Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
09.10.2024
Uwagi wprowadzające
09.10.2024
· Dziś rozpoczęło się posiedzenie Komitetu Sterującego ds. Praw Człowieka Rady Europy, na którym przedmiotem dyskusji jest m.in. sprawozdanie na temat dotychczasowych skutków protokołu nr 16 w państwach, które go ratyfikowały.
23.09.2024
· Sytuacja, w jakiej znajduje się aktualnie polski wymiar sprawiedliwości, stanowi realne zagrożenie dla stabilizacji państwa i obowiązku wykonywania jednej z jego podstawowych funkcji, jaką jest zapewnienie odpowiedniego działania sądów i w ten sposób ochrony praw i wolności jednostki.
· To sądy przywracają porządek prawny, gdy dochodzi do jego naruszenia. Jednak, aby mogły tę funkcję wykonywać, państwo ma obowiązek zagwarantować zarówno odpowiedni system prawny, jak i warunki w jakich działają.
· Obserwując wydarzenia polityczne i ich prawne konsekwencje w ostatnich kilku miesiącach, można odnieść wrażenie, że ten obowiązek jest polskim władzom rządowym całkowicie nieznany.
· Nie chodzi bowiem o to, by rządzić dla zachowania swojej pozycji, ale, by jego treścią było dążenie do osiągania dobra wspólnego, jak to jednoznacznie stanowi art. 1 Konstytucji RP, zgodnie z którym „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Jest to zasada fundamentalna w polskim ustroju politycznym, która powinna stanowić kryterium interpretowania pozostałych, w różny sposób ujętych w tekście Konstytucji.
· Funkcje te interpretuje się z tekstu naszej ustawy zasadniczej, ponieważ nie zawiera ona żadnego katalogu funkcji państwa. To bynajmniej nie oznacza, że nie można go ustalić.
Funkcje państwa są najczęściej wynikiem interpretacji zasad ustrojowych umieszczonych w rozdziale I zatytułowanym „Rzeczpospolita”, a także katalogu wolności i praw jednostki oraz jej obowiązków, uregulowanych w rozdziale II. Nikt nie ma wątpliwości, że państwo powinno zapewniać bezpieczeństwo obywateli, rozwój gospodarczy, stabilizację finansów publicznych i zestawienie to można wydłużać wskazując wiele celów, które państwo powinno realizować. W ten sposób wprowadza się w życie zasady konstytucyjne i zapewnia wolności i prawa jednostce. Tworzy się dobro wspólne. O tych sprawach się dyskutuje, a na podstawie osiąganych wyników ocenia się działania władzy. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale czy to wyczerpuje konstytucyjne zobowiązania państwa wobec obywateli? W powyższym ujęciu mamy do czynienia z klasycznym podejściem do funkcji państwa, swego rodzaju podręcznikowym. Natomiast nasza Konstytucja zawiera również zupełnie nietypowe unormowanie, do którego warto się odwołać, postrzegając je właśnie z punktu widzenia polityki państwa wobec sądownictwa.
Rzetelność i sprawność działania wymiaru sprawiedliwości
Chodzi o krótki fragment Wstępu do Konstytucji, w którym ustrojodawca stwierdził, że „działaniu instytucji publicznych [należy] zapewnić rzetelność i sprawność”. Można by uznać, że w świetle wszystkich krytycznych wypowiedzi, w których wskazuje się na łamanie tak elementarnych zasad, jak trójpodział władzy, nieusuwalność oraz niezawisłość sędziów i niezależność sądów, zapewnienie rzetelności i sprawności działania instytucji państwa to nie kwestia fundamentalna. Jednakże działania władzy powodują nie tylko niszczenie aksjologii sędziowskiej poprzez wręcz eliminowanie wspomnianych zasad, ale również anarchizują i dezorganizują sądownictwo powodując, że nie jest ono zdolne do prawidłowego realizowania swoich funkcji. Przywołanie powyższej frazy Wstępu powoduje konieczność odwołania się do analizy jej skuteczności prawnej.
Dotąd najczęściej przyjmowaliśmy, że wstęp w konstytucji to tekst nawiązujący do szczytnych kart historii, nakazujący uznanie najważniejszych dla narodu wartości jako podstawy aksjologii prawa i działania państwa, napisany szczególnie wyszukanym językiem. Zazwyczaj uważaliśmy, że nie może być źródłem żadnych zobowiązań państwa, w najlepszym wypadku mógłby jedynie wskazywać kierunki wykładni norm konstytucyjnych. Jednakże w ostatnich latach coraz częściej przyjmujemy jego dwojaki charakter, co oznacza, że może to być zarówno tekst upamiętniający najważniejsze wydarzenia w historii narodu, uroczysty w formie, ale jednocześnie może zawierać postanowienia spełniające cechy normy prawnej, czyli mające skuteczność prawną. I do takich postanowień należy zobowiązanie by działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność.
Ileż razy czytając Wstęp, nawet dokładnie, nie dostrzegaliśmy potencjalnego znaczenia tych słów. Wydają się oczywiste, czy władza nie ma obowiązku działać rzetelnie i sprawnie? Jednak dopiero po kilku wyrokach Trybunału Konstytucyjnego, który odwołał się do tego fragmentu Konstytucji i uznał, że ustanawia on zasadę, by działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność, ta fraza konstytucyjna nabrała jednoznacznie charakteru normatywnego. Nie mamy więc w tym wypadku do czynienia z postulatem sprawności i skuteczności działania instytucji publicznych, czyli pewnego rodzaju norma programową, ale z obowiązkiem podejmowania konkretnych działań, które mają służyć temu celowi.
W świetle powyższych ustaleń nie ulega wątpliwości, że zasada sprawności i skuteczności powinna warunkować również działania podejmowane przez MS w wymiarze sprawiedliwości i stanowić także cel wszelkich reform zapowiadanych aktualnie w sądownictwie. Jednak wydarzenia ostatnich dwóch tygodni temu przeczą, a można to szczegółowo udokumentować, analizując działania podejmowane przez Premiera RP, Donalda Tuska w związku ze zmianami personalnymi w Sądzie Najwyższym, a następnie prezentacją założeń reformy sądowej, a ściślej projektu oceny politycznej sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa, poczynając od 2018 r.
Całą sekwencję zdarzeń i decyzji zapoczątkowała bardzo spektakularna sprawa kontrasygnaty, której dokonał Premier Donald Tusk, składając podpis na akcie Prezydenta RP związanym z procedurą powołania nowego prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Z analizy tego zagadnienia czuję się zwolniona wobec faktu zamieszczenia na stronie Ordo Iuris bardzo szczegółowego jego omówienia, ale zdarzenie to trzeba odnotować. Zarówno ze względu na skutki polityczne, jak i prawne. W tym drugim przypadku kontekst jego oceny będzie jednak zupełnie inny, niż we wspomnianym omówieniu OI.
Znaczenie kontrasygnaty Premiera i skutki prób jej cofnięcia
Wobec frontalnego ataku przede wszystkim środowiska sędziowskiego skupionego wokół Iustititii i Themis, ale nie tylko, Premier Donald Tusk uznał dokonanie kontrasygnaty za błąd (jak to określił) i ogłosił jej wycofanie. I trudno byłoby w tym miejscu nie zakrzyknąć, jak Cyceron, „o tempora, o mores”! W ten sposób złamane zostały bowiem zasady ustroju politycznego. A jest on oparty o klasyczne założenie, zgodnie z którym każde działanie władzy jest poddane odpowiedzialności politycznej, ale jest ona w różny sposób egzekwowana. Prezydent, jako historyczny następca monarchy, podobnie, jak poprzednik nie ponosi odpowiedzialności politycznej, a zatem jego akty urzędowe o szczególnym znaczeniu muszą być kontrasygnowane, gdyż w ten sposób można wyegzekwować ich rozliczenie polityczne. Kontrasygnata służy przejęciu odpowiedzialności politycznej przez wskazany organ władzy, którym w Polsce jest premier. Jest ona środkiem politycznym, który z istoty rzeczy nie może podlegać ocenie sądu, czy to administracyjnego czy powszechnego. Dla lepszego uzmysłowienia sobie specyfiki tej instytucji, warto spróbować sobie wyobrazić (a nie jest to łatwe), w jaki sposób Premier miałby prowadzić politykę państwa, gdyby każda kontrasygnata dokonywana wobec aktów Prezydenta mogła być zaskarżona do sądu! Jednak najważniejsze jest to, że gdyby to się zdarzyło (a w naszych czasach nie można wykluczyć, że tak się mogłoby stać), to poddanie kontrasygnaty kontroli sądowej będzie całkowicie sprzeczne z logiką systemu. Każdy ustrój ma bowiem swoją logikę, według której jest ukształtowany i która bardzo często jest uwarunkowana historycznie i nie można jej w sposób dowolny zmieniać. Traci wówczas swój sens.
Przedstawiona sprawa ma jeszcze drugi aspekt, gdyż Premier powołał się na błąd, który jakoby spowodował złożenie kontrasygnaty i tym uzasadnił jej wycofanie, które było prawnie i faktycznie nieskuteczne. I w związku z tym pojawia się kwestia, jak zakwalifikować takie działanie w świetle zobowiązania władzy do rzetelnego i sprawnego rządzenia. Na pewno trzeba odrzucić cywilistyczną koncepcję działania pod wpływem błędu. A może jednak w ogóle błędu nie było?
Premier Donald Tusk nie popełnił błędu, bo urzędnicy KPRM w takich sprawach się nie mylą. A nawet gdyby, to osoby odpowiedzialne powinny byłyby ponieść konsekwencje administracyjne, a to oznaczałoby dymisje. O tym jednak, jak dotąd nic się nie mówi. Czy wobec tego nie mamy do czynienia ze swoistym balonem próbnym, jak daleko można posunąć się zmieniając „przepisy sądowe”, czyli, gdzie jest polityczna granica, która dla środowisk sędziowskich skupionych wokół Iustitii i Themis jest nieprzekraczalna w procesie „reformowania polskiego sądownictwa”. I jakie środki należy zastosować, aby zdusić konserwatywne pomysły i na przyszłość nie dopuścić do ich odrodzenia się.
„Przywracanie państwa konstytucyjnego”
W piątek 6 września MS przedstawiło zarys koncepcji „przewrócenia państwa konstytucyjnego”, jak to początkowo można było przeczytać na platformie X, zanim poprawiono na „przywrócenie”.
Czytając projekt zaprezentowany przez Ministra Adama Bodnara na spotkaniu, w którym uczestniczyli przedstawiciele wyłącznie prorządowych organizacji (a takie działanie narusza art. 2 i zasadę stosowania dialogu społecznego wyrażone we Wstępie do Konstytucji RP), nie można mieć żadnych wątpliwości, że historia się powtarza. Kto pamięta lata budowy socjalistycznej Polski lub dokładnie czytał literaturę drugiego obiegu, ten znajdzie potwierdzenie, że sądy stanowiły (obok aparatu represji) podstawę ugruntowania i zachowania władzy politycznej. To one stoją na straży „sprawiedliwości” i ich zadaniem jest przywracać stan zgodności z prawem. W aktualnej Polsce oznacza to z prawem „tak, jak my je rozumiemy”, według słów Premiera Donalda Tuska.
Jakże charakterystyczna po 1989 r. była polityka ochrony sędziów okresu PRL-u przed jakąkolwiek próbą weryfikacji. Byli jedynym zawodem prawniczym, który nie przeszedł żadnej tego rodzaju procedury. Hasło „samooczyszczenia” brzmi dziś szczególnie tragicznie.
Założenia projektu reformy przedstawił na wspomnianym spotkaniu Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar. Na razie nie zostało one skonfrontowane z propozycjami, które przygotowuje Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, działająca pod przewodnictwem dr hab. SSO Krystiana Markiewicza. Można oczekiwać, że dojdzie do wypracowania wspólnego stanowiska, zanim jednak to nastąpi, warto przyjrzeć się temu, co wyszło spod pióra ministerialnego.
Nawet pobieżna analiza pozwala stwierdzić bez żadnych wątpliwości, że przedstawione propozycje w sposób zupełnie jednoznaczny łamią Konstytucję RP i jako takie wykluczają poszukiwanie nawet niewielkiego marginesu porozumienia pomiędzy opozycją a stroną rządową. To próba całkowitego podporządkowania sędziów władzy wykonawczej poprzez z jednej strony zmiany ustrojowe w systemie sądownictwa a z drugiej bezpośrednie oddziaływanie na sędziów poprzez upokorzenie i zastraszenie. Bo czymże innym jest zapowiedź podziału sędziów na trzy grupy, z których każda ma mieć swój specjalny status poddania ocenie władzy politycznej, a warunkiem pełnienia funkcji sędziego jest pełna wobec niej lojalność, którą zapewnić ma wypełnienie warunków zgodnie z przypisanymi przez Ministra dla poszczególnych grup? To są już zapewne środki w ramach zapowiedzianego przez Premiera Donalda Tuska prowadzenia polityki demokracji walczącej, o której, jako koniecznej metodzie działania władzy, mówił w jednym ze swoich wystąpień.
W grupie pierwszej znaleźli się asesorzy i młodzi sędziowie, którzy, według słów Ministra Bodnara, nie mieli wyboru innej KRS, niż powołana na mocy ustawy z 2017 r. i byli zmuszeni skorzystać z takiej drogi zawodowej, jaka była w tamtym czasie i jeszcze aktualnie obowiązuje. Druga grupa to sędziowie, których łączy tzw. wspólne przedsięwzięcie polegające na udziale w „budowie porządku niedemokratycznego” w Polsce w ten sposób, że zdecydowali się wykorzystać propozycje awansu w wymiarze sprawiedliwości. Natomiast trzecia obejmuje tych sędziów, którzy, znów, jak ujął to Minister Bodnar mieli „nieprzepartą wolę”, by awansować, ale nie można postawić im zarzutu, że uczestniczyli we wspólnym przedsięwzięciu. W odniesieniu do tych ostatnich ekspiacja ma polegać na wyrażeniu czynnego żalu. Mieliby złożyć oświadczenie o popełnieniu życiowego błędu i w takim przypadku byliby uprawnieni powrócić na poprzednio zajmowane stanowisko a następnie mogliby brać udział w postępowaniach awansowych. Nie będą wobec nich wszczynane postępowania dyscyplinarne. Najbardziej restrykcyjnie Minister Bodnar proponuje potraktować sędziów z grupy drugiej, gdyż wobec nich zostaną przeprowadzone postępowania dyscyplinarne. Funkcja rzecznika dyscyplinarnego zostałaby powierzona specjalnemu organowi tzw. Konsylium Dyscyplinarnemu, które miałoby stosować kryterium naruszenia zasad etyki sędziowskiej.
Podział na trzy grupy sędziowskie jest wprawdzie oparty o zróżnicowaną ocenę „zawinienia” sędziów, ale należałoby przyjąć, że tylko pozornie grupa asesorów i sędziów z krótkim stażem zawodowym została potraktowana z „wyrozumiałością”. Jak to stwierdził Minister Bodnar, ponieważ nie mieli wyboru innej KRS, zostaną uznani za sędziów, którzy spełniają konstytucyjne wymogi powołania. Jednak trzeba wyraźnie stwierdzić, że w ten sposób podlegają ocenie i ma ona charakter polityczny, gdyż aby wykonywać zawód sędziego niezbędne jest wydanie decyzji politycznej wyrażonej w ustawie. To ostatecznie Sejm, a więc większość polityczna uzna uprawnienie, mimo iż wcześniej zostało ono przyznane w obowiązującej procedurze. Pozostaje to w jawnej sprzeczności z art. 178 Konstytucji, który reguluje status sędziego uznając jego niezawisłość i apolityczność. Trudno nie postawić pytania, w jaki sposób ci młodzi sędziowie mają wykonywać funkcję sędziego, skoro będą naznaczeni akceptacją władzy politycznej. Jest to stygmatyzacja polityczna. Może ona istotnie wpływać zarówno na zawodową karierę sędziego, jak też na pewno na społeczny odbiór tej grupy zawodowej.
Powracając do pozostałych grup sędziów, to podobnie, jak w przypadku asesorów, propozycje Ministra Bodnara należy ocenić jako niedopuszczalne i godne epoki stalinowskiej. Żądanie złożenia czynnego żalu w sytuacji, gdy sędziowie działali na podstawie obowiązującego prawa, zgodnego z Konstytucją RP i wszelkimi zasadami, które stanowią podstawę prawidłowej organizacji sądownictwa, dowodzi podejmowania działań należących do arsenału środków typowych dla systemów niedemokratycznych. Zgodnie ze słowami Premiera, stosowanych w demokracji walczącej.
A więc dostęp do zawodu sędziego po wypełnieniu lojalki? To pewnie nowy sposób rozumienia apolityczności sędziego, którą gwarantuje art. 178 ust. 3, zakazując mu przynależności do partii politycznej, związku zawodowego i prowadzenia działalności publicznej, której nie da się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Ale, jak można się przekonać na podstawie klasyfikacji na grupy lojalności sędziowskiej, ma być ona w swej istocie apolityczna i wręcz zapewnia sędziom odpowiednie warunki do zachowania niezawisłości. Bo przecież można się oczyścić i z nową kartą przystąpić do wykonywania zawodu!
Postępowanie dyscyplinarne prowadzone przez organ powołany politycznie i działający na podstawie kryteriów politycznych, a przecież wobec sądu dyscyplinarnego obowiązują takie same wymogi, które stawia się każdemu sądowi, a które reguluje art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Stanowi on, że są winien być właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły. W tym wypadku żadna z tych cech nie będzie dochowana.
Analiza zasad odpowiedzialności sędziów należących do II grupy wskazuje wyraźnie, że celem władzy jest ich eliminacja z zawodu, praktycznie jednoczesne wykluczenie możliwości wykonywania innych zawodów prawniczych. Ci ludzie mają się znaleźć na marginesie życia społecznego jako wrogi element w demokracji liberalnej.
Warunkiem wykonywania funkcji sędziego ma być nie apolityczność, ale bezwzględna lojalność polityczna. To łamie nie tylko art. 173 Konstytucji, ale także art. 30, który ustanawia zasadę godności człowieka uznając jej nienaruszalność, a władzę publiczną czyniąc zobowiązaną do jej poszanowania i ochrony. O złamaniu takich postanowień Konstytucji, jak zasady podziału władzy (art. 10 ust.1), oraz odrębności i niezależności sądów od innych władz, nie sposób po raz kolejny się wypowiadać. Łamanie tych zasad stało się już swego rodzaju normą działania polskiego rządu. Zasady państwa prawnego (art.2 Konstytucji) oraz zasada legalizmu (art. 7 Konstytucji) również nie mają żadnego znaczenia prawnego, ani politycznego.
Projekty zmian w sądownictwie przedstawione przez Ministra Bodnara dotyczą bezpośrednio nie tylko sfery praworządności w ścisłym tego słowa rozumieniu, ale spowodują dezorganizację i anarchizację sądownictwa, tym bardziej, że przewidują one także całkowitą reformę Sądu Najwyższego, w którym mają zostać zlikwidowane dwie Izby. Dotyczy to Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej tak, aby można było powrócić do dawnej struktury Sądu Najwyższego.
Podsumowując, trudno nie stwierdzić, że działania rządu, doprowadząjąc do załamania systemu sądowego w Polsce, spowodują daleko idące ograniczenie prawa do sądu, który winien być właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły. Wartości, które sąd ma spełniać, nie będą zachowane w sytuacji, gdy żąda się od sędziów podpisania deklaracji lojalności politycznej, a niepokornych usunie się z zawodu, młodych zaś doceni polityczną w swej istocie ustawą.
Na pewno też władza publiczna nie wykonana swego obowiązku sprawnego i skutecznego działania.
Prof. Anna Łabno – członek Rady Naukowej Instytutu Ordo Iuris
22.12.2023
„Przegląd orzecznictwa TSUE”, czyli jak sędziowie polscy powołani przez Prezydenta RP na wniosek KRS po 2018 r. w ocenie Trybunału Sprawiedliwości nie są bezstronni i niezawiśli, a zatem nie są „sądem” europejskim, a sędziowie niemieccy powoływani i uzależnieni od Ministra Sprawiedliwości wręcz przeciwnie.
Skoro w mediach i w obozie rządowym trwa zachwyt nad dzisiejszym orzeczeniem TSUE, który uznał, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN (orzekająca przecież o ważności wyborów) nie jest „bezstronna i niezawisła” i w ogóle „sądem” nie jest, warto przybliżyć jak Trybunał orzekał w przypadku niemieckich sędziów.
Mowa tu o wyroku TSUE z dnia 9 lipca 2020 r., sygn. C-272/19.
Pomijając stan faktyczny, który nie jest tutaj kluczowy, TSUE rozpoznawał zagadnienie bezstronności i niezawisłości sędziów kraju związkowego Hesja w RFN.
Zgodnie z art. 127 ust. 3 Konstytucji tego kraju związkowego:
„Decyzja o tymczasowym zatrudnieniu i dożywotnim mianowaniu jest podejmowana wspólnie przez ministra sprawiedliwości i komisję ds. wyboru sędziów”.
W myśl par. 2b ustawy kraju związkowego Hesja o statusie sędziów:
„Ocena zdolności do pełnienia urzędu, kompetencji i pracy sędziów podlega wytycznym ministerstwa sprawiedliwości”.
Zgodnie z par. 3 ww. ustawy: „Sędziowie są mianowani przez ministra sprawiedliwości”.
Żeby było ciekawiej, sam Sąd pytający TSUE miał wątpliwości czy jest on bezstronny i niezawisły, bowiem:
1) sędzia jest powoływany przez władzę wykonawczą, tj. Ministra, a także przez niego awansowany (sic!),
2) ocena sędziów jest regulowana przez ministerstwo sprawiedliwości zgodnie z tymi samymi przepisami, które mają zastosowanie do urzędników,
3) dane osobowe i informacje służbowe dotyczące sędziów są administrowane przez to ministerstwo, które ma wobec tego dostęp do tych danych
4) w celu zaspokojenia tymczasowego zapotrzebowania kadrowego urzędnicy mogą być powoływani jako sędziowie tymczasowi i, 5wspomniane ministerstwo określa organizację zewnętrzną i wewnętrzną sądów, wyznacza przydział personelu, środków komunikacji i sprzętu komputerowego sądów oraz decyduje również o wyjazdach służbowych sędziów za granicę.
Sprawa wydaje się oczywista. Uzależnienie polityczne niemieckiego sędziego jest rażące. W tym czasie w Polsce o powołaniu decyduje Prezydent RP na wniosek KRS składającej się w większości z sędziów. Sam Sąd niemiecki przecież ma wątpliwości w tej sprawie…
Ale nie dla TSUE. Co wolno Niemcowi, to nie Tobie Polaku.
Odpowiedź TSUE:
„Okoliczność ta nie może jednak sama w sobie prowadzić do powzięcia wątpliwości co do niezawisłości sądu odsyłającego. Niezawisłość sądu krajowego powinna bowiem, również pod kątem warunków, w jakich dochodzi do mianowania jego członków, być oceniana z uwzględnieniem wszystkich istotnych czynników. (…)”.
I dalej: „W tych okolicznościach Verwaltungsgericht Wiesbaden (sąd administracyjny w Wiesbaden) należy w niniejszej sprawie uznać za 'sąd' w rozumieniu art. 267 TFUE. Z powyższego wynika, że wniosek o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym jest dopuszczalny”.
To tyle jeśli ktoś nie wie jeszcze o co chodzi w młotkowaniu Polski przez TSUE i jak bardzo europejski organ sądowy jest sprawiedliwy.
Adw. dr Bartosz Lewandowski - rektor Collegium Intermarium
21.12.2023
Nigdy w historii po 1989 roku nie mieliśmy tak jaskrawego przykładu ingerencji ministra sprawiedliwości w sferę niezawisłości sędziów i niezależności sądów – mówi rektor Uczelni Collegium Intermarium, dr Bartosz Lewandowski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.
21.12.2023
Zobaczmy, w jaki sposób nowa władza chce zastraszyć i politycznie podporządkować sobie ponad 2000 sędziów powołanych przez Andrzeja Dudę. Kierunek dominujący i, jak się wydaje uznawany przez „demokratów” za umiarkowany, to praktyka wykonywania „testu niezawisłości” ilekroć w sprawie ma orzekać sędzia powołany po 6 marca 2018. Test ma ustalić, czy sędzia uzyskał nominację dzięki politykom, czy dzięki kwalifikacjom. Jak widać, kryteria są co najmniej nieostre. Taki test ma przeprowadzać oczywiście sędzia powołany przed wspomnianą datą.
Przy czym test legitymizuje sędziego jedynie w konkretnej sprawie i tylko wobec stron konkretnego procesu (inter partes). Innymi słowy, w każdej sprawie test ma być przeprowadzany od nowa, a sędzia powołany po 6.03.2018 jest trwale stygmatyzowany jako „element niepewny”. Logicznym i zapewne zamierzonym wnioskiem jest, że ów stygmat będzie zmywać rekomendacja „oczyszczonej” (czytaj, odzyskanej) KRS do powołania takiego sędziego do nowego sądu (zazwyczaj to ścieżka awansu).
W efekcie wprowadzenia „testu niezawisłości” wszyscy sędziowie powołani po 6 marca 2018 przez kwestionowaną KRS stają się zależni w szczególnym stopniu od decyzji nowej i odzyskanej przez „demokratów” KRS. Do poziomu, który podważa w ogóle ich przymiot niezawisłości. Bo przecież nie tylko ich awans, ale w ogóle równy z innymi sędziami status sędziowski ma być uzależniony od decyzji organu przynajmniej w części politycznego. W tym samym czasie, świadomi swej politycznej zależności, wciąż orzekają. A każda wątpliwość odnośnie ich prawomyślności będzie skutkowała oblaniem „testu niezawisłości”, a w dalszej perspektywie delegitymizacją przez nową KRS.
Podsumowując, koncepcja „testu niezawisłości” ma doprowadzić do specyficznego zastraszenia przynajmniej podatniejszej na to części nowych sędziów - wprowadzając polityczne ryzyko odmowy ich „oczyszczenia” przez odzyskaną przez „demokratów” KRS. Pozostałych politycy chcą z sądów usunąć.
Takiego zamachu na niezawisłość sędziowską, takiego zagrożenia stworzeniem „partyjnej armii Bodnara” w sądach jeszcze nie było. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest po prostu - zgodne z Konstytucją - uznanie, że każdy sędzia powołany przez Prezydenta jest sędzią. Samo poczucie nieusuwalności staje się wówczas źródłem niezawisłości. A to, że za czasów każdej władzy rekomendacje KRS będą szły bardziej w jedną czy w drugą stronę politycznego spectrum, to normalne. W skali wielu lat i wielu opcji politycznych da to efekt pluralizmu w sądownictwie. Którego tak bardzo brakowało przez 30 lat po PRL. I tak należy patrzeć na niedawny wyrok TK, który odrzuca „test niezawisłości” jako sprzeczny z wymaganą przez Konstytucję niezawisłością i nieusuwalnością sędziów.
Adw. Jerzy Kwaśniewski - prezes Ordo Iuris