główne PUNKTY
1
Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała wytyczne pt. „Abortion Care Guideline, 2nd edition”, w których zdefiniowano aborcję jako integralną część podstawowej opieki zdrowotnej.
2
Dokument promuje dostęp do aborcji „na życzenie”, eliminację ustawowego czasu na przemyślenie swojej decyzji oraz wdrożenie tzw. telemedycyny w zakresie aborcji i samodzielnego stosowania środków farmakologicznych.
3
Ponadto, proponuje się model „task-sharing” umożliwiający wykonywanie aborcji przez pielęgniarki, położne i innych pracowników medycznych, kreując realne zagrożenie dla zdrowia i życia kobiety.
4
Wytyczne wskazują także, że osoby niepełnoletnie powinny mieć dostęp do aborcji bez wcześniejszej zgody rodziców, a dorosłe kobiety bez konieczności informowania o planowanej aborcji ojca dziecka.
5
Dokument kładzie nacisk na monitorowanie szkolenia personelu, raportowanie statystyczne oraz pełną dekryminalizację procedur okołoaborcyjnych.

W dniu 24 sierpnia Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała drugą edycję wytycznych „Abortion Care Guideline”, w której aborcję jednoznacznie zdefiniowano jako integralną i nieodłączną część podstawowej opieki zdrowotnej (str. 12–20). Celem tych wytycznych jest przedstawienie kompleksowego zestawu zaleceń WHO oraz najlepszych praktyk dotyczących opieki aborcyjnej. Jak wskazują autorzy, choć uwarunkowania regulacyjne i polityczne oraz systemy świadczenia usług różnią się między krajami, to dokument ten ma na celu „wspieranie podejmowania decyzji opartych na dowodach” w zakresie zapewnienia wysokiej jakości „opieki aborcyjnej”. Wytyczne te aktualizują i zastępują wcześniejsze publikacje WHO, w tym „Bezpieczna aborcja: wytyczne techniczne i polityczne dla systemów opieki zdrowotnej” (wydanie drugie, 2012), „Rola pracowników służby zdrowia w zapewnianiu bezpiecznej opieki aborcyjnej i antykoncepcji po aborcji” (2015, wcześniej znane jako wytyczne dotyczące „podziału zadań”) oraz „Medyczne zarządzanie aborcją” (2018) i pierwsza edycja „Abortion Care Guideline” (2022).
Aborcja jest „nieskomplikowana” i „bezpieczna”
Druga edycja dokumentu „Abortion Care Guideline” nakłada na państwa obowiązek pełnego, nieograniczonego dostępu do usług aborcyjnych, wprowadzając szereg zaleceń, które w praktyce oznaczają radykalne przeorganizowanie krajowych systemów zdrowotnych oraz usunięcie wszelkich barier prawnych i proceduralnych. Dokument WHO definiuje aborcję jako procedurę medyczną, której bezpieczeństwo zależy nie tylko od kompetencji personelu, lecz także od zapewnienia systemowego wsparcia, edukacji pacjentek i monitorowania jakości usług. Wprost mówi: „aborcja jest bezpiecznym i nieskomplikowanym zabiegiem medycznym, który można skutecznie przeprowadzić przy użyciu leków lub zabiegu chirurgicznego w różnych warunkach. Powikłania są rzadkie zarówno w przypadku aborcji medycznej, jak i chirurgicznej, gdy aborcje są bezpieczne – co oznacza, że są przeprowadzane przy użyciu metody zalecanej przez WHO, odpowiedniej do wieku ciążowego, oraz przez osobę posiadającą niezbędne umiejętności (wstęp, część XX)”.
Sam wybór słów jest znaczący. WHO nie nazywa aborcji procedurą ryzykowną, nie wspomina o możliwości powikłań, lecz kreuje obraz interwencji medycznej, która nie różni się od rutynowego zabiegu ambulatoryjnego. W tym jednym zdaniu kryje się strategia: skoro coś jest proste i bezpieczne, nie ma podstaw, by ograniczać do tego dostęp. Problem polega jednak na tym, że rzeczywistość medyczna wygląda inaczej. Nawet jeśli WHO ogranicza się do statystycznych ujęć ryzyka, to faktycznie każda aborcja niesie konsekwencje dla zdrowia kobiety: fizyczne i psychiczne. Krwotoki, perforacje macicy, powikłania infekcyjne, a w dłuższej perspektywie zaburzenia płodności czy syndrom postaborcyjny, to nie są przypadki odosobnione, lecz realne historie kobiet, które przeżywają dramat w następstwie tego „prostego zabiegu”.
Eliminacja wszelkich ograniczeń
WHO nie tylko jednoznacznie postuluje, aby aborcja była dostępna jako część podstawowej opieki zdrowotnej, ale także rekomenduje państwom eliminację ograniczeń w dostępie (str. 20–78). Jak wskazano w raporcie:
- aborcja ma być wykonywana „na życzenie”, bez potrzeby podawania przyczyn medycznych czy społecznych.
- zaleca się zniesienie lub radykalne skrócenie okresów na przemyślenie decyzji, które dotychczas pełniły funkcję naturalnego mechanizmu refleksji.
- usuwa się wszelkie wymogi administracyjne i proceduralne, które wynikały z prawa karnego lub innych regulacji.
W rezultacie państwa są prawnie zachęcane do zmiany swojego prawa, jeśli dotąd chroniło życie poczęte, a WHO przedstawia to jako kwestię jedynie zdrowotną, a nie jako fundamentalną zmianą prawną, stanowiącą odejście od ochrony życia najsłabszych i najmniejszych.
Jednocześnie w dokumencie błędnie (kłamliwie?) wskazuje się, że: „Szereg powszechnie stosowanych podejść do prawa i polityki aborcyjnej (…) jest niezgodnych z międzynarodowymi instrumentami prawnymi dotyczącymi praw człowieka i może mieć negatywny wpływ na korzystanie z praw człowieka”. WHO zdaje się na nowo i na swój własny sposób reinterpretować traktaty i inne zobowiązana międzynarodowe, z których przecież jasno wynika, że aborcja nie jest prawem człowieka. Między innymi w 1994 r., podczas Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju, państwa członkowskie ONZ uzgodniły, że aborcja jest kwestią, którą należy rozstrzygać wyłącznie w ramach polityki i ustawodawstwa krajowego (A/CONF.171/13, pkt 8.25). Pomimo tego długotrwałego konsensusu, wielokrotnie potwierdzanego przez państwa członkowskie ONZ, w tym w Agendzie 2030 (A/RES/70/1, SDG 5.6), agencje ONZ od dwudziestu pięciu lat systematycznie promują aborcję, a od jakiegoś czasu także ideologię gender.
Więcej na ten temat:
- Plany UNICEF uderzające w dobro dzieci
- ONZ i aborcja: jak symboliczne ustępstwa zamieniają się w permanentną presję międzynarodową
Aborcja bez lekarza
Nowe wytyczne szczegółowo opisują także stosowanie leków farmakologicznych – mifepristonu (syntetyczny steroid, który jest antagonistą receptora progesteronowego i blokuje działanie hormonu niezbędnego do podtrzymania ciąży, tym samym powodując jej poronienie) i mizoprostolu (powoduje zahamowanie działania hormonu progesteronu, co prowadzi do odłączenia zarodka od błony śluzowej macicy i w rezultacie aborcji) – zarówno w placówkach medycznych, jak i w modelu samodzielnego stosowania leków pod zdalnym nadzorem (str. 54–70, 122–130).
Co więcej, WHO promuje model „task-sharing” (z ang. podział zadań), pozwalający na wykonywanie aborcji przez pielęgniarki, położne oraz innych pracowników medycznych, niebędących lekarzami. To rozwiązanie ma zwiększyć dostępność „usług”, zwłaszcza w regionach o ograniczonej dostępności lekarzy (str. 56–60).
Taki model oznacza jednak obniżenie wymagań wobec osób wykonujących aborcje. Lekarz, który do tej pory był gwarantem bezpieczeństwa i jakości zostaje zredukowany do roli nadzorującej, co podważa standardy opieki medycznej. Takie podejście może prowadzić do wzrostu ryzyka błędów medycznych oraz naruszenia prawa kobiety do pełnej i rzetelnej informacji. Ponadto samodzielne stosowanie leków poza placówkami medycznymi, choć zdalnie nadzorowane, minimalizuje bezpośrednią opiekę medyczną, co rodzi poważne zagrożenia zdrowotne i prawne. Z tego powodu zalecenia WHO kolejny raz każą się poważnie zastanawiać, czy względy ideologiczne nie wzięły góry nad zdrowotnymi w szeregach Światowej Organizacji Zdrowia, co też tłumaczy wycofanie się USA także z tej agendy ONZ.
Przeczytaj też:
- Dlaczego USA wstrzymały fundusze dla UNICEF? Z powodu aborcji i ideologii gender
- Czy czeka nas globalne zarządzanie zdrowiem? WHO obraduje, Ordo Iuris prezentuje raport
Aborcja bez zgody rodziców czy wiedzy partnera
Światowa Organizacja Zdrowia w swoich wytycznych pozostaje konsekwentna. Uznanie aborcji za zwykła procedurę medyczną, należącą do tych „prostych i bezpiecznych”, siła rzeczy prowadzi do wniosku, że zgoda opiekuna prawnego powinna być zbędna. Zwłaszcza, jeśli odbieramy nienarodzonemu dziecko podmiotowość. Stąd w dalszej części dokumentu eksperci WHO zalecą zmianę regulacji krajowych tak, aby:
- osoby niepełnoletnie miały dostęp do aborcji bez wymogu zgody rodziców lub opiekunów, a dorosłe kobiety bez konieczności informowania ojca dziecka,
- procedury te były dostępne w sposób niedyskryminujący, także w miejscach w których występuje kryzys humanitarny,
- państwa zapewniały pełen dostęp bez względu na status prawny i sytuację społeczną.
Autorzy dokumentu postulują, aby aborcja była dostępna na wniosek kobiety, dziewczyny lub „innej osoby w ciąży” bez zezwolenia jakiejkolwiek innej osoby, organu lub instytucji. Jak wskazują: „chociaż zaangażowanie rodziców lub partnera w podejmowanie decyzji o aborcji może wspierać i pomagać kobietom, dziewczętom lub innym osobom w ciąży, musi ono opierać się na wartościach i preferencjach osoby korzystającej z aborcji, a nie być narzucane przez wymogi dotyczące zezwolenia osób trzecich (strona 43).” I dalej czytamy: „wymogi dotyczące zgody osób trzecich są niezgodne z międzynarodowym prawem dotyczącym praw człowieka, które stanowi, że państwa nie mogą ograniczać dostępu kobiet do usług zdrowotnych na podstawie tego, że nie mają one zgody mężów, partnerów, rodziców lub organów ds. zdrowia, ponieważ są niezamężne lub ponieważ są kobietami (także strona 43)”.
O ile argument w postaci tego, co międzynarodowy system praw człowieka mówi o aborcji jest zupełnie nietrafiony i był wielokrotnie prostowany, więc nie warto się do niego odnosić ponownie, o tyle warto zwrócić uwagę na inną konsekwencję przyjęcia regulacji rekomendowanych przez WHO. Podejście takie de facto przesuwa część władzy rodzicielskiej z rąk rodziców na rzecz państwa i „standardów międzynarodowych”, a więc w praktyce podkopuje systemy ochrony rodziny i praw rodzicielskich. W Polsce podważałoby to choćby konstytucyjne gwarancje przyznane rodzicom do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, które to gwarancje wybrzmiewają także w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Warto też podkreślić, że brak wymogu zgody rodziców przy podejmowaniu decyzji o uśmierceniu nienarodzonego dziecka pozostawia młodą osobę bez odpowiedniej ochrony i wsparcia, narażając je nie tylko na poważne konsekwencje zdrowotne (fizyczne i psychiczne), ale także społeczne. Stanowisko to jest tym bardziej zaskakujące, że zasadniczo człowiek przed uzyskaniem pełnoletności nie może nawet jeździć samochodem osobowym czy kupować tytoniu lub alkoholu, natomiast – zdaniem ekspertów WHO – powinien móc dokonać aborcji.
Telemedycyna i samodzielne stosowanie leków
Wytyczne kładą szczególny nacisk na telemedycynę (sami autorzy dokumentu tłumaczą ten termin jako „sposób świadczenia usług zdrowotnych, w którym dostawcy i klienci lub dostawcy i konsultanci są oddzieleni od siebie odległością. Interakcja może odbywać się w czasie rzeczywistym (synchronicznie), za pomocą połączenia telefonicznego lub wideo, lub asynchronicznie, przy użyciu metody «zapisz i prześlij», kiedy to zapytanie jest przesyłane, a odpowiedź udzielana jest później (np. za pomocą poczty elektronicznej, wiadomości tekstowej lub głosowej/audio)” – str. 97) i model samodzielnego stosowania leków w warunkach domowych (str. 95–118). Pacjentki mają mieć możliwość przeprowadzenia aborcji farmakologicznej pod zdalnym nadzorem personelu medycznego. W dokumencie czytamy: „nawet w przypadku zabiegów wykonywanych w placówkach służby zdrowia niektóre elementy opieki (np. udzielanie informacji i porad przed aborcją, przygotowanie szyjki macicy lub opieka poaborcyjna) mogą odbywać się w innych miejscach”.
Model ten minimalizuje rolę tradycyjnej, bezpośredniej opieki medycznej. Nie ulega wątpliwości, że ten sposób prezentacji problemu nie tylko obniża standard ochrony zdrowia kobiet, ale także wprost naraża je na niebezpieczeństwo. WHO, postulując taki model, faktycznie usuwa ze sfery odpowiedzialności lekarza i instytucji medycznych najważniejszy element – realny nadzór nad przebiegiem procedury. Zamiast tego odpowiedzialność zostaje w praktyce przerzucona na samą kobietę, która w warunkach domowych, pozbawiona należytej diagnostyki i dostępu do natychmiastowej interwencji, zostaje pozostawiona sama sobie. To nie tylko drastyczne obniżenie standardów ochrony zdrowia, ale również poważny problem z punktu widzenia odpowiedzialności prawnej za ewentualne powikłania.
Dekryminalizacja aborcji i ograniczenie sprzeciwu sumienia
WHO wzywa do pełnej dekryminalizacji aborcji (str. 24), co oznacza usunięcie jakichkolwiek sankcji prawnych wobec osób wykonujących aborcje, a jednocześnie, wytyczne ograniczają prawo do sprzeciwu sumienia pracowników medycznych jedynie do sytuacji, w których zagwarantowana jest alternatywa, gwarantującą przeprowadzenie aborcji. Przez to nakłada się na system państwowy obowiązek organizowania procedur tak, by odmowa z powodów sumienia nie mogła skutecznie zablokować dostępu do aborcji (str. 60-62). Dokument stanowi: „zalecamy, aby dostęp do kompleksowej opieki aborcyjnej i jej ciągłość były chronione przed barierami tworzonymi przez sprzeciw sumienia. Służba zdrowia powinna być zorganizowana w taki sposób, aby sprzeciw sumienia nie uniemożliwiał dostępu do dostępnych usług aborcyjnych. W przypadkach, gdy sprzeciw sumienia jest dozwolony, międzynarodowe prawo dotyczące praw człowieka wymaga od państw podjęcia kroków w celu zapewnienia, że nie stanowi on przeszkody w dostępie do usług aborcyjnych” (strona 61).
W praktyce takie podejście, które błędnie reinterpretuje prawo międzynarodowe, pozbawia sprzeciw sumienia jego realnej treści. Jeżeli bowiem lekarz czy pielęgniarka nie mają faktycznej możliwości odmowy udziału w procedurze aborcji lub muszą przyczynić się do tej aborcji, proponując alternatywę, która zagwarantuje, że do tej aborcji dojdzie, to prawo do sprzeciwu sumienia zostaje sprowadzone do czystej fikcji. Sprzeciw sumienia staje się jedynie deklaracją, która nie ma żadnej skuteczności w praktyce. Co więcej, dokument WHO sugeruje, że sprzeciw sumienia sam w sobie stanowi „barierę” w dostępie do usług, którą należy przezwyciężać. Konsekwencją realizacji takich wytycznych byłoby powstanie systemu, w którym lekarze i pielęgniarki są zmuszani, wprost lub pośrednio do uczestnictwa w procedurach, które uważają za głęboko niemoralne i niezgodne z etyką medyczną. To zaś prowadziłoby do marginalizowania w zawodach medycznych osób wierzących i tych, którzy kierują się zasadą ochrony życia od poczęcia. W szerszej perspektywie to także poważne naruszenie praw człowieka, tym razem nie pacjentów, ale samych medyków, których wolność sumienia jest przez WHO traktowana jako przeszkoda do usunięcia. Warto nadmienić, że, akurat w przeciwieństwie do aborcji, wolność sumienia jest ugruntowanym prawem człowieka, przez takie akty prawa międzynarodowego, jak Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej (art. 10) i Międzynarodowy Pakt Praw Politycznych i Obywatelskich (art. 18).
Zobacz też:
Podsumowanie i potencjalne konsekwencje
Nowe wytyczne WHO z 24 sierpnia ukazują pełnię ideologicznego przesunięcia tej organizacji. WHO nie tylko otwarcie promuje aborcję, choć brak jest jakiegokolwiek konsensusu wśród państw członkowskich w tej kwestii, ale także ignoruje podejście ogromnej grupy krajów, które konsekwentnie sprzeciwiają się dekryminalizacji aborcji.
Co więcej, organizacja, której głównym celem powinno być ochrona zdrowia publicznego, de facto promuje obniżenie standardów opieki zdrowotnej. Zalecenia dopuszczające stosowanie telemedycyny w procedurach aborcyjnych prowadzą do sytuacji, w której kobieta może pozostawać sama w domu z tabletkami poronnymi, bez realnego wsparcia lekarza i bez odpowiedniego zabezpieczenia medycznego. Taki model, zamiast chronić zdrowie kobiet, naraża je na dodatkowe ryzyko komplikacji, które w warunkach izolacji mogą być tragiczne w skutkach.
Największym paradoksem pozostaje jednak to, że WHO samo podcina gałąź, na której od lat budowało swoją narrację. Przez dziesięciolecia argumentem zwolenników zwiększenia dostępu do aborcji było to, że „nielegalna aborcja” jest niebezpieczna i zagraża zdrowiu kobiet. Tymczasem teraz WHO przedstawia aborcję jako „simple medical procedure” (prosty zabieg medyczny), możliwy do przeprowadzenia nawet w domu, przy minimalnym wsparciu personelu medycznego. Podejście takie poważnie osłabia dotychczasowy argument zwolenników aborcji o „zagrożeniu życia kobiet” w państwach, w których aborcja jest oficjalnie nielegalna i jeśli już dokonywana, to właśnie w warunkach domowych, z jedynie telefoniczną kontrolą lekarza. Ta jawna niespójność wskazuje, że WHO nie kieruje się faktami medycznymi i chęcią ochrony zdrowia kobiet, lecz realizuje określony program ideologiczny.
Podsumowując, nowe wytyczne WHO nie tylko obniżają standard ochrony zdrowia kobiet, lecz także uderzają w fundament prawa międzynarodowego, jakim jest poszanowanie różnorodności stanowisk państw i ochrona podstawowych praw człowieka, a przede wszystkim prawa do życia. Organizacja, która powinna być gwarantem obiektywnej wiedzy medycznej, staje się instrumentem ideologii, promując rozwiązania sprzeczne zarówno z etyką lekarską, jak i z elementarną logiką.
Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris.
Źródło zdjęcia okładkowego: Pexels