Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
22.01.2024
Stosunki państwowo-kościelne kształtowały się w specyficznych warunkach kulturowych, historycznych i prawnych. W wielu krajach europejskich włączenie się państwa w stałe finansowanie Kościoła spowodowane było upaństwowieniem dóbr kościelnych i stworzeniem systemu świadczeń zamiennych. Nie jest zatem tak, że od zarania dziejów Kościół utrzymywany był przez państwo a wraz z rozpowszechnieniem się ustroju demokratycznego – przez ogół podatników. Pierwotnie Kościół utrzymywał się sam z rozległych nieruchomości ziemskich (otrzymanych na przykład w spadku) i z ofiarności wiernych. Proces sekularyzacji dóbr kościelnych wpłynął zatem na odejście od zasady, że wierni finansują Kościół, w kierunku nowego paradygmatu – przejęte nieruchomości kościelne służą wszystkim obywatelom, więc wszyscy wspomagają finansowo uszczuplony majątkowo Kościół.
Obowiązkowy, dodatkowy podatek na Kościół
Modelowym przykładem nakładania obowiązku (zamiast dobrowolności) finansowania Kościoła przez wiernych jest niemiecki podatek kościelny (Kirchensteuer). Korzeni idei wprowadzenia obligatoryjnego podatku kościelnego w tym kraju upatrywać można w wielokrotnym wywłaszczaniu dóbr kościelnych, a bezpośrednio w decyzji niemieckiego zgromadzenia parlamentarnego z 1803 r. (Reichsdeputationshauptschluss), która stanowiła bezprawną sekularyzację dóbr kościelnych. Większość książąt po prawej stronie Renu podjęła decyzję o wywłaszczeniu kościelnych dóbr martwej ręki, co miało stanowić rekompensatę za majątki położone po przeciwległej stronie Renu, które w wyniku postanowień z Lunéville (1801 r.) utracili oni na rzecz Francji. W toku sekularyzacji pozbawiono książąt, którzy byli osobami duchownymi, ich suwerenności, a terytoria te rozdzielono. Z olbrzymich majątków ziemskich pozostało Kościołowi niewiele więcej ponad mienie przynależne parafiom.
Wywłaszczenie dóbr kościelnych łączyło się z przyjęciem przez książęta obowiązku finansowania Kościoła w potrzebie, co miało stanowić rekompensatę za utracone dobra. Książęta uwolnili się od tego obowiązku jeszcze w XIX w., kiedy to wbrew Kościołowi wprowadzili podatki kościelne pobierane od wiernych. Takie działanie stanowiło przerzucenie ciężaru ekonomicznego spełniania obowiązku rekompensacyjnego z państwa (książąt) na poddanych. Tym samym w miejsce dobrowolnego wspierania Kościoła przez jego wiernych wprowadzono obowiązkowy podatek pobierany przez państwo i przekazywany Kościołowi. Ponadto kraje związkowe nadal wypłacają poszkodowanym kościołom rekompensaty finansowe za przejęte nieruchomości, co oznacza, że w tej części, środków kościołom dostarcza ogół podatników. Wierni przy tym są niejako podwójnie obłożeni obowiązkiem wspierania swej wspólnoty religijnej.
Powstanie modelu asygnaty podatkowej
Systemem odmiennym od obligatoryjnego podatku na kościoły jest przekazywanie środków na podstawie asygnaty podatkowej. Jej istotą jest pozostawienie obywatelowi możliwości wskazania w rocznej deklaracji podatkowej adresata części podatku dochodowego od osób fizycznych w określonej przez państwo wysokości. Każdy podatnik decyduje zatem, czy i komu przekazać część należnego podatku. Tym samym jego zobowiązanie podatkowe pozostaje niezmienne. Państwo zaś oddaje część należnego podatku zgodnie z dyspozycją podatnika. Powyższa metoda finansowego wspomagania Kościoła narodziła się w Hiszpanii w XX w.
Od trzeciego synodu w Toledo (589 r.) katolicyzm był oficjalną religią w Hiszpanii, lecz jednocześnie działalność Kościoła katolickiego nie była finansowana z budżetu państwa. Utrzymanie Kościołowi zapewniały, podobnie jak w innych europejskich krajach, nieruchomości ziemskie oraz ofiarność wiernych. W okresie reformacji monarchia hiszpańska objęła kontrolę nad kościelnymi nieruchomościami ziemskimi oraz przejęła na własność wpływy z dziesięciny i pierwocin. Natomiast w XIX w. miała miejsce tzw. konfiskata Mendizábala, w wyniku której większość majątku kościelnego została zsekularyzowana. Brak dostatecznej ilości dóbr doczesnych sprawił, że Kościół został skazany na utrzymywanie się dzięki pomocy finansowej państwa. Uchwalono wówczas „budżet kultu i duchowieństwa”, którego środki w całości pochodziły z budżetu państwa.
W XX w. koncepcja finansowego wsparcia Kościoła ulegała zmianom. Pomoc ze strony państwa została zniesiona w latach trzydziestych. Po objęciu władzy przez generała Franco przywrócono finansowanie Kościoła ze środków publicznych, a w 1953 r. podpisano konkordat, który w kwestii finansowania Kościoła regulował obszar świadczeń otrzymywanych przezeń od wiernych, dotacje państwowe oraz zwolnienia podatkowe. Po śmierci Franco (1975 r.) nastąpiły w Hiszpanii demokratyczne zmiany, których wynikiem było m.in. zawarcie porozumienia między Stolicą Apostolską a Hiszpanią (1976 r.) pozwalającego renegocjować Konkordat z 1953 r. W 1979 r. zaś Stolica Apostolska i Hiszpania zawarły pięć umów regulujących pozycję Kościoła katolickiego w tym kraju. Jedna z nich dotyczyła kwestii gospodarczych, a przepisy w niej zawarte utworzyły model współpracy między państwem, krajową Konferencją Episkopatu, diecezjami i parafiami. Zmiany te stworzyły podstawy dla Kościoła katolickiego do opracowania drogi powrotu do stanu samofinansowania. Zasadniczymi elementami finansowania związków wyznaniowych ze środków publicznych w Hiszpanii są obecnie: asygnata podatkowa (asignación tributaria), finansowanie opieki duszpasterskiej w wojsku, szpitalach i więzieniach czy wynagrodzeń katechetów pracujących w szkołach publicznych, a także zwolnienia i ulgi podatkowe. Istotne znaczenie dla systemu ma także Wspólny Fundusz Międzydiecezjalny (Fondo Común Interdiocesano), którego budżet współtworzą kwoty pochodzące z asygnaty podatkowej oraz składki diecezjalne. Zadaniem Funduszu jest przyjmowanie pomocy ekonomicznej państwa oraz redystrybucja środków między diecezjami stosownie do ustalonych kryteriów.
Początkowo wysokość odpisu w asygnacie podatkowej ustalono na nieco ponad 0,5%. W 2007 r. podniesiono ją do 0,7%. Od 2000 r. wprowadzono szeroki wachlarz możliwości przeznaczenia środków – całe 0,7% można przekazać na Kościół lub świeckie działania społeczne, można też podzielić te środki równo na oba cele albo pozostawić te środki w ogólnym budżecie państwa. Tym samym podatnik ma poczucie, że decyduje o własnych środkach (czyli o 0,7% podatku należnego od niego) i ma szeroki wybór przekazania kwoty zgodnie z własnym sumieniem.
Włoski wariant asygnaty podatkowej
Także we Włoszech Kościół katolicki przez wieki czerpał środki niezbędne do jego funkcjonowania na właściwym poziomie z systemu beneficjalnego, ponieważ duchowny sam zarządzał przynależnym mu majątkiem, uzyskując zadowalający poziom rentowności. W drugiej połowie XIX w. doszło do upaństwowienia części kościelnych nieruchomości ziemskich, co doprowadziło do konieczności wprowadzenia przez państwo świadczeń uzupełniających dla duchownych, których dochód z beneficjów nie osiągał ustawowego minimum (supplementi di congrua). Fakt, że świadczenia pochodziły bezpośrednio z budżetu państwa oznaczał, że do utrzymania duchownych katolickich przyczyniali się wszyscy obywatele, także niebędący członkami Kościoła katolickiego lub w ogóle niewierzący. Dopiero konkordat z 1984 r. ustanawiał m.in. parytetową komisję państwowo-kościelną, która miała się zająć uregulowaniem sfery finansowania Kościoła katolickiego we Włoszech w nowy sposób.
W 1985 r. Konferencja Episkopatu Włoch erygowała Centralny Instytut do spraw Utrzymania Duchowieństwa (CIUD), którego celem jest zintegrowanie zasobów Instytutów diecezjalnych (lub międzydiecezjalnych), czyli uzupełnianie środków tych Instytutów diecezjalnych, które nie są w stanie samodzielnie zabezpieczyć finansowe wsparcie dla księży. Własność pozostałych beneficjów została przeniesiona do nowopowstałych Instytutów, jednocześnie zaprzestano wypłacania świadczeń uzupełniających dla duchownych.
Zniesieniu beneficjów i zakończeniu dopłat towarzyszyło powstanie nowego systemu finansowania ze środków publicznych Kościoła katolickiego, którego wprowadzenie wymagało trzyletniego okresu przejściowego. Podstawą systemu jest włoski model asygnaty podatkowej oraz możliwość odliczenia od dochodu darowizn przekazanych na rzecz CIUD lub innego podobnego podmiotu utworzonego przez inną wspólnotę religijną. Od roku podatkowego 1990 podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych mogą zadecydować o przekazaniu 0,8% owego podatku obliczanego na podstawie rocznych zeznań podatkowych. Budżet asygnaty jest zatem z góry określony, a podatnicy w rocznych deklaracjach niejako głosują tylko, jak podzielić te środki, mając po jednym równym głosie. Od 2021 r. trzynaście włoskich wspólnot religijnych jest uprawnionych do podziału środków z asygnaty podatkowej, a także państwo, które powinno przeznaczać te środki na określone ustawowo cele. W praktyce bardzo często politycy traktują środki pochodzące z asygnaty jako dodatkową rezerwę podatkową, wydatkując je niezgodnie z ustawą.
Oprócz wskazanych wyżej rozwiązań, we Włoszech funkcjonują także: ulga w wysokości 50% w podatku dochodowym od osób prawnych, zwolnienia od podatku od spadków i darowizn, od wartości dodanej, od wzrostu wartości nieruchomości i innych. Wyłączone od opodatkowania są również nieruchomości kościelne. Ponadto państwo jest odpowiedzialne za wypłatę wynagrodzeń kapelanom szpitalnym, więziennym oraz wojskowym.
Węgierska hybryda rozwiązań hiszpańskich i włoskich
Na Węgrzech asygnatę podatkową w wysokości 1% wprowadzono w latach dziewięćdziesiątych. W czteroletnim okresie przejściowym (1999–2002) państwo uzupełniało przychody z asygnaty podatkowej do wysokości 0,5% wpływu z podatku dochodowego od osób fizycznych, jeżeli okazywały się niższe od wsparcia z 1998 r. Jednak po zakończeniu okresu przejściowego Węgry nie przestały dopłacać do asygnaty z budżetu państwa, zmieniając jedynie co jakiś czas ów odsetek wpływów z podatku dochodowego. W 2014 r. wykształcił się nowy model asygnaty stanowiący hybrydę rozwiązań hiszpańskich i włoskich. W tym momencie mamy z góry określoną wartość podatku, który będzie rozdysponowany (1%) – tak jak we Włoszech. Podatnicy wskazują w deklaracjach podatkowych wspólnotę religijną, do której trafia 1% należnego od nich podatku, a więc każdy decyduje o innej kwocie wsparcia – analogicznie jak w Hiszpanii. Natomiast środki odpowiadające podatnikom, którzy nie wskazali w deklaracji podatkowej beneficjenta, dzielone są proporcjonalnie co do ilości, a nie wartości nominalnej wyborów wyraźnie wyrażonych w deklaracjach, a więc tak jak we Włoszech.
Jest to zatem najbardziej kompromisowy model, który zapewnia relatywnie wysoką i przewidywalną kwotę dzieloną między uprawnione wspólnoty religijne, jednocześnie pozostawiając podatnikom na I etapie podziału środków, wolność działania w zgodzie z ich własnym sumieniem. Dopiero na II etapie – inaczej niż w Hiszpanii – środki odpowiadające wpływom od podatników, którzy nie wskazali beneficjenta asygnaty, dzielone są zgodnie z wyborami dokonanymi przez pozostałych podatników.
Kościoła nigdy nie finansuje państwo
Margaret Thatcher trafnie zauważyła, że państwo nie ma swoich pieniędzy; ma tylko te, które weźmie od obywateli. Dlatego też hasła wzywające do zaprzestania finansowania Kościoła przez państwo są daleko idącym skrótem myślowym. W istocie postulat, który mają one wyrażać brzmi: To nie urzędnicy państwowi powinni decydować o podziale środków między kościoły i inne związki wyznaniowe. I tak sformułowanemu postulatowi należy przyklasnąć.
Cztery zaprezentowane warianty podatku kościelnego różnią się w zakresie realizacji zasady finansowania wspólnoty religijnej przez jej wiernych. Obowiązkowy podatek niemiecki, który gwałci dobrowolność świadczenia przez wiernych na kościoły, a jednocześnie nie unicestwia dodatkowych transferów pieniężnych z budżetu państwa – czyli z podatków płaconych przez wszystkich obywateli. Kolejne trzy warianty dotyczą dobrowolnego odpisu podatkowego, który nie powiększa zobowiązań podatkowych jednostki, lecz umożliwia podjęcie przez podatnika decyzji, komu przekaże on ułamek należnego podatku. Jest to rozwiązanie dużo bardziej demokratyczne i prowolnościowe. W wariancie hiszpańskim asygnata podatkowa dodatkowo najsilniej koreluje z wolnością sumienia i religii, w wariancie włoskim z kolei najmniej odpowiada indywidualnej wolności jednostki, akcentując mocniej solidaryzm społeczny w finansowaniu podmiotów pozytywnie wpływających na kulturę i realizujących działania społecznie użyteczne. Wariant węgierski zaś jawi się jako najbardziej kompromisowy, nie tylko w aspekcie połączenia rozwiązań hiszpańsko-włoskich, lecz także jako kompromis akceptowalny dla strony państwowej i kościelnej w przedmiocie wysokości środków przeznaczanych na związki wyznaniowe oraz jako narracyjne uzasadnienie dobrowolności świadczenia.
Łukasz Bernaciński – członek Zarządu Ordo Iuris
18.01.2024
• Rada Miasta Bydgoszczy uchwaliła pod koniec października 2023 r. Program Działań na Rzecz Równego Traktowania dla Miasta Bydgoszczy na lata 2023-2028.
17.01.2024
• Sąd Okręgowy w Gdańsku utrzymał w mocy wyrok Sądu Rejonowego Gdańsk – Południe, który wymierzał Mariuszowi Dzierżawskiemu karę roku ograniczenia wolności i obowiązek zapłaty nawiązki w wysokości 15 tys. zł.
16.01.2024
• Trzy miesiące po wyborach doprowadzenie do rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych może być znacznie większą pokusą dla Donalda Tuska niż Jarosława Kaczyńskiego. Sondaże poparcia partii politycznych nie są korzystne dla PiS.
16.01.2024
• Trzy miesiące po wyborach doprowadzenie do rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych może być znacznie większą pokusą dla Donalda Tuska niż Jarosława Kaczyńskiego. Sondaże poparcia partii politycznych nie są korzystne dla PiS.
• Dla Donalda Tuska kluczowe jest by nowe wybory osłabiły jego koalicjantów. Na razie jednak nie ma powodów by sądzić, że Trzecia Droga i Lewica szybko się politycznie zużyją.
• Premier dużo zainwestował w spoistość rządzącej koalicji hojnie obdzielając Trzecią Drogę i Lewica stanowiskami w swoim rządzie. Obecnie zerwanie koalicji przez Polskę2050, PSL lub Lewicę - nie mówiąc o małych koalicjantach jak Inicjatywa Polska - byłoby dla nich bardzo kosztowne politycznie.
• Wiele ważnych czynników dynamiki politycznej dopiero wejdzie do gry i one mogą być decydujące dla trwania obecnej kadencji Sejmu. Szczególnie dotyczy to relacji pomiędzy Polską a Unią Europejską czy decyzji o ważnych inwestycjach infrastrukturalnych.
• Trudno znaleźć racjonalny powód, dla którego partia Jarosława Kaczyńskiego miałaby chcieć skrócenia kadencji Sejmu ze względu na to, że poparcie dla jego partii osłabło. Jedynym czynnikiem, na który mógłby liczyć PiS to demobilizacja elektoratu anty-PiS i mobilizacja własnych wyborców.
• Nowe wybory to zagrożenie dla PiS, który może utracić możliwość obrony prezydenckiego weta.
Nie można wykluczyć, że trwający konflikt polityczny, polegający w znacznej mierze na łamaniu zasad praworządności przez większość rządzącą zakończy się przyspieszonymi wyborami. O takiej możliwości mówiono zresztą zaraz po ogłoszeniu wyników jesiennych wyborów.
Już wtedy zwracano uwagę, że zwycięstwo Donalda Tuska nie jest pełne i będzie on dążył do zmiany zaistniałej sytuacji. Pojawiały się opinie, że również liderzy Prawa i Sprawiedliwości rozważają możliwość nowej parlamentarnej elekcji, gdyby miało to przynieść korzyść ich ugrupowania. Czy rzeczywiście zatem możemy się spodziewać rozwiązania Sejmu? Czy liderom dwóch największych partii może na tym zależeć? Czy byłoby to dobre dla polskiego państwa.
Sytuacja, w której znajduje się nowy premier jest ciekawa i złożona. Po pierwsze wciąż największym ugrupowaniem w Sejmie jest niedawno jeszcze rządzący PiS. Po drugie koalicja sprawująca władzę, złożona z wielu podmiotów, zawsze będzie zawierała w sobie potencjał niestabilności. To, że na razie jeszcze nie jest on zauważalny świadczy z jednej strony o tym jak zręcznym rozgrywającym - w pewnych zakresach działania - okazuje się Donald Tusk, a drugiej o tym jakie nastroje towarzyszą tej części społeczeństwa, która wybrała nowe władze. Jeśli chodzi o zręczność Donalda Tuska to niewątpliwie zdołał on współpracujące z PO partie koalicyjne, jeszcze na długo przed wyborami, zawirusować twardą narracją antypisowską i teraz zbiera żniwo tych działań. Po wyborach nowy premier zdecydował się obficie obdarować stanowiskami w rządzie swoich koalicjantów. Wystarczy zobaczyć ilu wiceministrów posiada w nowym rządzie Polska 2050. Obecnie zaś, za pomocą radykalnych i lekceważących prawo działań związek koalicyjny jest utwardzany. Logika tego działania jest dość prosta, rozpad koalicji i zmiana rządu oznaczałyby, że procesom rozliczeniowym mogliby zostać poddani ci, którzy dziś wznoszą sztandar depisyzacji. Nawet jeśli wznosząc go, wcale się nie cieszą. Niewątpliwie także szybka utrata stanowisk byłaby bolesna zarówno dla Trzeciej Drogi, jak i Lewicy, nie mówiąc już o takich małych ugrupowaniach jak Inicjatywa Polska, któremu przewodzi Barbara Nowacka, nowa minister edukacji narodowej.
Wszystko to oznacza to, że Donald Tusk sporo zainwestował w umocnienie nie tylko sejmowej, ale też szerzej, politycznej koalicji i że rzeczywiście zamierza przeprowadzić swoje plany nie zmieniając w zasadniczy sposób składu obecnego Sejmu. Czy można jednak wskazać okoliczności, które mogłaby skłonić premiera Tuska do prowadzenia gry politycznej w taki sposób, by prezydent zdecydował się na rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych? Wydaje się, że takim czynnikiem mogłoby by być pojawienie się realnej szansy na ostateczne przełamanie porządku konstytucyjnego w Polsce. Mogłoby to nastąpić w sytuacji, gdyby rządząca koalicja uzyskała możliwość odrzucenia weta prezydenckiego lub - jeszcze lepiej - gdyby uzyskała większość konstytucyjną. Być może nowe wybory miałyby dla Donalda Tuska sens także wtedy, gdyby realną wydawała się szansa marginalizacji koalicjantów platformy. Jak na razie ta ostatnia możliwość - wedle powyborczych sondaży poparcia dla partii politycznych - nie wydaje się bliska.
Bardziej realne wydaje się, że koalicja antypisowska mogłaby po rozwiązaniu Sejmu i przeprowadzaniu nowych wyborów uzyskać większość kwalifikowaną ⅗ głosów w Sejmie, która pozwoliłaby nie liczyć się z wetem prezydenta. Tego rodzaju oczekiwania można zauważyć dość wyraźnie w opiniach publiczności politycznej bezwarunkowo popierającej zarówno niepraworządne działania rządu Tuska podczas przejmowania TVP jak i w sprawie posłów Kamińskiego i Wąsika. Na dziś jednak - nawet gdyby wybory koalicji rządzącej udało się wygrać wyżej niż na jesieni - koszt takiej operacji mógłby być znaczny. Niewykluczone, że doszłoby do rekompozycji całego układu koalicyjnego - Trzecia Droga, która według grudniowego sondażu zbliżyła się do 20 proc. poparcia, mogłaby razem z Lewicą i mniejszymi koalicjantami dążyć do realnego osłabienia pozycji Donalda Tuska. Tego Tusk nie chce na pewno.
Jednocześnie na dziś koalicjanci PO deklarują lojalność. Dzisiejsza opozycja pewne nadzieje zdaje się pokładać w ewentualnym zwrocie wewnątrz PSL. Jednak lider tej partii Władysław Kosiniak-Kamysz konsekwentnie daje do zrozumienia, że na tego rodzaju zmianę PiS nie ma co liczyć. Gdy 11 stycznia Mateusz Morawiecki zapytał wyborców Trzeciej Drogi, a zatem także PSL-u “Czy na pewno głosowaliście na taki rząd, który w ciągu niespełna miesiąca zaatakował sądy? (...). Na taki rząd, który walczy z wolnymi mediami, który chce monopolu medialnego, żeby wszystkie ważne media mówiły jednym głosem?”, szybko pojawiła się odpowiedź lidera ludowców. “Wyborcy #TrzeciaDroga 15 października powiedzieli NIE trzeciej kadencji PiS, określili się po stronie praworządności, demokracji oraz samorządności i tym wartościom pozostają wierni. Czas, by politycy @pisorgpl zaakceptowali wreszcie wynik wyborów” - zanotował na portalu X (dawniej Twitter) Władysław Kosiniak-Kamysz. Stworzony mechanizm zatem działa, a nowe wybory oznaczałyby pewne ryzyko. Tego rodzaju grę podjął w 2007 roku Jarosław Kaczyński i poniósł klęskę tracąc władzę na osiem lat, po zaledwie dwóch latach rządów swojego obozu.
Jeśli weźmie się pod uwagę, że premier Donald Tusk nie jest lubianym politykiem, i posiada znaczny elektorat negatywny, nie można wykluczyć, że przy nowym rozdaniu sejmowym po hipotetycznych wyborach, Tusk straciłby jednoznacznie pierwszorzędną rolę w koalicji rządzącej. Zatem gra na nowe wybory niesie ze sobą określone ryzyka, których realizacja miałaby wpływ na możliwość realizacji celów politycznych, które premier z PO może sobie stawiać. Nastroje społeczne - wciąż w wysokim stopniu charakteryzujące się oczekiwaniami odwetowymi wobec PiS - a także petryfikacja polityczna koalicji, powstająca dzięki współodpowiedzialności za dokonywane obecnie naruszenia praworządności, mogą skłaniać Donalda Tuska do działań w pewnym sensie zachowawczych. Ich zachowawczość nie polegałaby jednak na powstrzymaniu uruchamianej rewolucji, ale na optymalizacji warunków do jej prowadzenia.
W tym miejscu należałoby jednak postawić pytanie o to jakie cele rzeczywiście przyświecają Tuskowi. Czy chodzi po prostu o rodzaj rekonkwisty i przywrócenie reżimu politycznego sprzed wyborów w 2015 roku? Czy o dostosowanie polskiego państwa do oczekiwań europejskich partnerów szykujących się właśnie do przejęcia władzy nad państwami europejskimi w ramach centralizacji, tylko dla niepoznaki zwanej federalizacją? Czy o takie rozchwianie ustrojowe Polski, by organy unijne mogłby wtrącić się w rozwiązanie naszych wewnętrznych spraw i poszerzyć w ten sposób zakres swoich prerogatyw? A może chodzi o uzyskanie osobistych zasług wobec zagranicznych popleczników, zasług umożliwiających kontynuowanie kariery na szczeblu międzynarodowym?
Odpowiedź na te pytania, podobnie jak sytuacja polityczna, powinna być dynamiczna. Rewolucja, czy inaczej - faza sprawiedliwości okresu przejściowego - która uczyniłaby z Polski państwo modelowo przygotowane do centralizacji UE, jest zapewne planem maksimum. Jednocześnie jednak uwikłanie Polski w długotrwałe turbulencje ustrojowe, prawdopodobnie także będzie wynikiem akceptowalnym dla europejskich elit. Perspektywa wykluczenia największego państwa “nowej Unii”, potencjalnego lidera regionu, z obszaru podmiotowego oddziaływania w polityce europejskiej zapewnia realizację wielu interesów. Z tej perspektywy brak posiadania pełnej konstytucyjnej większości, a co za tym idzie, także konstytucyjnej władzy może być nawet na pewnym etapie korzystny dla ekipy Tuska. Pełnia władzy oznaczałaby pełnię odpowiedzialności, oznaczałaby konieczność formowania nowego porządku państwowego. Przy zwarciu z PiS Tusk ma możliwość, z ograniczoną społecznie odpowiedzialnością, wspierać demontaż kolejnych instytucji, a unikać konieczności przedstawienia programu odbudowy. Dziś mamy neo-TVP, zaraz możemy mieć neo-Sejm, ponieważ sprawa Kamińskiego i Wąsika, owszem, ma potencjał do tego by obecna opozycja przestała uznawać działającą od jesieni niższą izbę parlamentu za funkcjonującą na konstytucyjnych zasadach. Być może właśnie o to chodzi.
Niedawne pokazowe spotkania, najpierw ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Marka Brzezińskiego z komisarz UE Verą Jourovą, mające miejsce w naszym kraju, a potem spotkania Brzezińskiego z przedstawicielami nowego rządu, w tym z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, pokazują, że Tusk nie musi się obawiać negatywnych reakcji na niepraworządne działania swojego gabinetu na poziomie międzynarodowym. “Cieszę się, że Pan Ambasador Mark Brzezinski pozytywnie ocenia działania resortu prowadzące do przywrócenia w Polsce praworządności. Dobre stosunki polsko-amerykańskie to ważny element polityki zagranicznej obu państw – powiedział Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Adam Bodnar podczas spotkania 10 stycznia 2024 r. z kierownictwem Ambasady USA w Polsce.
Co z planami PiS, by doprowadzić do kolejnych wyborów? Grudniowy sondaż United Surveys, ale także nowsze badania pracowni IBRIS oraz pracowni Opinia24 wskazują, że przewaga partii Jarosława Kaczyńskiego na partią Tuska jest mniejsza od błędu statystycznego wynoszącego zwykle około 3 proc. Biorąc pod uwagę te dane nie ma podstaw, by Jarosław Kaczyński mógł racjonalnie myśleć o powrocie do władzy w niedługim czasie. Być może jednak liderzy PiS uznają, że nowe wybory odwrócą tendencje mobilizacyjne w elektoratach. Jesienią, 15 października br. doszło do niezwykłej mobilizacji obywateli przeciwko rządom PiS, dziś badania prezentowane przez sondażownie wskazują, że trzy miesiące później doszło już do spodziewanej demobilizacji społecznej. Polacy pytani o szybką kolejną elekcję do Sejmu nie deklarują tak chętnie swojego zaangażowania. Według IBRIS-u, którego sondaż opublikowano 10 stycznia br. tylko 47 proc. badanych powiedziało “zdecydowanie tak” na pytanie o udział w takich wyborach, a 14 proc. “raczej” tak. Tymczasem frekwencja 15 października 2023 r. wyniosła 74,38 proc. wśród uprawnionych do głosowania. Czy PiS zdołałby lepiej zmobilizować swój elektorat? Czy elektorat opozycji rzeczywiście na tyle stracił jesienny entuzjazm, że odpuściłby kolejną niedzielę wyborczą? Kwestie te wydają się bardzo wątpliwe.
Nie oznacza to jednak, że nikt - łącznie z prezydentem - nie podejmie próby wywrócenia nowego układu politycznego, o którym już można przeczytać, że zapoczątkowuje on IV Rzeczpospolitą, tym razem Donalda Tuska. To dość pospieszne stwierdzenie, ponieważ kolejne polskie republiki liczymy okresami niepodległości, a nie zmianami ustrojowymi jak Francuzi. Rządy Tuska mogą raczej otwierać nowy okres polskiej niesuwerenności, jak PRL czy rozbiorowe Królestwo Polskie. Jednak i na takie oceny jest jeszcze za wcześnie.
Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m.in. „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy".
15.01.2024
• W najbliższych dniach w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie, dotyczące rozszerzenia kategorii unijnych przestępstw o „mowę nienawiści” i „przestępstwa z nienawiści”.
• Sama propozycja dotycząca dodania mowy nienawiści do listy unijnych przestępstw budzi jednak liczne zastrzeżenia, które dotyczą m.in. kwestii zasadności i potrzeby takiego działania w świetle art. 83 (1) TFUE czy skuteczności tego typu unormowań.