Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Wolność Sumienia

10.04.2024

Prawo farmaceutów do sprzeciwu sumienia, czyli lewica kontra Konstytucja

W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o prawie farmaceuty do sprzeciwu sumienia. Problem staje się palący zwłaszcza w kontekście usilnych prób zmiany prawa dot. tabletki „dzień po" oraz licznych wypowiedzi polityków koalicji rządzącej, którzy próbują kwestionować nie tylko prawo farmaceutów do sprzeciwu sumienia, ale również podważają wolność sumienia lekarzy, pielęgniarek czy położnych.

Możliwość korzystania z tej wolności potwierdza jednak orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. Mimo to, lewicowe media głównego nurtu próbują przekonywać, że takiego prawa nie mają farmaceuci.

Sumienie farmaceuty

Sami farmaceuci chcieliby wiedzieć, czy mogą powoływać się na sprzeciw sumienia i odmówić wydania produktów kwestionowanych na płaszczyźnie moralnej. Z inicjatywą przeprowadzenia szkolenia w tej sprawie wystąpili farmaceuci z Podkarpackiej Okręgowej Izby Aptekarskiej. Samo szkolenie – po publikacji kilku krytycznych artykułów w liberalnych mediach – zostało ostatecznie przeniesione i ma przybrać postać debaty uwzględniającej perspektywę wolności sumienia farmaceuty oraz perspektywę praw pacjenta. Wiodące lewicowe portale usiłowały przekonywać, że „prawo nie przewiduje klauzuli sumienia dla farmaceutów" (Gazeta.pl) albo że klauzula sumienia „nie istnieje w obowiązującym prawie" (Onet.pl).

Na początek warto skupić się na tym właśnie podstawowym zagadnieniu. Czy farmaceuta może odmówić sprzedaży określonego produktu kwestionowanego moralnie? Zdecydowanie tak, ponieważ w świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego prawo takie wynika bezpośrednio z art. 53 ust. 1 Konstytucji RP. Przepis ten stanowi, że „każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii". Przepis bardzo prosty, wręcz lakoniczny. Jak bowiem należy rozumieć sformułowanie „wolność sumienia"? Co mieści się w tym pojęciu?

Oczywiście można byłoby się na ten temat spierać, odwołując się do rozmaitych tradycji intelektualnych i dokonując analizy pojęć wolności oraz sumienia w różnych kontekstach. Jeżeli jednak chcemy sięgnąć do wykładni pojęcia wolności sumienia, która cieszy się odpowiednim instytucjonalnym autorytetem, to ograniczmy naszą analizę do rozumienia wolności sumienia w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. Jest to zupełnie wystarczające, by odpowiedzieć na tytułowe pytanie – czy farmaceucie przysługuje prawo do sprzeciwu sumienia?

Wolność sumienia a prawo do sprzeciwu sumienia

Odpowiedź jest niezwykle prosta i brzmi – tak, farmaceucie przysługuje prawo do sprzeciwu sumienia, a zatem prawo do odmowy takiego działania, które w świetle dokonanego osądu moralnego kwalifikuje się jako niegodziwe. Wynika to z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 października 2015 r. (sygn. akt K 12/14), w którym wskazano: „wolność sumienia musi bowiem przejawiać się także w możliwości odmowy wykonania obowiązku nałożonego zgodnie z prawem z powołaniem się na przekonania naukowe, religijne lub moralne. Pogląd, że prawo do sprzeciwu sumienia znajduje podstawę w wyrażonej w art. 53 ust. 1 Konstytucji wolności sumienia i religii, podzielany jest niemal powszechnie w doktrynie (...). Prawo jednostki do odwołania się do «klauzuli sumienia» stoi zatem na straży nie tylko wolności sumienia, ale także godności osoby ludzkiej, która jest prawem przyrodzonym i niezbywalnym".

Trybunał odniósł się także do poglądu, jakoby prawo do sprzeciwu sumienia przysługiwało jedynie lekarzom, jako rodzaj ich szczególnego przywileju: „W doktrynie prezentowany jest jednak także – leżący u podstaw stanowiska Prokuratora Generalnego i Ministra Zdrowia w rozpatrywanej sprawie – pogląd, zgodnie z którym możliwość powołania się na klauzulę sumienia stanowi sytuację wyjątkową, a kwestionowany art. 39 zdanie pierwsze u.z.l. ustanawia jedynie «przywilej» lekarzy".

Trybunał zakwestionował to stanowisko. Warto zacytować dłuższy fragment z uzasadnienia wyroku z 2015 r.: „W ocenie Trybunału, pogląd ten pozostaje w oczywistej sprzeczności z przedstawionymi wyżej standardami ukształtowanymi na podstawie aktów prawa międzynarodowego, a także z rangą, jaką powszechnie przyznaje się wolności wynikającej z art. 53 ust. 1 Konstytucji. W ich świetle prawo do sprzeciwu sumienia powinno być uznane za prawo pierwotne względem jego ograniczeń. Taka też wykładnia prezentowana była w dotychczasowym orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, który przyjął istnienie w polskim systemie prawnym konstrukcji klauzuli sumienia – w odniesieniu do lekarzy zobowiązanych do wydania orzeczenia o dopuszczalności przerwania ciąży oraz wykonania zabiegu przerwania ciąży – jeszcze przed jej oficjalnym skodyfikowaniem w przepisach rangi ustawowej(...). W świetle uzasadnienia tego orzeczenia nie ulega wątpliwości, że art. 39 u.z.l. nie kreuje przywileju dla lekarza, gdyż wolność sumienia każdego człowieka jest kategorią pierwotną i niezbywalną, którą prawo konstytucyjne oraz regulacje międzynarodowe jedynie poręczają. Wolność sumienia – w tym ten jej element, którym jest sprzeciw sumienia – musi być więc respektowana niezależnie od tego, czy istnieją przepisy ustawowe ją potwierdzające".

Jak chronić nasze prawa?

Powtórzmy dobitnie: „Wolność sumienia – w tym ten jej element, którym jest sprzeciw sumienia – musi być więc respektowana niezależnie od tego, czy istnieją przepisy ustawowe ją potwierdzające". Brak stosownego przepisu w Prawie farmaceutycznym, ustawie o zawodzie farmaceuty czy ustawie o izbach aptekarskich, nie jest żadnym argumentem na potwierdzenie tezy, że farmaceuta nie ma prawa do skorzystania ze sprzeciwu sumienia. Co prawda w przypadku farmaceuty nie ma uregulowanej prawem klauzuli sumienia, czyli przepisu ustawowego, który regulowałby sposób korzystania z prawa do sprzeciwu sumienia. Samo prawo do sprzeciwu sumienia farmaceuta natomiast ma i podlega ono bezpośredniej ochronie konstytucyjnej. W przypadku jego naruszenia, po wyczerpaniu innych środków ochrony prawnej (np. w razie postępowania dyscyplinarnego skierowanego przeciwko farmaceucie, który odmawia, przykładowo, wydania środków antykoncepcyjnych) możliwe będzie wnoszenie skargi konstytucyjnej do Trybunału. Jak stanowi art. 79 ust. 1 Konstytucji RP: „Każdy, czyje konstytucyjne wolności lub prawa zostały naruszone, ma prawo, na zasadach określonych w ustawie, wnieść skargę do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy lub innego aktu normatywnego, na podstawie którego sąd lub organ administracji publicznej orzekł ostatecznie o jego wolnościach lub prawach albo o jego obowiązkach określonych w Konstytucji".

Warto przypomnieć, że wszystkie orzeczenia Trybunału mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. W kontekście toczącego się sporu wokół Trybunału i prób podważania jego rozstrzygnięć przez przedstawicieli koalicji rządzącej, należy podkreślić, że wyrok z 7 października 2015 r. wydany był przez Trybunał pod przewodnictwem prof. Rzeplińskiego (przypomnijmy, że zwycięskie dla Zjednoczonej Prawicy wybory miały miejsce 25 października 2015 r., a zatem blisko dwa tygodnie po wydaniu cytowanego wyroku). Z pewnością przejdzie on do historii jako jedno z najważniejszych dla wolności i praw człowieka rozstrzygnięć polskiego sądu konstytucyjnego.

Konkludując, należy stwierdzić, że każdemu farmaceucie przysługuje prawo do sprzeciwu sumienia. Aptekarz może zatem odmówić wydania produktów, jeżeli byłoby to sprzeczne z osądem moralnym dokonanym w jego sumieniu. Ma do tego prawo chronione bezpośrednio przez art. 53 ust. 1 Konstytucji RP. Dodajmy, że farmaceuta nie ma obowiązku odesłania pacjenta do innej apteki, która wyda mu kwestionowane moralnie produkty. Obowiązek tego rodzaju – istniejący uprzednio w odniesieniu do lekarzy – Trybunał uznał za sprzeczny z Konstytucją.

Trzeba jednocześnie pamiętać, że prawo farmaceuty (oraz każdego innego człowieka) do korzystania ze sprzeciwu sumienia nie jest nieograniczone. W odniesieniu do sytuacji prawnej lekarzy Trybunał wskazał, że „sytuacje zagrożenia życia lub poważnego zagrożenia zdrowia mogą być bowiem traktowane jako wypadki, w których jedno dobro (swoboda sumienia lekarza) zostaje ograniczone przez dobra innych pomiotów (życie i zdrowie pacjentów)". Przekładając to na sytuację farmaceutów należy podkreślić, że aptekarz nie może odmówić wydania produktu, gdyby miało to skutkować zagrożeniem życia lub poważnego zagrożenia zdrowia pacjenta.

Kończąc te rozważania, chciałbym także podkreślić, że z takich samych praw jak farmaceuci korzystają również technicy farmaceutyczni. Pracodawcy ograniczający prawo techników farmaceutycznych do korzystania ze sprzeciwu sumienia dopuszczają się naruszenia dóbr osobistych pracownika i narażają się na proces cywilny. Trzeba bowiem przypomnieć, że do dóbr osobistych Kodeks cywilny zalicza m.in. „swobodę sumienia".

Obecnie jesteśmy świadkami bezprecedensowych działań przedstawicieli rządzącej koalicji, którzy próbują na rozmaite sposoby podważać wolność sumienia. Kwestionowane jest prawo przedstawicieli zawodów medycznych do korzystania ze sprzeciwu sumienia. Dotyczy to nie tylko farmaceutów – w podobnej sytuacji znajdują się lekarze oraz położne. Należy zaapelować zwłaszcza do samorządów zawodowych, by miały one odwagę zawalczyć o podstawowe prawa przysługujące osobom, które zawody medyczne wykonują.

 

Dr Bartosz Zalewski - współpracownik Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu dorzeczy.pl.

Czytaj Więcej

10.04.2024

Przesłanka zdrowia psychicznego furtką do aborcji na życzenie. Cykl „Aborcja – droga do narodowego horroru”

· „Konserwatywny” projekt ustawy przeciwko życiu nienarodzonych zaproponowany przez koalicję PSL i Polski 2050 zawiera szczególnie niebezpieczny zapis o przesłance do aborcji ze zdrowia psychicznego.

· W krajach, w których istnieje psychospołeczna przesłanka do aborcji jest ona głównym uzasadnieniem większości przypadków zabójstwa prenatalnego.

· Aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego jest próbą obejścia konstytucyjnego prawa do życia nienarodzonych. W ostatnich latach proponowali ją w mniej lub bardziej formalny sposób nie tylko Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak Kamysz, ale także Jarosław Kaczyński, Adam Niedzielski oraz Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek.

· W Hiszpanii, gdzie ograniczono prawnie przesłankę aborcyjną ze zdrowia psychicznego, a rozszerzono zakres aborcji na życzenie, dane pokazały, że “zdrowie psychiczne” kamuflowało rzeczywiste intencje kobiet, które po prostu “nie chcą być matkami”.

· W Wielkiej Brytanii dzięki aborcyjnej przesłance ze zdrowia psychicznego zabija się rocznie około 200 tys. dzieci, a aborcja do 24. tygodnia prenatalnej fazy życia dzieci jest traktowana jako “antykoncepcja awaryjna”.

· Parlament francuski w roku 2021 nie zgodził się na wprowadzenie aborcyjnej przesłanki ze zdrowia psychicznego uznając, że jest to zakamuflowana forma aborcji na życzenie bez żadnych ograniczeń (do samego porodu).  

 

Autor: Tomasz Rowiński 

 

Powrót do stanu sprzed wyroku tylko tymczasowy?

Szymon Hołownia deklaruje, że w kwestii regulacji dotyczących prawa do życia osób w prenatalnej fazie życia popiera – z pewnymi zmianami – powrót do stanu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Polityk ten ustawił się w ten sposób w pozycji tzw. umiarkowanego konserwatysty. Oczywiście można takie stanowisko uznać za “konserwatyzm” tylko wtedy, gdy zabójstwo prenatalne traktuje się jako rodzaj, owszem regulowanej, ale normy. W projekcie zaproponowanym przez Polskę 2050 i PSL – rzeczywiście, to prawda – nie ma aborcji na życzenie, co wydaje się być znaczącą różnicą, np. w porównaniu z projektami Lewicy. Podobne stanowisko zajmuje aktualnie były premier z Prawa i Sprawiedliwości Mateusz Morawiecki, który wprost zadeklarował, że popiera pomysł Trzeciej Drogi, by powrócić do tzw. kompromisu aborcyjnego. Można powiedzieć, że stanowisko “zabijać dzieci, ale nie za bardzo” stało się dominującym przekazem polityków aspirujących do bycia liderami politycznego centrum.

Jednak projekt ustawy, jaki przedstawiły partie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka Kamysza zawiera element – poza tym, że tak jak inne projekty liberalno-lewicowe pozostaje on niezgodny z Konstytucją – który jest tylko słabo zakamuflowaną furtką do praktycznie nieograniczonej aborcji na życzenie w przyszłości. “Projekt przewiduje, że minister zdrowia w drodze rozporządzenia określi szczegółowy tryb stwierdzania okoliczności dotyczących między innymi zagrożenia zdrowia lub życia kobiety, w tym ‘w szczególności zdrowia psychicznego’. Wymienienie zdrowia psychicznego wprost jest pewnym novum, które zapewne ma zmierzać do poszerzenia stanów faktycznych, w których dokonywana byłaby aborcja, lecz pod względem prawnym tak skonstruowany przepis nic nie zmienia. Aborcja z tzw. przesłanki psychicznej jest i pozostanie po ewentualnym uchwaleniu projektu niezgodna z prawem obowiązującym w Polsce” – pisali niedawno Łukasz Bernaciński i Magdalena Lis w swoim artykule “Wszystko albo nic. Głosowanie na śmierć i życie nad projektami ustaw proaborcyjnych” opublikowanym na stronie Instytutu Ordo Iuris.

Jest znamienne, że we Francji, gdzie mamy do czynienia z wysoką dostępnością aborcji i gdzie wykonuje się ich około 200 tysięcy rocznie przesłanka ze względu na “trudności psychospołeczne” nie znalazła wystarczającego poparcia w parlamencie, gdy w 2021 roku debatowano tam na temat tzw. „ustawy bioetycznej”. Uznano, że tego rodzaju propozycje są zakamuflowaną opcją na rzecz nieograniczonej aborcji na życzenie. Pomimo wpisania “prawa do aborcji” do konstytucji, takich rozstrzygnięć francuska klasa polityczna akurat nie chce. Tymczasem w Polsce przesłanka ze zdrowia psychicznego od kilku lat zaczyna być – w narracjach polityków, ale także Rzecznika Praw Obywatelskich – coraz jawniej głoszoną propozycją bypassu, dzięki któremu można ominąć prawo do życia, jakie przysługuje każdemu z nas – także chorym dzieciom w prenatalnej fazie życia. Tego rodzaju eugeniczną przesłankę z ustawy o ochronie życia wycofał w 2020 roku Trybunał Konstytucyjny.

„Gdy ciąża obarczona jest wadami letalnymi, zmuszanie kobiet do jej donoszenia może powodować zagrożenie dla ich życia, zdrowia i godności […]. W takim przypadku aborcja nie ma w żadnym razie charakteru ‘eugenicznego’, ale pozwala na wyeliminowanie sytuacji, którą można określić jako nieludzkie traktowanie kobiety” – pisał do marszałek Sejmu Elżbiety Witek w grudniu 2021 roku Rzecznik Praw Obywatela Marcin Wiącek. Ten sam rodzaj myślenia zaprezentował także minister zdrowia w rządzie PiS Andrzej Niedzielski, gdy zapowiadał powstanie zespołu do spraw opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży. „Prawo do aborcji działa zarówno w przypadku zagrożenia życia, jak i zdrowia, a oba te warunki traktowane są rozłącznie. Oznacza to, że ciążę można przerwać w przypadku, gdy zachodzi nawet jedna z tych przesłanek […]. To nie są tylko przesłanki związane ze zdrowiem fizycznym, ale także psychicznym” – mówił były już minister centroprawicowego rządu.

Bez wątpienia nie mamy tu do czynienia z przypadkowymi wypowiedziami. Podobną opinię wygłosił w maju 2021 roku w wywiadzie dla “Wprost” prezes PiS Jarosław Kaczyński: „Wśród możliwości dopuszczania aborcji jest furtka w postaci zdrowia psychicznego. Dla jednych jest to być może nie do przyjęcia, ale można z tego skorzystać”. Wobec powyższego nie dziwi, że posłowie lewicy określają Szymona Hołownię mianem konserwatysty – słowo to występuje w ich ustach w roli inwektywy – skoro głosi poglądy zbieżne z prezesem PiS. Jednak trzeba jednoznacznie powiedzieć, że stanowisko prezentowane przez polityków centrum i centroprawicy jest niczym innym jak próbą milczącego obejścia wyroków Trybunału Konstytucyjnego, który kwestie zagrożenia dla życia i zdrowia matki interpretował „wąsko”. “Wąska” interpretacja ma cel i sens podstawowy: ogranicza wpływ subiektywnych czynników na decyzję o życiu lub śmierci dziecka. Wynika ona także z określonego uhierarchizowania dóbr prawnych.

Aborcja nie jest terapią

Warto przy tej okazji zacytować trzy fragmenty z analizy Katarzyny Gęsiak i Marii Robenek zatytułowanej “Zagrożenie zdrowia psychicznego kobiety ciężarnej jako jako przesłanka legalizująca aborcję”.

Po pierwsze: „Z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego wynika, że każdy wypadek ograniczenia prawnej ochrony życia ludzkiego – w stosunku do standardów ogólnych – musi być traktowany jako środek o charakterze ostatecznym.”

Po drugie: „Już w roku 1997 Trybunał Konstytucyjny przesądził również, że „zdecydowanie nieakceptowane w demokratycznym państwie prawnym, (…) byłoby ograniczenie prawnej ochrony życia człowieka w celu ochrony dóbr lokujących się niżej w hierarchii konstytucyjnej, np. własności i innych praw majątkowych, moralności publicznej, ochrony środowiska czy nawet zdrowia innych ludzi”.” Zasadę tę Trybunał Konstytucyjny potwierdził w orzeczeniu z 30 września 2008 (K 44/07), wynika z niego, że “inne niż życie wartości konstytucyjne wymienione w art. 31 ust. 3 Konstytucji nie mogą być wykorzystywane do uzasadnienia ustawowego ograniczenia prawa do życia” (Gęsiak, Robenek, s. 10).

Po trzecie: „Kodeks Etyki Lekarskiej w art. 39 wyraźnie stanowi, że „[p]odejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem.” Wyklucza to założenie a priori, że przerwanie ciąży może być kiedykolwiek traktowane jako „środek terapeutyczny”.”

Lekceważenie powyższych zasad może „doprowadzić de facto do sytuacji, gdzie każdą ciążę będzie można przerwać „na życzenie”, jeśli przekona się lekarzy, że jest ona dla kobiety źródłem psychicznego cierpienia, z którym ta sobie nie radzi” – jak trafnie pisała Agnieszka Golańska-Bault w tekście „Zakamuflowana legalizacja aborcji na życzenie”.

Przykład innych państw

Najbardziej przekonujące w sprawie tego jak działa aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego są przykłady wzięte z życia. W Hiszpanii do 2010 roku funkcjonowała ustawa, która pozwalała na aborcję do 12. tygodnia życia dziecka w przypadku czynu zabronionego, do 22 tygodnia życia dziecka w przypadku poważnych wad płodu, a także bez ograniczeń czasowych w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Ta ostatnia przesłanka dotyczyła także zdrowia psychicznego. W efekcie na 100 tys. aborcji rocznie, które wykonywano w Hiszpanii, 95 proc. było uzasadnionych przesłanką ze zdrowia psychicznego. W tych czasach kraj ten stał się celem tzw. turystyki aborcyjnej. Co ciekawe, gdy w 2010 roku skrajnie lewicowy premier Jose Zapatero podjął się nowelizacji ustawy decydującej o losie setek tysięcy dzieci, wprowadził on aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży, ale ograniczył możliwość zabijania dzieci ze względów psychologicznych do 22 tygodnia. Oczywiście to przerażająco późna faza ciąży dla jakiejkolwiek terminacji, jednak zmiana ustawy ujawniła rzeczywiste motywacje stojące za tysiącami aborcji. W 2022 roku przeprowadzono w Hiszpanii około 90 tys. aborcji, z czego 90 proc. było motywowane po prostu niechęcią do bycia matką. Tym w rzeczywistości była aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego.

W Wielkiej Brytanii aborcja została wprowadzona w roku 1967, choć nie jako prawo, ale na zasadzie pewnego rodzaju wyjątku. Dopuszczono wtedy zabijanie dzieci aż do 28. tygodnia ich prenatalnego życia po konsultacji z dwoma lekarzami. Termin legalności zabijania dzieci został cofnięty do 24. tygodnia w roku 1990 i taki pozostaje do dziś. Rządy Partii Konserwatywnej w XXI wieku starały się bezskutecznie wprowadzić aborcję na życzenie na wczesnym etapie ciąży, poprzez usunięcie obowiązkowych, choć w znacznej mierze fikcyjnych konsultacji z dwoma lekarzami. Równocześnie David Cameron zabiegał o ograniczenie terminu dopuszczalności przerwania ciąży do 20. lub 21. tygodnia prenatalnego życia dziecka. Nie to jednak jest tu istotne, choć warto pamiętać jakiego rodzaju degeneracji ulegli brytyjscy konserwatyści. W Wielkiej Brytanii corocznie “w drodze wyjątku” uśmierca się około 200 tys. dzieci, z czego – jak pisała cytowana już Agnieszka Golańska-Bault – 98 proc. jest uzasadnionych względami psychicznymi. Jednak względy psychiczne to furtka nie tylko do śmierci nie przeliczonej liczby ludzkich istnień, ale także do społecznej demoralizacji. Również w tych krajach, w których formalnie nie ma “prawa do aborcji”.

W 2019 roku na portalu pisma „The Spectator” ukazał się warty uwagi artykuł Rossa Clarka „Tragedia brytyjskiej epidemii aborcji”, w którym autor ten w krótkich słowach zobrazował jak w praktyce działa system przesłanki psychologicznej po wielu latach jej coraz bardziej swobodnego, stosowania. „Mamy 200 000 aborcji rocznie – pisał Clark – ponieważ skutecznie przeprowadzamy aborcję na żądanie. Jaka była pierwsza rzecz, którą lekarz rodzinny powiedział mojej żonie, kiedy odwiedziła przychodnię, by powiedzieć, że uważa, że ​​jest w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem? To było „czy chcesz dziecka?”. Terminacja ciąży jest usługą rutynowo oferowaną w Wielkiej Brytanii [...], jako wybór”. Dodajmy, Clark nie jest publicystą katolickim, czy nawet zasadniczo przeciwnym aborcji. Jest liberałem, który dostrzegł grozę domyślnej segregacji ludzkich istnień już w pierwszej fazie ich życia. Być może jednak najbardziej trafnie sytuację na Wyspach określi sam David Steel, w roku 1967 młody parlamentarzysta Partii Liberalnej, który był inicjatorem nowego prawa. W wywiadzie na czterdziestolecie „Abortion Act” powiedział, że nigdy nie wyobrażał sobie, by aborcja mogła stać się faktycznie „antykoncepcją awaryjną”. Osąd ten należy uznać za boleśnie trzeźwy i oskarżycielski, także dla samego Steela.

Brak wyobraźni, a w polskim przypadku brak świadomości społeczeństwa, co do procesów społecznych, jakie zaszły już w innych krajach, a także perfidia lub głupota „konserwatywnych” polityków, to wszystko może sprawić, że także w Polsce zacznie się prawdziwy aborcyjny horror, którego efektem będzie – sądząc po dynamice procesów demograficznych – zmierzch narodu polskiego, jaki znamy. To jednak sprawa drugorzędna wobec tej podstawowej: każdy, kto się począł, kto zaczął żyć, ma prawo żyć dalej, aż do swojego naturalnego biologicznego końca. I nie jest w naszej gestii, by zdecydować inaczej, nawet pod wpływem psychicznego cierpienia.

 

 

Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.

 

 

Pozostałe teksty tego samego autora w ramach cyklu „Aborcja – droga do narodowego horroru”:

 

 

Czytaj Więcej

Ustawa o kryptoaktywach – niepokojące plany rządu

Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w wykazie prac legislacyjnych i programów Rady Ministrów znalazł się projekt ustawy o kryptoaktywach. Przepisy tego aktu mogłyby naruszyć niektóre wolności obywatelskie, takie jak prawo do sądu. Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego miałby bowiem możliwość wystąpienia do podmiotu nadzorowanego przez KNF z żądaniem blokady m.in. rachunku bankowego. Doświadczenie innych państw pokazuje, że takie regulacje są wykorzystywane nie tylko do walki z przestępczością, ale także do represji politycznych.

Nie sposób nie zauważyć, że prawodawca zarówno unijny, jak i krajowy, w ostatnich latach podejmują działania zmierzające do uregulowania różnorakich aspektów wirtualnej rzeczywistości oraz nowych technologii stanowiących istotny element naszego codziennego życia. Dla potwierdzenia tej tezy można, jedynie przykładowo, na poziomie europejskim, przywołać najgłośniejsze regulacje, które niedawno przyjęto bądź wkrótce zostaną przyjęte w Unii Europejskiej - akt o usługach cyfrowych (Digital Services Act – DSA, określany wręcz mianem „konstytucji Internetu”), AI Act czy dyrektywę NIS 2. Podobnie rzecz ma się na poziomie krajowym – wspomnieć można tu chociażby o ustawie z dnia 5 lipca 2018 r. o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa czy wprowadzony do porządku prawnego 2 lata temu art. 11y ustawy z dnia 10 kwietnia 1997 r. – Prawo energetyczne. Na podstawie tego przepisu Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A., jako wyznaczony przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki Operator Informacji Rynku Energii, wdrażają Centralny System Informacji Rynku Energii. Są oczywiście regulacje, których wprowadzenie jest wręcz konieczne, są też takie, które mogą budzić zaniepokojenie (choćby, będąca przedmiotem zainteresowania Instytutu Ordo Iuris, „dyrektywa o czatach”, która w imię słusznej idei walki z przestępstwami seksualnymi skierowanymi przeciw nieletnim, umożliwiłaby niemalże nieograniczoną możliwość inwigilacji internautów).

Można więc zgodzić się z tezą, że kryptoaktywa, stały się na tyle powszechne i na tyle wpływają na funkcjonowanie życia gospodarczego, że zasługują na to, by ich funkcjonowanie zostało uregulowane. Przypomnijmy tylko, że nie tak dawno temu jeden z posłów na Sejm RP w oświadczeniu majątkowym zadeklarował posiadanie kilku milionów złotych oszczędności w jednej z popularnych „walut” oraz przekonuje publicznie, iż ich zakup był dobrą inwestycją.

Niepokojące przepisy w projekcie ustawy

Projekt ustawy[1] zawiera jednak regulacje, które – chociaż na pozór mogą wydawać się racjonalne i słuszne – to w długofalowej perspektywie budzą kontrowersje. Pierwszym przepisem, na który należy zwrócić uwagę, jest art. 27, przyznający Przewodniczącemu Komisji Nadzoru Finansowego (bądź jego zastępcy) możliwość wystąpienia do podmiotu nadzorowanego przez KNF z pisemnym żądaniem dokonania blokady, na okres nie dłuższy niż 96 godzin od momentu wskazanego w żądaniu, prowadzonego przez ten podmiot adresu rozproszonego rejestru lub rachunku kryptoaktywów w rozproszonym rejestrze oraz rachunku bankowego i rachunku w spółdzielczej kasie oszczędnościowo-kredytowej, w przypadku, gdy z uzyskanych informacji (uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa określonego w Rozdziale 6 niniejszej ustawy) wynika, że transakcja, która została dokonana lub ma zostać dokonana, może mieć związek z popełnieniem tego przestępstwa. Dalej idzie art. 28, który przyznaje prokuratorowi uprawnienia do wydania postanowienia (w przypadku uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa określonego w niniejszej ustawie) o wstrzymaniu określonej transakcji lub dokonaniu blokady adresu rozproszonego rejestru, rachunku kryptoaktywów w rozproszonym rejestrze lub rachunku bankowego i rachunku w spółdzielczej kasie oszczędnościowo-kredytowej, wykorzystanych do popełnienia przestępstwa. Wstrzymanie lub blokada mogą być nałożone przez Komisję na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 6 miesięcy od otrzymania zawiadomienia. Niemniej Prokurator Krajowy może postanowić o przedłużeniu blokady na dalszy czas oznaczony, lecz nie dłuższy niż kolejne 6 miesięcy.

Wątpliwości konstytucyjne i propozycja zmian

Jak powszechnie wiadomo, prawo własności oraz inne prawa majątkowe nie mają charakteru absolutnego i mogą być ograniczane. Dotyczy to również środków finansowych. Zgodnie z art. 106a ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. – Prawo bankowe, bank ma możliwość zablokowania środków na rachunku, jeżeli istnieje podejrzenie, że pochodzą one z przestępstwa lub mają z nim związek. Inne regulacje dotyczące blokowania środków zawiera art. 16 ustawy z 5 listopada 2009 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych, w art. 40 ustawy z 29 lipca 2005 r. o nadzorze nad rynkiem kapitałowym oraz w art. 86 ustawy z 1 marca 2018 r. o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Rzecznik Praw Obywatelskich zwracał uwagę na fakt, że wspomniane przepisy sformułowano w sposób mogący stać w sprzeczności z zasadą dostatecznej określoności przepisów prawa, wynikającą z art. 2 Konstytucji RP, (gdyż zaproponowane w nich przesłanki są nie dość precyzyjne), a także z zasadą lojalności państwa wobec obywatela, z racji na zbyt szeroki luz decyzyjny pozostawiony organom.

Rzecznik Praw Obywatelskich wskazał[2], że przywołane wyżej przepisy mogą naruszać prawo do sądu, gdyż przesłanki blokady środków dokonywanej przez prokuratora nie poddają się weryfikacji, dlatego postępowanie sądowe po wniesieniu środka zaskarżenia należałoby określić mianem „czysto fasadowego”. Niejako analogiczna sytuacja ma miejsce w przypadku kryptoaktywów – Przewodniczący KNF oraz Prokurator Krajowy uzyskają możliwość zablokowania dostępu do środków, które mogą być np. oszczędnościami całego życia, niezbędnymi do normalnego funkcjonowania czy też uniemożliwiającymi prowadzenie działalności gospodarczej. W szczególności warto pamiętać o tym, iż kryptowaluty cechują się dużymi wahaniami kursowymi, nieporównywalnie większymi niż tradycyjne waluty. Odcięcie dostępu od nich może uniemożliwić np. sprzedaż tych środków w momencie, gdy osiągnęły one odpowiednio wysoką wartość, a przywrócenie dostępu może nastąpić w chwili, kiedy będą one nieporównywalnie mniej warte.

Już choćby ich specyficzny charakter sprawia, że projektowane uprawnienie powinno być poddane daleko idącej kontroli sądowej. Co do zasady wydaje się, że możliwość dokonania blokady kryptoaktywów powinna (tak jak np. tymczasowe aresztowanie czy stosowanie kontroli i utrwalanie rozmów telefonicznych) następować na podstawie postanowienia wydanego przez sąd. Można się jednak zgodzić, że w sprawach niecierpiących zwłoki taką kompetencję można byłoby przekazać Przewodniczącemu KNF (pytanie, czy 96 godzin nie powinno zostać skrócone do, na przykład, 48 godzin, z możliwością przedłużenia stosowania za zgodą sądu). Zważywszy na fakt, że kryptoaktywa mogą być wykorzystywane np. przez zorganizowane grupy przestępcze (w tym organizacje terrorystyczne), regulacje te muszą – z jednej strony – gwarantować w należyty sposób ochronę praw i wolności, a z drugiej zapewniać, że będą mogły być stosowane w skuteczny sposób, tak by państwo posiadało narzędzia niezbędne do walki z przestępcami. Nie powinno też budzić większej wątpliwości, iż wielomiesięczne wydłużanie blokady również powinno być kompetencją władzy sądowniczej. Na marginesie odnotować można, iż racjonalnym byłoby by wszystkie sprawy w pierwszej instancji rozpatrywane były w sądzie rejonowym dla miasta stołecznego Warszawy

Niepokojące perspektywy…

Wskazać należy na fakt, że doświadczenia Kanady, kiedy uczestnikom protestów przeciwko rządowej polityce w sprawie COVID-19 zagrożono zamrożeniem rachunków bankowych, są dowodem na to, że w rękach polityków regulacje umożliwiające blokowanie dostępu do oszczędności mogą być wykorzystywane nie tylko w zamiarze faktycznego zwalczania przestępczości. Bywają one bowiem używane do innych celów, niekoniecznie zgodnych z pierwotnymi założeniami konstruowanych przepisów.

Wreszcie odnotować należy jeszcze jeden, istotny fakt. Dla wielu osób (z jednej strony – grup przestępczych, ale z drugiej strony, także dla osób o poglądach antysystemowych), podobnie jak TOR, który może być wykorzystywany w celach tak nikczemnych, jak i szlachetnych, kryptoaktywa to jeden z wariantów ochrony swojej prywatności oraz majątku przed zainteresowaniem ze strony państwa i instytucji finansowych, które ze stosunkowo dużą łatwością mogą odciąć właścicielowi dostęp od oszczędności zgromadzonych na koncie bankowym (a, jak wspomniałem, mogą obawiać się takich działań ze strony państwa np. z motywacji ideologicznych). Jeżeli regulacje, w zaproponowanym kształcie, wejdą w życie, to zwolennicy konstytucyjnej ochrony prawa do posiadania gotówki oraz posługiwania się nią uzyskają silny argument potwierdzający, iż tylko „fizycznie” posiadany pieniądz jest gwarancją ekonomicznej wolności.

 

Michał Szymański - prawnik, konstytucjonalista, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego

 
Czytaj Więcej
Ochrona życia

05.04.2024

Małe ustępstwo, które pogrążyło cały naród. Mroczny przykład Francji - cykl „Aborcja - droga do narodowego horroru”

· Projekty przeciwko życiu, które proponuje koalicja rządząca to tylko początek procesu politycznego, prowadzącego do normalizacji masowego zabijania dzieci nienarodzonych. 

· Francuska ustawa z roku 1974, która miała jedynie uchylić furtkę dla zabójstwa prenatalnego kobietom w trudnej sytuacji, faktycznie ustaliła nowy fundament prawny przez który rocznie życie we Francji traci prawie ćwierć miliona dzieci. 

· Nieustannie trwają we Francji próby wprowadzenia aborcji na żądanie do samego urodzenia dziecka. 

· Efektem luzowania prawnej ochrony życia okazała się we Francji demoralizacja zarówno elit politycznych, jak i społeczeństwa.  

· Tylko prawna ochrona życia nienarodzonych jest gwarantem, że elementarne prawa ludzkie dotyczące dzieci w prenatalnej fazie życia będą zabezpieczone.

· Więcej na ten temat poniżej – w kolejnym tekście z cyklu „Aborcja – droga do narodowego horroru”.

 

Autor: Tomasz Rowiński 

 

Miraż kompromisu

Jednym z największych złudzeń jakiemu ulega dziś część opinii publicznej w Polsce jest przekonanie, że przyjęcie przez parlament, którejś z ustawowych propozycji koalicji rządzącej, de facto niszczących prawną ochronę życia w naszym kraju, ustanowi nad Wisłą nowy, trwały i kompromisowy fundament w tym zakresie.  

Złudzenie to polega nie tylko na prostej pomyłce, czyli braniu za kompromisowe radykalnych propozycji luzowania prawa prowadzących do moralnie nieuzasadnionego zabijania dzieci nienarodzonych. Jeśli mielibyśmy już szukać jakiegoś rodzaju uzasadnionego moralnego kompromisu – choć słowo to nie jest precyzyjne – można by za kompromis uznać sytuację, w której zgadzamy się na śmierć dziecka ze względu na potrzebę ratowania życia matki. Ale tylko według zasady podwójnego skutku. 

Francuski przykład

Złudzenie, o którym tu mowa ma nie tylko charakter moralny, ale i polityczny. Doświadczenie innych krajów pokazuje nam wyraźnie, że krok w stronę rozszerzenia dostępności legalnego zabijania ludzi w prenatalnej fazie życia w żaden sposób nie stabilizuje stanu moralnego systemu prawnego, nie powstrzymuje przemocowych apetytów polityków, dla których aborcja jest ważnym elementem agendy lub wygodnym instrumentem działania. Przykładem jaskrawym niech tu będzie Francja, która pomimo silnych tradycji libertyńskich, które w znacznej mierze stały za rewolucją francuską, a potem za kształtem kultury politycznej we Francji w XIX i XX wieku, do lat 70. minionego stulecia na aborcję nie zgadzała się. Ustawodawstwo chroniące życie powstało w roku 1920, jako reakcja na hekatombę pierwszej wojny światowej. Jeszcze sto lat temu republikańska Francja była zdolna do takiego wysiłku moralnego. Jednak po kolejnej wojnie, zaraz po schyłku epoki prezydenta Charlesa de Gaulle’a sprawy przybrały inny kierunek. 

Po pięćdziesięciu latach od przegłosowania w 1974 roku “ustawy Veil”, francuski Kongres deputowanych i senatorów miażdżącą liczbą głosów (780 parlamentarzystów głosowało “za”, a jedynie 72 “przeciw”) na początku marca 2024 roku, przyjęło poprawkę do 34. artykułu konstytucji o treści „Ustawa określa warunki korzystania z przysługującej kobiecie swobody dobrowolnego przerwania ciąży”, która to poprawka uczyniła z zabójstwa prenatalnego prawo nienaruszalne i podstawowe w tym kraju.  

Nauczka, jaką daje nam przykład Francji mówi, że rozszerzenie dostępności legalnego zabójstwa prenatalnego nie stabilizuje ochrony życia, ale po prostu stabilizuje i normalizuje jedynie zabijanie oraz demoralizuje państwo, polityków i społeczeństwo. Marcowe głosowanie w Paryżu zakończyły sceny wzniosłej radości, wzruszenia i tryumfu, które dla każdego, kto zachowuje elementarny zmysł moralny, musiały być przynajmniej niestosowne jeśli nie przerażające.  

Można by uznać, że jednak w Polsce napięcie pomiędzy obrońcami życia i obrońcami zabijania jest na tyle duże, że będą się oni trzymać w ryzach. Pod wieloma względami dzisiejsza debata w Polsce przypomina jednak tę, która toczyła się we francuskim parlamencie w 1974 roku. Poseł Jean Foyer, gaullista, były minister sprawiedliwości zabierał w niej głos pięciokrotnie i ostrzegał przed “ciałami dzieci, które będą gromadzone w jatkach”. Inny parlamentarzysta z tego samego obozu, Hector Rolland, mówił o aborcji jako o ludobójstwie. Jeszcze inny odtworzył wobec zebranego parlamentu z taśmy magnetofonowej dźwięk bicia serca ośmiotygodniowego dziecka w płodowej fazie życia. Z sali ktoś krzyknął nawet “Chcecie dzieci posyłać do pieców?”, czyniąc w ten sposób aluzję do osobistych doświadczeń minister Simone Veil, bezpośredniej promotorki ustawy przeciwko życiu, która przeżyła w czasie drugiej wojny światowej obóz koncentracyjny. 

Ustawa Veil”, ostatecznie przegłosowana, zostałaby zapewne uznana przez wielu współczesnych Polaków za “umiarkowaną”. Zezwalała na “dobrowolne” zabicie dziecka do 10. tygodnia ciąży (czyli 12. tygodnia bez miesiączki u kobiety). Poza tym, według jej zapisów, aborcja mogła być wykonywana poza tym okresem w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia kobiety do dnia porodu. Do obowiązkowych elementów procedury aborcyjnej na żądanie należały dwie konsultacje lekarskie, a także czas na refleksję kobiety dążącej do aborcji. Decyzja musiała być także podpisana. Można powiedzieć, że procedura ta miała charakter informacyjny i uświadamiający, a nawet zniechęcający – tak przynajmniej mogła to odebrać opinia publiczna. Aborcja “ze względów terapeutycznych”, obejmująca także to, co w Polsce nazywamy przesłanką eugeniczną, już jedynie wymagała potwierdzenia przez dwóch lekarzy. Obie sytuacje prawne, opisane w ustawie osobno, przyznawały lekarzom prawo do klauzuli sumienia, dzięki której mogli odmówić uczestnictwa zarówno w procedurze aborcyjnej, jak i w samym zabijaniu. W marcu 2022 roku, czyli już za prezydentury Emmanuela Macrona, okres dostępności aborcji na życzenie wydłużono aż do 14. tygodnia ciąży (czyli 16. tygodnia bez miesiączki u kobiety). 

Współcześnie ustawa Veil jest we Francji krytykowana nie tylko za jej bezpośrednią treść: “To wielkie oszustwo ustawy Veil. Miała ona tworzyć jedynie wyjątek, odstępstwo od ogólnej zasady ochrony życia ludzkiego. W zamyśle ustawy Veil, 10 proc. funduszy miało iść na wykonywanie aborcji, a 90 proc. na różnego rodzaju zachęty do przyjęcia i urodzenia dziecka. W praktyce jednak, przepisy wykonawcze w sprawie zapomóg dla kobiet w trudnej sytuacji z powodu ciąży nigdy nie zostały uchwalone, a w konsekwencji, mamy 100 proc. aborcji i 0 proc. prób perswazji. Wywiady, w których brałam udział wcale nie miały na celu przekonania kobiet, aby nie dokonywały aborcji. Stały się zwykłą formalnością, aż w końcu je zlikwidowano. I nie wolno już mówić we Francji, że aborcja to zabijanie człowieka, choć wszyscy wiedzą, że tak właśnie jest – mówiła kilka lat temu Sabine Faivre, autorka książki „La vérité sur l’avortement aujourd’hui” (Prawda o aborcji dzisiaj). 

Aborcja na żądanie skutkiem ustępstw

W roku 2021 obóz polityczny Emmanuela Marcona także podjął nieudaną próbę przeforsowania aborcji na żądanie do końca ciąży. Gdyby projekt ten został przegłosowany oznaczałoby to, że Francja stanęłaby w jednym rzędzie, jeśli chodzi o prawo do zabijania nienarodzonych z krajami komunistycznymi takimi jak Chiny, Wietnam, Korea Północna, a także Kanada pod rządami Justina Trudeau czy niektóre ze amerykańskich stanów, gdzie decydujący głos mają politycy radykalnie wrogiej życiu Partii Demokratycznej. Razem z tzw. ustawą bioetyczną w roku 2021 forsowano także, by w przesłankach medycznych kwalifikujących do aborcji do końca ciąży umieścić zapis mówiący o trudnościach psychospołecznych. To subiektywne kryterium – co pokazuje doświadczenie innych krajów – sprowadza się do zezwolenia na aborcję na żądanie.  

Jednak pewien mniejszy sukces został odniesiony, usunięto z prawa siedmiodniowy okresu karencji – czas na refleksję – przed tzw. medycznym przerwaniem ciąży. Z takich małych sukcesów składa się właśnie narodowy horror Francji, jakim jest aborcja. W tym kraju w 2022 roku zabito najwięcej dzieci w prenatalnej fazie życia z całej Unii Europejskiej. Także więcej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich trzech dekad. We wspomnianym roku miały miejsce 234.253 legalne zabójstwa prenatalne. Tymczasem liczba urodzeń żywych spada i wyniosła 678.000 urodzeń żywych w 2023 r. Z polskiej perspektywy może wydawać się to dużo, jednak biorąc pod uwagę rozmiar Francji, jej liczebność, a także strukturę etniczną rodzących się dzieci, sytuacja wygląda na poważną. 

W jaki sposób zaciska się aborcyjną pętlę w sytuacji, gdy ustawowa furtka jest już uchylona, pisał jesienią 2016 roku na łamach tygodnika “Do Rzeczy” w artykule “Francuski totalitaryzm aborcyjny” Olivier Bault: “Francuska ustawa zmieniona w 2014 r. na wniosek Laurence Rossignol z poparciem Najat Vallaud Belkacem (która była wtedy ministrem Praw Kobiet), stanowi, że podlega karze dwóch lat pozbawienia wolności i 30 tys. euro grzywny każdy, kto usiłuje przeszkodzić w procederze przerwania ciąży lub w procedurach poprzedzających przerwanie ciąży, utrudniając w jakikolwiek sposób dostęp do ośrodków, gdzie wykonywane są aborcje lub pracę tych ośrodków, albo wywierając presję moralną i psychologiczną na pracownikach medycznych i innych pracujących w tych ośrodkach, lub na kobietach które przybyły do tych ośrodków, aby uzyskać informację na temat możliwości przerwania ciąży. Problem w tym, że ustawa jest na tyle mglista, iż przestępstwem może być samo udzielania informacji na terenie szpitali czy ośrodków doradczych o innych dostępnych formach pomocy.” Interesującą i szczegółową analizę procesu zatwierdzania tego prawa przez właściwe organy francuskiej legislatury oraz sądownictwa konstytucyjnego przedstawili Przemysław Pietrzak i Kamil Smulski w artykule “Prawne gwarancje wolności słowa a dopuszczalność informowania o konsekwencjach aborcji – perspektywa prawnoporównawcza”. Opublikowany został on w tomie “Ochrona życia ludzkiego na prenatalnym etapie rozwoju. Aspekty społeczne, medyczne i prawne”, kory ukazał się nakładem Wydawnictwa Naukowego Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris (s. 611-614) 

W innym tekście, opublikowanym dla portalu rmx.news, Olivier Bault tak opisywał sytuację swojego kraju: “Organizacje pozarządowe pro-life, które informowały kobiety we Francji o tym, jak mogą znaleźć pomoc w doprowadzeniu ciąży i wychowaniu dzieci, już dawno opuściły kliniki aborcyjne w tym kraju ze względu na prawo, które uznaje za przestępstwo wywieranie jakiejkolwiek presji na kobietę, aby nie dokonywała aborcji – podczas gdy we Francji wywieranie nacisku na kobietę, aby dokonała aborcji, nie jest już przestępstwem”. Bault w cytowanym wyżej tekście dla tygodnika “Do Rzeczy” pisał także, że minister zdrowia w socjalistycznym rządzie Marisol Touraine rozsyłała do regionalnych agencji zdrowia proporcjonalne wytyczne mające wymuszać “równy dostęp do aborcji”. Proporcje określone przez ministerstwo wynosiły jedną aborcję na cztery urodzenia żywe.  

Atak na klauzulę sumienia

Po niedawnym głosowaniu nad aborcyjną poprawką do konstytucji już pojawiły się propozycje by “pójść dalej” i znieść wciąż obowiązująca we Francji klauzulę sumienia. Manuel Bompard, przedstawiciel skrajnie lewicowego ugrupowania Francja nieujarzmiona (LFI) w programie “Telematin” na antenie państwowej stacji France 2, na początku marca 2024 roku, stwierdził, że prawo do zabijania dzieci nie jest dość skuteczne z powodu klauzuli sumienia i co czwarta kobieta chcąca wykonać aborcję musi w tym celu opuścić swój departament. Departamenty we Francji są jednostkami administracyjnymi znacznie mniejszymi od polskich województw. Ich rozmiar waha się między 4 a 8 tys. kilometrów kwadratowych. To oznacza, że małe departamenty są jedynie o jedną trzecią większe od największych polskich powiatów. Wprawdzie minister sprawiedliwości Éric Dupond-Moretti zapewnił, że “lekarz, który nie chce [przeprowadzić aborcji], będzie oczywiście miał prawo i swobodę nie chcieć”, ponieważ “nie będziemy gwałcić sumień”, co jest “zagwarantowane w konstytucji”, to jednak lewica już przesuwa okno Overtona w stronę jeszcze większego barbarzyństwa. 

Na koniec trzeba zwrócić uwagę na wspomniany wcześniej proces demoralizacji elit politycznych we Francji. Dziś nawet po prawej stronie trudno znaleźć polityka, którzy jednoznacznie byłby za przywróceniem sytuacji prawnej sprzed roku 1974. Często nazywana, także w polskich mediach, “skrajna prawicą” partia Marinne Le Pen także poparła - “ze względów patriotycznych” – wpisanie aborcji do konstytucji, pomimo tego, że wcześniej nazwała ten pomysł “poważnym atakiem na prawa człowieka”. Polska lewica lubi mówić, że polskie społeczeństwo jest bardziej liberalne od klasy politycznej i to musi się zmienić. Jedno z wyjaśnień tego stanu rzeczy jest dość proste – znacznie łatwiej jest odpowiedzieć ankieterowi na jedno z kilkudziesięciu, nawet trudnych pytań, niż podejmować decyzje polityczne, mające w efekcie wpływ na to kto będzie żył, a kto umrze. We Francji, przynajmniej w zakresie świadomości, że konieczna jest właściwa informacja i pomoc kobietom nękanych pokusą aborcji, społeczeństwo jest o wiele bardziej rozsądne i po prostu ludzkie niż elity państwowe. “Alliance Vita [opublikował] badanie opinii publicznej zamówione w instytucie badawczym IFOP. Z sondażu tego wynika, że 72 proc. Francuzów uważa, pomimo całej propagandy medialnej i szkolnej w kierunku banalizacji aborcji, że powinno się bardziej pomagać kobietom, aby mogły unikać aborcji w przypadku niechcianej ciąży, i 84 proc. chciałoby, aby oferta dostępnych form pomocy była przekazywana wraz z książeczką wydawaną kobiecie na samym początku ciąży. I wbrew propagandzie rządu, 89 proc. Francuzów jest zdania, że aborcja zostawia ślady w psychice kobiety w stopniu utrudniającym jej życie” – pisał w cytowanym już tekście opublikowanym na łamach “Do Rzeczy” Olivier Bault. 

Sytuacja Francji jest tym, czego możemy się spodziewać w Polsce, jeśli – jako społeczeństwo – nie przeciwstawimy się radykalizmowi rządzącej w naszym kraju centrolewicowej koalicji. Tyle, że proces upadku dokona się u nas znacznie szybciej niż we Francji, ponieważ zmieniły się okoliczności cywilizacyjne. Europa już zdążyła się pogrążyć w procesie normalizacji masowego zabijania dzieci w prenatalnej fazie życia. I uważa to za wielkie osiągniecie cywilizacyjne, choć jest to całkowita moralna klęska. Presja na Polskę będzie wywierana w tym zakresie jak dotąd i bez przerwy, tylko niedługo może okazać się, że nikt z rządzących nie będzie już tej presji chciał stawiać oporu. Dlatego opór już teraz musi stawiać społeczeństwo. 

 

Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

04.04.2024

Nowy projekt traktatu antypandemicznego – sukces obrońców suwerenności państw

· Na stronie internetowej Międzyrządowego Ciała Negocjacyjnego (INB) pojawiła się nowa wersja tzw. traktatu antypandemicznego.

· W projekcie złagodzono zapis mówiący o zwalczaniu dezinformacji związanej z pandemią, co zmniejsza ryzyko naruszania wolności słowa.

· Potwierdzona została też suwerenność państw w zakresie polityki zdrowotnej oraz ograniczono uprawnienia Dyrektora Generalnego WHO w tym obszarze.

· Ostatnio zaprezentowaną wersję traktatu należy odebrać jako sukces środowisk, które zwracały uwagę na budzące wątpliwości przepisy poprzednich projektów tej umowy międzynarodowej.

· Traktat antypandemiczny to obecnie przygotowywana umowa międzynarodowa, która wraz ze znowelizowaną wersją Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych ma stanowić trzon ponadnarodowych regulacji dotyczących globalnego zarządzania polityką zdrowotną i zagrożeniami pandemicznymi.

· Dokument ma zostać przyjęty na 77 sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia, która będzie miała miejsce w Genewie w maju bieżącego roku.

 

Wprowadzenie

W dniach 19 lutego – 1 marca oraz 18 – 28 marca bieżącego roku miały miejsce kolejne - 8. i 9. spotkanie Międzyrządowego Ciała Negocjacyjnego (Intergovernmental Negotiating Body - INB). Gremium to zostało powołane przez Światowe Zgromadzenie Zdrowia (World Health Assembly - najwyższy organ WHO) w grudniu 2021 roku. Zadaniem INB jest przygotowanie nowej umowy międzynarodowej w celu wzmocnienia zapobiegania pandemiom i gotowości reagowania na nie (tzw. traktat antypandemiczny). Prace nad traktatem są prowadzone równolegle z obecnie przygotowywaną nowelizacja Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych (International Health Regulations).

Efektem pierwszego ze spotkań było opublikowanie nowej wersji traktatu antypandemicznego, w której doszło do kilku ważnych zmian względem ostatniego projektu, udostępnionego na stronie internetowej INB pod koniec października poprzedniego roku.

Preambuła

W preambule nowego projektu traktatu odstąpiono od numeracji poszczególnych jednostek redakcyjnych, część z nich usunięto i przeformułowano, a także dodano nowe. We wstępie nowego projektu traktatu zrezygnowano m.in. z podkreślenia wpływu pandemii COVID-19 na sytuacje zagrożenia zdrowia (pkt 4) czy uwypuklenia znaczenia promowania wczesnego, bezpiecznego, przejrzystego i szybkiego udostępniania próbek i danych dotyczących sekwencji genetycznej patogenów o potencjale pandemicznym, a także sprawiedliwego i równego podziału wynikających z tego korzyści (pkt 11). Zachowano natomiast sformułowanie stanowiące o WHO jako organie kierującym i koordynującym międzynarodowe działania w zakresie zdrowia, w kontekście zagrożenia pandemicznego. Zaznaczono także potrzebę międzynarodowej współpracy w zwalczaniu rozprzestrzeniania się chorób, przy jednoczesnym wyraźnym podkreśleniu potrzeby poszanowania zasady suwerenności państw w zakresie zdrowia publicznego. Do preambuły dodano również obszerny akapit, w którym wskazano na suwerenne prawa państw członkowskich do ich zasobów genetycznych.

Definicje prawne

W części normatywnej projektu traktatu także wprowadzono wiele istotnych zmian. Zrezygnowano z kilku istotnych definicji legalnych, skonstruowanych na potrzeby projektu tej umowy. Wykreślono pojęcia takie jak m.in. „genomika” (genomics), „pandemia” (pandemic), „odbiorca” (recipient), „materiały PABS WHO” (WHO PABS materials) czy „infodemia” (infodemic). Szczególnie warto odnotować rezygnację z tego ostatniego terminu, gdyż postulat walki z „dezinformacją” w traktacie budził liczne obiekcje, podnoszone z punktu widzenia wolności słowa. Wśród nowych definicji pojawiły się m.in. „materiały biologiczne”, „dane dotyczące sekwencji genetycznej” czy „producent”.

Zasady

Duże zmiany zaszły również w art. 3, stanowiącym o zasadach, którymi państwa – strony powinny kierować się przy wdrażaniu w życie postanowień traktatu. I tak, z 12 zasad zaprezentowanych w poprzedniej wersji, w projekcie opublikowanym w marcu zdecydowano się pozostać przy zaledwie 6. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim zasadę suwerenności, według której państwa posiadają suwerenne prawo do przyjmowania, stanowienia i wdrażania prawodawstwa w ramach swej jurysdykcji (zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych i ogólnymi zasadami prawa międzynarodowego) oraz do swych zasobów biologicznych. Zdecydowano się natomiast na usunięcie m.in. zasad „inkluzywności” oraz „proporcjonalności”, a trzy osobne zasady „solidarności”, „transparentności” oraz „odpowiedzialności” połączono w jedną, wyrażoną w pkt. 5.

Pracownicy ochrony zdrowia, ocena ryzyka, badania i ochrona handlu

Spośród szeregu innych zmian zawartych w najnowszej wersji projektu traktatu, warto zwrócić uwagę na art. 7 ust. 3, zgodnie z którym państwa – strony zobowiązują się podjąć odpowiednie działania w celu zminimalizowania negatywnego wpływu wynikającego z migracji pracowników służby zdrowia na systemy opieki zdrowotnej, przy jednoczesnym poszanowaniu swobody przemieszczania się pracowników służby zdrowia.

W art. 8 zamieszczono przepis, na mocy którego państwa – strony zobowiązane są co pięć lat przeprowadzać ocenę w zakresie ich przygotowania do zapobiegania pandemiom, gotowość i reagowanie na nie. W poprzednim projekcie traktatu, nakładającym na strony mniej więcej te same obowiązki, termin ten określono słowami „nie rzadziej niż raz na pięć lat”.  W najnowszej wersji wykreślono art. 8 ust. 4, zgodnie z którym państwa byłyby zobowiązane do ustanowienia, nie później niż do dnia 31 grudnia 2026 roku, globalnego mechanizmu oceny zagrożeń pandemicznych.

Na uwagę zasługuję również nowy art. 9 ust. 5 – zawarto tam sformułowanie, na mocy którego państwa – strony byłyby zobligowane do udostępniania wyników badań i rezultatów prac badawczo-rozwojowych nad finansowanymi przez rząd produktami związanymi z pandemią, w tym publikacji naukowych z danymi udostępnianymi i przechowywanymi w bezpieczny sposób.

W art. 12 zawarto propozycję utworzenia wielostronnego systemu dostępu i podziału korzyści w odniesieniu do patogenów o potencjale pandemicznym (WHO Pathogen Access and Benefit-Sharing System -PABS). Zgodnie z tymi propozycjami, wszyscy użytkownicy systemu PABS mieliby pewne prawne zobowiązania dotyczące podziału korzyści z niego wynikających.

Warto odnotować także nowy art. 13bis, którego nie było w poprzedniej wersji projektu traktatu. Przepis ten zawiera propozycję nałożenia na państwa określonych zobowiązań w zakresie transparentności i przejrzystości co do zakupów produktów związanych z pandemią. „Każda ze Stron publikuje warunki swoich finansowanych przez rząd umów zakupu produktów związanych z pandemią (przy najbliższej rozsądnej okazji i zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa) oraz wyklucza postanowienia o poufności, które służą ograniczeniu takiego ujawnienia. Każda ze Stron zachęca również [regionalne i globalne mechanizmy zakupowe] do tego samego” - napisano. Dodanie tej propozycji można odczytywać jako odniesienie się do postulatów zwiększenia transparentności działań władz publicznych w kontekście wydatków na środki antypandemiczne, przede wszystkim szczepionki. W kilku państwach pojawiły się bowiem poważne wątpliwości dotyczące ewentualnej korupcji czy nieprawidłowości w związku z zakupem szczepionek w okresie pandemii COVID-19. Za przykład można przywołać zarzuty kierowane wobec Przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.

Zawarto także postulat, ażeby wszelkie środki nadzwyczajne wprowadzone w handlu, w przypadku pojawienia się zagrożenia pandemicznego, były proporcjonalne, przejrzyste i tymczasowe oraz nie tworzyły niepotrzebnych barier w handlu ani niepotrzebnych zakłóceń w łańcuchach dostaw (art. 2 ust. 3). Powyższą propozycję można odczytywać w kontekście negatywnych doświadczeń z czasów pandemii COVID-19, kiedy wprowadzone wówczas obostrzenia w międzynarodowym transporcie i handlu skutkowały daleko idącymi, negatywnymi konsekwencjami gospodarczym oraz społecznymi.

Walka z dezinformacją

Warto także odnotować zmianę sformułowania przepisu art. 18. W poprzedniej wersji projektu traktatu państwa – strony, na mocy tego przepisu, były zobligowane do zwalczania „fałszywych, wprowadzających w błąd, błędnych lub nieprawdziwych informacji”. Tymczasem w najnowszej wersji traktatu sfomułowanie to zostało w art. 18 ust. 1 zastąpione zdaniem, zgodnie z którym każda ze Stron promuje terminowy dostęp do wiarygodnych i opartych na dowodach informacji na temat pandemii oraz ich przyczyn, skutków i czynników je wywołujących, w celu przeciwdziałania i zwalczania dezinformacji, w szczególności poprzez informowanie o ryzyku i skuteczne zaangażowanie na poziomie społeczności. Złagodzenie sformułowania tego przepisu, jakkolwiek pozostawiające pewne zastrzeżenia, również należy ocenić pozytywnie. W tym kontekście warto podkreślić, że w art. 1 zrezygnowano z definicji terminu „infodemia” (infodemic).

Finansowanie

Istotne zmiany pojawiły się również w przepisach dotyczących finansowania. W nowym art. 20 ust. 2 znajduje się postanowienie, na mocy którego organy zarządzające stron przyjmują co pięć lat strategię finansową i wdrożeniową w zakresie zapobiegania pandemii, gotowości i reagowania na nią.

Nowością jest także ustanowienie Koordynacyjnego Mechanizmu Finansowego (Coordinating Financial Mechanism), powołanego w celu wspierania wdrażania traktatu pandemicznego jak i nowej wersji Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych. Ma on funkcjonować pod nadzorem Konferencji Stron.

Organy traktatowe

Tak jak w poprzedniej wersji, głównym organem traktatowym jest Konferencja Stron (Conference of the Parties), posiadająca uprawnienia nadzorcze i kontrolne, zwłaszcza co do procesu wdrażania w życie postanowień przedmiotowej umowy międzynarodowej.

Zastrzeżenia państw - stron

Warto zwrócić uwagę na zmianę treści art. 27 stanowiącego o zastrzeżeniach do umowy międzynarodowej. O ile w poprzedniej wersji traktatu przepis art. 26 zakazywał zgłaszania jakichkolwiek zastrzeżeń przez państwa strony, to w najbardziej aktualnym projekcie znacznie złagodzono to surowe stanowisko. Państwa będą mogły zgłosić zastrzeżenia, chyba że zastrzeżenia te byłyby niezgodne z przedmiotem i celem traktatu (art. 27 ust. 1). W dodatku w art. 27 ust. 2 zawarto postanowienie, na mocy którego możliwość zgłaszania zastrzeżeń zostanie wyłączona, w przypadku określonych, aktualnie jeszcze niesprecyzowanych przepisów traktatu.

Podsumowanie

 Prace prowadzone w celu przyjęcia nowej umowy międzynarodowej, czyli tzw. traktatu antypandemicznego są szeroko komentowane w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w krajach anglosaskich. Przykładem tego mogą być obiekcje wyrażone niedawno przez przedstawicieli Partii Republikańskiej w USA, którzy obawiają się, że traktat może posłużyć m.in. jako narzędzie do narzucania progresywnej polityki czy do wykorzystywania pieniędzy amerykańskich podatników na ochronę zdrowia w innych państwach. Nie dziwi więc, że zarówno pracom nad traktatem antypandemicznym, jak i pracom nad nową wersją Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych towarzyszą liczne kontrowersje.

Dokonując oceny zaproponowanych zmian warto zaznaczyć, iż duża ich część ma charakter pozytywny. Za przykład możemy podać art. 13 bis ust. 1 i ust. 5, w ramach których proponuje się odpowiednio wprowadzenie zobowiązań, w zakresie transparentności i przejrzystości co do zakupów produktów związanych z pandemią czy postulat wprowadzania proporcjonalnych, przejrzystych i tymczasowych środków antypandemicznych, które nie będą tworzyły niepotrzebnych barier w handlu, ani zakłóceń w łańcuchach dostaw. Tak więc ostatnio zaprezentowaną wersję traktu należy uznać za sukces środowisk, w tym m.in. Ordo Iuris, które podnosiły wiele zastrzeżeń względem poprzednio publikowanych wersji tego dokumentu i brały aktywny udział w konsultacjach publicznych organizowanych przez WHO. Szczególnej krytyce poddawano m.in. przepisy dotyczące zwalczania tzw. fałszywych informacji dotyczących pandemii (infodemic), które mogły posłużyć za podstawę do ograniczenia wolności słowa co do różnych aspektów polityki antypandemicznej, w tym m.in. zbyt surowych restrykcji sanitarnych, a których brzmienie w ostatecznej wersji zostało złagodzone. Bez wątpienia sukcesem jest także potwierdzenie suwerenności państw – stron (prawdopodobnie) przyszłego traktatu, w zakresie ich polityki zdrowotnej, które znalazło potwierdzenie w preambule projektu tej umowy międzynarodowej. Warto także wspomnieć o ograniczeniu, (względem pierwszych wersji), uprawnień Dyrektora Generalnego WHO w obszarze polityki zdrowotnej. Międzynarodowa współpraca w kwestii polityki zdrowotnej czy polityki pandemicznej jawi się w dzisiejszych czasach jako konieczność, co oczywiście nie oznacza, że powinna ona mieć miejsce kosztem suwerenności państw – stron.

Musimy jednak pamiętać, iż tzw. traktat antypandemiczny, a właściwie jego finalna wersja, będzie efektem negocjacji, do których dojdzie na 77. sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia w maju bieżącego roku. Dlatego też nasz Instytut na bieżąco nadzoruje prace prowadzone nad tą umową międzynarodową.

 

Patryk Ignaszaczak – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 

ZABLOKUJMY TRAKTAT WHO - PODPISZ PETYCJĘ

Czytaj Więcej

Projekt budżetu USA: płatny urlop macierzyński po raz pierwszy w historii. W Polsce funkcjonuje już od 1919 r.

· Biały Dom opublikował prezydencki projekt budżetu Stanów Zjednoczonych na rok 2025, w którym – po raz pierwszy w historii – znalazła się propozycja wprowadzenia płatnego, 12-tygodniowego urlopu macierzyńskiego.

· Wcześniej w 2019 r. republikański prezydent Donald Trump podpisał ustawę gwarantującą płatny urlop macierzyński o długości 12 tygodni, jednak tylko dla pracowników federalnych urzędów i organów.

· Na początku 2020 r. Trump zapowiadał rozszerzenie prawa do płatnego urlopu na wszystkie matki, jednak ówczesny projekt ustawy nie był procedowany ze względu na ogłoszoną pandemię COVID-19.

· W Polsce płatne urlopy macierzyńskie wprowadzono już ponad 105 lat temu – dekretem Naczelnika Państwa o obowiązkowym ubezpieczeniu na wypadek choroby z dnia 11 stycznia 1919 r.

· Instytut Ordo Iuris w grudniu 2019 r. zaproponował, w pakiecie propozycji legislacyjnych pt. „W kierunku prawa przyjaznego rodzinie”, koncepcję Bonu Wychowawczego, którego uzupełnieniem mogłoby być również wydłużenie płatnych urlopów rodzicielskich do 24 lub 36 miesięcy.

 

 

Długie lata dyskusji

 

Już w 2015 r. dziennik „Rzeczpospolita” informował, że „Stany Zjednoczone są jednym z trzech krajów na świecie, które nie posiadają powszechnie dostępnego świadczenia w postaci urlopu macierzyńskiego. Pozostałe kraje to Papua Nowa Gwinea oraz Surinam”. Informację tę przekazała amerykańska organizacja pozarządowa A Better Balance w podsumowaniu raportu pt. „Investing in Our Families: The Case for Paid Family Leave in New York and the Nation”.

 

Faktycznie, w Stanach Zjednoczonych dopiero w 1993 r., w ustawie Family and Medical Leave Act (FMLA), zobowiązano wszystkich amerykańskich pracodawców do przyznawania matkom 12-tygodniowego urlopu macierzyńskiego. Jednakże aż do dnia dzisiejszego na poziomie federalnym urlop ten pozostaje bezpłatny. W grudniu 2013 r. stosowny projekt ustawy (Family and Medical Insurance Leave Act) dotyczącej wprowadzenia płatnego 12-tygodniowego urlopu macierzyńskiego, finansowanego częściowo przez pracodawców, a częściowo przez pracowników, złożyła Rosa DeLauro, demokratyczna parlamentarzystka z Connecticut. Nie został on wówczas jednak uchwalony.

 

W czerwcu 2014 r. administracja prezydenta Baracka Obamy opublikowała raport pt. „The Economics of Paid and Unpaid Leave”, w ślad za którym w styczniu 2015 r. prezydent, w memorandum pt. „Modernizing Federal Leave Policies for Childbirth, Adoption and Foster Care to Recruit and Retain Talent and Improve Productivity”, wezwał Kongres do uchwalenia płatnego, 6-tygodniowego urlopu macierzyńskiego. Ostatecznie w 2019 r. w Kongresie uchwalono ustawę Federal Employee Paid Leave Act, zgłoszoną przez demokratyczną kongresmenkę Carolyn Maloney z Nowego Jorku. Akt ten gwarantuje płatny, 12-tygodniowy urlop macierzyński, jednak tylko dla pracowników federalnych urzędów i organów. Prezydent Donald Trump podpisał ustawę 20 grudnia 2019 r., a już 4 lutego 2020 r. w orędziu o stanie Państwa (State of the Union) zachęcił kongresmenów do jak najszybszego uchwalenia ustawy rozszerzającej prawo do płatnego urlopu macierzyńskiego na wszystkie pracownice. Ponadpartyjny projekt ustawy „Advancing Support for Working Families Act” o płatnym urlopie macierzyńskim dla wszystkich przygotowali wówczas senator Bill Cassidy i kongresmenka Elise Stefanik z Partii Republikańskiej oraz senator Kyrsten Sinema i kongresmen Colin Allred z Partii Demokratycznej. Ze względu na wybuch pandemii COVID-19 prace nad projektem nie były jednak kontynuowane. W lutym 2021 r. kongresmenka Rosa DeLauro i senator Kirsten Gillibrand ponownie zgłosiły projekt zawierający propozycję w zakresie urlopu macierzyńskiego – „Family and Medical Insurance Leave Act”.

 

W styczniu 2023 r. w Kongresie została powołana ponadpartyjna grupa robocza na rzecz płatnego urlopu rodzinnego (House Bipartisan Paid Family Leave Working Group), na czele której stanęły kongresmenki Chrissy Houlahan z Partii Demokratycznej oraz Stephanie Bice z Partii Republikańskiej. Grupa ta w grudniu tego samego roku opublikowała raport stwierdzający, że „płatny urlop rodzinny jest proekonomiczny, probiznesowy i prorodzinny” oraz że „dostęp do płatnego urlopu pozytywnie wpływa na pracujące matki, ułatwiając im powrót na rynek pracy po urodzeniu nowego dziecka i prowadząc do długoterminowych korzyści dla ich kariery zawodowej”, a „badania wykazały również, że więź matki i ojca z noworodkiem w pierwszych tygodniach jego życia ma kluczowe znaczenie dla długoterminowego zdrowia fizycznego i psychicznego oraz rozwoju dzieci. Zapewnienie płatnego urlopu rodzinnego przyczynia się również do zmniejszenia prawdopodobieństwa depresji poporodowej wśród matek”. W lutym 2023 r., podczas konferencji z okazji 30-lecia uchwalenia ustawy FMLA gwarantującej bezpłatny urlop macierzyński, prezydent Joe Biden zaznaczył w memorandum pt. „Memorandum on Supporting Access to Leave for Federal Employees”, że jego administracja wspiera „ogólnokrajowy, kompleksowy program płatnych urlopów rodzinnych i medycznych, który zapewni pracownikom dostęp do płatnego urlopu w celu nawiązania więzi z nowym dzieckiem”. Prezydent powtórnie zapowiedział zamiar wprowadzenia płatnego urlopu macierzyńskiego w orędziu o stanie Państwa z 7 lutego 2023 r. W maju 2023 r. projekt „Family and Medical Insurance Leave Act” ponownie został zgłoszony przez kongresmenkę DeLauro w Izbie Reprezentantów.

 

Wreszcie, 11 marca 2024 r. Biały Dom opublikował prezydencki projekt budżetu na rok 2025. Na stronie 25 uzasadnienia projektu stwierdza się, że zdecydowana większość pracowników w Ameryce, w tym 73% pracowników sektora prywatnego, nie ma dostępu do zapewnianego przez pracodawcę płatnego urlopu rodzinnego. Wśród najniżej opłacanych pracowników, w tym kobiet, zwłaszcza czarnoskórych i Latynosów, brak dostępu do płatnego urlopu dotyczy aż 94% osób. W związku z tym, w budżecie proponuje się utworzenie ogólnokrajowego, kompleksowego programu płatnych urlopów rodzinnych i medycznych, aby zapewnić wszystkim pracownikom czas niezbędny m.in. do nawiązania więzi z nowonarodzonym dzieckiem. W ramach wsparcia ponadpartyjnego postulatu, w dniu 18 marca 2024 r. pod patronatem organizacji pozarządowej Paid Leave for All odbyła się jednodniowa akcja We’re Closed for Paid Leave („Jesteśmy zamknięci [ze względu] na płatny urlop”), w ramach której ponad 70 przedsiębiorstw w całym kraju zaprzestało działalności na ten jeden dzień.

 

Urlop macierzyński w Polsce ze stuletnią tradycją

 

Tymczasem w Polsce płatny urlop macierzyński ze świadczeniem w wysokości 100% wynagrodzenia wprowadzono po raz pierwszy już ponad 100 lat temu – regulował go przepis art. 62 dekretu Naczelnika Państwa o obowiązkowym ubezpieczeniu na wypadek choroby z dnia 11 stycznia 1919 r. Polskim matkom przysługiwał na jego podstawie urlop macierzyński o długości 8 tygodni, w tym co najmniej 6 bezpośrednio po porodzie, przy czym wysokość zasiłku macierzyńskiego wynosiła 100% wynagrodzenia. Regulacje te utrzymano w ustawie z dnia 19 maja 1920 r. o obowiązkowym ubezpieczeniu na wypadek choroby, jednak już w kolejnej ustawie z dnia 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym obniżono wysokość zasiłku do 50% wynagrodzenia. Pełną wysokość przywrócono dopiero w dekrecie z dnia 8 stycznia 1946 r. Z kolei ustawą z dnia 28 kwietnia 1948 r. zwiększono długość urlopu macierzyńskiego do 12 tygodni, w tym co najmniej 8 po porodzie, a ustawą z dnia 6 lipca 1972 r. o przedłużeniu urlopów macierzyńskich – do 16 tygodni przy pierwszym porodzie, a 18 tygodni przy każdym następnym porodzie lub przy porodzie wielorakim, w tym co najmniej 2 tygodnie przed przewidywaną datą porodu, a co najmniej 12 tygodni po porodzie. Dwa lata później uchwalono ustawę z dnia 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy, której przepisy z licznymi zmianami funkcjonują do dzisiaj.

 

Obecnie długość urlopu macierzyńskiego w Polsce wynosi 20 tygodni, a bezpośrednio po nim rozpoczyna się urlop rodzicielski o długości 41 tygodni dla obojga rodziców, z czego każdemu przysługuje przynajmniej 9 tygodni, których nie można przenosić na drugiego rodzica. Maksymalnie matka może zatem otrzymać 52 tygodni urlopu, płatnego w wysokości 81,5% wynagrodzenia. Nie jest to jednak bynajmniej jeden z najdłuższych okresów płatnego urlopu na świecie. Warto wspomnieć, że wśród 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego ogłoszonych w dniu 17 sierpnia 1980 r. znalazła się także propozycja „Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka” (postulat nr 18), która aż do dnia dzisiejszego nie została urzeczywistniona. Według raportu UNICEF z 2021 roku, Polska była wówczas dopiero na 18. miejscu, jeżeli chodzi o łączną długość pełnopłatnego urlopu dla matek i ojców, a na 13. miejscu, jeżeli chodzi o długość pełnopłatnego urlopu wyłącznie dla matek. Wyżej niż Polska są takie kraje jak Rumunia, Estonia, Bułgaria, Węgry, Litwa czy Słowacja.

 

W raporcie Instytutu Pokolenia pt. „Rodzice wobec wyzwań opieki nad małymi dziećmi” z listopada 2023 r. przedstawiono wyniki badań, w których respondenci zostali zapytani o preferowaną długość okresu osobistej opieki matki nad dzieckiem, w czasie którego nie musiałaby ona wracać do pracy zarobkowej. Zdecydowana większość – 76,6% kobiet i 66,7% mężczyzn – uważa, że matki powinny mieć możliwość sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem w czasie dłuższym niż okres obecnego urlopu macierzyńskiego (20 tygodni) i rodzicielskiego matki (32 tygodnie), który trwa łącznie zaledwie do 1 roku (52 tygodnie) po urodzeniu dziecka. Tylko mniejszość badanych (12,7% kobiet i 16,3% mężczyzn) wskazuje, że odpowiada im obecny okres jednoroczny. Instytut Ordo Iuris w pakiecie propozycji legislacyjnych pt. „W kierunku prawa przyjaznego rodzinie” opublikowanym w grudniu 2019 r. proponował bon wychowawczy jako modelowe rozwiązanie w zakresie opieki nad dziećmi do lat 3, dostrzegając jednak zarazem, że jego wprowadzenie „może zostać połączone z innymi rozwiązaniami, w tym w szczególności wydłużeniem płatnych urlopów rodzicielskich do 24 lub 36 miesięcy, które początkowo może przysługiwać w przypadku urodzenia drugiego lub kolejnego dziecka”.

 

To właśnie postulat wydłużenia płatnego urlopu macierzyńskiego powinien obecnie zostać włączony do debaty publicznej w Polsce. Szczególnie w dobie powszechnego kryzysu demograficznego płatny urlop dla każdej matki po urodzeniu dziecka jest nieodzownym elementem polityki każdego państwa, które chce konsekwentnie urzeczywistniać zasadę ochrony rodziny.

 

 

 

Adw. Nikodem Bernaciak - starszy analityk w Centrum Badań i Analiz Instytutu Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej