Kryzys migracyjny trwa w Europie już przynajmniej od dekady i opisano go prawdopodobnie w milionach tekstów publicystycznych oraz naukowych. Jednocześnie dyskurs jaki toczy się w sprawie europejskiego problemu migracyjnego pozostaje skrajnie zideologizowany. Świadectwem takiego stanu rzeczy mogłyby być bezpardonowe ataki medialne na polskich funkcjonariuszy w okresie narastającej presji migracyjnej, którą stymulowały władze Białorusi latem 2021 roku. Dopiero jesienny atak na przejście graniczne w Kuźnicy kilku tysięcy migrantów wspieranych przez służby naszego wschodniego sąsiada, zmienił klimat, a także częściowo narracje, również liberalnych mediów. Więcej na ten temat poniżej – w kolejnym tekście z cyklu „Ordo Iuris Cywilizacja”. Autorem eseju jest Tomasz Rowiński.
Czy to znaczy, że zideologizowanie debaty na temat migracji osłabło? Zdecydowanie nie. Debata ta po prostu przechodzi kolejne fazy. W 2024 roku widzieliśmy już nową jej odsłonę. W okresie poprzedzającym apogeum zdarzeń z Kuźnicy ideologizacja polegała m. in. na wymiennym stosowaniu przez humanitarystów takich pojęć jak imigrant i uchodźca. Zabieg ten pozwalał stygmatyzować w narracjach każdego, kto wskazywał, że kryzys migracyjny zaczyna także dotyczyć Polski, że nie jest on zjawiskiem naturalnym, a także, że niesie ze sobą określone zagrożenia. Humanitaryści starali się przekonać polskie społeczeństwo, że każdy imigrant jest uchodźcą, co miałoby oznaczać, że każdego przybysza powinniśmy w naszym kraju bezwzględnie przyjąć. Polityczne znaczenie wschodniego szlaku migracyjnego, zorganizowanego przez władze w Mińsku przy wsparciu Moskwy, potwierdziła jednak wyraźnie rosyjska agresja, która nastąpiła ledwie kilka miesięcy po wydarzeniach w Kuźnicy. Dynamika zdarzeń wskazuje, że ideologia humanitaryzmu miała być jednym z narzędzi osłabienia państwa polskiego.