Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
06.04.2023
Już od kilku lat słowo „praworządność” odmieniane jest przez wszystkie przypadki i podawane jako argument dla kolejnych interwencji Komisji Europejskiej i innych międzynarodowych gremiów w nasze sprawy krajowe. Nie tylko reforma wymiaru sprawiedliwości, ale także obrona granicy przed falami migrantów sprowadzanych przez Putina i Łukaszenkę, eksploatacja kopalni Turów, a nawet… plany urządzania lasów – wszystko okazuje się naruszać „zasadę praworządności”.
UE wykorzystuje „praworządność” do poszerzania swoich kompetencji
W imię „praworządności” potrącono już Polsce niemal 2 mld zł z należnych nam środków unijnych. Dostęp do kolejnych 160 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) jest wstrzymany. Ku radości części krajowych polityków, międzynarodowa agencja prasowa Bloomberg zapowiada zablokowanie następnych 70 mld zł z Funduszu Spójności.
Zbyt często polska odpowiedź na te problemy ogranicza się do stwierdzenia: „nikt nie wie, co to jest praworządność”. Tymczasem pojęcie praworządności rozwijane jest w Unii Europejskiej od co najmniej 50 lat. Tyle, że dopiero niedawno stało się ono orężem do zwalczania państw narodowych, które chcą podjąć suwerenną politykę poza radykalnie liberalnym nurtem. Ofiarą tej „militaryzacji praworządności” padła jako pierwsza Austria, następnie Węgry, a dzisiaj instrumentalnie traktowana „praworządność” ma pomóc w podporządkowaniu polskiej sceny politycznej.
Bez jasnego zrozumienia, czym jest, a czym nie jest „praworządność”, nigdy nie będziemy mogli skutecznie bronić się przed szantażem międzynarodowych komitetów, komisji i trybunałów.
Dlatego w najbliższych tygodniach wydamy trzy ważne analizy, których tak bardzo brakowało dotąd w Polsce.
Pierwsza dotyczyć będzie historii „zasad praworządności” i sposobu ich „zmilitaryzowania”.
Druga szczegółowo pokaże, czym jest sławny KPO i w jaki sposób Komisja Europejska postanowiła zastąpić rządy państw w planowaniu najdrobniejszych nawet aspektów polityki krajowej – od sposobu urządzania sądów i regulaminu pracy Sejmu, po piece gazowe, „strefy czystego transportu” i promocję gender w kulturze.
Trzecia z analiz poświęcona jest międzynarodowym komitetom monitorującym przestrzeganie praw człowieka. Od lat obserwujemy, jak bezprawnie poszerzają one swoje uprawnienia i próbują ograniczyć suwerenną władzę rządów krajowych – w tym w naszej Ojczyźnie. Wskażemy przy tym ściśle, jakie działania komitetów mieszczą się w granicach ich kompetencji, a jakie poza nie wykraczają.
Już wiele razy pokazaliśmy, że rzetelna wiedza i przystępne wyjaśnienie zagadnień kluczowych dla debaty publicznej pozwalają realnie wpłynąć na toczące się zdarzenia. Taką rolę miał nasz raport o polityce rodzinnej z 2015 roku. Z taką siłą oddziaływał na międzynarodowe postępowania nasz raport o norweskim systemie odbierania dzieci Barnevernet z 2018. Podobnie przełamaliśmy paraliż strachu przed rzetelną analizą regulacji pandemicznych cyklem seminariów i obszerną monografią naukową. To tylko kilka przykładów, w których merytoryczna analiza i dotarcie do sedna problemu pozwoliło przekonać decydentów i skierować debatę publiczną na nowe tory.
Czym dla UE jest praworządność?
Przystępna wiedza na tematy „praworządności” i działań UE potrzebna jest natychmiast. Bo od kilku lat wszyscy poddawani jesteśmy kampanii dezinformacji ze strony niektórych mediów i polityków, liczących na „finansowe zagłodzenie” Polski, o czym otwarcie mówiła niemiecka poseł do Parlamentu Europejskiego i niedawna minister sprawiedliwości Niemiec Katarina Barley.
Celowe gmatwanie „zasady praworządności” i włączanie w nią kolejnych zagadnień prowadzi do absurdów, takich jak wywodzenie z praworządności dostępu do aborcji, przywilejów dla jednopłciowych związków, ograniczeń wolności słowa i sumienia. Z czasem praworządność staje się pretekstem dla arbitralnych decyzji, podwójnych standardów i dyskryminacji politycznej. Tym samym staje się swoim własnym zaprzeczeniem.
Dość przypomnieć, że kiedyś tak nie było. W roku 1958 V Republika Francuska powstała w atmosferze groźby wojskowego puczu i zajęcia Paryża przez wojsko. W tych okolicznościach do władzy dochodzi gen. Charles de Gaulle i zostaje zmieniona konstytucja. Tak czczeni dzisiaj „Ojcowie Założyciele” UE – w tym pierwszy szef Komisji Europejskiej Walter Hallstein, przewodniczący Europejskiego Zgromadzenia Parlamentarnego Robert Schuman, kanclerz Niemiec Konrad Adenauer – nie wytknęli Francji naruszenia „zasady praworządności”.
Dlaczego? Twórcy europejskiego projektu dobrze wiedzieli, że jego siła płynie ze wspólnych interesów gospodarczych przy jednoczesnym pełnym poszanowaniu suwerenności politycznej jej członków. Próby ingerencji w wewnętrzne sprawy dumnych narodów, szczególnie we współpracy z wewnętrzną opozycją, oznaczałby koniec marzenia o wspólnej Europie pokoju i współpracy. Dzisiaj jednak w UE zabrakło ludzi tego formatu co Robert Schuman czy Alcide de Gasperi (obu przysługują zresztą tytuły „sługi Bożego” w związku ze wszczętymi procesami beatyfikacyjnymi).
Niezależnie od prac analitycznych, czynimy użytek z naszego oficjalnego statusu w strukturach UE. Zaproszeni przez Komisję Europejską do cyklicznych konsultacji na temat „praworządności w Polsce” jako jedyna organizacja z Polski występujemy w obronie naszej Ojczyzny. Aby z naszymi informacjami dotrzeć jak najszerzej, zorganizowaliśmy poświęconą realnej praworządności konferencję w Brukseli.
Globalni giganci przegrywają z Ordo Iuris
Nie dajemy też za wygraną, gdy ataki na Ordo Iuris przybierają bezprecedensową skalę. Podjęliśmy wyzwanie rzucone nam przez światowych potentatów o miliardowych budżetach. Dwa miesiące temu zrzeszająca ponad 600 organizacji z 90 krajów ILGA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Lesbijek i Gejów), prowadzący setki klinik aborcyjnych globalny gigant Planned Parenthood oraz stojąca od 30 lat za światowym ruchem aborcyjnym fundacja Center for Reproductive Rights w obawie o swoją pozycję poprosiły Komisję Europejską o pomoc w walce z Ordo Iuris.
W odpowiedzi zażądaliśmy spotkania z urzędnikami UE. Dwa tygodnie temu spotkanie się odbyło, stając się okazją do rozmowy o realnej wartości „różnorodności” w UE. Niezwłocznie po nim otrzymaliśmy pismo potwierdzające, że nasz status organizacji monitorującej wydawanie środków UE w Polsce nie jest zagrożony.
Istotą naszej misji jest połączenie rzetelnej analizy, wyjaśniającej pojęcia i problemy kluczowe dla współczesnej wojny cywilizcji, ze skutecznym działaniem praktycznym.
Jeśli dziś nie przeciwstawimy się biurokratom, którzy pełniąc eksponowane stanowiska w UE czy ONZ, chcą pozatraktatowo rozszerzać swoje kompetencje, to już wkrótce każdy obszar życia Polaków zostanie poddany ich kontroli. W ten sposób stracimy możliwość skutecznego sprzeciwu wobec realizacji uderzających w podstawy naszej cywilizacji postulatów genderowej agendy. W rezultacie do polskiego systemu prawnego zostanie wprowadzona formalizacja związków jednopłciowych i homoadopcja.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
05.04.2023
Trwają prace nad projektem ustawy „W obronie chrześcijan”, mającym zapewnić lepszą ochronę praw osób wierzących. Instytut Ordo Iuris zgłaszał publicznie uwagi do projektu, które znalazły odzwierciedlenie w pracach Podkomisji Stałej do spraw nowelizacji prawa karnego. Prawnicy wskazywali na konieczność uznania, że wypowiedzi motywowane religijnie są same w sobie zgodne z prawem. Jeśli zmiany zaproponowane przez Instytut zostaną uchwalone, zwiększy to ochronę osób wierzących, przy jednoczesnym poszanowaniu wolności wypowiedzi.
Obywatelska inicjatywa ustawodawcza
Solidarna Polska ogłosiła 24 czerwca ubiegłego roku utworzenie Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „W obronie chrześcijan”. Celem komitetu było wniesienie do laski marszałkowskiej projektu ustawy o zmianie ustawy Kodeks karny. Aktualnie projekt po pierwszym czytaniu w Sejmie oraz pracach w podkomisji sejmowej oczekuje na prace na dalszych etapach procedury legislacyjnej. Instytut Ordo Iuris opublikował komentarze popularnonaukowe dotyczące projektu oraz opinię prawną, z której wynikało, że projekt potrzebuje zmian, by mógł skuteczniej chronić chrześcijan.
Pierwotny projekt
Projekt zakłada trzy zmiany w przepisach Kodeksu karnego. Pierwszą z nich jest wprowadzenie do ustawy karnej art. 27a, który miałby wyłączać odpowiedzialność karną osoby korzystającej z wolności słowa i wolności wyrażania przekonań w sytuacjach, gdy wyrażane przez nią przekonania, oceny lub opinie znajdują oparcie w akceptowanym przez tę osobę systemie wartości, a równocześnie nie godzą w porządek prawny lub wolność sumienia i wyznania innej osoby. Projektowany przepis miałby brzmieć: „nie popełnia przestępstwa, kto wyraża przekonanie, ocenę lub opinię, związane z wyznawaną religią głoszoną przez kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej, jeżeli nie stanowi to czynu zabronionego przeciwko wolności sumienia i wyznania lub publicznego nawoływania do popełnienia przestępstwa lub pochwały jego popełnienia”.
Drugą zmianą jest modyfikacja art. 195 Kodeksu karnego, penalizującego złośliwe przeszkadzanie w aktach kultu religijnego. Projektodawca proponuje likwidację znamienia złośliwego charakteru zachowania sprawcy, które ogranicza karalność do działania sprawcy z zamiarem bezpośrednim kierunkowym. Artykuł ten aktualnie nie zabrania zatem samego przeszkadzania w aktach kultu, ale penalizuje jedynie sytuacje, gdy ma ono charakter „złośliwy”. Omawiany przepis w nowej wersji brzmiałby: „§ 1. Kto przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym”.
Ostatnia zmiana przewiduje rozszerzenie zakresu przedmiotowego przestępstwa określonego w art. 196 Kodeksu karnego. Projektodawca wskazuje na potrzebę rezygnacji ze znamienia „obrazy uczuć religijnych” i rozszerzenia znamienia tego przestępstwa o publiczne lżenie lub wyszydzanie dogmatów lub obrzędów kościoła. Nowy art. 196 otrzymałby brzmienie: „§ 1. Kto publicznie lży lub wyszydza kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej, jego dogmaty lub obrzędy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto publicznie znieważa przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych”.
Instytut Ordo Iuris zgadza się i popiera projektowane zmiany w art. 195 Kodeksu karnego, jednocześnie wskazując na potrzebne modyfikacje w pozostałym zakresie objętym projektem.
Co w zamian projektowanego art. 27a?
Instytut uważał za błędną koncepcję wprowadzania do Kodeksu karnego kontratypu, który opisany został w projektowanym art. 27a Kodeksu karnego. Właściwym rozwiązaniem identyfikowanego przez projektodawców problemu powinno być podkreślenie pierwotnej legalności wyrażania przekonań, ocen lub opinii związanych z wyznawaną wiarą głoszoną przez kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej. Oznaczałoby to przyznanie, że takie czyny same w sobie nie naruszają norm prawnych. W związku z tym, Instytut Ordo Iuris opowiadał się za wykreśleniem z projektu art. 27a. Jednocześnie Instytut postulował wprowadzenie zmian w ustawie z 17 maja 1989 r. o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, które zmierzałyby do podkreślenia wolności wyrażania przekonań religijnych oraz legalności tego rodzaju zachowań.
Legislacyjna odpowiedź prawodawcy
W pracach Podkomisji Stałej do spraw nowelizacji prawa karnego wypracowano rozwiązanie, zgodnie z którym art. 27a projektu został usunięty. W zamian przegłosowano nowelizację ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, która realizuje cel, dla którego zaprojektowany został art. 27a, lecz czyni to przy zastosowaniu właściwszych narzędzi prawnych. Zgodnie ze sprawozdaniem podkomisji stałej, w ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania wprowadza się następujące zmiany:
„1) w art. 2 po pkt 3 dodaje się pkt 3a w brzmieniu:
„3a) wyrażać oceny lub opinie obecne w nauczaniu głoszonym przez kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej;”;
2) po art. 2 dodaje się art. 2a w brzmieniu:
„Art. 2a. Nikt nie może ponosić odpowiedzialności cywilnej, karnej lub innej odpowiedzialności prawnej za wyrażanie przekonań, ocen lub opinii obecnych w nauce głoszonej przez kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej; nie wyłącza to odpowiedzialności za zniewagę lub zakłócenie porządku lub spokoju publicznego ze względu na formę wyrażenia przekonania, oceny lub opinii”.
Zbyt szeroka ochrona wspólnot religijnych
W opinii Instytutu, projektowane sformułowanie art. 196 Kodeksu karnego należało poddać korekcie. W związku z tym, rekomendowaliśmy zmiany, które sprawią, że projektowane brzmienie art. 196 Kodeksu karnego będzie bardziej precyzyjne i skuteczne. Aktualna propozycja znajdująca się w sprawozdaniu podkomisji stałej jest zgodna z postulatami Ordo Iuris. Obecne brzmienie artykułu to:
„Art. 196. § l. Kto publicznie lży kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej lub wyszydza jego zasady doktrynalne lub obrzędy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto publicznie znieważa przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych.
§ 3. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 lub 2 w czasie i miejscu odprawiania nabożeństwa lub wykonywania innego aktu religijnego lub za pomocą środków masowego komunikowania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”
Sformułowanie paragrafu pierwszego, a w szczególności użycie określenia „lży” zamiast „znieważa”, penalizuje jednie czyny o wyższym poziomie intensywności, charakteryzujące się rzucaniem obelg, a nie jedynie jednorazowym przekroczeniem granicy dopuszczalnej krytyki. Dzięki temu nienaruszona pozostaje wolność słowa, w tym wolność krytyki osób i instytucji.
Odnośnie paragrafu drugiego, trzeba przypomnieć, że orzecznictwo i część doktryny rozumieją „przedmiot” czci religijnej nie tylko jako coś materialnego, ale również postrzegają go w kategoriach podmiotowo-relacyjnych. W takim ujęciu przedmiotem czci religijnej pozostają przede wszystkim bóstwa i formy ich przedstawienia. Ponadto w pojęciu tym zawierać się będą postać, symbol, wizerunek, słowo, imię, rytuał, księga, inna rzecz lub miejsce objęte kultem religijnym według doktryny kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej.
Zwiększenie wymiaru kary za przerwanie aktów religijnych
Na etapie prac podkomisji stałej rozszerzono także uregulowanie w art. 195 Kodeksu karnego poprzez dodanie paragrafu trzeciego. Jego brzmienie wprowadza wyższy wymiar kary w wypadku już nie tylko do przeszkadzania, ale doprowadzenia do przerwania wykonywania aktu religijnego albo pogrzebu, uroczystości lub obrzędów żałobnych. W takiej sytuacji sprawca podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Lepsze prawo – skuteczniejsza ochrona
Uchwalenie projektu z powyższymi zmianami umożliwi skuteczniejszą ochronę wolności religijnej w Polsce. W przeciwieństwie do pierwotnego brzmienia projektu, nie będzie się już błędnie sugerować, że wypowiedzi motywowane religijnie są czymś niewłaściwym, za co jednak na mocy omawianej ustawy nie będzie się już karać. W miejsce tego, podkreśla się wolność i pierwotną legalność takich wypowiedzi oraz gwarantuje realizację tej wolności zarówno przez jednostki, jak i w ujęciu instytucjonalnym (nieingerencji w nauczanie wspólnoty religijnej). Ponadto zmiany w art. 196 Kodeksu karnego zagwarantują ochronę wolności słowa i dopuszczalnej krytyki przy jednoczesnym znacznym podniesieniu ochrony ludzi wierzących przed lżeniem, wyszydzaniem czy znieważaniem osób i rzeczy dla nich najświętszych.
Łukasz Bernaciński – członek Zarządu Ordo Iuris
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przyjął w ubiegłym roku skrajnie genderową „politykę równościową i antydyskryminacyjną”. Wykładowca, który będzie nazywać „Panią” kobietę identyfikującą się jako mężczyzna, może stanąć wobec oskarżenia o… molestowanie. Wkrótce podobne zasady mogą obowiązywać nie tylko na uniwersytecie, ale we wszystkich szkołach w Poznaniu.
Szkoły mają uczyć o gender? Na początek w Poznaniu
W najbliższych tygodniach ma zostać przyjęta nowa Polityka Oświatowa Miasta Poznania 2030 – strategiczny dokument, który odwołuje się do założeń teorii gender. Jego autorzy powołują się między innymi na Europejską Kartę Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym, przyjętą przez Radę Miasta Poznania w 2020 roku. W projekcie zapomniano jednak wspomnieć o tym, że… jest to dokument, który już miesiąc po przyjęciu został unieważniony przez Wojewodę Wielkopolskiego, a słuszność tej decyzji potwierdził nawet Naczelny Sąd Administracyjny.
Autorzy dokumentu powołują się także na badanie na temat dyskryminacji, które zostało przeprowadzone na zlecenie Prezydenta Poznania w grudniu 2020 r. Okazuje się jednak, że w kluczowym dla wyników badania etapie, wzięło łącznie udział… 19 osób. Tak. To nie żart. Władze Poznania przepytały 19 osób i uznały, że dzięki temu wiedzą jakie są najczęstsze przyczyny dyskryminacji w zamieszkiwanym przez ponad pół miliona ludzi mieście.
Wyniki „badania” okazały się typowe dla lewicowej narracji: grupami najbardziej narażonymi na dyskryminację są „osoby LGBTQ+”, a w dalszej kolejności obcokrajowcy, osoby z niepełnosprawnościami i seniorzy.
O licznych uchybieniach i wadach prawnych Polityki Oświatowej Miasta Poznania 2030 napisaliśmy w przygotowanej przez naszych prawników analizie, która trafi wkrótce do poznańskich radnych. Jeśli jednak dokument zostanie przyjęty – przekażemy naszą analizę także wojewodzie, apelując o unieważnienie uchwały.
Wiemy, jak ich zatrzymać
Ufam, że nasze analizy i interwencje przyczynią się do zatrzymania groźnej ideologicznej strategii oświatowej w Poznaniu. Wcześniej już wiele razy udało nam się zatrzymać genderowych ideologów i lobbystów, którzy coraz śmielej wchodzą w przestrzeń polskiej edukacji.
Gdy Politechnika Krakowska planowała przyjąć oparty na ideologicznych założeniach plan równości płci, przygotowaliśmy ekspertyzę, wykazując, że dokument wprowadzi szereg rozwiązań, uznawanych w Kodeksie pracy za dyskryminację. Po naszej interwencji, władze uczelni wycofały się z przyjęcia projektu.
Nasze zaangażowanie i długofalowa konsekwencja doprowadziły do tego, że genderyści musieli zrezygnować z organizacji w polskich szkołach „Tęczowych piątków”, w ramach których szkoły miały co roku manifestować poparcie dla postulatów ruchu LGBT i genderowej ideologii. Od początku nagłaśnialiśmy sprawę w mediach. Wydaliśmy specjalny poradnik dla rodziców „Jak ustrzec dziecko przed Tęczowy Piątkiem” oraz przygotowaliśmy wzór oświadczenia rodzicielskiego, które rodzice w całej Polsce składali w szkołach swoich dzieci, wyrażając sprzeciw wobec uczestnictwa dziecka w tego typu zajęciach.
Wraz ze Stowarzyszeniem Odpowiedzialny Gdańsk doprowadziliśmy do tego, że z gdańskich szkół wycofano program „Zdrovve love”. Gdańscy radni ogłaszając zakończenie programu mówili wprost, że to właśnie nasza działalność zmusiła ich do rezygnacji z planów indoktrynowania dzieci w szkołach.
Ta sprawa jednocześnie jest doskonałym przykładem na to, że genderowi ideolodzy nie odpuszczają i musimy pozostawać czujni, obserwując ich działania. Stowarzyszenie Odpowiedzialny Gdańsk poinformowało niedawno o tym, że program „Zdrovve love” wraca do Gdańska. Na szczęście tym razem zajęcia nie będą odbywały się w szkołach. Genderyści zrozumieli, że nie uda im się na razie indoktrynować gdańskich dzieci wbrew woli rodziców. Warsztaty odbywały się ostatnio w trakcie ferii w Gdańskim Ośrodku Promocji Zdrowia i Profilaktyki Uzależnień, a żeby wziąć w nich udział wymagana była pisemna zgoda rodzica lub opiekuna prawnego. Wycofano się także z promowania niesławnych standardów edukacji seksualnej WHO.
Stajemy w obronie szykanowanych nauczycieli
Cały czas świadczymy również wsparcie nauczycielom szykanowanym za sprzeciw wobec radykalnych ideologii.
Nasza szybka interwencja doprowadziła do przywrócenia do pracy dyrektora łódzkiego liceum, który stał się obiektem medialnej nagonki za to, że nie pozwolił na manifestacje polityczne w trakcie zdalnych zajęć. Nie zrobił w tym względzie wyjątku dla czerwonej błyskawicy – symbolu proaborcyjnych demonstracji, które część uczennic umieszczała na zdjęciu profilowym swojego konta, służącego do uczestnictwa w lekcjach on-line. Mężczyzna padł wówczas ofiarą licznych ataków lewicowych mediów i polityków, a wiceprezydent miasta Małgorzata Moskwa-Wodnicka zawiesiła go w obowiązkach i skierowała wniosek o wszczęcie postępowania do nauczycielskiej komisji dyscyplinarnej. Po naszej interwencji dyrektor został przywrócony do pracy, a prokuratura wszczęła postępowanie karne dotyczące przekroczenia uprawnień przez Wiceprezydent Łodzi, która podjęła bezpodstawną decyzję o odsunięciu dyrektora od pełnienia obowiązków. Wszczynamy także proces cywilny przeciwko łódzkiemu radnemu, który powielał kłamstwa na temat działań dyrektora.
Wciąż trwa również proces, w którym stanęliśmy w obronie Krystiana Frelichowskiego – nauczyciela ze Złejwsi Wielkiej, któremu dyrektor groził zwolnieniem za sprzeciw wobec agendy ruchu LGBT. Na stronie internetowej szkoły pojawiło się wówczas oświadczenie, podważające kompetencje zawodowe pana Krystiana. W imieniu nauczyciela wystąpiliśmy z powództwem o ochronę dóbr osobistych, żądając od dyrektora przeprosin.
Nauczycielu! Znaj swoje prawa
W związku z tym, że nauczyciele coraz częściej są poddawani bezprawnej presji i szykanowani za swoje poglądy, przygotowaliśmy specjalny przewodnik dla nauczycieli, w którym przypominamy o tym, że Konstytucja RP gwarantuje każdemu możliwość postępowania zgodnie z własnym sumieniem.
Przypominamy w nim, że realizując ustalony program nauczania, nauczyciel ma prawo do swobody wyboru i stosowania takich metod nauczania i wychowania, które uważa za najwłaściwsze spośród uznanych przez nauki pedagogiczne. Dyrektor szkoły nie może zobowiązać nauczyciela do prowadzenia lekcji zgodnie ze ściśle określonym scenariuszem – zwłaszcza zakładającym propagowanie postulatów grup LGBT lub ideologii gender czy promującym permisywną, wulgarną edukację seksualną.
W odpowiedzi na pierwsze zgłoszenia z polskich szkół i rosnące zagrożenie zmuszania nauczycieli do zwracania się do swoich uczniów zgodnie z wybraną przez nich „identyfikacją płciową” – przygotowujemy obecnie odrębny poradnik poświęcony temu zagadnieniu. Przypomnimy w nim między innymi, że w świetle prawa, to akt urodzenia przesądza, czy mamy do czynienia z mężczyzną czy kobietą, a zmiana tej informacji w dokumentach jest możliwe tylko na drodze sądowej.
Jednocześnie podkreślimy, że w przypadku nieuprawnionych nacisków ze strony dyrektora szkoły, nauczyciel ma prawo złożyć skargę do jednostki samorządu terytorialnego, Państwowej Inspekcji Pracy oraz wystąpić na drogę sądową.
Prawnicy Instytutu Ordo Iuris są oczywiście gotowi, by w takim przypadku świadczyć nauczycielom bezpłatną pomoc prawną.
Adw. Rafał Dorosiński – członek Zarządu Ordo Iuris
Zgodnie z planowanymi zmianami, od lipca 2024 r., obowiązkowe będzie wystawianie przez przedsiębiorców faktur ustrukturyzowanych w ramach Krajowego Systemu e-Faktur. Budzi to obawy niektórych osób, co do zakresu informacji na ich temat jakimi dysponują instytucje publiczne. Omawiane zmiany nie wpłyną jednak na rozszerzenie katalogu informacji o podatnikach uzyskiwanych przez organy podatkowe. Nowy rodzaj faktur umożliwi natomiast organom podatkowym szybsze i bardziej sprawne wykonywanie swoich obowiązków, w tym zapobieganie wyłudzeniom nienależnego zwrotu podatku od towarów i usług. Uczciwi podatnicy zyskają natomiast na przyśpieszonym terminie zwrotu należnego im podatku.
Koniec dobrowolności e-faktur
Od 1 stycznia 2022 r. w Polsce funkcjonuje system dobrowolnego wystawiania przez przedsiębiorców faktur ustrukturyzowanych w ramach Krajowego Systemu e-Faktur. Wskazane działanie polega na wystawianiu elektronicznych faktur według ustalonego wzorca (struktury logicznej, tzw. schemy), opracowanego przez Ministerstwo Finansów i dedykowanego fakturze ustrukturyzowanej. Na podstawie decyzji wykonawczej Rady (UE) 2022/1003 z 17 czerwca 2022 r., upoważniającej Rzeczpospolitą Polską do stosowania szczególnego środka stanowiącego odstępstwo od art. 218 i 232 dyrektywy 2006/112/WE w sprawie wspólnego systemu podatku VAT, dotychczasowe rozwiązanie dobrowolne zamieni się w obowiązkowe. Zgodnie z treścią ostatecznej wersji projektu, zmiany ustawy o podatku od towarów i usług oraz niektórych innych ustaw, opublikowanego 15 marca 2023 r., wystawienie ustrukturyzowanych e-faktur będzie w Polsce obligatoryjne począwszy od 1 lipca 2024 r.
Zakres planowanych zmian
Mimo pierwotnych zapowiedzi, w ostatecznej wersji poddanej konsultacjom publicznym, projektodawca zrezygnował z części rozwiązań, które budziły wątpliwości wśród przedsiębiorców. Dla przykładu, obowiązek wystawiania e-faktur nie obejmie transakcji z osobami nieprowadzącymi działalności gospodarczej (tzw. faktur konsumenckich). Przedsiębiorca na żądanie takiej osoby, podobnie jak dzieje się to obecnie, będzie wystawiał fakturę imienną. Nie będzie jednak musiał tego robić w elektronicznej formie ustrukturyzowanej. Rozszerzeniu nie ulegnie także katalog czynności podlegających udokumentowaniu w formie faktury, jak też zbiór informacji przekazywanych organom podatkowym. Projektowane przepisy, co do zasady, obejmują bowiem obowiązek dokumentowania tych samych czynności podlegających opodatkowaniu podatkiem od towarów i usług, jak obecnie wystawiane faktury w formie papierowej. O zawartości faktur decydują i będą w dalszym ciągu przesądzać, przepisy art. 106e ustawy o podatku od towarów i usług, zharmonizowanej z dyrektywą 2006/112/WE. Elementy fakultatywne faktur, wykraczające poza wskazany katalog, mogą dotyczyć dokumentów, w których przepisy szczególne, mające zastosowanie w niektórych branżach gospodarki, nakładają na wystawcę podanie dodatkowych informacji bądź gdy przekazanie dodatkowych informacji wynika z praktyki gospodarczej (np. informacje o warunkach płatności czy numer zamówienia). Jeśli chodzi o zakres danych przesyłanych organom podatkowym w ramach faktur strukturyzowanych, nie może także ujść naszej uwadze kwestia o zasadniczym znaczeniu. Mianowicie, już obecnie na osobach płacących podatek od towarów i usług spoczywa obowiązek przekazywania organom podatkowym szeregu informacji. Odbywa się to poprzez Jednolity Plik Kontrolny (JPK VAT), który umożliwia udostępnienie organom podatkowym ogólnych danych z ewidencji zakupu i sprzedaży. Ewidencja ta zawiera m.in. numer VAT oraz imię i nazwisko lub nazwę kontrahenta podatnika. Jednocześnie, podatnicy mają obowiązek generowania plików ze szczegółowymi informacjami o wystawianych fakturach (w tym np. o przedmiocie transakcji) w elektronicznej strukturze JPK FA. Pliki, o których mowa, podatnicy mają obowiązek udostępniać organom podatkowym (na ich wezwanie) dopiero w razie podjęcia przez nie czynności formalnych. Tym samym wprowadzenie obligatoryjnych faktur ustrukturyzowanych nie wpłynie na rozszerzenie dotychczasowego zakresu przekazywanych informacji, zarówno na temat transakcji jak też jej stron. Anonimowość kupującym w dalszym ciągu będzie zapewniać sprzedaż konsumencka, zaewidencjonowana wyłącznie paragonem fiskalnym.
Skutki planowanych zmian dla podatników oraz organów podatkowych
Idea wprowadzenia obowiązkowych faktur ustrukturyzowanych, jako jednego z rodzajów faktur elektronicznych, wiąże się przede wszystkim z problemem tempa przepływu informacji pomiędzy podatnikami i organami podatkowym, a nie z zakresem informacji przekazywanych przy tej okazji. Po wprowadzeniu projektowanych zmian, organy podatkowe będą dysponowały danymi na temat dokonywanej czynności w czasie rzeczywistym, dokładnie z chwilą wystawienia faktury, ale jednocześnie bez konieczności zaangażowania podatnika do ich przekazania. W obecnym stanie prawnym, aby uzyskać informacje dotyczące konkretnej faktury, organy podatkowe muszą wezwać podatnika, aby ją okazał. Wymaga to udziału podatnika w procesie przetwarzania i agregowania danych z faktur wystawianych w postaci elektronicznej (w celu ustrukturyzowania tych danych) bądź weryfikacji poprawności danych w przypadku faktur wystawionych w formie papierowej. W każdym przypadku powoduje to oderwanie momentu wystawienia faktury od chwili zapoznania z jej treścią przez pracowników organu podatkowego, a w konsekwencji opóźnienie momentu przeprowadzenia ich analizy i podjęcia ewentualnego przeciwdziałania naruszeniu prawa.
Główną korzyścią związaną z wprowadzeniem obowiązku wystawiania faktur ustrukturyzowanych będzie ułatwienie przeprowadzania przez organy podatkowe czynności kontrolnych, sprawdzających działania zarówno w toku postępowania podatkowego jak i w celu prowadzenia działalności analitycznej, prognostycznej i badawczej dotyczącej zjawisk pozostających we właściwości Krajowej Administracji Skarbowej. KSeF jest więc kolejnym, np. po systemach STIR, SENT czy wprowadzeniu kas fiskalnych online, rozwiązaniem prawnym wprowadzonym w celu uszczelnienia systemu podatkowego w odniesieniu do podatku od towarów i usług. Z tej perspektywy, nowy obowiązek należy, co do zasady, ocenić pozytywnie, podobnie jak inne podobne działania podejmowane wcześniej przez ustawodawcę w celu ochrony dochodów budżetowych oraz przeciwdziałania zjawisku wyłudzania nienależnego zwrotu podatku od towarów i usług.
Bezpośredni koszt, który podatnicy poniosą w związku z wprowadzeniem wymogu wystawiania faktur ustrukturyzowanych jest relatywnie niewielki. Dotychczasowy obowiązek wystawiania faktur przybierze jedynie formę inną niż dotychczas. Podatnicy będą mogli przy tym skorzystać z darmowych narzędzi do wystawiania faktur, przygotowanych przez Ministerstwo Finansów. Wyraźną korzyść związaną z nowym obowiązkiem będzie natomiast stanowiło dla podatników skrócenie podstawowego terminu zwrotu przez organy podatkowe podatku od towarów i usług z 60 do 40 dni. Przyśpieszony zostanie też obrót dokumentów oraz zniknie problem zagubionych lub zniszczonych faktur papierowych. Projektodawcy przewidzieli jednak także rozwiązania dyscyplinujące podatników. Stosownie do treści nowego art. 106ni ust. 1 ustawy o podatku od towarów i usług, w razie nieprzestrzegania obowiązków określonych w ustawie (w tym m.in. wystawienia faktury innej niż ustrukturyzowana) naczelnik urzędu skarbowego będzie uprawniony do nałożenia na podatnika kary pieniężnej wynoszącej do 100% wysokości kwoty podatku wykazanego na fakturze wystawionej poza Krajowym Systemem e-Faktur.
Wyłączenia z obowiązku wystawiania faktur ustrukturyzowanych
Stosownie do projektowanego art. 106ga ust. 2 ustawy o podatku od towarów i usług, obowiązek wystawiania faktur ustrukturyzowanych nie będzie dotyczył wystawiania faktur:
1) przez podatnika nieposiadającego siedziby działalności gospodarczej ani stałego miejsca prowadzenia działalności gospodarczej na terytorium kraju;
2) przez podatnika nieposiadającego siedziby działalności gospodarczej na terytorium kraju, który posiada stałe miejsce prowadzenia działalności gospodarczej na terytorium kraju, przy czym to stałe miejsce prowadzenia działalności nie uczestniczy w dostawie towarów lub świadczeniu usług, dla których wystawiono fakturę;
3) przez podatnika korzystającego z wybranych procedur szczególnych, w odniesieniu do faktur dokumentujących czynności rozliczane w tych procedurach;
4) na rzecz nabywcy towarów lub usług będącego osobą fizyczną nieprowadzącą działalności gospodarczej;
5) w okresie trwania awarii Krajowego Systemu e-Faktur;
6) w okresie trwania niedostępności Krajowego Systemu e-Faktur oraz w przypadkach gdy podatnik nie ma możliwości wystawienia faktury ustrukturyzowanej z innego powodu niż awaria Krajowego Systemu e-Faktur (określonych w komunikatach ministra właściwego do spraw finansów publicznych);
7) w przypadkach odpowiednio dokumentowanych dostaw towarów lub świadczenia usług, określonych w odrębnym rozporządzeniu ministra właściwego do spraw finansów publicznych.
Podsumowanie
Nie powinny dziwić obawy części podatników, co do zakresu informacji, którymi na ich temat dysponują organy władzy publicznej. W odniesieniu do obowiązku wystawiania faktur ustrukturyzowanych obawy te nie wydają się jednak obecnie zasadne. Trzeba mieć natomiast na uwadze, że ogólny kierunek działań prawodawcy od wielu lat wskazuje na dążenie do stopniowej elektronizacji procedur i w konsekwencji zacieśnienia nadzoru nad obrotem gospodarczym. Konieczne jest zatem obserwowanie tych działań, aby niejako „przy okazji” prowadzonej na szeroką skalę elektronizacji, władze nie wchodziły w posiadanie wrażliwych danych podatników.
Dr Tomasz Woźniak – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris
Z udziałem naszych prawników doszło w ostatnim czasie do skazania pierwszej osoby dostarczającej chemiczne środki aborcyjne w Polsce. Idąc za ciosem, przygotowujemy uderzenie w nielegalne podziemie aborcyjne. Sprawa Justyny W. dowodzi, że organy ścigania są zdecydowanie bardziej skłonne do podjęcia działań wobec aborcyjnych przestępców, gdy w zawiadomieniach wskazuje im się konkretne osoby, którym dostarczono niebezpieczne środki poronne.
Przełomowy wyrok w walce z podziemiem aborcyjnym
Gdy zaczynaliśmy walkę z aborcyjną przestępczością w Polsce, wielu mówiło, że nigdy nie uda się ukarać aktywistów i organizacji, które drwią z polskiego prawa, zachwalając pigułki trujące dzieci i głosząc, że „Aborcja jest OK!”. Ich nieskrępowana działalność to śmierć tysięcy niewinnych istnień.
Promotorzy aborcji, którzy sami nazwali się „Aborcyjnym Dream Teamem”, otwarcie chwalili się liczbami uśmierconych dzieci. Reklamowali swą działalność w internecie, w mediach, a nawet z mównicy sejmowej. Wspierali ich dziennikarze, publicyści, politycy, a nawet przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych. To był prawdziwy festiwal pogardy dla polskiego prawa.
Jednak sprawiedliwość zatryumfowała.
Z udziałem naszych prawników doszło właśnie do skazania pierwszej osoby dostarczającej chemiczne środki aborcyjne w Polsce. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał Justynę W. z Aborcyjnego Dream Teamu za przekazanie środków poronnych na karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności.
Po przystąpieniu do procesu na każdej rozprawie znosiliśmy pogróżki, złorzeczenia i poszturchiwania. Na salę sądową wchodziłam pod ochroną Policji. A zgromadzeni proaborcyjni manifestanci najeżdżali rowerami i opluwali mec. Jerzego Kwaśniewskiego. Jednak warto było to wszystko cierpliwie znieść. Nasz udział pozwolił mec. Jakubowi Słoniowskiemu na przedstawienie sądowi argumentacji prawnej przemawiającej za zastosowaniem norm prawa karnego dla ochrony życia nienarodzonych. Ostateczne, moja mowa końcowa, wydrwiona przez aborcyjnych aktywistów, znalazła odzwierciedlenie w wydanym wyroku.
W jednym z wywiadów oskarżona powiedziała, że obecność prawników Ordo Iuris na sali sądowej jest dla niej jak wyrok. Dlatego jej obrońcy nie chcieli dopuścić nas do procesu, a potem bezskutecznie usiłowali nas z niego wykluczyć. Aborcyjny Dream Team pośpieszył się z triumfem i zamieścił na swoim Facebooku grafikę, na której uśmiechnięta Justyna W. stoi przy nagrobku z logo Ordo Iuris. Ta sprawa miała być naszą „kompromitacją i społecznym pogrzebem”.
Proces śledziły lewicowe media z całego świata. Reporterów wysyłały Associated Press, The Guardian, New York Times, Washington Post, a nawet telewizja indyjska i… arabska Al-Jazeera.
Na szczęście sąd nie uległ ogromnej presji lobby aborcyjnego oraz lewicowych mediów. Świadoma wizerunkowego ryzyka, sędzia dała świadectwo rzeczywistej niezależności i po prostu „była ustami prawa”, które chroni życie ludzkie od poczęcia i zakazuje pomagania w aborcji.
To rzecz jasna nie koniec naszych zmagań o sprawiedliwość i stosowanie obowiązującego prawa. Skazana już zapowiedziała apelację, a nasi prawnicy wciąż będą w pełni zaangażowani w to kluczowe postępowanie. Jednak skazanie w pierwszej instancji zupełnie zmienia warunki funkcjonowania promotorów aborcji.
Aby dodać odwagi aborcyjnym aktywistom, skazana Justyna W. ogłosiła, że nie zamierza rezygnować z przestępczej działalności. W wywiadzie udzielonym „Polityce” opowiedziała, że sama dokonała „domowej aborcji”, tańcząc po zażyciu pigułek przed telewizorem z trójką swoich żyjących dzieci w takt piosenki „Wyginam śmiało ciało”.
Organy ścigania zaczynają zwalczać aborcyjną przestępczość
Idąc za ciosem, przygotowujemy uderzenie w nielegalne podziemie aborcyjne. Sprawa Justyny W. dowodzi, że organy ścigania są zdecydowanie bardziej skłonne do podjęcia działań wobec aborcyjnych przestępców, gdy w zawiadomieniach wskazuje im się konkretne osoby, którym dostarczono niebezpieczne środki poronne.
Wysyłamy do prokuratury szereg zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw przez działaczy Aborcyjnego Dream Teamu, sporządzonych w oparciu o publikowane na stronie organizacji świadectwa kobiet, którym aborcyjni aktywiści pomogli w zabiciu nienarodzonych dzieci. Każde wyznanie powinno stanowić podstawę do rozpoczęcia osobnego postępowania, w którym organy ścigania będą musiały zbadać, czy doszło do pomocy w aborcji.
Na przełom w walce z aborcyjną przestępczością wskazuje nie tylko skazanie Justyny W. Kilka miesięcy temu przekazaliśmy Prokuraturze Krajowej nasz poradnik, przypominający prokuratorom o konieczności ścigania osób, które dostarczają kobietom w ciąży środków poronnych. Na początku stycznia Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie prokuratury zabezpieczyło dokumentację medyczną w jednym ze szczecińskich gabinetów ginekologicznych. Prokuratura poinformowała, że interwencja ma związek ze śledztwem dotyczącym przestępstwa pomocy w aborcji.
Broniąc życia nienarodzonych dzieci, reprezentujemy także rodziców, których błąd lekarzy mógł kosztować życie dziecka. Pomagamy również kobiecie, którą partner usiłował zmusić do aborcji.
Walcząc z aborcyjną cenzurą, w wielu postępowaniach skutecznie bronimy działaczy pro-life, którym radykałowie chcą zamknąć usta i zabronić pokazywania w przestrzeni publicznej prawdy o aborcji. Na początku marca odnieśliśmy kolejne zwycięstwo we wszczętym przez starostę pruszkowskiego postępowaniu przeciw Fundacji Pro – prawo do życia. Sąd Rejonowy w Warszawie przychylił się do naszego stanowiska i orzekł, że nie ma podstaw do stwierdzenia, że Fundacja działa niezgodnie z prawem i statutem.
Wyrok w sprawie Justyny W. jest przełomem. Dowiedliśmy, że nielegalne pomocnictwo w aborcji można skutecznie ścigać i karać. Nie możemy spocząć na laurach. Będziemy z jeszcze większą determinacją dążyć do skutecznej prawnej ochrony tysięcy niewinnych dzieci zagrożonych działalnością aborcyjnych przestępców.
Adw. Magdalena Majkowska – członek Zarządu Ordo Iuris
23.03.2023
Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe skazał Mariusza Dzierżawskiego na rok ograniczenia wolności i zapłatę nawiązki w wysokości 15 tys. zł. Postępowanie przeciwko członkowi zarządu Fundacji Pro-prawo do życia zostało zainicjowane na skutek oskarżenia ze strony Stowarzyszenia Tolerado – organizacji głoszącej postulaty ruchu LGBT. Przyczyną oskarżenia była kampania „Sto pedofilii” prowadzona przez Fundację. Wyrok godzi w konstytucyjnie gwarantowaną wolność wypowiedzi oraz pozyskiwania i przekazywania informacji, w tym wyników badań naukowych. Stanowi też przykład sędziowskiego aktywizmu i stawiania politycznej poprawności ponad prawem.
Oskarżeni za kampanię
Członkowie zarządu Fundacji Pro-Prawo do życia zostali oskarżeni przez gdańską organizację Tolerado oraz przez jej aktywistów o kierowanie wykonaniem czynu zabronionego przez podległe im osoby. Przestępstwo miało polegać, zdaniem stowarzyszenia, na publicznym pomówieniu oskarżycieli, przedstawiających się jako osoby homoseksualne, o takie zachowania i właściwości, które mogły poniżyć ich w opinii publicznej, poprzez przygotowanie i przeprowadzenie kampanii społecznej pod hasłem „Stop pedofilii”. Jej treścią było propagowanie za pośrednictwem środków masowego przekazu, w tym w internecie, oraz na plakatach wywieszanych na samochodach dostawczych oraz ustawianych w miejscach ogólnie dostępnych, nieprawdziwych twierdzeń:
- o rzekomej większej skłonności osób o preferencjach homoseksualnych do zachowań pedofilnych;
- o rzekomych działaniach podejmowanych przez te osoby i zrzeszające je organizacje w celu zainicjowania procesów edukacyjnych, mających na celu skłanianie małoletnich do wyrażania zgody i przejawiania gotowości do podejmowania kontaktów seksualnych z dorosłymi.
- o rzekomym zwiększonym odsetku zachorowań na choroby weneryczne wśród osób homoseksualnych w porównaniu z resztą populacji.
Miało to wyczerpać znamiona czynu zabronionego, o którym mówi art. 212 § 2 kk.
Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe uznał Mariusza Dzierżawskiego za winnego zarzuconego mu czynu w zakresie pierwszej z wymienionych wyżej tez i wymierzył mu karę 1 roku ograniczenia wolności poprzez wykonywanie prac społecznych oraz zapłatę 15 tys. zł nawiązki na cele charytatywne. Zobowiązał go też do publikacji przeprosin na stronie internetowej Fundacji-Pro Prawo do życia oraz orzekł o podaniu wyroku do publicznej wiadomości. Argumentując rozstrzygnięcie, sędzia wskazała, że przekaz Fundacji Pro-Prawo do życia należy uznać za „mowę nienawiści” wymierzoną w osoby identyfikujące się ze skrótem LGBT. Mówiła też o nadużyciu wolności słowa i posługiwaniu się badaniami, które nie weszły do kanonu nauki.
Treści oparte na badaniach naukowych
Co do pierwszej z zarzuconych w akcie oskarżenia tez, w swojej obronie oskarżeni powołali się w szczególności na artykuł pt. „Profil pedofilii: Definicja, charakterystyka przestępców, recydywa, wyniki leczenia i kwestie kryminalistyczne” autorstwa Ryana C. W. Halla, MD, i Richarda C. W. Halla. Tekst został opublikowany w prestiżowym „Mayo Clinic Proceedings”, jednym z najbardziej rozpowszechnionych, poczytnych i cytowanych czasopism naukowo-medycznych. Otóż wskazano tam w szczególności: „Odsetek pedofilów homoseksualnych waha się od 9% do 40%, co stanowi około 4 do 20 razy więcej niż wskaźnik dorosłych mężczyzn odczuwających pociąg do innych dorosłych mężczyzn (przyjmując wskaźnik rozpowszechnienia homoseksualizmu wśród dorosłych na poziomie 2%-4%)”, co wprost potwierdzało tezę objętą zarzutem. Obrona powołała również inne, potwierdzające ją, opracowania naukowe. Sędzia zaś w ogóle nie odniosła się do tych artykułów naukowych, odmawiając wartości pracom naukowym doktora Paula Camerona, na które obrona się w ogóle nie powołała, czy profesora Marka Regnerusa, o których obrona jedynie napomknęła. Świadczy to z jednej strony o ewidentnej stronniczości sędzi, z drugiej rodzi zarzut niezapoznania się z materiałem sprawy. Sędzia co prawda nie przypisała oskarżonemu w rozstrzygnięciu dwóch pozostałych tez aktu oskarżenia, uznała je jednak za karygodne, argumentując wyrok.
W kwestii więc drugiej z tez aktu oskarżenia, obrona zwróciła w szczególności uwagę na forsowanie przez organizacje ruchu LGBT obowiązkowego charakteru zajęć z edukacji seksualnej opartych o dokument (Standardy edukacji seksualnej w Europie Biura Regionalnego WHO dla Europy i BZgA) bazujący na pracach organizacji dążących do dekryminalizacji i normalizacji pedofilii (International Planned Parenthood Federation). Standardy te pomijają całkowicie problem pedofilii, postulujący wpajanie sześcioletniemu dziecku zgody jako jedynego kryterium współżycia fizycznego, bez odniesienia do wieku seksualnego partnera. Obrona wskazywała również na podnoszenie przez poważne ośrodki ruchu LGBT żądań dekryminalizacji i normalizacji pedofilii. Przykładowo, w lipcu 1995 r. w homoseksualnym magazynie „Guide” (artykuł „The Real Child Abuse”) ukazało się stwierdzenie będące wręcz manifestacją: „jesteśmy dumni, że ruch gejowski jako jeden z nielicznych zdobył się na odwagę powiedzenia głośno, że dzieci są naturalnie seksualne i zasługują na prawo seksualnej ekspresji z kimkolwiek, kogo wybiorą. […] Zamiast bać się przyklejenia etykiety pedofila, powinniśmy dumnie przyznawać, że seks jest dobry, włączając w to dziecięcą seksualność. […] Musimy to robić dla dobra samych dzieci”. Sędzia, pozwalając oskarżycielom na szerokie wywody w kwestii edukacji seksualnej, odmówiła obronie zadawania im pytań w tej kwestii i to mimo treści rozważanej w tym akapicie tezy aktu oskarżenia, wprost nawiązującej do edukacji seksualnej podejmowanej przez organizacje ruchu LGBT.
Teza o zwiększonym odsetku zachorowań na choroby weneryczne wśród osób homoseksualnych została poparta w szczególności badaniami Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób – agencji Unii Europejskiej, które wykazały, że w 2018 roku 28 państw członkowskich UE/EOG zgłosiło łącznie 100 673 potwierdzonych przypadków rzeżączki, przy czym mężczyźni uprawiający seks z mężczyznami (MSM) stanowili prawie połowę zgłoszonych przypadków (48%). Również w 2018 r. w 29 państwach członkowskich UE/EOG zgłoszono 33 927 potwierdzonych przypadków kiły, przy czym ponad dwie trzecie (69%) przypadków kiły z informacją o kategorii transmisji odnotowano u mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami. Wszystkie więc tezy aktu oskarżenia oskarżeni poparli materiałem naukowym i dokumentami, które nie zostały podważone w toku postępowania.
Wyrok naruszający podstawowe wolności
Omawiany wyrok godzi w wolność słowa oraz w (gwarantowaną przez Europejską Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz Konstytucję) wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, jak też prawo ogłaszania wyników badań naukowych. Europejski Trybunał Praw Człowieka wprost zaś wskazuje, że swoboda wypowiedzi, jako jeden z filarów demokratycznego społeczeństwa, nie może obejmować tylko informacji i poglądów odbieranych przychylnie albo postrzeganych jako nieszkodliwe lub obojętne, ale i takie, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój w państwie lub w jakiejś grupie społeczeństwa, gdyż takie są wymagania pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których demokratyczne społeczeństwo nie istnieje.
Kampania Fundacji Pro-prawo do życia dotyczy kształtowania umysłów dzieci w kwestii tak newralgicznej i kruchej, jaką jest seksualność człowieka. Stanowi reakcję na bezprawne, naruszające prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, wchodzenie do szkół organizacji ruchu LGBT z zajęciami wulgarnej edukacji seksualnej czy podejmowanie takich prób przez jednostki samorządu terytorialnego przy współpracy z tego typu organizacjami. Fundacja kreśli niebezpieczeństwa związane ze wspomnianym modelem edukacji seksualnej, niewątpliwie służąc obronie społecznie uzasadnionego interesu.
W doktrynie prawa karnego wskazuje się, że jeżeli wypowiedź ma charakter uogólniający i odnosi się do tak dużej grupy osób, że nie jest możliwe istnienie między nimi więzi pozwalającej na zidentyfikowanie konkretnych pokrzywdzonych, to wypowiedź taka nie realizuje znamion przestępstwa zniesławienia (tak Giezek Jacek [red.], Kodeks karny. Część szczególna. Komentarz, Opublikowano: WKP 2021). W okolicznościach zaś niniejszej sprawy, wspomniane hasła kampanii „Stop pedofilii” w żaden sposób nie pozwalają indywidualizować oskarżycieli jako pokrzywdzonych. Zastosowany w tej sprawie sposób wykładni regulacji art. 212 kk rodzi poważne zagrożenie dla wolności słowa na przyszłość. Pojawia się ryzyko, że już właściwie tylko samo subiektywne odczucie osoby pokrzywdzonej daną wypowiedzią będzie jej gwarantowało ochronę w oparciu o regulację art. 212 kk. Jest to szczególnie niebezpieczne narzędzie w ręku ruchu LGBT, dążącego do głębokiej zmiany cywilizacyjnej, gdyż w istocie blokuje ono pod groźbą kary ujawnianie niewygodnych dla aktywistów LGBT, bo oburzających dla większości społeczeństwa, niebezpieczeństw stojących za tą zmianą.
Zapadły wyrok jest nie tyle wynikiem stosowania prawa co poglądów orzekającego, ewidentnym przykładem sędziowskiego aktywizmu. Poprawność polityczna została postawiona przed literą prawa, dając sygnał tęczowym aktywistom, że wolno im więcej.
Adw. Paweł Szafraniec – Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris