Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
zbrodnia

zbrodnia

Wolności obywatelskie

10.09.2024

Zbrodnia bez kary

Jak dowodzi historia, największymi zbrodniarzami są państwa czy, bardziej precyzyjnie, rządzące krajami elity. Przykładów można mnożyć bez końca. Europa nie była wyjątkiem, choć nie wyróżniała się szczególnie na tle innych kontynentów.

 

Najwięksi zbrodniarze w historii

 

Ale nadszedł wiek XX i nasz kontynent wysforował się w paru przypadkach na czołowe miejsca w rankingu zła. Według wielu historyków i komentatorów, na dziesięciu największych światowych zbrodniarzy, z Europy pochodzi aż połowa. Na jednym z portali widnieje lista przestępców mających na swoim sumieniu miliony, a nawet dziesiątki milionów ludzkich istnień i morze cierpień kolejnych dziesiątków milionów.

 

Dość zgodnie na pierwszym miejscu umieszczono „chorążego pokoju” i „tytana myśli” czyli Józefa Stalina odpowiadającego za śmierć kilkudziesięciu milionów swoich pobratymców. Niektórzy badacze oceniają, że ofiar słońca narodu" mogło być i 60 milionów (sic!). Kary żadnej nie poniósł, choć, być może, towarzysze pomogli mu nieco w przejściu do lepszego świata.

 

Wymierzył sam sobie wątpliwej jakości karę przywódca III Rzeszy Adolf Hitler znany jako wódz – führer, uciekający przed ziemską sprawiedliwością przy pomocy samobójstwa w przededniu klęski jego tysiącletniej Rzeszy. Jak szacują niektórzy, odpowiedzialny jest za śmierć ok. 40 milionów Europejczyków, w tym 7 milionów swoich rodaków. Liczba ofiar jest ostatnio kwestionowana jako zaniżona, głównie z powodu zmian szacunków dotyczących poległych obywateli Związku Radzieckiego.

 

Problem przy tych państwowych" zbrodniach jest podstawowy: nie ma dokładnych danych o ilości ofiar – to wszystko, co podają historycy to tylko szacunki obarczone z pewnością w wielu przypadkach wielkimi błędami. Taki Mao Zedong - komunistyczny dyktator Chińskiej Republiki Ludowej, nie dbał o ludzkie życie, o ile chodziło o jego utopijne idee – wyekspediował na drugi świat kilkadziesiąt milionów Chinczyków (co najmniej 20-30 milionów, ale inni eksperci podają nawet 65-70). Zmarł śmiercią naturalną i do dziś cieszy się szacunkiem większości Chińczyków.

 

Pol Pot – komunista wyedukowany na paryskich uczelniach – to pikuś przy wspomnianych powyżej. Można mu przypisać w ciągu 4 lat śmierć zaledwie" maksymalnie 3 milionów Kambodżańczyków, a obalony przez Wietnamczyków żył jeszcze spokojnie w areszcie" domowym przez prawie 20 lat.

 

Z naszych europejskich bandytów wielkich dzieł" dokonał też poważany do dziś i mający wiele pomników król Belgów Leopold II, bezlitośnie mordujący co najmniej 8 mln Kongijczyków przy okazji paskudnie eksploatując, tzn. okradając ten bogaty w surowce, w tym złoto i diamenty, kraj. Nie słychać słów potępienia do dziś.

 

W XX wieku międzynarodowe konflikty zwane wojnami światowymi pokazały i udowodniły, że ludzka natura nie zna ograniczenia w zbrodni, że człowiek człowiekowi potrafi zgotować los nie do opisania w swym okrucieństwie i pogardzie dla człowieczeństwa.

 

II wojna światowa zebrała najobfitsze żniwo życia ludzkiego w historii świata. Szacuje się, że w ciągu 6 lat wojny w Europie i na świecie  zginęło ponad 60 milionów ludzi, co stanowiło około 3% całkowitej liczby ludności na świecie. Do dziś nie znamy dokładnej liczby, a niektórzy wskazują, że zginęło nawet 80 milionów. Największą grupą pomordowanych są cywile, szacowani na ponad 50-55 milionów, z czego ogromna liczba (nawet do 30 milionów) to ofiary głodu i chorób. Żołnierzy poległo ok. 21-25 milionów w tym ok. 5 milionów zmarłych jeńców.

 

Zbrodnie III Rzeszy

 

Za większością tych zbrodni, bardzo różnie dziś nazywanych i ocenianych, stał lepiej lub gorzej zorganizowany aparat państwowy. Celem strategicznym III Rzeszy było unicestwienie Polski i narodu polskiego, nie podbicie i eksploatacja kraju, ale jego całkowite biologiczne wyniszczenie, a nasze terytorium miano całkowicie zasiedlić reichsdeutschami oraz volksdeutschami i zgermanizować . Do tego dzieła zabrali się, jak dziś powiedzielibyśmy, całkowicie profesjonalnie, a plany i etapy tego zamordowania Polski opracowywali nie tylko politycy i wojskowi, ale i „uczeni" z najlepszych niemieckich ośrodków. Poszczególne etapy tego Generalplan Ost, opracowanego głównie przez naukowców" z Uniwersytetu Berlińskiego i wręczonego Himmlerowi w 1940 r. (jako komisarzowi do spraw Umacniania Niemieckości), ulegały modyfikacji wskutek zmieniającej się sytuacji na frontach wojny. Przygotowano również kadry i stworzono narzędzia do wykonania tego planu.

 

Jeden z największych zbrodniarzy zza biurka Adolf Eichmann, który nigdy nikogo osobiście nie zabił, a winę za swe czyny przypisał politycznym przywódcom, wobec których był bezwarunkowo posłuszny i którego lojalność, jak mówił, bezwzględnie wykorzystano". Twierdził, że to Państwo uniemożliwiło mu życie zgodne z etyką. Eichmann został w 1962 powieszony w izraelskim więzieniu. Można o Nim powiedzieć, że miał pecha: był jednym z nielicznych, którzy ponieśli ziemską karę.

 

Setki tysięcy jego wspólników w zbrodni nie było nigdy sądzonych przez ludzką sprawiedliwość. Swoistej pikanterii sprawie Eichmanna dodaje fakt, że o miejscu Jego ukrycia w Argentynie od wielu lat wiedziało świeże/nowe, demokratyczne" jakoby, państwo niemieckie, czyli RFN, ale nie udzieliło informacji o tym fakcie międzynarodowym służbom poszukującym zbrodniarzy hitlerowskich, czyli tak naprawdę chroniło go przez wiele lat.

 

Jak wspomniałem, II Wojna Światowa za sprawą III Rzeszy Niemieckiej i Cesarstwa Japonii przeszła do historii jako najokrutniejsza zbrodnia na wielu narodach. Oczywiście w szczegółach wyglądało to różnie, ale w bardzo wielu przypadkach dochodziło do fizycznej eksterminacji całych narodów i grup etnicznych czy religijnych zaplanowanych na zimno w ministerialnych gabinetach i realizowanych z sadystyczną przyjemnością i obojętną, urzędniczą sumiennością.

 

Tytułowych zbrodni bez kary jest zatrzęsienie. 

Niewielu sprawiedliwie osądzonych

 

Niektórzy badacze szacują, że ok. 1 miliona Niemców winnych było pospolitych i bardziej wyrafinowanych zbrodni. Jak wiemy przed sądami" postawiono ok. 150 tys. osób, ale wyroki skazujące usłyszało zaledwie ok. 7 tys. przestępców – w przeważającej, ogromnej większości były to wyroki symboliczne i odbywane w luksusowych warunkach, a skazanych bardzo szybko, przedterminowo wypuszczano. Ta niemiecka sprawiedliwość szczególnie karykaturalnie wyglądała w odniesieniu do  800 tys. SS-manów zatrzymanych przez Aliantów, ale wyroki skazujące usłyszało zaledwie 124 (słownie: stu dwudziestu czterech).

 

Przykłady kpiny z tzw. denazyfikacji można mnożyć, a dobrze ten proceder opisuje opinia iż kraj, który dokonał niezliczonych zbrodni dokonał również największej w historii rehabilitacji sprawców tego barbarzyństwa.

 

Również trudno usprawiedliwić elity zwycięskich Aliantów, że patrzyły na to i nie reagowały.

 

A Niemcy nie skrywali swoich poczynań. Pierwszy kanclerz demokratycznej" RFN Konrad Adenauer zatrudniał w aparacie państwowym setki dawnych SS-manów i aktywnych członków partii hitlerowskiej, w tym zbrodniarzy wojennych i, mimo krytyki (prawdę mówiąc niewielu sprawiedliwych ziomków), nie zmienił swej polityki kadrowej. Wręcz przeciwnie, w aparacie państwowym wielu przestępców wojennych robiło po wojnie błyskotliwe kariery, co szczególnie widać było i raziło w resorcie sprawiedliwości. Charakterystyczny jest tu przypadek Theodora Oberländera, który piastował różne ministerialne funkcje przez całe lata 50-te. W czasie wojny m.in. odpowiedzialny był za masakry we Lwowie i w Gruzji. Jako dowódca batalionu „Nachtigall” zajął Lwów podczas inwazji na Rosję, gdzie wymordował wielu Żydów i komunistów w czerwcu 1941 r.

 

Można też przywołać haniebny przykład Heinza Reinefartha, kata Woli, który ma na sumieniu ok. 100 tys. ofiar w czasie powstania warszawskiego i mordów w Kraju Warty. Reinefarth nie został wydany Polsce przez zachodnich Aliantów, a jego zwolennicy wybrali go najpierw burmistrzem, a potem posłem do Landtagu. Demokratyczna" zaś republika wypłacała mu do ostatnich dni generalską emeryturę. Denazyfikację niektórzy nazwali po prostu komedią, po której w wielu urzędach więcej było nazistów niż za III Rzeszy.

 

Tak było na wszystkich szczeblach władzy ustawodawczej, wykonawczej i, co szczegónie wybrzmiewa, we władzy sądowniczej demokratyzujących się jakoby Niemiec. W federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości w 1950 r. 51% kadry kierowniczej stanowili byli członkowie NSDAP, a 20% SA-manni, ale już w 1957 r. udział ten wzrósł do 57% NSDAP-owców i 33% członków SA. W tymże ministerstwie powołano Centralną Jednostkę Ochrony Prawnej, jakoby dla pomocy niemieckim jeńcom wojennym, a w rzeczywistości udzielającej pomocy ukrywającym się w różnych krajach zbrodniarzom i ostrzegającą ich o toczących się przeciw nim postepowaniach karnych.

 

Wolfgang Fränkel niemiecki zbrodniarz, aktywny członek NSDAP, był wysokiej rangi prokuratorem zafascynowanym karą śmierci za błahe przestępstwa czy wykroczenia. Uczestniczył w wydaniu co najmniej 30 wyroków śmierci.  Po wojnie zrobił świetną karierę prawniczą. W 1962 został nawet prokuratorem generalnym RFN. A takich jak on sędziów Hitlera, robiących karierę w demokratycznych jakoby Niemczech, były setki, a może i tysiące.

Niemieccy przestępcy wojenni robili błyskotliwe kariery nie tylko w swoim kraju, ale również w strukturach międzynarodowych. W latach 1957–1963 głównodowodzącym sił lądowych NATO na Europę Środkową był niemiecki zbrodniarz wojenny  gen. Adolf Heusinger. W czasie wojny powierzono mu zadanie „systematycznego redukowania słowiańszczyzny i żydostwa", z którego wywiązał się doskonale eksterminując miliony Polaków, Żydów, Rosjan, Białorusinów. Miał niebywałe szczęście – w czasie zamachu na Hitlera stał obok niego i ocalał, a do końca życia nikt go nie  niepokoił z powodu jego przeszłości, a wręcz przeciwnie demokratyczne jakoby Niemcy honorowały go szczodrze i ufundowały dożywotnią rentę.

Niemcy ofiarami nazistów?

 

Najbardziej niewiarygodnym wydaje się fakt, że rok po zakończeniu wojny, co trzeci Niemiec nadal uważał, że eksterminacja Polaków i Żydów była konieczna, co przeczy powtarzanym usilnie przez propagandę RFN mitom, że przeciętny Niemiec nic nie wiedział o zbrodniach. Niemcom żyło się lepiej w czasie wojny niż przed agresją na Polskę. Niemcy nie odrzucili hitlerowskiego reżimu po jego upadku, a jedynie 14% z nich w roku 1948 i 17% w roku 1959 uważało denazyfikację za rzecz konieczną. Tu nie tylko elity parły do wojny, ale i szerokie masy popierały tę imperialną i rasistowską politykę. To nie naziści czy hitlerowcy dokonali tego dzieła. Coraz więcej pojawia się opinii historyków, że zniewolenie Niemców przez nazistów, którzy zmusili ich do posłuszeństwa, udziału w wojnie i ludobójstwie ,to mit wyprodukowany przez tzw. niemiecką politykę historyczną.

 

Jednym z pierwszych aktów ustawodawczych Republiki Federalnej Niemiec po jej powstaniu w 1949 r. były ustawy o amnestii dla setek tysięcy przestępców wojennych oraz o zniesieniu kary śmierci.  Wprowadzono zakaz ekstradycji obywateli RFN – jak wspomniałem wyżej, Alianci nie protestowali.

 

Co ciekawe, a właściwie szokujące, to Niemcy poszkodowani przez rezim Hitlera, w demokratycznych już Niemczech po wojnie musieli się zwracać z podaniami o uchylenie wyroków do sądów, gdzie, o ironio, urzędowali ci sami ludzie, którzy zaledwie kilka lat wcześniej ich skazali. Ze zrozumiałych powodów, tacy sędziowie nie mogli przecież usuwać swoich wyroków, bo to by podważało ich zawodową rzetelność i wiarygodność i dowodziło ich ideologicznego zaangażowania. Ofiary tych sądów nie były mile widziane w społeczeństwie niemieckim – te niezbyt liczne ofiary były wyrzutem sumienia dla ogromnej większości Niemców kochających swego führera i dlatego czekał ich w RFN kiepski los.

 

Demokratyczna jakoby RFN od swego powstania zakłamuje prawdę o przyczynach wywołania wojny, jak i o samym jej przebiegu starannie umniejszając skalę swojej winy, jak i prowadząc kłamliwą narrację historyczną czy poszukując usilnie sprawców zastępczych" i wspólników enigmatycznych nazistów. Polska w podręcznikach ich historii jest traktowana całkowicie marginalnie i powierzchownie, a stopniowo przywracana niemiecka buta pozwala ich przywódcom nazywać 8 maja, czyli dzień ich bezwarunkowej kapitulacji w 1945 r. i datę zakończenia wojny w Europie, dniem zwycięstwa i wyzwolenia od nazistów". Dziś ponad 70% Niemców kojarzy 1945 rok wyłącznie z wyzwoleniem ich kraju od nazizmu (sic!)aż 30 proc.  uważa, iż ich dziadkowie działali w ruchu oporu, którego nie było, a tylko 2 proc.  sądzi, że ich dziadkowie stworzyli państwo Hitlera.

 

Brak rekompensaty

 

Zbrodnia na naszym, polskim Narodzie i obywatelach II Rzeczypospolitej, jak do tej pory nie została w żaden sposób choć w niewielkiej części naprawiona. Po wielu dziesiątkach lat od tamtych okrutnych czasów, przedstawiciele narodu niemieckiego zdobyli się zaledwie na kilka słów formalnych przeprosin z rutynową prośbą o wybaczenie, ale niemal w tym samym momencie zarzekali się, że dziś nie mogą tych krzywd w żaden sposób  naprawić czy im zadośćuczynić.  Nieliczne tzw. gesty humanitarne" czynione wobec niektórych kategorii polskich ofiar zakrawają na kpinę, jak np. jednorazowa wypłata po 1000 zł dziś już staruszkom, którzy jako małoletnie dzieci latami zmuszane byli do ciężkiej pracy i bezlitośnie traktowane przez swych oprawców (np. obozy nawet dla 2-3 letnich dzieci w Łodzi na ul. Przemysłowej czy w Potulicach). Jak wyliczają historycy, te dobroczynne" gesty średnio wyniosły ok. 690 zł na poszkodowanego, co jest kpiną, a właściwie splunięciem w twarz milionom poszkodowanych, na co pozwoliły nasze rządy.

 

Co więcej, dziś pełnomocni przedstawiciele RFN mówią, że nie są nam nic winni, a niektórzy z nich posuwają się nawet do czysto rasistowskich stwierdzeń, że polskie ofiary nie należą do grupy, z którą należy się liczyć, że jesteśmy w gorszej lidze. W ciągu tych kilkudziesięciu lat od wojny, różnie uzasadniali te twierdzenia: najpierw tłumaczyli, że nie mając nawiązanych stosunków dyplomatycznych z komunistyczną Polską, nie mogą się z nami układać w sprawie reparacji i odszkodowań, a poza tym twierdzili, że komuniści i tak by te środki zmarnowali".  Kiedy te stosunki zostały w latach 70-tych nawiązane, to uznali, że to już za późno, że sprawa" się przedawniła, choć te zbrodnie już wtedy od kilkudziesięciu lat, według prawa międzynarodowego, się nie przedawniały. W ostatnich latach nagle odkryli, że Bierut (komunistyczny dyktator Polski), w 1953 r., w imieniu Polski, zrzekł się reparacji od całych Niemiec, na co jednak nie mogą przedstawić żadnego dowodu. I tak ta zabawa w kotka i myszkę trwa już prawie 80 lat, a Ofiary powoli wymierają bez jakiegokolwiek uznania ich cierpienia przez naród sprawców.

 

Od lat Niemcy, dla niepoznaki nazywani w ich narracji historycznej nazistami, próbują z naszych przodków zrobić wspólników tych beznarodowych barbarzyńców, co w dużym stopniu im się udało. "Polskie obozy smierci" coraz częściej pojawiają się w publikacjach i wypowiedziach prominentnych Europejczyków czy nawet prezydenta USA.

 

Niemcy również jak ognia unikali zawarcia z Polską traktatu pokojowego, mimo że już na początku lat 50-tych porozumieli się z większością państw w sprawie rozliczeń kosztów wojny m.in. w tzw. umowie londyńskiej z 1953 r.

 

Główną przyczyną unikania rozliczeń z nami była skala zbrodni demograficznych i materialnych, jaka spotkała Polskę z rąk Niemiec, nieporównywalna właściwie z żadnymi innymi krajami, poza częścią Rosji Sowieckiej. Niektórzy analitycy wyliczają nasze straty na wiele bilionów dolarów USD choć trudno wycenić utratę 11-13 milionów obywateli, jacy zginęli lub pozostali poza granicami obecnej Polski.

 

W latach 70-tych Niemcy zdawali sobie sprawę, że muszą rozliczyć się z Polakami, bo tylko z nami się nie  ułożyli w sprawie reparacji i odszkodowań cywilnych. Jak ujawnił niedawno prof. Bogdan Musiał, w sierpniu 1970 r. odbyła się narada rządowa na najwyższym szczeblu w urzędzie kanclerskim i wynikło z tych ustaleń i ekspertyz, że nie da się uniknąć sprawy reparacji, że Polsce należą się odszkodowania. Mając taką świadomość, kanclerz Willi Brandt, któremu w Polsce stawiamy pomniki, pojechał do Moskwy (której z kolei zależało na podjęciu współpracy technologicznej i finansowej z RFN) i uzyskał zapewnienie od premiera Kosygina, aby nie przejmował się Polską i naszymi roszczeniami. W ten sposób temat na kilkadziesiąt lat został upchnięty pod dywan.

 

I na koniec należy podkreślić szczególnego rodzaju bezduszność, przewrotność i bezczelność państwa niemieckiego: sądy RFN, uwalniając od odpowiedzialności karnej dziesiątki czy setki hitlerowskich prawników-zbrodniarzy wojennych, legitymizowali tym samym wydane przez nich drakońskie i bezprawne wyroki z czasów wojny – ofiary więc niejako powtórnie zostały bezpodstawnie skazane przez sędziów mających zbrukane ręce.

 

Można mnożyć przykłady zachowania elit politycznych demokratycznych" Niemiec, które rażąco naruszały i nadal naruszają porządek moralny oczywisty w naszym kręgu kulturowym, a jedynym ich celem było unikanie i zminimalizowanie odpowiedzialności za hańbę XX wieku i ochronę rzeczywistych wykonawców ludobójstwa i niespotykanej w dziejach grabieży. Państwo to kierujące się jakoby wartościami europejskimi, przez dziesiątki lat wkładało ogromny wysiłek, aby uniknąć rzeczywistego rozliczenia się z ich pierwszą, najdłużej okupowaną i najbardziej poszkodowaną ofiarą w czasie II wojny światowej. O ile można uznać, że z większością okupowanych przez III Rzeszę państw RFN się rozliczyła, o tyle wobec Polski zachowuje się wyjątkowo perfidnie, stosując wobec nas całkowicie inne zasady ułożenia wzajemnych stosunków. Można z całkowitą pewnością powiedzieć, że ciągle jest to zbrodnia bez realnego uznania przez sprawców swych win i unikania odpowiedzialności.

 

Wiesław Misiek

 

Niniejszy komentarz wyraża poglądy jego autora

Czytaj Więcej

27.05.2024

Genderowa agenda pod pozorem zwalczania zbrodni przeciwko ludzkości

· W najbliższych tygodniach obradować będzie Komitet Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

· Jednym z tematów dyskusji może być projekt Artykułów Traktatu o zapobieganiu i karaniu zbrodni przeciwko ludzkości.

· Akt ten może posłużyć jako kolejne narzędzie promowania ideologii gender na arenie międzynarodowej i – wbrew nazwie – utrudnić ściganie niektórych zbrodni przeciwko ludzkości.

 

Odpowiedź na najokrutniejsze zbrodnie

 

Widmo zbrodni przeciwko ludzkości – masowych okrucieństw wymierzonych w ludność cywilną – nadal nawiedza nasz świat. W odpowiedzi na to, Projekt Artykułów Traktatu z 2019 r. w sprawie zapobiegania i karania zbrodni przeciwko ludzkości pojawił się jako światło nadziei, mające na celu wzmocnienie globalnych ram prawnych. Pod tymi szlachetnymi aspiracjami kryją się jednak potencjalne niezamierzone konsekwencje, co Instytut Ordo Iuris sygnalizował już wielokrotnie. Statut Rzymski z 1998 r. ustanowił definicję płci, jaka istnieje obecnie w prawie międzynarodowym. Zgodnie z art. 7 par. 3 Statutu, istnieje podział na dwie płcie - męską i żeńską. Definicja ta została jednak odrzucona w zaproponowanym przez Międzynarodową Komisję Prawną Projekcie Artykułów Traktatu z 2019 r.  Akt ten nie definiuje płci, pozostawiając tym samym pole do legislacyjnego chaosu i błędnej interpretacji, ale nie tylko, o czym dalej w tekście.

 

Projekt Artykułów Traktatu z 2019 r. w sprawie zapobiegania i karania zbrodni przeciwko ludzkości zwraca uwagę na potrzebę wzmocnienia globalnego reżimu prawnego odnośnie zwalczania tych okrutnych zbrodni. Projekt Artykułów Traktatu o zapobieganiu i karaniu zbrodni przeciwko ludzkości został przyjęty przez wspomnianą już Komisję Prawa Międzynarodowego, która jest niezależnym organem doradczym Zgromadzenia Ogólnego ds. kodyfikacji i rozwoju prawa międzynarodowego, na jej 71. sesji w 2019 roku. Został on następnie przekazany Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ w ramach sprawozdania Komisji z prac tej sesji (A/74/10). Obecnie oczekuje na dalsze procedowanie w Zgromadzeniu Ogólnym. W najbliższych tygodniach projekt może zostać poddany pod debatę na forum Szóstego Komitetu Zgromadzenia Ogólnego, który zajmuje się kwestiami prawnymi. Dokładna data przyjęcia tego aktu prawnego nie jest jeszcze znana. Jeśli zostanie przyjęty, Projekt Artykułów może stać się podstawą nowego Traktatu (konwencji międzynarodowej o zapobieganiu i karaniu zbrodni przeciwko ludzkości). Uzyskanie konsensusu wśród państw członkowskich ONZ co do treści Projektu Artykułów może być trudne. Nawet jeśli projekt zostanie przyjęty, jego skuteczność będzie zależała od liczby państw, które go ratyfikują i wdrożą. Istnieje ryzyko, że państwa z historią łamania praw człowieka mogą wywierać presję na osłabienie Projektu Artykułów.

 

Skutki braku definicji płci

 

Akt zasadniczo powiela regulacje zawarte w Statucie Rzymskim, jednak kluczową zmianą wprowadzoną w Projekcie Artykułów jest usunięcie definicji płci. Ta zmiana wzbudziła kontrowersje wśród niektórych organizacji pozarządowych i ekspertów ds. praw człowieka. Usunięcie definicji płci może osłabić ochronę kobiet i dziewcząt, które są szczególnie narażone na pewne rodzaje zbrodni przeciwko ludzkości, takie jak przemoc seksualna i handel ludźmi. Brak tej definicji może skomplikować ściganie sprawców zbrodni przeciwko ludzkości, ponieważ utrudni identyfikację ofiar i rodzajów prześladowań, których doświadczyły. Może to też prowadzić do niejasności prawnych i utrudniać interpretację Projektu Artykułów przez sądy. Co więcej, usunięcie definicji płci może być sprzeczne z istniejącymi ramami prawnymi, takimi jak Konwencja o eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet (CEDAW), która opiera się na definicji płci męskiej i żeńskiej. 

 

Kolejnym punktem debaty jest definicja „prześladowania” w ramach zbrodni przeciwko ludzkości. Projekt artykułów wymaga obecnie związku między prześladowaniem a innymi wymienionymi przestępstwami (morderstwo, uwięzienie itp.). Krytycy, tacy jak Human Rights Watch, twierdzą, że jest to zbyt wąska definicja. Uważają oni, że prześladowanie powinno być uznawane za samodzielne przestępstwo, nawet bez związku z innymi okrucieństwami.  Uważają oni, że ta niejednoznaczność może prowadzić do niespójnego stosowania, tworząc luki dla sprawców i utrudniając skuteczne ściganie. Ponadto, niektórzy twierdzą, że artykuły nie odnoszą się odpowiednio do nowych form zbrodni przeciwko ludzkości. Kwestie takie jak wymuszone zaginięcia (czyli tajne uprowadzenia osób przez służby państwowe) w dobie digitalizacji lub powszechne niszczenie środowiska mogą wymagać dodatkowego określenia. Co ciekawe, brak definicji płci został skrytykowany także przez organizacje skrajnie lewicowe. Ponadto niektóre grupy negatywnie oceniły brak wyraźnego sformułowania chroniącego „autonomię reprodukcyjną”. Argumentują one, że przymusowa ciąża może być narzędziem prześladowań i powinna być wyraźnie uwzględniona w ramach potencjalnego traktatu.

 

Niejasności i kontrowersje te powinny zostać zaadresowane i rozwiązane podczas zbliżających się negocjacji w sprawie projektu artykułów, które mają się odbyć w 2024 roku. Ostateczna forma potencjalnej konwencji będzie zależeć od tego, jak te kwestie zostaną rozwiązane przez państwa członkowskie ONZ.

 

Stanowisko Polski

 

W sprawie Projektu Artykułów oświadczenie złożył m.in. Arcybiskup Gabriele Caccia, reprezentujący Stolicę Apostolską, który podkreślił, że „Stolica Apostolska z zadowoleniem przyjmuje wysiłki Komisji Prawa Międzynarodowego (ILC) w opracowaniu Projektu Artykułów o Zapobieganiu i Karaniu Zbrodni Przeciwko Ludzkości. Wierzymy, że artykuły te mogą być cennym narzędziem wzmacniającym międzynarodowe ramy prawne zwalczania tych poważnych przestępstw. (...) Nalegamy, aby Projekt Artykułów zwracał szczególną uwagę na ochronę grup szczególnie wrażliwych, takich jak mniejszości religijne, migranci i dzieci. Apelujemy również o jasny i jednoznaczny język, aby zapewnić skuteczne wdrożenie i uniknąć błędnych interpretacji”. Oświadczenie złożył także, reprezentujący Polskę Krzysztof Szczerski, który stwierdził, że „Polska zdecydowanie popiera walkę społeczności międzynarodowej ze zbrodniami przeciwko ludzkości. Postrzegamy Projekt Artykułów jako pozytywny krok w kierunku bardziej solidnych ram prawnych dla zapobiegania i karania tych haniebnych czynów. Polska podkreśla znaczenie suwerenności narodowej i podstawowej odpowiedzialności państw za zapobieganie i karanie zbrodni przeciwko ludzkości w ramach ich jurysdykcji. Uważamy, że Projekt Artykułów powinien uzupełniać istniejące instrumenty, takie jak Rzymski Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK).


Wzywamy do starannego rozważenia potencjalnego zakresu artykułów, aby zapewnić, że nie spowodują one niezamierzonych konsekwencji ani nie utrudnią skutecznej współpracy w zwalczaniu tych zbrodni”. Simona Popan, reprezentująca Unię Europejską, zaznaczyła natomiast, że „z zadowoleniem przyjmujemy [Unia Europejska i państwa członkowskie, które miała reprezentować] Projekt Artykułów jako okazję do wzmocnienia ram prawnych odpowiedzialności”. Wezwała ponadto ONZ do zdefiniowania płci i „gender” w Artykułach, aby „zapewnić kompleksową ochronę wszystkim ofiarom, w tym kobietom i dziewczętom, które są nieproporcjonalnie częściej celem tych zbrodni”.

 

Projekt Artykułów to niepozbawiony kontrowersji dokument, krytykowany, co ciekawe, przez cały szereg organizacji o różnorodnych profilach. Zasadniczo wszystkie one zgadzają się, że należy doprecyzować definicje (oczywiście w przypadku organizacji lewicowych jest to znowu pole do głoszenia koncepcji „gender”), stworzyć mechanizmy implementacyjne i zabezpieczenia przed nadużyciami. Bez tych zmian Projekt Artykułów (a w przyszłości potencjalny Traktat/Konwencja) może okazać się nieskutecznym narzędziem w walce z tymi okrutnymi zbrodniami, jakimi są zbrodnie przeciwko ludzkości.

 

 

Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

28.02.2022

Stop zbrodniom wojennym. Apel o wszczęcie międzynarodowego śledztwa

· Na Ukrainie trwa wojna wywołana rosyjską agresją.

· W wyniku działań militarnych dochodzi do zbrodni wojennych, wymierzonych w ludność cywilną.

· Inwazja narusza przepisy prawa międzynarodowego zakazujące wojny napastniczej i uciekania się do wojny w relacjach między państwami.

Czytaj Więcej
Subskrybuj zbrodnia