główne PUNKTY
1
Przedstawiciele rządu zaprezentowali dziś projekt ustawy dotyczący instytucjonalizacji tzw. związków partnerskich.
2
Adw. Rafał Dorosiński z Zarządu Ordo Iuris zwraca uwagę na negatywne konsekwencje takich rozwiązań dla rodzin i całego społeczeństwa.
3
Wskazuje on m.in., że konkubinaty nieformalne, w tym jednopłciowe, mają już dziś szereg uprawnień ułatwiających im życie.
4
Autor podkreśla też, że wprowadzenie proponowanych przez rząd rozwiązań będzie prowadziło do destabilizacji życia społecznego i dalszej zapaści demograficznej.

Rafał Dorosiński wskazuje, że obecnie konkubenci, także tej samej płci, mogą już dziś – bez żadnego „partnerstwa” czy dodatkowej ustawy między innymi:
- uzyskiwać dostęp do informacji o stanie zdrowia partnera i wgląd do dokumentacji medycznej, swobodnie sporządzić testament i powołać się wzajemnie do dziedziczenia,
- odbierać wynagrodzenie albo przesyłki pocztowe dla partnera,
- prowadzić wspólne konto bankowe i zaciągać wspólne kredyty,
- udzielić sobie pełnomocnictw do reprezentowania się w bankach, ZUS, NFZ czy urzędach skarbowych,
- w drodze umowy notarialnej – uregulować kwestię majątku.
Ponadto,wskaźnik faktycznego zainteresowania, czyli odsetek par jednopłciowych, które rzeczywiście korzystają z instytucji oferowanej przez państwo wynosi 1–5 proc.populacji, dla której rzekomo została utworzona. W krajach zachodnich liczba sformalizowanych związków jednopłciowych mieści się w przedziale od 0,01% do 0,04% dorosłej populacji – czyli od jednej do czterech setnych części procenta. To zjawisko niemal statystycznie niewidoczne, choć przedstawiane w debacie publicznej jako globalna rewolucja społeczna. Gdyby zastosować te proporcje do Polski mielibyśmy w ciągu pierwszych 5 lat łącznie od 3 tys. do 11 tys. sformalizowanych związków jednopłciowych. Czyli od kilkuset do 2 tys. rocznie.
Instytucjonalizacja związków jednopłciowych oznacza także przyznanie ulg podatkowych, przywilejów spadkowych, świadczeń socjalnych i zabezpieczeń emerytalnych parom, które nie ponoszą kosztów prokreacji i wychowania dzieci. To ostentacyjna niesprawiedliwość wobec małżeństw, które realnie inwestują w przyszłość wspólnoty politycznej, poświęcając dochód, czas, energię i możliwości zawodowe na wychowanie kolejnego pokolenia obywateli.
Małżeństwo jako instytucja z definicji zakłada trwałość i wzajemną wierność. Związki partnerskie wprost przeciwnie. Uzasadnienia do kolejnych projektów ustaw wskazują wprost na:
- odejście od założenia o trwałości związku – podkreślają, że są one „z założenia mniej stabilny niż małżeństwo” i „z założenia elastyczniejsze” wychwalają „większą autonomię osób w związku” jak również „większą niezależność osób w związku partnerskim w kształtowaniu swojej relacji rodzinnej”.
- rezygnację z wymogu wierności – „pojęcia wierności i wspólnego pożycia zastąpiono bardziej otwartymi i elastycznymi pojęciami lojalności, szacunku i wspólnego życia rodzinnego”.
Praktyczną konsekwencją projektu byłoby przesunięcie społecznych wyborów w stronę mniej zobowiązujących, bardziej niestabilnych form relacji. Efekty:
- dalszy spadek liczby małżeństw,
- wzrost liczby niestabilnych typów związków,
- większy odsetek urodzeń pozamałżeńskich,
- dalszy spadek dzietności.
Destabilizacja życia rodzinnego to dopiero początek. Wprowadzenie instytucji przyznającej parom jednopłciowym choćby niektóre uprawnienia i przywileje małżonków stanowiłoby wyłom w polskim porządku prawnym następnie sukcesywnie poszerzany m.in. w imię zasady równości i niedyskryminacji.
Argumentacja na rzecz instytucjonalizacji związków jednopłciowych – oparta na odwołaniach do miłości, równości, różnorodności, godności i tolerancji – może zostać bez praktycznie żadnych zmian zastosowana także do uzasadniania instytucjonalizacji związków wieloosobowych.
Małżeństwo – jako instytucja nacechowana oczekiwaniem trwałości i odpowiedzialności – tworzy warunki sprzyjające decyzji o dziecku. W związkach partnerskich (bez względu na ich nazwę) poziom dzietności wyraźnie spada.
Konsekwencją instytucjonalizacji konkubinatów jednopłciowych jest także rozszerzenie prawnej definicji rodziny („życia rodzinnego”) poza związek kobiety i mężczyzny oraz ich dzieci. Będzie to uzasadniało presję na zmianę treści edukacyjnych, programów szkolnych i kampanii społecznych by przedstawiały „różnorodność rodzin” jako aksjomat oraz na szkoły by przedstawiały „równościowo” wszystkie formy związków.
Czytaj też:
Źródło zdjęcia okładkowego: iStock