Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
parlament europejski

parlament europejski

Wolności obywatelskie

10.11.2022

Sesja PE: debata o sprawiedliwości rasowej w UE, czyli o „prawicowych nastrojach” i granicy polsko-ukraińskiej

Dziś rano w Parlamencie Europejskim przedstawione zostało sprawozdanie w sprawie „sprawiedliwości rasowej, niedyskryminacji i przeciwdziałaniu rasizmowi w UE”. Projekt rezolucji dotyczący tej kwestii odnosi się m.in. do rzekomej dyskryminacji osób o innym kolorze skóry, do jakiej miałoby dochodzić na granicy polsko-ukraińskiej. W trakcie debaty podkreślano, że w niektórych krajach Unii rasizm ma rzekomo charakter instytucjonalny, nie wspominając o problemach z asymilacją imigrantów i skali przestępczości związanej z tym procesem.

Problem rasizmu w oczach lewicowych polityków

W przygotowanym przez szwedzką euroedputowaną Evin Incir projekcie rezolucji czytamy, że inicjatywa ta znajduje swe uzasadnienia m.in. „mając na uwadze, że ruchy rasistowskie, ksenofobiczne i homo/transfobiczne oraz ideologie ekstremistyczne, w szczególności skrajnie prawicowe nastroje, nasilają się i nadal stanowią poważne zagrożenie dla demokratycznych społeczeństw w UE i dla bezpieczeństwa grup rasowych” (lit. F projektu) oraz „mając na uwadze, że szereg przypadków podwójnych standardów i dyskryminacji na granicach UE ze względu na kolor skóry, w tym ostatnio wobec niektórych osób uciekających przed wojną w Ukrainie, uwypukla potrzebę zapewnienia równego traktowania na granicach UE” (lit. J). Incir wskazuje nawet, że „wśród osób prostytuujących się znacznie nadreprezentowane są kobiety o odmiennej rasie, co jest zarówno konsekwencją, jak i utrwaleniem rasizmu i seksizmu” (lit. K).

Przy okazji wyborów we Francji, Szwecji i Włoszech, PE wielokrotnie poruszał już temat „zagrożeń” jakie niesie za sobą istnienie odmiennych od reprezentowanych przez większość eurodeputowanych poglądów. Instytut informował o tym w komentarzach publikowanych po debatach.

Uchodźcy dyskryminowani na granicy?

Nie dziwi także odniesienie w projekcie do fake newsa jakim była rzekoma dyskryminacja rasowa na granicy polsko-ukraińskiej w okresie najbardziej wzmożonego ruchu po lutowej eskalacji rosyjskiej agresji na Ukrainie. W pkt 13 projektu czytamy, że PE „jest zaniepokojony doniesieniami o dyskryminacyjnych i rasistowskich incydentach na granicach wobec osób o kolorze skóry innym niż biały i mniejszości, takich jak Romowie, i przypomina państwom członkowskim o prawie każdej osoby do ubiegania się o azyl i do bycia traktowanym z szacunkiem na mocy prawa międzynarodowego; powtarza, że kontrola migracji i kontrola granic nie może być przedkładana nad bezpieczeństwo, prawa i życie ludzi (…)”. Autorzy projektu zdają się zapominać, że kontrola granic nie stanowi wartości samej w sobie, lecz służy właśnie ochronie bezpieczeństwa, prawa i życia ludności danego państwa, zaś prawo międzynarodowe i azylowe oparte jest na określonych procedurach, które Polska zarówno w przypadku granicy białoruskiej jak i ukraińskiej stosuje.

Trudno jednak odnaleźć logiczne uzasadnienie tezy związanej z prostytucją wobec promowanej przez część państw UE koncepcji w myśl której „praca seksualna” jest pracą jak każda inna. Prostytucja jest legalna w Holandii, Niemczech, Szwecji, Francji, a w Belgii od czerwca 2022 r. reguluje ją kodeks pracy.

Co ciekawe, w swoim sprawozdaniu Incir stwierdza także, że niektóre kobiety padają ofiarą „przymusowej sterylizacji, antykoncepcji i aborcji, które są szkodliwymi praktykami i formami przemocy ze względu na płeć, zakorzenionej w przekonaniach eugenicznych” (lit. N). Takie słowa z ust eurodeputowanej należącej do Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) to rzadkość i – najprawdopodobniej pewien brak refleksji przy skądinąd słusznej diagnozie problemu. Problem tej jednak nie odnosi się tylko do kobiet z dyskryminowanych mniejszości i nie tylko do aborcji wykonanej przymusowo, lecz każdej.

Rzeczywiste i wyimaginowane problemy

Debata, która nastąpiła po sprawozdaniu obfitowała w ogólne zapewnienia o potrzebie walki z rasizmem, ksenofobią i dyskryminacją oraz konieczności opracowania i wprowadzenia planu działania w celu skonkretyzowania metod i celów tej walki. Z wypowiedzi europosłów wyłania się obraz państw europejskich w których rasizm jest strukturalny, a wręcz instytucjonalny. Najaktywniejsi uczestnicy debaty nie zdecydowali się wspomnieć o skali przestępstw czy braku chęci asymilacji części migrantów. Z wypowiedzi wynikało, że wszelkie nierówności są wynikiem wyłącznie głęboko zakorzenionych uprzedzeń i stereotypów. Wskazano również, że sprawcy dyskryminacji rasowej próbują przedstawiać się jako ofiary. 

Warto odnotować głos francuskiego eurodeputowanego Gillesa Lebretona (ID), który wskazał, że z rasizmem i dyskryminacją należy walczyć, jednocześnie stanowczo krytykując tekst projektowanej rezolucji, który „jest mieszanką wszystkiego: rasizm strukturalny, dyskryminacja krzyżowa, stereotypy negatywne, powiązane z kwestiami rasowymi w mediach a nawet strukturalne «skrzywienie» decyzji wymiaru sprawiedliwości”. Patryk Jaki (EKR) zwrócił uwagę, że dyskutując o dyskryminacji i rasizmie warto pochylić się nad rasizmem, który ma miejsce w UE, np. w kontekście rzekomego braku praworządności w Polsce i tłumaczeniach UE, że wynika ona z „gorszej kultury i gorszych tradycji”. Mówił także o dyskryminacji finansowej całego narodu polskiego – motywowanej w rzeczywistości wyłącznie brakiem zgody UE na demokratyczne wybory podejmowane przez Polaków. Także eurodeputowana Assita Kanko z Belgii (EKR) rozpoczęła przemówienie od aprobaty dla niektórych ustępów projektu rezolucji, wskazując jednocześnie, że tekst ten zawiera wiele postanowień dotyczących działań UE w ramach kompetencji, które przyznane są państwom członkowskim. Belg Tom Vandendriessche (ID) sprzeciwił się natomiast podejściu opartemu na założeniu, że każda niesprawiedliwość dotykająca osoby o innym niż biały kolorze skóry uwarunkowana jest i spowodowana działaniami ludzi „białych”. W jego opinii to właśnie takie założenie jest rasistowskie.

Debatę zakończyło wystąpienie Cyrusa Engerera (S&D) z Malty, który po wysłuchaniu kilku ostatnich przemówień, m.in. Patryka Jakiego, powiedział, że „to niesłychana, jaka nienawiść leje się z niektórych wystąpień”. W jego opinii rasizm należy usunąć „również tutaj, w PE”, co w kontekście początku jego wypowiedzi można odczytywać jako poparcie dla działań mających wykluczyć głosy „prawicowe” z debaty europejskiej. Wypowiedź ta jest swoistą klamrą dla tej debaty, którą na samym początku eurodeputowany Juan Lopez Aguilar (S&D) wykorzystał, by po raz kolejny powiedzieć o „niepokojącym” i „rosnącym w siłę” dyskursie „skrajnej prawicy” w PE – nie wskazał jednak co tak naprawdę go niepokoi.

Głosowanie nad projektem rezolucji odbędzie się najprawdopodobniej podczas kolejnej sesji plenarnej PE. O wynikach głosowania będziemy informować.

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej

21.10.2022

Sesja PE: zdrowie psychiczne na celowniku ideologii, ataki na demokrację i powrót Konwencji stambulskiej

Dobiega końca październikowa sesja Parlamentu Europejskiego. Warto zwrócić uwagę szczególnie na trzy tematy nad którymi dyskutowali w tym miesiącu eurodeputowani. We wtorek odbyła się debata na temat zdrowia psychicznego, podczas której wyrażono postulat dostępności dla młodzieży klinik umożliwiających „zmianę płci”. W środę PE omawiał natomiast „wybielanie antyeuropejskiej skrajnej prawicy w UE” oraz zwalczanie przemocy seksualnej w oparciu o Konwencję stambulską, której postanowienia – w obliczu oporu części państw członkowskich i wątpliwych podstaw prawnych do przystąpienia do Konwencji - Unia próbuje przyjąć w drodze dyrektywy.

 

Stałe punkty agendy Parlamentu Europejskiego

 

Wszystkie trzy wymienione wyżej „tematy” były już przez PE omawiane przynajmniej kilkakrotnie. Wydawać by się mogło, że w obliczu wojny, kryzysu gospodarczego i ekonomicznego i dynamicznych zmian zachodzących na świecie, PE porzuci, lub przynajmniej zawiesi realizację swoich motywowanych jedynie ideologicznie projektów. Tak się jednak nie stało. Co więcej, eurodeputowani zapewniają, że właśnie teraz należy wzmocnić „ochronę kobiet przed przemocą” poprzez wdrażanie ideologii zaprzeczającej istnieniu płci czy zadbać o zdrowie psychiczne dzieci, co ma polegać na umożliwieniu dostępu do „klinik genderowych”. Wojna na Ukrainie jest natomiast już po raz kolejny wykorzystywana do prób wyrugowania z życia politycznego niewygodnych oponentów – de facto każdej frakcji politycznej, która w Unii Europejskiej reprezentuje mniej lub bardziej „prawicowe” czy „konserwatywne” stanowiska.  

 

„Zdrowie psychiczne”

 

Parlament Europejski pracuje nad rezolucją w sprawie zdrowia psychicznego – stąd też podczas ostatniej sesji odbyła się debata na ten temat. Choć nie znamy jeszcze treści projektu rezolucji, a oświadczenia przedstawicieli Rady i Komisji Europejskiej wygłoszone we wtorek nie budzą niepokoju, to wypowiedzi poszczególnych europosłów rodzą obawę o kierunek jaki może obrać chęć zaopiekowania się przez Unię zdrowiem psychicznym obywateli.

 

Szczególnie zwrócić uwagę należy na wypowiedź europosłanki Kim van Sparrentak z Holandii, która w imieniu grupy Zielonych mówiła o konieczności „ograniczenia promocji nienawiści” wobec „wspólnoty LGBT”, wskazując, że dostęp do „klinik genderowych” jest rozwiązaniem ewentualnych problemów psychicznych młodzieży. Sprzeciw wobec akceptacji ideologicznych postulatów i „klinik genderowych” może, jej zdaniem, przynieść konsekwencje w postaci „pokolenia ludzi, którzy będą się czuli niechciani i niekochani”. W przeciwieństwie do wcześniejszych mówców, którzy w kontekście zdrowia psychicznego wspominali o skutkach pandemii COVID-19, wojny na Ukrainie czy kryzysu gospodarczo-energetycznego, przedstawicielka Zielonych poruszyła wyłącznie wątek „młodzieży LGBT”.

 

Ivan David, przedstawiciel grupy Tożsamość i Demokracja (ID), psychiatra, były czeski minister ds. zdrowia i dyrektor kliniki psychiatrycznej w dosadnych słowach skrytykował kierunek unijnej polityki w dziedzinie zdrowia psychicznego. Wskazywał, że zgodnie z unijną polityką celem przestaje być realne leczenie – ideologiczne podejście promowane przez Unię nie zwalcza przyczyn i konsekwencji zaburzeń, a jedynie je umacnia i doprowadza do izolacji społecznej tych osób.

 

„Wybielanie antyeuropejskiej skrajnej prawicy w UE”

 

Już sam tytuł środowej debaty wskazuje na kierunek jaki jej inicjatorzy chcieli nadać. W przekazie lewicowo-liberalnej frakcji PE, wszelka opozycja jest bowiem nie tylko „prawicowa”, ale „antyeuropejska” i oczywiście „skrajna”. Podobne debaty już w PE się odbyły, m.in. w przededniu wyborów prezydenckich we Francji, kiedy to ważyły się losy ewentualnej wygranej Marine Le Pen. Wówczas PE poświęcił wiele uwagi wycofanym z obiegu ulotkom Le Pen, pominięto natomiast zupełnie fakt udowodnienia opłacania przez Kreml czołowych polityków Austrii i Niemiec.

 

Aktualna debata odbyła się na wniosek Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (SD), a rozpoczęła ją przedstawicielka SD, Iratxe Garcia Perez z Hiszpanii, która wskazała, że w PE „jest oczywiście miejsce dla eurosceptyków”, jednak problemem jest sytuacja, w której ludzi ci „przenikają do instytucji i realizują swoje interesy partyjne”. Słowa te doskonale wpisują się w widoczny od lat sposób funkcjonowania Unii, gdzie pluralizm poglądów i demokracja są określane jako najwyższe wartości, jednak, gdy przychodzi do ich rzeczywistej realizacji – okazują się problematyczne za każdym razem, gdy działają na korzyść strony konserwatywnej czy prawicowej.

 

Debata w dużej mierze odnosiła się do faktu, że część członków Europejskiej Partii Ludowej (EPL) wywodzi się z włoskich partii tworzących w niedawnych wyborach tzw. blok prawicowy. Eurodeputowanym EPL bardzo bowiem przeszkadza, że ich włoscy koledzy mogli przyczynić się do wygranej Giorgi Meloni. Jest to dla nich problem na tyle duży, że podjęli już próbę politycznej ingerencji mającej na celu uniemożliwienie utworzenia prawicowego rządu we Włoszech. Europosłowie wystosowali bowiem list do przewodniczącego frakcji EPL, w którym zażądali, aby ten w drodze politycznego nacisku wpłynął na włoskich członków grupy, tak, aby nie dopuścili Meloni do władzy.

 

Jako państwa rządzone przez „skrajną prawicę” i rzeczywiście „mające problemy” z praworządnością i wolnością sądownictwa, szwedzki eurodeputowany Tomas Tobe (EPL) w pierwszej kolejności bezkrytycznie wymienił Węgry i Polskę. Co jednak ciekawe, jednocześnie wskazał, że ataki, które unijni politycy zaczęli formułować w ostatnim czasie wobec nowego rządu Szwecji są „kompletnie bez treści”. Zapewnił, że nowy szwedzki gabinet m.in. chce zreformować sądownictwo co przecież dobrze świadczy o chęci realizacji zasady niezależności sądownictwa. Wydaje się, że europoseł nie dostrzegł – jeszcze - analogii do Polski. Temat nowo mianowanego rządu szwedzkiego pojawił się z resztą już w kolejnej wypowiedzi. M.in. w kontekście Szwecji i Włoch, niemiecka eurodeputowana Gabriele Bischoff (SD) mówiła o post-faszystach, populistach, a nawet nazistach.

 

„Chcecie państwo zobaczyć, jak wyglądają rządy skrajnej prawicy? Przyjedźcie do mojej ojczyzny” – tymi słowami rozpoczął swoje przemówienie eurodeputowany Robert Biedroń. Następnie powielił wielokrotnie już prostowane kłamstwo o istnieniu rzekomych „stref wolnych od LGBT”, a wraz z nim jednym tchem wymienił domniemane „sprowadzanie kobiet do roli inkubatorów”, „sojusz tronu i ołtarza”, „zamach na media i sądownictwo”. Wobec braku jakichkolwiek argumentów potwierdzających tak śmiałe tezy od razu przeszedł do stwierdzenia, że „Unia Europejska powstała z wielkiego marzenia, żeby nigdy więcej nie doszło do rządów skrajnej prawicy”.

 

Dosłownie chwilę wcześniej eurodeputowany Patryk Jaki przypomniał, że Europa zbudowana została na filozofii greckiej, prawie rzymskim i chrześcijaństwie, a wartości wynikające z tych trzech filarów wyznawał architekt projektu integracji europejskiej - Robert Schuman. „Gdyby [Schuman] przyszedł dziś do tego Parlamentu, to pewnie nie mógłby pełnić żadnej funkcji. Bo taka jest z was demokracja, że jak w Szwecji wygra ktoś, kto wam się nie podoba – to nie ma demokracji. […] bo prawdziwa demokracja dla was, to jest tylko wtedy, kiedy wygrywa lewica. Tylko, że to nie jest, szanowni państwo, demokracja, tylko dyktatura. Dokładnie tak samo jest z kryterium praworządności. […]” – mówił Patryk Jaki. Rzeczywista historia i fundamenty UE wydają się być bardzo odległe od życzeniowej alternatywny eurodeputowanego Biedronia.

 

Doskonałym podsumowaniem debaty są słowa fińskiej europosłanki Laury Huhtasaari (ID): „Jeśli zapytamy lewicę, to dla nich właściwie wszystkie inne partie są skrajne i powinny być wykluczone. Tak funkcjonuje PE (…) we Włoszech wyniki były jakie były – to może być dla was zaskoczeniem, ale tak działa demokracja, władza przechodzi z jednych rąk do drugich. Tak samo wyniki Brexitu, nawet jeśli nie podoba się to pani von der Leyen, to trzeba je respektować. Dlaczego PE nigdy nie martwi się o komunizm? Mimo, że w rządach państw członkowskich są partie o nazwach <<partia komunistyczna>>”.

 

Do komunizmu nawiązał z resztą także eurodeputowany Patryk Jaki, który wskazywał na obecność w rządach państw członkowskich i ławach PE osób jawnie deklarujących się jako komuniści, co nie rodzi żadnych konsekwencji ze strony UE.

 

Zwalczanie przemocy seksualnej - Znaczenie Konwencji stambulskiej i całościowy wniosek w sprawie dyrektywy o przeciwdziałaniu przemocy ze względu na płeć”

 

Debata o możliwości przystąpienia UE do Konwencji stambulskiej trwa już od kilku lat. Sugerowane przez KE podstawy prawne takiego ruchu są bardzo wątpliwe, czego świadomi są nawet unijni dygnitarze. Dlatego też KE zaproponowała wprowadzenie dyrektywy, której postanowienia byłyby tożsame z treścią Konwencji, a jednocześnie pozwoliłoby uniknąć problematycznej kwestii ratyfikacji. Co więcej, istnieje prawdopodobieństwo, że w drodze dyrektywy Unia byłaby w stanie narzucić rozwiązania Konwencji nawet tym państwom członkowskim, które treść Konwencji stambulskiej uznały za sprzeczną ze swoją konstytucją, jak np. Bułgaria.

 

Warto przypomnieć, że Konwencja stambulska opiera się na założeniu, że przemoc wobec kobiet determinowana jest przez strukturę społeczną. Zjawisko to ma być efektem nierównych stosunków władzy pomiędzy kobietami a mężczyznami oraz przypisywania kobietom i mężczyznom specyficznych ról społecznych. Konwencja podważa także istnienie obiektywnych, wynikających z biologii różnic między kobietami i mężczyznami, wskazując, że ludzka płciowość jest jedynie konstruktem społecznym. Co ciekawe, szereg postanowień Konwencji jest sprzecznych z unijną Kartą Praw Podstawowych, która m.in. w art. 7 wprowadza zasadę poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, a w art. 14 ust. 3 stanowi, że rodzice mają prawo do zapewnienia wychowania i nauczania dzieci według własnych przekonań religijnych, filozoficznych i pedagogicznych (zgodnie z postanowieniami ustaw krajowych). Należy stanowczo podkreślić, że Konwencja instrumentalnie wykorzystuje problem przemocy wobec kobiet i dramat przemocy seksualnej, do wprowadzania ideologicznych rozwiązań zamiast realnej diagnozy przyczyn przemocy i działań, które by je eliminowały (więcej w raporcie Ordo Iuris).

 

Kwestia Konwencji stambulskiej i walki z przemocą również była tematem dyskusji podczas ostatniej sesji PE. imieniu grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), eurodeputowana Margarita De La Pisa Carrion z Hiszpanii wskazała, że pomoc ofiarom przemocy seksualnej jest konieczna. Wytknęła UE, że wiele środków finansowych, którymi można by te ofiary wesprzeć jest marnowanych na granty dla aktywistów i organizacji pozarządowych, które nie oferują nic poza „pomocą” w przeprowadzeniu nieludzkiej i nie rozwiązującej żadnych problemów aborcji.

 

Konkluzje

 

Obserwacja prac Parlamentu Europejskiego prowadzi niestety do smutnej kontestacji, że instytucja ta stanowi miejsce, gdzie rzadko kiedy dochodzi do rzeczywistej i konstruktywnej wymiany poglądów. Ponadto (co jest szczególnie widoczne w obecnej kadencji) PE stał się areną służąca do swobodnego wygłaszania ideologicznych, niewymagających żadnego uzasadnienia postulatów. Wciąż obecni w Parlamencie Europejskim deputowani sceptyczni czy krytyczni wobec tego stanu rzeczy, są konsekwentnie uciszani, dyskryminowani i oczerniani.

 

Jaka jest zatem recepta? Kluczem jest powstrzymanie federalizacji Unii Europejskiej i powrót do koncepcji Unii jako wspólnoty narodów. Pozwoli to odkurzyć w instytucjach i organach UE prawdziwe znaczenie takich słów jak demokracja, praworządność, suwerenność i pluralizm.

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej

TSUE: rezolucja PE „w sprawie pierwszej rocznicy faktycznego zakazu aborcji w Polsce” to jedynie „niewiążące wezwanie do działania”

· Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie dotyczące rezolucji Parlamentu Europejskiego z 11 listopada 2021 r.

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

13.10.2022

Fundamentalne wartości europejskie jako pretekst do łamania podstawowych zasad działania UE – kazus włoski

Wrześniowe wybory parlamentarne we Włoszech odbiły się szerokim echem w całej Europie. Tak powszechne zainteresowanie zmianą władzy w tym kraju jest efektem kilku zbiegających się czynników. Jednym z nich jest obserwowany od paru lat wyraźny „skręt w prawo” europejskich społeczeństw, które, doświadczając coraz to większych absurdów liberalno-postępowych programów mainstreamowych polityków, zaczęły dostrzegać nieskuteczność proponowanych przez nich rozwiązań i zwracać się ku alternatywom. Nie sposób przy tym pominąć wydarzeń jakie w ostatnich dwóch latach znacząco wpłynęły na jakość życia mieszkańców Starego Kontynentu. Mowa o globalnych przetasowaniach związanych z pandemią COVID-19, eskalacją rosyjskiej agresji na Ukrainie, a co za tym idzie – podwójnym, niezwykle silnym uderzeniem w gospodarki państw europejskich. W przypadku Włoch dodać należy trwający od lat i pogłębiający się kryzys gospodarczy i wieloletnie już trudności z utworzeniem rządu w drodze demokratycznych wyborów – wszak z ostatnich czterech rządów żaden nie przetrwał nawet półtora roku.

Tło polityczne – sytuacja Włoch i UE

W przededniu wyborów we Włoszech, gdy zwycięstwo bloku prawicowego z wysuniętą na prowadzenie Giorgią Meloni i jej Fratelli d’Italia było już niemal oczywiste, przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen wypowiedziała się na temat przewidywanych już wyników:

„Zobaczymy wynik głosowania we Włoszech. Były też wybory w Szwecji. Jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku, mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier. (…) Moje podejście jest takie, że pracujemy z każdym demokratycznym rządem, gotowym pracować z nami".

Słowa te wywołały znaczne oburzenie w całej Unii Europejskiej, ale przede wszystkim we Włoszech, gdzie nawet przedstawiciele partii i środowisk lewicowych podkreślali prawo Włochów do swobodnego, niezależnego, demokratycznego dokonywania wyborów.

Wypowiedź przewodniczącej KE nie grzeszy nazbyt dyplomatyczną formą i w dość oczywisty sposób wybrzmiała z niej obawa przed zmianami we Włoszech. Obawa ta, z perspektywy UE jest zrozumiała. Meloni w swoich wypowiedziach i programie partyjnym nie pozostawia wątpliwości, że, choć nie jest „antyunijna”, to jej wizja UE opiera się na wspólnocie suwerennych narodów, czerpiących garściami z cywilizacji chrześcijańskiej na której wyrosły. Giorgia Meloni jest też przewodniczącą nielubianej przez lewicowo-liberalnych polityków Europejskiej Partii Konserwatystów i Reformatorów (ECR). Należy jednak pamiętać, że o ile eurodeputowani w PE mają niewielką moc sprawczą, o tyle Rada Unii Europejskiej (Rada), w której zasiadają ministrowie państw członkowskich, jest najwyższym organem decyzyjnym UE. Można się spodziewać, że ten konserwatywny i antyfederalizacyjny głos, który do tej pory (w różnych formach i natężeniu) wybrzmiewał w Radzie ze strony Polski i Węgier zostanie – po utworzeniu nowego rządu - wzmocniony także przez Włochy. Co kluczowe, choć w ramach Konferencji o Przyszłości Europy[1] sformułowano postulat rezygnacji z prawa veta w Radzie (uzasadniając to rzekomą koniecznością „usprawnienia procesów demokratycznych w UE”)[2], to zasada jednomyślności w przypadku spraw najistotniejszych nadal tam obowiązuje.  I to właśnie obawa przed dołączeniem Włoch do państw, które będą się sprzeciwiać nowym ideologicznym i federalizacyjnym projektom, wydaje się być przyczyną tak panicznej wypowiedzi Ursuli von der Leyen. Gdy uświadomimy sobie, że w przyszłym roku czekają nas wybory w Hiszpanii, w których dużą szansę na zwycięstwo ma konserwatywny Vox – popłoch jaki zapanował wśród polityków odpowiedzialnych za kierunek, który dziś prezentuje UE, przestaje dziwić.

Zasady działania UE a próby ingerencji we włoską demokrację

Groźby przewodniczącej UE oczywiście nie wpłynęły na przebieg wyborów we Włoszech. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli komuś zaszkodziły, to tylko Komisji Europejskiej, utwierdzając Włochów i resztę państw unijnych w słuszności obaw o próby wkraczania Unii w obszary kompetencji, których państwa nigdy jej nie przyznały.

Znacznie dalej idące i niepokojące wydarzenie miało miejsce kilka dni po wyborach, gdy europosłowie Katarina Barley (SPD), Daniel Freund (Grüne) i Moritz Körner (FDP) zażądali od Manfreda Webera, przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej (EPP) żeby – angażując włoskich członków EPP, nie dopuścił do powstania prawicowego rządu we Włoszech. Choć wydarzenie to przeszło przez media bez większego echa, to odnotować należy, że – w przeciwieństwie do wypowiedzianych podczas konferencji słów von der Leyen, które można uznać za „niezobowiązujące” – w tym przypadku wyrażone zostało formalne, skierowanie na piśmie żądanie[3]. Pozwala to rozpatrywać wniosek eurodeputowanych w kontekście obowiązujących Unię ram prawnych.

U fundamentu wspólnoty jaką ma być Unia Europejska, leżą zasady wyrażone w traktatach: zasada przyznania kompetencji[4], zasada pomocniczości[5], zasada proporcjonalności[6], zasada poszanowania równości i tożsamości narodowej państw członkowskich[7], zasada lojalnej współpracy[8], zasada równowagi instytucjonalnej[9], zasada demokracji[10]. Właśnie w obliczu tych zasad, eurodeputowani zwracający się do Manfreda Webera wystąpili z żądaniem poczynienia politycznych kroków, które pozwolą zablokować utworzenie rządu zgodnego z wolą Włochów wyrażoną w demokratycznych wyborach, co samo w sobie stanowi co najmniej obrazę każdej z tych leżących u fundamentu UE zasad. Próba ingerowania w wybory i wpływania na kształt rządu państwa członkowskiego jest zaprzeczeniem zasad i wartości unijnych, począwszy od zasady demokracji, na zasadzie poszanowania równości narodowej i przyznania kompetencji kończąc. Tak śmiałe zachowanie eurodeputowanych EPP – wszak Katarina Barley z dumą opublikowała treść listu na swoim profilu twitterowym, świadczy jednak nie tylko o zachłyśnięciu ideologicznym autorów, którzy przestali dostrzegać, że stając w obronie „fundamentalnych wartości europejskich” i sprzeciwiając się „wrogom demokracji” – sami wartości te depczą, a demokratyczne procesy podważają. Sam fakt, że list, w którym europosłowie kategorycznie stwierdzają, że „demokratyczna zapora po prawej stronie nie może upaść. Nie możemy pozwolić, aby Włochy stały się precedensem dla Europy i aby jeszcze bardziej ekstremistyczne partie prawicowe zawierały układy z siłami konserwatywnymi w celu dążenia do władzy”[11], mógł powstać i ujrzeć światło dzienne, świadczy o fatalnej kondycji Unii Europejskiej.

Unia Europejska wobec zmian na świecie

Organizacja, której sztandarowym hasłem jest demokracja i praworządność, w obliczu demokratycznych procesów zachodzących na świecie, okazuje się być jedynie fasadą dla politycznych sojuszy i ideologicznych programów – w dodatku niezwykle słabą. Fasadą, która rozpada się w pył, gdy tylko demokracja i praworządność przestają sprawdzać się w roli gwarantów zastanych układów.

Dokładnie tak przedstawiają to sami autorzy listu. „Dlatego chcielibyśmy prosić o zaangażowanie członków Europejskiej Partii Ludowej we Włoszech również w ten prodemokratyczny i proeuropejski konsensus, który jest używany w wielu krajach UE, aby utrzymać skrajnie prawicowe stanowiska i partie poza rządem. Na przykład w Niemczech żadna partia demokratyczna nie pomogła skrajnie prawicowej AfD przejąć odpowiedzialności za rząd. […] nie jest za późno, aby powstrzymać skrajnie prawicową premier Giorgię Meloni we Włoszech. Dlatego prosimy Pana, jako przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej, o przekazanie Pańskim posłom we Włoszech, że EPP nie może być zaangażowana w prawicowy rząd ekstremistyczny we Włoszech”.

Fragment ten można przyjąć za swoistą definicję „demokracji” i „europejskości” w rozumieniu znacznej części polityków zasiadających w PE. Wiedza ta pozwala spojrzeć w innym świetle na konflikty pomiędzy Unią a państwami członkowskimi, w tym Polską.

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

16.08.2022

Traktat antypandemiczny WHO kolejnym instrumentem nacisku

Pod koniec lipca Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała roboczy projekt traktatu pandemicznego. Próba przejęcia przez WHO poważnej części suwerenności państw członkowskich, co jeszcze niedawno określano mianem „teorii spiskowej”, została tym samym udokumentowana. Eksperci Ordo Iuris nie tylko ujawniają działania międzynarodowych urzędników WHO, ale także aktywnie zabierają głos na forum Światowej Organizacji Zdrowia i organizują sprzeciw wobec zamachu na suwerenność.

Projekt traktatu pandemicznego WHO to nie tylko nadanie Światowej Organizacji Zdrowia „centralnej roli w zakresie zapobiegania, gotowości i reagowania na pandemie jako organu kierującego i koordynującego na poziomie międzynarodowym”, a co za tym idzie, uprawnień ograniczających swobodę państw w doborze skutecznych środków walki z epidemiami.

Traktat to również wprowadzenie mechanizmu wzajemnego kontrolowania się państw w przestrzeganiu polityki sanitarnej narzucanej przez WHO. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by przewidzieć, że stanie się to kolejnym instrumentem nacisku na Polskę.

Ujawniony projekt to wreszcie walka z… „dezinformacją”, a nawet obowiązek uwzględnienia w polityce zdrowotnej „równości genderowej”. Pamiętamy dobrze, że w czasie pandemii używano tego jako pretekstu do wprowadzania łatwego dostępu do farmakologicznej aborcji.

Każda z tych zapowiedzi mobilizuje nas do działania i sprzeciwu. Dlatego nasi eksperci są obecni zarówno w wewnętrznych debatach WHO, jak również naciskają na polski rząd oraz polityków, aby wyrazili jasno sprzeciw wobec projektów Światowej Organizacji Zdrowia. Na razie sprzeciw został dostrzeżony. Autorzy projektu mylą się jednak, sądząc, że uśpią naszą czujność zamieszczając w preambule projektu potwierdzenie suwerenności państw. Traktatu trzeba dopilnować do ostatniego słowa, do ostatniego przecinka.

Będziemy walczyć o uwzględnienie naszego głosu w trzech kolejnych fazach pracy nad traktatem. Nasza siła działania, szerokość koalicji sojuszników oraz możliwość mobilizowania sprzeciwu społecznego, są jak zawsze wprost zależne od wsparcia naszych Darczyńców.

Nie pozostajemy bierni także wobec tego, co dzieje się na forum Unii Europejskiej, planującej w ramach „Konferencji o Przyszłości UE” dokonać „radykalnej przebudowy”, oznaczającej przede wszystkim ograniczenie suwerenności państw na rzecz niedemokratycznej biurokracji zdominowanej przez wpływy starych państw UE.

W połowie lipca zorganizowaliśmy w Brukseli konferencję poświęconą zaleceniom „Konferencji o Przyszłości UE”. W trakcie wydarzenia zaprezentowaliśmy i omówiliśmy nasz raport dotyczący postulatów Konferencji.

Poddajemy także szczegółowej analizie „kamienie milowe” Krajowego Planu Odbudowy, od wypełnienia których Komisja Europejska uzależnia wypłatę Polsce środków z Funduszu Odbudowy. Wkrótce rozpoczniemy publikację serii opinii prawnych i analiz, w których przedstawimy konsekwencje ich realizacji.

Skuteczność szerokiej koalicji organizacji pro-life w UE spowodowywała gwałtowną reakcję radykalnej lewicy Parlamentu Europejskiego. W imię wartości europejskich, 8 eurodeputowanych zażądało wykluczenia z prac parlamentu przedstawicieli tych konserwatywnych organizacji. Prawo do głośnej obrony naszych wartości jest oczywistą częścią suwerenności. Dlatego nie pozostaliśmy bierni. W odpowiedzi na ten ruch przygotowaliśmy jasną odpowiedź 24 konserwatywnych posłów Parlamentu Europejskiego.

Pamiętając o tym, że suwerenność nie jest nam dana raz na zawsze, prawnicy Ordo Iuris każdego dnia stają w jej obronie, interweniując wszędzie tam, gdzie międzynarodowe organizacje bezprawnie usiłują poszerzać swoje kompetencje. Bez prawa do suwerennego decydowania o sobie, stracimy prawo do obrony życia, rodziny, małżeństwa i wolności.

Adw. Jerzy Kwaśniewski - prezes Ordo Iuris

 

 

PETYCJA PRZECIWKO TRAKTATOWI ANTYPANDEMICZNEMU - LINK

Czytaj Więcej

Postulaty europosła z Malty mogą prowadzić do dyskryminacji i naruszenia kompetencji Polski

· Instytut Ordo Iuris opublikował odpowiedź na zarzuty skierowane przez maltańskiego europosła Cyrusa Engerera, dotyczące m.in. rzekomej dyskryminacji kobiet i osób o skłonnościach homoseksualnych w Polsce.

Czytaj Więcej
Subskrybuj parlament europejski