Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
12.05.2025
• Komisja Europejska proponuje nowe rozporządzenie mające usprawnić system deportacji nielegalnych imigrantów w Unii Europejskiej.
• Projekt przewiduje m.in. wprowadzenie Europejskiego Nakazu Powrotu, zaostrzenie sankcji za brak współpracy z urzędem imigracyjnym oraz tworzenie ośrodków deportacyjnych poza UE.
• Mimo nowych rozwiązań, kluczowe problemy – masowy napływ imigrantów, niska skuteczność deportacji i przeciążenie systemu azylowego – nadal pozostają nierozwiązane.
• Czy proponowane zmiany okażą się realnym narzędziem kontroli migracji, czy tylko kolejną próbą, która zawiedzie z powodu przepisów uniemożliwiających szybkie działanie?
Próba rozwiązania kryzysu migracyjnego
Komisja Europejska przedstawiła projekt nowego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady regulującego zasady wydalania nielegalnych imigrantów przebywających w państwach członkowskich UE. Projekt przewiduje m.in. łatwiejsze uznawanie decyzji deportacyjnych między państwami członkowskimi oraz surowsze zasady współpracy cudzoziemców z urzędami imigracyjnymi. Choć dokument zawiera rozwiązania techniczne i organizacyjne, nie dotyka podstawowych przyczyn kryzysu migracyjnego, takich jak nadużywanie systemu azylowego czy brak infrastruktury do skutecznego zatrzymywania imigrantów. W efekcie proponowane zmiany mogą się okazać niewystarczające wobec skali problemu.
Projekt stanowi kolejną już próbę zaradzenia trwającemu od dekady kryzysowi imigracyjnemu, w trakcie którego do Europy napłynęły już miliony imigrantów z państw afrykańskich i azjatyckich. W ubiegłym roku Parlament Europejski i Rada UE uchwaliły tzw. pakt na rzecz azylu i migracji, który miał usprawnić procedury azylowe i deportacyjne oraz zacieśnić współpracę między państwami członkowskimi w zakresie zarządzania polityką imigracyjną (Instytut Ordo Iuris przygotował analizę na ten temat). Rozwiązania przewidziane w pakcie jeszcze nie zdążyły wejść w życie (ma to nastąpić w 2026 r.), a UE już szuka nowych. Czy tym razem uda się opanować trwający kryzys?
Uchodźcy a imigranci ekonomiczni
W pierwszej kolejności należy zauważyć, że część z przybyszów to autentyczni uchodźcy uciekający przed wojnami i prześladowaniami, którzy niewątpliwie zasługują na ochronę międzynarodową. Zarazem jednak wielu imigrantów przybywa do Europy z pobudek czysto ekonomicznych, a mimo to, zamiast ubiegać się o wizę pracowniczą czy studencką, to składają wniosek o azyl, żeby skorzystać z uproszczonych procedur przewidzianych dla osób, których życiu zagraża niebezpieczeństwo. W świetle prawa międzynarodowego i Unii Europejskiej, państwo może dość swobodnie decydować, których imigrantów ekonomicznych przyjąć, a których nie – natomiast to samo państwo nie może odmówić przyjęcia uchodźcy. Nic dziwnego więc, że wielu imigrantów woli przedstawiać się jako uchodźcy, bo to znacząco zwiększa szanse przyjęcia ich przez dane państwo.
Tylko w 2015 r. do Europy przybyło około 1,3 mln imigrantów, z czego niemal wszyscy złożyli wniosek o azyl (czyli przyznanie statusu uchodźcy). Mimo upływu 10 lat od apogeum kryzysu, sytuacja dalej jest napięta, a systemy azylowe państw europejskich są przeciążone ilością składanych wniosków. Liczba wniosków o azyl w całej UE liczona jest w setkach tysięcy i systematycznie rośnie: w 2020 r. złożono ich około 415 tys., w 2021 r. – 536 tys., w 2022 r. – 873 tys., a w 2023 r. – ponad 1 mln. W 2024 r. złożono nieco mniejszą, choć wciąż oszałamiającą liczbę wniosków azylowych: ok. 912 tys.
Problem imigrantów nielegalnie przekraczających granicę
Początkowo duża liczba imigrantów była problemem głównie dla państw śródziemnomorskich (jak Włochy, Grecja czy Hiszpania), ale po inwazji Rosji na Ukrainę problem zaczął dotykać także krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w szczególności Polskę i inne państwa nadbałtyckie. Wspomniany pakt migracyjny miał wyposażyć państwa w instrumenty pozwalające łagodzić skutki kryzysu: udrożnienie systemu azylowego przez szybsze rozpoznawanie wniosków, pogłębienie współpracy straży granicznych, a także przez kontrowersyjny mechanizm solidarnościowy, przewidujący przymusowe relokacje imigrantów z państw obciążonych szczególnie dużą liczbę wniosków.
W ostatnim czasie szczególnie palącym problemem stali się jednak imigranci ekonomiczni, którzy w ogóle nie składają wniosków azylowych, lecz po prostu usiłują nielegalnie sforsować granicę państwa członkowskiego UE. Szacuje się, że w UE jest co najmniej 1,3 mln nielegalnych imigrantów, w tym najwięcej w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech i na Węgrzech. To jest jednak jedynie ułamek realnej liczby, bo pomija osoby, którym udało się niepostrzeżenie pokonać granicę i zamieszkać w danym państwie bez zwracania uwagi urzędu imigracyjnego. Liczba ta systematycznie rośnie, o czym świadczą ciągłe próby sforsowania granic zewnętrznych UE w Hiszpanii, Włoszech, na Bałkanach czy w Europie Wschodniej. Przykładowo, w okresie od stycznia do kwietnia 2025 r. odnotowano ponad 5900 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej.
Rozwiązanie tego problemu leży głównie w gestii państw strzegących granic zewnętrznych UE takich jak Polska. Unia Europejska koncentruje się natomiast na tej grupie nielegalnych imigrantów, którzy już się znaleźli na jej terytorium i zostali dostrzeżeni przez służby imigracyjne. Takie osoby - aby uniknąć szybkiego wydalenia - składają z reguły wniosek o azyl, twierdząc, że w kraju pochodzenia ich życiu, zdrowiu lub wolności zagraża niebezpieczeństwo. W konsekwencji systemy azylowe stają się więc jeszcze bardziej przeciążone, ośrodki detencyjne dla cudzoziemców przeludnione, a efektywność procedur powrotowych (w tym deportacji) niska. Jedynie 20% osób formalnie zobowiązanych do opuszczenia kraju faktycznie to robi.
Skąd taka niska efektywność deportacji? Większość imigrantów oczekuje na decyzję azylową na wolności, a gdy okaże się ona negatywna – po prostu znika z pola widzenia urzędu imigracyjnego zmieniając miejsce zamieszkania, czasem przeprowadzając się do innej miejscowości, a czasem nawet do innego kraju UE. W tym ostatnim przypadku powstaje kolejny problem: w obecnym stanie prawnym imigrant uznany za nielegalnego przybysza w jednym państwie UE nie może być automatycznie uznany za nielegalnego w drugim państwie UE. Taka osoba składa więc wielokrotnie wnioski azylowe w różnych państwach członkowskich, z których każde rozpoznaje je od nowa i niezależnie. Nawet więc jeśli jedno państwo odmówi imigrantowi przyznania azylu i podejmie decyzję o deportacji, to zanim zostanie ona wykonana, może on wyjechać do innego kraju i ponownie zawnioskować o azyl.
Proponowane rozwiązania problemu
Przygotowany przez Komisję Europejską projekt rozporządzenia wprowadza drobne usprawnienia zwiększające efektywność tzw. procedury powrotowej. W prawie UE wyróżnia się dwa rodzaje „powrotu” – dobrowolnego wyjazdu na prośbę urzędu imigracyjnego oraz przymusowej deportacji. Większość tzw. decyzji powrotowych to zobowiązania do dobrowolnego wyjazdu, które przekształcane są w decyzje deportacyjne dopiero w razie niedopełnienia obowiązku opuszczenia kraju we wskazanym terminie. Co zmienia proponowany projekt?
Zaostrza on sankcje za naruszenie przez cudzoziemca (określanego jako „obywatel państwa trzeciego”) obowiązku współpracy z urzędem imigracyjnym przy rozpoznawaniu jego wniosku azylowego, a także w ewentualnej procedurze decydującej o jego powrocie do kraju pochodzenia. Obywatele państw trzecich mają współpracować z organem imigacyjnym na wszystkich etapach procedury. Obywatele państw trzecich powinni pozostawać dostępni i powinni dostarczać informacje niezbędne do przygotowania powrotu. W przypadku nieprzestrzegania obowiązku współpracy, projekt rozporządzenia wymaga nałożenia sankcji na cudzoziemca np. obniżenia przyznanych mu świadczeń i dodatków socjalnych, zajęcia dokumentów podróży lub przedłużenia okresu obowiązywania zakazu wjazdu. Właściwe organy powinny poinformować obywatela państwa trzeciego o poszczególnych etapach procedury powrotu, jego obowiązkach i konsekwencjach niewypełnienia tych obowiązków.
Projekt wprowadza też mechanizm uznawania i wykonywania decyzji nakazujących imigrantowi powrót wydanych przez inne państwo członkowskie (tzw. Europejski Nakaz Powrotu). Wydając decyzję nakazującą powrót państwo członkowskie będzie musiało ją „zarejestrować” w teleinformatycznym systemie informacyjnym działającym w ramach strefy Schengen, względnie w drodze dwustronnej wymiany informacji z innym państwem członkowskim. Europejski Nakaz Powrotu ma pomóc w uznawaniu i wykonywaniu decyzji nakazujących powrót wydanych przez inne państwo członkowskie, w przypadku gdy obywatel państwa trzeciego przemieszcza się nielegalnie do innego kraju członkowskiego.
Propozycja umożliwia też tworzenie w państwach spoza UE tzw. centrów powrotowych (ang. return hubs) dla imigrantów, wobec których wydano prawomocną decyzję o deportacji. To mają być ośrodki umiejscowione w państwach trzecich, działające na podstawie umów dwustronnych albo z całą UE, w których tacy imigranci będą przymusowo umieszczani do czasu potwierdzenia możliwości ich powrotu do kraju pochodzenia. Umowę lub uzgodnienie będzie można zawrzeć wyłącznie z państwem trzecim, w którym przestrzegane są międzynarodowe standardy i zasady dotyczące praw człowieka. Taka umowa lub takie uzgodnienie będzie musiało określać warunki przekazania, a także warunki dotyczące okresu przebywania obywatela państwa trzeciego w danym państwie, który to okres może mieć charakter krótko- lub długoterminowy. Takiej umowie lub takiemu uzgodnieniu towarzyszyć będzie mechanizm monitorowania zapewniający ocenę wdrożenia i uwzględnienie wszelkich zmieniających się okoliczności w państwie trzecim.
Projekt doprecyzowuje również przepisy o detencji imigrantów – tych oczekujących na decyzję w sprawie wniosku azylowego, jak również tych oczekujących na decyzję nakazującej ich powrót. Osoby, wobec których zastosowano detencję, powinny zostać umieszczone w specjalnych ośrodkach detencyjnych lub specjalnych oddziałach innych ośrodków. W przypadku gdy państwo członkowskie nie jest w stanie zapewnić miejsca zakwaterowania w takim ośrodku, projekt dopuszcza posiłkowanie się miejscami zakwaterowania w więzieniu, w którym obywateli państw trzecich przetrzymuje się oddzielnie od więźniów;
Proponowany dokument wydłuża też maksymalny okres detencji (przymusowego umieszczenia imigrantów w ośrodku) z 18 do 24 miesięcy, a także doprecyzowuje przesłanki ryzyka ucieczki jako podstawy detencji imigranta. Ucieczka imigranta przed uprawomocnieniem się decyzji zobowiązującej do powrotu stanowi jedną z głównych przyczyn skrajnej nieefektywności procedur powrotowych.
Wady propozycji Komisji
Z drugiej strony, propozycja Komisji Europejskiej nie rozwiązuje głównych problemów.
Po pierwsze, nadal państwa członkowskie UE będą formalnie zobowiązane do wpuszczania na terytorium każdego, kto zgłosi choćby tylko ustnie wniosek o azyl – w tym imigrantów przyłapanych na gorącym uczynku nielegalnego przekroczenia granicy. W konsekwencji imigranci łamiący prawo będą dalej traktowani podobnie jak imigranci ubiegający się o zgodę na pobyt w legalny sposób, składając odpowiedni wniosek w punkcie granicznym lub w konsulacie. Prawo UE zabrania automatycznego odrzucania wniosków o azyl oraz nakazuje rozpatrzenie każdego z nich merytorycznie, a także wymaga, aby w czasie rozpatrywania imigrantowi pozwolono przebywać na terytorium danego państwa – co w większości przypadków kończy się ucieczką takiej osoby, która nie czeka na rozpatrzenie swojego oczywiście bezzasadnego wniosku, lecz stara się jak najszybciej zniknąć z radaru urzędu imigracyjnego.
Po drugie, częściowo ten problem mogłaby rozwiązać detencja stosowana na masową skalę wobec wszystkich przyłapanych na gorącym uczynku nielegalnego przekroczenia granicy. Rzecz w tym, że państwa nie mają wystarczającej liczby miejsc w ośrodkach detencyjnych. Możliwość umieszczania ich w więzieniach niewiele tu zmienia, bo one też są zazwyczaj przeludnione. A nawet jeśliby państwa miały dużo miejsc, to wciąż wiele zależy od wykładni przesłanki ryzyka ucieczki, jaką przyjmą sądy. Jeśli wykładnia ta będzie restrykcyjna, to nadal w praktyce służby imigracyjne będą musiały wpuszczać na terytorium każdego, kto zgłosi wniosek o azyl i pozwolić mu oczekiwać na wolności na jego rozpatrzenie. Jak pokazuje dotychczasowa praktyka - większość nie czeka.
Po trzecie, choć Komisja dostrzega problem niskiej efektywności decyzji o wydaleniu, to zaproponowane rozwiązanie w postaci centrów powrotowych w państwach trzecich jej znacząco nie poprawi. W świetle projektu rozporządzenia, do takiego centrum imigrant będzie mógł trafić dopiero po wyczerpaniu ścieżki zaskarżenia, czyli będzie miał mnóstwo czasu na ukrycie się, zanim decyzja zobowiązująca do powrotu się uprawomocni.
Krok w dobrym kierunku, ale to za mało
Projekt nowej dyrektywy stanowi zatem krok w dobrym kierunku, ale proponowane rozwiązania nie rozwiązują głównych problemów: masowej niekontrolowanej migracji, która musi się nasilać z uwagi na obowiązującą w prawie UE regułę wpuszczania każdego imigranta na terytorium państwa wyłącznie na podstawie samego wniosku o azyl, jeszcze przed jego rozpatrzeniem, a także przeludnienia ośrodków detencyjnych oraz niskiej efektywności decyzji powrotowych.
Patryk Ignaszczak – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
• Komisja Europejska poinformowała o przyczynach wycofania się KE z prac nad projektem dyrektywy Rady w sprawie wprowadzenia w życie zasady równego traktowania poza rynkiem pracy, bez względu na religię lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną.
• Instytut Ordo Iuris przekazał Komisji Europejskiej opinię w sprawie procedowanej „Strategii UE na rzecz równości LGBTIQ na lata 2026–2030”.
Instytut Ordo Iuris przekazał Komisji Europejskiej opinię w sprawie procedowanej „Strategii UE na rzecz równości LGBTIQ na lata 2026–2030”. Wśród propozycji KE znajduje się wprowadzenie przestępstwa „mowy nienawiści” oraz zakazu dyskryminacji „osób LGBTIQ” i tzw.
24.03.2025
• Komisja Europejska opublikowała nowy plan działania na rzecz praw kobiet.
• Dokument stanowi kontynuację dotychczasowej polityki unijnej w dziedzinie praw kobiet, szczególnie w aspekcie dążenia do uniformizacji płci.
• Równość płci przedstawiana jest poprzez negowanie jakichkolwiek naturalnych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami, co prowadzi do polityki mającej upodobnić kobiety do mężczyzn.
• Wysiłki KE skupiają się na ustanawianiu parytetów w miejscach pracy i w polityce oraz na narzucaniu rodzicom sposobu w jaki mają dzielić się opieką nad dziećmi.
• W nowym planie działania na rzecz praw kobiet wprost przelicza się „zwiększanie równości płci” na wzrost PKB.
• Komisja zapowiada „zwiększanie równości płci” w nowych dziedzinach m.in. w rolnictwie.
• Różnice w wyborach życiowych i preferencjach zawodowych kobiet i mężczyzn Komisja wiąże z „segregacją płci w edukacji”.
• KE zapowiada też opracowanie nowej „Strategii na rzecz równości płci po 2025 r.”
Prawa kobiet – nowy plan działania KE
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, Komisja Europejska (KE) opublikowała nowy plan działania na rzecz praw kobiet (A Roadmap for Women's Rights). Termin zaprezentowania dokumentu nie jest przypadkowy i celowo został wyznaczony w okolicy Dnia Kobiet.
Specyficzne pojmowanie przez UE praw kobiet jest już wiedzą powszechną. Nierzadko unijna wykładnia praw kobiet prowadzi do podważania naturalnych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami, de facto pozbawiając kobiety prawa do wykorzystywania i celebrowania swojej odrębności płciowej, w tym aspektów związanych z macierzyństwem.
Niedawno opublikowany dokument stanowi kontynuację dotychczasowej polityki unijnej w dziedzinie praw kobiet. Co ciekawe, stawia jednak na kwestie związane z „wyrównywaniem szans” – przez co KE rozumie dążenie do zwiększania udziału kobiet w rynku pracy. Zadziwiająco mało miejsca dokument poświęca zdrowiu, które przez lata UE utożsamiała z „prawami reprodukcyjnymi”, czyli terminem pod którym krył się przede wszystkim dostęp do aborcji. W żadnym razie nie należy tego jednak odczytywać jako porzucenie tematu przez KE. Skupienie na kwestiach gospodarczych można jednak odbierać jako sygnał, że Unia dostrzega nadchodzący kryzys gospodarczy i ekonomiczny, a „prawa kobiet” mogą być wykorzystane jako cegiełka w walce z jego skutkami.
„Kobiety na traktory” w nowej odsłonie
Komisja Europejska od lat konsekwentnie promuje „prawa kobiet”, które definiuje m.in. poprzez równość kobiet i mężczyzn. Równość tę KE pojmuje niezwykle prostolinijnie, poprzez negowanie jakichkolwiek naturalnych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami i dążenie do uniformizacji płci. W efekcie otrzymujemy od KE propozycje zmierzające do jak największego upodobnienia sytuacji kobiet do mężczyzn. Jest to widoczne chociażby w wysiłkach KE wkładanych w ustanowienie parytetów w każdym możliwym miejscu pracy i instytucji (parytety w zarządach spółek), czy próby narzucania rodzicom sposobu w jaki dzielą się opieką nad dzieckiem (wprowadzanie części urlopu rodzicielskiego możliwego do wykorzystania tylko przez ojców).
Również w nowym planie działania na rzecz praw kobiet, KE skupia się na przeliczeniu „zwiększania równości płci” na wzrost PKB. Jednym słowem – równość płci ma się przejawiać poprzez zwiększenie udziału kobiet w rynku pracy, a to z kolei ma się przekładać na wzrost gospodarczy. Kobiet ma być mniej w domach, mniej w rolach macierzyńsko-opiekuńczych (wszak role te są, w opinii Brukseli, deprecjonujące i pozycjonujące kobiety niżej od mężczyzn), a więcej w biurach, zarządach, a (zgodnie z nowym planem działania) także w rolnictwie. Jak wskazano, „aby wspierać konkurencyjność i dalej wykorzystywać potencjał siły roboczej kobiet Komisja proponuje dodanie silnej perspektywy równości płci” do inicjatyw takich jak np. platforma na rzecz kobiet w rolnictwie (Plan działania, s. 4). Czytając o planowanym wdrażaniu równości płci w rolnictwie trudno nie przypomnieć sobie o słynnym peerelowskim plakacie propagandowym z lat 50., na którym dziewczyna w mundurze Związku Młodzieży Polskiej prowadzi traktor i zachęca, by ruszyć „naprzód do walki o szczęśliwą, socjalistyczną wieś Polską”.
Komizm sytuacji kończy się jednak, gdy uświadomimy sobie o jakiej determinacji KE świadczy wkraczanie z „równością płci” nawet do rolnictwa. Jak Instytut Ordo Iuris już wielokrotnie alarmował, ustalone przez Radę Europejską w 2002 r. tzw. cele barcelońskie zakładają, że każde z państw członkowskich UE powinno objąć opieką formalną 90 proc. dzieci powyżej 3 lat i co najmniej 33 proc. dzieci do 3 roku życia . Wszystko po to, by realizować „równość płci" poprzez wysłanie matki do pracy zarobkowej jak najszybciej po porodzie, bo, jak czytamy w tzw. celach barcelońskich, „państwa członkowskie powinny usunąć czynniki zniechęcające kobiety do udziału w rynku pracy”.
W nowym planie działania na rzecz praw kobiet wskazano również, że „kobiety w UE nadal mają mniej czasu niż mężczyźni, ponieważ spoczywa na nich nieproporcjonalnie duża część obowiązków domowych”. Jest to oczywiście prawda, co nie oznacza, że konieczne jest systemowe zmuszanie kobiet i mężczyzn do dzielenia się tymi obowiązkami równo po połowie. Takie rozwiązanie proponuje jednak KE, która wprost wskazuje, że „sytuację pogarsza niskie wykorzystanie urlopów rodzinnych przez ojców”. W tym wypadku dochodzimy do – będącego pokłosiem celów barcelońskich – kultywowanego w UE założenia, że rola matki jest ciężarem powodującym nierówność płciową, czego konsekwencją powinno być jak najszybsze umieszczenie dziecka w placówce opiekuńczej (aby matka i ojciec mogli pracować – jak równy z równym), ewentualnie wprowadzenie sztywnego podziału opieki nad dzieckiem między rodzicami, pomimo oczywistych naturalnych predyspozycji kobiety do opieki nad dzieckiem w jego pierwszych latach życia. KE walczy. nie tylko z preferencjami szeregu kobiet, które chcą opiekować się swoimi dziećmi i pragną docenienia ich roli matki, ale także z naturą.
Od przeszło dwudziestu lat UE realizuje więc cel „uratowania” kobiet od macierzyństwa, ról społeczno-opiekuńczych i pracy wykonywanej w domu na rzecz rodziny. Zamiast promować prawa kobiet i kobiecość poprzez docenienie także tych tradycyjnych ról społecznych, poprzez zagwarantowanie kobietom możliwości wyboru ścieżki życiowej zgodnie z ich preferencjami i wolą, UE obrała ścieżkę do maksymalnego upodobnienia sytuacji kobiet do mężczyzn. Czy zatem unijni dygnitarze rzeczywiście wierzą w równość płci, skoro z taką mocą walczą na rzecz uniformizacji płci?
Imperatyw moralny
Jak podkreślono w unijnym dokumencie, „promowanie praw kobiet jest nie tylko imperatywem moralnym, ale także strategiczną inwestycją we wzrost gospodarczy i konkurencyjność UE” (Plan działania, s. 2).
KE deklaruje także, że „zapewnienie kobietom pełnego, równego i znaczącego uczestnictwa, a także ich reprezentacji i przywództwa, sprzyja również bardziej stabilnym i odpornym demokracjom” (Plan działania, s. 2). Demokracje, które promują prawa kobiet, uwzględniają rzekomo szerszy zakres perspektyw i doświadczeń w procesach decyzyjnych, co prowadzić ma do polityki, która jest bardziej kompleksowa i dostosowana do potrzeb wszystkich obywateli. W ocenie KE, w sferze korporacyjnej równość płci przekłada się na przewagę konkurencyjną, a firmy wykazują wyższe zyski i lepsze wyniki giełdowe, gdy kobiety zajmują stanowiska kierownicze.
Co ciekawe, powyższe założenia mają służyć potwierdzeniu słuszności polityki wprowadzania parytetów (np. na stanowiskach kierowniczych), mimo że w teorii – skoro firmy wykazują wyższe zyski i lepsze wyniki giełdowe, gdy kobiety zajmują stanowiska kierownicze – parytety te powinny być zbędne. Niezależnie od tego, ponownie wskazać należy, że wprowadzanie regulacji, które zmuszają społeczeństwo do zatrudniania kobiet z uwagi na ich płeć, a nie kompetencje, nie jest wprowadzaniem równości płci, lecz przeciwnie, stanowi krok w kierunku systemowej dyskryminacji mężczyzn i systemowemu usankcjonowaniu gorszej pozycji kobiet, jako tych, które nie są w stanie samodzielnie osiągnąć pozycji zawodowej równej mężczyźnie.
Wolny wybór czy segregacja płci?
Pojmowanie równości płci poprzez uniformizację kobiet i mężczyzn jest niezwykle nachalne w nowym planie działania KE. Komisja stwierdza z wielkim niezadowoleniem, że „postęp jest powolny, a bariery strukturalne, takie jak dyskryminujące normy społeczne, nadal istnieją” (Plan działania, s. 3) i podaje, że „o 10,9 p.p. więcej kobiet niż mężczyzn ukończyło studia wyższe” lecz okoliczności te „nie są w pełni odzwierciedlone w pozycji kobiet na rynku pracy oraz w organach i procesach decyzyjnych” (Plan działania, s. 3).
Komisja Europejska podkreśla także, że kobiety są nadreprezentowane w niskopłatnych i niedocenianych (choć niezbędnych) zawodach. Jest to kwestia, nad którą w UE również debatuje się już od wielu lat, czyli próba ograniczenia udziału kobiet w zawodach tradycyjnie postrzeganych jako „kobiece”. Warto przy tym zwrócić uwagę, że zdominowanie takich zawodów jak pielęgniarstwo, nauczyciel szkolny, czy opieka nad dziećmi przez kobiety wynika w znacznej mierze z predyspozycji kobiet do podejmowania zawodów wymagających łagodności, cierpliwości i empatii, a cechy te stanowią ogromną wartość dodaną. Aktywność KE na polu sztucznego wymuszenia zmian w udziale płci w tego typu profesjach sugeruje jednak, że w Brukseli postrzega się to zgoła odmiennie.
Potwierdza to zresztą dalsza część planu działania KE, w której wskazano, że „kobiety w UE zajmują zaledwie 33% miejsc w parlamencie i 34,8% miejsc w samorządach lokalnych” (Plan działania, s. 3). W tym kontekście powstaje pytanie, czy chęć KE do zmiany procentowej struktury udziału płci w życiu politycznym Europejczyków zmierza do podważenia zasad demokracji poprzez narzucenie obywatelom określonych wyborów poza trybem demokratycznym, czy może polegać ma na zmuszaniu kobiet do udziału w życiu politycznym nawet w sytuacjach, gdy kobiety tego nie chcą? Art. 211 § 3 Kodeksu wyborczego już dziś przewiduje, że wśród kandydatów na posłów zarówno liczba kobiet, jak i liczba mężczyzn nie może być mniejsza niż 35% liczby wszystkich kandydatów na liście. Wiedza o tym, jak przepis ten funkcjonuje w praktyce jest powszechna – kobiety są mniej chętne do czynnego udziału w polityce i obsadzenie list wyborczych zgodnie z wymaganym parytetem bywa niezwykle trudne i często kończy się umieszczeniem na liście osób dobranych zgodnie z kryterium płci, pomimo tego, że na miejscu tym mogłyby znaleźć się osoby dalece bardziej kompetentne.
Zdroworozsądkowe argumenty związane z naturalnymi i osobistymi preferencjami oraz świadomymi wyborami życiowymi kobiet nie trafiają jednak do Komisji Europejskiej. Choć szereg badań, raportów i analiz potwierdza, że wiele kobiet (co nie oznacza, że wszystkie!) woli spełniać się w roli matki niż robić karierę zawodową, ponadto wiele kobiet preferuje wykonywanie pracy opiekuńczej ponad zaangażowanie polityczne, to KE uparcie twierdzi, że problemem jest „niedostateczna reprezentacja kobiet w naukach ścisłych, technologii, inżynierii i matematyce” oraz „niedostateczna reprezentacja mężczyzn w sektorach takich jak edukacja, zdrowie i opieka społeczna”.
Stan taki KE wprost nazywa „segregacją płci w edukacji”. Problematyczne jest to, że Komisja zdaje się nie dostrzegać, że „segregacja” ta jest efektem nieskrępowanych, wolnych wyborów życiowych kobiet i mężczyzn, którzy co do zasady dokonują ich w oparciu o własne preferencje.
Zapowiedź „Strategii na rzecz równości płci po 2025 r.”
KE zapowiada swą aktywność na polu kluczowych wyzwań związanych z równością płci również w dziedzinach zwalczania przemocy, ochrony zdrowia oraz w dziedzinach „czasu, pieniędzy, pracy, edukacji i wiedzy, władzy i mechanizmów instytucjonalnych” (Plan działania, s. 4). Z dumą ogłoszono także działalność grupy zadaniowej ds. równości, która w ramach Komisji promować ma uwzględnianie równości, w tym równości płci, we wszystkich obszarach polityki poprzez sieć koordynatorów ds. równości we wszystkich służbach Komisji. W obliczu niepewnej sytuacji geopolitycznej i gospodarczej oraz gwałtownie przeliczanych budżetów państw w związku z wydatkami na obronność, KE składa deklarację utworzenia kolejnych stanowisk urzędniczych, których zadaniem będzie „promowanie” ideologicznej koncepcji równości płci.
Plan działania, który został opublikowany w ostatnich dniach to dopiero zapowiedź kontynuacji dotychczasowego kierunku KE. W ramach nowej „Strategii na rzecz równości płci po 2025 r.” Komisja przedstawić ma konkretne środki polityczne, które należy podjąć, aby sprostać tym wyzwaniom. Wiosną 2025 r. rozpoczną się konsultacje publiczne związane z tym dokumentem, a Instytut Ordo Iuris z pewnością weźmie w nich udział.
Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
· Komisja Europejska opublikowała program prac na rok 2025, gdzie zapowiedziała dążenie do „odważniejszej, prostszej i szybszej Unii”.