Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
komentarz

komentarz

Działalność Instytutu

22.07.2022

Eutanazja a zaprzestanie uporczywej terapii – pojęcia diametralnie różne, ale często mylone

• W dyskusjach na temat końca ludzkiego życia pojawia się także temat eutanazji, która często bywa mylony z zaprzestaniem tzw. uporczywej terapii.

• Eutanazja – generalnie rzecz ujmując - jako działanie polegające na przyczynieniu się do skrócenia życia pacjenta, jest w Polsce zakazana pod groźbą odpowiedzialności karnej.

• Od eutanazji należy odróżnić zaprzestanie uporczywej terapii, której istotę można określić jako daremne leczenie pacjenta, który znajduje się w stanie agonalnym, i które przysparza mu jedynie cierpień.

• Rezygnacja z daremnego leczenia w połączeniu z kompleksową opieką paliatywną stanowi przejaw poszanowania godności pacjenta, umożliwiając realizację prawa pacjenta do umierania w spokoju i godności.   

 

Śmierć człowieka stanowi istotny i wzbudzający silne emocje temat w debacie publicznej, ponieważ jest to kwestia delikatna, nierzadko połączona z cierpieniem. W dyskusjach na temat końca ludzkiego życia, szczególnie w ostatnim czasie, często pojawia się temat eutanazji. W praktyce jednak termin „eutanazja” niejednokrotnie jest mylony z pojęciem „zaprzestanie uporczywej terapii”, podczas gdy różnica między nimi jest zasadnicza.  

Badania przeprowadzone w 2013 r. przez Centrum Badania Opinii Społecznej (dalej „CBOS”) wyraźnie wskazały, że termin eutanazji bywa kłopotliwy do zdefiniowania, na co może wskazywać, że zaledwie 2/3 respondentów stwierdziło, iż jest to „podanie przez lekarza środków przyspieszających śmierć ciężko i nieuleczalnie choremu, cierpiącemu pacjentowi, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi”[1]. Z kolei w kwestii zaprzestania uporczywej terapii badania CBOSu pokazały,  że „stosunkowo dużo osób nie potrafi wskazać żadnej sytuacji, która kojarzyłaby się im z tym określeniem, część ma skojarzenia bardzo ogólne lub myli rezygnację z uporczywego leczenia z eutanazją”[2].

Poniższy komentarz ma na celu przedstawienie zasadniczych różnic między eutanazją a zaprzestaniem uporczywej terapii.

Jak słusznie zauważył K. Orzeszyna „prawo do życia i zdrowia to najważniejsze osobiste prawa człowieka (ang. supreme rights), czyli egzystencjalne prawa wywodzone z pierwszej generacji praw człowieka, bez których pełnej ochrony i zabezpieczenia nie jest możliwa całkowita realizacja i egzekwowanie wszystkich pozostałych praw człowieka”[3]. Warto zwrócić uwagę, że również polskie prawo już na gruncie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (dalej „Konstytucja RP”) przyznaje człowiekowi m.in. prawo do poszanowania i ochrony godności (art. 30) i prawo do ochrony życia (art. 38). Co więcej Trybunał Konstytucyjny z zasady demokratycznego państwa prawnego wywnioskował, że „jeżeli […] życie człowieka, […] stanowi wartość konstytucyjną, to ustawa zwykła nie może prowadzić do swoistej cenzury i zawieszenia obowiązywania norm konstytucyjnych. Zakaz naruszania życia ludzkiego, […] wynika z norm o charakterze konstytucyjnym”[4]. Z powyższego wyroku wynika bezpośrednio, że życie człowieka stanowi wartość konstytucyjną, tym samym podlegającą szczególnej ochronie.

Z prawem do ochrony życia wiąże się prawo do godnej śmierci. Kodeks Etyki Lekarskiej w art. 30 stanowi, że „lekarz powinien dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić choremu humanitarną opiekę terminalną i godne warunki umierania. Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jakość kończącego się życia”[5].

 

Eutanazja

 

Wielka Encyklopedia PWN definiuje eutanazję jako „powodowane współczuciem zabicie nieuleczalnie chorego człowieka na jego żądanie”[6]. Zgodnie z przedstawioną definicją, eutanazją jest celowe pozbawienie życia osoby cierpiącej na nieuleczalną chorobę. Literatura przedmiotu wyróżnia kilka rodzajów eutanazji, w zależności od przyjętego kryterium:

  1. za zgodą pacjenta –   w przypadku, w którym pacjent zdaje się być świadomy[7];
  2. bez zgody pacjenta – procedura wykonywana jest na pacjentach niezdolnych do podjęcia samodzielnej decyzji, np. na noworodkach lub pacjentach niezdolnych do wyrażenia swej woli, a także będących w stanie śpiączki[8];
  3. bezpośrednia - „gdy podjęte działanie lub zaniechanie bezpośrednio zmierza do skrócenia życia chorego, np. przez odłączenie od respiratora”[9];
  4. pośrednia – „gdy podjęte działanie ma na celu uśmierzenie bólu, jednakże drugim niezamierzonym, ale też i nieuniknionym skutkiem jest skrócenie życia chorego, np. przez podawanie bardzo silnych środków przeciwbólowych w dawkach, które powodują skrócenie procesów życiowych”[10];
  5. czynna – polegając na podaniu śmiercionośnego środka pacjentowi;
  6. bierna – czyli „zaniechanie stosowania odpowiednich środków leczniczych, np. przez niepodjęcie reanimacji”[11].

W Polsce eutanazja jest prawnie zakazana. Istotne znaczenie mają tutaj już same przepisy Konstytucji (w szczególności wspomniany art. 30 i 38), a także przepisy ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks Karny (Dz. U. 1997 Nr 88 poz. 553 z późn. zm.), która w art. 150 jednoznacznie uznaje pozbawienie życia człowieka na jego żądanie i pod wpływem współczucia dla niego za przestępstwo. Warto odnotować, że w latach 1999 – 2020 stwierdzono w Polsce 4 takie przestępstwa[12]. Ponadto kwestie eutanazji reguluje art. 31 Kodeksu Etyki Lekarskiej, gdzie wprost stwierdzono, że „lekarzowi nie wolno stosować eutanazji, ani pomagać choremu w popełnieniu samobójstwa”.

 

Zaprzestanie uporczywej terapii

 

Kodeks Etyki Lekarskiej odnosi się do sytuacji związanych z uporczywą terapią w szczególności w art. 32 ust. 1: „w stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych”.  Zgodnie z definicją przyjętą przez Polską Grupę Roboczą ds. Problemów Etycznych Końca Życia uporczywa terapia „to stosowanie procedur medycznych w celu podtrzymywania funkcji życiowych nieuleczalnie chorego, które przedłuża jego umieranie, wiążąc się z nadmiernym cierpieniem lub naruszeniem godności pacjenta. Uporczywa terapia nie obejmuje podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych, łagodzenia bólu i innych objawów oraz karmienia i nawadniania, o ile służą dobru pacjenta”[13]. W literaturze wskazuje się, że najistotniejszą różnicą dzielącą zaprzestanie uporczywej terapii od eutanazji jest fakt, iż rezygnacja z uporczywej terapii motywowana jest uzasadnionymi przyczynami medycznymi, mającymi na celu poszanowanie godności człowieka[14]. W tym kontekście należy zauważyć, że uporczywa terapia w istocie nie stanowi leczenia pacjenta, a jedynie „sztucznie przedłużanie nieuniknionej śmierci”[15]. Takie postępowanie przyczynia się natomiast jedynie do spotęgowania cierpienia chorego. Zaprzestanie uporczywej terapii różni się więc diametralnie od eutanazji – w przypadku podjęcia takiej decyzji przez lekarza, to nie jego działanie lub zaniechanie prowadzi do śmierci pacjenta, śmierć następuje np. w wyniku postępu choroby, a rola lekarza i pozostałych członków personelu medycznego sprowadza się do zapewnienia pacjentowi godnych warunków odejścia. Na tym etapie pacjentowi świadczona jest opieka paliatywna i hospicyjna „ukierunkowana na poprawę jakości życia, [która] ma na celu zapobieganie bólowi i innym objawom somatycznym oraz ich uśmierzanie, łagodzenie cierpień psychicznych, duchowych i socjalnych”[16].

W przeciwieństwie do eutanazji zaprzestanie daremnego (uporczywego) leczenia w połączeniu z kompleksową opieką paliatywną stanowi przejaw poszanowania godności pacjenta i najlepiej umożliwia realizację prawa pacjenta do umierania w spokoju i godności, wymienionego w art. 20 ust. 2 Ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 849).

 

Jan Melon - analityk Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki

Czytaj Więcej
Działalność Instytutu

21.07.2022

Przemysław Pietrzak: Czy banki zarabiają na opieszałości sądów?

W dniu 19.07.2022 r. minister Marcin Warchoł poinformował o rozpatrzeniu przez sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o kredycie hipotecznym oraz nadzorze nad pośrednikami kredytu hipotecznego oraz agentami o wniosku o jego uchwalenie.

WIĘCEJ W KOMENTARZU - LINK

Czytaj Więcej
Działalność Instytutu

21.07.2022

Czy banki zarabiają na opieszałości sądów?

W dniu 19.07.2022 r. minister Marcin Warchoł poinformował o rozpatrzeniu przez sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o kredycie hipotecznym oraz nadzorze nad pośrednikami kredytu hipotecznego oraz agentami o wniosku o jego uchwalenie.

Ze względu na zwięzłość projektowanych przepisów art. 29 ust. 5a i 5b można przedstawić je poniżej w całości:

„5a. W przypadku udzielenia kredytu zabezpieczonego hipoteką, umowa o kredyt hipoteczny może określać dodatkowy koszt kredytu ponoszony przez konsumenta do czasu dokonania wpisu hipoteki.

5b. Dodatkowy koszt kredytu, o którym mowa w ust. 5a, podlega zwrotowi kredytobiorcy lub zaliczeniu na poczet spłaty kredytu po dokonaniu wpisu hipoteki stanowiącej zabezpieczenie kredytu, na warunkach określonych umową o kredyt hipoteczny.”

Nieznane pozostają motywy, dla których określono takie, a nie inne brzmienie projektowanego ust. 5a. W obecnym stanie prawnym możliwe już jest przecież określanie dodatkowego kosztu kredytu, co ma niezmiennie miejsce w praktyce bankowej i sama taka możliwość nie została jak dotąd skutecznie zakwestionowana. Jeśli przepis ten miał wprowadzać pojęcie dodatkowego kosztu kredytu dla celów ust. 5b, nic nie stoi na przeszkodzie, aby właśnie tam wprowadzić owo pojęcie. Taki zabieg zapobiegałby inflacji przepisów ustawowych i byłby zgodny z zasadami poprawnej legislacji.

Wydaje się, że zaproponowane rozwiązanie na poziomie ustawowym jest krokiem we właściwym kierunku. Wskazać jednak trzeba na istotny mankament, bowiem szczegółowy sposób rozliczenia poniesionych kosztów ma być uregulowany w umowie z bankiem. Tymczasem zasadniczo umowy te nie są negocjowane indywidualnie, natomiast korzysta się z wzorców umów. Co więcej, banki posiadają także własne procedury i politykę. Nie można zatem z góry zakładać, że uczestnicy sektora podejmowaliby dobrowolnie działania korzystne dla świeżo upieczonych właścicieli nieruchomości. Przede wszystkim bowiem dlatego, że nie byli do tego skłonni w ramach tak zwanej samoregulacji, co wywołało konieczność odgórnej interwencji legislacyjnej w ramach prawodawstwa powszechnie obowiązującego.

Kontynuując rozważania, trzeba podjąć próbę odpowiedzi na pytanie, jak projekt ustawy zmieniającej może zostać udoskonalony. Raczej wskazanym rozwiązaniem byłoby odstąpienie od zwrotu zapłaconych kwot na rzecz ich zaliczenia. Niewątpliwie korzystniejszym rozwiązaniem dla kredytobiorcy byłoby zaliczenie poniesionych kosztów na poczet części kapitałowej kredytu hipotecznego. Cały sens aktualnego stosowania podwyższonej marży w okresie podwyższonego ryzyka dla banku opiera się na założeniu, że wyższa marża będąca składową wyższego oprocentowania, skutkuje tymczasowym zwiększeniem zysków osiąganych przez bank, z których finansuje on samodzielnie koszty ubezpieczenia pomostowego. Przyjąć należy zatem, że jakaś forma zabezpieczenia uzasadnionego ryzyka banków (i koniecznych ponoszonych przez nie dodatkowych, przejściowych kosztów) jest niezbędna, jednak jako część normalnej praktyki bankowej (niemożliwym jest oczekiwanie dokonania prawomocnego wpisu hipoteki w księdze wieczystej tego samego dnia, w którym nastąpiło zawarcie umowy kredytowej) nie powinna mieć miejsca przy całkowitym obciążeniu finansowym kredytobiorcy. Być może pewnym rozwiązaniem byłby równy podział zaliczenia na poczet części odsetkowej i kapitałowej kredytu. Niestety konieczna może okazać się dalsza ingerencja w swobodę umów. Prawdopodobnie sektor bankowy mógłby wziąć pod uwagę w takich okolicznościach pobieranie nieco wyższej marży w całym okresie kredytowania, a także niepowiązanie tymczasowo podwyższonej marży bezpośrednio z oczekiwaniem na wpis w księdze wieczystej. Pamiętać jednak należy, że zdecydowana większość obciążenia kredytowego związana jest aktualnie nie z wysokością marży, a ze stawkami WIBOR (Warsaw Interbank Offered Rate) – stopami procentowymi, po jakiej banki udzielają pożyczek innym bankom – które to z kolei pośrednio wynikają ze stóp procentowych ustalanych przez NBP.

W toku konsultacji w ramach procesu legislacyjnego na poziomie rządowym, niejednokrotnie wskazywano na jeszcze inne możliwości unikania dodatkowego obciążenia finansowego przez banki posiadające w swojej ofercie kredyty hipoteczne. Takim może być np. wymuszanie samodzielnego zawarcia umowy ubezpieczenia (formalnie niezwiązanej z kredytem), brak powiązania podwyższonej marży z uzyskaniem wpisu w księdze wieczystej, czy też podwyższona marża w całym okresie kredytowania. O ile na pierwsze rozwiązanie banki prawdopodobnie się nie zdecydują (jak sygnalizuje Związek Banków Polskich), to co do dwóch pozostałych przyjęcie takiej polityki nie jest wykluczone.

Niewątpliwie problem istnieje i należy go uregulować. Jednak rację mają też podmioty zwracające uwagę na problemy trawiące wymiar sprawiedliwości, a które dosięgają również wydziały ksiąg wieczystych. Jak wskazuje sam projektodawca, w niektórych z nich na wpis oczekiwać można kilka tygodni, w innych zaś kilka miesięcy. Powoduje to, że całkowite koszty związane z ubezpieczeniem pomostowym są ciężkie do oszacowania na etapie podpisania umowy, a z pewnością nie zależą od czynników, na które jej strony mają jakikolwiek wpływ. Wydaje się zatem, że równie ważne co zmiany ustaw wydają się także zmiany organizacyjne w wymiarze sprawiedliwości, np. poprzez zwiększenie zatrudnienia w wydziałach ksiąg wieczystych.

Przemysław Pietrzak – dyrektor Wydawnictwa Naukowego Ordo Iuris, analityk Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Jerzy Kwaśniewski: Homoadopcja w Polsce? Presja rośnie

„Jak nie drzwiami, to oknem” – to znane powiedzenie jest najlepszym opisem działania genderowych lobbystów i ideologów, którzy za wszelką cenę chcą wprowadzić w nasze życie swoje radykalne postulaty. Doskonale wiedzą, że gdyby chcieli „wejść drzwiami” (czyli jawnie – przy pomocy demokratycznych narzędzi), po prostu zostaliby odrzuceni. Dlatego uparcie szukają choćby jednego uchylonego okna, którym byliby w stanie wejść do środka. A tym oknem jest najczęściej forum Unii Europejskiej.

Czytaj Więcej

Homoadopcja w Polsce? Presja rośnie

„Jak nie drzwiami, to oknem” – to znane powiedzenie jest najlepszym opisem działania genderowych lobbystów i ideologów, którzy za wszelką cenę chcą wprowadzić w nasze życie swoje radykalne postulaty. Doskonale wiedzą, że gdyby chcieli „wejść drzwiami” (czyli jawnie – przy pomocy demokratycznych narzędzi), po prostu zostaliby odrzuceni. Dlatego uparcie szukają choćby jednego uchylonego okna, którym byliby w stanie wejść do środka. A tym oknem jest najczęściej forum Unii Europejskiej.

UNIA CHCE NARZUCIĆ HOMOADOPCJĘ! CHROŃMY RODZINY! - PETYCJA

Wykonywany przez nas staranny monitoring prawa UE i działań genderowego lobby pozwala jednak na czas alarmować opinię publiczną, naciskać na rząd i budować międzynarodowe koalicje sprzeciwu. Obrona normalności wymaga setek godzin czuwania i pracy.

Już ponad dwa lata temu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała, że zamierza zmusić wszystkie państwa członkowskie UE do „transgranicznego uznawania rodzicielstwa”. W skrócie chodzi o to, że jeśli przykładowy Pan Hans i Pan Lucas są w Niemczech uznawani za prawnych opiekunów dziecka, wówczas po przyjeździe do Polski, ich „rodzicielstwo” powinno być uznawane przez polskie prawo. To oczywiście oznaczałoby, że polskie pary jednopłciowe, chcąc adoptować dziecko, będą musiały jedynie wyjechać za Odrę, adoptować tam małego chłopca, a następnie wrócić do Polski i żądać traktowania ich jak rodziców. To prosta droga do zmuszenia Polski do tego, by także i w krajowych ośrodkach adopcyjnych zezwalano na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Bo gdy tylko zgodzimy się na „transgraniczne uznawanie rodzicielstwa” bardzo szybko pojawi się para, która słusznie stwierdzi, że udzielenie przywilejów rodzicielskich tylko dla jednopłciowych par zza granicy jest dyskryminacją tych, którzy chcieliby adoptować dziecko w kraju.

Dziś, po zaledwie kilkunastu miesiącach od tamtej wypowiedzi Ursuli von de Leyen, jesteśmy już u progu ostatecznej walki w obronie konstytucyjnej tożsamości rodziny. Na III kwartał tego roku (a więc do końca września) zapowiedziano przyjęcie przez Komisję Europejską projektu rozporządzenia o transgranicznym uznawaniu rodzicielstwa. Rozporządzenie ma być wiążące dla wszystkich państw Unii.

Ale dla „tęczowych” lobbystów nawet te kilkanaście miesięcy oczekiwania na przyjęcie inicjatywy Komisji Europejskiej to zbyt długo. Oni chcą wejść do domu w tej chwili. Dlatego w międzyczasie spróbowali wejścia innym oknem – przy pomocy wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Obywatelki Bułgarii i Hiszpanii zwróciły się do unijnego sądu ze skargą na władze Bułgarii, które nie zgodziły się umieścić w akcie urodzenia dziecka fałszywej w świetle biologii informacji o tym, że obie kobiety są jego matkami. Sędziowie TSUE orzekli w grudniu ubiegłego roku, że tamtejsze władze muszą uznać „rodzicielstwo” dwóch kobiet.

Na wyrok zareagował polski rząd. Aby zabezpieczyć się przed podobnym atakiem TSUE na Polskę, przygotowano projekt ustawy, która zakłada utworzenie specjalnych zaświadczeń o rodzicielstwie. Takie zaświadczenia miałyby gwarantować osobom uznanym w innym kraju za „drugą matkę” albo „drugiego ojca” możliwość korzystania z prawa do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium państw członkowskich UE. Jednak do korzystania z tego prawa przez obywateli UE nie jest potrzebne dodatkowe zaświadczenie. Ich realnym efektem byłoby tylko stworzenie wyłomu w polskim systemie prawnym, polegającego na wykreowaniu precedensowej, nowej instytucji „zaświadczenia” skierowanej wyłącznie do związków jednopłciowych. Tym groźniejszego, że z „prawa do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium państw członkowskich UE” TSUE zaczął arbitralnie wyprowadzać „prawo do prowadzenia zwykłego życia rodzinnego” czyli do uznawania praw rodzicielskich. Tym samym genderowi lobbyści osiągnęliby swój cel nawet bez przyjęcia projektu unijnego rozporządzenia.

Na szczęście regularny monitoring krajowych i międzynarodowych ustawodawców pozwala nam w porę reagować na każdy ruch radykalnych ideologów. Do polskiego rządu trafiła już przygotowana przez prawników Ordo Iuris analiza projektu ustawy. Podkreślamy w niej, że wspomniane zaświadczenia będą de facto przyznaniem parom jednopłciowym uprawnień do sprawowania władzy rodzicielskiej, co jest sprzeczne z polskim prawem – w tym z Konstytucją RP. Po naszej analizie, pojawiła się także krytyczna analiza Rządowego Centrum Legislacyjnego. Wierzę, że dzięki naszej reakcji, rząd dostrzeże wadliwość projektu.

Zrobimy też wszystko, co w naszej mocy, by zatrzymać przyjęcie wiążącego rozporządzenia unijnego o transgranicznym uznawaniu rodzicielstwa. Nasi prawnicy skierują w najbliższych dniach wniosek o informację publiczną do Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, w którym zapytamy o to, jakie stanowisko w tej sprawie zajmie polski rząd. Przygotowując się na wysoce prawdopodobne przyjęcie projektu przez Komisję Europejską, pracujemy już nad memorandum do polskiego rządu w którym wskażemy na niezgodność regulacji z Konstytucją RP oraz potrzebę zawetowania projektu podczas głosowania w Radzie. Nasze analizy trafią też do eurodeputowanych i przedstawicieli innych państw europejskich.

Mamy świadomość, jak ważny jest oddolny nacisk społeczny na polityków. Dlatego zamierzamy również wznowić petycję przeciwko narzucaniu homoadopcji, którą skierujemy nie tylko do Komisji Europejskiej, ale też do rządów wszystkich państw UE, apelując o zawetowanie projektu KE na forum Rady Europejskiej.

Wierzę w to, że dzięki wspólnemu działaniu będziemy w stanie zatrzymać ofensywę genderowych lobbystów, którzy wszelkimi możliwymi sposobami dążą do narzucenia państwom UE swoich radykalnych postulatów. To może być kluczowa bitwa w wojnie z radykalnymi ideologami. Jeśli teraz pozostaniemy bierni, to wkrótce żaden polski ośrodek adopcyjny nie będzie mógł odmówić parom jednopłciowym adopcji dzieci, a polskie społeczeństwo nawet nie zauważy, w którym momencie doszło do tej ideologicznej rewolucji.

Dzięki naszej czujności i analitycznej reakcji, rząd dostrzega już wadliwość wspomnianego projektu ustawy i może na czas dokonać stosownych korekt. Z takich drobnych zwycięstw budujemy długofalową obronę konstytucyjnej pozycji rodziny i zwyczajnej... normalności.

UNIA CHCE NARZUCIĆ HOMOADOPCJĘ! CHROŃMY RODZINY! - PETYCJA

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

19.07.2022

Łukasz Bernaciński: Czy społeczeństwo naprawdę chce chronić budzące wątpliwości związki wyznaniowe?

Obywatelski komitet inicjatywy ustawodawczej „W obronie wolności chrześcijan” rozpoczął zbiórkę podpisów pod projektem ustawy o zmianie ustawy Kodeks karny. Projekt zakłada między innymi modyfikacje art. 196 Kodeksu karnego, który przewiduje kary za obrazę uczuć religijnych. Projektowane, nowe sformułowanie tego artykułu nawiązuje do polskich tradycji międzywojennych oraz budzi uzasadnione wątpliwości z uwagi na przyznawany zakres ochrony.

WIĘCEJ W KOMENTARZU - LINK

Czytaj Więcej
Subskrybuj komentarz