W ostatnim czasie coraz bardziej powszechne stają się postulaty usunięcia katechezy ze szkół. Laicyzacja społeczeństwa postępuje, w związku z czym propozycje zlikwidowania nauczania religii w placówkach oświaty cieszą się narastającym poparciem. Lewicowo-liberalni politycy coraz częściej w ramach swoich programów wyborczych przedstawiają hasło „neutralności światopoglądowej” w miejscach publicznych, która tak naprawdę związana jest z dyskryminacją katolików.
Możliwość nauczania religii w szkołach gwarantuje Konstytucja RP. Wynika to także z konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Ponadto, ustawa zasadnicza nadaje duże znaczenie ochronie chrześcijańskiego dziedzictwa Narodu.
Mimo to, wśród lewicowych polityków i działaczy często pojawiają się postulaty wycofania religii ze szkół. Publicysta Piotr Szumlewicz stwierdził, że „czas zakończyć haniebny eksperyment na dzieciach i usunąć religię ze szkół”. Podobna deklaracja padła z ust Donalda Tuska. „Zarówno ze względu na interes państwowy, jak i ze względu na interes Kościoła rozumianego jako zbiór ludzi wierzących, nie powinniśmy mieć religii w szkołach” – oznajmił były premier.. Z kolei Bożena Przyłuska z Kongresu Świeckości przekonywała, że katecheza to „kurs nienawiści, który doprowadza młodzież do kryzysów psychicznych i samobójstw”.
Więcej na ten temat w artykule Aleksandry Mrozowskiej z Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris. Jest to kolejny tekst z cyklu „Gdy piłują chrześcijan…”.