główne PUNKTY
1
Jędrzej Jabłoński z Instytutu Ordo Iuris wziął udział w wysłuchaniu publicznym dotyczącym projektu ustawy wdrażającej unijny akt o usługach cyfrowych.
2
Projekt przewiduje dodanie do ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną mechanizmu pozwalającego na blokowanie treści w Internecie w drodze decyzji administracyjnych, mimo iż prawo nie nakłada na Polskę obowiązku wprowadzenia takiego rozwiązania.
3
Instytut opowiada się za wykreśleniem tego mechanizmu jako potencjalnie naruszającego konstytucyjne gwarancje wolności słowa oraz prawa do sądu.
4
6 listopada sejmowa Komisja Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii przyjęła część poprawek zbieżnych z postulatami Instytutu Ordo Iuris, nie zgodziła się jednak na wykreślenie mechanizmu blokowania treści.

Nadgorliwość polskich władz
W ostatni wtorek (4 listopada 2025 r.) w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej miało miejsce wysłuchanie publiczne w sprawie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz niektórych innych ustaw, któremu nadano numer druku 1757. Projekt ten ma na celu przede wszystkim dostosowanie polskiego porządku prawnego do Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/2065 z dnia 19 października 2022 r. w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych oraz zmiany dyrektywy 2000/31/WE (akt o usługach cyfrowych), powszechnie określanego jako Digital Services Act (DSA).
W ramach wysłuchania swoje stanowisko, i to jako pierwszy z biorących udział, przedstawił Jędrzej Jabłoński, starszy analityk w Centrum Badań i Analiz Instytutu Ordo Iuris. Przede wszystkim wskazał on, że mechanizm nakładania nakazów blokowania dostępu do „nielegalnych treści” jest klasycznym przykładem nadregulacji wprowadzonej przez polskiego ustawodawcę przy okazji wdrażania prawa europejskiego. DSA nie stanowi podstawy do wprowadzenia tego typu mechanizmu, co zresztą przyznano wprost w jednym z jego motywów. Zdaje sobie z tego sprawę również rząd, który w materiałach towarzyszących projektowi wprost wskazał, że dodanie takiego mechanizmu nie wynika bezpośrednio z obowiązku implementacji przepisów. Wprowadzenie takiego mechanizmu budzi ponadto poważne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnych gwarancji prawa do sądu, o którym mowa w art. 45 Konstytucji, jak również w kontekście prawa do wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, określonym w art. 54 Konstytucji. Przedstawiciel Instytutu złożył do protokołu również opublikowaną wcześniej opinię.
Wśród pozostałych organizacji, których przedstawiciele zabrali głos, panowały bardzo zróżnicowane opinie. Przedstawiciele Fundacji Panoptykon oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, które w styczniu znacznie przyczyniły się do nagłośnienia poprzedniej wersji projektu, dużo groźniejszej z punktu widzenia możliwości cenzurowania Internetu, wskazali, że z ich punktu widzenia projekt jest w obecnej wersji jak najbardziej do przyjęcia.
Propozycje zmian
Nawet gdyby jednak zgodzić się z tym, że wprowadzenie równoległego, administracyjnego trybu blokowania treści w Internecie jest nie tylko dopuszczalne, ale wręcz wskazane (co jest wątpliwe z punktu widzenia art. 45 i 54 Konstytucji), to wciąż w projekcie są rozwiązania ewidentnie wymagające poprawy, o czym w swoim wystąpieniu wspomniał przedstawiciel Instytutu Ordo Iuris. Należy do nich stwierdzenie, że decyzji o nałożeniu blokady można nadać rygor natychmiastowej wykonalności, w oparciu o bardzo nieostre przesłanki, co oznacza, że będzie możliwe zablokowanie treści, mimo wniesienia sprzeciwu do sądu. Poprawy wymagają również przepisy dotyczące tego sprzeciwu od decyzji do sądu. Wydaje się, że popełniono pomyłkę legislacyjną – zapomniano dodać przepis, który przesądzałby wprost, że wniesienie takiego sprzeciwu wstrzymuje wykonalność decyzji o blokadzie;
Co więcej, organem wydającym decyzję o blokadzie będzie Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, czyli organ administracji rządowej, wybierany przez Sejm na wniosek Prezesa Rady Ministrów i odwoływalny przez Sejm. W swojej opinii Instytut wskazał, że kompetencja ta (jeśli w ogóle) powinna przysługiwać raczej Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, jako dużo bardziej niezależnemu organowi. Inny postulat zgłosili też przedstawiciele Stowarzyszenia „Prawnicy dla Polski”, którzy apelują, by utworzyć wyspecjalizowany sąd lub sądy, które zajmowałyby się badaniem takich treści. Ponadto z wnioskami o wydanie decyzji o blokowaniu treści miały móc występować również „zaufane podmioty sygnalizujące” – organizacje pozarządowe, którym taki status nadawałby prezes UKE. Przyznawanie statusu takich podmiotów przewiduje DSA (na związane z czym zagrożenia Instytut Ordo Iuris wskazał w swojej pełnej opinii), niemniej nawet DSA nie nadaje im żadnych przywilejów ani kompetencji wobec organów władz publicznych, a jedynie wobec wielkich platform interentowych.
Warte odnotowania były również głosy przedstawicieli branży dostawców Internetu i usług cyfrowych. Zaproponowali oni, aby przepisy dotyczące ewentualnego blokowania „nielegalnych treści” zostały wydzielone z projektu i procedowane w odrębnym trybie. Dzięki temu kontrowersje związane z tymi propozycjami nie spowolniłyby procesu wdrażania DSA do polskiego porządku prawnego, który i tak już jest spóźniony: Polska miała na to termin do lutego 2024 r., a w maju bieżącego roku Komisja Europejska zaskarżyła z tego powodu Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Z kolei przedstawicielka Amnesty Interantional nie tylko zdecydowanie pochwaliła mechanizm blokowania treści, ale wręcz domagała się jego rozszerzenia o „mowę nienawiści wobec środowisk LGBTQIA+”, nie zważając na to, że Trybunał Konstytucyjny dopiero co uznał za niedopuszczalne wprowadzenie do polskiego prawa karnego pojęcia „orientacji seksualnej”. Taki sam wniosek złożyły przedstawicielki Żydowskiego Stowarzyszenia Czulent.
Zupełnie przeciwny był natomiast stosunek zwykłych obywateli, niereprezentujących żadnych organizacji społecznych, co do mechanizmu administracyjnego blokowania treści w Internecie. Wszyscy z nich, którzy zabrali głos w ramach wysłuchania publicznego, byli zdecydowanie przeciwni wprowadzeniu takiego mechanizmu.
Część poprawek zgodna z postulatami Ordo Iuris
Projekt w ciągu dwóch kolejnych dni został rozpatrzony przez Sejmową Komisję Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii. Podczas pierwszego posiedzenia, która miało miejsce 5 listopada, reprezentujący rząd wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski zapowiedział, że rząd jest gotowy do wprowadzenia do ustawy poprawek wychodzących naprzeciw postulatom zgłoszonym w trakcie wysłuchania publicznego, w tym zwłaszcza wskazał wolę doprecyzowania przepisów dotyczących nadawania rygoru natychmiastowej wykonalności decyzjom o blokowaniu „nielegalnych treści”. Podczas kolejnego posiedzenia Komisji, które miało miejsce następnego dnia – 6 listopada – postawa większości rządzącej była jednak bardziej dwuznaczna. Z jednej strony rząd zajął negatywne stanowisko wobec najdalej idących poprawek, zgłoszonych przez posłów Konfederacji oraz Prawa i Sprawiedliwości, które przewidywały odpowiednio wykreślenie całego rozdziału wprowadzającego mechanizm blokowania „nielegalnych treści” oraz zastąpienie go specjalną procedurą sądową. Poprawki te zostały odrzucone przez komisję.
Z drugiej strony rząd zaaprobował część poprawek wychodzących naprzeciw postulatom zgłoszonym przez Instytut Ordo Iuris, w tym zwłaszcza przewidującym wykreślenie „zaufanych podmiotów sygnalizujących” z zakresu podmiotów uprawnionych do wnioskowania o blokowanie „nielegalnych treści” oraz ograniczających (lecz nie znoszących w ogóle) możliwość nadawania rygoru natychmiastowej wykonalności decyzjom o blokowaniu „nielegalnych treści”. Zarazem przedstawiciel rządu zapowiedział, że koalicja rządząca jest gotowa na poparcie dalszych poprawek, które mogłyby zostać złożone w ramach II czytania.
– Na tę chwilę trudno więc powiedzieć, jaki kształt będzie miała ostatecznie ustawa, jeśli zostanie uchwalona przez Sejm. Przypomnijmy, że już wcześniej Prezydent RP Karol Nawrocki wyraził stanowisko krytyczne wobec możliwości administracyjnego blokowania treści w Internecie. Jeśli rząd będzie twardo obstawał przy swoich propozycjach i nie wyłączy tych wątpliwych konstytucyjnie przepisów z obecnego projektu, lecz uchwali i przekaże prezydentowi ustawę zawierającą mechanizm administracyjnego blokowania treści, a prezydent ją zawetuje, to nie winą prezydenta będzie dalsze opóźnienie w implementacji i ewentualne kary nałożone na Polskę. Obecni rządzący powinni mieć to na uwadze – wskazuje Jędrzej Jabłoński, autor opinii Instytutu Ordo Iuris.
Źródło zdjęcia okładkowego: iStock











