Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Edukacja

24.01.2023

Gender transformative education, czyli wojna wypowiedziana płci

Jesteśmy świadkami coraz śmielszych prób przekształcania systemu edukacyjnego w duchu ideologii gender. Przykładem jest Szczyt Edukacyjny ONZ poświęcony temu zagadnieniu. Podczas wydarzenia skupiano się na koncepcji gender transformative education, czyli kształtowaniu edukacji w oparciu o poglądy, zgodnie z którymi płeć jest jedynie konstruktem społecznym. Posunięto się nawet nie tylko do oddzielania społecznych aspektów płciowości od rzeczywistości biologicznej, ale wręcz do całkowitego odrzucenia podziału na kobiety i mężczyzn. Podkreślano też, że wdrażanie gender transformative education należy rozpocząć już u jak najmłodszych dzieci, nawet 2-letnich.
 

Deklarowany cel Szczytu – rozwiązanie kryzysu popandemicznego

W dniach 16, 17 oraz 19 września 2022 roku w Nowym Jorku, podczas 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ[1], odbył się Światowy Szczyt ONZ poświęcony Przekształceniom Edukacji (Transforming Education Summit - TES),. Wydarzenie to zostało poprzedzone szczytem przygotowawczym, który odbył się w siedzibie UNESCO w Paryżu w dniach 28-30 czerwca 2022 r.[2]

Zgodnie z deklaracjami, zwołanie nowojorskiego Szczytu przez Sekretarza Generalnego ONZ, miało być okazją do wyniesienia edukacji na szczyt globalnego programu politycznego i zmobilizowania ambicji oraz solidarnych działań dla odrobienia strat w edukacji, związanych z pandemią COVID-19. Głównym tematem konferencji miał być globalny kryzys w edukacji oraz podkreślenie, iż „edukacja jest prawem człowieka, podstawą pokoju, tolerancji i zrównoważonego rozwoju”[3]. Sekretarz Generalny ONZ wzywał rządy państw świata do opracowania bardziej rygorystycznych polityk w celu osiągnięcia do 2030 roku lepszej i bardziej zrównoważonej przyszłości dla wszystkich. Zdaniem Sekretarza Generalnego ONZ, wprowadzenie takiej polityki jest niezbędne dla ochrony praw, promowania integracji, zapobiegania i radzenia sobie z wszelkimi formami przemocy, stygmatyzacji, dyskryminacji i wykluczenia[4].

Podczas przygotowań do Szczytu, określone zostały następujące obszary tematyczne, które w skali globalnej mają wymagać szczególnej uwagi i podjęcia działań:

1.  integracyjne, sprawiedliwe, bezpieczne i zdrowe szkoły,

 2. nauczyciele, nauczanie i zawód nauczyciela,

 3. nauka i umiejętności potrzebne do życia, pracy i zrównoważonego rozwoju,

 4. cyfrowe uczenie się i transformacja,

 5. finansowanie edukacji[5].

 

Oderwanie płci od biologicznych faktów

 

Obok zasadnych tematów, Szczyt obejmował także zagadnienia związane z szerzeniem ideologii gender i działaniem na rzecz promowania „wartości” ruchu LGBT. W trakcie wydarzenia nie zabrakło odniesień do comprehensive sexuality education (CSE), czyli modelu nauczania promującego kontrowersyjne, zideologizowane treści. CSE prezentuje zwulgaryzowane podejście do ludzkiej seksualności, oparte na teorii gender. Zgodnie z jej założeniami, normy dotyczące kobiecości i męskości są całkowicie sztucznymi konstruktami społecznymi, ukształtowanymi na przestrzeni dziejów w wyniku dominacji mężczyzn. Szerzej temat comprehensive sexuality education został opracowany w odrębnej opinii Instytutu[6].

Podczas Szczytu wielokrotnie poruszano zagadnienie gender transformative education, które można przedstawić jako edukację seksualną w oderwaniu od płci, całkowicie odrzucającą podział na kobiety i mężczyzn. Koncepcja ta stanowi próbę rozbicia płciowości na - z jednej strony - wewnętrzną, nieuchwytną i całkowicie subiektywną oraz na biologiczną z drugiej. Stanowi ona całkowitą negację naturalnych różnic pomiędzy płciami, przyjętych dotychczas wzorców i wartości społecznych. Gender transformative education obrazowano także jako walkę z rzekomymi przejawami stereotypów z uwagi na płeć czy orientację seksualną[7].

16 września, podczas „Breakout Session 2: Gender transformative education”, jedna z uczestniczek, Yona Nestel z organizacji Plan International, wskazała, iż nauczanie CSE powinno rozpocząć się w jak najmłodszym wieku, nawet 2 lat, aby rozwinąć wychowanie ideologiczne dla dzieci, które nie jest możliwe w systemie binarnym[8]. Ponadto Yona Nestel wskazała wprost, iż płeć to konstrukt społeczny i jest wyuczony, dlatego tak ważnym jest, aby wprowadzać gender transformative education u dzieci możliwie najwcześniej[9].

Następnego dnia odbyła się Sesja Szczytu pod hasłem „Gender Transformative Education - From Rhetoric to Action”. W czasie dyskusji wskazano wprost na organizacje religijne jako najważniejszych przeciwników postulowanych zmian i na konieczność podważenia religii w społeczeństwie. Podczas panelu podkreślano m.in., iż rozwój nie będzie możliwy, jeśli organizacje wyznaniowe w dalszym ciągu będą miały istotne znaczenie w społeczeństwie. W kontekście edukacji poruszono także kwestię zakazu aborcji, który rzekomo zmusza młodych ludzi do zostawania rodzicami, pomimo, iż nie są na to gotowi[10]. Co ciekawe, pomimo licznych głosów dotyczących poszerzania edukacji seksualnej o kolejne „nieheteronormatywne” zagadnienia, całkowicie pominięto temat odpowiedzialności obojga młodych ludzi za podejmowane przez nich działania. Tymczasem to właśnie ten wątek, poruszony podczas zajęć edukacji seksualnej, mógłby skutecznie ograniczyć problem „zostawania rodzicami” przez młodych, niedojrzałych do tego ludzi.

Z kolei podczas panelu zatytułowanego „Setting the Scene panel discussion: Towards Education Transformation”, który odbył się 19 września, Winnie Byanyima, dyrektor wykonawczy UNAIDS (Wspólnego Programu Narodów Zjednoczonych ds. Zwalczania HIV i AIDS), wzywała, aby wprowadzać CSE globalnie, w każdej szkole, pomimo kontrowersji jakie budzi[11] .

 

Całkowite przeformatowanie systemu edukacji

 

Gender transformative education, jak wskazano, w całości neguje różnice pomiędzy płciami oraz przyjęte dotychczasowo wzorce i wartości społeczne. Finalnie, edukacja tego typu zmierza do całkowitego zaprzeczenia nie tylko istnienia różnic pomiędzy płciami, co w ogóle istnienia płci. Swoistą nowością o kluczowym znaczeniu jest jednak fakt, że edukacja tego typu nie ogranicza się do zajęć z edukacji seksualnej. Gender transformative education to całościowy plan przewrotu w systemie edukacji na każdym jej polu, od programu nauczania (np. nawet programy najbardziej zwulgaryzowanej edukacji seksualnej typu C oceniane są negatywnie jako zbyt „heteronormatywne”[12]) po technikalia funkcjonowania szkół (np. regulaminowe pozwalanie na noszenie mundurków szkolnych dostosowanych do „odczuwanej tożsamości płciowej”[13], likwidacja „ograniczających tożsamość” oddzielnych dla chłopców i dziewczynek toalet[14], ale także nacisk na zwiększanie liczby nauczycieli płci żeńskiej i powierzanie im stanowisk zarządczych[15]).

Ideolodzy związani z gender transformative education doskonale zdają sobie sprawę, a nawet podkreślają to w swoich materiałach, że edukacja może być siłą napędową dla zmian społecznych. Wykorzystując to, chcą wprowadzać zmiany w ich ujęciu „pozytywne” i wprowadzające „sprawiedliwość genderową"[16].

Warto zwrócić uwagę, że warstwa graficzna publikacji promujących gender transformative education podświadomie sugerować ma, że owe „zmiany społeczne” i „sprawiedliwość genderowa” mają być odczytywane w kontekście niwelowania nierówności kobiet i mężczyzn w krajach afrykańskich czy arabskich. W publikacjach tych znajdziemy m.in. informacje o dziewczętach, którym odmawia się prawa do nauki jedynie ze względu na płeć[17]. Jednak w oderwaniu od warstwy graficznej publikacji, jej treść już nie pozwala na odnoszenie się jedynie do oczywistych, przypadków dyskryminacji ze względu na płeć i niesprawiedliwości społecznych z nią związanych. Postulaty zawarte w idei gender transformative education są znacznie dalsze i wprost odnoszą się do „walki o władzę” pomiędzy płciami (jednocześnie próbując zaprzeczać istnieniu płci biologicznej jako takiej).

 

Rewolucja zaczyna się od dzieci

 

Jak stwierdzono podczas Szczytu, „gender transformative education wykracza poza uznawanie i reagowanie na dysproporcje płci w systemie edukacji i doświadczenia edukacyjnego ucznia oraz dąży do wykorzystania pełnego potencjału edukacji w celu przekształcenia postaw i praktyk w systemie edukacji i poza nim, aby przyczynić się do poszerzania środowiska sprawiedliwości genderowej dla dziewcząt i chłopców w całej ich różnorodności”[18].

Z tej mglistej definicji wynika przede wszystkim, że szansa na genderowy „postęp” upatrywana jest dziś w dzieciach i młodzieży. Ideolodzy chcą w żłobkach, przedszkolach i szkołach ukierunkowywać dzieci na „promowanie równości kobiet”, „przywództwo kobiet”, a systemy i jednostki edukacyjne winny „aktywnie promować równość płci” czy też „przyczyniać się do wzmacniania pozycji studentek i zaangażowanych studentów płci męskiej w całej ich różnorodności”[19]. Warto na chwilę przy tym ostatnim się zatrzymać, jako że ów wkład we „wzmacnianie pozycji” studentek (wszystkich) i studentów (tylko tych zaangażowanych we wzmacnianie pozycji studentek) ma być rzekomo formą „walki z dyskryminacją”. Próba likwidacji rzekomych nierówności zasadza się zatem na rzeczywistej dyskryminacji mężczyzn.

Gender transformative education wykracza poza zwykle używane hasło „poprawy dostępu dziewcząt i kobiet do edukacji”. Celem edukacji tego typu ma być uformowanie zarówno uczniów, jak i nauczycieli, społeczności – i ich decydentów, w kierunku „badania, kwestionowania i zmieniania szkodliwych norm genderowych, nierówności sił sprzyjających chłopcom i mężczyznom bardziej niż dziewczętom, kobietom i osobom innej płci”[20].

 

Konkluzje

 

Przedstawione podczas niedawnego Szczytu Edukacyjnego ONZ postulaty wprowadzenia globalnie ujednoliconego programu edukacji, zwłaszcza w zakresie comprehensive sexuality education oraz gender transformative education, a więc nauczania seksualnego o lewicowo-liberalnym podłożu, zakładają całkowite odebranie zdolności decyzyjnych państwom, naruszenie ich suwerenności i prawa do samostanowienia, a tym samym możliwości realizacji polityki edukacyjnej w zgodzie z ich tożsamością narodową. Odrębności poszczególnych krajów, ich tradycja, kultura oraz religia ukazane zostały wręcz jako główne przeszkody stojące na drodze do wprowadzenia edukacji seksualnej i jako powody hamowania rozwoju tych państw. To, co szczególnie niepokoi to fakt, że proponowane modele nauczania edukacji seksualnej całkowicie pomijają kwestie wolności rodzin w wychowywaniu własnych dzieci, zgodnie z przyjętymi przez nie wartościami. Proponowane podczas Szczytu postulaty są niepokojące, gdyż  godzą w dobro dzieci i rodziny.

Już dziś należy zatem podjąć odpowiednie kroki, które pozwolą powstrzymać wdrożenie tego typu ideologicznych rozwiązań. Konieczny jest silny sprzeciw na arenie międzynarodowej – zarówno organizacji międzynarodowych, polskich przedstawicieli w Unii Europejskiej czy polskiego rządu. Kluczowy jest jednak opór społeczny, rozumiany zarówno jako pojedynczy sprzeciw rodziców (którzy odmówią uczestnictwa ich dziecka w tego typu zajęciach), jak i protest masowy – np. w formie podpisów pod petycją.

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Kamila Zduńczyk – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

23.01.2023

Jak nie stracić pracy za cytowanie Biblii?

Jednym z najważniejszych dla naszego Instytutu wydarzeń ostatnich tygodni było zwycięstwo w głośnej sprawie pracownika salonu meblowego IKEA. Janusz Komenda w 2019 roku został zwolniony z pracy za poparty biblijnymi cytatami sprzeciw wobec narzucania pracownikom obowiązku poparcia postulatów lobby LGBT. Idąc za ciosem, opublikowaliśmy niedawno przystępny poradnik prawny dla pracowników, przedsiębiorców, przedstawicieli zawodów medycznych oraz wykładowców akademickich, których wolność sumienia, słowa czy wyznania jest zagrożona w miejscu pracy.

PRZECZYTAJ PORADNIK - LINK

Sąd przywraca do pracy Janusza Komendę

Pod koniec ubiegłego roku informowaliśmy o naszym wielkim zwycięstwie w głośnej sprawie pracownika salonu meblowego IKEA. Pan Janusz Komenda został w 2019 roku zwolniony z z pracy za uargumentowany biblijnymi cytatami sprzeciw wobec narzucania pracownikom obowiązku poparcia postulatów lobby LGBT. Krakowski sąd rejonowy przyznał rację prawnikom Ordo Iuris i nakazał przywrócić Pana Janusza do pracy.

Trzy lata wcześniej doprowadziliśmy do głośnego uniewinnienia drukarza z Łodzi, ściganego karnie ze odmowę druku materiałów promocyjnych dla fundacji „LGBT Business Forum”.

Te głośne sprawy to za każdym razem zwycięstwo wolności słowa, sumienia i wyznania, ale też ważna lekcja na przyszłość. Prześladowanie osób wierzących – w tym wyrzucanie ich z pracy za przekonania, znane dotychczas z głośnych spraw z Wielkiej Brytanii czy USA – stało się poważnym problemem w Polsce.

Jak uchronić się przed dyskryminacją w pracy?

Stawiamy czoła temu zagrożeniu. Opublikowaliśmy właśnie przystępny poradnik prawny dla pracowników, przedsiębiorców, przedstawicieli zawodów medycznych oraz wykładowców akademickich, których wolność sumienia, słowa czy wyznania jest zagrożona w miejscu pracy. Na specjalnej konferencji promującej poradnik, Janusz Komenda mówił, że „o to, w co wierzymy, warto walczyć i cieszę się, że jest taka instytucja jak Ordo Iuris, która służy w takich sprawach pomocą”.

W naszej publikacji przedstawiamy częstsze i mniej typowe problemy oraz radzimy, jak konkretnie powinien reagować na nie pracownik, przedsiębiorca czy wykładowca akademicki. Dzięki jasnym instrukcjom i wzorom pism każdy powinien czuć się pewniej, gdy przyjdzie mu bronić swoich przekonań lub odmówić wykonania polecenia głęboko sprzecznego z wyznawanymi wartościami.

Przypominamy przedsiębiorcom, że dzięki naszemu zwycięstwu przed Trybunałem Konstytucyjnym sprzed trzech lat, każdy z nich ma prawo odmówić wykonania usługi, której realizacja byłaby nie do pogodzenia z jego sumieniem.

W poradniku wskazujemy też, że przedstawiciele zawodów medycznych mogą odmówić uczestnictwa w dokonaniu legalnej aborcji albo w procedurze in vitro, farmaceuci nie są zobligowani do sprzedaży pigułek poronnych, a pracownicy naukowi mają prawo do wyrażania swoich przekonań religijnych i filozoficznych.

Celem poradnika nie jest mnożenie sporów sądowych, ale doprowadzenie do rzeczowego i polubownego wyjaśnienia ewentualnych zatargów pomiędzy pracownikami i pracodawcami.

Jeśli jednak pracodawca postąpi wbrew prawu i będzie szykanował pracownika, jesteśmy gotowi otoczyć każdą ofiarę takich działań bezpłatną opieką prawną. Tak jak pomagaliśmy skutecznie Januszowi Komendzie w sporze z IKEA, prof. Ewie Budzyńskiej w sporze z rzecznikiem dyscyplinarnym Uniwersytetu Śląskiego, prof. Bogdanowi Chazanowi i Adamowi Jackowi – drukarzowi z Łodzi.

Czy warszawscy pracodawcy zostaną nakłonieni do dyskryminowania pracowników?

Przed nami jeszcze jedna, bardzo ważna walka o wolność sumienia. W stolicy rozstrzyga się właśnie dalszy los programu „Równe Miejsce”, czyli zapowiedzianej już w warszawskiej „Deklaracji LGBT” sieci „tolerancyjnych pracodawców”. Każdy warszawski pracodawca, który będzie chciał dostać od miasta „pieczątkę” propagatora równości i tolerancji, będzie musiał zobowiązać się do promowania „różnorodności” oraz dyscyplinowania i karania wszystkich, oskarżonych o „przejawy dyskryminacji, stereotypizacji, uprzedzeń i mowy nienawiści”.

Przedstawiliśmy w tej sprawie opinię prawną Wojewodzie Mazowieckiemu, który stwierdził nieważność zarządzenia Prezydenta Warszawy. Na wniosek Rafała Trzaskowskiego decyzję wojewody na razie uchylił sąd administracyjny, ale prawnicy Ordo Iuris pracują już nad skargą kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nie wolno nam bez walki oddać wolności sumienia dwóch milionów ludzi, mieszkańców Warszawy. Tym bardziej, że po nich przyszedłby czas i na resztę Polaków.

Bronimy praw pracowników służby zdrowia

Reprezentujemy też farmaceutkę, którą Okręgowy Sąd Aptekarski w Krakowie ukarał karą nagany za odmowę sprzedaży pigułek wczesnoporonnych. Po naszej interwencji Naczelny Sąd Aptekarski uchylił to orzeczenie, nakazując ponowne rozpatrzenie sprawy w pierwszej instancji. Obecnie kończymy również prace nad projektem ustawy, której przyjęcie uchroni Polaków przed ideologiczną presją w miejscu pracy.

Jeśli polskie społeczeństwo nie przeciwstawi się skutecznie presji radykalnych ideologów, którzy chcą zaprowadzić genderową cenzurę w miejscach pracy, to już niedługo polscy pracownicy będą musieli pod groźbą zwolnienia dyscyplinarnego uczestniczyć w promowaniu postulatów lobby LGBT, do których należą formalizacja związków jednopłciowych i homoadopcja.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

 

KOMENTARZ W FORMACIE PDF - LINK

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

20.01.2023

Pluralizm niemile widziany. Europosłowie uderzają w przeciwników politycznych

W agendzie styczniowej sesji plenarnej PE znalazła się kolejna już debata, której temat oscyluje wokół rzekomych zagrożeń dla demokracji, praw człowieka i porządku konstytucyjnego ze strony polityków i aktywistów reprezentujących szeroko pojęte poglądy „prawicowe”. O domniemanych „Zagrożeniach terrorystycznych ze strony skrajnie prawicowych sieci ekstremistycznych występujących przeciwko demokratycznemu porządkowi konstytucyjnemu” Parlament Europejski dyskutował 18 stycznia. Podczas debaty wiele słów krytyki kierowano wobec środowisk „skrajnej prawicy”, nie definiując jednak dokładnie tego terminu. Niepokojące mogą być za to głosy sugerujące próby wprowadzenia w najbliższym czasie cenzury przeciwników politycznych w internecie.

 

Cykliczny pręgierz dla prawicy

 

W kwietniu 2022 r. PE próbował oskarżać „skrajną prawicę” o współpracę z reżimem Putina[1]. Nie przyniosło to spodziewanego efektu, jako że w trakcie debaty jej pomysłodawcom skutecznie wytknięto wieloletnią praktykę Niemiec i Francji, które – pomimo embarga – sprzedawały broń Rosji oraz przypomniano nazwiska polityków, którzy znaleźli się na liście polityków otrzymujących finansowanie z Kremla (wśród nich znalazł się m.in. kanclerz Gerhard Schröder i była minister spraw zagranicznych Austrii).

 

Podobna debata, tym razem na temat rzekomego „wybielania antyeuropejskiej skrajnej prawicy w UE” odbyła się w październiku 2022 r.[2]  Wówczas dyskusja w dużej mierze dotyczyła tej części członków Europejskiej Partii Ludowej (EPL), którzy wywodzą się z włoskich partii tworzących w jesiennych wyborach parlamentarnych tzw. blok prawicowy. Eurodeputowanym nie podobało się, że ich włoscy koledzy mogli przyczynić się do wygranej Giorgi Meloni.

 

Zarówno kwietniową, październikową jak i najnowszą debatę o „skrajnej prawicy” łączy kilka wspólnych cech. Przede wszystkim żadnej z nich nie towarzyszył projekt rezolucji, co oznacza, że debaty te są swoistą „sztuką dla sztuki”. Biorąc pod uwagę ich treść i przebieg trudno oprzeć się wrażeniu, że stanowią swoisty pręgież, pod którym przedstawiciele lewicy publicznie próbują dyskredytować swoich politycznych przeciwników.

 

Każda zainicjowana została przez przedstawicieli lewej strony sceny politycznej i opierała się na próbach obarczenia przeciwników politycznych odpowiedzialnością za – można to powiedzieć bez cienia ironii – wszelkie zło tego świata, a już z pewnością za to co jako „złe” postrzega lewica. Sala plenarna PE w czasie rzeczonych debat przekształca się w arenę wolną od wszelkich zahamowań, gdzie z ust mówców padają często nie tylko oderwane od rzeczywistości, ale przede wszystkim obraźliwe komentarze. Trudno się dziwić, że po doświadczeniach kwietniowej debaty, gdzie przedstawiciele prawicy próbowali jeszcze merytorycznie odpowiadać na formułowane wobec nich zarzuty, na październikowej pojawiło się już tylko kilku, którzy mogą dziś szczycić się zachowaniem stoickiego spokoju w jej czasie.

 

Trzecia debata

 

Ostatnią debatę [2022/3016(RSP)] rozpoczęła Jessika Roswall, która w imieniu Rady przypomniała, że terroryzm i ekstremizm powinny być zwalczane niezależnie od tego, czy są lewicowe, prawicowe czy mają podłoże religijne. W jej opinii „prawicowe sieci ekstremistyczne” to ruchy antysemickie, ale też np. sprzeciwiające się postulatom lobby LGBT. Celem tych ruchów ma być „ kreowanie napięcia politycznego, chaosu społecznego i w końcu – podminowywanie naszych systemów demokratycznych”. Roswall wskazała, że w czasie pandemii COVID-19 tendencja do szerzenia się takich szkodliwych idei w internecie bardzo wzrosła – strefa cyfrowa jest bowiem niezwykle podatnym gruntem dla rozwoju „tego rodzaju ideologii”.

 

Następną mówczynią była Ylva Johansson, która w imieniu Komisji Europejskiej wymieniła szereg dramatycznych wydarzeń, które rzeczywiście noszą znamiona terroryzmu. Po tak merytorycznym wstępie można było zakładać, że wypowiedź ta zdoła narzucić późniejszej debacie wyższy poziom niż we wcześniejszych przypadkach. Johansson zdecydowała się jednak pójść w innym kierunku i z pełną powagą oświadczyła, że „widzimy, że skrajni prawicowcy są coraz młodsi – w Estonii siedmioletni chłopiec założył skrajnie prawicowy ruch”. Dalsza wypowiedź była już bardzo chaotyczna: Komisarz mówiła o zagrożeniach płynących z internetu, uleganiu wyczytanym w sieci teoriom spiskowym, jednocześnie płynnie przechodząc do zapewnień o nieustannej walce Komisji Europejskiej z dezinformacją rosyjską i finansowaniem partii politycznych przez Rosję.

 

Mowy eurodeputowanych, którzy wzięli udział w debacie w znacznej mierze wpisały się w przewidywany schemat: oskarżenia o skrajność i zagrażanie demokracji szybko zostały skierowane wprost wobec oponentów politycznych.

 

Stygmatyzacją metodą walki politycznej

 

Spośród licznych krótkich przemówień jakie miały miejsce w czasie debaty warto odnotować przynajmniej kilka, które dają wgląd w jej przebieg oraz sposób postrzegania rzeczywistości przez europosłów różnych frakcji politycznych.

 

Eurodeputowana Gabriele Bischoff (Socjaliści i Demokraci – S&D) nie kryła się z faktem utożsamiania poglądów powszechnie określanych jako „prawicowe” z ekstremizmem, a nawet przedstawiania ich jako stwarzające zagrożenie terroryzmu. „Radykalizują się różne grupy, czasami o skrajnych poglądach (…) trzeba wznieść bariery, by nie mogli w naszym społeczeństwie operować. (…) Musimy pamiętać, że to nie są grupy gdzieś na marginesie społeczeństwa, nie, to są ludzie w centrum życia społecznego: czasami naukowcy, środowisko akademickie. Trzeba zrobić więcej, aby uniknąć normalizacji takich ideologii i ruchów, aby nie rosły w siłę. (…). To rola Parlamentu Europejskiego, by położyć kres tej fali ekstremizmu i terroru” – mówiła Bischoff.

 

Valérie Hayer, europosłanka zrzeszona w grupie Renew, rozpoczęła swe wystąpienie od porównania „skrajnej prawicy” do dżihadyzmu. Zwróciła się bezpośrednio do przedstawicieli Europejskiej Partii Ludowej z apelem, by zaprzestali „kokietowania skrajnej prawicy”, co było jasnym nawiązaniem do tematu poruszanego podczas październikowej debaty, czyli pośredniego przyczynienia się EPL do zwycięstwa Giorgi Meloni w wyborach we Włoszech[3].

 

W imieniu Zielonych głos zabrała eurodeputowana Terry Reintke, która podobnie jak jej poprzednicy posłużyła się przykładami brutalnych aktów terroryzmu (m.in. zamachy dokonane w 2011 r. przez Andersa Breivika), aby umotywować nimi próby ograniczenia wolności słowa i wyeliminować z debaty publicznej przeciwników politycznych.

 

Jean-Pau Gerraud, eurodeputowany z grupy Tożsamość i Demokracja (ID) jako pierwszy zwrócił uwagę, że faktem jest, że terroryzm od lat szerzy się w Europie, i że bardzo często finansowany jest przez państwa zewnętrzne. Dodał jednak, że przez zaślepienie ideologiczne Unia Europejska i eurodeputowani nie dostrzegają skali terroryzmu islamistycznego, przy którym akty terroryzmu skrajnej prawicy są jednostkowe.

 

„UE ma obsesję na punkcie skrajnej prawicy, której terroryzm jest mniejszościowy w porównaniu z terroryzmem islamistycznym i skrajnej lewicy” – wskazał eurodeputowany. Dodał także, że termin „skrajna prawica” jest bardzo niejasny, nie wiadomo kogo właściwie ma oznaczać: „może Parlament się pomylił w tytule i chodziło tu o zagrożenia islamistyczne i pochodzące ze skrajnej lewicy?” – pytał retorycznie Gerraud, po czym dodał, że: „Podczas, gdy terroryzm islamistyczny uderza w nasz kontynent, my rozmawiamy o zagrożeniach, które istnieją szczególnie w państwa wyobraźni”.

 

Z ramienia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) wypowiedział się eurodeputowany Joachim Brudziński. Poseł z Polski poparł walkę z wszelkiego rodzaju ekstremizmem, zwrócił jednak uwagę, że „pod płaszczem rzekomej walki z ekstremizmem prawicowym próbuje się przypisywać partiom prawicowym ten niejasny termin «ekstremizmu prawicowego»”. Przywołał raport komisji LIBE (Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych) z lipca 2022 r. w którym jako przykłady ekstremizmu prawicowego wskazano m.in. Radio Maryja czy Solidarność. Wskazał także, że zarówno nazizm, jak i faszyzm mają korzenie lewicowe. „Konserwatyzm nie ma nic wspólnego z szaleństwem ekstremizmu lewicowego” – dodał na koniec Brudziński, przypominając jak Parlament Europejski przedstawiał obchody Narodowego Święta Niepodległości w Polsce jako marsz „faszystów”.

 

„Ta debata to kolejny przykład na to, że PE odnotowuje jedynie te okropieństwa, które popełnia skrajna prawica. Wydaje mi się, że są to podwójne standardy (…) W 2006 r. (…) PE nawet nie zastanawiał się nad tym by pomówić o działaniach postkomunistycznego rządu, który użył przemocy wobec pokojowych demonstrantów [na Węgrzech – przyp. AK]. Mam już tego dość. Kiedy lewica i centrum jest «ok», a prawica jest zawsze «skrajna»” – mówił węgierski eurodeputowany Ernő Schaller-Baross. Dodał także, że mając na uwadze niedawny skandal korupcyjny w PE, przedstawiciele lewicy i centrum powinni się bardziej przyjrzeć sobie samym. 

 

W bardzo emocjonalne tony uderzyła eurodeputowana ze Szwecji, Abir Al-Sahlani (Renew): „Ekstremalna prawica, tu, w Parlamencie, przedstawia swoją narrację bez żadnych konsekwencji. A jeśli chodzi o ich propagandę – nie uznają tej radykalizacji, którą sami spowodowali. Chętnie wskazują innych jako terrorystów, ale nie są gotowi spojrzeć na własną sytuację. Jestem szczerze przerażona, że mogłabym spotkać jednego z waszych popleczników wieczorem na ulicy, po ciemku, nie chciałabym takiej sytuacji. A wy macie możliwość istnienia w polityce! Możecie tu przedstawiać swoją narrację, możecie tu przedstawiać swoje rasistowskie poglądy. My, jako Europejczycy, mamy prawo do wolności od rasizmu i terroryzmu na ulicach i placach Unii Europejskiej”.

 

Wypowiedź ta jest już całkowitym zaprzeczeniem próby ukazania przedmiotu debaty przez przedstawicieli Rady i Komisji jako chęci walki z faktycznym ekstremizmem i terroryzmem. Wypowiedź Abir Al-Sahlani, obok wielu innych jakie padły w tej debacie, jasno odnosi się do przeciwników politycznych i nie pozostawia wątpliwości, że debata z 18 stycznia wpisuje się w cykl debat mających na celu dyskredytowanie i stygmatyzowanie szeroko pojętej prawicy.

 

Zwróciła na to uwagę eurodeputowana Laura Huhtasaari (ID), która wprost powiedziała, że brak merytorycznych argumentów po stronie lewicy skutkuje niepoważnym przezywaniem politycznych oponentów i próbą ich stygmatyzowania. Huhtasaari pytała też, dlaczego PE nie interesuje się poczynaniami anarchistów, którzy w Nowy Rok w Berlinie atakowali policję oraz czy KE w ogóle zauważa, że ekstremizm jest nie tylko prawicowy – zwróciła przy tym uwagę, że działania PE podejmowane przeciw ekstremizmowi jak do tej pory skupiają się jedynie na tym, że jest on „prawicowy”. Na tego typu hipokryzję po stronie PE zwróciła uwagę także eurodeputowana Elżbieta Kruk (EKR).

 

„Mowa nienawiści”

 

Jako kulminacyjny moment debaty można wskazać wymianę zdań pomiędzy eurodeputowanymi Miguelem Urban Crespo (Lewica) i Bogdanem Rzońcą (EKR).

 

Urban Crespo w swym wystąpieniu stwierdził, że „skrajna prawica jest dziś największym zagrożeniem dla demokracji w Europie”. Mowę nienawiści stosowaną przez prawicowych polityków określił mianem paliwa dla skrajnie prawicowych terrorystów, zaś receptą na ograniczenie ich wpływu miałoby być „tworzenie połączeń między społecznościami”, czyli migracja ludności.

 

W odpowiedzi na to wystąpienie eurodeputowany Bogdan Rzońca wskazał, że do października 2022 r. Frontex (Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej) zarejestrował ok. 280 tysięcy nielegalnych wjazdów do Unii Europejskiej, czyli ok. 77 proc. więcej niż w całym 2021 r.

Przypomniał, że nawet premier Szwecji podczas wygłoszonego dzień wcześniej w PE wystąpienia z okazji przejęcia przez Szwecję przywództwa w Radzie UE na najbliższe sześć miesięcy przyznał, że UE musi podjąć walkę z nielegalną imigracją.

 

Zapytany o opinię w tej sprawie Urban Crespo odpowiedział, że wypowiedź Rzońcy jest rzekomo „świetnym przykładem mowy nienawiści, która podsyca terroryzm skrajnie prawicowy”.

 

Pytanie o skutki

 

Może się wydawać, że tego typu debaty, jak opisana powyżej, są stosunków niegroźnym narzędziem potyczek politycznych, przy czym nie da się nie zauważyć, że jedna ze stron sporu ma wyraźną przewagę instytucjonalną.

 

Mimo że, jak do tej pory, żadna z debat piętnujących „skrajną prawicę” nie zakończyła się podjęciem konkretnych działań, ani nawet przyjęciem rezolucji, to należy zwrócić uwagę na postulaty jakie powtarzane są w wystąpieniach lewicowych eurodeputowanych.

 

Podczas dyskusji w kwietniu i październiku 2022 r., z ust wielu uczestników padały deklaracje o tym, że w debacie publicznej, owszem, jest miejsce dla przedstawicieli prawicy – ale nie dla „skrajnych” poglądów. Takie ujęcie tematu jest oczywiście zabiegiem, którego skutkiem może być w przyszłości całkowite wyrugowanie z życia politycznego osób o poglądach innych niż tolerowane przez unijnych decydentów. Jest to mechanizm analogiczny do włączanej już w kolejne systemy prawne zbrodni „mowy nienawiści”, która – nie posiadając jednoznacznej definicji – może być wykorzystywana jako narzędzie cenzury. Zarzut mowy nienawiści został zresztą w niedawnej debacie sformułowany wobec eurodeputowanego Rzońcy, który ośmielił się postawić pytanie o stosunek lewicy do rosnącej nielegalnej imigracji.

 

Zwraca także uwagę fakt powtarzanej wielokrotnie tezy o szkodliwym wpływie internetu i panującej w tej przestrzeni wolności, która przez licznych eurodeputowanych – ale i przedstawiciela Rady, była utożsamiana ze źródłem ekstremizmu (jakże by inaczej) prawicowego. Wprowadzenie takiego ujęcia tematu może oznaczać, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się podjęcia przez UE inicjatywy mającej uregulować, a w praktyce ocenzurować treści i ograniczyć wolność panującą, jak do tej pory, w przestrzeni internetowej.

 

Wreszcie, najbardziej bezpośrednim skutkiem tego typu debat jest wpływ na postrzeganie w przestrzeni publicznej i politycznej wszystkich przedstawicieli szeroko pojętej prawicy. Niewątpliwym efektem ustawicznej stygmatyzacji już dziś jest upowszechnione piętno „skrajności” wobec postaw niezgodnych z opiniami lewicowo-centrowej większości.

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej
Ochrona życia

20.01.2023

Polityka lobby aborcyjnego kontra logika i kolejne sukcesy polskich neonatologów

Polska stała się obiektem kolejnego ataku Parlamentu Europejskiego, sprzeciwiającego się ochronie życia niepełnosprawnych dzieci przed ich narodzeniem. Jednak przepisy polskie, jak i międzynarodowe, nakazują chronić życie. Natomiast istotą postulatów lobby aborcyjnego jest sprzeczne z nauką i logiką twierdzenie, że człowiek przed narodzeniem to nie człowiek. Z kolei sukcesy polskich neonatologów w ratowaniu skrajnych wcześniaków - dzieci urodzonych na granicy możliwości przeżycia, dostarczają kolejnych argumentów potwierdzających fakt, że nawet dwudziestokilku tygodniowy płód to pacjent, któremu można i należy świadczyć właściwą w danej sytuacji opiekę medyczną.       

Parlament Europejski kolejny raz naciska na Polskę i inne kraje Unii Europejskiej, aby obniżyły przyjęty na ich terytoriach standard ochrony życia. Z ust niektórych europosłów można usłyszeć wiele słów poparcia dla pozbawionego podstaw prawnych postulatu realizacji „praw seksualnych i reprodukcyjnych”, wśród których centralne miejsce zajmuje dostęp do aborcji i to w jej najszerszym zakresie - aborcji na żądanie. Istotą tego postulatu nie jest więc troska o kobietę (np. dążenie do podniesienia standardu opieki położniczej czy psychologicznej), ale walka o przyzwolenie na zabijanie niechcianych dzieci. Niezależnie jednak od tego, czego życzyłaby sobie grupa europosłów (również tych niemających chociażby minimalnego związku z Polską), trzeba pamiętać, że również dziecko nieakceptowane przez swoich rodziców, które przychodzi na świat w wyniku aborcji, w Polsce jest pacjentem.

Polska pod presją lobby aborcyjnego

Nie ustaje krytyka naszego kraju za to, że w październiku 2020 r., na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego, wprowadził zakaz pozbawiania życia dzieci nienarodzonych jedynie na podstawie podejrzenia choroby lub niepełnosprawności (wyrok TK w sprawie K 1/20). Na szczeblu unijnym, za uznanie konieczności ochrony prawa do życia ludzi na prenatalnym etapie rozwoju, Polska stała się obiektem licznych ataków gównie ze strony Parlamentu Europejskiego. Organ ten w swoich rezolucjach wyraźnie nastawał na Rzeczpospolitą – i to powołując się na m.in. przepisy Karty Praw Podstawowych UE oraz takie wartości jak poszanowanie godności człowieka czy równość i sprawiedliwość (sic!) – aby zagwarantowała szybki i pełny dostęp usług aborcyjnych wszystkim kobietom i dziewczętom[1]. Tymczasem, chociażby Karta Praw Podstawowych UE (stanowiąca rzekomo podstawę formułowania takiego żądania) w art. 2 uznaje prawo do życia każdego, zakazuje stosowania kary śmierci, a w art. 3 zakazuje praktyk eugenicznych, w szczególności tych, których celem jest selekcja osób. Skąd ten dysonans? Istotą problemu jest to, że zdaniem niektórych, także europosłów, dziecko przed narodzeniem to nie człowiek. A jeżeli nie człowiek, to, w takim razie kto, lub może raczej - co?

Czy można naukowo i racjonalnie dowieść, że ludzki płód nie jest człowiekiem?

Zakładając, że kierujemy się nauką, rozumem i faktami, a nie emocjami i przekonaniami – nie można. Medycyna nie ma wątpliwości, że osobniki, które rozwijają się w ciałach kobiet to ludzie. Są to bowiem istoty posiadające ludzki kod genetyczny – jednostki z takim właśnie kodem należą do gatunku homo sapiens i kropka. Każdy ludzki płód jest zatem człowiekiem, to jest fakt. Szeroko dyskutowana jest natomiast kwestia, w jakim zakresie takiemu człowiekowi przynależy się ochrona prawna życia.

Co uznał polski Trybunał Konstytucyjny w 2020 r.? Zasadniczo to samo, co w 1997 r.[2] - że ochrona należy się również dzieciom niechcianym i że tego właśnie wymagają standardy demokratycznego państwa prawnego. Zasada ochrony życia nienarodzonych nie wynika zresztą wyłącznie z przepisów polskich (konstytucyjnych i ustawowych), ale także prawa międzynarodowego – np. art. 6 ust. 1 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, preambuły Konwencji o Prawach Dziecka, art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czy wspomnianej już Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że przepisom tych aktów międzynarodowych próbuje się obecnie nadać inne znaczenie niż to, na które przed laty zgodziły się państwa-sygnatariusze. Przykładowo – w roku 1950, kiedy pospisywano Europejską Konwencję Praw Człowieka, niemal we wszystkich państwach-stronach obowiązywał prawie całkowity zakaz aborcji z wyłączeniem przypadków zagrożenia życia matki. Od tego czasu prawo się nie zmieniło, z pewnością zmieniło się natomiast podejście do wartości ludzkiego życia. Nie uchyla to jednak obowiązujących przepisów, do przestrzegania których Polska (tak jak pozostali sygnatariusze) jest zobowiązana. 

Polskie prawo w kontekście osiągnięć współczesnej medycyny

Bodaj jednym z najgorszych skutków ideologicznych rezolucji Parlamentu Europejskiego, wypowiedzi niektórych polskich polityków czy ogólnie – działalności lobby aborcyjnego, jest rozlewająca się znieczulica społeczna w temacie aborcji. Media, w tym stacje telewizyjne, twardo opowiadające się i szeroko promujące postulaty uśmiercania niechcianych dzieci, nie mają problemu z nagłośnianiem spraw uratowanych w szpitalach skrajnych wcześniaków, które przyszły na świat na tym etapie ciąży, na którym przed wyrokiem TK wciąż dopuszczalna była aborcja eugeniczna[3]. Społeczeństwu próbuje się wmówić, że o tym, czy życie dziecka się ratuje, czy eliminuje, mają decydować rodzice. Tymczasem w świetle prawa każde dziecko – chciane czy niechciane – jest pacjentem, o którego życie i zdrowie należy zadbać.

Kilka dni temu Szpital Miejski w Rudzie Śląskiej podzielił się niewątpliwym sukcesem swoich neonatologów, którzy uratowali życie skrajnego wcześniaka urodzonego w 26. tygodniu ciąży, ważącego zaledwie 390 gramów[4]. Status dziewczynki (w istocie 26-tygodniowego płodu) jako pacjenta szpitala nie jest kwestionowany. Jest to w pełni zgodne z ustawową, obowiązującą definicją „pacjenta”, znajdującą się w ustawie z 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta[5]. Zgodnie z art. 3 ust. 1 pkt 4 ustawy pacjentem jest osoba zwracająca się o udzielenie świadczeń zdrowotnych lub korzystająca ze świadczeń zdrowotnych spełnianych przez podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych lub osobę wykonującą zawód medyczny. Każde rodzące się w szpitalu dziecko niewątpliwie jest podmiotem korzystającym ze świadczeń zdrowotnych w rozumieniu wspomnianej definicji (a więc pacjentem) i nie powinno mieć przy tym znaczenia, jakie jest do tego faktu nastawienie rodziców.

Zresztą, o tym, że dziecko jeszcze przed narodzeniem posiada status pacjenta, mówi także art. 39 Kodeksu Etyki Lekarskiej – „podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem”. Można zaryzykować stwierdzenie, że z praktycznym wymiarem tego przepisu zapewne najczęściej mamy do czynienia, gdy lekarz pyta o możliwą ciążę przy dobieraniu produktów leczniczych odpowiednich dla pacjentki. Pytanie medyka i dobór leków, w zależności od uzyskanej odpowiedzi, ma na celu ochronę życia i zdrowia dziecka – to również dla niego przepisane środki mają być bezpieczne. To także ze względu na dobro dziecka w każdej ulotce leków znajduje się odrębna informacja o możliwości stosowania w ciąży. Podmiotem ochrony nie jest w takich przypadkach matka – dla niej produkty lecznicze, które uzyskały pozwolenie na dopuszczenie do obrotu w Polsce, co do zasady uważa się za bezpieczne.

Niewątpliwie postęp medycyny (w szczególności w dziedzinie neonatologii), a konkretnie praktyczna możliwość ratowania życia coraz mniejszych skrajnych wcześniaków, daje szanse na przeżycie dzieciom, które jeszcze niedawno nie miały takich szans. Po długiej i skomplikowanej terapii szczęśliwi rodzice w końcu opuszczają szpitale wraz z dziećmi, jak kilka dni temu w Rudzie Śląskiej.

Z drugiej strony toczy się zażarta walka o aborcję rówieśników. W tych realiach kryterium różnicującym sytuację prawną takich dzieci miałby być fakt bycia dzieckiem chcianym albo niechcianym. Brak dobrej woli po stronie rodziców nie zwalnia jednak lekarza z obowiązku udzielenia małemu pacjentowi niezbędnej i właściwej w danej sytuacji pomocy medycznej

R.pr. Katarzyna Gęsiak, dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris     

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

19.01.2023

Parlament Europejski proponuje utworzenie trybunału do spraw zbrodni agresji przeciwko Ukrainie

I. Trybunał ds. zbrodni agresji przeciwko Ukrainie

17 stycznia br. eurodeputowani debatowali nad propozycją utworzenia specjalnego trybunału do spraw zbrodni agresji przeciwko Ukrainie. W ramach tej inicjatywy zgłoszono aż pięć projektów rezolucji[1], które finalnie, dzień przed głosowaniem zostały zastąpione jednym, wspólnym projektem[2].

W oświadczeniu z 30 listopada 2022 r. Komisja Europejska[3] (KE) wskazała, że Rosja nie uznaje jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) – choć ten ją posiada, oraz że zbrodnia agresji, która jest przestępstwem popełnionym przez najwyższe kierownictwo polityczne i wojskowe nie może być ścigana przez Międzynarodowy Trybunał Karny, który sądzić może zbrodnie wojenne i zbrodnie ludobójstwa, jednak nie zbrodnię agresji jednego państwa na drugie. Statuty Rzymskie nie zostały ratyfikowane przez Rosję, co ogranicza możliwość działania MTK, zaś w Radzie Bezpieczeństw ONZ Rosja nadal ma prawo weta. Kwestie te znacząco ograniczają możliwości ścigania i karania Rosji za popełnione wobec Ukrainy i jej mieszkańców czyny.

Komisja zaproponowała wówczas alternatywne możliwości zapewnienia sprawiedliwości: za pośrednictwem specjalnego niezależnego trybunału międzynarodowego opartego na wielostronnym traktacie lub wyspecjalizowanego sądu zintegrowanego z krajowym systemem wymiaru sprawiedliwości z międzynarodowymi sędziami, które wymagałyby silnego poparcia ze strony ONZ.

Trybunał taki stanowiłby uzupełnienie dla MTK - zajmowałby się wyłącznie zbrodnią agresji na Ukrainie, zaś MTK zbrodniami wojennymi i zbrodniami przeciwko ludzkości popełnionymi przez Rosjan na Ukrainie.

Już 15 grudnia 2022 r. Rada Europejska zachęciła do dalszych wysiłków na rzecz pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności za zbrodnię agresji oraz zwróciła się do KE, Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa oraz Rady o kontynuowanie tych prac, zgodnie z prawem unijnym i międzynarodowym, podkreślając, że ściganie zbrodni agresji leży w interesie całej społeczności międzynarodowej[4].

II. Wspólny projekt rezolucji

Opublikowany 18 stycznia br. połączony projekt rezolucji (wniosek) uwzględnia najistotniejsze elementy zgłoszonych, co do zasady zbieżnych wniosków poszczególnych grup politycznych działających w Parlamencie Europejskim.

W lit. A wniosku projektodawcy wskazują, że zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych i zasadami prawa międzynarodowego wszystkie państwa cieszą się jednakową suwerennością i muszą powstrzymać się w swoich stosunkach międzynarodowych od groźby lub użycia siły przeciwko integralności terytorialnej lub niezależności politycznej jakiegokolwiek państwa. Stąd też nie ulega wątpliwości, że działania Rosji na Ukrainie stanowią nielegalną, niesprowokowaną i nieuzasadnioną agresywną wojnę. Wojna ta toczy się już od 2014 r., zaś w 24 lutego 2022 r. została wznowiona masową inwazją na Ukrainę (lit. B projektu).

Wnioskodawcy zauważają także, że „siły rosyjskie przeprowadziły masowe ataki na obszary mieszkalne i infrastrukturę cywilną, zabiły tysiące ukraińskich cywilów i przeprowadziły w całym kraju akty terroru wymierzone w infrastrukturę cywilną” (lit. D projektu), a co za tym idzie – „tysiące cywilów, w tym dzieci, zostało już zamordowanych, a znacznie więcej torturowano, nękano, wykorzystywano seksualnie, porwano lub przymusowo wysiedlono” (lit. E).

W dalszej części projektu znajdujemy wyliczenie zbrodni i okrucieństw dokonywanych przez rosyjskie siły zbrojne na terytorium Ukrainy i przekonanie o konieczności podjęcia skoordynowanych działań międzynarodowych w celu ustanowienia odpowiedzialność za zbrodnię agresji i wszelkie naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego.

Dokument przywołuje działania podjęte przez różne organy dotychczas, jak np. uznanie Rosji przez Parlament Europejski oraz wiele parlamentów narodowych i zgromadzeń za państwo sponsorujące terroryzm oraz za państwo stosujące środki terroryzmu, czy też rezolucje Zgromadzenia Ogólnego ONZ uznające „agresję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę” za „naruszającą art. odpowiadać za wszelkie naruszenia prawa międzynarodowego na Ukrainie lub przeciwko Ukrainie, w tym za jej agresję z pogwałceniem Karty Narodów Zjednoczonych”[5] – deklaracje tego typu stanowią na arenie międzynarodowej podwaliny dla decyzji, które już w sposób realny mogą wpłynąć na działania państw i organizacji międzynarodowych.

Mając na uwadze powyższe, szanse na powodzenie projektu utworzenia nowego trybunału wydają się być bardzo duże. Rosną one tym bardziej, że - jak wskazano w lit. J projektu, Rosja została „wyraźnie potępiona przez przedstawicieli różnych państw i organizacji międzynarodowych, takich jak Rada Europy, OBWE, UE, Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO), Unia Afrykańska, Wspólnota Gospodarcza Zachodniej państwa afrykańskie, Forum Wysp Pacyfiku, Organizacja Państw Amerykańskich, Wspólnota Karaibska, Rada Nordycka i inne”, a 16 marca 2022 r. „Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości nakazał Federacji Rosyjskiej natychmiastowe zawieszenie operacji wojskowych na terytorium Ukrainy” (lit. K).

Świadczy to o zgodzie panującej na arenie międzynarodowej co do oceny agresywnych działań podjętych przez Rosję. Co więcej, pewne kroki zostały już podjęte - od 2 marca 2022 r. „prokurator MTK prowadzi śledztwo w sprawie sytuacji na Ukrainie w związku z zarzutami popełnienia w przeszłości i obecnie przez Federację Rosyjską zbrodni popełnionych od dnia 21 listopada 2013 r., w tym ludobójstwa, zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkość (lit. L).

To co pozostaje w tej chwili „nierozliczalne” – ze względu na brak kompetencji MTK w tym względzie, to sam fakt agresji jednego państwa na drugie. Problem nie leży jednak w samej kwalifikacji czynu, lecz w braku narzędzi do jego osądzenia.

Rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 3314 (XXIX) z dnia 14 grudnia 1974 r. definiuje agresję jako „użycie siły zbrojnej przez państwo przeciwko suwerenności, integralności terytorialnej lub niezależności politycznej innego państwa lub w jakikolwiek inny sposób niezgodny z Kartą Organizacji Narodów Zjednoczonych” i stwierdza, że „agresywna wojna jest zbrodnią przeciwko pokojowi międzynarodowemu” oraz że „agresja pociąga za sobą odpowiedzialność międzynarodową” (przypomina o tym lit. M projektu). Również art. 8 bis statutu rzymskiego definiuje „zbrodnię agresji” jako „planowanie, przygotowywanie, inicjowanie lub wykonywanie przez osobę zdolną skutecznie sprawować kontrolę nad działaniami politycznymi lub wojskowymi państwa lub kierować nimi, akt agresji, który ze względu na swój charakter, wagę i skalę stanowi oczywiste naruszenie Karty Narodów Zjednoczonych”. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze orzekł w 1946 r., że agresja jest wręcz „najwyższą zbrodnią międzynarodową”.

Jak jednak słusznie wskazano w lit. P projektu: MTK nie ma jurysdykcji nad zbrodnią agresji określoną we wspomnianych art. 8 bis Statutu Rzymskiego, ponieważ ani Ukraina, ani Federacja Rosyjska nie ratyfikowały Statutu Rzymskiego i poprawek związanych ze zbrodnią agresji (Ukraina nie ratyfikowała nigdy, zaś Rosja wycofała się z tych zobowiązań w 2016 r.).

Rozwiązanie problemu proponowane przez PE wskazano w punkcie 3 projektu: UE i jej państwa członkowskie powinny w ścisłej współpracy z Ukrainą i społecznością międzynarodową, najlepiej za pośrednictwem ONZ, dążyć do utworzenia specjalnego międzynarodowego trybunału do ścigania zbrodni agresji przeciwko Ukrainie popełnionej przez politycznego i wojskowego przywództwa Federacji Rosyjskiej i jej sojuszników oraz do znalezienia rozsądnego prawnie, wspólnego sposobu postępowania w tej sprawie. Jak podkreślono w punkcie 3: „utworzenie takiego trybunału wypełniłoby dużą lukę w obecnej strukturze instytucjonalnej międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych i powinno opierać się na normach i zasadach mających zastosowanie do MTK, jak określono w statucie rzymskim”.

„Powołanie specjalnego trybunału uzupełniłoby wysiłki dochodzeniowe MTK i jego prokuratora, ponieważ skupiłoby się na zarzucanym ludobójstwie, zbrodniach wojennych i zbrodniach przeciwko ludzkości popełnionych na Ukrainie; ponownie wyraża pełne poparcie dla toczącego się śledztwa prokuratora MTK w sprawie sytuacji na Ukrainie; podkreśla znaczenie ratyfikacji przez Ukrainę statutu rzymskiego MTK wraz z poprawkami oraz formalnego członkostwa w MTK” (pkt 5).

W punkcie 7 projektodawcy zauważają, że „specjalny trybunał międzynarodowy musi posiadać jurysdykcję do zbadania nie tylko Władimira Putina oraz przywódców politycznych i wojskowych Federacji Rosyjskiej, ale także Aleksandra Łukaszenki oraz przywódców politycznych i wojskowych Białorusi, jako państwa umożliwiającego, z terytorium których i przy wsparciu logistycznym których Federacja Rosyjska prowadzi agresywną wojnę przeciwko Ukrainie, ponieważ mieści się to w kategorii zbrodni agresji zgodnie z art. 8 bis Statutu Rzymskiego”.

W opinii projektodawców prace przygotowawcze UE w sprawie specjalnego trybunału powinny rozpocząć się bezzwłocznie i koncentrować się na ustaleniu warunków dla specjalnego trybunału (pkt 8), a instytucje UE, w szczególności KE i Europejska Służba Działań Zewnętrznych powinny w międzyczasie udzielić wsparcia na rzecz utworzenia tymczasowej - co byłoby bardzo ważnym praktycznym krokiem naprzód w śledztwie i ściganiu przez przyszły specjalny trybunał zbrodni agresji przeciwko Ukrainie (pkt 9).

Trybunału ds. zbrodni agresji przeciwko Ukrainie będzie miał znaczenie nie tylko w dochodzeniu sprawiedliwości dla narodu ukraińskiego, ale także w odstraszaniu innych podmiotów międzynarodowych od naśladowania nielegalnej agresji Rosji (pkt 11). Powołanie trybunału byłoby także bardzo wyraźnym sygnałem zarówno dla społeczeństwa rosyjskiego, jak i dla społeczności międzynarodowej, że Putin, a także rosyjskie przywództwo polityczne i wojskowe mogą zostać skazani za zbrodnię agresji na Ukrainie, co więcej, że Federacja Rosyjska pod przywództwem Putina nie jest już w stanie powrócić do „zwykłych stosunków” z Zachodem (pkt 13).

Jako pierwszy krok projektodawcy w punkcie 14 wniosku proponują, zgodnie z zaleceniami Zgromadzenia Ogólnego utworzenie międzynarodowego rejestru szkód, który będzie służył jako rejestr przyszłych odszkodowań za szkody, straty lub obrażenia wszystkich osób fizycznych i prawnych. Rejestr miałby obejmować także szkody w środowisku naturalnym i klimacie spowodowane bezprawnymi w skali międzynarodowej działaniami Federacji Rosyjskiej i jej sojuszników na Ukrainie.

Punkt 12 wniosku, niejako przy okazji, zachęca UE i państwa członkowskie, a także ich partnerów i sojuszników do podjęcia dyskusji na temat prawnej możliwości wykorzystania suwerennych aktywów państwa rosyjskiego jako reparacji za naruszenia prawa międzynarodowego przez Rosję na Ukrainie.

III. Debata

Debata na temat utworzenia trybunału ds. zbrodni agresji przeciwko Ukrainie rozpoczęła się od oświadczenia komisarza Didiera Reynders, który przemawiał w imieniu Komisji Europejskiej. Reynders zapewnił, że KE pozytywnie odpowiada na płynące z Ukrainy wezwanie do utworzenia trybunału, który rozliczy Rosję za zbrodnię agresji na niepodległą Ukrainę. Jako pierwszy poziom walki z bezkarnością zbrodni agresji Rosji na Ukrainę wskazał utworzenie międzynarodowego urzędu prokuratorskiego, który miałby zbadać tę sprawę.

Trzeba przyznać, że debata na temat utworzenia specjalnego trybunału była niezwykła, bowiem w naprawdę nielicznych przypadkach przedstawiciele wszystkich frakcji politycznych w PE są ze sobą tak dalece zgodni. W przypadku tej debaty niemal każdy z eurodeputowanych, którzy zabrali głos zgodnie uznał, że należy domagać się sprawiedliwości – wojna będąc aktem agresji nie może być tolerowana i musi spotkać się z karą.

Eurodeputowany Bernhard Zimnik (ID), opowiadając się za utworzeniem nowego trybunału wskazał mimo wszystko na możliwość eskalacji wojny, kryzysu i zmniejszenie szans na pokojowe i dyplomatyczne rozwiązanie obecnej sytuacji. Zaproponował wstrzymanie inicjatywy do czasu zakończenia wojny. Natomiast Mick Wallace, europoseł z Irlandii (Lewica) położył nacisk na konieczność zakończenia wojny na Ukrainie w drodze negocjacji, wskazując, że zginęło tam już zbyt wielu ludzi. Jako przyczynę śmierci Ukraińców wskazał jednak nie agresję Rosji na ich państwo lecz przymusowy pobór. 

Wielu eurodeputowanych w swych wystąpieniach mówiło o zbrodniach wojennych i okrucieństwach jakich dopuszczają się rosyjscy agresorzy na Ukrainie uzasadniając tym swoje poparcie dla utworzenia nowego trybunału. Przy niewątpliwie słusznych intencjach, pokazuje to niestety po raz kolejny jak dalecy od zrozumienia istoty poruszanych na forum PE są – niezależenie od tematyki debaty, jego posłowie. Jest to tym bardziej trudne do zaakceptowania, gdy weźmie się pod uwagę, że sama debata rozpoczęła się od wystąpienia przedstawiciela KE, który klarownie wyjaśnił różnicę pomiędzy MTK i jego kompetencjami, a zbrodnią agresji na suwerenne państwo, która na chwilę obecną nie podlega jurysdykcji żadnego sądu ani trybunału.

IV. Głosowanie

Głosowanie nad wspólnym projektem rezolucji, zgodnie zgłoszonym przez wszystkie pięć grup politycznych aktywnych w PE odbyło się 19 stycznia 2023 r. i zakończyło przyjęciem rezolucji wzywającej do utworzenia trybunału do spraw zbrodni agresji przeciwko Ukrainie.

Rezolucję przyjęto stosunkiem głosów 472 „za”, 19 „przeciwko”, przy 33 „wstrzymujących się”.

Z tytułu przyjęcia wspólnego projektu rezolucji, projekty zgłoszone wcześniej odrębnie przez poszczególne ugrupowania nie zostały poddane pod głosowanie.

V. Podsumowanie

Koncepcja utworzenia nowego, specjalnego trybunału, który mógłby osądzić zbrodnię agresji Rosji na Ukrainę rzeczywiście ma szansę przeobrazić się w realne działania. Historia zna już przypadki powoływania sądów i trybunałów, których zadaniem było zbadanie konkretnych wydarzeń i osądzenie osób za nie odpowiedzialnych.

Tak był m.in. w przypadku Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii, utworzonego w 1993 r. na mocy rezolucji 827 Rady Bezpieczeństwa ONZ z 25 maja 1993 r., czy Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, powołanego w 1945 r. z inicjatywy Francji, USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR w celu osądzenia głównych zbrodniarzy wojennych Rzeszy Niemieckiej z okresu II wojny światowej, oskarżonych o zbrodnie wojenne, przeciwko pokojowi i przeciwko ludzkości.

Przyjęcie rezolucji przez PE nie oznacza jeszcze decyzji o rozpoczęciu prac nad utworzeniem nowego trybunału. Rezolucje PE nie mają żadnej mocy prawnej – są jedynie dokumentem wyrażającym stanowisko tej instytucji. Rezolucję tę należy odczytać jako wyraz poparcia dla zapowiadanych przez Komisję Europejską prac nad utworzeniem międzynarodowego urzędu prokuratorskiego i przygotowań do politycznych i prawnych aktywności na rzecz powołania specjalnego trybunału. Deklaracje KE oraz poparcie wyrażone przez Radę Europejską stanowią w tym przypadku znacznie poważniejsze sygnały, że być może za kilka lat rzeczywiście rosyjska agresja na Ukrainę zostanie poddana osądowi specjalnie powołanego trybunału.

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Ochrona życia

18.01.2023

Prawa człowieka i demokracja na świecie. Sprawozdanie za 2022 r. w Parlamencie Europejskim

1. Sprawozdanie roczne za 2022 r.

Podczas styczniowej sesji Parlamentu Europejskiego tradycyjnie mają miejsce debaty oraz sprawozdania podsumowujące działalność UE i jej przedstawicieli w roku minionym. Stąd też 17 stycznia 2023 r. eurodeputowani odbyli dyskusję nad problematyką „praw człowieka i demokracji na świecie” w kontekście sprawozdania rocznego za 2022 r. przedstawionego przez Isabel Wiseler-Lima. Europosłanka z Luksemburga należy do Europejskiej Partii Ludowej (EPL) i jest członkiem Podkomisji Praw Człowieka.

Przygotowane przez eurodeputowaną Wiseler-Lima „Sprawozdanie w sprawie praw człowieka i demokracji na świecie oraz polityki Unii Europejskiej w tym zakresie – sprawozdanie roczne za 2022 r.” [2022/2049(INI)][1] to obszerny dokument w który można odnaleźć zarówno trafne diagnozy realnych problemów (np. prawa osób starczych – pkt 70 sprawozdania), jak i silnie ideologiczne postulaty realizacji „zdrowia i praw reprodukcyjnych i seksualnych” (SRHR – ang. sexual and reproductive health and rights), który to termin nie tylko nie znajduje żadnego umocowania prawnego, ale nie posiada nawet jednolitej definicji wskazującej na jego zakres.

2. Prawo do życia

W efekcie w dokumencie, który z jednej strony (słusznie) potępia aborcję selektywną (pkt. 64-65 sprawozdania) znalazło się także zapewnienie, że PE „zdecydowanie potępia decyzję Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych o odwołaniu wyroku w sprawie Roe przeciwko Wade, decyzję polskiego Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. oraz niedawną drakońską decyzję węgierskiego rządu o zmuszeniu osób chcących dokonać aborcji do słuchania bicia serca płodu” (pkt 20 sprawozdania).

W sprawozdaniu wzywa się „do ich natychmiastowego odwołania”, choć zarówno decyzja Sądu Najwyższego USA, polskiego Trybunału Konstytucyjnego jak i prawo wprowadzone na Węgrzech mają jeden cel – ochronę życia, które jest fundamentalnym prawem człowieka i, szczególnie w sprawozdaniu dotyczącym właśnie „praw człowieka”, powinno być kluczowym przedmiotem troski i ochrony, także ze strony UE.

W USA ograniczono tzw. aborcję na życzenie, która w rzeczywistości oznaczała możliwość pozbawienia swojego dziecka życia przez rodziców, którzy nawet nie musieli szukać dla tej „decyzji” usprawiedliwienia. W Polsce zakończono po latach nieludzki proceder zabijania przed narodzeniem osób podejrzanych o niepełnosprawność. Na Węgrzech prawo zaczęło chronić rodziców przed nieprzemyślanym podjęciem nieodwracalnej decyzji – wiele kobiet przyzwala na aborcję, bo wierzą lub chcą wierzyć, że „płód to nie dziecko”. Zmiana przyjęta na Węgrzech jest krokiem, który przynajmniej wymusza na rodzicach świadomość ich czynów.

Co jeszcze wynika ze wszystkich trzech potępianych przez PE regulacji? W sprawozdaniu PE „potępia aborcję ze względu na płeć, a także dyskryminację wynikającą z tej praktyki, która dotyczy w szczególności kobiet i dziewcząt” (pkt 64 sprawozdania) oraz „potępia ustawodawstwo, politykę i praktyki umożliwiające selekcję dzieci ze względu na płeć, rasę, niepełnosprawność lub wszelkie inne przyczyny” (pkt 65). Parlament Europejski przeczy zatem sam sobie z jednej strony potępiając Polskę za zakaz aborcji eugenicznej, z drugiej zaś potępiając „ustawodawstwo, politykę i praktyki umożliwiające selekcję dzieci ze względu na (…) niepełnosprawność”. Co do zasady można wskazać, że zarówno w przypadku Polski, USA jak i Węgrów – krytykowane regulacje prawne stanowią realizację postulatów pkt 64-65.

Sytuacja z jaką mamy do czynienia w przypadku ochrony życia doskonale pokazuje jak bardzo Parlament Europejski uwikłany jest w ideologiczne postulaty, które nie mając solidnych podstaw moralnych, etycznych ale i filozoficznych – już dziś wchodzą ze sobą w konflikt. W omawianym przypadku „prawa kobiet” rozumiane ideologicznie jako swoboda decydowania o sobie nawet kosztem fundamentalnych praw innych (jak prawo do życia) zaczynają stać w sprzeczności z doktryną antydyskryminacyjną, która, skądinąd słusznie, upatruje dyskryminacji w pozbawianiu życia nienarodzonych ze względu na konkretne cechy. Jednocześnie wymaga to jednak uznania, że dziecko poczęte również ma już swoje prawa oraz, wydawałoby się oczywistego faktu, że jest człowiekiem.  

3. Surogacja

W przedłożonym PE sprawozdaniu znalazł się także punkt dotyczący surogacji, czyli tzw. macierzyństwa zastępczego. Proceder ten może przebiegać w różny sposób. Najczęściej polega na przyjęciu przez kobietę (surogatkę - matkę zastępczą) do swojej macicy zapłodnionej metodą in vitro komórki jajowej innej kobiety, a po narodzinach dziecka przekazanie go i praw do niego „zamawiającym” rodzicom[2].

W sprawozdaniu PE „ponownie potępia komercyjną praktykę macierzyństwa zastępczego – globalne zjawisko, które naraża kobiety na całym świecie na wykorzystywanie i handel ludźmi, szczególnie kobiety w trudnej sytuacji finansowej i społecznej; podkreśla poważny wpływ tej praktyki na kobiety, prawa kobiet, zdrowie kobiet i równość płci oraz zwraca uwagę na jej skutki transgraniczne; apeluje o europejskie ramy prawne w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom komercyjnego macierzyństwa zastępczego” (pkt 63 sprawozdania).

Wobec brzmienia powyższego punktu zgłoszono dwie poprawki w których zwrócono uwagę na przyjęcie w oryginalnej wersji sprawozdania, że jedynie komercyjna surogacja jest zjawiskiem negatywnym. W rzeczywistości każda forma macierzyństwa zastępczego – niezależnie czy proceder ma charakter komercyjny czy nie – stanowi przedmiotowe wykorzystanie ciała matki zastępczej (surogatki), a także naraża zarówno ją, jak i dziecko, rodziców i wszystkie inne zaangażowane w proceder osoby (np. anonimowych dawców – rodziców genetycznych)[3] na szerokie spektrum konsekwencji natury psychicznej i fizycznej, narusza godność ludzką (szczególnie dziecka poczętego, ale też matki zastępczej). Wreszcie, proceder surogacji może spełniać znamiona handlu ludźmi – przy czym ofiarą jest nie tylko dziecko, ale i matka zastępcza, której ciało jest przedmiotem transakcji (dotyczy to zarówno surogacji komercyjnej jak i niekomercyjnej).

Zarówno w poprawce zgłoszonej przez grupę Tożsamość i Demokracja (ID)[4] jak i w poprawce zgłoszonej przez Lewicę[5] wzywano do stworzenia ram prawnych, które będą zapobiegać negatywnym konsekwencjom surogacji (w przeciwieństwie do oryginalnego sprawozdanie – nie tylko tej komercyjnej). Warto jednak zauważyć, że tylko poprawka grupy ID potępiała surogację kompleksowo (podczas, gdy poprawka Lewicy pierwsze słowa pkt 63 pozostawiała niezmienione), a wezwanie do stworzenia ram prawnych zapobiegających temu procederowi ID kierowała do państw członkowskich, Lewicy zaś - do UE. W rzeczywistości wskazać jednak należy, że obydwie poprawki – w przypadku ich przyjęcia spełniłyby swoją rolę poprzez poszerzenie zakresu pkt 63 sprawozdania o potępienie surogacji całościowo jako zjawiska negatywnego niezależnie do jego formy i charakteru. W głosowaniu 18 stycznia 2023 r. PE odrzucił jednak obydwie poprawki.

W odniesieniu do macierzyństwa zastępczego należy również odnotować, że PE już kilkakrotnie potępiał w swoich rezolucjach surogację w pełnym zakresie[6]. Wycofanie się z tego ugruntowanego stanowiska na rzecz potępienia jedynie jego komercyjnego charakteru może budzić szereg pytań.

Czy złagodzenie stanowiska PE nie oznacza kroku w kierunku normalizacji procederu macierzyństwa zastępczego? W udostępnionym do konsultacji w grudniu 2022 r. projekcie rozporządzenia UE dotyczącym „transgranicznych sytuacji rodzinnych” Komisja Europejska proponuje wprowadzenie unijnego „certyfikatu rodzicielstwa”. W myśl projektu, rozporządzenie zobowiązywałoby wszystkie państwa członkowskie do uznawania urzędowej mocy tego dokumentu, czego skutkiem wszystkie państwa UE musiałyby nie tylko formalnie uznać rodzicielstwo osób tej samej płci (przyznane zgodnie z prawem innego państwa) ale też np. prawa rodzicielskie osób, które dziecko zamówiły u matki zastępczej w państwie UE w którym taka procedura jest zgodna z prawem. W ten sposób – bez konieczności zmiany prawa krajowego – Polska musiałaby de facto i de iure zaakceptować w swoim systemie prawnym nie tylko sprzeczne z polską Konstytucją rodzicielstwo „dwóch matek” lub „dwóch ojców”, ale także uznać prawne skutki handlu ludźmi, sprzeczne także w polskim prawem rodzinnym zgodnie z którym matką jest zawsze kobieta, która dziecko urodziła (matka biologiczna)[7].

Wątpliwości potęguje fakt, że pomysł utworzenia uznawanego transgranicznie „certyfikatu urodzenia” sformułowała także – współpracująca z UE - Haska Konferencja Prawa Prywatnego Międzynarodowego (HCCH), która od lat debatuje nad kwestiami związanymi w praktyce z prawnym uregulowaniem kwestii surogacji.  W 2017 r. opublikowano Raport grupy ekspertów dotyczący rodzicielstwa i surogacji, gdzie zasugerowano możliwość wdrożenia międzynarodowego aktu urodzenia. Raport wskazuje na przyjęcie przez Grupę Ekspertów kierunku zmierzającego do zalegalizowania surogacji – choć w samej treści dokumentów z ostatnich lat (2020-2021) podkreśla się, że żadna z podjętych prac nie oznacza, że HCCH jest „za” lub „przeciw” surogacji. Mimo tych zapewnień, głęboko niepokojące jest, że Grupa Ekspertów chce zdefiniować surogację w prawie międzynarodowym, wypracować międzynarodowy instrument uznający zagraniczne orzeczenia sądowe w sprawie rodzicielstwa i zunifikować prawa jej dotyczące, sugerując „ominięcie” nielegalności surogacji adopcją przez nie-biologicznych rodziców, podkreślając przy tym, że to „interes dziecka jest najważniejszy”.

4. Prawo do wolności myśli, sumienia, religii lub przekonań

Punkty 83-86 sprawozdania odnoszą się do problematyki wolności myśli, sumienia religii i przekonań potępiając m.in. „ataki (…) za (…) krytykowanie lub satyryczne przedstawianie przekonań religijnych i przypomina, że wyrażanie krytycznych opinii na temat religii jest pełnoprawnym wyrazem wolności myśli lub twórczości artystycznej” (pkt. 84 sprawozdania).

Choć z tak sformułowanym twierdzeniem należy się zgodzić, to trudno oprzeć się wrażeniu, że PE zapomniał np. o skrajnie obrazoburczych spektaklach teatralnych atakujących Kościół katolicki, których treść i forma znacznie przekraczają granice wolności twórczości artystycznej i stanowią jawny wyraz nienawiści wobec katolików, czy też szerzej, chrześcijan[8]. Zauważyć należy przy tym, że skala tego typu ataków i profanacji jakiej doświadczamy w Polsce jest znacznie mniejsza niż akty przemocy i nienawiści jakie mają miejsce na zachodzie Europy (np. sprawa Abla Azcona)[9] – omawiane sprawozdanie odnosi się natomiast do wszystkich państw członkowskich UE.

Uwagę zwraca także punkt 85 sprawozdania w którym PE „wyraża zaniepokojenie z powodu niewłaściwego wykorzystywania i instrumentalizacji religii do podsycania nietolerancji lub do podważania praw człowieka, w tym praw osób LGBTIQ i praw kobiet, a mianowicie zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych, a także praw dzieci do wolności myśli, sumienia i religii”.

Punkt ten w oczywisty sposób odnosi się do nauczania Kościoła katolickiego – ale także wielu innych wyznań i religii, potwierdzającego konieczność ochrony życia od poczęcia (w czym UE widzi podważanie „praw kobiet, a mianowicie zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych”) oraz wartość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Z tak określonej „wolności religijnej” wyłania się obraz ochrony „wolności” przez UE jedynie w granicach przez nią samą określonych – to jest w aspektach, które nie wchodzą w kolizję z linią ideologiczną obraną przez unijnych urzędników.

Takie ściśle ograniczone rozumienie i wspieranie wolności religijnej i wolności sumienia UE prezentowała już niejednokrotnie. Dość wspomnieć powtarzające się apele Parlamentu Europejskiego o ograniczenie wolności sumienia lekarzy i prawne zobowiązania przedstawicieli zawodów medycznych do działania wbrew sumieniu[10]. Tymczasem prawo do sprzeciwu sumienia jest integralnym i nieodzownym elementem wolności sumienia, którą gwarantuje zarówno polska Konstytucja jak i umowy międzynarodowe, zwłaszcza Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (art. 18) i Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (art. 9). Już sam fakt negowania tego prawa przez Unię Europejską jest naganny i sprzeczny z wymienionymi aktami prawa międzynarodowego.

5. Debata i głosowanie

W dniu 17 stycznia 2023 r. w Parlamencie Europejskim odbyła się debata nad tekstem sprawozdania, natomiast następnego dnia – głosowanie nad rezolucją (przyjęcie sprawozdania przez PE oznacza przyjęcie rezolucji w brzmieniu omawianego dokumentu) oraz zgłoszonymi poprawkami.

W ramach debaty warto odnotować głos eurodeputowanej Simony Baldassarre (ID), która zwróciła uwagę na brak pełnego potępienia surogacji w sprawozdaniu, a jedynie jej komercyjnego charakteru.

Również europosłanka Margarita de la Pisa Carrión (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy – EKR) zwracała uwagę na niespójności sprawozdania w kwestii ochrony życia i jego wartości. Wprost wskazała, że „są w tym sprawozdaniu dobre intencje” – jednak jest ono „skierowane w kierunku lewicowym, mówiąc o kwestiach ideologicznych, (…) wolności do aborcji, podczas gdy każdy członek rodziny ludzkie ma niezbywalne prawo do życia już w memencie poczęcia”.

Eurodeputowana Miriam Lexmann (EPL) zaapelowała o porzucenie ideologicznych sporów w obszarach, które – co kluczowe – leżą poza kompetencjami UE (jak np. kwestia uregulowania dopuszczalności aborcji). Wskazała jednocześnie na problemy związane z prawami człowieka i demokracją co do których UE rzeczywiście ma narzędzia i kompetencje, by realnie wpływać na pozytywne zmiany w tych obszarach.

Sprawozdanie zostało przyjęte 18 stycznia 2023 r. stosunkiem głosów 438 „za” do 75 „przeciwko”, przy 121 wstrzymujących się.

Poprawki zmieniające tekst poprzez kompleksowe potępienie procederu macierzyństwa zastępczego zostały odrzucone[11].

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 

 
Czytaj Więcej