Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
30.04.2025
• Parlament Europejski przyjął w formie rezolucji coroczne sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji na świecie za rok 2024.
• PE postuluje dalsze ograniczenia w stosowaniu prawa veta państw członkowskich i proponuje, by w przypadku decyzji w sprawie praw człowieka i demokracji głosować większością kwalifikowaną.
• Europosłowie wzywają także do opracowania zestawu narzędzi, który będzie wykorzystywany w przypadku „spornych lub nieprzejrzystych” wyników wyborów, co rodzi obawy o ingerencje w wybory.
• Ochronę życia od poczęcia PE kwalifikuje jako „przemoc ze względu na płeć”.
Sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji
Na początku kwietnia 2025 r. Parlament Europejski przyjął w formie rezolucji coroczne sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji na świecie. Sprawozdanie obejmujące rok 2024 donosi o pogarszającej się sytuacji dotyczącej praw człowieka na świecie i w podniosłych słowach przestrzega przez wzrostem „autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu”. W opublikowanym dokumencie znalazło się kilka zadziwiająco rozsądnych propozycji. Niestety, poza nielicznymi wyjątkami, uderza to, że po skonfrontowaniu treści rezolucji z faktami i bieżącymi wydarzeniami, szereg postulatów PE brzmi jak próba przekonania społeczeństwa, że rozwiązania autorytarne, totalitarne i populistyczne są właściwe i pożądane. Czy unijni biurokraci tak dalece zatracili kontakt z rzeczywistością, by „widzieć źdźbło w oku bliźniego, a belki w swoim nie widzieć”?
Prawo veta nie jest już praworządne
Mimo, że wśród blisko osiemdziesięciu punktów rezolucji niemal każdy sformułowany jest w sposób wymagający komentarza, to część postulatów zawartych w sprawozdaniu wyróżnia się w sposób szczególny. Tak m.in. punkt 14 rezolucji, który wprost wzywa Radę do „wprowadzenie głosowania większością kwalifikowaną w przypadku decyzji w sprawie ogólnego systemu praw człowieka i demokracji”.
Postulat PE wynika ze świadomości „wyzwań, jakie stawia wymóg jednomyślności” i jednoznacznie uderza w prawo veta, które wciąż – w części szczególnie istotnych spraw – przysługuje każdemu z państw członkowskich. Wymóg jednomyślności daje ochronę mniejszym państwom członkowskim UE, nierzadko stanowi też jedyny „as w rękawie” w toku politycznych negocjacji. Veto pozostaje dziś narzędziem chroniącym suwerenność mniejszych, a zatem i słabszych państw UE. Komentowana rezolucja nie jest pierwszym głosem wzywającym do ograniczenia zasady jednomyślności, a nawet całkowitego pozbawienia państw członkowskich możliwości blokowania unijnych pomysłów przy pomocy prawa veta. Reguła ta już od lat jest solą w oku unijnych biurokratów i najsilniejszych państw członkowskich, które chętnie realizowałyby swoje interesy kosztem mniejszych partnerów.
Postulat ograniczenia zasady jednomyślności opakowano dziś w praworządność i prawa człowieka, łącząc sprzeciwy państw członkowskich na wprowadzanie sankcji z naruszeniami zasad demokratycznych. Niezależnie od oceny, czy sprzeciwy te były właściwe, zauważyć trzeba jedno: PE właśnie opowiedział się za odebraniem państwom członkowskim UE prawa do skutecznego sprzeciwu, ponieważ państwa te ośmielają się z prawa veta korzystać wtedy, gdy decydentom się to nie podoba. Czy tak wygląda demokracja i praworządność? A może jednak to już jawny zwrot w stronę autorytaryzmu i populizmu?
Ingerencja w wybory, która wspiera demokrację
Nie mniej kontrowersyjny jest pkt 15 rezolucji, który przewrotnie zatytułowany został jako „Działania wspierające demokrację”. Przewrotnie, bo punkt ten zawiera otwarte wezwanie do „opracowania zestawu narzędzi UE, który będzie wykorzystywany w przypadku spornych lub nieprzejrzystych wyników wyborów, aby zapobiegać kryzysom politycznym i wojskowym w okresie powyborczym”.
Punkt ten stanowi jednoznaczne odniesienie do zmian jakie zachodzą w społeczeństwach państw europejskich, co pociąga za sobą niewygodne dla unijnych dygnitarzy zmiany polityczne. Czy unieważnienie wyników wyborów w Rumunii, gdzie w pierwszej turze wyborów prezydenckich zwyciężył – oskarżony o rosyjski protektorat - Călin Georgescu, jest działaniem „wspierającym demokrację”? Odpowiedź na to pytanie w oczywisty sposób zależy od tego, czy Georgescu rzeczywiście jest „agentem obcego wpływu”. Faktem jest jednak to, że krótko po tych wydarzeniach, w związku z wyborami parlamentarnymi w Niemczech, gdy istniało prawdopodobieństwo, że wygra je AfD, były francuski komisarz UE Thierry Breton powołał się na rumuński precedens, aby usprawiedliwić możliwość unieważnienia wyników niemieckich wyborów, jeśli nie zostaną one przeprowadzone "prawidłowo". Stwierdził wówczas, że: „Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech” [1].
Na dalsze wypadki nie musieliśmy długo czekać. Pod koniec marca 2025 r. Marine Le Pen (faworytka w sondażach prezydenckich), została skazana za wydanie środków przeznaczonych „na asystentów posłów do Parlamentu Europejskiego” w taki sposób, że na stanowiskach asystentów zatrudniła osoby faktycznie pracujące dla partii. Kluczowa jest jednak surowość wyroku – 4 lata pozbawienia wolności (w tym 2 lata w zawieszeniu) i natychmiast wykonalne pozbawienie możliwości kandydowania w wyborach. Decyzję, że przepis umożliwiający wykluczenie z wyborów od razu po decyzji sądu pierwszej instancji, jest zgodny z francuską konstytucją, podjęła Rada Konstytucyjna na kilka dni przed wyrokiem. Jej prezesem jest Richard Ferrand - jeszcze do niedawna polityk należący do partii obecnego prezydenta Macrona[2].
Optymizmem nie napawa fakt, że Polska wydaje się być następna w kolejce. Już wkrótce Polaków czekają wybory prezydenckie. Czy wyniki naszych wyborów będą „sporne lub nieprzejrzyste”? Niestety narastający od lat wewnętrzny konflikt polityczny w naszym państwie, wciąż podgrzewane spory związane z sądownictwem, deklaracje „nieuznawania” przez rząd, czy to Trybunału Konstytucyjnego, czy to wybranych izb Sądu Najwyższego, a wreszcie i pojedynczych sędziów i wyroków sądów powszechnych – wszystko to może sprzyjać niekorzystnej dla Polski narracji. Rzecz jednak w tym, że nawet gdyby nasze wybory okazały się „sporne i nieprzejrzyste” - jakimi narzędziami UE chciałaby się posłużyć? Co chciałaby osiągnąć? I właściwie, dlaczego w ogóle zamierza się tym zajmować, skoro kwestia wyłaniania przedstawicieli suwerena jest w Polsce całkowicie niezależna od UE?
Międzynarodowy Trybunał Karny
Z perspektywy polskiej istotne pozostają także punkty 27-31 rezolucji, które potwierdzają silne poparcie UE dla Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) i Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) „jako niezbędnych, niezależnych i bezstronnych instytucji jurysdykcyjnych w szczególnie trudnych czasach dla międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości” (pkt 27). UE wzywa także wszystkie państwa członkowskie do poszanowania i wdrożenia działań i decyzji MTS i wszystkich organów MTK - w tym do egzekwowania nakazów aresztowania wydanych przez MTK.
Silne poparcie PE wobec MTK zasługuje na uznanie. Trybunał ten, powołany w 2002 r., jest międzynarodowym sądem przeznaczonym do sądzenia osób fizycznych oskarżanych o popełnienie najcięższych zbrodni, m.in. ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych. Polska ratyfikowała statut MTK tuż po jego powołaniu i do tej pory aktywnie współpracowała z Trybunałem.
W listopadzie 2024 r. Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania premiera Izraela, Benjamina Netanjahu oraz byłego ministra obrony Izraela Jo’awa Galanta za zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne. Jeszcze na początku grudnia 2024 r. w Hadze między Polską a MTK zawarta została umowa o wykonywaniu wyroków. Podkreślano wówczas znaczenie Polski jako państwa aktywnie wspierającego sądownictwo międzynarodowe oraz szczególną wagę takiej postawy, gdy trwa agresja Rosji na Ukrainę, a MTK ściga sprawców rosyjskich zbrodni wojennych[3]. Zaledwie miesiąc później rząd polski zaprzeczył jednak tej postawie w całej swej rozciągłości, wydając oświadczenie, że w związku z planowanymi 27 stycznia 2025 r. uroczystościami 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, polski rząd deklaruje, że „zapewni wolny i bezpieczny udział w tych obchodach najwyższym przedstawicielom Izraela". Polski rząd zapewnił zatem, że premier Izraela nie zostanie zatrzymany w Polsce pomimo wiążącego nas wniosku MTK.
Deklaracja ta była nie tylko bezprecedensowa, ale także znacząco podważyła wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej, zwłaszcza, że czyny zarzucane władzom Izraela należą do kategorii najcięższych zbrodni i trudno wyobrazić sobie, że rząd może próbować relatywizować je przez pryzmat korzyści politycznych. Warto zwrócić uwagę, że powagę sytuacji dostrzega nawet PE, który – nie da się ukryć – nierzadko ma duże problemy z prawidłową oceną działań i sytuacji, które są obiektywnie złe. W przypadku MTK nawet PE dostrzegł jak ważna jest jego rola. Nie dostrzegł tego za to polski rząd, któremu tak bardzo zależało, by wyzwolenie miejsca kaźni tysięcy ludzi świętować z premierem Izraela, że nie zauważył, że człowiek ten sam jest ścigany za zbrodnie przeciwko ludzkości. Kompromitacja Polski w tej sprawie jest niestety ogromna, zaś sam Netanjahu nie tylko w Oświęcimiu się nie pojawił, ale prawdopodobnie nawet nie zamierzał się tam wybierać.
Prawa dziecka bez prawa do życia
W punktach 46-49 sprawozdania PE porusza kwestię praw dziecka. Warto tutaj odnotować, że inaczej niż w szeregu rezolucji z lat ubiegłych, w komentowanej rezolucji nie pojawiły się twierdzenia o rzekomym „prawie dziecka do zmiany płci”. Czas pokaże, czy jest to „wypadek przy pracy”, czy świadoma zmiana. Eurodeputowani milczą natomiast na temat prawa dziecka do życia, choć kwestia ta wydawać by się mogła fundamentalna.
W pkt. 50 rezolucji znajdziemy natomiast podkreślenie, że „odmowa świadczenia wysokiej jakości i kompleksowych usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego stanowi formę przemocy ze względu na płeć”. Zdrowie oraz prawa seksualne i reprodukcyjne to termin od wielu już lat stosowany przez lewicową agendę w celu ubrania w przystępniejszą terminologię postulatu „prawa do aborcji”. Europarlament zresztą wprost „wzywa UE i jej państwa członkowskie do nadania priorytetu prawom seksualnym i reprodukcyjnym jako prawom człowieka”.
Patrząc przez pryzmat głośnych w ostatnich dniach wydarzeń z Oleśnicy, które wstrząsnęły polską opinią publiczną ujawnieniem systematycznie dokonywanych tam zabójstw dzieci nienarodzonych, wezwania do uznania aborcji za „prawo człowieka” i próby przedstawiania respektowania prawa do życia od poczęcia jako „przemoc ze względu na płeć” stają się nie tylko skrajnie oderwane od rzeczywistości, ale w społeczeństwie cywilizowanym – po prostu nieakceptowalne. Przyznawanie jednostce prawa do decydowania o pozbawieniu życia drugiego, niewinnego człowieka już z daleka pachnie totalitaryzmem, czyli czymś, z czym PE i UE podobno pragną walczyć.
Prawo do życia – dla kogo?
Co ciekawe, rezolucja ma także punkt, który zatytułowano „prawo do życia”. Nie jest to jednak prawo do życia dla każdego – nie dotyczy dzieci, których życie mogłoby stanowić „formę przemocy ze względu na płeć” (pkt 50 rezolucji), dotyczy natomiast... przestępców skazanych za najcięższe zbrodnie. Jak wskazuje PE w pkt. 58 rezolucji, kara śmierci jest „nieodwracalna i niezgodna z prawem do życia oraz zakazem tortur, a także jest okrutną, nieludzką i poniżającą karą”. Dokładnie tak: niechciane dziecko nie ma prawa do życia, bo jego przyjście na świat stanowiłoby przemoc ze względu na płeć wobec jego matki (!), ale zbrodniarz, niezależnie od tego jak strasznych czynów się dopuścił, ma prawo do życia, bo kara śmierci byłaby wobec niego karą „okrutną, nieludzką i poniżającą”.
Ksenofobia, rasizm... i nowa polityka wobec migrantów
PE ubolewa także nad sytuacją migrantów. W pkt. 53 rezolucji czytamy, że PE „potępia erozję praw człowieka i bezpieczeństwa uchodźców” oraz „ubolewa nad narastającą ksenofobią, rasizmem i dyskryminacją wobec migrantów”, a także różnymi formami przemocy oraz licznymi barierami m.in. w dostępie do opieki zdrowotnej, z jakimi się spotykają.
Nie da się jednak nie zauważyć ogromnej zmiany jaka zaszła w PE od 2015 r., kiedy to jedyną słuszną drogą radzenia sobie z migracją miała być polityka otwartych granic. Jeszcze dwa lata temu z PE docierały przecież do nas nawoływania do odstąpienia od obrony polskiej wschodniej granicy. Dziś, obok klasycznych oskarżeń o rasizm i ksenofobię PE jednocześnie potępia „instrumentalizację migracji’ na granicach UE przez podmioty zagraniczne, „co stanowi hybrydowe ataki na państwa członkowskie”. Co więcej, PE podkreśla, że UE powinna zintensyfikować działania mające na celu „uznanie i opracowanie sposobów radzenia sobie z podstawowymi przyczynami nielegalnej migracji i przymusowych przesiedleń, budowanie odporności społeczności pochodzenia migrantów i pomaganie im w oferowaniu swoim członkom możliwości cieszenia się godnym życiem w kraju ojczystym”.
Warto odnotować powyższe słowa, bo świadczą one o dość istotnym zwrocie w polityce unijnej. Mowa bowiem o sprawozdaniu, które przyjęte zostało przez PE – w którym zasiadają politycy różnych ugrupowań, prezentujący skrajne poglądy, w tym czysto komunistyczne. Mimo tego udało się w PE przyjąć rezolucję, która wprost wskazuje, że polityka unijna skupić powinna się na wsparciu państw pochodzenia migrantów w taki sposób, aby masowa migracja do Europy ustała, czy przynajmniej została znacząco ograniczona.
Obrona lobbingu finansowanego z zagranicy?
Warto odnotować także literę P rezolucji, gdzie PE wskazuje, że: „w ubiegłym roku nastąpił dalszy wzrost liczby ustaw dotyczących «agentów zagranicznych» lub wpływów zagranicznych, w tym w krajach kandydujących do UE, wymierzonych w organizacje społeczeństwa obywatelskiego i media oraz mających na celu uniemożliwienie im otrzymywania wsparcia finansowego z zagranicy, w tym z UE i jej państw członkowskich, co sprzyja atmosferze strachu i autocenzury”.
Autorzy sprawozdania odnoszą się tutaj w znacznej mierze do przepisów, które, m.in. na Węgrzech nakazują wysoce ostrożne traktowanie organizacji pozarządowych, które finansowane są „z zewnątrz” lub w sposób nieprzejrzysty[4]. Debata na temat tego typu przepisów toczy się w przestrzeni publicznej już od kilku lat. Obecnie – wobec m.in. wniosków płynących z raportu MCC, który ujawnił jak Komisja Europejska poprzez finansowanie „niezależnych” organizacji pozarządowych i ośrodków badawczych finansował własną propagandę[5] - kwestionowanie zasadności tego typu procedur przez UE wydaje się nie tylko niewłaściwe, co wręcz karykaturalne. Dzień przed przyjęciem przez PE komentowanego sprawozdania KE sama przyznała się do finansowania nienależnych działań lobbingowych niektórych organizacji pozarządowych z pieniędzy podatników UE[6]. W takim stanie rzeczy przepisy mające ograniczyć wpływ „agentów zagranicznych” ukrywających się pod płaszczem niezależnych organizacji pozarządowych wydają się tym bardziej potrzebne.
Krytyka UE wobec przepisów mających na celu zmuszenie podmiotów, które swoją działalność i materiały finansują ze środków pochodzących z zagranicy, do przejrzystego informowania o tym, potęguje jedynie wrażenie, że wyjście na jaw nieuczciwego lobbingu i nadużywania władzy godzącego w reguły demokratyczne i suwerenność państw członkowskich osunęło unijnym biurokratom grunt spod nóg do tego stopnia, że nawet poruszając zgraną kartę „walki o praworządność” coraz bardziej podważają własną wiarygodność.
Quo vadis, Europo?
Przedstawione powyżej wątki, to oczywiście jedynie wycinek tematów poruszonych przez europarlamentarzystów w rezolucji. Gdyby jednak spojrzeć na stronę internetową PE i notatkę informującą o przyjęciu komentowanej rezolucji[7], można by odnieść wrażenie, że w znacznej mierze poświęcona jest ona ostrzeżeniom przed sztuczną inteligencją (AI) i jej wpływem na prawa człowieka. Faktycznie, PE poświęcił technologiom cyfrowym, w tym AI, kilka ostatnich punktów dokumentu, jednak nie jest to zagadnienie dominujące, ani kluczowe. W przypadku unijnych rezolucji jest to dość często stosowana praktyka: kluczowe dla przyszłej retoryki i propagandy sformułowania znalazły się „między wierszami”, a rezolucję jako całość „sprzedaje się” przedstawiając szerzej jedynie te punkty, co do których panuje społeczny konsensus.
Europarlament ostrzega nas zatem przed wzrostem autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu, a czyni to populistycznie szafując hasłami o prawach człowieka, kobiet, dzieci i migrantów. Wystarczy jednak wczytać się w treść rezolucji nieco uważniej, by uderzyła nas mnogość „wezwań”, „apeli” i „podkreśleń” związanych z postulatami doskonale wpisującymi się właśnie w rządy autorytarne i totalitarne. Czy taka jest przyszłość Unii Europejskiej?
Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
17.01.2025
• Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję Trzeciego Komitetu pt. „Zintensyfikowanie wysiłków na rzecz zapobiegania i eliminacji wszelkich form przemocy wobec kobiet i dziewcząt: środowisko cyfrowe”.
• Trzeci Komitet ONZ przyjął rezolucję w sprawie handlu kobietami i dziewczętami, która po raz pierwszy odnosi się do surogacji w kontekście handlu ludźmi, wskazując, że jest ona jedną z przyczyn zwiększających skalę tego procederu.
• Komitet jednocześnie zdecydowanie potępił handel ludźmi, zwłaszcza kobietami i dziećmi.
• Choć jest to godny uwagi krok, to w rezolucji odniesiono się jedynie do „eksploatacyjnej komercyjnej” surogacji.
• W dokumencie wezwano rządy do wprowadzania i wzmocnienia przepisów mających na celu zapobieganie i eliminację handlu ludźmi i, w tym w kontekście, surogacji oraz do przydzielania środków na zapewnienie dostępu do odpowiednich programów służących fizycznej, psychologicznej i społecznej rehabilitacji ofiar.
• Chociaż niektóre kraje miały wątpliwości co do roli Międzynarodowego Trybunału Karnego w walce z handlem ludźmi (spory o jego bezstronność), to jednak nikt nie zakwestionował uznania w tekście surogacji komercyjnej za czynnik, który sprzyja handlowi ludźmi.
• Delegacja Stolicy Apostolskiej po przyjęciu projektu rezolucji wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, jak ważne jest, że rezolucja określa „surogację komercyjną” jako czynnik zwiększający ryzyko handlu ludźmi, jednocześnie zaznaczając, że „surogacja zawsze wiąże się z interesami komercyjnymi i zawsze jest eksploatacyjna”.
Wezwanie do walki z handlem ludźmi
Punkt 16 rezolucji Trzeciego Komitetu stanowi, że „eksploatacyjna komercyjna surogacja” jest czynnikiem i przyczyną zwiększającą handel ludźmi i wzywa rządy do zwalczania jej przyczyn. Wśród wymienionych czynników znalazły się też m.in. ubóstwo, nierówności płci, przemoc wobec kobiet i dziewcząt oraz stałe zapotrzebowanie na usługi i produkty wynikające z handlu ludźmi.
Szczególnie istotne jest podkreślenie, że rezolucja wymienia „eksploatacyjną komercyjną surogację” jako jeden z czynników zwiększających ryzyko handlu ludźmi. To jednoznaczne uznanie surogacji jako praktyki, która przyczynia się do wykorzystywania kobiet i dzieci, stanowi przełomowy moment w globalnej walce z handlem ludźmi. Rezolucja ONZ wzywa rządy do podjęcia zdecydowanych działań w celu zwalczania handlu ludźmi. Obejmuje to zarówno wprowadzanie odpowiednich przepisów prawnych, jak i prowadzenie kampanii edukacyjnych oraz współpracę międzynarodową. Artykuł 16 rezolucji podkreśla, że handel ludźmi we wszystkich jego formach jest napędzany przez czynniki systemowe, takie jak ubóstwo, nierówności płci i negatywne normy społeczne. Te warunki tworzą środowisko, w którym kobiety są szczególnie podatne na wykorzystywanie.
Koncentrując się na „eksploatacyjnej” surogacji, rezolucja podkreśla, że handel ludźmi nie ogranicza się do tradycyjnych form, takich jak praca przymusowa czy prostytucja – istnieje również w praktykach znormalizowanych przez współczesne społeczeństwo. Stałe zapotrzebowanie na surogację, napędzane przez zamożne osoby i ułatwiane przez słabe lub nieistniejące przepisy prawne, podtrzymuje tę eksploatację. Rezolucja wzywa rządy do wprowadzania i wzmocnienia przepisów mających na celu zapobieganie i eliminację handlu ludźmi, w tym w kontekście surogacji.
Stanowiska państw
„Handel ludźmi utrudnia osiągnięcie równości płci i wzmocnienie pozycji kobiet i dziewcząt” – powiedział przedstawiciel Filipin, prezentując projekt. Tekst uznaje, że w sytuacjach konfliktów zbrojnych może dochodzić do handlu ludźmi w celu wykorzystywania seksualnego, pracy przymusowej, przymusowych małżeństw, nielegalnej adopcji dzieci oraz werbowania i wykorzystywania dzieci przez grupy zbrojne. Wezwał również państwa do rozważenia wyzwań związanych z nowymi metodami wykorzystywania ofiar, takimi jak wykorzystywanie mediów społecznościowych i platform internetowych, blockchain i sztucznej inteligencji (AI) przez przestępców.
W trakcie debaty nad projektem rezolucji pojawiły się różne stanowiska. Niektórzy delegaci wyrażali obawy dotyczące roli Międzynarodowego Trybunału Karnego, uważając go za instytucję nieuznawaną i spolaryzowaną politycznie. Podkreślali jego rzekomą niezdolność do prowadzenia niezależnego i bezstronnego wymiaru sprawiedliwości. Państwa, które nie są stronami Statutu Rzymskiego, sprzeciwiły się odniesieniom do Trybunału w rezolucji. Jednakże, inni delegaci zaprotestowali przeciwko próbom usunięcia odniesień do Trybunału, podkreślając, że jego rola w walce z przestępstwami międzynarodowymi jest istotna i że jego wzmianka w rezolucji jest uzasadniona. Zwrócili uwagę, że odniesienie do Trybunału było obecne w rezolucji od 2012 roku i stanowiło element konsensusu.
Delegacja Stolicy Apostolskiej podziękowała delegacji Filipin za przedstawienie rezolucji składając oświadczenie. Podkreślono, że „nieustanne odnawianie naszego zaangażowania w zapobieganie i zwalczanie plagi handlu kobietami i dziewczętami jest niezwykle ważne”. Stolica Apostolska przyjęła także z zadowoleniem, że tekst po raz pierwszy uznaje, że handel kobietami i dziewczętami może być dokonywany w celu pracy przymusowej, werbowania dzieci, prostytucji lub surogacji. Jednakże, w odniesieniu do tematu surogacji, delegacja podkreśliła swoje rozczarowanie, że w ostatecznej wersji tekstu utrzymano niepotrzebne zastrzeżenie „eksploatacyjnej komercyjnej surogacji”, podkreślając, że surogacja zawsze wiąże się z interesami komercyjnymi i zawsze jest eksploatacyjna.
Protokół z Palermo
Rezolucja jest przełomowym dokumentem ONZ, który wskazuje bezpośrednio, że surogacja jest czynnikiem zwiększającym handel ludźmi, ale wpisuje się w szereg innych dokumentów ONZ dotyczących tego tematu. Przykładem jest Protokół z Palermo, zgodnie z którym umowy o surogacji nasilają handel kobietami. Protokół ten definiuje handel ludźmi jako „rekrutowanie, transport, przenoszenie, przechowywanie lub przyjmowanie osób poprzez groźbę lub użycie siły, porwanie, oszustwo, wprowadzenie w błąd, nadużycie władzy lub sytuacji bezradności, nadanie lub otrzymanie płatności lub korzyści w celu uzyskania zgody na wykorzystanie innej osoby, a także wykorzystanie, które obejmuje, co najmniej, eksploatację seksualną innej osoby, pracę przymusową lub niewolnictwo”. Chociaż Protokół nie wspomina bezpośrednio o surogacji, wiele elementów umów o surogacji wpisuje się w tę definicję. Na przykład obietnica zapłaty za urodzenie dziecka może być interpretowana jako „otrzymanie płatności lub korzyści w celu uzyskania zgody na wykorzystanie innej osoby”.
Co pokazują badania?
Według badań ONZ, w 2020 r. na każde 10 ofiar handlu ludźmi wykrytych na całym świecie, cztery to dorosłe kobiety, a dwie to dziewczynki. 91% ofiar handlu ludźmi w celu wykorzystywania seksualnego to kobiety. Analiza spraw sądowych pokazuje, że ofiary płci żeńskiej są poddawane fizycznej lub skrajnej przemocy z rąk handlarzy ludźmi trzykrotnie częściej niż mężczyźni.
Z kolei, jak wynika z wynika z raportu „Global Surrogacy Market Size, Share, Growth Analysis, By Type, By Technology –Industry Forecast 2023 – 2030”, globalny rynek tzw. macierzyństwa zastępczego dynamicznie się rozwija wraz z rosnącymi wskaźnikami postępu w technologiach wspomaganego rozrodu, zmieniającymi się normami społecznymi, coraz powszechniejszymi problemami z niepłodnością i rosnącą akceptacją nietradycyjnych struktur rodzinnych. Rynek ten obejmuje szeroki zakres usług, w tym tzw. gestacyjne macierzyństwo zastępcze (z wykorzystaniem techniki in vitro), „tradycyjne” macierzyństwo zastępcze (w którym matka zastępcza jest dawczynią komórki jajowej), konsultacje prawne i medyczne, leczenie niepłodności i usługi wsparcia po zakończonej procedurze. Kluczowi gracze w tej branży to agencje macierzyństwa zastępczego, „kliniki płodności”, firmy prawnicze specjalizujące się w „prawie reprodukcyjnym” oraz pracownicy służby zdrowia.
Surogacja zawsze uderza w kobiety
Punkt 16 rezolucji ONZ stanowi istotny krok w walce z handlem ludźmi, w tym z surogacją. Włączenie „eksploatacyjnej komercyjnej surogacji” do rezolucji jest ważnym krokiem, ponieważ łączy surogację z szerszymi problemami handlu ludźmi, takimi jak praca przymusowa i prostytucja. To podkreśla potrzebę traktowania surogacji jako części kompleksowej strategii zwalczania handlu ludźmi. Jednakże uznanie za zagrożenie wyłącznie „komercyjnej” surogacji przeczy zdrowemu rozsądkowi. W „niekomercyjnym” macierzyństwie zastępczym kobiety przechodzą przez dokładnie ten sam proces, a jedynie dostają „mniej” w zamian, cierpiąc jednocześnie na porównywalny poziom krzywdy.
Zjawisko macierzyństwa zastępczego czy też surogacji nie zostało expressis verbis zakazane w traktatach międzynarodowych. Niemniej, w ramach międzynarodowego systemu ochrony praw człowieka ONZ, prawa dziecka zostały zagwarantowane w szeregu zarówno wiążących, jak i niewiążących dokumentów. Istotnym z punktu widzenia interpretacji postanowień konwencyjnych dokumentem (choć niewiążącym), jest Deklaracja praw dziecka z 1959 r., przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Na mocy zasady dziewiątej zdanie drugie, dziecko nie powinno być przedmiotem handlu w żadnej formie. Natomiast, zgodnie z zasadą szóstą, poza wyjątkowymi przypadkami, w pierwszych latach życia nie wolno oddzielać dziecka od matki.
Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
• Projekt rezolucji „Obserwacja trzydziestej rocznicy Międzynarodowego Roku Rodziny w 2024 roku” został przyjęty przez Trzeci Komitet Zgromadzenia Ogólnego ONZ, zajmujący się sprawami społecznymi, humanitarnymi i kulturowymi.
· Instytut Ordo Iuris przekazał eurodeputowanym memorandum w związku z głosowaniem nad rezolucją w sprawie włączenia prawa do aborcji do Karty Praw Podstawowych UE.
31.01.2024
Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie wdrażania postanowień Traktatu o Unii Europejskiej dotyczących obywatelstwa unijnego. W dokumencie oceniono stan obywatelstwa UE i wskazano obszary, w których potrzebne są postępy w celu wzmocnienia praw i ochrony obywateli UE. Idea obywatelstwa Unii Europejskiej wzbudza kontrowersje z punktu widzenia suwerenności krajów członkowskich czy integracji społecznej.
Krytyka samej idei obywatelstwa UE
Obywatelstwo Unii Europejskiej jest instytucją, która słusznie wzbudza krytykę. Jest wiele zasadniczych problemów, z którymi wiąże się ta koncepcja, w tym osłabienie suwerenności państw członkowskich, problemy z integracją społeczną czy zbyt szerokim zdefiniowaniem obywatelstwa UE. Zarzuty dotyczące unijnego obywatelstwa pojawiły się w debacie publicznej m.in. w 2016 r. podczas referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie członkostwa w UE. Jednym z głównych argumentów zwolenników Brexitu było stwierdzenie, że obywatelstwo unijne prowadzi do utraty suwerenności Wielkiej Brytanii[1]. Podobnie w 2019 r., w czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, prawicowe partie polityczne w wielu państwach członkowskich krytykowały obywatelstwo UE, twierdząc, że prowadzi do utraty kontroli nad granicami, co zresztą dzisiaj, w 2024 roku sprawdza się jak przepowiednia[2].
Problemy z integracją społeczną
Kolejnym argumentem krytykującym obywatelstwo UE jest stwierdzenie, że prowadzi ono do problemów z integracją społeczną. Obywatele Unii pochodzą z różnych kultur i mają różne doświadczenia życiowe. Może to wywoływać trudności w integracji społecznej, wzrostu przestępczości i radykalizacji nastrojów społecznych.
Zagrożenie dla bezpieczeństwa państw Unii Europejskiej
Obywatele UE, którzy nie mają realnego związku z Unią Europejską, mogą być bardziej podatni na wpływy zewnętrzne. Może to stanowić zagrożenie dla integralności i bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
Ponadto, idea obywatelstwa europejskiego jest poddawana nieustannej krytyce w literaturze przedmiotu i to pochodzącej od ludzi o zróżnicowanych poglądach. Oto kilka przykładów literatury na temat krytyki obywatelstwa europejskiego: Rainer Bauböck[3] argumentuje, że europejskie obywatelstwo jest zbyt ograniczone i że powinno zostać wzmocnione, aby zapewnić obywatelom większą kontrolę nad procesami integracji europejskiej. Turner[4] twierdzi, że obywatelstwo europejskie jest pozbawione sensu, ponieważ nie niesie ono za sobą ono poczucia wspólnoty i tożsamości i trudno wykształcić takie poczucie w Europejczykach, którzy mają różnorodną kulturę, historię i dziedzictwo. Goodin[5] wskazuje, że obywatelstwo europejskie jest niesprawiedliwe, ponieważ nie zapewnia wszystkim obywatelom równych praw i możliwości. Walker[6] uważa natomiast, że obywatelstwo europejskie jest zbyt abstrakcyjne i że jeśli miałoby funkcjonować w jakiejkolwiek formie, należy je uczynić bardziej konkretnym i przydatnym dla obywateli.
Kluczowe punkty rezolucji
Do deklarowanych celów rezolucji[7] należy wzmocnienie obywatelstwa UE jako prawa podstawowego. Dokument wzywa do położenia większego nacisku na obywatelstwo UE jako prawo podstawowe i kamień węgielny projektu europejskiego. Podkreśla potrzebę zapewnienia, że obywatele UE są świadomi swoich praw i mogą z nich skutecznie korzystać. Rezolucja ma na celu także wzmocnienie prawa do swobodnego przemieszczania się i pobytu: Parlament postuluje pełne wdrożenie dyrektywy 2004/38/WE, która przyznaje obywatelom UE prawo do swobodnego przemieszczania się i pobytu w Unii Europejskiej, a także do rozszerzenia tych praw na wybory krajowe i regionalne.
Celem dokumentu ma być również zwiększenie swobody przemieszczania się. Rezolucja podkreśla znaczenie swobody przemieszczania się dla obywateli UE i ich rodzin. Wzywa do podjęcia środków mających na celu ułatwienie mobilności transgranicznej, przeciwdziałanie dyskryminacji obywateli UE i ochronę ich praw podczas pobytu w innych państwach członkowskich. Rezolucja zachęca także do większego zaangażowania obywateli UE w życie polityczne na wszystkich szczeblach. Wzywa do podjęcia środków w celu zwiększenia frekwencji wyborczej, wzmocnienia edukacji obywatelskiej i ułatwienia udziału w wyborach europejskich.
Rezolucja opowiada się ponadto za lepszą ochroną konsularną obywateli UE za granicą. Wzywa do poprawy koordynacji między państwami członkowskimi, zwiększenia pomocy konsularnej i lepszego wsparcia dla ofiar przestępstw i dyskryminacji. Autorzy dokumentu podkreślają również potrzebę skutecznego dostępu do wymiaru sprawiedliwości dla obywateli UE, w tym możliwość składania petycji do Parlamentu Europejskiego i skarg do Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ogólnie rzecz biorąc, w założeniu rezolucja ma na celu wzmocnienie obywatelstwa Unii Europejskiej i poczucia przynależności obywateli do UE.
Brak jednolitości w przepisach państw członkowskich
Według autorów rezolucji, brak jednolitości w przepisach o obywatelstwie UE jest jednym z głównych problemów związanych z tym statusem i powodem dyskryminacji, której szczególnym podmiotem miałyby być „pary tej samej płci i ich dzieci podczas korzystania z podstawowego prawa do swobodnego przemieszczania się w UE[8]”. Warto w tym miejscu zauważyć, że, zgodnie z prawem Unii, każdy obywatel UE ma prawo do swobodnego przemieszczania się po wspólnocie (zgodnie ze swobodą przepływu osób) niezależnie od cech indywidualnych, w tym skłonności seksulnych. Niemniej, nie każdy ma prawo do uznania w jednym państwie członkowskim skutków prawnych czynności prawnych dokonanych w innym kraju, z uwagi na ustalony przez państwa podział kompetencji.
Obywatelstwo UE jest przyznawane obywatelom państw członkowskich, ale prawa i obowiązki wynikające z tego statusu mogą się różnić w zależności od kraju. Rezolucja stawia tezę, że brak jednolitości w przepisach o obywatelstwie UE może prowadzić do dyskryminacji obywateli Unii. Według dokumentu, mogą oni być traktowani w różny sposób, w zależności od państwa członkowskiego, w którym mieszkają. Może to prowadzić do sytuacji, w której obywatele UE mieszkający w jednym kraju członkowskim mają więcej praw i obowiązków niż obywatele UE mieszkający gdzie indziej. Rezolucja wyraża zaniepokojenie brakiem jednolitości przepisów państw członkowskich dotyczących nabywania i utraty obywatelstwa krajowego. Z treści aktu wynika obawa, że ten brak jednolitości doprowadził do różnic w nabywaniu i utracie obywatelstwa unijnego, co z kolei w niektórych przypadkach skutkowało naruszeniem zasad i wartości UE[9]. Widać założenie, że, zdaniem autorów rezolucji, niektóre państwa członkowskie mogą utrudniać obywatelom spoza Unii uzyskanie obywatelstwa UE bardziej niż inne. Jest to związane z tendencją chęci wywierania wpływu na prawodawstwo wewnętrzne państw członkowskich, poprzez z góry przyjmowanie pewnych założeń wobec konkretnych krajów. Nie wydaje się to uzasadnione, ponieważ, jak podnosi w komentarzu do art. 9 Traktatu o Unii Europejskiej prof. dr. hab. Agnieszka Grzelak, zasada równości leży u podstaw zakazu dyskryminacji (art. 9 TUE). Te obawy, wyrażone w rezolucji, wydają się więc być nieuzasadnione z prawnego punktu widzenia.
Krytyka
Rezolucja wzywa państwa członkowskie do podjęcia większych wysiłków w celu ochrony praw obywateli UE, ale nie uznaje wyzwań, przed którymi stoją państwa członkowskie, równoważąc prawa obywateli UE z potrzebą ochrony własnych interesów narodowych. Oczywistym jest, że rezolucja jest zbyt skoncentrowana na promowaniu poczucia tożsamości Unii Europejskiej i że nie robi wystarczająco dużo, aby chronić prawa obywateli UE, którzy nie czują silnego poczucia przynależności do niej. Ponadto, rezolucja jest zbyt paternalistyczna w swojej wymowie i dąży do narzucenia obywatelom UE określonej wizji tożsamości unijnej.
Niektórzy krytycy argumentowali również, że rezolucja w niewielkim stopniu przyczyni się do promowania poczucia jedności i solidarności wśród obywateli UE, skupiając się w znacznym stopniu na prawach mniejszości[10].
Wnioski
Krytyka pomysłu obywatelstwa Unii Europejskiej wydaje się być uzasadniona z wielu powodów. Należy obserwować przyszłość tego projektu z dużą dozą ostrożności, oczywiście w perspektywie przede wszystkim europejskiej, ale być może i globalnej, spoglądając na niedawno zakończone Światowe Forum Ekonomiczne w Davos. Rezolucja Parlamentu Europejskiego wzbudza zastrzeżenia, z uwagi na pewne jej kontrowersyjne założenia. Należy mieć jednak na uwadze, że nie ma charakteru wiążącego. Ostatecznie, TSUE w wyroku z 1992[11] r. wskazał, że Państwa członkowskie pozostają wyłącznie kompetentne co do określenia, kto pozostaje ich obywatelem.
Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris