główne PUNKTY

1

Od lat 90. Europejski Trybunał Praw Człowieka trzymał się założenia, że w ramach wolności słowa można krytykować religię i jej wyznawców, w tym kwestionować ich dogmaty, pod warunkiem, iż odbywa się to w konstruktywny sposób – krytyka musiała być merytoryczna.

2

W 2018 roku wyrokiem w sprawie E.S. przeciwko Austrii, Trybunał jednak dopuścił nawet karanie konstruktywnej krytyki islamu, odchodząc od wcześniejszego kryterium i oceniając wypowiedzi pod kątem „islamofobii”.

3

Jednak już 4 lata później, w sprawie Doroty Rabczewskiej przeciwko Polsce, Trybunał uznał, że nawet wypowiedzi „bezproduktywnie obraźliwe” nie mogą być karane przez państwo, co oznacza znaczne ograniczenie ochrony uczuć religijnych na rzecz rozszerzonej wolności słowa.

4

Przełomowe wyroki w ostatnich latach sygnalizują odchodzenie ETPC od równowagi między wolnością słowa a ochroną religii, przez co prawa wierzących zaczynają mieć mniejszą ochronę niż prawo do krytyki religii.

5

Obecny kierunek orzeczniczy wzbudza obawy o naruszenie spokoju religijnego i możliwy kryzys zaufania do europejskiego systemu ochrony praw człowieka, gdyż coraz więcej form ataku na religię może być dopuszczalne, jeśli nie wiąże się z przemocą.


Religia ukształtowała oblicze każdej cywilizacji ludzkiej. Islam, buddyzm, konfucjanizm, hinduizm i szintoizm– cywilizacji Wschodu, a chrześcijaństwo – cywilizacji Zachodu.  Tak jak nie da się zrozumieć państw arabskich bez islamu, Chin bez konfucjanizmu czy Indii bez hinduizmu, tak nie da się zrozumieć Polski bez katolicyzmu, Rosji bez prawosławia, Wielkiej Brytanii bez anglikanizmu, a Stanów Zjednoczonych bez ewangelikalnego protestantyzmu. 

Z drugiej strony w czasach współczesnych coraz mniej ludzi praktykuje jakąkolwiek religię, a istniejące podziały religijne nie przebiegają już tylko wzdłuż granic kontynentalnych, lecz wewnątrz społeczeństw. W społeczeństwie pluralistycznym nieuniknione są więc spory między wierzącymi a niewierzącymi, a także między wyznawcami różnych religii. Spory te niekoniecznie muszą oznaczać coś złego – często stanowią część publicznej debaty na ważne tematy społeczne. W cywilizowanym państwie prawo jednak powinno określać jasne i uczciwe reguły prowadzenia debaty w sposób szanujący prawa jej uczestników. 

W przypadku sporów o religię dochodzi do zderzenia wolności słowa z wolnością sumienia i religii. Spory te przybierają różnorodne formy: od procesji religijnych i antyklerykalnych manifestacji przez konferencje naukowe po żywiołowe wymiany zdań w mediach społecznościowych. Każdy powinien mieć prawo do zabierania głosu w tych sporach – fundamentalne pytanie brzmi: na jakich zasadach? 

Czy istnieje prawo do bycia nieobrażanym?

Prawo gwarantuje wolność słowa, prasy i twórczości artystycznej, polegających w istocie na głoszeniu poglądów, które mogą nie podobać się innym. W wolnej dyskusji nie da się zawsze uniknąć sprawienia komuś przykrości. Zarazem trudno oczekiwać, że państwo pozwoli obywatelowi na mówienie wszystkiego, co mu się żywnie spodoba: włącznie np. z rzucaniem bezpodstawnych oskarżeń o przestępstwa czy podżeganiem tłumu do podpalania samochodów czy niszczenia witryn sklepowych. Istnieje więc pewien konsensus co do minimalnych granic wolności wypowiedzi – praktycznie w każdym państwie istnieją prawa zakazujące zniesławienia, propagowania ideologii totalitarnych oraz nawoływania do przemocy. Bardziej dyskusyjne jest to, czy prawo powinno też zakazywać tzw. mowy nienawiści (bo trudno ją zdefiniować), a także bluźnierstwa i obrazy uczuć religijnych (bo laicyzującym się społeczeństwom coraz trudniej zrozumieć sens obrony wartości religijnych przez państwo). Większość państw ma przepisy zakazujące mowy nienawiści, mniejszość także przepisy o ochronie uczuć religijnych. 

Przeczytaj też:
Czy przepis karny o zniesławieniu zamyka usta dziennikarzom? Debata Ordo Iuris w Domu Dziennikarza (WIDEO)

Już w latach 90. pewien kompromis w tej kwestii wypracował Europejski Trybunał Praw Człowieka. Z jednej strony Trybunał przyjął szerokie rozumienie wolności słowa, włączając do niej też tzw. prawo do obrażania. Z drugiej strony Trybunał dopuścił możliwość ograniczania prawa do obrażania z uwagi na takie wartości jak prawa innych osób: prawo do ochrony reputacji czy właśnie prawo do ochrony uczuć religijnych.  Kluczowe jest tu słowo „dopuścił”, bo zdaniem ETPC państwa mogą, ale nie muszą karać obrazę uczuć religijnych.  Bezwzględnym obowiązkiem jest jedynie zapewnienie pokoju religijnego – przeciwdziałanie fizycznej agresji między wyznawcami różnej religii i osobami niewierzącymi oraz wypowiedziom, które do takiej agresji mogą prowadzić. Natomiast w uznaniu państw pozostawiona jest kwestia, czy chcą zwalczać także wypowiedzi mniejszego kalibru, które są obraźliwe dla wierzących, ale nie wiążą się z groźbą przemocy.  Jeśli jednak państwo zdecyduje się na objęcie wzmocnioną ochroną uczuć wierzących, to musi się liczyć z kontrolą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka pod kątem zgodności takiego działania z wolnością słowa. 

Większość państw europejskich wybrała opcję minimum. Część państw – jak Polska, Niemcy, Austria, Turcja, Finlandia czy Portugalia – utrzymuje w swoich kodeksach karnych przepisy przewidujące kary grzywny lub pozbawienia wolności za różne formy obrazy uczuć religijnych. Niektóre państwa – jak Polska czy Litwa – mają przepisy umożliwiające nakładanie kar administracyjnych na media czy przedsiębiorców obrażające uczucia religijne. W praktyce kary za obrazę uczuć religijnych są wymierzane rzadko i mają raczej wymiar symboliczny. Kary więzienia praktycznie się nie zdarzają.

To właśnie z tej drugiej grupy krajów najczęściej spływają do Trybunału skargi od filmowców, piosenkarzy, reklamodawców, dziennikarzy i innych osób, które zostały ukarane za obrazę uczuć religijnych. 

Fazy ewolucji orzecznictwa ETPC 

W orzecznictwie ETPC na temat obrazy uczuć religijnych można wyróżnić zasadniczo trzy etapy:

1) oddalanie skarg osób, których wypowiedzi na temat religii nie wnosiły niczego do debaty publicznej, lecz prowadziły wyłącznie do upokorzenia osób wierzących np. rzucanie prymitywnych obelg, tworzenie prześmiewczych filmów ukazujących obiekty kultu w seksualnym kontekście (ustanowienie kryterium tzw. bezproduktywnej obraźliwości);

2) oddalanie skarg osób, które zostały skazane za krytykę islamu, nawet jeśli miała ona merytoryczne podstawy (pierwszy krok w kierunku odejścia od kryterium bezproduktywnej obraźliwości);

3) uwzględnianie skarg osób, których wypowiedzi na temat chrześcijaństwa nie wnosiły niczego do debaty publicznej, lecz prowadziły wyłącznie do upokorzenia osób wierzących (drugi krok w kierunku odejścia od kryterium bezproduktywnej obraźliwości).

Faza pierwsza: państwa mogą karać wypowiedzi bezproduktywnie obraźliwe 

W pierwszej fazie – trwającej mniej więcej od lat 90. do 2018 r. – Trybunał trzymał się założenia, że w ramach wolności słowa można krytykować religię i jej wyznawców, w tym kwestionować ich dogmaty, pod warunkiem, iż odbywa się to w konstruktywny sposób: krytyka służy merytorycznej debacie i nawet jeśli posługuje się ostrymi słowami, to służą one polemice z intelektualnymi założeniami danego wyznania. W celu odróżnienia krytyki konstruktywnej od niekonstruktywnej Trybunał stworzył kryterium bezproduktywnej obraźliwości (ang. gratuitously offensive expression). Z tego punktu widzenia państwo nie mogło karać „zwykłej” obrazy uczuć religijnych, a jedynie obrazę „bezproduktywną”, czyli taką, która nie tylko sprawia przykrość wierzącym, ale nie wnosi niczego do debaty publicznej. Przykładowo artykuł kwestionujący boskość Jezusa albo wskazujący na podobieństwo kultu maryjnego do starożytnych kultów mezopotamskich może być obraźliwy dla chrześcijan, ale – z perspektywy ETPC – może być produktywny z punktu widzenia debaty na temat sensu wiary chrześcijańskiej, więc mieści się w granicach wolności słowa. 

Jakie wypowiedzi Trybunał uznał za „bezproduktywnie obraźliwe”, oddalając skargi osób ukaranych przez władze swoich krajów za obrazę uczuć religijnych? Przykładowo:

– film ze scenami przedstawiającymi Boga Ojca jako zniedołężniałego starca padającego na twarz przed diabłem, a następnie wymieniającego z nim namiętny pocałunek; Jezusa Chrystusa jako osobę niepełnosprawną intelektualnie, pożądliwie obściskującego piersi jego matki, Maryi; Maryję wsłuchującą się z wypiekami na twarzy w słowa diabła, który czyta jej opowiadanie pornograficzne (sprawa Otto-Preminger Institut przeciwko Austrii);

– film przedstawiającego rzekome fantazje erotyczne św. Teresy z Ávili (sprawa Wingrove przeciwko Zjednoczonemu Królestwu);

– fragment książki zawierający scenę erotyczną z udziałem islamskiego proroka wraz z komentarzem, że „Mahomet nie zabraniał współżycia seksualnego z martwymi osobami czy też z żywymi zwierzętami” (sprawa I. A. przeciwko Turcji). 

Niektóre skargi na ukaranie za obrazę uczuć religijnych Trybunał uwzględnił, uznając że dana wypowiedź nie była „bezproduktywnie obraźliwa”, lecz służyła konstruktywnym celom np.

– artykuł prasowy wypominający katolickiemu arcybiskupowi współpracę ze służbami bezpieczeństwa w czasach komunizmu oraz przezywający go mianem „ogra” (Klein przeciwko Słowacji);

– artykuł polemizujący z tezami papieża Jana Pawła II z encykliki „Veritatis Splendor” i wskazujący, że nauczanie katolickie o Żydach stało się jednym ze źródeł antysemityzmu (Giniewski przeciwko Francji); 

– kampania reklamowa z udziałem aktora wcielającego się w Jezusa w spodniach dżinsowych, gdzie jedno z haseł brzmiało: „Jezu, co za spodnie!” (sprawa Sekmadienis przeciwko Litwie). 

To, co łączyło wszystkie te orzeczenia, było traktowanie ochrony uczuć religijnych jako prawa człowieka. W tym czasie Trybunał posługiwał się takimi określeniami jak „prawo obywateli do nieurażania ich uczuć religijnych”, „prawo innych osób do odpowiedniego poszanowania ich wolności myśli, sumienia i religii”, „prawo do poszanowania uczuć religijnych osób wierzących” czy „prawo do ochrony przed zniesławieniem grupy osób z powodu ich przynależności do określonej religii”.  Oczywiście uznanie ochrony uczuć religijnych za prawo człowieka nie oznaczało podniesienia jej do rangi wartości absolutnej, lecz postawienie jej w równym rzędzie z ochroną wolności słowa. Było to podejście rozsądne, uwzględniające realia współczesnych społeczeństw, w których panuje większa różnorodność religijna niż dawniej. Podejście Trybunału pozwalało wyważyć między prawami wierzących do minimalnego szacunku dla ich świętości a prawami niewierzących do wyrażania swoich poglądów na temat sensu religii. 

Linia orzecznicza ETPC dopuszczająca w ogóle jakiekolwiek kary za obrazę uczuć religijnych  od początku była dość surowo krytykowana przez większość doktryny prawniczej, w części liberalnej (opowiadającej się za szeroką wolnością słowa dla wszystkich i w każdej sprawie), w części lewicowo-laickiej (opowiadającej się za szeroką wolnością słowa dla niewierzących w krytyce wierzących, ale za wąską wolnością słowa dla wierzących w krytyce poglądów lewicowych). Trybunał jednak trzymał się swojego stanowiska przez blisko 30 lat. 

Faza druga: państwa mogą karać także konstruktywną krytykę religii, o ile jest to islam 

W 2018 r. zapadł jednak wyrok w sprawę E.S. przeciwko Austrii, w którym ETPC nagle odstąpił od sprawdzonego kryterium bezproduktywnej obraźliwości. 

Sprawa dotyczyła Elisabeth Sabatisch-Wolff, działaczki Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ), która w 2009 roku przeprowadziła kilka otwartych dla publiczności seminariów pt. „Podstawowe informacje na temat islamu” w siedzibie instytutu należącego do FPÖ. W trakcie ostatniego seminarium powiedziała, że prorok Mahomet „był watażką wojennym, miał wiele kobiet, a także, jakby to powiedzieć, lubił to robić z dziećmi”. Dalej przytoczyła fragment prywatnej rozmowy ze swoją siostrą, w której Sabatish-Wolff powiedziała: „56-latek i 6-latka? Jak to byś nazwała? Daj mi przykład? Jak to nazwiemy, jeśli nie pedofilią?”. Powołała się przy tym na Ṣaḥīḥ al-Bukhārī, zbiór tradycji poświęconych życiu i nauczaniu Proroka autorstwa Al-Buchariego, średniowiecznego perskiego uczonego, w którym znalazła się wzmianka o związku Mahometa z małoletnią Aiszą. 

Obecny na seminarium dziennikarz złożył doniesienie do prokuratury o rzekomym podżeganiu do nienawiści.  Prokuratura wniosła akt oskarżenia przeciwko Elisabeth Sabatisch-Wolff. W 2011 roku sąd uniewinnił ją od zarzutu podżegania do nienawiści, ale skazał ją za obrazę uczuć religijnych na karę grzywny w wysokości 480 euro, zamiennie z karą 60 dni pozbawienia wolności w razie odmowy zapłaty. Kara nie była dotkliwa, ale miała wymiar symboliczny, piętnując publiczne mówienie o wstydliwych korzeniach islamu.  Kobieta wniosła skargę do ETPC, skarżąc się na naruszenie jej wolności słowa. 

Trybunał jednak jej skargę oddalił, uznając, że skazanie było usprawiedliwione zapobieganiem niepokojom społecznym przez zabezpieczenie pokoju religijnego, jak również ochroną uczuć religijnych. Trybunał uznał, że jej „opinia” na temat małżeństwa Mahometa nie miała podstaw faktycznych.

Pozornie mogłoby się wydawać, że wyrok ETPC w sprawie E.S. przeciwko Austrii stanowiło zwycięstwo wolności religijnej. Analiza uzasadnienia tego orzeczenia sugeruje jednak, że Trybunał oddalił skargę nie z powodu troski o ochronę uczuć religijnych jako takich, a raczej z obawy przed posądzeniem o „islamofobię”, rozumianą jako jakakolwiek forma krytyki pod adresem religii Proroka.  

Orzeczenie Trybunału budziło zastrzeżenia z wielu powodów. 

Po pierwsze, Trybunał w ogóle nie odwołał się do znanego z wcześniejszego orzecznictwa kryterium bezproduktywnej obraźliwości. Wypowiedź skarżącej została wygłoszona w ramach warsztatów dla zainteresowanych, w oparciu o konkretne źródło historyczne, w celu uwypuklenia istotnego faktu z życia założyciela islamu. Wypowiedź działaczki FPÖ mogła być obraźliwa, ale raczej nie „bezproduktywnie” obraźliwa. Każdy, kto się nie zgadzał z jej tezami na temat małżeństwa Mahometa z małoletnią dziewczynką, miał możliwość podjęcia polemiki – nikt tego nie uczynił, włącznie z samym dziennikarzem, który złożył doniesienie do prokuratury. Co znamienne, sam dziennikarz nie był wyznawcą islamu, a żaden muzułmanin nie zgłosił sądowi austriackiemu, że poczuł się urażony wypowiedzią Sabatisch-Wolff.  

Po drugie, wątpliwości budzi także samo podjęcie się przez Trybunał oceny podstaw faktycznych wypowiedzi dotyczącej wydarzeń, które miały miejsce 1400 lat temu. Tym samym sędziowie wprost włączyli się w trwający od lat spór historyczny o charakter relacji Mahometa z Aiszą, co samo w sobie było wysoce wątpliwe. Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie Trybunał zdezawuował wiarygodność przywołanego przez skarżącą średniowiecznego źródła historycznego Ṣaḥīḥ al-Bukhārī, w którym mowa była o pożyciu seksualnym Mahometa z małoletnią Aiszą. 

Wyrok w sprawie E.S. przeciwko Austrii stanowił wyraz niekonsekwencji Trybunału, który odstąpił od sprawdzonych kryteriów na rzecz całkowicie uznaniowej oceny, którą trudno prawnie uzasadnić. 

Faza trzecia: państwa nie mogą karać bezproduktywnie obraźliwych wypowiedzi 

W kolejną fazę orzecznictwo ETPC weszło w 2022 r. wraz z wyrokiem w sprawie Rabczewska przeciwko Polsce, dotyczącym słynnej polskiej piosenkarki Doroty „Dody” Rabczewskiej. 

W 2009 roku w wywiadzie prasowym „Doda” powiedziała, że „bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię”, bo „ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”. W 2010 roku prokuratura postawiła jej zarzut obrazy uczuć religijnych.  W odpowiedzi na akt oskarżenia piosenkarka wyjaśniła, że nie miała intencji nikogo obrazić – według niej „napruty” oznacza „pozytywnie nastawiony”, „wino było mszalne”, a „zioła z pewnością mogły być lecznicze”. W 2012 roku została skazana przez sąd rejonowy na karę grzywny w wysokości 5000 zł, a jego wyrok został utrzymany w mocy przez sąd okręgowy. Piosenkarka zaskarżyła skargą konstytucyjną stanowiący podstawę jej skazania art. 196 Kodeksu karnego do Trybunału Konstytucyjnego, który jednak potwierdził zgodność przepisu z konstytucją. Następnie Rabczewska złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

W świetle dominującej dotychczas linii orzeczniczej ETPC Rabczewska powinna była sprawę przegrać. Jej wypowiedź była „bezproduktywnie obraźliwa” w pełnym tego słowa znaczeniu – nie stanowiła nawet próby zabrania głosu w debacie, a wyłącznie zestaw dość prymitywnych insynuacji pod adresem świętych postaci chrześcijaństwa, w tym proroków i apostołów. 

Mimo to ETPC skargę Rabczewskiej uwzględnił, uznając Polska pogwałciła jej prawo do wolności słowa. Trybunał wprost przyznał, że wypowiedź Rabczewskiej nie wnosiła niczego do debaty, więc nie może być traktowana poważnie… i właśnie dlatego nie powinna być ukarana w żaden sposób. ETPC zarzucił polskim sądom, że nie dokonały analizy, czy słowa piosenkarki były twierdzeniem o faktach (wymagającym dowodu), czy też opinią (niewymagającą dowodu). Dodatkowo zarzucił, że żadnymi okolicznościami nie uzasadniono tezy, iż wypowiedź stanowiła „mowę nienawiści” lub mogła naruszać „pokój religijny lub tolerancję w Polsce”. 

ETPC odszedł od sprawdzonego i wyważonego kryterium bezproduktywnej obraźliwości, nawet nie wyjaśniając powodów tak radykalnej zmiany. Zamiast tego wydał orzeczenie nacechowane w wysokim stopniu uznaniowością, trudne do zrozumienia w perspektywie jego własnego orzecznictwa. Jeśli bowiem dotychczas Trybunał oddalał skargi różnych celebrytów szkalujących religię w trywialny i niewybredny sposób, wskazując na bezproduktywność ich wypowiedzi, to dlaczego teraz nagle uwzględnił skargę kolejnej celebrytki, która obrażała chrześcijaństwo w równie trywialny i niewybredny sposób? 

Znane w sprawach z wolności słowa rozróżnienie między twierdzeniem o faktach a opinią ma sens w przypadku wypowiedzi o ambiwalentnej naturze, które wymagają pogłębionej analizy językowej. O wypowiedzi „Dody” można było powiedzieć wiele, ale nie to, że wymagała ona pogłębionej analizy – trudno doprawdy uwierzyć, że Trybunał na poważnie oczekiwał od polskich sądów badania historycznych podstaw twierdzenia, że Biblię napisali ludzie „napruci winem”. W okolicznościach sprawy oczywiste było, że piosenkarka po prostu bezmyślnie palnęła pierwsze lepsze wyjaśnienie, jakie przyszło jej do głowy w odpowiedzi na pytanie o jej stosunek do chrześcijaństwa.  

Drugi zarzut Trybunału również stanowi odejście od dotychczasowej linii orzeczniczej, w której za podstawę ograniczenia wolności słowa uznawano nie tylko ochronę pokoju religijnego czy przeciwdziałanie mowie nienawiści, ale także ochronę uczuć religijnych. Trybunał przeszedł nad tym orzecznictwem do porządku dziennego, nawet nie odnotowując w uzasadnieniu wyroku, że dotychczas mówił co innego. 

Wyrok ETPC w sprawie Rabczewskiej zaskoczył ekspertów od prawa europejskiego, w tym czołowego znawcę Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w Polsce, profesora Ireneusza C. Kamińskiego. Na łamach „Rzeczpospolitej” napisał: „W sprawie Dody ETPC dokonuje też bardzo głębokiej zmiany konwencyjnego standardu. Dotyczący swobody wypowiedzi art. 10 konwencji sąsiaduje z art. 9, chroniącym wolność myśli, sumienia i wyznania. Prawa osób wierzących nie są więc jedynie dobrem czy też interesem jednostki uzasadniającym – po spełnieniu kilku konwencyjnych warunków – ingerencję w swobodę wypowiedzi. Mamy do czynienia z równorzędnymi prawami (wolnościami) wpisanymi w tekst konwencji i koniecznością budowana między nimi równowagi. W takim przypadku ponownie staje kwestia szerszego marginesu swobody ocen, bo nie ma jednego krajowego rozwiązania. Tymczasem ETPC czyni ze swobody wypowiedzi cesarza, a z wolności religii ledwie książątko.”

Kurs w kierunku redukcji znaczenia wolności religijnej został potwierdzony w 2023 roku, w postanowieniu ETPC w sprawie Asociación de Abogados Cristianos przeciwko Hiszpanii.  Sprawa dotyczyły „artysty”, który na publicznej wystawie w hiszpańskiej Pampelunie udostępnionej mu przez władze miasta przedstawił zdjęcia, na których leżał nago na tle słowa „pederastia” ułożonego z konsekrowanych opłatków (Komunii świętej traktowanej przez katolików jako Ciało Chrystusa), którą osobiście wyniósł z różnych kościołów katolickich, podszywając się pod wiernego na mszach. Chrześcijańska organizacja pozarządowa „Abogados Cristianos” („Chrześcijańscy prawnicy”) złożyła do organów ścigania zawiadomienie o przestępstwie obrazy uczuć religijnych i profanacji, ale sędzia śledczy odmówił wszczęcia śledztwa z uwagi na brak znamion czynu zabronionego. Organizacja wniosła skargę do ETPC, wskazując, że państwo nie wywiązało się ze swoich obowiązków w zakresie ochrony wolności religijnej. Trybunał odrzucił skargę, wskazując, że państwo nie ma obowiązku ścigać obrazy uczuć religijnej nawet w tak radykalnej formie, a każdy obrażony może we własnym zakresie skierować sprawę na drogę sądową, korzystając z cywilnoprawnych instrumentów jak pozew o ochronę dóbr osobistych. 

Orzeczenia w sprawach „Dody” i „Abogados Cristianos” stanowia jednoznacznie krok wstecz w standardzie ochrony wolności religijnej oraz odrzucenie kilkudziesięcioletniego dorobku ETPC kształtującego podstawy prawa człowieka do poszanowania jego uczuć religijnych.  

Co dalej?

Jak dotąd Trybunał w Strasburgu nie odebrał państwom możliwości ochrony uczuć religijnych. Kwestia ta dalej pozostaje – posługując się terminologią strasburską – w marginesie swobody państw członkowskich. Biorąc jednak pod uwagę dotychczasową ewolucję orzecznictwa ETPC, w niedalekiej przyszłości bardzo prawdopodobna jest kolejna modyfikacja stanowiska na niekorzyść wolności sumienia i religii – przynajmniej chrześcijańskiej. 

Długo Trybunał – mimo wielu kontrowersyjnych i dyskusyjnych orzeczeń w innych sprawach – w sprawach wolności sumienia i religii starał się zachować równowagę między różnymi stronami sporu, uwzględniając prawa wierzących i niewierzących. W ostatnim czasie ten balans został zachwiany, kiedy Trybunał odmówił chrześcijańskim wierzącym nawet minimalnej ochrony ich uczuć i przekonań religijnych przed prymitywnymi wypowiedziami ukierunkowanymi wyłącznie na ich upokorzenie, jednocześnie poszerzając ochronę uczuć religijnych wyznawców islamu na ochronę przed wypowiedziami niebędącymi „bezproduktywnie obraźliwymi”. Rozszerzanie lub zawężanie wolności słowa w stosunku do różnych religii musi się skończyć utratą wiary w pieczołowicie budowany przez lata system ochrony praw jednostki, który ma szansę działać tylko wtedy, jeśli służy on wszystkim obywatelom, wierzącym i niewierzącym. Jeśli zaczyna służyć jednym w większym stopniu niż drugim, kryzys całego systemu jest tylko kwestią czasu. 

Źródło zdjęcia okładkowego: Adobe Stock

Wesprzyj nas

Czytaj więcej

Czy ograniczenie „800+” tylko do pracujących cudzoziemców wpłynie na asymilację ich dzieci w Polsce? O nowej funkcji świadczenia wychowawczego

Od ochrony uczuć religijnych do ich wybiórczego lekceważenia. Ewolucja orzecznictwa ETPC w sprawie obrażania wyznawców religii
20 sierpnia 2025

Od ochrony uczuć religijnych do ich wybiórczego lekceważenia. Ewolucja orzecznictwa ETPC w sprawie obrażania wyznawców religii

Dotąd Trybunał w Strasburgu nie odebrał państwom możliwości ochrony uczuć…

Dalsze ograniczanie kompetencji państw członkowskich w zakresie kształtowania ich polityki migracyjnej. Dwa ważne wyroki TSUE
11 sierpnia 2025

Dalsze ograniczanie kompetencji państw członkowskich w zakresie kształtowania ich polityki migracyjnej. Dwa ważne wyroki TSUE

Od dłuższego czasu Instytut postuluje, aby Polska rozpoczęła proces mający…

Ustawa o poradach psychologicznych dla 13-latków może naruszać prawa rodziców. Ordo Iuris apeluje do Prezydenta
31 lipca 2025

Ustawa o poradach psychologicznych dla 13-latków może naruszać prawa rodziców. Ordo Iuris apeluje do Prezydenta

Uchwalone przez Sejm przepisy skutkują ograniczeniem praw rodziców nie tylko…