fbpx Instytut Ordo Iuris • Fundacja na Rzecz Kultury Prawnej

Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Ochrona życia

27.03.2023

Uderzamy w nielegalne podziemie aborcyjne

Z udziałem naszych prawników doszło w ostatnim czasie do skazania pierwszej osoby dostarczającej chemiczne środki aborcyjne w Polsce. Idąc za ciosem, przygotowujemy uderzenie w nielegalne podziemie aborcyjne. Sprawa Justyny W. dowodzi, że organy ścigania są zdecydowanie bardziej skłonne do podjęcia działań wobec aborcyjnych przestępców, gdy w zawiadomieniach wskazuje im się konkretne osoby, którym dostarczono niebezpieczne środki poronne.

Przełomowy wyrok w walce z podziemiem aborcyjnym

Gdy zaczynaliśmy walkę z aborcyjną przestępczością w Polsce, wielu mówiło, że nigdy nie uda się ukarać aktywistów i organizacji, które drwią z polskiego prawa, zachwalając pigułki trujące dzieci i głosząc, że „Aborcja jest OK!”. Ich nieskrępowana działalność to śmierć tysięcy niewinnych istnień.

Promotorzy aborcji, którzy sami nazwali się „Aborcyjnym Dream Teamem”, otwarcie chwalili się liczbami uśmierconych dzieci. Reklamowali swą działalność w internecie, w mediach, a nawet z mównicy sejmowej. Wspierali ich dziennikarze, publicyści, politycy, a nawet przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych. To był prawdziwy festiwal pogardy dla polskiego prawa.

Jednak sprawiedliwość zatryumfowała.

Z udziałem naszych prawników doszło właśnie do skazania pierwszej osoby dostarczającej chemiczne środki aborcyjne w Polsce. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał Justynę W. z Aborcyjnego Dream Teamu za przekazanie środków poronnych na karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności.

Po przystąpieniu do procesu na każdej rozprawie znosiliśmy pogróżki, złorzeczenia i poszturchiwania. Na salę sądową wchodziłam pod ochroną Policji. A zgromadzeni proaborcyjni manifestanci najeżdżali rowerami i opluwali mec. Jerzego Kwaśniewskiego. Jednak warto było to wszystko cierpliwie znieść. Nasz udział pozwolił mec. Jakubowi Słoniowskiemu na przedstawienie sądowi argumentacji prawnej przemawiającej za zastosowaniem norm prawa karnego dla ochrony życia nienarodzonych. Ostateczne, moja mowa końcowa, wydrwiona przez aborcyjnych aktywistów, znalazła odzwierciedlenie w wydanym wyroku.

W jednym z wywiadów oskarżona powiedziała, że obecność prawników Ordo Iuris na sali sądowej jest dla niej jak wyrok. Dlatego jej obrońcy nie chcieli dopuścić nas do procesu, a potem bezskutecznie usiłowali nas z niego wykluczyć. Aborcyjny Dream Team pośpieszył się z triumfem i zamieścił na swoim Facebooku grafikę, na której uśmiechnięta Justyna W. stoi przy nagrobku z logo Ordo Iuris. Ta sprawa miała być naszą „kompromitacją i społecznym pogrzebem”.

Proces śledziły lewicowe media z całego świata. Reporterów wysyłały Associated Press, The Guardian, New York Times, Washington Post, a nawet telewizja indyjska i… arabska Al-Jazeera.

Na szczęście sąd nie uległ ogromnej presji lobby aborcyjnego oraz lewicowych mediów. Świadoma wizerunkowego ryzyka, sędzia dała świadectwo rzeczywistej niezależności i po prostu „była ustami prawa”, które chroni życie ludzkie od poczęcia i zakazuje pomagania w aborcji.

To rzecz jasna nie koniec naszych zmagań o sprawiedliwość i stosowanie obowiązującego prawa. Skazana już zapowiedziała apelację, a nasi prawnicy wciąż będą w pełni zaangażowani w to kluczowe postępowanie. Jednak skazanie w pierwszej instancji zupełnie zmienia warunki funkcjonowania promotorów aborcji.

Aby dodać odwagi aborcyjnym aktywistom, skazana Justyna W. ogłosiła, że nie zamierza rezygnować z przestępczej działalności. W wywiadzie udzielonym „Polityce” opowiedziała, że sama dokonała „domowej aborcji”, tańcząc po zażyciu pigułek przed telewizorem z trójką swoich żyjących dzieci w takt piosenki „Wyginam śmiało ciało”.

Organy ścigania zaczynają zwalczać aborcyjną przestępczość

Idąc za ciosem, przygotowujemy uderzenie w nielegalne podziemie aborcyjne. Sprawa Justyny W. dowodzi, że organy ścigania są zdecydowanie bardziej skłonne do podjęcia działań wobec aborcyjnych przestępców, gdy w zawiadomieniach wskazuje im się konkretne osoby, którym dostarczono niebezpieczne środki poronne.

Wysyłamy do prokuratury szereg zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw przez działaczy Aborcyjnego Dream Teamu, sporządzonych w oparciu o publikowane na stronie organizacji świadectwa kobiet, którym aborcyjni aktywiści pomogli w zabiciu nienarodzonych dzieci. Każde wyznanie powinno stanowić podstawę do rozpoczęcia osobnego postępowania, w którym organy ścigania będą musiały zbadać, czy doszło do pomocy w aborcji.

Na przełom w walce z aborcyjną przestępczością wskazuje nie tylko skazanie Justyny W. Kilka miesięcy temu przekazaliśmy Prokuraturze Krajowej nasz poradnik, przypominający prokuratorom o konieczności ścigania osób, które dostarczają kobietom w ciąży środków poronnych. Na początku stycznia Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie prokuratury zabezpieczyło dokumentację medyczną w jednym ze szczecińskich gabinetów ginekologicznych. Prokuratura poinformowała, że interwencja ma związek ze śledztwem dotyczącym przestępstwa pomocy w aborcji.

Broniąc życia nienarodzonych dzieci, reprezentujemy także rodziców, których błąd lekarzy mógł kosztować życie dziecka. Pomagamy również kobiecie, którą partner usiłował zmusić do aborcji.

Walcząc z aborcyjną cenzurą, w wielu postępowaniach skutecznie bronimy działaczy pro-life, którym radykałowie chcą zamknąć usta i zabronić pokazywania w przestrzeni publicznej prawdy o aborcji. Na początku marca odnieśliśmy kolejne zwycięstwo we wszczętym przez starostę pruszkowskiego postępowaniu przeciw Fundacji Pro – prawo do życia. Sąd Rejonowy w Warszawie przychylił się do naszego stanowiska i orzekł, że nie ma podstaw do stwierdzenia, że Fundacja działa niezgodnie z prawem i statutem.

Wyrok w sprawie Justyny W. jest przełomem. Dowiedliśmy, że nielegalne pomocnictwo w aborcji można skutecznie ścigać i karać. Nie możemy spocząć na laurach. Będziemy z jeszcze większą determinacją dążyć do skutecznej prawnej ochrony tysięcy niewinnych dzieci zagrożonych działalnością aborcyjnych przestępców.

Adw. Magdalena Majkowska – członek Zarządu Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

23.03.2023

Poglądy sędzi ponad prawem. Wyrok w sprawie członków zarządu Fundacji Pro-Prawo do życia

Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe skazał Mariusza Dzierżawskiego na rok ograniczenia wolności i zapłatę nawiązki w wysokości 15 tys. zł. Postępowanie przeciwko członkowi zarządu Fundacji Pro-prawo do życia zostało zainicjowane na skutek oskarżenia ze strony Stowarzyszenia Tolerado – organizacji głoszącej postulaty ruchu LGBT. Przyczyną oskarżenia była kampania „Sto pedofilii” prowadzona przez Fundację. Wyrok godzi w konstytucyjnie gwarantowaną wolność wypowiedzi oraz pozyskiwania i przekazywania informacji, w tym wyników badań naukowych. Stanowi też przykład sędziowskiego aktywizmu i stawiania politycznej poprawności ponad prawem.

 

Oskarżeni za kampanię

Członkowie zarządu Fundacji Pro-Prawo do życia zostali oskarżeni przez gdańską organizację Tolerado oraz przez jej aktywistów o kierowanie wykonaniem czynu zabronionego przez podległe im osoby. Przestępstwo miało polegać, zdaniem stowarzyszenia, na publicznym pomówieniu oskarżycieli, przedstawiających się jako osoby homoseksualne, o takie zachowania i właściwości, które mogły poniżyć ich w opinii publicznej, poprzez przygotowanie i przeprowadzenie kampanii społecznej pod hasłem „Stop pedofilii”. Jej treścią było propagowanie za pośrednictwem środków masowego przekazu, w tym w internecie, oraz na plakatach wywieszanych na samochodach dostawczych oraz ustawianych w miejscach ogólnie dostępnych, nieprawdziwych twierdzeń:

- o rzekomej większej skłonności osób o preferencjach homoseksualnych do zachowań pedofilnych;

 - o rzekomych działaniach podejmowanych przez te osoby i zrzeszające je organizacje w celu zainicjowania procesów edukacyjnych, mających na celu skłanianie małoletnich do wyrażania zgody i przejawiania gotowości do podejmowania kontaktów seksualnych z dorosłymi.

- o rzekomym zwiększonym odsetku zachorowań na choroby weneryczne wśród osób homoseksualnych w porównaniu z resztą populacji.

Miało to wyczerpać znamiona czynu zabronionego, o którym mówi art. 212 § 2 kk.

Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe uznał Mariusza Dzierżawskiego za winnego zarzuconego mu czynu w zakresie pierwszej z wymienionych wyżej tez i wymierzył mu karę 1 roku ograniczenia wolności poprzez wykonywanie prac społecznych oraz zapłatę 15 tys. zł nawiązki na cele charytatywne. Zobowiązał go też do publikacji przeprosin na stronie internetowej Fundacji-Pro Prawo do życia oraz orzekł o podaniu wyroku do publicznej wiadomości. Argumentując rozstrzygnięcie, sędzia wskazała, że przekaz Fundacji Pro-Prawo do życia należy uznać za „mowę nienawiści” wymierzoną w osoby identyfikujące się ze skrótem LGBT. Mówiła też o nadużyciu wolności słowa i posługiwaniu się badaniami, które nie weszły do kanonu nauki.

 

Treści oparte na badaniach naukowych

 

Co do pierwszej z zarzuconych w akcie oskarżenia tez, w swojej obronie oskarżeni powołali się w szczególności na artykuł pt. „Profil pedofilii: Definicja, charakterystyka przestępców, recydywa, wyniki leczenia i kwestie kryminalistyczne” autorstwa Ryana C. W. Halla, MD, i Richarda C. W. Halla. Tekst został opublikowany w prestiżowym „Mayo Clinic Proceedings”, jednym z najbardziej rozpowszechnionych, poczytnych i cytowanych czasopism naukowo-medycznych.  Otóż wskazano tam w szczególności: „Odsetek pedofilów homoseksualnych waha się od 9% do 40%, co stanowi około 4 do 20 razy więcej niż wskaźnik dorosłych mężczyzn odczuwających pociąg do innych dorosłych mężczyzn (przyjmując wskaźnik rozpowszechnienia homoseksualizmu wśród dorosłych na poziomie 2%-4%)”, co wprost potwierdzało tezę objętą zarzutem. Obrona powołała również inne, potwierdzające ją, opracowania naukowe. Sędzia zaś w ogóle nie odniosła się do tych artykułów naukowych, odmawiając wartości pracom naukowym doktora Paula Camerona, na które obrona się w ogóle nie powołała, czy profesora Marka Regnerusa, o których obrona jedynie napomknęła. Świadczy to z jednej strony o ewidentnej stronniczości sędzi, z drugiej rodzi zarzut niezapoznania się z materiałem sprawy.  Sędzia co prawda nie przypisała oskarżonemu w rozstrzygnięciu dwóch pozostałych tez aktu oskarżenia, uznała je jednak za karygodne, argumentując wyrok.

 

W kwestii więc drugiej z tez aktu oskarżenia, obrona zwróciła w szczególności uwagę na forsowanie przez organizacje ruchu LGBT obowiązkowego charakteru zajęć z edukacji seksualnej opartych o dokument (Standardy edukacji seksualnej w Europie Biura Regionalnego WHO dla Europy i BZgA) bazujący na pracach organizacji dążących do dekryminalizacji i normalizacji pedofilii (International Planned Parenthood Federation). Standardy te pomijają całkowicie problem pedofilii, postulujący wpajanie sześcioletniemu dziecku zgody jako jedynego kryterium współżycia fizycznego, bez odniesienia do wieku seksualnego partnera. Obrona wskazywała również na podnoszenie przez poważne ośrodki ruchu LGBT żądań dekryminalizacji i normalizacji pedofilii. Przykładowo, w lipcu 1995 r. w homoseksualnym magazynie „Guide” (artykuł „The Real Child Abuse”) ukazało się stwierdzenie będące wręcz manifestacją: „jesteśmy dumni, że ruch gejowski jako jeden z nielicznych zdobył się na odwagę powiedzenia głośno, że dzieci są naturalnie seksualne i zasługują na prawo seksualnej ekspresji                      z kimkolwiek, kogo wybiorą. […] Zamiast bać się przyklejenia etykiety pedofila, powinniśmy dumnie przyznawać, że seks jest dobry, włączając w to dziecięcą seksualność. […] Musimy to robić dla dobra samych dzieci”. Sędzia, pozwalając oskarżycielom na szerokie wywody w kwestii edukacji seksualnej, odmówiła obronie zadawania im pytań w tej kwestii i to mimo treści rozważanej w tym akapicie tezy aktu oskarżenia, wprost nawiązującej do edukacji seksualnej podejmowanej przez organizacje ruchu LGBT.

 

Teza o zwiększonym odsetku zachorowań na choroby weneryczne wśród osób homoseksualnych została poparta w szczególności badaniami Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób – agencji Unii Europejskiej, które wykazały, że  w 2018 roku 28 państw członkowskich UE/EOG zgłosiło łącznie 100 673 potwierdzonych przypadków rzeżączki, przy czym mężczyźni uprawiający seks z mężczyznami (MSM) stanowili prawie połowę zgłoszonych  przypadków (48%). Również w 2018 r. w 29 państwach członkowskich UE/EOG zgłoszono 33 927 potwierdzonych przypadków kiły, przy czym ponad dwie trzecie (69%) przypadków kiły z informacją o kategorii transmisji odnotowano u mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami. Wszystkie więc tezy aktu oskarżenia oskarżeni poparli materiałem naukowym i dokumentami, które nie zostały podważone w toku postępowania.

 

Wyrok naruszający podstawowe wolności

 

Omawiany wyrok godzi w wolność słowa oraz w (gwarantowaną przez Europejską Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz  Konstytucję) wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, jak też prawo ogłaszania wyników badań naukowych. Europejski Trybunał Praw Człowieka wprost zaś wskazuje, że swoboda wypowiedzi, jako jeden z filarów demokratycznego społeczeństwa, nie może obejmować tylko informacji i poglądów odbieranych przychylnie albo postrzeganych jako nieszkodliwe lub obojętne, ale i takie, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój w państwie lub w jakiejś grupie społeczeństwa, gdyż takie są wymagania pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których demokratyczne społeczeństwo nie istnieje.

 

Kampania Fundacji Pro-prawo do życia dotyczy kształtowania umysłów dzieci w kwestii tak newralgicznej i kruchej, jaką jest seksualność człowieka. Stanowi reakcję na bezprawne, naruszające prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, wchodzenie do szkół organizacji ruchu LGBT z zajęciami wulgarnej edukacji seksualnej czy podejmowanie takich prób przez jednostki samorządu terytorialnego przy współpracy z tego typu organizacjami. Fundacja kreśli niebezpieczeństwa związane ze wspomnianym modelem edukacji seksualnej, niewątpliwie służąc obronie społecznie uzasadnionego interesu.

 

W doktrynie prawa karnego wskazuje się, że jeżeli wypowiedź ma charakter uogólniający i odnosi się do tak dużej grupy osób, że nie jest możliwe istnienie między nimi więzi pozwalającej na zidentyfikowanie konkretnych pokrzywdzonych, to wypowiedź taka nie realizuje znamion przestępstwa zniesławienia (tak Giezek Jacek [red.], Kodeks karny. Część szczególna. Komentarz, Opublikowano: WKP 2021). W okolicznościach zaś niniejszej sprawy, wspomniane hasła kampanii „Stop pedofilii” w żaden sposób nie pozwalają indywidualizować oskarżycieli jako pokrzywdzonych. Zastosowany  w tej sprawie sposób wykładni regulacji art. 212 kk rodzi poważne zagrożenie dla wolności słowa na przyszłość. Pojawia się ryzyko, że już właściwie tylko samo subiektywne odczucie osoby pokrzywdzonej daną wypowiedzią będzie jej gwarantowało ochronę w oparciu o regulację art. 212 kk. Jest to szczególnie niebezpieczne narzędzie w ręku ruchu LGBT, dążącego do głębokiej zmiany cywilizacyjnej, gdyż w istocie blokuje ono pod groźbą kary ujawnianie niewygodnych dla aktywistów LGBT, bo oburzających dla większości społeczeństwa, niebezpieczeństw stojących za tą zmianą.

 

Zapadły wyrok jest nie tyle wynikiem stosowania prawa co poglądów orzekającego, ewidentnym przykładem sędziowskiego aktywizmu. Poprawność polityczna została postawiona przed literą prawa, dając sygnał tęczowym aktywistom, że wolno im więcej. 

 

Adw. Paweł Szafraniec – Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris

 

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

21.03.2023

Ataki na papieża mają wywołać cywilizacyjną wojnę domową

Jesteśmy właśnie świadkami frontalnego ataku na wiarę i największy dla Polaków autorytet – św. Jana Pawła II. Pierwszym efektem ma być wywołanie w Polsce religijnej, kulturowej, cywilizacyjnej wojny domowej. Głównym celem – przekucie tej kampanii nienawiści i oszczerstw w paliwo polityczne na najbliższe wybory.

Prowokatorzy wciąż bezkarni

Na początku marca Sąd Rejonowy w Toruniu umorzył postępowanie przeciwko poseł Joannie Scheuring-Wielgus, która wkroczyła do jednego z toruńskich kościołów w czasie Mszy Świętej, stanęła przed ołtarzem i prezentowała proaborcyjne transparenty. Obrońcy posłanki chwalili decyzję sądu, przekonując, że… protest nie zakłócił Mszy Świętej. Oczywiście już przygotowujemy w imieniu proboszcza parafii zażalenie na błędną decyzję sądu.

Zachęceni tym wyrokiem, już dwa dni później aktywiści LGBT zakłócili Mszę Świętą w warszawskiej bazylice Świętego Krzyża. W trakcie Mszy położyli się krzyżem przed ołtarzem, przykryci flagami ruchu genderowego. Nie mieli jednak na celu pokornego wyrażenia skruchy za pedofilię w szeregach aktywistów LGBT. Swoim działaniem chcieli przekształcić przestrzeń sakralną kościoła w miejsce ideologicznych manifestacji.

Zaledwie tydzień później okazało się, że poznańska sędzia Joanna Knobel jest gotowa chronić jeszcze bardziej skandaliczne ekscesy. Ku zdziwieniu obserwatorów rozprawy, uniewinniła 32 osoby, które wtargnęły do katedry w Poznaniu. Krzycząc, machając transparentami i rozrzucając przed ołtarzem ulotki doprowadziły do tego, że proboszcz parafii katedralnej musiał przerwać Eucharystię.

Ta niebezpieczna linia orzeczenia prowadzi do wniosku, że można bezkarnie utrudniać sprawowanie kultu religijnego – tak katolikom, jak i wyznawcom innych religii. Te dwa orzeczenia łączy nie tylko lekceważenie dla konstytucyjnych gwarancji wolności religii, ale także zbieżność czasowa z bezprecedensowymi atakami na św. Jana Pawła II.

Stajemy w obronie Papieża Polaka

Uderzenie w dobre imię papieża zainicjowała książka biografa Donalda Tuska, Ekke Overbeeka – pełna selektywnie dobranych informacji i pisana pod sprzeczną ze znanymi faktami tezę, jakoby kard. Karol Wojtyła aktywnie ukrywał pedofili w archidiecezji krakowskiej. Książce sekundował – urągający zasadom rzetelności dziennikarskiej – materiał Macieja Gutowskiego w TVN. Obaj autorzy pomijają nie tylko znane dokumenty i oczywisty kontekst historyczny, ale dają wiarę zeznaniom wymuszonym na więźniach UB lub uzyskanym od agentów bezpieki, którzy nawet dla samych UB-eków nie byli wiarygodni.

Co więcej, jak wyjaśniałem w najnowszym odcinku opublikowanego na naszym kanale YouTube „Okna na front”, autorzy starali się przemycić odbiorcom sugestię, jakoby Karol Wojtyła był sam molestowany przez zasłużonego dla Polski i Polaków kard. Adama Sapiehę, co miałoby prowadzić do tolerowania przez niego podobnych aktów wśród księży. Trudno o bardziej obrzydliwy zestaw zniewag.

Gdy połączymy te fakty, dochodzimy do wniosku, że jesteśmy świadkami frontalnego ataku na wiarę i największy dla Polaków autorytet – św. Jana Pawła II. Pierwszym efektem ma być wywołanie w Polsce religijnej, kulturowej, cywilizacyjnej wojny domowej. Głównym celem – przekucie tej kampanii nienawiści i oszczerstw w paliwo polityczne na najbliższe wybory.

Dlatego wiedziałem, że musimy zareagować. Przygotowaliśmy internetowy apel w obronie św. Jana Pawła II, który w ciągu tygodnia podpisało ponad 50 000 Polaków. Swoje oświadczenie na ten temat wydała nasza uczelnia Collegium Intermarium. Kontynuujemy też procesy wszczęte w ramach Programu Ochrony Dobrego Imienia św. Jana Pawła II i bł. kard. Stefana Wyszyńskiego.

Vademecum katolika

Wreszcie, postanowiliśmy dostarczyć wszystkich wierzącym przystępne i skuteczne narzędzie obrony ich praw. Przygotowaliśmy „Vademecum katolika”,  czyli stronę internetową pełną porad prawnych, które przydadzą się każdemu katolikowi, którego prawa są naruszane. Znalazł się tam poradnik dla świadków ataków na symbole religijne i miejsca kultu, poradnik dotyczący wolności sumienia i wyznania w miejscu pracy, poradnik dla kapelanów służby zdrowia oraz poradniki dla rodziców i nauczycieli dotyczące ich praw w systemie edukacji. Uzupełniamy ten komplet poradnikiem dla rodziców na temat pochówku dzieci utraconych przed narodzeniem. Na stronie znajduje się też szereg analiz i opinii prawnych.

Przedwyborcze napięcie stało się dla wielu polityków okazją do populistycznych ataków na osoby wierzące, ich prawa i największe świętości. Wciąż pamiętamy słowa Sławomira Nitrasa o „opiłowywaniu katolików z przywilejów”, a niedawno Donald Tusk posłużył się tym samym tonem, nazywając Kościół „przedsiębiorstwem” i wzywając do usunięcia religii ze szkół.

Poradniki i analizy udostępnione na stronie „Vademecum katolika” nie tylko dowodzą, że postulaty dyskryminacji katolików są bezprawne, ale też pozwalają w łatwy sposób odnaleźć recepty obrony praw osób wierzących.

Prawo stoi po naszej stronie

W tym trudnym czasie pojawiły się także dowody na to, że można skutecznie opierać się atakom na wiarę. Dzięki naszemu zaangażowaniu, warszawski Sąd Rejonowy nie umorzył postępowania w sprawie Adam D. „Nergala”, który upubliczniał zdjęcia profanowanego obrazu Matki Boskiej. Ta sprawa doskonale pokazuje jak ważna jest nasza konsekwencja, bo początkowo prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia, twierdząc, że na zdjęciu nie można rozpoznać wizerunku Matki Boskiej, bo… jej twarz jest przydeptana butem. Dzięki systematycznej aktywności naszych prawników, 29 maja Nergal będzie musiał odpowiedzieć za swój czyn przed sądem. Jeszcze w marcu sąd ma natomiast rozpoznać nasze zażalenie w sprawie umorzenia postępowania dotyczącego bluźnierczego spektaklu „Klątwa”.

Nadzieję niesie także obywatelska inicjatywa ustawodawcza „W obronie chrześcijan”. W ostatnich dniach uczestniczyłem w posiedzeniu sejmowej podkomisji, podczas której zgłoszono i przyjęto szereg poprawek, które wyczerpują uwagi Instytutu Ordo Iuris i zapewniają skuteczność ochrony praw wierzących. Liczymy na to, że Sejm niezwłocznie przyjmie ustawę, która postawi tamę aktom wandalizmu i nienawiści oraz zakłócaniu Mszy Świętych.

Dlatego wierzę, że choć opluwanie katolików i ich największych świętości staje się już w Polsce swoistą modą, a sądy często nie reagują jak powinny, to nasz wysiłek przynosi zmianę sytuacji.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

16.03.2023

Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy?

Realizując „kamienie milowe” KPO, kolejne polskie miasta wprowadzają tzw. Strefy Czystego Transportu, w ramach których zakazuje się wjeżdżania do miasta lub wyznaczonych obszarów właścicielom samochodów, które nie spełniają coraz bardziej wyśrubowanych norm w zakresie emisji spalin. Brakuje przy tym włączeń dla osób uboższych oraz dla chorych przybywających z całego województwa do miejskich szpitali onkologicznych. Brakuje też zwykłej analizy, w jakim stopniu auta przyczyniają się dzisiaj do pogorszenia stanu powietrza w metropoliach.

Ochrona środowiska kosztem człowieka?

W polskich mediach szerokim echem odbił się raport przygotowany dla organizacji C-40, która zrzesza największe miasta świata, w tym Warszawę. Czytamy w nim, że w imię walki ze zmianami klimatu należy do 2030 r. drastycznie ograniczyć konsumpcję mięsa i nabiału, dostęp do prywatnych samochodów, zakupy ubrań i loty samolotem.

Ktokolwiek poddaje krytyce te oderwane od rzeczywistości plany, zostaje napiętnowany jako wróg ochrony środowiska i egoistyczny zwolennik kopcących kominów. A przecież nie o to chodzi. Rzecz w tym, by dbałość o otaczający nas świat nie traciła z pola widzenia człowieka. Nic lepiej nie oddaje tradycyjnego i racjonalnego podejścia do ochrony środowiska, niż pragnienie przekazania swojego gospodarstwa, swojego sąsiedztwa, kraju i całego świata w niepogorszonym stanie kolejnym pokoleniom. Jednak, aby to było możliwe, nie można tych kolejnych pokoleń eksterminować w imię… ochrony środowiska.

Tymczasem programom pozornej dbałości o środowisko towarzyszy zdecydowana propaganda antynatalistyczna. Badacze ze szwedzkiego Uniwersytetu z Lund i kanadyjskiego uniwersytetu w Vancouver już policzyli, że jedno dziecko mniej to 58,6 ton CO2 mniej każdego roku, podczas gdy rezygnacja z samochodu to tylko 2,4 tony CO2 mniej, a wykreślenie z diety mięsa to tylko 0,82 tony CO2 rocznie mniej. Podpowiedź jest oczywista…

Jednocześnie inicjatorzy radykalnych, globalnych projektów środowiskowych wprost przyznają, że ich ograniczenia nie dotyczą. Bill Gates, ojciec czwórki dzieci i promotor aborcji w Afryce, zapytany przez BBC, czy nie powinien zrezygnować z latania prywatnymi odrzutowcami, z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że „nie jest częścią problemu”, a „częścią rozwiązania”, bo przeznacza miliardy na ekologiczne technologie. Bogatym wolno więcej…

W podobnym tonie wypowiedział się poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras, który został zapytany o to, czy w kontekście raportu C-40 nie powinien ograniczyć liczby lotów samolotem, których tylko w latach 2019-2020 odbył ponad 260. Nitras odpowiedział, że „lata do pracy”, bo „traktuje swoje obowiązki bardzo poważnie”.

Kraków i Warszawa uderzają w kierowców

My, czyli reszta społeczeństwa, mamy nie tylko ograniczyć swoje „nikomu nie potrzebne” podróże samolotami, ale nawet… samochodami. Realizując „kamienie milowe” KPO, kolejne polskie miasta wprowadzają tzw. Strefy Czystego Transportu, w ramach których zakazuje się wjeżdżania do miasta lub wyznaczonych obszarów właścicielom samochodów, które nie spełniają coraz bardziej wyśrubowanych norm w zakresie emisji spalin. Brakuje przy tym włączeń dla osób uboższych oraz dla chorych przybywających z całego województwa do miejskich szpitali onkologicznych. Brakuje też zwykłej analizy, w jakim stopniu auta przyczyniają się dzisiaj do pogorszenia stanu powietrza w metropoliach.

Obecnie trwają konsultacje takiego projektu w Warszawie. Przygotowaliśmy opinię prawną, w której wykazaliśmy, że proponowane przez władze miasta rozwiązania stanowią nadmierną ingerencję w konstytucyjne prawa i wolności Polaków, w tym prawo własności. Wcześniej zainterweniowaliśmy w Krakowie, gdzie Rada Miasta podjęła analogiczną uchwałę, ustanawiając na terenie całego miasta Strefę Czystego Transportu od 1 lipca 2024 r. Z doniesień medialnych wynika, że wojewoda rozważa zaskarżenie uchwały do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.

Chcąc uświadomić Polakom skalę zagrożeń, we współpracy z Ośrodkiem Analiz Prawnych, Gospodarczych i Społecznych im. Hipolita Cegielskiego, przygotowujemy raport poświęcony konsekwencjom wprowadzenia Stref Czystego Transportu dla małych i średnich przedsiębiorstw.

Strefy Czystego Transportu nie są jednak autorskimi pomysłami władz Warszawy czy Krakowa. Wdrożenie stref w każdym polskim mieście powyżej 100 tys. mieszkańców przewiduje polski Krajowy Plan Odbudowy. Tym samym dotyczyłoby to ponad 40 polskich miast. A tak naprawdę całej Polski. Niemal każdy Polak odwiedza regularnie takie miasta. Więc de facto wszyscy zostaniemy zmuszeni do wymiany swoich starych samochodów. Swoją drogą, nikt nie policzył szkód środowiskowych wymuszonego złomowania setek tysięcy „sprawnych, ale bezprawnych” aut.

Sukces w walce z internetową inwigilacją

Czy europejscy i globalni decydenci naprawdę nie są świadomi skutków swoich działań? Wiele wskazuje na to, że doskonale wiedzą, co robią. Już w 2016 roku duńska polityk socjaldemokratyczna Ida Auken przygotowała na potrzeby Światowego Forum Ekonomicznego w Davos esej pod tytułem „Witamy w 2030: nie mam nic, nie mam prywatności, a życie nigdy nie było lepsze”. Opisała w nim życie w mieście, w którym nikt nic nie posiada na własność, a każdy jest nieustannie obserwowany przez monitoring, w rezultacie czego prywatność nie istnieje. To, co nam w Polsce wydaje się utopią i marginalnym szaleństwem, wśród socjalistycznych elit wielu krajów jest uznanym programem społecznym. Problem polega na tym, że te zagraniczne elity chcą i Polsce narzucić swoje pomysły.

Nie tylko zatem własność, ale także prywatność i wolność muszą zostać ograniczone, by nadzorować wszystkich obywateli. Te zapowiedzi drastycznego ograniczania naszej prywatności są już realizowane. Nasi eksperci uczestniczą w pracach legislacyjnych nad projektem ustawy dostosowującej polskie prawo telekomunikacyjne do przepisów dyrektywy UE z 2018 roku. Złożona przez naszych prawników analiza przyczyniła się do usunięcia z projektu przepisów, które poszerzały uprawnienia służb specjalnych w zakresie inwigilacji internetu.

W historii było już wielu, którzy sądzili, że odnaleźli receptę na uczynienie świata rajem na ziemi. Czas pokazał, że nie tylko nie mieli oni racji, ale realizacja ich pomysłów doprowadzała do głodu czy recesji gospodarczej i związanej z nią nędzy milionów. Obserwujemy aktualnie próbę realizacji kolejnej eksperymentalnej wizji uczynienia ludzi szczęśliwszymi wbrew zdrowemu rozsądkowi i praktycznym doświadczeniom, które na przestrzeni wielu lat historii były udziałem szeregu narodów, w tym naszego. Ofiarą tych starań pada też racjonalna ochrona środowiska.

Aby uchronić Polskę przed ograniczeniami własności, wolności, prywatności, odrzucić propagandę antynatalistyczną i podkreślić rolę rodziny i tożsamości narodowej w zdrowej dbałości o środowisko, zorganizujemy serię seminariów eksperckich poświęconych konkretnym, lokalnym konsekwencjom globalnych postulatów. Końcowym rezultatem tego projektu będzie raport, w którym kompleksowo zaprezentujemy te zagadnienia.

Świat, który chcą nam zbudować globaliści, będzie rzeczywistością zdominowaną przez ponadnarodowe korporacje, które nie raz pokazały, że stoją po stronie radykalnych ideologów traktujących chrześcijaństwo i tradycję jako wrogów. Jeśli pozostaniemy bierni, wkrótce stracimy możliwość skutecznego oporu wobec uderzających w życie, małżeństwo, rodzinę, wiarę czy wolność postulatów.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Edukacja

15.03.2023

Czy Polska musi realizować ponadnarodowe strategie edukacyjne

Pytanie postawione w tytule niniejszego artykułu stanowiło przedmiot jednego z wystąpień, wygłoszonych podczas konferencji organizowanej przez Ruch Ochrony Szkoły w dniu 19 listopada 2022 r. na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Konferencja poświęcona była tematyce edukacji włączającej, której koncepcja zaprezentowana na stronach rządowych, w liczącym blisko 200 stron dokumencie o nazwie Edukacja dla wszystkich – ramy rozwiązań legislacyjno-organizacyjnych na rzecz wysokiej jakości kształcenia włączającego dla wszystkich osób uczących się, budzi obawy części środowisk zajmujących się tematyką edukacji i szkolnictwa, m. in. o obniżenie poziomu edukacji, zagrożenia dla funkcjonowania i rozwoju, zwłaszcza dla osób o głębokim stopniu niepełnosprawności intelektualnej, czy o koszty sfinansowania całego przedsięwzięcia, postrzeganego jako swego rodzaju eksperyment.

 

Źródła prawa

 

Rozważając, czy jako kraj mamy obowiązek realizowania ponadnarodowych strategii edukacyjnych, na początku warto przypomnieć, jakie są źródła prawa powszechnie obowiązującego w Polsce. Art. 87 Konstytucji RP wymienia tu Konstytucję, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe, rozporządzenia (ust. 1), a także akty prawa miejscowego, które obowiązują na obszarze działania organów, które je ustanowiły (ust. 2). W wyjątkowych sytuacjach, wskazanych w art. 234 Konstytucji, Prezydent RP na wniosek Rady Ministrów może również wydawać rozporządzenia z mocą ustawy.

 

Uzupełnieniem powyższej regulacji jest art. 9 Konstytucji RP, zgodnie z którym Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego. W kontekście powyższych regulacji może pojawić się pytanie o status tych umów międzynarodowych, których Polska jest stroną, ale które nie zostały ratyfikowane. Otóż przyjmuje się, że tego rodzaju umowy nie są źródłem prawa powszechnie obowiązującego i nie mogą przyznawać praw jednostkom ani nakładać na nie obowiązków, ale wiążą państwo w stosunkach zewnętrznych i niekiedy – w zależności od ich materii – wymagają wykonania w prawie krajowym[1].

 

Wraz z przystąpieniem do Unii Europejskiej, również prawo wspólnotowe stało się częścią obowiązującego w Polsce porządku prawnego. Potwierdzeniem tego jest, obok wspomnianego art. 9, również art. 91 ust. 3 Konstytucji RP, zgodnie z którym: jeżeli wynika to z ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską umowy konstytuującej organizację międzynarodową, prawo przez nią stanowione jest stosowane bezpośrednio, mając pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami.

 

Prawo unijne można podzielić na tzw. prawo pierwotne (w szczególności traktaty określające ramy funkcjonowania Unii Europejskiej) oraz prawo wtórne, do którego zaliczamy m.in. rozporządzenia, dyrektywy i decyzje. Powyższe akty należą do prawa o charakterze wiążącym. Z kolei zalecenia i opinie mają charakter prawnie niewiążący i określane są jako soflt law. Do tej kategorii aktów prawnie niewiążących, co do zasady, zaliczyć można również m.in. rezolucje przyjęte przez Zgromadzenie Ogólne ONZ.

 

Należy jednak zaznaczyć, że również akty prawnie niewiążące mogą mieć znaczenie przy stosowaniu i wykładni prawa. Ponadto w sposób pośredni mogą one wpływać na kształtowanie norm zwyczajowych, które również stanowią jedno ze źródeł prawa międzynarodowego.

 

Aby powstała norma prawa zwyczajowego, muszą zaistnieć dwa elementy: praktyka, tj. trwałe i powszechne postępowanie państw w określony sposób oraz tzw. opinio iuris, czyli przeświadczenie, że określona praktyka stanowi wykonywanie obowiązującego prawa. Warto jednak podkreślić, że jeżeli dane państwo konsekwentnie sprzeciwia się tworzeniu normy zwyczajowej, to choćby norma taka powstała, państwo wyrażające sprzeciw może uchylić się od obowiązku jej stosowania.

 

Na zakończenie tej krótkiej i niewyczerpującej prezentacji systemu źródeł prawa obowiązującego na terenie Rzeczypospolitej Polskiej należy dodać, że prawo unijne oraz umowy międzynarodowe ratyfikowane za zgodą wyrażoną w ustawie, mają pierwszeństwo przed prawem krajowym o randze niższym niż Konstytucja, w tym również przed polskimi ustawami. Natomiast, co warte podkreślenia, na szczycie hierarchii źródeł prawa obowiązującego na terenie RP stoi Konstytucja. Wynika to wprost z art. 8 ust. 1 ustawy zasadniczej, który stanowi, iż Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej. Jest tak niezależnie od prezentowanych niekiedy poglądów, wg których prawo Unii Europejskiej ma pierwszeństwo również przed prawem zapisanym w konstytucjach poszczególnych krajów członkowskich. Potwierdzeniem zasady nadrzędności Konstytucji jest wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 maja 2005 r. K 18/04, oceniający zgodność traktatu akcesyjnego Polski do UE z postanowieniami Konstytucji RP, w którym stwierdzono m.in.: Konstytucja pozostaje zatem – z racji swej szczególnej mocy - "prawem najwyższym Rzeczypospolitej Polskiej" w stosunku do wszystkich wiążących Rzeczpospolitą Polską umów międzynarodowych. Dotyczy to także ratyfikowanych umów międzynarodowych o przekazaniu kompetencji "w niektórych sprawach". Z racji wynikającej z art. 8 ust. 1 Konstytucji nadrzędności mocy prawnej korzysta ona na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z pierwszeństwa obowiązywania i stosowania (…). Kolizja nrom unijnych z normami wynikającymi z Konstytucji RP nie może być w polskim systemie prawnym w żadnym razie rozwiązywana przez uznanie nadrzędności normy wspólnotowej w relacji do normy konstytucyjnej. Nie mogłaby też prowadzić do utraty mocy obowiązującej normy konstytucyjnej i zastąpienia jej normą wspólnotową ani do ograniczenia zakresu stosowania tej normy do obszaru, który nie został objęty regulacją prawa wspólnotowego. W takiej sytuacji do polskiego ustawodawcy należałoby podjęcie decyzji albo o zmianie Konstytucji, albo o spowodowaniu zmian w regulacjach wspólnotowych, albo - ostatecznie - decyzji o wystąpieniu z Unii Europejskiej. Decyzję tę winien podjąć suweren, którym jest Naród Polski, lub organ władzy państwowej, który w zgodzie z Konstytucją może Naród reprezentować.

 

Poczynione wyżej uwagi są potrzebne, by podjąć dalsze rozważania, w związku z postawionym w tytule niniejszego artykułu pytaniem, w kontekście planowanej przez Ministerstwo Nauki i Edukacji reformy systemu edukacji, związanej z wdrażaniem modelu edukacji włączającej.

 

Możliwe skutki wdrażania edukacji włączającej

 

Jednym z głównych celów edukacji włączającej jest zrównanie sytuacji osób niepełnosprawnych z pozostałą częścią społeczeństwa. Niekoniecznie jednak koncepcja, wg której dzieci z niepełnosprawnością, w tym również niepełnosprawnością w stopniu głębokim, miałyby uczyć się w jednej grupie z osobami w pełni sprawnymi, będzie korzystna zarówno dla jednych jak i drugich. Bardzo możliwe, że uczniowie niepełnosprawni będą czuli się wyobcowani w znacząco liczniejszej grupie osób w pełni sprawnych. Dodatkowo mogą być narażeni na różne przejawy przemocy, choćby słownej, co może pozostawić trwały ślad w ich psychice. Z kolei w przypadku osób w pełni sprawnych, istnieją poważne obawy, że tego rodzaju zmiany wpłyną na poziom nauczania. Tymczasem art. 70 ust. 4 Konstytucji RP stanowi o potrzebie zapewnienia obywatelom powszechnego i równego dostępu do wykształcenia. Nie powinno budzić wątpliwości, że w przepisie tym chodzi o dostęp do edukacji o wysokiej jakości. Doprowadzenie do sytuacji, w której doszłoby do faktycznego obniżenia poziomu edukacji dla osób w pełni sprawnych, stałoby w sprzeczności zarówno z przywołanym art. 70 ust. 4 Konstytucji, jak również z jej art. 32. ust 1 wyrażającym zasadę równego traktowania przez władze publiczne. Jak zaś wskazano we wstępie, Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.

 

Zobowiązania wynikające z członkostwa w Unii Europejskiej

 

Wspomnianą reformę MEiN tłumaczy m.in. międzynarodowymi zobowiązaniami Polski, w tym również na szczeblu Unii Europejskiej. W pierwszej kolejności wypada zauważyć, że działania instytucji unijnych, w tym Komisji Europejskiej oraz Europejskiej Agencji ds. Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej, w dziedzinie edukacji, nie mają charakteru wiążącego, podobnie jak wydawane przez nie dokumenty (np. w formie komunikatów), tudzież akty prawne takie jak opinie czy zalecenia. Powyższe wynika bezpośrednio z Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), który jako jeden z traktatów założycielskich, znajduje się na szczycie hierarchii źródeł prawa unijnego. Otóż art. 165 ust. 1 TFUE stanowi: Unia przyczynia się do rozwoju edukacji o wysokiej jakości, poprzez zachęcanie do współpracy między Państwami Członkowskimi oraz, jeśli jest to niezbędne, poprzez wspieranie i uzupełnianie ich działalności, w pełni szanując odpowiedzialność Państw Członkowskich za treść nauczania i organizację systemów edukacyjnych, jak również ich różnorodność kulturową i językową. Przepis ten jednoznacznie stanowi zatem, że organizacja systemów oświaty leży w wyłącznej gestii państw członkowskich. Potwierdzeniem tego jest dalsza część art. 165, w którego ust. 4 czytamy: Aby przyczynić się do osiągnięcia celów określonych w niniejszym artykule: Parlament Europejski i Rada, stanowiąc zgodnie ze zwykłą procedurą ustawodawczą i po konsultacji z Komitetem Ekonomiczno-Społecznym i Komitetem Regionów, przyjmują środki zachęcające, z wyłączeniem jakiejkolwiek harmonizacji przepisów ustawowych i wykonawczych Państw Członkowskich. Warto zwrócić uwagę na fragment stanowiący o „wyłączeniu jakiejkolwiek harmonizacji”, która normalnie odbywa się poprzez wydawanie aktów prawnych o charakterze powszechnie wiążącym w postaci dyrektyw, względnie rozporządzeń. Oznacza to, że ewentualne dyspozycje płynące z gremiów unijnych nie mogą mieć charakteru prawnie wiążącego.

 

Treść art. 165 TFUE stanowi niezwykle istotny argument na wypadek sytuacji, w której instytucje unijne jednostronnie próbowałyby narzucać krajom członkowskim określone rozwiązania w dziedzinie edukacji, zarówno co do treści nauczania jak również organizacji oraz funkcjonowania systemu szkolnictwa.

 

 

Zobowiązania wynikające z prawa międzynarodowego

 

Zagadnienia związane edukacją podjęte zostały również w wiążących Rzeczpospolitą Polską regulacjach prawa międzynarodowego na szczeblu „pozaunijnym”. Wymienić wypada tu w szczególności Konwencję o Prawach Dziecka, przyjętą przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych w 1989 r. oraz Konwencję o prawach osób niepełnosprawnych z 2006 r. Wspomnieć również należy o rezolucji przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne w dniu 25 września 2015 r. pt. Przekształcamy nasz świat: Agenda na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030, w której postuluje się m.in. tworzenie nowych i ulepszanie stanu istniejących już placówek edukacyjnych, które powinny uwzględniać potrzeby dzieci, osób niepełnosprawnych i różnice płci, a także zapewniać bezpieczne, wolne od przemocy, efektywne i sprzyjające „włączeniu społecznemu” środowisko nauczania dla wszystkich.

 

Przywołane regulacje międzynarodowe w mniej lub bardziej szczegółowy sposób wskazują na potrzebę uwzględniania potrzeb równego traktowania i zapobiegania dyskryminacji osób niepełnosprawnych w dziedzinie edukacji. Niektóre z nich wprost posługują się pojęciem „włączającego systemu kształcenia”, jak np. przywołana Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych (art. 24). Niemniej żadna z nich nie definiuje jednoznacznie pojęcia: „edukacja włączająca”, „włączający system kształcenia”, czy też „system edukacji włączającej”. W szczególności nie wynika z nich, że państwa zobowiązują się do likwidacji szkół specjalnych na rzecz nauczania wszystkich uczniów razem, niezależnie od posiadania lub nieposiadania niepełnosprawności. Co więcej, Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych, definiując pojęcie „dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność” wskazuje, że jednym z przejawów takiej dyskryminacji jest „odmowa racjonalnego usprawnienia”. Z kolei „racjonalne usprawnienie” oznacza – zgodnie z definicją zamieszczoną w art. 2 Konwencji – konieczne i odpowiednie zmiany i dostosowania, nie nakładające nieproporcjonalnego lub nadmiernego obciążenia, jeśli jest to potrzebne w konkretnym przypadku, w celu zapewnienia osobom niepełnosprawnym możliwości korzystania z wszelkich praw człowieka i podstawowych wolności oraz ich wykonywania na zasadzie równości z innymi osobami. Wobec powyższego można wyciągnąć wniosek, że skoro przejawem dyskryminacji jest odmowa racjonalnego usprawnienia, to a contrario takiej dyskryminacji nie będzie stanowił brak nieracjonalnego usprawnienia, np. ze względu nieproporcjonalne lub nadmierne obciążenia (koszty), związane z diametralną reorganizacją systemu oświaty, połączoną choćby z dostosowaniem wszystkich szkół powszechnych, pod względem zarówno architektonicznym, jak również pod względem posiadania odpowiedniej kadry pedagogicznej, do potrzeb uczniów zmagających się niepełnosprawnością również w stopniu głębokim.

 

Brak legalnej definicji pojęć, mających kluczowe znaczenie dla kierunku zmian w edukacji, stwarza szerokie pole do ich interpretacji oraz możliwość ukształtowania określonej praktyki, która może przekształcić się w normę prawa zwyczajowego. Dlatego tak ważny jest sposób zachowania się przedstawicieli i organów państwa w tej kwestii oraz zajmowanie jednoznacznego stanowiska. Zachowanie biernej postawy wobec formułowanych postulatów mających charakter opinii czy zaleceń, może być odebrane jako ich milcząca akceptacja.

 

 

r. pr. Marek Puzio - analityk Centrum Prawa i Polityki Rodzinnej Ordo Iuris

 

 

Powyższy artykuł ukazał się w styczniowym wydaniu miesięcznika „WPIS” nr 1(147) z 2023 r., wydawnictwa Biały Kruk sp. z o.o.

 
Czytaj Więcej
Ochrona życia

13.03.2023

Kolejne podejście do uznania aborcji za prawo człowieka

W toku prac organizacji międzynarodowych, od dłuższego czasu podejmowane są próby umieszczenia „prawa do aborcji” wśród praw człowieka. Kwestią włączenia tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych zajmuje się obecnie Komitet ds. Statusu Kobiet ONZ. Uczestnicy trwającej sesji tego organu dyskutować będą nad projektem konkluzji, który zakłada, że „prawa człowieka kobiet obejmują ich prawo do kontroli i swobodnego oraz odpowiedzialnego decydowania o wszystkich sprawach związanych z ich seksualnością, w tym o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym”.

Organ realizujący ideologiczną agendę

Komisja ds. Statusu Kobiet (CSW) jest jednym z głównych organów ONZ tworzących politykę tego międzynarodowego gremium w odniesieniu do kwestii związanych z równouprawnieniem i prawami kobiet. Komisja powstała w drodze rezolucji Rady Gospodarczej i Społecznej ONZ z 21 czerwca 1946 r., aby przygotować dla Rady rekomendacje i raporty na temat promocji praw kobiet w życiu politycznym, ekonomicznym, społecznym, cywilnym i edukacyjnym. W 1996 r. rozszerzono mandat Komisji i zdecydowano, że ​​powinna ona przyjąć wiodącą rolę w monitorowaniu i przeglądzie postępów we wdrażaniu Deklaracji Pekińskiej oraz we włączaniu perspektywy płci w działaniach ONZ. Pekińska Platforma Działania wprowadziła do międzynarodowego dyskursu ideologiczne koncepcje, w tym pojęcie płci w rozumieniu „gender”.

Pierwsza Komisja powstała w 1947 r., zaledwie dwa lata po założeniu Organizacji Narodów Zjednoczonych, kiedy grupa 15 kobiet reprezentujących rządy z całego świata spotkała się w Nowym Jorku, aby rozpocząć budowę międzynarodowych podstaw prawnych równości płci.  CSW brała udział w opracowywaniu międzynarodowych konwencji dotyczących praw kobiet i zorganizowała cztery światowe konferencje w sprawie kobiet - w Meksyku w 1975 r., Kopenhadze w 1980 r., Nairobi w 1985 r. i w Pekinie w 1995 r.

Podczas dorocznej dwutygodniowej sesji Komisji, przedstawiciele państw członkowskich, agencji ONZ i organizacji społeczeństwa obywatelskiego zbierają się w siedzibie ONZ w Nowym Jorku. Celem spotkań jest ocena dotychczasowych działań ONZ na rzecz równouprawnienia kobiet.

„Zdrowie seksualne i reprodukcyjne” prawem człowieka?

Sześćdziesiąta siódma sesja Komisji ds. Statusu Kobiet odbywa się od 6 marca i będzie trwać do 17 marca, a jej tegoroczny temat to „Innowacje i zmiany technologiczne oraz edukacja w erze cyfrowej na rzecz osiągnięcia równości płci i wzmocnienia pozycji wszystkich kobiet i dziewcząt”. Podczas sesji dokonany zostanie również przegląd uzgodnionych wniosków z sześćdziesiątej drugiej sesji pt. „Wyzwania i możliwości w osiąganiu równości płci oraz wzmacnianiu pozycji kobiet i dziewcząt z obszarów wiejskich”.

Co istotne, wynikiem rozpatrywania przez Komisję tematu podczas jej 67. sesji, będą uzgodnione konkluzje, negocjowane przez wszystkie państwa członkowskie. W przygotowanym projekcie konkluzji umieszczono tzw. prawa reprodukcyjne i seksualne, jako jedne z praw człowieka, wskazując, że jednym z koniecznych działań jest: „zapewnienie powszechnego dostępu do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz praw reprodukcyjnych, zgodnie z programem działania Międzynarodowej Konferencji w sprawie Ludności i Rozwoju oraz Pekińską Platformą Działania, a także dokumentami końcowymi ich konferencji przeglądowych, w tym powszechnego dostępu do usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, w tym planowania rodziny, informacji i edukacji oraz włączenia zdrowia reprodukcyjnego do krajowych strategii i programów, a także uznając, że prawa człowieka kobiet obejmują ich prawo do kontroli i swobodnego oraz odpowiedzialnego decydowania o wszystkich sprawach związanych z ich seksualnością, w tym o zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym, wolne od przymusu, dyskryminacji i przemocy, jako wkład w osiągnięcie równości płci i wzmocnienie pozycji kobiet oraz realizację ich praw człowieka, także w kontekście innowacji i zmian technologicznych oraz edukacji w erze cyfrowej”.

Międzynarodowe gremia nie ustają w wysiłkach na rzecz uznania „prawa do aborcji” za prawo człowieka. Wyrazistym przykładem takiego działania jest ubiegłoroczna rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ w sprawie przemocy wobec kobiet, o której od początku informował Instytut Ordo Iuris. Z uwagi na dotychczasowy sprzeciw państw wobec usytuowania prawa do aborcji wśród praw człowieka, próbuje się ją wprowadzić niejako tylnymi drzwiami, w drodze niewiążących dokumentów organizacji międzynarodowych i ich poszczególnych komórek organizacyjnych, najczęściej pod pojęciem zdrowia „reprodukcyjnego i seksualnego” bądź „praw reprodukcyjnych”. Jeżeli konkluzje z nadchodzącego posiedzenia Komisji zostaną przyjęte w obecnym kształcie, będzie to kolejny krok w kierunku przeforsowania tzw. prawa do aborcji jako jednego z praw człowieka.

Weronika Przebierała – dyrektor Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej