• 28 czerwca 2024 r. Sejm uchwalił projekt nowelizacji Kodeksu karnego, w którym zaproponowano zmianę definicji przestępstwa zgwałcenia. Senat, 24 lipca 2024 r., po rozpatrzeniu projektu zaproponował poprawkę jedynie w zakresie wydłużenia przewidzianego ustawą okresu vacatio legis z 6 do 12 miesięcy.
• Projekt opiera się na hipotezie o związku między definicją legalną zgwałcenia a nieefektywnością walki z przestępczością seksualną.
• Wedle nowej definicji przestępstwem zgwałcenia miałoby być doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego w jakikolwiek sposób bez jej zgody.
• Wejście w życie zmian, zgodnie z zamysłem autorów projektu nowelizacji, może doprowadzić do sytuacji, w której wymóg przedstawienia dowodów, że odbyty stosunek seksualny odbył się za dobrowolną zgodą drugiej osoby, będzie spoczywał na oskarżonym. Takie podejście pozostawałoby w sprzeczności z zasadą domniemania niewinności, zagwarantowaną w art. 42 ust. 3 Konstytucji RP.
• Instytut Ordo Iuris przygotował analizę na temat zasadności, możliwych skutków, zgodności z Konstytucją oraz konieczności wprowadzanych zmian z punktu widzenia prawa międzynarodowego. W analizie wskazuje także na przyczyny niedostatecznej efektywności w ściganiu przestępstw zgwałcenia.
Obecnie przestępstwo zgwałcenia definiowane jest w art. 197 § 1 Kodeksu karnego jako doprowadzenie do obcowania płciowego innej osoby w drodze przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, co zagrożone jest karą pozbawienia wolności od lat 2 do 15. Zgodnie z nowelizacją (druk Sejmu X kadencji nr 209) przepis ten miałby otrzymać brzmienie: „Kto doprowadza inną osobę do obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub w inny sposób mimo braku jej zgody, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15.”
Jako jeden z powodów zmian w Kodeksie karnym przywoływane są zobowiązania Polski wynikające z prawa międzynarodowego. Analiza tych zobowiązań, w szczególności wynikających z Konwencji stambulskiej, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz Konwencji ONZ o likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet, prowadzi do wniosku o konieczności kryminalizacji wszelkich niekonsensualnych stosunków seksualnych, jednakże sposób sformułowania przepisu karnego jest pozostawiony uznaniu poszczególnych państw.
Głównym motywem wprowadzanych zmian miałaby jednak być niedostateczna ochrona ofiar przestępstw zgwałcenia, wynikająca z faktu, jakoby do potwierdzenia aktu zgwałcenia konieczne było wykazanie oporu ofiary, czyli zamanifestowanego zewnętrznie sprzeciwu. W podobnym tonie, wypowiadali się przedstawiciele organizacji międzynarodowych takich jak Amnesty International czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Tymczasem z analizy polskiego orzecznictwa wynika, że aktualne brzmienie art. 197 § 1 k.k. pozwala na ściganie zgwałcenia także w przypadku braku stawiania oporu przez ofiarę. Co więcej praktycznie wszystkie formy niekonsensualnego stosunku seksualnego mieszczą się w formule obcowania płciowego wywołanego przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem, które zawarte są aktualnie w ww. przepisie. Dodawanie zatem wzmianki o wymaganej zgodzie na obcowanie płciowe wydaje się zbędne.
Co jednak istotne, może ono doprowadzić do sytuacji, w której to oskarżony będzie musiał udowodnić, że druga strona wyraziła zgodę na stosunek. Taki scenariusz wspiera lektura uzasadnienia projektu, w którym krytykuje się rozkład ciężaru dowodu w procesie karnym: „automatyczną zgodę na obcowanie płciowe i dopiero ujmowalny dowodowo sprzeciw jest dowodem braku zgody. Ciężar dowodu leży po stronie ofiary i tego, czy swój sprzeciw potrafi udowodnić przed organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości. Odpowiedzialność za przemoc zawsze winna jednak spadać na sprawcę, który nie uzyskał dobrowolnej i świadomej zgody na obcowanie płciowe i mimo braku tej zgody doprowadził do obcowania. Kwestia uzyskania wcześniejszej zgody winna być zatem warunkiem sine qua non tego obcowania, bo właśnie brak zgody narusza wolność i autonomię jednostki”.
Zważywszy jednak, że większość stosunków seksualnych odbywa się w miejscach odosobnionych, bez urządzeń nagrywających obraz i dźwięk, wykazanie przez oskarżonego, że uzyskał zgodę na współżycie byłoby niezwykle trudne, o ile w ogóle możliwe. Gdyby nawet – czysto hipotetycznie – oskarżony uzyskał zgodę kobiety na piśmie, to mogłaby ona z łatwością zostać przez nią zakwestionowana przez stwierdzenie, że wycofała tę zgodę ustnie w trakcie stosunku. Udowodnienie przez oskarżonego, że kobieta tej zgody nie wycofała, byłoby praktycznie niemożliwe, co mogłoby prowadzić do eskalacji fałszywych zawiadomień o popełnieniu przestępstwa zgwałcenia, które trudno będzie oskarżonym podważyć.
Jeżeli natomiast sądy, mając na uwadze zasadę domniemania niewinności, będą wymagały przedstawienia dowodu braku zgody od pokrzywdzonego, to w praktyce niewiele się zmieni, bowiem w sytuacji sprzeczności między zeznaniem pokrzywdzonego oraz wyjaśnieniami oskarżonego wątpliwości będą rozstrzygane na korzyść oskarżonego. Liczba wniesionych aktów oskarżenia wzrośnie, ale liczba skazań utrzyma się na podobnym poziomie.