Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
związki jednopłciowe

związki jednopłciowe

Podatek od spadków nie służy wspieraniu rodzin. Należy go zastąpić innym rozwiązaniem, faktycznie korzystnym dla małżeństw [POLEMIKA]

· Głośnym echem odbił się zgłoszony w ubiegłym tygodniu projekt Konfederacji przewidujący całkowite uchylenie podatku od spadków.

· Projekt nie powinien zostać przyjęty, ze względu na zawartą w jego uzasadnieniu sugestię, że obecne przepisy zwalniające m.in. małżonków z podatku od spadków i darowizn stanowią dyskryminację tzw. par homoseksualnych. Taki zapis jest sprzeczny z art. 18 Konstytucji.

· Natomiast sama idea zniesienia podatku od spadków powinna zostać oceniona pozytywnie, bowiem prawo dysponowania majątkiem na wypadek śmierci stanowi jedno z najbardziej podstawowych praw w naszej cywilizacji.

· Podatek od spadków w żaden sposób nie chroni praw ani interesów rodziny.

· Realną korzyścią dla małżeństw mogłoby być wprowadzenie instytucji testamentów wspólnych na wzór niemiecki, które ułatwiłyby zachowanie spójności majątku rodzinnego tak po śmierci jednego, jak i obojga małżonków.

 

Zgłoszony w zeszłym tygodniu przez klub poselski Konfederacji projekt ustawy znoszącej w całości podatek od spadków, został wycofany po tym, jak posłowie Konfederacji Korony Polskiej anulowali swoje podpisy złożone pod projektem. Wynikało z nagłośnienia przez analityka Instytutu Ordo Iuris - mec. Nikodema Bernaciaka, tego, że w uzasadnieniu do projektu zasugerowano, iż obecne przepisy dotyczące zwolnień od podatku do spadków i darowizn stanowią „dyskryminację osób homoseksualnych”. Okoliczności te zostały opisane przez adw. Bernaciaka w szczegółowym komentarzu.

 

Należy zgodzić się z tym, że projekt z takim uzasadnieniem jest niedopuszczalny, jako wprowadzający do polskiego porządku prawnego koncepcję praw „partnerów homoseksualnych”. Stałoby to w wyraźnej sprzeczności z art. 18 Konstytucji, wykluczającym możliwość uprzywilejowania jakichkolwiek związków innych niż małżeństwo między kobietą a mężczyzną, w tym zwłaszcza konkubinatów (niezależnie od płci lub jakichkolwiek innych cech konkubentów).

 

Nie sposób jednak zgodzić się z końcową tezą komentarza, w myśl której zniesienie podatku od spadków jest niedopuszczalne z punktu widzenia idei konserwatywnych i prorodzinnych. Wręcz przeciwnie – utrzymywanie takiego podatku w żaden sposób nie wspiera polskich rodzin. Zamiast jego utrzymania należałoby więc postulować wprowadzenie innych zmian dotyczących prawa spadkowego, które faktycznie byłyby korzystne dla rodzin i mogły przyczynić się do promowania małżeństwa i rodzicielstwa.

 

Wadliwe rozwiązania ustawy o podatku od spadków i darowizn

 

Jak słusznie wskazał Nikodem Bernaciak, od 1 stycznia 2007 r. członkowie najbliższej rodziny (małżonkowie, zstępni – czyli dzieci i dalsi potomkowie oraz wstępni – czyli rodzice i dziadkowie, pasierbowie, rodzeństwo, ojczym lub macocha) są zwolnieni całkowicie z podatku od spadków i darowizn bez względu na wartość otrzymanego przysporzenia. Warunkiem skorzystania z tego zwolnienia jest zgłoszenie nabycie spadku lub darowizny w terminie 6 miesięcy właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego (art. 4a ust. 1 ustawy o podatku od spadków i darowizn). Obowiązek dokonania tego zgłoszenia stanowi niewątpliwie zbyteczne obciążenie o charakterze administracyjnym i jako taki powinien jak najszybciej zostać uchylony. W tym kontekście zniesienie podatku od spadków w ogóle, tym samym uchylające tenże obowiązek, trudno uznać za rozwiązanie niekorzystne dla rodzin. Powyższy obowiązek nie jest jednak jedynym problemem wynikającym z obecnego brzmienia ustawy o podatku od spadków i darowizn.

 

Ustawa ta bowiem zupełnie inaczej grupuje podmioty, których dotyczy obowiązek podatkowy (określane w ustawie jako „grupy podatkowe”), niż Kodeks Cywilny (KC), który wyznacza poszczególne grupy, jakich dotyczy kolejność dziedziczenia. Przede wszystkim, zwolnienie z podatku od spadków i darowizn nie dotyczy wszystkich osób, które mogą dziedziczyć spadek w drodze ustawy (czyli w sytuacji, gdy nie został sporządzony testament). Jak wskazano wyżej, całkowite zwolnienie z podatku od spadków dotyczy małżonków, zstępnych, wstępnych, pasierbów, rodzeństwa, ojczyma lub macochę. Natomiast zgodnie z art. 932 § 5. KC, dziedziczyć z mocy ustawy mogą również dzieci i dalsi zstępni rodzeństwa spadkodawcy (bratankowie, siostrzeńcy), a z kolei na podstawie art. 934 § 2. i § 21. KC, dziedziczyć może również rodzeństwo rodziców spadkodawcy (stryjowie, wujkowie, ciotki) i jego dzieci (bracia i siostry stryjeczne/cioteczne, czyli kuzynowie). Co więcej, zwolnienie z podatku przysługuje dziadkom czy zwłaszcza pasierbom, mimo iż, co do dziedziczenia, pierwszeństwo przed nimi należy się dzieciom rodzeństwa. Ojczym lub macocha nie znajdują się zaś w ogóle w kręgu osób, które mogą dziedziczyć z mocy ustawy. Przepisy ustawy o podatku od spadków i darowizn są więc w tym zakresie niespójne z przepisami art. 931-9341 KC. Wobec powyższego, minimalne zmiany w zakresie zwolnienia z podatku od spadków, jakie należy postulować, powinny nie tylko obejmować zniesienie obowiązku zgłoszenia nabycia spadku do naczelnika urzędu skarbowego, ale również poszerzenie zwolnienia z podatku na wszystkich krewnych, którzy mogą dziedziczyć z mocy ustawy.

 

Podatek od spadków a dziedziczenie testamentowe. Zachowek i rezerwa.

 

Wydaje się jednak, że brak jest również jakichkolwiek argumentów za tym, by podatek spadkowy dotykał dziedziców i zapisobiorców testamentowych. Prawo do dysponowania swoim majątkiem, w tym swoboda sporządzania testamentu, jest jednym z podstawowych praw naturalnych uznawanych w naszej cywilizacji, przynajmniej od czasów rzymskich. Jako takie nie może ono być traktowane jako łaskawa koncesja ze strony państwa. Prawo do dziedziczenia jest zresztą zagwarantowane w art. 21 Konstytucji. Oznacza to, że państwo powinno móc ingerować w nie tylko w wyjątkowych sytuacjach.

 

Taką sytuacją jest oczywiście ochrona tych, którym spadek przysługuje z samej natury rzeczy, czyli rodziny spadkodawcy, przed pokrzywdzeniem. Rodzi się jednak pytanie, w jaki sposób utrzymywanie podatku spadkowego tylko dla osób spoza rodziny miałoby chronić jej prawa i interesy? Zabezpieczeniu praw rodziny dużo bardziej służy inna, funkcjonująca obecnie instytucja – zachowek.

 

Polega ona na tym, że jeśli nie zachodzą przesłanki niegodności spadkobiercy, określone w art. 928 KC lub spadkodawca nie wydziedziczył spadkobiercy ustawowego zgodnie z art. 1008 KC, to spadkobiorcy ustawowemu przysługuje roszczenie wobec osób uprawnionych do spadku (z tytułu testamentu) do udziału w wartości spadku. Udział ten wynosi, co do zasady, połowę tego, co przypadłoby mu w wypadku dziedziczenia ustawowego (2/3 w przypadku osób małoletnich). Przykładowo więc, jeśli spadkodawca zostawił po sobie współmałżonka i dwójkę małych dzieci, ale w testamencie wyznaczył jako spadkobiorcę kogoś innego, to każde z dzieci może domagać się 2/9 wartości spadku, natomiast współmałżonek – 1/6.

 

Oczywiście instytucja zachowku ma pewne wady. Przede wszystkim wymaga aktywnych działań ze strony spadkobierców ustawowych, na które zapewne nie każdy ma czas, siły, chęci, a nierzadko pewnie nawet i wiedzę o przysługującym prawie i tego, jak zeń skorzystać. Jeśli więc uznamy ją za zabezpieczającą prawa rodziny w sposób niewystarczający, to można postulować zastąpienie jej rezerwą.

 

Rezerwa polega na tym, że z mocy ustawy ogranicza się możliwość dysponowania spadkiem w formie testamentu tylko do pewnej części spadku – reszta musi przypaść spadkobiercom ustawowym. Jest ona więc niejako odwróceniem zachowku – to nie spadkobierca ustawowy musi domagać się od spadkobierców testamentowych należnej mu części, ale dziedziczy ją od razu w momencie śmierci spadkodawcy. Taki system funkcjonował na terenie byłego Królestwa Polskiego (tzw. kongresowego) czy w Polsce okresu międzywojennego. Obecnie jest on stosowany na przykład we Francji i Hiszpanii.

 

Testamenty wspólne

 

Innym rozwiązaniem, jakie można rozważyć w celu wzmocnienia pozycji małżeństwa i rodziny, jest wprowadzenie testamentów wspólnych na wzór niemiecki. Wydaje się zresztą, że takie rozwiązanie byłoby naturalną konsekwencją dominującego obecnie w Polsce małżeńskiego ustroju majątkowego, czyli modelu wspólności majątkowej. Testamenty wspólne (oczywiście dobrowolne) mogłyby znacznie ułatwić zachowanie spójności majątku wspólnego, tak po śmierci pierwszego, jak i drugiego z małżonków. Obecnie, w wypadku śmierci pierwszego z małżonków, majątek wspólny jest dzielony w dość osobliwy sposób – połowa przypada drugiemu z małżonków, a druga połowa jest dzielona w częściach równych między dzieci spadkodawcy i ponownie jego małżonka, co może prowadzić do skomplikowanych sytuacji własnościowych. Przykładowo, jeśli małżonkowie posiadają dwójkę dzieci, to po śmierci pierwszego z nich 2/3 majątku wspólnego przypada żyjącemu małżonkowi, a po 1/6 dzieciom. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy drugi z małżonków ma dzieci z wcześniejszego małżeństwa lub też rodzą mu się dzieci już po śmierci pierwszego z małżonków – wówczas majątek pierwszego z małżonków może ostatecznie częściowo przypaść dzieciom drugiego małżonka, które nie tylko nie są z nim spokrewnione, ale, co więcej, których istnienia nie mógł nawet przewidzieć. W praktyce rozwiązanie tegoż problemu stanowi ustanowienie testamentów wzajemnych przez małżonków. Niekiedy praktykuje się ustanowienie w owych testamentach zapisu windykacyjnego na rzecz dziecka, w postaci określonego składnika majątku (np. samochodu), którego wartość przewyższa wartość zachowku.

 

Wprowadzenie testamentów wspólnych mogłoby jednak pozwolić na to, by małżonkowie, przynajmniej w odniesieniu do majątku wspólnego, mogli zdecydować w uproszczony sposób, co się z nim stanie po śmierci tak pierwszego z nich (przykładowo – zostanie odziedziczony w całości przez drugiego), jak i drugiego (zostanie w całości przekazany ich wspólnym dzieciom).

 

Problem ogólnej zasady podziału spadku w częściach równych

 

Powyższe refleksje wskazują również na bardziej zasadniczy problem, związany ze współczesnym prawem spadkowym. Jedną z naczelnych zasad, jakimi się ono kieruje, jest przyznawanie spadkobiercom prawa da całości spadku, następnie dzielonego w częściach równych. Jakkolwiek rozwiązanie to na pierwszy rzut oka charakteryzuje pewna prostota, to jednak ma ono również daleko idące konsekwencje negatywne. O ile równego podziału łatwo jest dokonać wobec rzeczy oznaczonych co do gatunku, w tym zwłaszcza zgromadzonych wartości pieniężnych, o tyle w wypadku rzeczy oznaczonych co do tożsamości prowadzi ono albo do niepraktycznych współwłasności, w których z każdym pokoleniem pojawia się coraz większa liczba współwłaścicieli, wstępujących w miejsce swoich rodziców, albo wymusza sprzedaż danych dóbr. Dotyczy to zwłaszcza nieruchomości.

 

Na to, do jak negatywnych skutków społecznych może prowadzić taka sytuacja, chyba najlepiej wskazał ks. Henri Delassus, myśliciel społeczny z przełomu XIX i XX wieku, w swojej pracy „Duch rodzinny w domu, społeczeństwie i państwie”: „w krajach, w których prawo równego podziału zmusza dzieci do sprzedania wszystkiego, co im może przypominać ojców, nie ma rodziny. […] nie ma właściwie społeczeństwa, ponieważ w każdym pokoleniu społeczeństwo kończy się i ponownie zaczyna”.

 

Historycznie wiele społeczeństw zdawało sobie sprawę z tak społecznych, jak i ekonomicznych negatywnych skutków równego dzielenia majątku w ramach dziedziczenia. W Polsce przeciwdziałaniu takim tendencjom miało służyć chociażby ordynacje rodowe. Tendencje w tym zakresie szczególnie silne były jednak w Hiszpanii, gdzie w XVI wieku szczególnie upowszechniła się forma zwana mayorazago, która umożliwiała przekazywanie całości majątku najstarszemu synowi lub innemu najbliższemu krewnemu.

 

Rozwiązaniem, które zdecydowanie uporządkowałoby obrót prawny, właściwie eliminując problem współwłasności spadkowych o wciąż przyrastającej liczbie współwłaścicieli, byłoby przyjęcie, że w chwili spadku tylko jeden spadkobierca (na przykład najstarszy z członków danej grupy spadkowej) zyskuje prawa rzeczowe do spadku, pozostali natomiast zyskiwaliby jedynie roszczenie do wartości określonej części spadku. Pierwszy spadkobierca mógłby spełnić to ich roszczenie w naturze lub w inny sposób, w tym poprzez zapłatę określonej sumy pieniężnej. Oczywiście w wypadku, gdyby ci pozostali spadkobiercy nie byliby zainteresowani dochodzeniem swoich praw, ich roszczenia przedawniałyby się po stosownym okresie, na zasadach podobnych, jak dziś przedawniają się zapisy zwykłe. Rozwiązanie takie nie naruszałoby więc z jednej strony prawa do dziedziczenia wszystkich uprawnionych, a z drugiej mogłoby w większym stopniu zagwarantować zachowanie majątku w rodzinie, jak również usprawnić obrót gospodarczy poprzez uniknięcie skomplikowanych struktur współwłasności.

 

Być może mniej daleko idącym rozwiązaniem mogłoby też być uelastycznienie możliwości dokonywania umownego działu spadku. Obecnie taki dział powinien w zasadzie ściśle uwzględniać udziały w spadku, jakie z mocy ustawy lub testamentu przypadły poszczególnym spadkobiercom. Wprowadzenie zamiast tego umowy, w ramach której spadkobiercy mogliby dość swobodnie postanowić o podziale przypadającego im majątku, bez konieczności odrzucania spadku lub zbywania całości udziału w spadku w ramach osobnej czynności prawnej, mogłyby znacznie usprawnić porządkowanie spraw spadkowych. Taka umowa, zawarta oczywiście w określonym terminie, nie powinna być traktowana jak darowizna i tym samym nie powinna podlegać podatkowi od darowizn.

 

Innym wreszcie rozwiązaniem mogłoby być ułatwienie dokonywania takich rozrządzeń, w ramach których spadkodawca zapisuje konkretnie określone części majątku osobom, które i tak dziedziczyłyby po nim z mocy ustawy. Obecnie najprostszym sposobem na dokonanie takiego rozrządzenia jest zapis windykacyjny, o którym mowa w art. 9811 i następnych KC. Zapis taki może jednak być dokonany wyłącznie w testamencie notarialnym. O ile ograniczenie takie może być uzasadnione, gdy zapisobiorcą jest osoba obca, o tyle brak jest podstaw ku temu, by obowiązywało ono również w odniesieniu do zapisów na rzecz spadkobierców ustawowych. Osoby takie powinny nabywać przedmiot zapisu z chwilą otwarcia spadku również na podstawie testamentu własnoręcznego.

 

Podatek do likwidacji

 

O ile fakt, że projekt Konfederacji dotyczący zniesienia podatku od spadków został wycofany, należy ocenić pozytywnie, to sama idea zniesienia podatku od spadków nie powinna być określana jako naruszająca Konstytucyjne gwarancje wsparcia małżeństwa i rodziny.

 

W szczególności należy zgodzić się z podniesionymi w uzasadnieniu projektu argumentami ekonomicznymi, wskazującymi z jednej strony na pomijalny udział podatku od spadku we wpływach do budżetu państwa, a z drugiej na to, że stanowi on de facto dwukrotne, trzykrotne czy wręcz czterokrotne opodatkowanie tych samych środków. Spadkodawca musiał wszak wpierw zapłacić podatek dochodowy od środków, za które nabył przedmioty wchodzące w skład spadku, a następnie musiał zapłacić podatek pośredni (VAT lub podatek od czynności cywilnoprawnych) w momencie nabycia tych przedmiotów. W międzyczasie płacił też podatek od nieruchomości, który będzie zresztą w dalszym ciągu płacony przez spadkobierców.

 

Przywileje dla rodzin nie powinny raczej polegać na nakładaniu jawnej niesprawiedliwości wobec innych osób. Konstruowanie ich w taki sposób może wręcz prowadzić do skutków sprzecznych z zamierzonymi – wywoływania w społeczeństwie niechęci do prawnego wspierania rodzin. Mając zresztą na uwadze to, że podatek od spadków wciąż wiąże się z pewnymi obciążeniami nawet dla najbliższej rodziny (konieczność zgłoszenia nabycia spadku do naczelnika urzędu skarbowego), a z drugiej nadal nie jest z niego zwolniona istotna część spadkobierców ustawowych (wujowie, ciotki, bratankowie, siostrzeńcy, kuzyni), to jego zniesienie będzie wywoływać pozytywne, a nie negatywne skutki dla rodzin. Jest to zresztą rozwiązanie prostsze pod względem legislacyjnym niż dalsze komplikowanie ustawy o podatku od spadków i darowizn poprzez dodawanie do niej kolejnych wyłączeń.

 

Lepszym natomiast pomysłem na dodatkowe przywileje dla małżeństw niż utrzymanie podatku spadkowego w wypadku dziedziczenia osób spoza rodziny, byłoby wprowadzenie możliwości sporządzania przez małżonków testamentów wspólnych. Wzmocnieniu praw i interesów osób najbliższych może również służyć zastąpienie zachowku rezerwą spadkową.

 

Należy również zaznaczyć, że jeśli chodzi o społeczny wymiar dyskusji nad projektem Konfederacji, to nazywanie podatku spadkowego „podatkiem od konkubinatów”, niezależnie od tego, czy w ramach poparcia, czy krytyki projektu, jest sporym nadużyciem. Zapisywanie majątku w testamencie innym osobom nie jest wszak ograniczone w żaden sposób do osób, z którymi spadkodawcę łączą kontakty seksualne. Dyspozycja testamentowa może być po prostu wyrazem przyjaźni – szczególnie istotnej wartości społecznej, która dziś, w dobie powszechnej seksualizacji, zasługuje na wyraźne podkreślenie. Pamiętamy wszyscy, jakie jakie oburzenie wzbudziło doszukiwanie się swego czasu przez jedną z badaczek homoseksualnych podtekstów w relacji Rudego i Zośki z „Kamieni na szaniec". Redukowanie dyskusji na temat podatku do spadków do kwestii konkubinatów, niezależnie czy zwykłych, czy tzw. homoseksualnych, wydaje się być przejawem podobnego sposobu myślenia. Niesprawiedliwy, a przy tym niezbyt efektywny mechanizm podatku od spadków i darowizn nie jest właściwym narzędziem do ochrony interesów rodziny. Funkcję tę powinien pełnić zachowek, a jeśli uznamy, że nie pełni jej należycie, można rozważyć zastąpienie go rezerwą, jak wskazano wyżej.

 

Na marginesie należy podkreślić, że sama idea podatku spadkowego, w tym zwłaszcza wysokiego, stanowi przejaw ideologii radykalnie egalitarystycznych, w tym zwłaszcza takich jak komunizm lub anarchokomunizm (na przykład w myśli tzw. „saint-simonistów”), podważających naturalny i przedpaństwowy charakter więzi rodzinnych oraz prawo do dysponowania własnym majątkiem.

 

 

Jędrzej Jabłoński – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Zamiast „likwidowania podatku od gejów”, prawica powinna chronić istniejące już przywileje dla rodzin – także w prawie spadkowym

· Polskie prawo od 2007 r. przewiduje, że członkowie najbliższej rodziny (małżonek, dzieci, rodzice) są zwolnieni z opłacenia podatku spadkowego po śmierci spadkodawcy – pod warunkiem, że w określonym terminie zgłoszą się do urzędu skarbowego.

· Jednak projekt ustawy ogłoszony w ubiegły czwartek przez Sławomira Mentzena – zamiast uwolnić małżeństwa i rodziny od tego uciążliwego warunku – pozbawiłby je istniejących korzyści, faworyzując w zamian konkubinaty i przekazywanie majątku poza rodzinę.

· W kuriozalnym uzasadnieniu projektu wprost wskazano, że jego celem było przeciwdziałanie „jawnej dyskryminacji wobec osób homoseksualnych”.

· Po szybkiej reakcji środowisk konserwatywnych, projekt, już po kilku godzinach, został wycofany z Sejmu, ale wciąż istnieje ryzyko prób powrotu do tego postulatu po kosmetycznych poprawkach.

· Tymczasem, zgodnie z art. 18 i 71 Konstytucji RP, państwo ma obowiązek preferować małżeństwa i rodziny również w aspekcie ekonomicznym – dotyczy to także zwolnienia od podatku spadkowego, który powinien zostać utrzymany, chyba że w tej samej ustawie zostałby zastąpiony porównywalną formą ekonomicznego uprzywilejowania.

 

 

W czwartek 3 października 2024 r. grupa posłów Konfederacji złożyła w Sejmie projekt ustawy „o zmianie ustawy o podatku od spadków i darowizn oraz niektórych innych ustaw” (projekt nr SH-020-225/24). Postulowana nowelizacja miała składać się z 23 artykułów, przy czym artykuły 2-23 miały charakter techniczny (zmiana nazwy „podatek od spadków i darowizn” na „podatek od darowizn”, przepisy międzyczasowe, termin wejścia w życie), a naprawdę istotny był tylko artykuł 1 – likwidujący całkowicie podatek spadkowy. Pod projektem podpisało się 17 posłów (wszyscy posłowie należący do klubu, z wyjątkiem Kariny Bosak), wskazując jako swojego reprezentanta Sławomira Mentzena, który tego samego dnia zaprezentował projekt na konferencji prasowej, nazywając podatek spadkowy niesprawiedliwym „podatkiem od wdów i sierot”, co miałoby jakoby uzasadniać jego likwidację. Już po kilku godzinach projekt został jednak wycofany z Sejmu, ponieważ co najmniej trzech parlamentarzystów Konfederacji zażądało usunięcia swoich podpisów z list poparcia, a zgodnie z art. 36 ust. 3 Regulaminu Sejmu projekt z poparciem mniej niż 15 posłów uważa się za wycofany. Co się stało? Sprawa potoczyła się tak szybko, że niejeden pilny obserwator polskiej sceny politycznej nie zdążył w ogóle zarejestrować faktu złożenia takiego projektu. Z kolei wielu komentatorom, w tym również licznym osobom deklarującym poglądy prorodzinne i konserwatywne, mogły umknąć szczegóły zawarte w tym projekcie, które decydowały o tym, że miał on niestety charakter nieprzyjazny małżeństwu i rodzinie.

 

Zniesienie „podatku od gejów” – niefortunna próba igrania z ogniem tęczowej ideologii

 

Już 12 grudnia 2022 r. w nagraniu na TikToku, które zebrało rekordowe 70 tysięcy polubień, Sławomir Mentzen – dopiero co wówczas wybrany na nowego prezesa partii Nowa Nadzieja – ogłosił swój nowy postulat polityczny: „wiecie, jaki jest najbardziej homofobiczny podatek w Polsce? Podatek od spadków i darowizn. Zwolnione z niego są tylko rodziny, a geje muszą go płacić. Dlatego ten podatek powinno się nazywać podatkiem od gejów. Domagam się jego zniesienia! Nie może być tak, że projektuje się podatek, który płacą tylko mniejszości. Zlikwidujmy podatek od gejów!”. Mentzen powtórzył następnie swój postulat we wrześniu 2023 r. w Białymstoku, podczas kampanii przed wyborami do Sejmu: „potrzebowałem dobrze wyglądającego chłopaka, który będzie twarzą w mojej walce o zlikwidowanie podatku od gejów”. Łatwo było zatem domyślić się, o co chodzi, gdy rok później, 3 października 2024 r., podczas konferencji prasowej Mentzen zadeklarował w bardzo oględnych słowach, że projekt ustawy jest odpowiedzią na „problem, że współcześnie coraz więcej osób nie formalizuje swoich związków z najróżniejszych przyczyn. W przypadku śmierci jednej z takich osób, państwo również domaga się podatku od spadków”. Zdaniem Mentzena „jest to wysoce niesprawiedliwe,”, gdyż „w tym momencie państwo oczywiście nie rozpoznaje różnego rodzaju takich związków, które nie są małżeństwami, natomiast nie ma żadnego powodu, żeby podatkowo dyskryminować osobę, która nie założyła w ciągu swojego życia rodziny, albo założyła taką rodzinę, ale ją utraciła”.

 

Po chwili na stronie Sejmu pojawił się projekt wraz z uzasadnieniem, w którym nie próbowano już silić się na eufemizmy i napisano wprost, że, zdaniem jego autorów, obecny system „stanowi jawną dyskryminację, np. wobec osób homoseksualnych. Dziedziczenie w związku homoseksualnym kwalifikuje bowiem do tzw. III grupy «innych nabywców», co skutkuje koniecznością zapłacenia najwyższych stawek podatkowych. Ponadto wyklucza taką osobę z całkowitego zwolnienia podatkowego dla osób najbliższych, mimo że niewątpliwie należy ona do grona najbliższych zmarłego. Przykładowo, małżonek heteroseksualny, który otrzyma spadek o wartości 10 milionów zł, będzie mógł skorzystać z całkowitego zwolnienia od podatku. Z kolei osoba homoseksualna, która otrzyma od swojego partnera spadek o tej samej wartości, będzie musiała zapłacić blisko 2 miliony podatku”. To właśnie ów skandaliczny fragment uzasadnienia stał się bezpośrednią przyczyną, dla której już w ciągu kilku godzin po ogłoszeniu projektu portal NCzas.info ogłosił, że posłowie Konfederacji Korony Polskiej „nie wiedzieli o takich zapisach i myśleli, że chodzi o obniżenie podatków”, a „po zapoznaniu się ze szczegółami projektu, wycofali swoje podpisy poparcia”. Potwierdził to również lider partii Grzegorz Braun, ogłaszając, że „posłowie Korony nie akceptują wprowadzania do obiegu prawnego sformułowań relatywizujących sens słownikowy i status prawny małżeństwa i rodziny”. Podkreślił też, że „bywa, że sądy w uzasadnieniach wyroków sięgają do uzasadnień i komentarzy do ustaw”, dlatego projekt w przedstawionym brzmieniu należy wycofać „z samej tylko ostrożności procesowej”.

 

Intuicję posła należy ocenić jako zdecydowanie trafną. Już w fundamentalnym dla ruchu „LGBT+” tekście z 1987 r. pt. „Jak przeorać heteroseksualną Amerykę?”, tęczowi aktywiści minionego pokolenia, Marshall Kirk oraz Erastes Pill apelowali do swoich współtowarzyszy: „doprowadźmy do tego, aby dali nam palec; przyjdzie czas, a weźmiemy całą rękę! […] Szczególnie ważne dla ruchu gejowskiego jest podpięcie swojej sprawy do akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości, ponieważ jego heteroseksualni zwolennicy muszą mieć na podorędziu przekonującą odpowiedź na moralne argumenty jego wrogów”. Niestety, przedstawianie – przez posłów partii nominalnie przecież konserwatywnej – projektu ustawy, który werbalnie normalizuje homoseksualne konkubinaty, stanowi idealny przykład działania opisanego przed czterdziestoma laty przez aktywistów ruchu „LGBT+”. To niefortunna próba igrania z ogniem ideologii – „dawanie palca”, po którym lobbyści tego ruchu nieuchronnie „wezmą całą rękę”, żądając instytucjonalizacji związków jednopłciowych, a następnie podniesienia ich do rangi małżeństwa. Podkreślić należy jednak, że nieprzyjazny małżeństwu i rodzinie charakter tego projektu bynajmniej nie ogranicza się do fragmentu uzasadnienia. Sposób argumentacji jest w gruncie rzeczy wtórny, gdyż negatywnie należy ocenić cały projekt jako sprowadzający się de facto do pozbawienia polskich rodzin przywilejów podatkowych, które posiadają już od 2007 roku. Nawet w przypadku ewentualnego zgłoszenia go ponownie, po usunięciu z uzasadnienia wzmianek nawiązujących do postulatów ruchu „LGBT+”, powinien on spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem osób o poglądach konserwatywnych.

 

Podatek spadkowy już od 17 lat nie jest „podatkiem od wdów i sierot”

 

Podatek od spadków i darowizn regulowany jest w Polsce obecnie przez przepisy ustawy z dnia 28 lipca 1983 r. Ustawa ta, w ciągu ponad 40 lat jej obowiązywania, była jednak już wielokrotnie nowelizowana. Na potrzeby niniejszego komentarza, najważniejszą wydaje się być nowelizacja z dnia 16 listopada 2006 r., która stanowiła efekt dwóch inicjatyw ustawodawczych – grupy posłów Platformy Obywatelskiej (druk nr 512) oraz projektu rządu Kazimierza Marcinkiewicza (druk nr 736). W uzasadnieniu projektu poselskiego wyraźnie wskazano, że nowelizacja „ma zapewnić możliwość przekazywania – nieuszczuplonego o kwotę podatku na rzecz państwa – majątku, będącego niejednokrotnie dorobkiem całego życia, między członkami najbliższej rodziny, co niewątpliwie przyczyni się do poprawy sytuacji majątkowej wielu rodzin”. Projekt rządowy uzasadniano natomiast koniecznością „szczególnej ochrony sytuacji majątkowej rodziny”, wskazując, że „szczególne powiązania osobiste i rodzinne między krewnymi w linii prostej oraz małżonkami uzasadniają całkowite zwolnienie od podatku nabycie rzeczy lub praw majątkowych przez małżonka, zstępnych, wstępnych, pasierba, ojczyma i macochę”. W konsekwencji, do ustawy dodano nowy artykuł 4a, wprowadzający tak zwaną „zerową grupę podatkową”, do której należą członkowie najbliższej rodziny (po nowelizacji z dnia 17 września 2020 r. dotyczy to także rodziców i dzieci z rodzin zastępczych). Od 1 stycznia 2007 r. są oni, bez żadnych limitów kwotowych, całkowicie zwolnieni od podatku od spadków i darowizn, o ile zgłoszą nabycie spadku lub darowizny w wyznaczonym terminie właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego.

 

Pierwotnie termin ten wynosił zaledwie jeden miesiąc – nowelizacją z dnia 10 października 2008 r. wydłużono go jednak do 6 miesięcy, mimo że projektodawcy tej nowelizacji – Komisja „Przyjazne Państwo” Janusza Palikota – wnosili pierwotnie o całkowite zniesienie warunku uzależniającego zwolnienie od jakichkolwiek zgłoszeń do urzędu (druk nr 609). Podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Ludwik Kotecki sprzeciwił się jednak znoszeniu tego obowiązku, podnosząc, że „formalności związane z obowiązkiem zgłoszenia majątku organowi podatkowemu są dużo mniej uciążliwe niż konsekwencje wynikające z braku możliwości udokumentowania tego nabycia w trakcie postępowania podatkowego. Obecnie podatnik jest obowiązany do zgłoszenia relatywnie prostego zgłoszenia, w którym wskazuje, jakie rzeczy lub prawa majątkowe nabył w drodze spadku oraz określa ich wartość według własnej oceny”, a w przypadku zniesienia obowiązku zgłaszania nabycia „może się okazać, że będzie potrzeba za każdym razem, kiedy pojawi się wątpliwość, wzywać podatnika i przeprowadzać postępowanie”.

 

W ciągu ostatnich 17 lat dokonał się jednak znaczący postęp technologiczny, a z drugiej strony udział podatku od spadków i darowizn w dochodach budżetu państwa znacznie zmalał, co razem czyni tę argumentację niezbyt aktualną. Stąd też – co ujawnił w styczniu 2022 r. portal Money.pl – w Ministerstwie Sprawiedliwości opracowano ponoć projekt zniesienia obowiązku zgłoszeniowego, który miał jednak spotkać się ze sprzeciwem innych resortów i nie był procedowany aż do końca ubiegłej kadencji Sejmu. Tak czy inaczej, co najmniej od 2007 r. podatek spadkowy nie jest już istotowo „podatkiem od wdów i sierot” i przytaczanie tego sloganu dzisiaj, po niemal dwóch dekadach, nie ma już wiele wspólnego z prawdą. Gdyby intencją posłów Konfederacji było faktycznie poprawienie losu wyłącznie „wdów i sierot”, powinni oni poprzestać na samym zniesieniu obowiązku zgłoszeniowego, czyli powrócić po prostu do projektu komisji „Przyjazne Państwo” z 2008 r., podkreślając, że w dużej mierze ustały już przyczyny stojące za ówczesnym sprzeciwem resortu finansów wobec tej propozycji.

 

Zamiast skrajności libertarianizmu i socjalizmu – podatek spadkowy jako instrument polityki prorodzinnej

 

W dyskusji na Twitterze po ogłoszeniu projektu Mentzena ujawniły się dwa skrajne stanowiska. Z jednej strony jednogłośnie poparli go liberałowie, tacy jak Mikołaj Pisarski, członek Rady Nadzorczej Instytutu Misesa, który który stwierdził, że projekt „likwiduje bezsensowne, okrutne i niedochodowe podatki”. Z drugiej strony swoją opinię wyraziły także osoby o poglądach egalitarystycznych, które są zdania, że podatek spadkowy dla członków najbliższej rodziny powinien zostać przywrócony powyżej jakiegoś arbitralnie określonego limitu – stwierdzili tak między innymi Michał Barcikowski czy Stanisław Żerko, który jest zdania, że „podatek powinien być od mienia np. powyżej 1 mln zł”. W dyskusji przypomniano, że podczas posiedzenia Komisji Finansów Publicznych 17 października 2006 r. wprowadzenie limitu o takiej właśnie wysokości postulował Marek Wikiński reprezentujący Sojusz Lewicy Demokratycznej, argumentując to chęcią „wprowadzenia choć w minimalnym zakresie zasady solidaryzmu społecznego”, ponieważ „99% społeczeństwa z powodzeniem przekaże swój majątek swoim spadkobiercom bez podatku, ponieważ zachowujemy prawo do przekazania, jako wyłączone z generalnej zasady, mieszkania, domu, gospodarstwa rolnego, zakładu rzemieślniczego. A jedynacy bardzo majętnych rodziców, multimiliarderów polskich, którzy czasami nie zhańbili się w swoim życiu jedną godziną pracy, mogą symboliczny podatek w wysokości 3% na pozostałą część społeczeństwa w ramach tej propozycji podatkowej przekazać”.

 

Perspektywa konserwatywna oraz prorodzinna powinna być jednak zupełnie inna, wymykając się przywołanym wyżej ekonomocentrycznym skrajnościom. Podatek spadkowy – niezależnie od intencji towarzyszących historycznym twórcom tej instytucji oraz innych funkcji, jakie pełni on lub pełnił w przeszłości, na czele z funkcją czysto fiskalną – w obecnym kształcie, uwzględniającym od 2007 r. całkowite zwolnienie od niego członków najbliższej rodziny, stał się istotnym, chociaż oczywiście nie najważniejszym, instrumentem polskiej polityki prorodzinnej. Zagwarantowanie obywatelom możliwości całkowitego uniknięcia konieczności opłacenia podatku spadkowego stanowi dzisiaj nie tylko przykład uwzględniania przez państwo dobra rodziny w swojej polityce społecznej i gospodarczej (art. 71 ust. 1 Konstytucji RP), ale także jedną z licznych systemowych zachęt do formalizowania wspólnego pożycia w postaci związku małżeńskiego – swoistych „premii” za wybieranie małżeństwa zamiast konkubinatu (art. 18 Konstytucji RP). Wychodząc z tego samego założenia, Instytut Ordo Iuris udzielił niedawno poparcia postulatowi wprowadzenia do polskiego porządku prawnego instytucji renty wdowiej – pomimo, że inicjatywa ta wyszła z szeregów Lewicy – środowiska formułującego pomysły co do zasady sprzeczne z tradycyjnymi postulatami konserwatywnymi. Te same motywy towarzyszyły Instytutowi Ordo Iuris, gdy doceniał Polskie Stronnictwo Ludowe za forsowanie w trakcie kampanii wyborczej rodzinnego ilorazu podatkowego. Obie te instytucje zasługują na aprobatę, ponieważ wyraźnie premiują obywateli nie tylko za posiadanie dzieci, ale także za pozostawanie w związku małżeńskim.

 

Podobnie, jak renta wdowia czy postulowany przez Ordo Iuris rodzinny iloraz podatkowy, także podatek spadkowy dla osób spoza rodziny jawi się obecnie jako element roztropnej polityki prorodzinnej, zgodnej ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z 18 maja 2005 r. (sygn. akt K 16/04) potwierdził, że „art. 18 jest wyrazem tej samej aksjologii, która inspirowała treść art. 71 Konstytucji” i „nakazuje podejmowanie przez państwo takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami”. Stanowisko to opiera się na założeniu, że państwo ma konstytucyjny obowiązek wspierania instytucji małżeństwa i rodziny, jednak obowiązek ten jest względny – nawet jeżeli dawniej podatek spadkowy nie należał bezpośrednio do prorodzinnego „arsenału” (a zwolnienie dla rodzin częściowo dubluje instytucję zachowku z art. 991 Kodeksu cywilnego), to w obecnej sytuacji, gdzie instytucje te są atakowane z niespotykaną dotąd intensywnością, obniżanie poziomu ich uprzywilejowania jest de facto odbieraniem istniejącego wsparcia. Z tej przyczyny, z perspektywy konserwatywnej i prorodzinnej postulat całkowitego zniesienia podatku spadkowego posiada fundamentalną wadę – usuwa z systemu jedną z istotnych zachęt do zawierania związku małżeńskiego, faworyzując w zamian jedynie konkubinaty i przekazywanie majątku poza rodzinę. Jak dotąd, ustawodawca słusznie wychodzi z założenia, że spadkodawca posiadający najbliższą rodzinę najprawdopodobniej gospodaruje swoim majątkiem wspólnie z członkami tej rodziny. Obciążanie tego majątku podatkiem po śmierci spadkodawcy faktycznie stanowiłoby zatem dla tych osób istotną stratę czegoś „własnego”, czym przez dekady współgospodarowali, a nierzadko nawet konieczność zbycia tego majątku, zwłaszcza nieruchomości, której wartość wzrosła przez lata, braku możliwości opłacenia ogromnego niekiedy podatku z własnych zasobów. Tymczasem dla osób spoza najbliższej rodziny majątek spadkodawcy zawsze stanowi w całości wartość dodaną, niezależnie od tego, czy otrzymają ten majątek w 100%, czy jedynie np. w 80% (powyżej pewnego progu). W dobie kryzysu rodziny, którego przejawem jest także największy kryzys demograficzny od czasów II wojny światowej, państwo nie ma interesu w tym, by uprzywilejowywać inne formy wspólnego pożycia niż rodzina i małżeństwo. Jeżeli, pomimo braku takiego uprzywilejowania, obywatele decydują się jednak na wspólne zamieszkiwanie przez lata i dekady w alternatywnej formie pożycia, to w swoim dobrze pojętym interesie powinni zadbać zawczasu, jeszcze za życia wszystkich uczestników takiego nietypowego układu, o takie uregulowanie statusu prawnego współgospodarowanego przez siebie mienia (np. poprzez umowę dożywocia w przypadku nieruchomości), by po śmierci któregoś z nich pełniło ono dalej funkcje zgodne ze wspólnymi intencjami uczestników.

 

Drobna modyfikacja nie zmienia istoty sprawy

 

W piątek 4 października, gdy opadł kurz po klęsce, jaką okazało się przedwczesne przedstawienie projektu poselskiego, poseł Nowej Nadziei Bronisław Foltyn Bronisław Foltyn zapowiedział między wierszami, że projekt zostanie złożony ponownie, a jedynie wzmianki o „osobach homoseksualnych” zostaną usunięte z tekstu uzasadnienia – stwierdzając, że zostanie to dokonane tylko ze względu na „dobre relacje w klubie”, gdyż „koledzy z KKP proszą o usunięcie tego przykładu”. Jak wskazano w niniejszym tekście, z perspektywy konserwatywnej i prorodzinnej, treść uzasadnienia jest problemem zupełnie wtórnym wobec prawdziwego sedna sprawy. W obecnej postaci, instytucja podatku spadkowego dla osób spoza rodziny, podobnie jak instytucja renty wdowiej, stanowi zgodną z art. 18 i art. 71 ust. 1 Konstytucji RP formę ochrony rodziny oraz „nagrody” dla tych spośród obywateli, którzy zdecydowali się na pozostanie w związku małżeńskim aż do śmierci drugiego z małżonków zamiast życia w konkubinacie. Dlatego względy prorodzinne muszą tutaj przeważyć nad czysto ekonomicznymi – podatek spadkowy dla osób spoza rodziny powinien zostać utrzymany, chyba że w tej samej ustawie zostałby on zastąpiony alternatywną, porównywalną formą ekonomicznego uprzywilejowania małżeństw i rodzin. W związku z tym, w razie ewentualnego zgłoszenia projektu ponownie, posłowie Konfederacji ani żadnej innej formacji odwołującej się do idei konserwatywnych i prorodzinnych, nie powinni udzielać swojego poparcia takiemu rozwiązaniu nawet w przypadku kosmetycznej zmiany treści uzasadnienia.

 

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Instytucjonalizacja związków partnerskich sprzeczna z Konstytucją RP. Uprzywilejowanie małżeństw jest zasadą ustrojową

Nowa minister do spraw równości w rządzie Donalda Tuska, a także marszałek Szymon Hołownia, zapowiadają złożenie w Sejmie projektu ustawy o związkach partnerskich, w tym jednopłciowych. Instytut Ordo Iuris przypomina, że postulat instytucjonalizacji takich związków jest sprzeczny z artykułem 18 Konstytucji RP. Nawet sam rząd Donalda Tuska w 2011 r. w oficjalnym piśmie do Komisji Europejskiej odmówił prawnego uznawania związków homoseksualnych ze względu na ich niekonstytucyjność, a w 2013 r. Sejm zdominowany przez większość PO-PSL odrzucił projekty ustaw o homozwiązkach. Powracanie dzisiaj do tego postulatu to antykonstytucyjny populizm. Przykład niemiecki pokazuje, że pozornie techniczna instytucja „związku partnerskiego” to pierwszy krok do „homomałżeństw” oraz adopcji dzieci przez homoseksualistów.

 

Różne stanowiska przedstawicieli większości rządowej wobec postulatu instytucjonalizacji związków partnerskich (w tym homoseksualnych)

 

Kilka dni po zaprzysiężeniu trzeciego rządu Donalda Tuska, nowa Minister do spraw Równości Katarzyna Kotula (Lewica) zapowiedziała, że jej zdaniem „to już najwyższy czas na wprowadzenie związków partnerskich w Polsce” oraz że „bardzo by chciała, żeby w tej sprawie był projekt rządowy”[1]. Złożyła także deklarację, że „w ciągu tych 100 dni na pewno przystąpimy do prac nad tą ustawą”, a planowanym terminem przedstawienia projektu pozostałym członkom Rady Ministrów, przed skierowaniem go do dalszych konsultacji, ma być „koniec stycznia, początek lutego, kiedy zakończymy częściowo także prace organizacyjne”[2].

 

Również Marszałek Sejmu Szymon Hołownia (Polska 2050) zadeklarował, że „ustawa o związkach partnerskich już dawno powinna być uchwalona”, a „jeżeli para obywateli RP chce poinformować państwo, że zdecydowała się formalnie na trwały związek, który ma rodzić też pewne skutki prawne, to co państwu do tego? Mają prawo o tym poinformować, a państwo musi to przyjąć do wiadomości, wyciągnąć z tego formalne konsekwencje”[3].

 

Stanowisko sprzeciwu wobec instytucjonalizacji związków homoseksualnych zadeklarował natomiast Marszałek Senior Marek Sawicki (Polskie Stronnictwo Ludowe), którego zdaniem „nie powinno być rządowego projektu, natomiast poselski oczywiście mogą sobie robić. Każdy ma prawo zebrać 15 posłów i jakikolwiek projekt ustawy wnieść – mądrzejszy, głupszy – ale ma do tego prawo”, jednak on sam „ani się nie podpisze, ani nie będzie głosować” za takim projektem[4].

 

Sprzeczność postulatu instytucjonalizacji związków partnerskich (w tym homoseksualnych) z Konstytucją RP

 

Deklarowaną wprost intencją twórców artykułu 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej było uprzywilejowanie instytucji małżeństwa i jednoczesne uniemożliwienie instytucjonalizacji związków podobnych do małżeństwa pod względem tego uprzywilejowania. Podczas plenarnego posiedzenia Zgromadzenia Narodowego w lutym 1997 r., senator Alicja Grześkowiak, późniejsza Marszałek Senatu, tłumaczyła konieczność „wyraźnego zapisania, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny i dopiero jako taki związek staje się on wartością konstytucyjną. Uniemożliwiałoby to wprowadzenie do prawa boczną furtką albo wprost możliwości zawierania związków między osobami, które wykazują się naturalnymi przeszkodami do zawarcia małżeństwa, czyli dwiema kobietami czy dwoma mężczyznami[5].

 

Sąd Najwyższy wyrokiem z 6 grudnia 2007 r. (sygn. akt IV CSK 301/07) orzekł, że „ze względu na konstytucyjną zasadę ochrony małżeństwa oraz brak podstaw do uznania braku regulacji prawnej związków pozamałżeńskich za lukę w prawie, niedopuszczalne jest stosowanie unormowań z zakresu prawa małżeńskiego (w tym wspólności majątkowej i podziału dorobku), nawet w drodze analogii, do innych niż małżeństwo stosunków cechujących się istnieniem więzi osobisto-majątkowych”. Także w opinii Biura Analiz Sejmowych z dnia 26 sierpnia 2011 r. stwierdzono, że „sama przemiana ocen w zakresie dostrzeżenia i szacunku względem relacji międzyosobowych zachodzących w związku partnerskim nie jest na tyle zasadnicza, by odnieść do niej zasadę ochrony, jaką stosuje się względem rodziny[6].

 

W opinii Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego z 17 października 2012 r. przypomniano z kolei, że „ustawodawca konstytucyjny dokonał wyboru aksjologicznego w celu zagwarantowania «tradycyjnego» normatywnego modelu małżeństwa i rodziny”, „z art. 18 Konstytucji wynika przyznanie heteroseksualnej parze małżeńskiej ochrony i udogodnień, jakie nie przysługują parom, które nie chcą lub nie mogą zawrzeć małżeństwa. Konstytucyjne znaczenie małżeństwa dla istnienia rodziny uzasadnia szczególne unormowania o charakterze protekcyjnym i promocyjnym w systemie prawa. Nie mogą być one kwestionowane z powołaniem na inne normy Konstytucji, w szczególności art. 32 Konstytucji”, „wykluczona jest regulacja analogiczna lub bardzo zbliżona do unormowań dotyczących heteroseksualnego małżeństwa bez uprzedniej zmiany art. 18 Konstytucji RP”[7].

 

Platforma Obywatelska w 2011 i 2013 r. sprzeciwiała się homozwiązkom

 

11 kwietnia 2011 r. Rada Ministrów (w czasie, gdy jej Prezesem po raz pierwszy był Donald Tusk) opublikowała negatywne stanowisko Rzeczypospolitej Polskiej wobec przedstawionego przez Komisję Europejską projektu rozporządzenia „w sprawie jurysdykcji, prawa właściwego, uznawania i wykonywania orzeczeń sądowych w zakresie skutków majątkowych zarejestrowanych związków partnerskich”, w którym podkreślono, że w Polsce „jedyną uznaną – i to na poziomie Konstytucji (art. 18) – zinstytucjonalizowaną formą związku dwóch osób o charakterze rodzinnym jest małżeństwo (rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny)”[8].

 

Michał Królikowski - wiceminister sprawiedliwości w drugim rządzie Donalda Tuska, podczas debaty sejmowej nad projektem ustawy o związkach partnerskich w dniu 24 stycznia 2013 r. także podkreślał, że „z art. 18 wynika w zasadzie a contrario zakaz takiej instytucjonalizacji związków hetero- i homoseksualnych, które będą zbliżone w swej istocie do małżeństwa. […] Na czym polega cecha strukturalna małżeństwa w myśl konstytucji? Jest to trwała wspólnota życiowa kobiety i mężczyzny. Gwarancja instytucjonalna polega na tym, że ustawodawca przez ustrojodawcę został związany zasadami strukturalnymi. Ustrojodawca powiedział mu: „jeżeli chcesz wprowadzić relację o takiej intensywności między ludźmi, to ona musi być wprowadzona i uznana przez prawo między kobietą i mężczyzną i musi przybrać formę małżeństwa. To nie jest tylko zabieg legislacyjny. To jest jednoznaczny wybór merytoryczny”[9].

 

Argumentacja wiceministra okazała się przekonująca dla większości sejmowej, która w dniu 25 stycznia 2013 r. zagłosowała za odrzuceniem aż trzech projektów ustawy o związkach partnerskich (druki Sejmu VII kadencji nr 552, 554, 825).

 

Uprzywilejowanie tylko małżeństw jest świadomym wyborem ustrojodawcy

 

Zgodnie z definicją Powszechnej Encyklopedii Filozofii, rodzina to „podstawowa wspólnota rodziców i dzieci, nabudowana na dobrowolnym akcie umowy dwojga ludzi, nakierowana na realizację dobra osoby; jako następstwo związku małżeńskiego mężczyzny i kobiety zakłada różnicę płci, umożliwiającą urodzenie człowieka oraz nieustanne doskonalenie się w człowieczeństwie przez międzyludzkie akty życia osobowego”[10]. Państwo uprzywilejowuje zatem instytucję małżeństwa, które zgodnie ze swoją naturalną tożsamością stanowi związek kobiety i mężczyzny, nie ze względu na „prawo do szczęścia”, tylko ze względu na spodziewaną korzyść dla narodu w postaci poczęcia i urodzenia nowego człowieka i obywatela oraz wychowania go w najbardziej naturalnym, stabilnym otoczeniu, jakim jest właśnie małżeństwo. Nawet jeżeli w praktyce wiele dzieci rodzi się poza małżeństwami, państwo nie może rezygnować z promowania małżeństwa jako instytucji wzorcowej i domyślnej. W szerokiej palecie różnorodnych form zachęcania do wstępowania w związek małżeński, mieszczą się również rozmaite przywileje prawne i finansowe.

 

W artykule autorstwa Michała Rzeczyckiego, opublikowanym na portalu Klubu Jagiellońskiego czytamy, że „głównym powodem, dla którego państwo interesuje się rodziną, jest demografia. Dobrem, które heteroseksualny związek wnosi do dobra wspólnego, jest bowiem potomstwo. Związek homoseksualny z definicji takiego wkładu mieć nie może”. Dostrzegając oczywiście przypadki istnienia małżeństw, w których małżonkowie są osobiście lub wzajemnie bezpłodni, Rzeczycki wskazuje, że „na gruncie prawa naturalnego różnica między taką parą a związkiem osób homoseksualnych polega na tym, że w wypadku bezpłodnego mężczyzny i bezpłodnej kobiety ich stan ma charakter przypadłościowy. Tymczasem para dwóch mężczyzn dzieci mieć nie będzie z powodu samej istoty ich związku, a nie z powodu przygodnych okoliczności, takich jak choroba. Ponieważ norma prawna ma odnosić się do natury danego zjawiska lub zachowania, to bezpłodnej parze prawo do małżeństwa przysługuje, gdyż ich stan jest im dany z przypadku, a nie z definicji. O parze homoseksualnej tego samego powiedzieć nie można”[11].

 

Przykład niemiecki – homozwiązki nieuchronnie prowadzą do „homomałżeństw”, a następnie do homoadopcji

 

Już w 2013 r. Instytut Ordo Iuris, biorąc udział w debacie nad ówczesnym projektem ustawy o związkach partnerskich, wskazywał na fakt, że projekt ten „powtarza wprost szereg przepisów KRiO opisujących małżeństwo i do tego uznaje związek partnerski za część stanu cywilnego, powołuje on do życia swego rodzaju «alternatywne małżeństwo», na straży którego stać miałby państwowy aparat sprawiedliwości (sąd rozwiązujący spory pomiędzy partnerami, egzekwujący przymus alimentacyjny lub obowiązek wzajemnej opieki etc.). Rozwiązanie takie jest niewątpliwie sprzeczne z unormowaniami artykułu 18 Konstytucji RP, rezerwującego «szczególną opiekę» państwa wyłącznie dla rodziny i małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny”[12].

 

W 2015 r. Instytut Ordo Iuris wskazywał także, że „przykład Niemiec pokazuje, że instytucjonalizacja homoseksualnych konkubinatów łatwo prowadzi do wielu poważnych konsekwencji, de facto kwestionujących wyjątkową pozycję, gwarantowaną przez prawo małżeństwu. Staje się to możliwe m. in. dzięki aktywizmowi sądów konstytucyjnych. […] Od czasów wprowadzenia w 2001 r. instytucji zarejestrowanych związków partnerskich, FTK, wbrew jednoznacznej woli ustawodawcy, werbalnie potwierdzając swoje wcześniejsze orzecznictwo odnośnie szczególnej roli małżeństwa, konsekwentnie rozszerza na związki partnerskie, socjalne i podatkowe przywileje przysługujące do tej pory jedynie małżeństwom”[13]. Ideologiczny aktywizm niemieckich sędziów konstytucyjnych doprowadził w końcu do nieuchronnego celu – w czerwcu 2017 r. niemiecki parlament przyjął ustawę zrównującą związki homoseksualne z małżeństwami, w czym zawiera się także prawo do adopcji dzieci[14].

 

Nie jest to przypadkiem. 14 marca 2019 r. ówczesny wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej zapowiedział „etapowanie” znane później jako „plan Rabieja”: „najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci[15]. W tym właśnie kontekście należy rozpatrywać wszelkie postulaty instytucjonalizacji związków partnerskich – w tym homoseksualnych. Nigdy nie są one celem samym w sobie, a zawsze etapem drogi do celu dalszego, jakim jest zrównanie ich z małżeństwami oraz adopcja dzieci przez homoseksualistów.

 

Podsumowanie

 

Każdy konkretny projekt ustawy, którego przedmiotem byłaby instytucjonalizacja związków partnerskich, po upublicznieniu go przez Rządowe Centrum Legislacji lub na stronie Sejmu RP, będzie przedmiotem wnikliwej analizy Instytutu Ordo Iuris. Już na etapie zapowiedzi warto natomiast przypomnieć sobie wszystkie przytoczone wyżej fakty, by stwierdzić, że – niezależnie od szczegółowych rozwiązań legislacyjnych – już sama koncepcja instytucjonalizacji takich związków, która choćby częściowo czerpałaby przywileje z instytucji małżeństwa, jest głęboko sprzeczna z artykułem 18 Konstytucji RP. Posłowie na Sejm X kadencji – zarówno koalicji, jak i opozycji – powinni wziąć pod uwagę całokształt tych okoliczności, by zdecydowanie odrzucić projekt takiej ustawy. W przypadku ewentualnego przegłosowania takiego niekonstytucyjnego projektu w Sejmie lub także w Senacie, okoliczności te powinny zostać wzięte pod uwagę przez Prezydenta RP, który powinien skorzystać z kompetencji zawartej w art. 122 ust. 3 lub 5 Konstytucji RP – a zatem zawetować ją albo skierować do Trybunału Konstytucyjnego, który definitywnie orzeknie o jej niezgodności z Konstytucją.

 

 

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej

Polska nie musi instytucjonalizować związków jednopłciowych. Analiza wyroku ETPC

· Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Polska ma obowiązek prawnego uznawania związków jednopłciowych.

Czytaj Więcej

Trybunał w Strasburgu po raz kolejny próbuje narzucić instytucjonalizację związków jednopłciowych

· Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że brak możliwości instytucjonalizacji związków jednopłciowych w Bułgarii narusza prawo do poszanowania życia rodzinnego i prywatnego.

Czytaj Więcej
Subskrybuj związki jednopłciowe