Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Wolności obywatelskie

07.07.2023

Sprawiedliwość okresu przejściowego – niepokojąca koncepcja w polskiej polityce

· Sprawiedliwość okresu przejściowego bądź sprawiedliwość tranzycyjna to szeroko pojmowana, interdyscyplinarna dziedzina, zajmująca się wieloma aspektami rozliczeń z przeszłością w kontekście transformacji ustrojowej, polegającej na odejściu od systemu autorytarnego bądź totalitarnego do demokracji.

· Co ciekawe, termin ten pojawia się coraz częściej w polskiej przestrzeni publicznej w kontekście zmian, które nastąpiły po objęciu rządów przez obóz Zjednoczonej Prawicy w 2015 roku. Znani przedstawiciele doktryny prawa sugerują bądź wprost nawołują do zastosowania mechanizmów sprawiedliwości okresu przejściowego po ewentualnej wygranej opozycji w zbliżających się wyborach parlamentarnych.

· Tymczasem sprawiedliwość okresu przejściowego to bardzo specyficzne pojęcie, stworzone i rozwijane w konkretnych warunkach politycznych, w państwach upadłych, gdzie dochodziło do daleko idących naruszeń praw człowieka, w związku z czym nie może być mowy o sprawiedliwości tranzycyjnej w odniesieniu do zmian mających miejsce w Polsce.

· Ewentualne zastosowanie mechanizmów sprawiedliwości, wraz z formułowanymi postulatami okresu przejściowego, budzi daleko idące zastrzeżenia z punktu widzenia porządku konstytucyjnego Rzeczpospolitej Polskiej.

Wstęp

Krytyka polskich przemian po 2015 roku odbywa się nie tylko na poziomie politycznego sprzeciwu, zaangażowania w sprawy wewnętrzne międzynarodowych aktorów przywołujących standardy praworządności i praw człowieka, czy też poprzez uliczne manifestacje oraz protesty. Uwagę prawnika przyciąga coraz wyraźniejszy głos ważnych przedstawicieli doktryny prawa, podejmujących namysł nad programem politycznym opozycji na czas jej powrotu do rządów, odwołujących się przy tym do pojęcia „sprawiedliwości okresu przejściowego”, która miałaby stanowić receptę na wdrożenie postulowanej przez krytyków obecnego rządu sanacji ustrojowej.

Postulat ten budzi poważne zastrzeżenia nie ze względów politycznie proponowanego stanu docelowego – każdy bowiem ma prawo przedstawiać swój plan polityczny dla Polski. Sprzeciw budzi samo przywołanie pojęcia „sprawiedliwości okresu przejściowego” w kontekście sytuacji naszego kraju. Koncepcja ta powstała bowiem i była rozwijana w oparciu o państwa, w których naruszane były podstawowe prawa człowieka, a całe grupy ludnościowe cierpiały ucisk bądź nawet padały ofiarami masowej eksterminacji. Przywrócenie ładu prawnego w tych krajach wymagało zastosowania środków nadzwyczajnych, włącznie z przekreśleniem norm konstytucyjnych wprowadzonych przez zbrodnicze reżimy dla utrwalenia bezprawia jakie utrzymywało się pod ich rządami. Proces oczyszczenia społeczeństw z konsekwencji ustrojowych, prawnych i moralnych zbrodniczej historii nazywany jest zbiorczo „procesem przejściowym” a zastosowane rozwiązania prawne i instytucje wypracowane w takich zbiorczo określa się „sprawiedliwością okresu przejściowego”.

Czy rzeczywiście można dostrzec analogie pomiędzy skrajnymi reżimami, po upadku których wdrażano specjalne tryby przejściowe, a demokratycznie wybranymi rządami koalicyjnymi w Polsce po 2015 roku? Czy formułowane postulaty „technicznych” zmian Konstytucji i sugestie pozbawienia możliwości „uczestniczenia w przyszłym państwie prawa”[1] osób, które kształtowały politykę rządową po 2015 roku, mieszczą się w europejskiej tradycji demokratycznej?

W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie najpierw zastanowimy się nad treścią koncepcji „sprawiedliwości okresu przejściowego”, tak chętnie przywoływaną przez wskazanych przedstawicieli doktryny i ich następców, a następnie dokonamy oceny nieśmiałych lub zupełnie bezpośrednich wezwań do zmiany prawa i ustroju Rzeczypospolitej, uzasadnionej rzekomo ostatnimi ośmioma latami rządów prawicy.

  1. Źródła

Źródeł sprawiedliwości okresu przejściowego można doszukiwać się w wydarzeniach mających miejsce po II wojnie światowej, kiedy to zwycięscy alianci w słynnych procesach w Norymberdze i Tokio osądzili osoby odpowiedzialne za zbrodnie popełnione przez reżimy niemieckich nazistów oraz Japończyków[2]. Pojęcie „sprawiedliwość tranzycyjna”[3] zaczęło się jednak upowszechniać dopiero w latach 90 poprzedniego stulecia, co związane było z daleko idącymi zmianami politycznymi, do których zaliczyć trzeba przede wszystkim upadek reżimów komunistycznych w państwach Europy Środkowo-Wschodniej oraz podobne procesy, odnoszące się do zmierzchu dyktatur wojskowych w Ameryce Południowej[4]. W późniejszym okresie omawiana problematyka poszerzyła się o zagadnienia tyczące się przemian, mających miejsce w innych regionach świata, głównie w krajach Azji i Afryki (np. upadek apartheidu w RPA).

Daleko idące przemiany ustrojowe, w reakcji na potrzeby społeczeństwa oraz elementarne poczucie sprawiedliwości, wymagały ustanowienia stosownych mechanizmów, mających za zadanie z jednej strony pociągnięcie do odpowiedzialności osób ponoszących winę za naruszenia praw człowieka oraz rekompensaty dla ofiar, a z drugiej budowę trwałego, opartego na solidnych fundamentach i pojednaniu systemu demokratycznego. Duże znaczenie miała także konieczność zachowania (często bardzo kruchej) stabilności politycznej oraz kontynuowanie reform w duchu poszanowania praw człowieka jak i rządów prawa. Kolejnym celem było odpowiednie ukształtowanie instytucji państwowych oraz weryfikacja osób zajmujących ważne stanowiska w różnych instytucjach publicznych, takich jak urzędy czy sądy.  Istotną kwestią było też określenie stosunku do minionego okresu oraz jego obiektywna ocena, co związane było również z aksjologią. 

Tych celów nie można było jednak osiągnąć bez poznania prawdy o minionych latach i rozliczenia się z przeszłością w przemyślany, wyważony i odnoszący się do wielu spraw sposób. Pojawiały się bowiem liczne trudności, tyczące się chociażby kwestionowania zasadności samych rozliczeń czy niechęć aparatu państwa do ich przeprowadzania.

  1. Pojęcie

W odpowiedzi na wyżej wymienione problemy pojawiła się koncepcja sprawiedliwości tranzycyjnej (transitional justice), nazywana również sprawiedliwością retrospektywną (retrospective justice) lub sprawiedliwością transformacyjną (transformative justice).

Przymiotnik „tranzycyjna”, pochodzi od angielskiego słowa transition, który z kolei wywodzi się z łacińskiego transitio, oznaczającego „przejście”, co w omawianym kontekście odnosi się do zmiany ustroju, do swoiście rozumianego „przejścia” z systemu totalitarnego bądź autorytarnego, lub stanu konfliktu do demokracji. Wydaje się, iż najlepszym sformułowaniem określającym omawiane zagadnienie w języku polskim jest „sprawiedliwość okresu przejściowego”, co wynika z faktu, iż najpełniej oddaje ono istotę tego pojęcia.

Samo pojęcie sprawiedliwości okresu przejściowego nie ma jednoznacznej i powszechnie przyjętej definicji. Jest to termin o niesprecyzowanym zakresie znaczeniowym, odnoszącym się do wielu złożonych i różnorodnych problemów związanych z rozliczaniem przeszłości[5]. Warto zwrócić uwagę, iż w ramach szeroko rozumianej teorii sprawiedliwości tranzycyjnej występuje wiele różnić pomiędzy jej poszczególnymi elementami, co tyczy się zarówno teorii jak i praktyki, w odniesieniu do rozwiązań zastosowanych w wybranych państwach. I tak, w niektórych krajach transformacja ustrojowa może pojawić się nagle oraz przebiegać szybko, w innych z kolei jej procedury będą stosowane przez dekady. Różne mogą być również metody rozliczeń sprawców zbrodni z czasów dyktatury. W pewnych przypadkach będą one bardzo surowe, w innych symboliczne, a w kolejnych nie będzie ich wcale.

 Sprawiedliwość okresu przejściowego można więc rozumieć jako interdyscyplinarne podejście, odnoszące się do szerokiej i skomplikowanej problematyki związanej ze zmianami ustrojowymi, polegającymi na odejściu od totalitaryzmu, autorytaryzmu lub stanu konfliktu, a następnie na demokratyzacji oraz rozliczeniu z przeszłością, związaną z naruszeniami praw człowieka. Zakres poruszanych problemów jest jednocześnie bardzo obszerny, a rozliczenia mogą przybierać różne formy oraz być różnie uzasadniane. To właśnie te cechy odróżniają sprawiedliwość okresu przejściowego od zwykłego wymierzania sprawiedliwości, decydując o jej szczególnym charakterze.

Obszar ten jest związany z wieloma dziedzinami, takimi jak prawo, historia, politologia, socjologia czy aksjologia. To pierwsze jest szczególnie ważne, jako że dostarcza różne narzędzia potrzebne do przeprowadzenia omawianego procesu, czego przykładem niech będzie prawo karne (pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sprawców), prawo cywilne (kwestia odszkodowań lub restytucji mienia ofiar) czy prawo administracyjne (weryfikacja). Znaczenie ma także filozoficzno-prawna refleksja nad sprawiedliwością jak i istotą prawa (np. problem ustawowego bezprawia, czyli prawa rażąco niesprawiedliwego) oraz problematyka odnosząca się do pogodzenia narzędzi sprawiedliwości okresu przejściowego z zasadami państwa prawa (np. kwestia lustracji w odniesieniu do zasady państwa prawa). 

W tym kontekście warto również podkreślić silne związki sprawiedliwości okresu przejściowego z prawem międzynarodowym, co wynika z działalności wspomnianych wcześniej międzynarodowych organów sądowych oraz ich późniejszych następców (w tym w szczególności Międzynarodowego Trybunału Karnego), a także z faktu, iż duża część norm prawnych odnosząca się do praw człowieka została uregulowana na poziomie ponadnarodowym, w postaci konwencji ogólnych i specjalnych Organizacji Narodów Zjednoczonych.

  1. Narzędzia sprawiedliwości okresu przejściowego

Władze, chcąc zastosować teorie sprawiedliwości okresu przejściowego w praktyce, mogą sięgnąć po następujące narzędzia:

  • Ściganie sprawców naruszeń praw człowieka (criminal prosecutions) - polega na pociągnięciu do odpowiedzialności karnej sprawców zbrodni. Może być przeprowadzone zarówno przez sądy powszechne, co miało miejsce w Grecji w latach 70[6], po upadku dyktatury czarnych pułkowników, jak i przez specjalnie powołane instytucje, czego najlepszym przykładem niech będzie Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, zajmujący się zbrodniami nazistowskich Niemiec.
  • Komisje prawdy (truth commissions) - zadaniem tych pozasądowych i wyposażonych w specjalne kompetencje instytucji jest badanie naruszeń praw człowieka w przeszłości, ustalenie faktów towarzyszących tym naruszeniom oraz ich struktury[7]. Najbardziej znany przykład to Komisja Prawdy i Pojednania (Truth and Reconciliation Commission), ustanowiona w 1996 roku w RPA, celem zbadania naruszeń praw człowieka w okresie apartheidu.
  • Programy reparacyjne (reparations programs) - ich istotą jest zadośćuczynienie osobom, które poniosły różnego rodzaju cierpienia lub szkody materialne w okresie totalitaryzmu bądź autorytaryzmu. Może się to odnosić do reparacji wojennych, odszkodowań za prześladowania w czasie reżimu czy za historyczne krzywdy. W tym kontekście warto wspomnieć o przełomowej decyzji Niemiec, które w 2021 roku zgodziły się na wypłatę odszkodowań Namibii, za przeprowadzone w latach 1904-1907 ludobójstwo zamieszkujących tereny tego kraju ludów Herero i Namaqua.
  • Reforma szeroko rozumianego aparatu bezpieczeństwa państwa (security system reform) - polega na odpowiednim ukształtowaniu określonych organów państwa, zarówno pod względem instytucjonalnym jak i personalnym, co odnosi się zwłaszcza do wojska, policji oraz sądów. Jej celem jest metamorfoza, bądź też stworzenie wspomnianych instytucji od podstaw, w oparciu o zasady demokratyczne z wyłączeniem osób zaangażowanych w represje. Jako egzemplifikacje można tutaj wskazać weryfikację osób publicznych pod kątem współpracy z policją polityczną w dawnej NRD - Stasi. Część z nich, po negatywnej ocenie została zwolniona dyscyplinarnie bądź zdegradowana[8].
  • Działania związane z pamięcią (memoralization efforts) - mają na celu zachowanie pamięci o ofiarach represji oraz przypominać o znaczeniu pewnych wartości, takich jak demokracja.  Do tej kategorii zaliczyć należy przede wszystkim muzea czy pomniki. Na rodzimym gruncie najlepszym przykładem będzie upamiętnianie, w różnej formie, działaczy opozycji demokratycznej, którzy w okresie rządów komunizmu walczyli o niepodległość Polski oraz o prawa człowieka. 
  1. Modele sprawiedliwości okresu przejściowego

Pod pojęciem tym kryją się metody rozliczeń z przeszłością. Każda transformacja polityczno-ustrojowa, a właściwie jej przebieg oraz zasady nią rządzące, wynikają ze specyfiki danego państwa, obejmującej m.in. kulturę prawną, stopień represyjności reżimu czy też stopień odpłaty bądź reakcji względem przeszłości. 

W tym kontekście wyróżnić możemy następujące modele sprawiedliwości tranzycyjnej[9]:

  • Model odpłaty
  • Model klaryfikacji historycznej
  • Model grubej kreski

Model odpłaty polega na wymierzeniu jednostkom zaangażowanym w funkcjonowanie poprzedniego ustroju sankcji. Sankcja ta może przybrać różne formy, np. polegać na skazaniu na karę pozbawienia wolności czy też na zakazie pełnienia określonej funkcji publicznej i odnosić się do różnej kategorii osób. Może zatem obejmować tylko określone osoby, ponoszące największą winę jak i bardzo szerokie kategorie ludzi, odnosząc się do szeregowych funkcjonariuszy aparatu minionego systemu politycznego. Ten model odpłaty zastosowano w Argentynie w latach 80. poprzedniego stulecia.

Model klaryfikacji historycznej polega na ujawnieniu informacji o poprzednim ustroju lub o osobach zaangażowanych w jego funkcjonowanie. Sankcje co do zasady nie są stosowane, zwłaszcza jeśli osoby związane z ustrojem, w ramach którego naruszano prawa człowieka ujawniły informacje o swej partycypacji w jego instytucjach. Sama klaryfikacja historyczna może mieć zarówno ograniczony jak i daleko sięgający charakter. Przykładem jest przeprowadzona w Polsce lustracja.

Model grubej kreski odnosi się do rozwiązania, w którym sprawcy naruszeń praw człowieka w minionym okresie, mimo negatywnej oceny ich działalności, nie podlegają żadnym sankcjom. Takie zaniechanie karania może mieć charakter zarówno instytucjonalny, polegający na ustanowieniu odpowiednich praw, jak i faktyczny, co oznacza, iż pomimo obowiązywania różnych aktów normatywnych nakazującym organom państwa ściganie sprawców, organy te w istocie nie podejmują żadnych działań mających na celu wymierzenie sprawiedliwości. Model grubej kreski zastosowano w Rosji w latach 90 poprzedniego stulecia, względem osób zaangażowanych w zbrodnie komunistyczne w czasach ZSRR.

  1. Nowe trendy

Na gruncie teorii sprawiedliwości okresu przejściowego, mimo jej stosunkowo młodego wieku oraz szeroko zakreślonej tematyki, należy dostrzec pewne zmiany oraz nowe trendy. Wśród nich wymienić można przede wszystkim zwrócenie uwagi na rolę kobiet w kontekście transformacji ustrojowej (np. jako ofiary gwałtów czy przemocy w omawianym okresie), co określa się mianem gender justice[10] oraz dostrzeżenie problematyki związanej z dyskryminowaniem pewnych grup w państwach o ugruntowanym ustroju demokratycznym, np. kwestia niewolnictwa[11] czy nierównego traktowania osób czarnoskórych w stosunkowo nieodległych czasach w Stanach Zjednoczonych. Warto jednak wspomnieć, iż kwestia umieszczenia tych ostatnich zagadnień w ramach transitional justice może budzić pewne  kontrowersje, jako że nie mają one miejsca w warunkach transformacji politycznej, lecz polegają na dostrzeżeniu pewnych, czasami bardzo daleko idących i w istocie barbarzyńskich, ale jednak występujących w demokracji naruszeń praw człowieka, czego przykładem niech będzie polityka wobec Aborygenów w Australii, polegająca na odbieraniu im dzieci, co miało miejsce jeszcze latach 70 poprzedniego stulecia (Stolen Generations). Chodzi bowiem o kontekst, którym w tym przypadku jest zmiana ustroju, co rzecz jasna nie umniejsza uznania dla cierpienia jak i konieczności jego zrekompensowania ofiarom wspomnianych naruszeń w państwach demokratycznych (vide przytoczony przykład rdzennych mieszkańców Australii).

Kwestie związane ze sprawiedliwością okresu przejściowego są trudną i wysoce kontrowersyjną tematyką, odnoszą się bowiem do przeszłości, często bardzo bliskiej, która jest odmiennie ocenia w zależności od punktu widzenia. Najlepszym tego przykładem niech będzie rodzimy grunt, z budzącą skrajne emocje sprawą lustracji czy trudnościami odnoszącymi się do reparacji za niemieckie zbrodnie wojenne popełnione w czasie drugiej wojny światowej.

  1. Sprawiedliwość okresu przejściowego, czyli zapowiedź antykonstytucyjnego puczu w Polsce?

Co ciekawe, również w kontekście krajowym pojęcie „sprawiedliwości okresu przejściowego” przywołuje się coraz częściej nie w historycznym kontekście przemian pokomunistycznych, lecz w całkowicie aktualnym dyskursie obejmującym krytykę rządów prawicy po 2015 roku. W tej perspektywie demokratyczne wybrane rządy Beaty Szydło, Mateusza Morawieckiego i prezydentura Andrzeja Dudy miałyby zostać zrównane z antydemokratycznymi przypadkami państw upadłych, w których obalenie reżimu musi pociągać za sobą wdrożenie okresu przejściowego niezbędnego dla naprawy ustroju, rozliczenia uczestników odsuniętej od władzy administracji, przywrócenia praworządności i demokracji nadzwyczajnymi środkami.

Taką tezę wysunął m.in. prof. Jerzy Zajadło, uzasadniając ją koniecznością egzekucji obowiązującego prawa oraz potrzebą rozliczenia negatywnej przeszłości. J. Zajadło stwierdził, iż obecnie rządząca ekipa wykazuje tendencje autorytarne, co musi spotkać się z odpowiednią reakcją, dlatego po zmianie aktualnej władzy należy zastosować mechanizmy sprawiedliwości tranzytywnej.

 (…) Dla świadomych swoich praw i wolności obywateli dotkliwe są bowiem nie tylko te wielkie autorytaryzmy i totalitaryzmy, lecz także pewna suma pozornie drobnych i codziennych naruszeń prawa ze strony władzy, nawet jeśli odbywają się w warunkach demokratycznego państwa prawa.

Niemiecki filozof prawa Arthur Kaufmann nazwał taką reakcję na akty z pozoru banalnego bezprawia oporem „drobnej monety”.

(…) Powróćmy jednak do naszego zasadniczego pytania: czy po powrocie współczesnej Polski do pewnej względnej normalności polityczno-prawnej (o ile w ogóle będzie to możliwe) można/powinno się mutatis mutandis zastosować instrumentarium sprawiedliwości tranzytywnej, skoro najprawdopodobniej operować będziemy raczej na poziomie „drobnej monety” niż na poziomie grubego post-autorytaryzmu?

Otóż wydaje się, że tak.[12]

            Do koncepcji sprawiedliwości tranzycyjnej w kontekście aktualnej polityki nawiązuje też Adam Bodnar. W swym artykule, opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”, były Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdza, iż:

Wielu oczekuje, że po wyborach wygranych przez opozycję będzie możliwy powrót na ścieżkę praworządności. Dyskutuje się na temat przyszłości Trybunału Konstytucyjnego, ustroju sądów powszechnych, składu Krajowej Rady Sądownictwa, czy statusu neosędziów. Rozważane są opcje czasu przejściowego (…)[13].

(…) To jest równie poważne wyzwanie czasu przejściowego -jakie podjąć działania, aby właśnie lukę w dostępie do prawa zasypać, a jednocześnie uzyskać akceptację społeczną dla przeprowadzanych reform?[14].

A. Bodnar sugeruje więc zastosowanie metod sprawiedliwości okresu przejściowego w przypadku ewentualnej zmiany władzy w celu naprawy szkód, które zdaniem byłego rzecznika w wymiarze sprawiedliwości wyrządziły obecne władze. W tym kontekście pisze również, że (…) Należy także sięgnąć po pomoc wysoce wyspecjalizowanych organizacji międzynarodowych, takich jak Bank Światowy, OBWE czy Rada Europy[15].

W podobnym tonie na łamach „Kultury Liberalnej” wypowiada się Tomasz Sawczuk. Prawnik odnosi się w przytoczonym tekście do projektu ustawy, zaproponowanego przez inicjatywę Porozumienie dla Praworządności, który ma na celu odwrócenie negatywnie ocenianych zmian a wprowadzonych przez obecny rząd[16]. W swym artykule ze stycznia 2022 roku Tomasz Sawczuk, w ślad za opinią partii Polska2050, zwraca uwagę, iż w omawianym przypadku należy myśleć o dokonywanych zmianach w kategoriach sprawiedliwości okresu przejściowego, wprost nawiązując do koncepcji transitional justice, odnosząc się do transformacji zapoczątkowanej w 1989 roku[17].

W kolejnym artykule, tym razem z lutego tego samego roku, opublikowanego w „Gazecie Wyborczej”, Tomasz Sawczuk nawiązuje do tej koncepcji, pisząc m.in. o możliwości powołania komisji, która po ewentualnym wygraniu wyborów przez opozycję miałaby za zadanie zbadać nieprawidłowości z okresu rządów PiS-u[18].

Co ciekawe, opinii tej nie podziela jednej z najzagorzalszych krytyków obecnego rządu, prof. Wojciech Sadurski. W odpowiedzi na pierwszy tekst. T. Sawczuka, W. Sadurski na łamach Gazety Wyborczej stwierdza, iż w sferze państwowo-prawnej sprzątanie Polski zdewastowanej przez PiS nie będzie wymagało przyjęcia specjalnych rozwiązań okresu przejściowego[19]. W opinii W. Sadurskiego, sprawiedliwość okresu przejściowego fundamentalnie nie nadaje się do zastosowania po ewentualnej wygranej opozycji w najbliższych wyborach, jako że Polska nie jest w okresie przejściowym. Ten bowiem, w opinii polemisty odnosi się sytuacji, jakie miały miejsce m.in. w RPA w 1994 roku albo w krajach Ameryki Łacińskiej po upadku dyktatur wojskowych.

Prof. Sadurski daleki jest jednak od stwierdzenia, że nowa władza powinna uznać zmiany instytucjonalne i prawne wprowadzone przez dwa rządy prawicowe w latach 2015 – 2023. Wprost przeciwnie, chociaż nie ma potrzeby sięgania po radykalne pojęcie „sprawiedliwości okresu przejściowego”, to według W. Sadurskiego wystarczy zwykła sprawiedliwość restytutywna, której zadaniem będzie odtworzenie dawnego stanu, z uwzględnieniem pewnych zmian, takich jak np. zasady wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Wedle prof. Sadurskiego, znaczenie ma również fakt, iż przyszła (w domyśle rządzona przez opozycję) Polska zachowa żywą pamięć instytucjonalną o demokracji i praworządności, czego nie można powiedzieć o Polsce w okresie zmian ustrojowych po 1989 roku. Dlatego też sprawiedliwość okresu przejściowego, w ocenie W. Sadurskiego, nie powinna znaleźć zastosowania, jako że to niepotrzebnie gmatwa omawiane problemy.

Swój raport w tej materii przedstawiła również Fundacja im. Stefana Batorego. Wspomniany wcześniej A. Bodnar pisze tam, iż należy m.in. pociągnąć do odpowiedzialności osoby, łamiące jego zdaniem standardy państwa prawa, przeprowadzić weryfikację kadr a nawet rozważyć techniczną zmianę Konstytucji[20]. Co ciekawe, zarówno pojęcia „weryfikacji kadr” jak i „technicznych zmian Konstytucji”, celowo pozostają bez szczegółowego omówienia, otwierając drogę ku rozważaniom radykalnym, bez otwartego wezwania do działań sprzecznych z Konstytucją. Intrygująca jest zwłaszcza ostatnia z trzech wspomnianych tutaj propozycji.

W zbliżonym tonie brzmiała wypowiedź Donalda Tuska, który w Kluczborku zapowiadał, że w ciągu 100 dni wszystko będzie wyczyszczone, ja przed wyborami publicznie przedstawię wam ten harmonogram 100 dni[21]. Podobne rozliczenia chce przeprowadzić Lewica, która zamierza przedstawić specjalny dokument, określany jako „czarna księga” a obejmujący kompleksową informacje i zarzuty wobec polityków PiS. Wiceprzewodniczący Lewicy Krzysztof Śmiszek zapowiadał: Będziemy pracować nad wielkim aktem oskarżenia wobec najważniejszych funkcjonariuszy Prawa i Sprawiedliwości, a także Zjednoczonej Prawicy, którzy od ośmiu lat niszczą nasz kraj[22].

Niezwykle trafnie do planów praktycznego zastosowania doktryny sprawiedliwości okresu przejściowego do ustawowego „wygaszenia” całego składu Trybunału Konstytucyjnego odniósł się prof. Marcin Matczak, który nazwał takie działania „leczeniem dżumy cholerą” oraz doradzał stanowczo, aby unikać stosowania w procesie naprawy takich samych metod, jakie stosowali ci, którzy państwo prawa niszczyli[23].

Podsumowanie

Podsumowując sygnalizowane plany prawników związanych z opozycją, rozważających pozbawienie uczestników rządu prawicy praw politycznych czy „techniczną zmianę Konstytucji”, należy podkreślić cztery główne zastrzeżenia, opartych na różnych argumentach.

Po pierwsze, chociaż w normalnych okolicznościach stwierdzenie to byłoby zbędne, jednak wobec zapowiedzi wypowiadanych przez liderów opozycji, należy jednoznacznie przypomnieć, że ocena politycznych działań oponentów dokonuje się w procesie wyborczym, a plany politycznej restauracji ancien regime muszą mieścić się w ramach konstytucyjnych i nie mogą godzić w prawa polityczne przyszłej opozycji. Spory polityczne, w tym te odnoszące się do kształtu uchwalanego prawa, są immanentną częścią demokracji. Podstawą ich rozwiązywania powinny być demokratyczne decyzje obywateli, przejawiające się przede wszystkim w wynikach wyborów do parlamentu.

Po drugie, otwarte lub zawoalowane odwoływanie się do sprawiedliwości okresu przejściowego, jako środka sanacyjnego po ewentualnej zmianie rządów, budzi oczywisty sprzeciw z perspektywy ustrojowej. Sprawiedliwość okresu przejściowego to koncepcja, która jest odpowiedzią na upadek reżimu radykalnie naruszającego prawa człowieka, co przejawia się w działaniach takich, jak bezprawna konfiskata mienia, tortury, mordy polityczne czy eksterminacja całych grup ludności. Doktryna ta rozwijała się jako środek zaradczy na zbrodnie popełnione przez dyktatury i totalitaryzmy, dlatego przytaczanie jej jako metody na sanację obecnego stanu jest oczywistym nadużyciem.

Po trzecie, gdyby nawet przyjąć bardzo daleko idącą tezę, że w Polsce po 2015 roku miały miejsce jakiekolwiek naruszenia prawa człowieka, to i tak pogląd o konieczności zastosowania mechanizmów sprawiedliwości okresu przejściowego nie znalazłby dostatecznego uzasadnienia. Transitional justice, jak sama nazwa wskazuje, odnosi się bowiem do okresu głębokiej transformacji ustrojowej, której nawet radykalna opozycja nie postuluje.

Wreszcie, próba drogi na skróty w realizacji politycznego programu obecnej opozycji metodami, które, mówiąc łagodnie, są wysoce kontrowersyjne i zawierają niejasne oraz daleko idące sformułowania, takie jak „techniczna zmiana Konstytucji”, daje asumpt do stwierdzenia, że to opozycja staje się rzecznikiem prymatu polityki nad prawem. Jest to zapowiedź tym bardziej niepokojąca, że jej usprawiedliwieniem ma być – w ramach instrumentalizowanej doktryny sprawiedliwości okresu przejściowego – nadzór i akceptacja ze strony międzynarodowych instytucji i organizacji.

 

Patryk Ignaszczak – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej

Kontrowersyjna ochrona „złóż strategicznych”, ograniczająca prawo własności

Przyjęte niedawno zmiany Prawie geologicznym i górniczym są dobrym przykładem na to, jak dążąc do realizacji słusznych celów, można wykroczyć poza granicę równowagi pomiędzy interesem publicznym a prywatnym. Nieprecyzyjna definicja „złóż strategicznych”, zapewniająca ministrowi do spraw środowiska znaczną swobodę w klasyfikacji kopalin, brak rzeczywistych środków odwoławczych oraz daleko posunięte ograniczenia, przejawiające się m.in. w zakazie zabudowy - bez odszkodowania dla posiadaczy nieruchomości położonych na złożach strategicznych, wskazują na konieczność zmiany uchwalonych ostatnio przepisów. 

 

„Złoża strategiczne” pod szczególną ochroną

 

Najwyższa Izba Kontroli w informacji o wynikach przeprowadzonej w 2017 r. kontroli nad prowadzeniem gospodarki złożami strategicznych surowców kopalnych, krytycznie oceniła brak środków prawnych, zabezpieczających możliwość wykorzystania tych zasobów[1]. W konsekwencji, w przeszłości dochodziło do sytuacji, w których następowała zabudowa bądź inne trwałe zagospodarowanie gruntów, pod jakimi znajdowały się cenne złoża.

Rozwiązaniem wskazanego problemu miała być nowelizacja ustawy Prawo geologiczne i górnicze oraz niektórych innych ustaw, przyjęta przez Sejm 16 czerwca 2023 r.[2]. W założeniu, ustawa zmierza do poprawy ochrony prawnej szczególnie wartościowych zasobów przede wszystkim przez wprowadzenie definicji „złoża strategicznego” oraz procedury zmierzającej do uznania złoża danej kopaliny za strategiczne. W istocie, chodzi o objęcie wybranych obszarów państwa szczególną ochroną, z perspektywy zapewnienia możliwości eksploatacji położonych na nich zasobów surowców nieodnawialnych, z których większość (chociaż nie wszystkie) objęte są prawem własności górniczej, przysługującym Skarbowi Państwa[3]. O ile jednak cel podjętej aktywności legislacyjnej należy uznać za słuszny i konieczny dla zabezpieczenia interesu publicznego w perspektywie długoterminowej, to sposób realizacji tego celu budzi wątpliwości. W szczególności jest tak, gdy spojrzymy na to z punktu widzenia ochrony interesów jednostek samorządu terytorialnego oraz ich mieszkańców dysponujących nieruchomościami nad złożami, które mogą zostać zakwalifikowane do złóż strategicznych. Z tego też względu konieczne jest zwrócenie uwagi na trzy zasadnicze kwestie. Po pierwsze, na zakres definicji „złóż strategicznych”. Po drugie, na procedurę uznawania złóż za strategiczne oraz konsekwencje takiej kwalifikacji. Po trzecie, na skutki jakie wywołuje wspomniane rozstrzygnięcie dla lokalnych mieszkańców.

 

Nieprecyzyjna definicja złóż strategicznych

 

Stosownie do dyspozycji nowego art. 6 ust. 1 pkt 19a ustawy z 9 czerwca 2011 r. – Prawo geologiczne i górnicze (dalej: u.p.g.g.) przez złoże strategiczne należy rozumieć złoże kopaliny, które ze względu na swoje znaczenie dla gospodarki lub bezpieczeństwa kraju podlega szczególnej ochronie prawnej. Odwołanie do znaczenia złóż dla gospodarki lub bezpieczeństwa kraju należy uznać za absolutnie niewystarczające, biorąc pod uwagę zakres ograniczenia prawa do korzystania z własności nieruchomości położonych na obszarze takich złóż. Należy mieć na uwadze, że przepis ten umożliwia decydentowi, a więc ministrowi właściwemu do spraw środowiska, uznanie za złoże strategiczne potencjalnie każdego złoża kopaliny. Każda, nawet w ograniczonym stopniu, ma bowiem znaczenie dla gospodarki. Tymczasem, jak wynika z bilansu przygotowanego przez Polski Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy, według stanu na 31 grudnia 2022 r. na terenie Polski znajdowało się 14 780 udokumentowanych złóż kopalin[4]. Znajdują się one na obszarze całego państwa, koncentrując zwłaszcza w województwach śląskim, dolnośląskim, wielkopolskim, małopolskim, podkarpackim i lubelskim[5].

Uznanie kopaliny za strategiczną odbywa się w drodze postępowania administracyjnego, w którym stroną jest podmiot, na rzecz jakiego zatwierdzono dokumentację geologiczną albo dodatek do dokumentacji geologicznej. Postępowanie to kończy się wydaniem decyzji. Dla przebiegu postępowania ma szczególnie istotne znaczenie treść art. 94a ust. 5 u.p.g.g., zgodnie z którym uznanie złoża kopaliny za złoże strategiczne następuje, jeżeli ze względu na stan zagospodarowania terenu istnieje dostęp do złoża oraz:

1)     złoże kopaliny ma podstawowe znaczenie dla gospodarki kraju lub dla interesu surowcowego państwa lub

2)     złoże kopaliny ma ponadprzeciętną dla danej kopaliny wielkość zasobów, lub

3)     kopalina znajdująca się w złożu odznacza się unikalnymi parametrami.

 

Wskazane określenia mają charakter ogólny i wartościujący. Organem uprawnionym do ustalenia ich znaczenia w odniesieniu do konkretnego złoża jest wyłącznie minister właściwy do spraw środowiska. Oceny tej minister dokonuje po zapoznaniu z niewiążącymi go opiniami wójta (burmistrza, prezydenta miasta) gminy, na terenie której jest położone złoże kopaliny oraz państwowej służby geologicznej. W konsekwencji, minister środowiska posiada znaczną swobodę do uznania konkretnej kopaliny za złoże strategiczne. Tym bardziej, że ma on obowiązek uwzględnienia nie tylko aktualnego znaczenia określonego rodzaju złóż, ale również indywidualnej specyfiki konkretnego złoża, w tym z perspektywy przyszłych i potencjalnych potrzeb gospodarki i interesu surowcowego. Od decyzji ministra w sprawie uznania złoża za strategiczne, ani lokalnym mieszkańcom, ani jednostce samorządu terytorialnego, nie przysługuje odwołanie.

Z dużym przybliżeniem można założyć, że za złoża strategiczne na pewno zostaną uznane wymienione jako złoża kopalin strategicznych w Białej Księdze Ochrony Złóż Kopalin, opracowanej przez Ministerstwo Środowiska w 2015 r. Zawiera ona 95 złóż węgla kamiennego i brunatnego, gazu ziemnego, ropy naftowej, rud metali oraz soli potasowo-magnezowych, położonych w różnych regionach niemal całego kraju[6]. Poza wskazanymi, za złoża strategiczne potencjalnie uznane może być każde z pozostałych ponad 14,6 tys. złóż kopalin, jak też złoża, które zostaną odkryte w przyszłości. Wskazany status mogą uzyskać również złoża zawierające zasoby nieuznawane obecnie za istotne, ale których znaczenie może nagle wzrosnąć na skutek zapotrzebowania przemysłu związanego z postępem technologicznym (np. rzadkie rodzaje metali).

 

Ochrona przez zakaz zabudowy, czyli o konsekwencjach dla mieszkańców

 

Uznanie złoża za strategiczne pociąga za sobą daleko idące konsekwencje dla mieszkańców danego obszaru. Stosownie do nowego przepisu art. 95a u.p.g.g., gmina uwzględnia bowiem złoża strategiczne w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, w którym wprowadza zakaz trwałej zabudowy lub innego zagospodarowania obszarów tych złóż w sposób, który wyłączyłby możliwość zagospodarowania takiego złoża w przyszłości, z uwzględnieniem warunków, wskazanych indywidualnie przez ministra w decyzji o uznaniu złoża za strategiczne. W przypadku, gdyby gmina nie dopełniła wskazanego obowiązku, wojewoda jest zobowiązany do wydania zarządzenia zastępczego oraz ukarania gminy karą administracyjną w wysokości 120 000 zł.

Wprowadzenie zakazu zabudowy oznacza de facto istotne ograniczenie prawa do korzystania z własności. Co do zasady, zgodnie z art. 36 ust. 1 ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w takich przypadkach przewiduje się możliwość wypłaty odszkodowania za poniesioną rzeczywistą szkodę lub nawet wykup nieruchomości przez gminę. Przepis art. 36ust. 1a pkt 3 wskazanej ustawy zastrzega jednak, że odszkodowań nie wypłaca się w przypadku, gdy zakaz lub ograniczenie zabudowy i zagospodarowania terenu wynika z przepisów ustaw. Taki przypadek ma zaś zastosowanie w razie ustanowienia złoża strategicznego. Tym samym, właściciele położonych w jego obszarze nieruchomości nie otrzymają odszkodowania z tytułu pozbawienia prawa do pełnego korzystania z własnej nieruchomości ani z tytułu utraty przez nią dotychczasowej wartości. Konstrukcji tej nie można jednak uznać za wywłaszczenie bez odszkodowania, w ścisłym tego słowa znaczeniu i w świetle obowiązujących przepisów. Nie może również ujść uwadze, że jeszcze przed komentowaną nowelizacją, prawo do korzystania z własności na gruntach na złożu kopalin było ograniczone przez możliwość odmowy uzgodnienia decyzji o warunkach zabudowy oraz decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, z którego niejednokrotnie korzystały organy administracji geologicznej.

 

Propozycje zmian

 

Potrzeba ochrony strategicznych zasobów państwa, w tym zasobów naturalnych, nie budzi wątpliwości. Nie powinna się ona jednak odbywać w sposób, jaki przewidziano w nowelizacji ustawy  Prawo geologiczne i górnicze. Dostrzegając potrzebę zachowania pewnej elastyczności w uznawaniu przez ministra złóż za strategiczne, należy przyjąć bardziej szczegółowe kryteria oceny ich strategicznego charakteru, w tym, w razie konieczności, przez dodatkowy opis lub wyliczenie. Przyjęte przez Sejm rozwiązanie przyznaje bowiem ministrowi do spraw środowiska zbyt daleko idącą swobodę, o niemal uznaniowym charakterze.

Po drugie, rozważenia wymaga wprowadzenie ulg, związanych z nieruchomościami położonymi w obszarze złoża strategicznego. Przede wszystkim za celowe należy uznać zwolnienie posiadaczy takich nieruchomości z podatków rolnego, leśnego i od nieruchomości, przy jednoczesnej wypłacie gminom rekompensat z tytułu utraconych dochodów budżetowych. Rozważenia wymaga także wprowadzenie specjalnego funduszu rekompensacyjnego, finansowego z budżetu państwa, który mógłby częściowo sfinansować wypłatę odszkodowań dla właścicieli gruntów, dotychczas przeznaczonych do zabudowy, nie obciążając jednocześnie tymi kosztami gminy. Obok korzyści dla mieszkańców, rozwiązanie takie zachęcałoby również ministra do pewnej powściągliwości w uznawaniu złóż za strategiczne, szczególnie w sytuacji, gdy nie jest to szczególnie konieczne.

 

dr Tomasz Woźniak - analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

06.07.2023

Kultura wykluczenia nie ustępuje wolności akademickiej

W ostatnim czasie amerykański federalny Sąd Najwyższy wydał przełomowy wyrok w sprawie pomiędzy grupą studentów a władzami Uniwersytetu Harvarda. Piętnuje on praktyki amerykańskich uczelni polegające na różnicowaniu szans przyjęć na studia ze względu na pochodzenie rasowe poprzez faworyzowanie przedstawicieli mniejszości. Mimo to, w wielu krajach, także w Polsce, wciąż dochodzi do naruszeń wolności akademickiej. Doświadczyli tego m.in. prof. Ewa Budzyńska czy prof. Wojciech Roszkowski.

Nadzieja na lepszą przyszłość nauki

W ostatnim czasie amerykański federalny Sąd Najwyższy wydał przełomowy wyrok w sprawie Students for Fair Admissions, Inc. v. President and Fellows of Harvard College[1]. Piętnuje on praktyki amerykańskich uczelni polegające na różnicowaniu szans przyjęć na studia ze względu na pochodzenie rasowe poprzez faworyzowanie przedstawicieli mniejszości jako niezgodne z zasadą równej ochrony przez prawo na podstawie 14. Poprawki do Konstytucji USA. Oznacza to nadzieję na pewien zwrot w kwestii wpływów lewicowych ideologów na uczelniach wyższych. Niestety wskazane niżej przykłady wykazują, że problem należy rozpatrywać międzynarodowo, osoby czy organizacje broniące niepopularnych wartości są szykanowane, a niejednokrotnie nie decyduje rzetelność naukowa tylko światopogląd wyznawany przez akademika i osoby go oceniające.

Kultura wykluczenia na uczelniach

Kultura wykluczenia, znana także jako „cancel culture”, zatacza szerokie kręgi w świecie akademickim. Na straży wolności akademickiej stoi jednak Instytut Ordo Iuris wraz z czasopismem naukowym „Kultura prawna”. Poniżej przedstawiono przykładowe działania prawników Instytutu w obronie wolności akademickiej[2].

Prof. Ewa Budzyńska w 2018 r. prowadziła zajęcia pt. „Międzypokoleniowe więzi w rodzinach światowych”. Ich celem było zapoznanie uczestników z rodziną jako elementem struktury społecznej oraz przedstawienie, jakie formy przyjmowała ona na przestrzeni wieków w zależności od kształtującej ją kultury czy religii. W czasie zajęć studenci poznawali odmienności kulturowe rodzin wyznawców chrześcijaństwa, judaizmu, islamu czy hinduizmu.

Po zajęciach dotyczących rodziny w kontekście nauki chrześcijańskiej, grupa studentów złożyła do władz uczelni skargę na prof. Ewę Budzyńską. Po zakończeniu postępowania wyjaśniającego Rzecznik za bezzasadny uznał zarzut antysemityzmu naukowca. Przyznał także, że bezpodstawny był zarzut przekazywania przez prof. Ewę Budzyńską „informacji niezgodnej z aktualnym stanem naukowym”. Pomimo tego zażądał od Komisji Dyscyplinarnej dla nauczycieli akademickich Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach ukarania prof. Ewy Budzyńskiej dyscyplinarną naganą, a Komisja zdecydowała się wszcząć postępowanie. Obrony w toku postępowania podjęli się prawnicy Ordo Iuris.

Aktualnie sprawa została przez Sąd Apelacyjny w Warszawie skierowana do ponownego rozpoznania przez Komisję Dyscyplinarną przy Ministrze Edukacji i Nauki. Wcześniej sposób prowadzenia wobec prof. Budzyńskiej postępowania wyjaśniającego przez Rzecznika Dyscyplinarnego prof. Wojciecha Popiołka i postępowania dyscyplinarnego przez Komisję Dyscyplinarną Uniwersytetu Śląskiego, został przez Komisję odwoławczą przy Ministrze Edukacji i Nauki oceniony jako naruszający „elementarne zasady bezstronności”.

Sprawa ta i zapadłe na jej gruncie orzeczenia wskazują jak dalece oszczerstwa ze strony aktywistów mogą rzutować na życie naukowca. Sprawa prof. Budzyńskiej toczy się latami w oczekiwaniu na sprawiedliwy finał, podczas gdy uniwersytecki rzecznik dyscyplinarny oraz uczelniana komisja dyscyplinarna, prowadziły postępowanie w sposób bezsprzecznie urągający gwarancjom bezstronności.

Wojciech Roszkowski – podręcznik do Historii i teraźniejszości

W 2022 r. w Polsce trwała dyskusja wokół podręcznika „Historia i teraźniejszość”, autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego. Podręcznik ,,Historia i teraźniejszość” koncentruje się na wskazaniu problemów jakie dotykają ludzkość w naszej epoce. Autor pochyla się nad problematyką powstawania i funkcjonowania różnych szkodliwych ideologii, od nazizmu, aż po ideologię gender. Krytykuje także wizję zaprezentowaną w powieści „Nowy Wspaniały Świat” Aldousa Huxleya, według której dzieci produkuje się w laboratoriach, w oderwaniu od matki i ojca, od rodziny. Za te twierdzenia na prof. Roszkowskiego spadły liczne ataki, fałszywie zarzucające mu deprecjonowanie dzieci poczętych metodą in vitro i ich rodzin. Partner międzynarodowej kancelarii prawnej deklarował również złożenie przeciw historykowi pozwu w związku z napisanym przez niego podręcznikiem, a także pozwanie wydawnictwa Biały Kruk, które wydało publikację. Instytut Ordo Iuris przygotował petycję w obronie polskiego naukowca, w której wzywał klientów wspomnianej kancelarii do obrony konstytucyjnych wolności słowa i nauki[3]. Naukowcy wchodzący w skład Rady Naukowej Instytutu Ordo Iuris wydali specjalne stanowisko, przypominając, że „jako naukowiec, prof. Roszkowski ma prawo do formułowania własnych osądów i ocen”[4]. Instytut Ordo Iuris zażądał także od spółek Skarbu Państwa wyjaśnienia, czy zdają sobie sprawę z ideologicznego zaangażowania wspomnianej kancelarii[5]. Ostatecznie partner korporacji zamilkł, a ona sama wymijająco wycofała się z angażowania swej marki w kontrowersyjny atak na naukowca i podręcznik.

Przypadek prof. Roszkowskiego wskazuje jak łatwo uczony może popaść w niełaskę i być ofiarą nagonki za mówienie wprost na tematy niepopularne. Dodatkowo w tym przypadku przypisywane mu były poglądy nieznajdujące odzwierciedlenia w rzeczywistości i niemające poparcia w tekście wydanego podręcznika. Potrzebna była niestety stanowcza i natychmiastowa reakcja podobnie ważnych środowisk na rzecz obrony naukowca, aby uniknął on jeszcze większych nieprzyjemności i być może długotrwałych postępowań cywilnoprawnych, mających na celu faktyczne zastosowanie cenzury prewencyjnej.

Prof. Stephen Baskerville na łamach “Kultury Prawnej”

O wolności akademickiej pisał również w 2022 r. na łamach „Kultury Prawnej” prof. Stephen Baskerville. Według naukowca „wolność akademicka jest wartością, bez której samo szkolnictwo wyższe jest niemożliwe, ponieważ bez wolności akademickiej sama nauka nie może istnieć w sposób uczciwy. (…) Przede wszystkim wolność akademicka nie może być licencją na wprowadzanie ideologii politycznych do zajęć dydaktycznych lub nauki: przekształcania całej ludzkiej wiedzy w polityczne postulaty. To właśnie doprowadziło do obecnej degradacji szkolnictwa wyższego na całym Zachodzie i nie tylko nie możemy powtarzać ani kontynuować tego błędu, ale musimy znaleźć sposoby, aby go odwrócić. (…) Tak więc, podczas gdy wolność akademicka była w ostatnich latach strasznie nadużywana przez ideologów, którzy upolityczniają program nauczania i eliminują tych, którzy nie podzielają ich ideologii („Cancel Culture”), ci, którzy są usuwani lub „anulowani”, wciąż mogą powoływać się na tę zasadę [wolności akademickiej – przyp. PP], aby się bronić (…)”[6]. Tak właśnie było w sprawach prof. Ewy Budzyńskiej czy prof. Wojciecha Roszkowskiego. Podobne szykany na tle światopoglądowym spotkały także innych naukowców[7].

Profesor, bazując na swoim doświadczeniu akademickim, odnosił się w dużej mierze do sytuacji na uczelniach zachodnioeuropejskich oraz amerykańskich. Wskazane wyżej przykłady pokazują jednak, że zjawisko, choć być może nie tak medialnie jak tamże, jest jednak obecne również w Polsce. Tymczasem Instytut Ordo Iuris, wraz z czasopismem naukowym „Kultura Prawna”, pozostaje miejscem swobodnej wymiany akademickiej, nie akceptując wykluczenia ze względu na wyznawane poglądy znajdujące poparcie naukowe.

 

Przemysław Pietrzak – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
Czytaj Więcej

To ostatni moment na obronę małżeństwa

W sprawie obrony małżeństwa i rodziny toczymy niezwykle nierówną walkę z potężnym, globalnym lobby LGBT, zdolnym wysyłać tysiące skarg w skoordynowanej kampanii międzynarodowej. Nasze sukcesy w sprawach przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka pokazują, że oceny ekspertów Ordo Iuris są trafne i nie raz przekonały sędziów do orzekania „pod prąd” współczesnych ideologii.

 

Trybunał w Strasburgu atakuje małżeństwo

Pod koniec maja Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Rumunii instytucjonalizację związków jednopłciowych. Trybunał uznał, że brak możliwości prawnej formalizacji takich związków narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka. Dwóch z siedmiu sędziów złożyło głosy odrębne, zgadzając się z argumentami przedłożonymi w sprawie przez Instytut Ordo Iuris.

Wyrok Trybunału w sprawie homozwiązków w Rumunii to drugie takie orzeczenie w tym roku. W styczniu Wielka Izba ETPC orzekła, że każde państwo Rady Europy ma obowiązek „prawnego uznania i ochrony związków jednopłciowych”. Powołany do Trybunału jeszcze w 2012 roku polski sędzia złożył wówczas mocny głos odrębny, oskarżając Trybunał o orzekanie poza prawem i rozstrzyganie sprawy dotyczącej 17 państw Rady Europy bez ich wysłuchania.

Jeśli polski rząd nie poprze stanowiska polskiego sędziego i nie odmówi mocy wiążącej orzeczeniu, wkrótce zostaniemy zmuszeni do nadania jednopłciowym konkubinatom praw należnych małżeństwom – łącznie z adopcją dzieci. Jeżeli będziemy milczeć, seria podobnych wyroków stworzy linię orzeczniczą, która stanie się obowiązującym prawem. Wtedy Konstytucja RP, która definiuje małżeństwa jako „związek kobiety i mężczyzny” zostanie uznana za… naruszającą prawa człowieka.

Polska musi bronić swojej tożsamości

Opracowaliśmy strategię skutecznego oporu, która wymaga jednak stanowczego działania rządu. Już po styczniowym wyroku ETPC odbyłem pilne spotkanie z przedstawicielami polskiego MSZ. Zwróciłem im uwagę na to, że wkrótce Trybunał wyda podobne wyroki przeciwko kilku mniejszym państwom, aby utrudnić sprzeciw Polsce, której głos jest w regionie najmocniejszy.

Jest tylko jeden wynikający z prawa międzynarodowego sposób, by uniknąć tej pułapki. Po każdym takim wyroku, Polska powinna wydawać deklaracje interpretacyjne wyrażające sprzeciw wobec tych orzeczeń Trybunału w Strasburgu, które przekraczają granice traktatowe i podważają polski porządek konstytucyjny. Równolegle Polska powinna budować koalicję sprzeciwu, obejmującą wszystkie 17 państw Rady Europy chroniących małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny.

Polski MSZ otrzymał przygotowany przez ekspertów Ordo Iuris wzór deklaracji interpretacyjnej oraz analizę omawiającą orzecznictwo organów Rady Europy, Unii Europejskiej i Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wyjaśniamy w niej, że państwo Rady Europy może skutecznie sprzeciwić się tworzeniu nowych norm przez ETPC, stale i wyraźnie występując przeciw ideologicznym rozstrzygnięciom Trybunału.

Choć polskie władze dysponują gotowym rozwiązaniem problemu, to pomimo kolejnego wyroku ETPC podważającego tradycyjne rozumienie małżeństwa, do dziś nic w tej sprawie nie zrobiły…

W tej sytuacji świadomi Polacy muszą się zorganizować i wywrzeć skuteczną presję na swoich demokratycznie wybranych reprezentantach, aby bronili oni konstytucyjnej definicji małżeństwa i rodziny.

Aby dać odpór tworzeniu nowych zasad przez międzynarodowych sędziów, eksperci Ordo Iuris przygotowali analizę poświęconą granicom kompetencji Trybunału w Strasburgu. Wynika z niej, że jeśli Trybunał długotrwale i konsekwentnie uzurpuje sobie jakieś kompetencje, to brak sprzeciwu państw członkowskich Rady Europy, nadaje tej uzurpacji moc prawną mocą zwyczaju międzynarodowego. Dlatego tym istotniejszy jest sprzeciw zainteresowanych państw.

Sędziowie ETPC przychylają się do argumentów Ordo Iuris

W sprawie obrony małżeństwa i rodziny toczymy niezwykle nierówną walkę z potężnym, globalnym lobby LGBT, zdolnym wysyłać tysiące skarg w skoordynowanej kampanii międzynarodowej. Nasze sukcesy w innych sprawach przed Trybunałem pokazują, że oceny ekspertów Ordo Iuris są trafne i nie raz przekonały sędziów do orzekania „pod prąd” współczesnych ideologii.

Na początku czerwca odnieśliśmy sukces w sprawie skarg polskich aborcjonistek, które chciały, aby Trybunał uznał, że zakaz aborcji eugenicznej jest równoznaczny z torturowaniem kobiet. W przedłożonej Trybunałowi opinii prawnej przypomnieliśmy, że Europejska Konwencja Praw Człowieka nie gwarantuje nikomu „prawa do aborcji”. Sędziowie odrzucili skargi, wskazując, że kobiety nie dowiodły nawet, w jaki sposób zostały pokrzywdzone zakazem aborcji, gdyż większość z nich nawet nie była w ciąży. To jednak dopiero początek batalii, gdyż aborcjoniści złożyli… ponad 1000 podobnych skarg.

Przedstawiliśmy także nasze stanowisko dotyczące dwóch skarg z Niemiec, w których skarżący domagali się wpisania do aktów urodzenia ich dzieci informacji niezgodnych z płcią biologiczną rodziców. W kwietniu Trybunał odrzucił poddane naszej krytyce skargi.  

Wyniki tych postępowań jasno pokazują, że nasz głos może przeważyć w sprawach kluczowych dla obrony podstawowych wartości naszej cywilizacji.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Ochrona życia

27.06.2023

Odkłamujemy propagandę aborcjonistów

Potężne aborcyjne lobby ponownie bierze sobie Polskę na celownik. W szerzeniu zabójczej propagandy nie cofną się przed wykorzystaniem ludzkiej tragedii. Gdy tylko dotarły do mnie pierwsze informacje o śmierci pani Doroty i jej nienarodzonego dziecka w szpitalu w Nowym Targu, wiedziałem, że jej ofiary zostaną zaraz zaprzęgnięte do kampanii kłamstw aborcyjnych aktywistów. Nie pomyliłem się… Już kilka dni później, na portalu Gazety Wyborczej opublikowano artykuł pod tytułem „Katoliccy fundamentaliści zabili kolejną kobietę”. W polskich miastach organizowano demonstracje samozwańczego Strajku Kobiet, a Lewica wykorzystała całą sytuację, by złożyć w Sejmie projekt ustawy znoszącej – gwarantowaną przez Konstytucję RP i wiążące prawo międzynarodowe – „klauzulę sumienia”.

Tragiczne skutki aborcyjnych kłamstw

Nagłośniona ostatnio sprawa pani Doroty jest kolejnym dowodem na to, że lobby aborcyjne nie ma żadnych hamulców, a kłamstwo jest ich główną bronią w walce o zniesienie prawnej ochrony życia w Polsce.

Aborcjoniści doskonale wiedzą o tym, że ta tragedia nie miała żadnego związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Zmiana prawa dotyczyła przecież zrównania praw nienarodzonych dzieci podejrzewanych o chorobę lub niepełnosprawność z ich zdrowymi rówieśnikami, gwarantując im prawną ochronę życia. Trybunał Konstytucyjny nie uchylił przepisów, dopuszczających przerwanie ciąży w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia matki. W tym aspekcie, przepisy polskie w niczym nie różnią się od prawa niemieckiego czy francuskiego!

Jaki więc związek ma wyrok Trybunału Konstytucyjnego ze śmiercią matki, u której nienarodzonego dziecka nie zdiagnozowano żadnej choroby czy niepełnosprawności?

Radykałowie przekonują, że strach lekarzy przed podjęciem niezbędnych działań medycznych w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia matki wynika z tego, że ginekolodzy obawiają się konsekwencji prawnych. To jednak czysta demagogia. Przez 27 lat obowiązywania ustawy (także w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości) ani razu żaden lekarz nie został skazany za ratowanie życia ciężarnej kobiety. Jedyną podstawą takich ewentualnych obaw wydaję się więc być… dezinformacja szerzona przez aborcjonistów od 2020 roku.

Jeśli więc ktokolwiek ponosi odpowiedzialność za to, że lekarz nie zna obowiązującego od dawna prawa, z którego wynika obowiązek ratowania zagrożonego życia pacjentki, to są to właśnie aborcjoniści, którzy szerzą kłamstwa na ten temat.

Prostujemy kłamstwa, ujawniamy manipulacje

Nasi prawnicy, w rozmowach z mediami i w krótkich komentarzach, dają odpór fali kłamstw. Po pojawieniu się pierwszych informacji na temat śmierci pani Doroty, przygotowaliśmy komentarz prawny, przypominający, że polskie prawo dopuszcza przerwanie ciąży w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Kilka dni później opublikowaliśmy szerszą analizę, prostującą pojawiające się w przestrzeni publicznej kłamstwa i manipulacje.

Jednocześnie aktywnie przypominaliśmy wszystkie dotychczasowe publikacje, które ukazywały się po poprzednich przypadkach tragicznych śmierci ciężarnych kobiet, także wykorzystywanych do brutalnej propagandy aborcyjnej. Przygotowywaliśmy list prawie 40 prawników, lekarzy i naukowców, którzy sprzeciwiali się wykorzystywaniu do celów propagandowych tragedii pani Izabeli, która zmarła w szpitalu w Pszczynie. Szczegółowo przeanalizowaliśmy też bardzo podobny przypadek śmierci Savity Halappanavar, który został w Irlandii skutecznie wykorzystana do zmiany prawa (popartej w ogólnokrajowym referendum), zawężającej zakres prawnej ochrony życia dzieci nienarodzonych. W ramach premiery raportu, zorganizowaliśmy debatę z udziałem polskich i irlandzkich lekarzy oraz naukowców.

Gdy tylko wyrok Trybunału Konstytucyjnego wszedł w życie, przesłaliśmy do wszystkich polskich szpitali, posiadających oddziały ginekologiczno-położnicze, naszą analizę prawną, w której rozwialiśmy wszelkie wątpliwości dotyczące interpretacji przepisów dopuszczających przerwanie ciąży. Otrzymaliśmy wówczas wiele odpowiedzi od lekarzy i położnych, którzy dziękowali za tę kluczową dla nich wiedzę. Gdyby lekarze z Nowego Targu, Pszczyny czy Częstochowy zapoznali się z naszą opinią, być może nie doszłoby do żadnej z tych tragedii… 

„Aborcja na życzenie” tylnymi drzwiami?

Zareagowaliśmy także na skandaliczną wypowiedź ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który zamiast koić emocje i stawiać na rzetelne wyjaśnienie sprawy, wpisał się w aborcyjną narrację. W reakcji na tragiczną śmierć pani Doroty, stwierdził, że „w Polsce każda kobieta w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia ma prawo (…) do wykonania zabiegu aborcji”, dodając całkowicie fałszywie, że… "definicja zdrowia odnosi się nie tylko do zdrowia fizycznego, ale również psychicznego". A przecież takie rozszerzenie aborcyjnego przyzwolenia oznaczałoby zgodę na aborcję pod byle pretekstem – de facto na życzenie.

Do polskich szpitali już dwa razy trafiło stanowisko Ordo Iuris, w którym informowaliśmy lekarzy, że problemy psychiczne matki nie mogą być uznane za stan zagrożenia zdrowia, pozwalający na dokonanie aborcji. W naszym stanowisku powołaliśmy się na zdanie krajowego konsultanta w dziedzinie psychiatrii, zgodnie z którym „depresję w ciąży można i należy leczyć”. Natomiast uznanie, że depresja matki wystarczy, by dokonać aborcji w praktyce oznaczałoby akceptację wprowadzania aborcji na życzenie „tylnymi drzwiami”.

Dlatego uruchomiliśmy internetową petycję do ministra Niedzielskiego i premiera Morawieckiego, w której sprzeciwiamy się wprowadzaniu społeczeństwa w błąd przez szefa resortu zdrowia.

Chcą znieść „klauzulę sumienia”

Śmierć pani Doroty z Nowego Targu stała się dla radykałów pretekstem do wszczęcia jeszcze jednej wojny politycznej. Posłowie Lewicy wykorzystali tę sytuację do złożenia w Sejmie projektu ustawy, znoszącej zagwarantowaną w Konstytucji RP wolność sumienia.

To kolejny dowód na to, w jaki sposób propagatorzy aborcji bezdusznie wykorzystują tę tragedię. Choć jest zbyt wcześnie by jednoznacznie rozstrzygać, że lekarze z Nowego Targu popełnili ewidentne błędy medyczne, to żadne doniesienia medialne nie mówią o tym, że mieliby się oni powołać na tzw. klauzulę sumienia.

Tymczasem do zniesienia wolności sumienia nawoływała już nie tylko Lewica, ale też choćby poseł Koalicji Obywatelskiej Sławomir Nitras, który, domagając się radykalnego ograniczenia konstytucyjnej wolności sumienia pracowników służby zdrowia, zaatakował przy okazji Instytut Ordo Iuris, nazywając nas sektą, „która jest przeciwko jakiejkolwiek edukacji seksualnej”.

Nie zrażamy się tymi kłamliwymi atakami, mówimy i będziemy nadal mówić głośno i wyraźnie – wolność sumienia jest zagwarantowana przez Konstytucję RP oraz wiążące Polskę prawo międzynarodowe – w tym przez Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej, która jest swoistą unijną konstytucją. W całej historii Polski tylko komunistyczna ustawa znała pojęcie „nadużycia wolności sumienia”.

Niedawno opublikowaliśmy kompleksowy poradnik prawny dla pracowników służby zdrowia i wszystkich innych branż, w którym w przystępny sposób opisaliśmy kto, w jakich przypadkach i w jaki sposób może skorzystać z „klauzuli sumienia”. Jednocześnie, aby wzmocnić konstytucyjne gwarancje wolności sumienia, przygotowaliśmy projekt ustawy, dzięki któremu byłaby ona zagwarantowana już nie tylko w Konstytucji RP, ale także w ustawach branżowych i Kodeksie pracy.

Wiele razy z sukcesami wspieraliśmy też prawnie osoby, prześladowane za powołanie się na sprzeciw sumienia. Krakowski sąd rejonowy przyznał rację prawnikom Ordo Iuris i nakazał przywrócić do pracy Janusza Komendę, zwolnionego z IKEI za sprzeciw wobec narzucania pracownikom udziału w akcjach promowania postulatów ruchu LGBT. Doprowadziliśmy do uniewinnienia drukarza z Łodzi, ściganego za odmowę druku materiałów promocyjnych ruchu LGBT. Pomogliśmy prof. Ewie Budzyńskiej oraz prof. Bogdanowi Chazanowi. Reprezentujemy też farmaceutkę, którą Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie ukarał naganą za odmowę sprzedaży pigułek wczesnoporonnych.

Adw. Jerzy Kwasniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

22.06.2023

Wyrok TSUE w sprawie sądownictwa zagraża polskiej suwerenności

Niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie polskiej reformy sądownictwa jest krokiem w stronę federalizacji UE. TSUE stwierdził, że to do niego w pełni należy kontrola przestrzegania przez państwo zasad, którymi powinno się ono kierować. Orzeczenie utrudnia także możliwość osiągnięcia porozumienia w sprawie wypłaty przez Polskę środków z Krajowego Planu Odbudowy.

Dopiero 5 czerwca zakończyło się przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej postępowanie w sprawie ustawy z 20 grudnia 2019 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw. Akt ten wszedł w życie 14 lutego 2020 r. Komisja Europejska, w wyniku przeprowadzonego przez nią postępowania przeciwnaruszeniowego, wniosła skargę o stwierdzenie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, w której domagała się od Trybunału stwierdzenia, że wprowadzone tą ustawą uregulowania naruszają szereg przepisów prawa Unii.

Unia Europejska blokuje polskie prawo

W toku sprawy toczącej się pod sygnaturą C-204/21, Polska została zobowiązana na podstawie postanowienia o zastosowaniu środków tymczasowych natychmiast i do czasu wydania wyroku kończącego postępowanie m.in. do:

a) zawieszenia stosowania przepisów zezwalających Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego na orzekanie w sprawach dyscyplinarnych oraz w sprawach dotyczących statusu sędziów Sądu Najwyższego i pełnienia przez nich urzędu;

b) zawieszenia stosowania przepisów zezwalających na pociągnięcie do odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów za badanie spełnienia wymogów niezawisłości i bezstronności sądu ustanowionego uprzednio na mocy ustawy oraz uznających za niedopuszczalne, aby sądy krajowe badały spełnienie wymogów Unii Europejskiej dotyczących niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego uprzednio na mocy ustawy;

c) zawieszenia stosowania przepisów przekazujących do wyłącznej właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozpoznawanie zarzutów braku niezawisłości sędziego lub braku niezależności sądu.

Następnie Polska została zobowiązana, postanowieniem wiceprezesa Trybunału z dnia 27 października 2021 r., do zapłaty na rzecz Komisji okresowej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie. Postanowieniem wiceprezesa Trybunału z 21 kwietnia 2023 r. kwota tej okresowej kary pieniężnej została obniżona do 500 000 euro dziennie. Skutki powyższych postanowień ustają z chwilą wydania wyroku, który kończy postępowanie w sprawie. Niemniej obowiązek zapłacenia przez Polskę kary pieniężnej należnej za wcześniejszy okres pozostaje w mocy. Oznacza to, że Polska jest zobowiązana do zapłaty wielomilionowej kwoty za niezastosowanie się do środka tymczasowego nakładającego obowiązek działania nieznanego polskiemu systemowi prawnemu – nie wiadomo bowiem jak można zastosować „zawieszenie stosowania przepisów”, bowiem ich niestosowanie przez sędziów stanowiłoby delikt dyscyplinarny.

Wyrok po latach

W ogłoszonym wyroku Trybunał uwzględnił skargę Komisji. W pierwszej kolejności TSUE potwierdził przypisywanie sobie wyłącznej kompetencji do kontroli przestrzegania przez państwo członkowskie wartości i zasad takich jak państwo prawne, skuteczna ochrona sądowa i niezależność sądownictwa.

Po drugie, Trybunał, przywołując wcześniejsze orzecznictwo, potwierdził swoją ocenę, zgodnie z którą Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie spełnia wymogu niezawisłości i bezstronności.

Trybunał uznał również, że z uwagi na szeroki i nieprecyzyjny charakter zakwestionowanych przez Komisję przepisów ustawy zmieniającej oraz szczególny kontekst, w którym przepisy te zostały przyjęte, mogą one podlegać wykładni pozwalającej wykorzystać system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów oraz przewidziane w tym systemie kary w celu uniemożliwienia sądom krajowym przeprowadzania oceny, czy sąd lub sędzia spełnia wynikające z prawa Unii wymogi związane ze skuteczną ochroną sądową, w razie potrzeby także w drodze wystąpienia do Trybunału w trybie prejudycjalnym.

Po czwarte, okoliczność, że ustawą zmieniającą powierzono pojedynczemu i jedynemu organowi krajowemu (a mianowicie Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego) właściwość do weryfikacji poszanowania zasadniczych wymogów dotyczących skutecznej ochrony sądowej, narusza prawo Unii.

Wreszcie, w ocenie Trybunału, przepisy krajowe zobowiązujące sędziów do złożenia pisemnego oświadczenia wskazującego na ich członkostwo w zrzeszeniu, działalność w fundacji nieprowadzącej działalności gospodarczej lub członkostwo w partii politycznej, i przewidujące udostępnienie tych informacji w postaci elektronicznej, naruszają prawa podstawowe sędziów do ochrony danych osobistych i do poszanowania życia prywatnego.

Orzeczenie TSUE oddala perspektywę wypłat z KPO i zagraża suwerenności państw członkowskich

Wyrok bezpośrednio wpływa na ocenę stanu praworządności w Polsce z perspektywy organów Unii Europejskiej. Podkreśla zasadę pierwszeństwa prawa unijnego wobec prawa krajowego i konsekwentnie w stosunku do orzecznictwa TSUE stoi na stanowisku, że „kontrola przestrzegania przez państwo członkowskie wartości i zasad takich jak państwo prawne, skuteczna ochrona sądowa i niezależność sądownictwa należy w pełni do kompetencji Trybunału”, a więc jako logiczna konsekwencja kontrola taka nie powinna być przewidziana w ramach procedur krajowych. Ponadto odnosi się w części do przepisów o Izbie Dyscyplinarnej, która w aktualnym stanie prawnym nie istnieje. Wyrok stanowi kolejny krok na drodze ku federalizacji Unii Europejskiej i stworzenia jednego superpaństwa.

Orzeczenie oddala perspektywę osiągnięcia porozumienia w sprawie wypłaty środków z należnych Polsce na podstawie Krajowego Planu Odbudowy. Zgodnie bowiem z kamieniem milowym polskiego KPO dot. tzw. kwestii praworządności Polska powinna przyjąć rozwiązania na rzecz wzmocnienia niezależności sędziowskiej. Interpretacja tego, czy dane mechanizmy w wystarczający sposób osiągnęły zakładany cel należy jednak w całości do Komisji Europejskiej.

Przemysław Pietrzak – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej