Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube

„Belka w oku” PE, czyli kilka słów o tym jak europarlament ostrzega przed wzrostem autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu

Data publikacji: 30.04.2025

• Parlament Europejski przyjął w formie rezolucji coroczne sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji na świecie za rok 2024.

• PE postuluje dalsze ograniczenia w stosowaniu prawa veta państw członkowskich i proponuje, by w przypadku decyzji w sprawie praw człowieka i demokracji głosować większością kwalifikowaną.

• Europosłowie wzywają także do opracowania zestawu narzędzi, który będzie wykorzystywany w przypadku „spornych lub nieprzejrzystych” wyników wyborów, co rodzi obawy o ingerencje w wybory.

• Ochronę życia od poczęcia PE kwalifikuje jako „przemoc ze względu na płeć”.

 

Sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji

Na początku kwietnia 2025 r. Parlament Europejski przyjął w formie rezolucji coroczne sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji na świecie. Sprawozdanie obejmujące rok 2024 donosi o pogarszającej się sytuacji dotyczącej praw człowieka na świecie i w podniosłych słowach przestrzega przez wzrostem „autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu”. W opublikowanym dokumencie znalazło się kilka zadziwiająco rozsądnych propozycji. Niestety, poza nielicznymi wyjątkami, uderza to, że po skonfrontowaniu treści rezolucji z faktami i bieżącymi wydarzeniami, szereg postulatów PE brzmi jak próba przekonania społeczeństwa, że rozwiązania autorytarne, totalitarne i populistyczne są właściwe i pożądane. Czy unijni biurokraci tak dalece zatracili kontakt z rzeczywistością, by „widzieć źdźbło w oku bliźniego, a belki w swoim nie widzieć”?

Prawo veta nie jest już praworządne

Mimo, że wśród blisko osiemdziesięciu punktów rezolucji niemal każdy sformułowany jest w sposób wymagający komentarza, to część postulatów zawartych w sprawozdaniu wyróżnia się w sposób szczególny. Tak m.in. punkt 14 rezolucji, który wprost wzywa Radę do „wprowadzenie głosowania większością kwalifikowaną w przypadku decyzji w sprawie ogólnego systemu praw człowieka i demokracji”.

Postulat PE wynika ze świadomości „wyzwań, jakie stawia wymóg jednomyślności” i jednoznacznie uderza w prawo veta, które wciąż – w części szczególnie istotnych spraw – przysługuje każdemu z państw członkowskich. Wymóg jednomyślności daje ochronę mniejszym państwom członkowskim UE, nierzadko stanowi też jedyny „as w rękawie” w toku politycznych negocjacji. Veto pozostaje dziś narzędziem chroniącym suwerenność mniejszych, a zatem i słabszych państw UE. Komentowana rezolucja nie jest pierwszym głosem wzywającym do ograniczenia zasady jednomyślności, a nawet całkowitego pozbawienia państw członkowskich możliwości blokowania unijnych pomysłów przy pomocy prawa veta. Reguła ta już od lat jest solą w oku unijnych biurokratów i najsilniejszych państw członkowskich, które chętnie realizowałyby swoje interesy kosztem mniejszych partnerów.

Postulat ograniczenia zasady jednomyślności opakowano dziś w praworządność i prawa człowieka, łącząc sprzeciwy państw członkowskich na wprowadzanie sankcji z naruszeniami zasad demokratycznych. Niezależnie od oceny, czy sprzeciwy te były właściwe, zauważyć trzeba jedno: PE właśnie opowiedział się za odebraniem państwom członkowskim UE prawa do skutecznego sprzeciwu, ponieważ państwa te ośmielają się z prawa veta korzystać wtedy, gdy decydentom się to nie podoba. Czy tak wygląda demokracja i praworządność? A może jednak to już jawny zwrot w stronę autorytaryzmu i populizmu?

Ingerencja w wybory, która wspiera demokrację

Nie mniej kontrowersyjny jest pkt 15 rezolucji, który przewrotnie zatytułowany został jako „Działania wspierające demokrację”. Przewrotnie, bo punkt ten zawiera otwarte wezwanie do „opracowania zestawu narzędzi UE, który będzie wykorzystywany w przypadku spornych lub nieprzejrzystych wyników wyborów, aby zapobiegać kryzysom politycznym i wojskowym w okresie powyborczym”.

Punkt ten stanowi jednoznaczne odniesienie do zmian jakie zachodzą w społeczeństwach państw europejskich, co pociąga za sobą niewygodne dla unijnych dygnitarzy zmiany polityczne. Czy unieważnienie wyników wyborów w Rumunii, gdzie w pierwszej turze wyborów prezydenckich zwyciężył – oskarżony o rosyjski protektorat - Călin Georgescu, jest działaniem „wspierającym demokrację”? Odpowiedź na to pytanie w oczywisty sposób zależy od tego, czy Georgescu rzeczywiście jest „agentem obcego wpływu”.  Faktem jest jednak to, że krótko po tych wydarzeniach, w związku z wyborami parlamentarnymi w Niemczech, gdy istniało prawdopodobieństwo, że wygra je AfD, były francuski komisarz UE Thierry Breton powołał się na rumuński precedens, aby usprawiedliwić możliwość unieważnienia wyników niemieckich wyborów, jeśli nie zostaną one przeprowadzone "prawidłowo". Stwierdził wówczas, że: „Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech” [1].

Na dalsze wypadki nie musieliśmy długo czekać. Pod koniec marca 2025 r. Marine Le Pen (faworytka w sondażach prezydenckich), została skazana za wydanie środków przeznaczonych „na asystentów posłów do Parlamentu Europejskiego” w taki sposób, że na stanowiskach asystentów zatrudniła osoby faktycznie pracujące dla partii. Kluczowa jest jednak surowość wyroku – 4 lata pozbawienia wolności (w tym 2 lata w zawieszeniu) i natychmiast wykonalne pozbawienie możliwości kandydowania w wyborach. Decyzję, że przepis umożliwiający wykluczenie z wyborów od razu po decyzji sądu pierwszej instancji, jest zgodny z francuską konstytucją, podjęła Rada Konstytucyjna na kilka dni przed wyrokiem. Jej prezesem jest Richard Ferrand - jeszcze do niedawna polityk należący do partii obecnego prezydenta Macrona[2].

Optymizmem nie napawa fakt, że Polska wydaje się być następna w kolejce. Już wkrótce Polaków czekają wybory prezydenckie. Czy wyniki naszych wyborów będą „sporne lub nieprzejrzyste”? Niestety narastający od lat wewnętrzny konflikt polityczny w naszym państwie, wciąż podgrzewane spory związane z sądownictwem, deklaracje „nieuznawania” przez rząd, czy to Trybunału Konstytucyjnego, czy to wybranych izb Sądu Najwyższego, a wreszcie i pojedynczych sędziów i wyroków sądów powszechnych – wszystko to może sprzyjać niekorzystnej dla Polski narracji. Rzecz jednak w tym, że nawet gdyby nasze wybory okazały się „sporne i nieprzejrzyste” - jakimi narzędziami UE chciałaby się posłużyć? Co chciałaby osiągnąć? I właściwie, dlaczego w ogóle zamierza się tym zajmować, skoro kwestia wyłaniania przedstawicieli suwerena jest w Polsce całkowicie niezależna od UE?

Międzynarodowy Trybunał Karny

Z perspektywy polskiej istotne pozostają także punkty 27-31 rezolucji, które potwierdzają silne poparcie UE dla Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) i Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) „jako niezbędnych, niezależnych i bezstronnych instytucji jurysdykcyjnych w szczególnie trudnych czasach dla międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości” (pkt 27). UE wzywa także wszystkie państwa członkowskie do poszanowania i wdrożenia działań i decyzji MTS i wszystkich organów MTK - w tym do egzekwowania nakazów aresztowania wydanych przez MTK.

Silne poparcie PE wobec MTK zasługuje na uznanie. Trybunał ten, powołany w 2002 r., jest międzynarodowym sądem przeznaczonym do sądzenia osób fizycznych oskarżanych o popełnienie najcięższych zbrodni, m.in. ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych. Polska ratyfikowała statut MTK tuż po jego powołaniu i do tej pory aktywnie współpracowała z Trybunałem.

W listopadzie 2024 r. Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania premiera Izraela, Benjamina Netanjahu oraz byłego ministra obrony Izraela Jo’awa Galanta za zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne. Jeszcze na początku grudnia 2024 r. w Hadze między Polską a MTK zawarta została umowa o wykonywaniu wyroków. Podkreślano wówczas znaczenie Polski jako państwa aktywnie wspierającego sądownictwo międzynarodowe oraz szczególną wagę takiej postawy, gdy trwa agresja Rosji na Ukrainę, a MTK ściga sprawców rosyjskich zbrodni wojennych[3]. Zaledwie miesiąc później rząd polski zaprzeczył jednak tej postawie w całej swej rozciągłości, wydając oświadczenie, że w związku z planowanymi 27 stycznia 2025 r. uroczystościami 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, polski rząd deklaruje, że „zapewni wolny i bezpieczny udział w tych obchodach najwyższym przedstawicielom Izraela". Polski rząd zapewnił zatem, że premier Izraela nie zostanie zatrzymany w Polsce pomimo wiążącego nas wniosku MTK.

Deklaracja ta była nie tylko bezprecedensowa, ale także znacząco podważyła wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej, zwłaszcza, że czyny zarzucane władzom Izraela należą do kategorii najcięższych zbrodni i trudno wyobrazić sobie, że rząd może próbować relatywizować je przez pryzmat korzyści politycznych. Warto zwrócić uwagę, że powagę sytuacji dostrzega nawet PE, który – nie da się ukryć – nierzadko ma duże problemy z prawidłową oceną działań i sytuacji, które są obiektywnie złe. W przypadku MTK nawet PE dostrzegł jak ważna jest jego rola. Nie dostrzegł tego za to polski rząd, któremu tak bardzo zależało, by wyzwolenie miejsca kaźni tysięcy ludzi świętować z premierem Izraela, że nie zauważył, że człowiek ten sam jest ścigany za zbrodnie przeciwko ludzkości. Kompromitacja Polski w tej sprawie jest niestety ogromna, zaś sam Netanjahu nie tylko w Oświęcimiu się nie pojawił, ale prawdopodobnie nawet nie zamierzał się tam wybierać.

Prawa dziecka bez prawa do życia

W punktach 46-49 sprawozdania PE porusza kwestię praw dziecka. Warto tutaj odnotować, że inaczej niż w szeregu rezolucji z lat ubiegłych, w komentowanej rezolucji nie pojawiły się twierdzenia o rzekomym „prawie dziecka do zmiany płci”. Czas pokaże, czy jest to „wypadek przy pracy”, czy świadoma zmiana. Eurodeputowani milczą natomiast na temat prawa dziecka do życia, choć kwestia ta wydawać by się mogła fundamentalna.

W pkt. 50 rezolucji znajdziemy natomiast podkreślenie, że „odmowa świadczenia wysokiej jakości i kompleksowych usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego stanowi formę przemocy ze względu na płeć”. Zdrowie oraz prawa seksualne i reprodukcyjne to termin od wielu już lat stosowany przez lewicową agendę w celu ubrania w przystępniejszą terminologię postulatu „prawa do aborcji”. Europarlament zresztą wprost „wzywa UE i jej państwa członkowskie do nadania priorytetu prawom seksualnym i reprodukcyjnym jako prawom człowieka”.

Patrząc przez pryzmat głośnych w ostatnich dniach wydarzeń z Oleśnicy, które wstrząsnęły polską opinią publiczną ujawnieniem systematycznie dokonywanych tam zabójstw dzieci nienarodzonych, wezwania do uznania aborcji za „prawo człowieka” i próby przedstawiania respektowania prawa do życia od poczęcia jako „przemoc ze względu na płeć” stają się nie tylko skrajnie oderwane od rzeczywistości, ale w społeczeństwie cywilizowanym – po prostu nieakceptowalne. Przyznawanie jednostce prawa do decydowania o pozbawieniu życia drugiego, niewinnego człowieka już z daleka pachnie totalitaryzmem, czyli czymś, z czym PE i UE podobno pragną walczyć.

Prawo do życia – dla kogo?

Co ciekawe, rezolucja ma także punkt, który zatytułowano „prawo do życia”. Nie jest to jednak prawo do życia dla każdego – nie dotyczy dzieci, których życie mogłoby stanowić „formę przemocy ze względu na płeć” (pkt 50 rezolucji), dotyczy natomiast... przestępców skazanych za najcięższe zbrodnie.  Jak wskazuje PE w pkt. 58 rezolucji, kara śmierci jest „nieodwracalna i niezgodna z prawem do życia oraz zakazem tortur, a także jest okrutną, nieludzką i poniżającą karą”. Dokładnie tak: niechciane dziecko nie ma prawa do życia, bo jego przyjście na świat stanowiłoby przemoc ze względu na płeć wobec jego matki (!), ale zbrodniarz, niezależnie od tego jak strasznych czynów się dopuścił, ma prawo do życia, bo kara śmierci byłaby wobec niego karą „okrutną, nieludzką i poniżającą”.

Ksenofobia, rasizm... i nowa polityka wobec migrantów

PE ubolewa także nad sytuacją migrantów. W pkt. 53 rezolucji czytamy, że PE „potępia erozję praw człowieka i bezpieczeństwa uchodźców” oraz „ubolewa nad narastającą ksenofobią, rasizmem i dyskryminacją wobec migrantów”, a także różnymi formami przemocy oraz licznymi barierami m.in. w dostępie do opieki zdrowotnej, z jakimi się spotykają.

Nie da się jednak nie zauważyć ogromnej zmiany jaka zaszła w PE od 2015 r., kiedy to jedyną słuszną drogą radzenia sobie z migracją miała być polityka otwartych granic. Jeszcze dwa lata temu z PE docierały przecież do nas nawoływania do odstąpienia od obrony polskiej wschodniej granicy. Dziś, obok klasycznych oskarżeń o rasizm i ksenofobię PE jednocześnie potępia „instrumentalizację migracji’ na granicach UE przez podmioty zagraniczne, „co stanowi hybrydowe ataki na państwa członkowskie”. Co więcej, PE podkreśla, że ​​UE powinna zintensyfikować działania mające na celu „uznanie i opracowanie sposobów radzenia sobie z podstawowymi przyczynami nielegalnej migracji i przymusowych przesiedleń, budowanie odporności społeczności pochodzenia migrantów i pomaganie im w oferowaniu swoim członkom możliwości cieszenia się godnym życiem w kraju ojczystym”.

Warto odnotować powyższe słowa, bo świadczą one o dość istotnym zwrocie w polityce unijnej. Mowa bowiem o sprawozdaniu, które przyjęte zostało przez PE – w którym zasiadają politycy różnych ugrupowań, prezentujący skrajne poglądy, w tym czysto komunistyczne. Mimo tego udało się w PE przyjąć rezolucję, która wprost wskazuje, że polityka unijna skupić powinna się na wsparciu państw pochodzenia migrantów w taki sposób, aby masowa migracja do Europy ustała, czy przynajmniej została znacząco ograniczona.

Obrona lobbingu finansowanego z zagranicy?

Warto odnotować także literę P rezolucji, gdzie PE wskazuje, że: „w ubiegłym roku nastąpił dalszy wzrost liczby ustaw dotyczących «agentów zagranicznych» lub wpływów zagranicznych, w tym w krajach kandydujących do UE, wymierzonych w organizacje społeczeństwa obywatelskiego i media oraz mających na celu uniemożliwienie im otrzymywania wsparcia finansowego z zagranicy, w tym z UE i jej państw członkowskich, co sprzyja atmosferze strachu i autocenzury”.

Autorzy sprawozdania odnoszą się tutaj w znacznej mierze do przepisów, które, m.in. na Węgrzech nakazują wysoce ostrożne traktowanie organizacji pozarządowych, które finansowane są „z zewnątrz” lub w sposób nieprzejrzysty[4]. Debata na temat tego typu przepisów toczy się w przestrzeni publicznej już od kilku lat. Obecnie – wobec m.in. wniosków płynących z raportu MCC, który ujawnił jak Komisja Europejska poprzez finansowanie „niezależnych” organizacji pozarządowych i ośrodków badawczych finansował własną propagandę[5] - kwestionowanie zasadności tego typu procedur przez UE wydaje się nie tylko niewłaściwe, co wręcz karykaturalne. Dzień przed przyjęciem przez PE komentowanego sprawozdania KE sama przyznała się do finansowania nienależnych działań lobbingowych niektórych organizacji pozarządowych z pieniędzy podatników UE[6]. W takim stanie rzeczy przepisy mające ograniczyć wpływ „agentów zagranicznych” ukrywających się pod płaszczem niezależnych organizacji pozarządowych wydają się tym bardziej potrzebne.

Krytyka UE wobec przepisów mających na celu zmuszenie podmiotów, które swoją działalność i materiały finansują ze środków pochodzących z zagranicy, do przejrzystego informowania o tym, potęguje jedynie wrażenie, że wyjście na jaw nieuczciwego lobbingu i nadużywania władzy godzącego w reguły demokratyczne i suwerenność państw członkowskich osunęło unijnym biurokratom grunt spod nóg do tego stopnia, że nawet poruszając zgraną kartę „walki o praworządność” coraz bardziej podważają własną wiarygodność.

Quo vadis, Europo?

Przedstawione powyżej wątki, to oczywiście jedynie wycinek tematów poruszonych przez europarlamentarzystów w rezolucji. Gdyby jednak spojrzeć na stronę internetową PE i notatkę informującą o przyjęciu komentowanej rezolucji[7], można by odnieść wrażenie, że w znacznej mierze poświęcona jest ona ostrzeżeniom przed sztuczną inteligencją (AI) i jej wpływem na prawa człowieka. Faktycznie, PE poświęcił technologiom cyfrowym, w tym AI, kilka ostatnich punktów dokumentu, jednak nie jest to zagadnienie dominujące, ani kluczowe. W przypadku unijnych rezolucji jest to dość często stosowana praktyka: kluczowe dla przyszłej retoryki i propagandy sformułowania znalazły się „między wierszami”, a rezolucję jako całość „sprzedaje się” przedstawiając szerzej jedynie te punkty, co do których panuje społeczny konsensus.

Europarlament ostrzega nas zatem przed wzrostem autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu, a czyni to populistycznie szafując hasłami o prawach człowieka, kobiet, dzieci i migrantów. Wystarczy jednak wczytać się w treść rezolucji nieco uważniej, by uderzyła nas mnogość „wezwań”, „apeli” i „podkreśleń” związanych z postulatami doskonale wpisującymi się właśnie w rządy autorytarne i totalitarne. Czy taka jest przyszłość Unii Europejskiej?

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris


[1] DoRzeczy.pl, „Zrobiliśmy to w Rumunii, zrobimy to i w Niemczech”. Szokujące słowa byłego komisarza UE, https://dorzeczy.pl/opinie/677195/ue-uniewazni-wybory-szokujace-slowa-bylego-komisarza.html, (dostęp: 11.04.2025).

[2] Por. Instytut Zachodni, Sojusznik Macrona na czele Rady Konstytucyjnej. Co dalej z wyborami prezydenckimi, https://www.iz.poznan.pl/publikacje/serwis/sojusznik-macrona-na-czele-rady-konstytucyjnej-co-dalej-z-wyborami-prezydenckimi, (dostęp: 11.04.2025).

[3] Ministerstwo Sprawiedliwości, Podpisanie umowy z Międzynarodowym Trybunałem Karnym o wykonywaniu wyroków, https://www.gov.pl/web/sprawiedliwosc/podpisanie-umowy-z-miedzynarodowym-trybunalem-karnym-o-wykonywaniu-wyrokow, (dostęp: 13.04.2025).

[4]  Nazwa „ustawa o agentach zagranicznych” odnosi się do rosyjskiej wersji przepisów, które wymagają, aby każdy, kto otrzymuje „wsparcie” spoza Rosji lub jest „pod wpływem” spoza Rosji, zarejestrował się jako „zagraniczny agent”. Zarejestrowane podmioty podlegają dodatkowym audytom i są zobowiązane do oznaczania wszystkich swoich publikacji obszernym zastrzeżeniem, że są dystrybuowane przez „zagranicznego agenta” (zob. OSW, M. Domańska, Ustawa o „niepożądanych” organizacjach: Rosja pogłębia samoizolację, 27.05.2015 r., https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2015-05-27/ustawa-o-niepozadanych-organizacjach-rosja-poglebia-samoizolacje, dostęp: 10.04.2025).

Nazwa ta jest jednak używana także wobec ustawy węgierskiej, mimo że ta nie jest tak dalece idąca. przyjęto ustawę pod nazwą Prawo w sprawie przejrzystości organizacji wspieranych z zagranicy. Na mocy jej przepisów organizacje otrzymujące z zagranicy powyżej 7 200 000 forintów otrzymują status organizacji wspieranej z zagranicy i zobowiązane są zgłoszenia się do specjalnego rejestru i oznaczania wszystkich produkowanych materiałów informacją o wsparciu z zagranicy - pod groźbą grzywny, a w dalszej kolejności likwidacji (zob. NGO.pl, M. Łojkowska, Trybunał Sprawiedliwości UE: Węgierska ustawa o organizacjach pozarządowych otrzymujących wsparcie z zagranicy niezgodna z prawem unijnym, 18.06.2020 r., https://publicystyka.ngo.pl/trybunal-sprawiedliwosci-ue-wegierska-ustawa-o-organizacjach-pozarzadowych-otrzymujacych-wsparcie-z-zagranicy-niezgodna-z-prawem-unijnym, dostęp: 10.04.2025).

[5] Zob. Komentarz Ordo Iuris: A. Kubacka, Raport ujawniający machinę propagandową UE, 18.03.2025 r., https://ordoiuris.pl/komentarze/raport-ujawniajacy-machine-propagandowa-ue, (dostęp: 10.04.2025).

[6] EPP, Komisja przyznaje się do finansowania nienależnych działań lobbingowych, https://www.eppgroup.eu/pl/newsroom/komisja-przyznaje-sie-do-finansowania-nienaleznych-dzialan-lobbingowych, (dostęp: 10.04.2025).

[7] PE, UE musi nadal bronić uniwersalnych wartości i zasad demokratycznych, https://www.europarl.europa.eu/news/en/press-room/20250331IPR27552/the-eu-must-keep-on-defending-universal-democratic-values-and-principles, (dostęp: 10.04.2025).