Neutralność, zwłaszcza w kontekście moralnym, często bywa mylnie rozumiana i interpretowana. Współczesne społeczeństwa, nierzadko promujące ideę tolerancji jako najwyższej wartości, zdają się przyjmować, że tolerancja równoznaczna jest z całkowitą neutralnością moralną. Błąd jaki popełniają wyznawcy takiego poglądu wychodzi na jaw, gdy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie „Dlaczego należy być neutralnym?” bez zobowiązywania się do realizacji określonych wartości – pokoju społecznego, autoekspresji, poczucia własnej wartości lub czegokolwiek innego – naruszając w ten sposób własne pragnienie neutralności.
Jednak jest to tylko symptom głębszego problemu, a mianowicie tego, że nie ma czegoś takiego jak neutralność. Ona jest nie tyle nieosiągalna, jak idealny okrąg, ale jest raczej niewyobrażalna, jest nie do pomyślenia, jak kwadratowe koło. Niezależnie od tego, czy uważamy, że lepiej jest wyrazić swoje stanowisko, czy milczeć, obraziliśmy tego boga w samym akcie osądu.
Zrozumienie prawdziwej natury tolerancji i jej relacji z neutralnością moralną wymaga głębszej refleksji. Tekst J. Budziszewskiego wyśmienicie tłumaczy, dlaczego neutralność moralna, jaką próbują narzucić niektórzy orędownicy tolerancji, jest w rzeczywistości iluzją.
Esej J. Budziszewskiego stanowi pierwszej klasy analizę pojęć neutralności moralnej oraz tolerancji.
Autor zauważa m.in., iż:
· prawdziwym powodem, dla którego czasami tolerujemy zło lub znosimy szkody wyrządzane dobru jest chęć zapobieżenia poważniejszemu złu lub osiągnięcia większego dobra;
· musimy zawsze umieszczać na szali dwa rodzaje zła: zło, które jest wywoływane przez jego zwalczanie, i zło, któremu zwalczanie zapobiega. Gdy zło wywołane zwalczaniem, jest równe lub większe niż zło, któremu zwalczanie to zapobiega, powinniśmy pogodzić się z daną rzeczą zamiast ją zwalczać;
· określenie „wojna kulturowa” nie zaognia sytuacji, ale dobrze opisuje stan rzeczywisty. Możemy oczekiwać, że wojna ta będzie się zaostrzać. Powodem tego jest to, że nasi różni bogowie ustanawiają nie tylko różne strefy tolerancji, ale także różne normy regulujące spory między nimi. Prawdziwa tolerancja nie jest dobrze tolerowana. Bo chociaż Bóg niektórych uczestników dyskusji nakazuje im kochać i przekonywać swoich przeciwników do zmiany zdania, to bogowie niektórych spośród nich nie wprowadzają takiego nakazu.
Autor jest amerykańskim filozofem, współpracownikiem pisma „First Things”, w którym opublikował powyższy esej, wykłada na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. W swoich pracach zajmuje się m.in. kwestiami prawa naturalnego, etyki i teologii. W życiu prywatnym przeszedł drogę od ateizmu, przez ewangelikalizm, do Kościoła rzymskokatolickiego. Opublikował m.in. „True Tolerance: Liberalism and the Necessity of Judgment” [Prawdziwa tolerancja: Liberalizm i konieczność osądu].