Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
Data publikacji: 11.04.2025
Tekst stanowi zapis wystąpienia, które zostało wygłoszone 5 kwietnia 2025 r. podczas Konferencji „Prawa człowieka w dobie kryzysu praworządności”.
Jak za dekadę historyk, być może historyk, który będzie następcą prof. Roszkowskiego i będzie pisał kolejne wydanie poprawione, skorygowane „Historii i teraźniejszości” dla przywróconego przedmiotu w nauczaniu szkół podstawowych i szkół średnich, opisze te czasy, jak je podsumuje w trzech krótkich akapitach (i może jednej ilustracji), bo przecież ile może być miejsca w podręczniku dla kilku lat? Mógłby je podsumować tymi hasłami: demokracja wojująca i sprawiedliwość okresu przejściowego. Dwa akapity o czasach bezprawia.
Całość tekstu na stronie Obserwatora Praworządności - LINK
28.05.2025
Już w niedzielę druga tura wyborów prezydenckich. Wybór, jakiego dokonamy, zdefiniuje polską scenę polityczną nie tylko na pięć najbliższych lat. Rząd Donalda Tuska liczy na to, że wprowadzając Rafała Trzaskowskiego w konstytucyjne kompetencje prezydenta dokona „domknięcia systemu” na całe dekady. Fotel prezydencki to ostatni element układanki potrzebny do pełnego zastosowania w Polsce instrumentów „demokracji wojującej”, której ofiarą padną prawa i wolności milionów Rodaków.
POLSKA W POTRZASKU – PRAWDA O RAFALE TRZASKOWSKIM
Wybory, które zdecydują o przyszłości Polski
Wielu z naszych Sympatyków głosowało na kandydatów, których nazwiska nie pojawią się na karcie do głosowania w najbliższą niedzielę. Być może są wśród nich tacy, którzy odczuwają pokusę zbojkotowania drugiej tury wyborów – zawiedzeni porażką swego kandydata, zmęczeni narastającą atmosferą konfliktu, a może zniechęcony poglądami obu pretendentów do roli Głowy Państwa.
Dzisiaj przygotowaliśmy krótkie podsumowanie tego, czym będzie dla Polski i Polaków „domknięcie systemu” Donalda Tuska i czym grozi nam zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego.
Wybory prezydenckie 2025 dotyczą czegoś więcej niż tylko wskazania lokatora Pałacu Prezydenckiego. Stoimy przed zagrożeniem wobec konstytucyjnych fundamentów ochrony życia, rodziny, wolności indywidualnych i wolności politycznych, a także wobec zagrożenia dla suwerenności naszej Ojczyzny. Dokonanie złego wyboru, a także milczące przyzwolenie na zły wybór innych, bardzo szybko odbije się na życiu nas wszystkich, na życiu całej narodowej wspólnoty.
Wybór Rafała Trzaskowskiego to uderzenie w fundamenty cywilizacji życia i wolności. Postulowane przez Grzegorza Schetynę „domknięcie systemu” to bardzo konkretny plan, który ma pozwolić rządowi Donalda Tuska na głębokie, rewolucyjne przekształcenie Polski.
Reguły ustrojowe są nieubłagane. Kto zignoruje wybory, ten odda głos na kandydata wystawionego przez Donalda Tuska. Druga tura to przede wszystkim czas na odrzucenie kandydata jednoznacznie złego. Stąd proponowana przez nas zasada „byle nie Trzaskowski”!
Nie możemy oddać naszych praw i wolności. Nie możemy walkowerem oddać starań o ochronę najsłabszych, o prawa ludzi wierzących, o wielką wizję rozwoju naszej Ojczyzny w zgodzie z naszą narodową tożsamością, kulturowym i chrześcijańskim dziedzictwem. Nie możemy pozwolić, by nasi bliscy, nasi znajomi, przyjaciele i rodzina pozostali w najbliższą niedzielę w domach.
Zadaniem Ordo Iuris jako organizacji statutowo dbającej o kulturę prawną oraz propagującą ją w życiu publicznym jest jasne podsumowanie, czym będzie Polska Rafała Trzaskowskiego i dlaczego naszym patriotycznym i moralnym obowiązkiem jest zagłosować przeciwko niemu w drugiej turze wyborów prezydenckich.
Poniższe zestawienie jest zarazem rzutem oka na obszary zaangażowania Ordo Iuris i Centrum Życia i Rodziny; obrazem ciężkiej pracy i wysiłków naszego zespołu ekspertów. Zarówno dzięki obserwacji politycznego zaplecza Rafała Trzaskowskiego, jak i przez badanie działań jego zagranicznych sojuszników, możemy już dzisiaj powiedzieć, jakie będą skutki jego ewentualnego wyboru.
Jesteśmy wstrząśnięci, gdy dowiadujemy się o straszliwej śmierci Felka, zabitego w oleśnickim szpitalu zastrzykiem z chlorku potasu na chwilę przed terminem porodu. Jeszcze bardziej szokuje zimny głos Gizeli Jagielskiej, gdy opisuje jak po urodzeniu niechcianego wcześniaka nie udzieliła mu pomocy, „czekając, aż umrze”. Magdalena Biejat – kandydatka Lewicy na prezydenta i zwolenniczka likwidacji lekarskiej „klauzuli sumienia” – nazwała lekarkę z Oleśnicy „bohaterką dnia codziennego”. Rafał Trzaskowski podziela jej poglądy, wprost przyznając, że w sprawie aborcji „jest po tej samej stronie”.
Gdy „system się domknie”, bolesna agonia Felka i przedśmiertne łapanie oddechu przez pozostawionego bez pomocy wcześniaka nie będą już szokującym incydentem – wszystkie sale porodowe polskich szpitali staną się scenami podobnego horroru. Wystarczy, by nowy prezydent, nie bacząc na Konstytucję RP, podpisał już złożoną w Sejmie ustawę, która legalizuje zabijanie dzieci do chwili narodzin.
Gdy w Kolonii sądzono ks. prof. Dariusza Oko za naukowy artykuł opublikowany w prestiżowym, teologicznym czasopiśmie, wielu Polaków zrozumiało, czym są w istocie przepisy o „mowie nienawiści”. Gdy J.D. Vance przypomniał w Monachium, że w Wielkiej Brytanii ścigano karnie kobietę winną… modlitwy myślnej nieopodal aborcyjnej kliniki, początkowo nie dowierzano amerykańskiemu politykowi. Jednak oskarżenie Isabel Vaughan-Spruce to fakt ‒ następstwo przepisów o „mowie nienawiści”, na mocy których w brytyjskich więzieniach osadzono już tysiące osób, sądzonych za wpisy na Facebooku lub portalu X. Ograniczanie wolności formułowania opinii postępuje. W Wielkiej Brytanii zapadł właśnie prawomocny wyrok skazujący na 2,5 roku więzienia 42-latkę, która w przypływie emocji po jednym z zamachów terrorystycznych zamieściła wpis wzywający do masowej deportacji (wpis parę godzin później sama skasowała).
Rafał Trzaskowski wprost przyznał, że gdyby został prezydentem, podpisałby bez wahania ustawę o zakazie „mowy nienawiści”. A taka ustawa wymaga już tylko prezydenckiego podpisu. Napisana w resorcie Adama Bodnara, przeforsowana przez Sejm i Senat z inicjatywy rządu Donalda Tuska, lecz na razie zamrożona przez prezydenta Andrzeja Dudę, który skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Rafał Trzaskowski już w 2019 roku podjął próbę wdrożenia w Warszawie edukacji seksualnej według wytycznych WHO, zakładających przekazywanie dzieciom w żłobku i pierwszej grupie przedszkola informacji o „radości i przyjemności z dotykania własnego ciała, masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa”. W kolejnych grupach wiekowych jest nawet jeszcze gorzej. Dzieci w przedziale 6-9 lat miały uczyć się o aborcji i antykoncepcji a w wieku komunijnym posiąść umiejętność skutecznego stosowania prezerwatyw.
Skandal, powszechny opór rodziców i nauczycieli, apele pedagogów i ekspertów, spowodowały czasowe zarzucenie tego planu. Rząd Donalda Tuska, rękami Barbary Nowackiej, wraca jednak do programów permisywnej edukacji seksualnej w postaci „edukacji zdrowotnej”. Ponownie, powszechny sprzeciw na razie uczynił te zajęcia dobrowolnymi. Jednak „domknięcie systemu” i zgoda nowego prezydenta pozwoliłaby wprowadzić ustawowy obowiązek uczestnictwa w nich naszych dzieci.
Zgoda prezydenta jest też niezbędna, by ustawowo umocnić marginalizację lekcji religii, z naruszeniem prawa rodziców i dzieci do szkolnego kształcenia religijnego oraz z naruszeniem konkordatu.
W listopadzie 2023 roku Parlament Europejski zatwierdził wielki pakiet 267 poprawek do traktatów UE. Rezolucja wprost odwołuje się do komunistycznego „Manifestu z Ventotene”, a autorzy zmian wzywają do stworzenia „Europejskiego Superpaństwa”, w którym tożsamość narodowa będzie jedynie folklorem.
W efekcie poprawek dziesięć obszarów suwerenności państw członkowskich – w tym Polski – ma zostać przekazane w ręce organów Unii. Decyzje o wielkich inwestycjach, o zbrojeniach, o polityce zagranicznej, o polityce imigracyjnej, o edukacji, o przemyśle i handlu, o podatkach czy o polityce klimatycznej będą odtąd mogły zapadać bez polskiej zgody, a nawet wbrew polskiemu interesowi.
Ważni eurodeputowani koalicji rządowej Donalda Tuska wsparli ten projekt. Nowy prezydent może odegrać kluczową rolę – jako obrońca lub jako grabarz polskiej suwerenności. O to także chodzi, gdy mowa o „domykaniu systemu”.
Obserwując wydarzenia w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, Polacy coraz bardziej obawiają się niekontrolowanego napływu migrantów, związanej z tym przestępczości – w tym skokowo wzrastającej liczby gwałtów, a więc trwałej zmiany poziomu bezpieczeństwa naszych miast.
Rząd Donalda Tuska nie czyni żadnych starań o powstrzymanie Paktu Migracyjnego UE, który od 2026 roku będzie oznaczać co roku przymusową relokację do Polski nawet 100 000 niechcianych przez inne państwa, problematycznych nielegalnych migrantów. Polska nie tylko będzie musiała przeprowadzić pełne postępowania azylowe i udzielić im ochrony, ale także ponieść koszty ich zabezpieczenia socjalnego oraz polityki integracji.
Rafał Trzaskowski aktywnie wprowadza w błąd Polaków, twierdząc w debacie wyborczej, że Polska będzie zwolniona z relokacji z powodu przyjęcia uchodźców z Ukrainy. Co więcej, Prezydent Warszawy dla swego miasta zaplanował dwa Centra Integracji Cudzoziemców, których głównym, obligatoryjnym zadaniem jest… legalizacja nielegalnych migrantów.
Gdy „system się domknie” wszystkie władze będą już działać w jednym kierunku – trwałej zmiany Polski przez skopiowanie zachodniej polityki masowej migracji.
Dokładnie rok temu Rafał Trzaskowski podpisał słynne zarządzenie o usuwaniu krzyży z warszawskich urzędów (zarządzenie nr 822/2024), którym zakazał eksponowania w urzędach stolicy „symboli związanych z określoną religią”. Jak wykazało Ordo Iuris, zarządzenie napisane zostało przez prywatną fundację za niemal 130 000 zł wypłaconych z budżetu Warszawy.
Wskutek szerokiego frontu sprzeciwu – licząc się ze zbliżającymi wyborami prezydenckimi – Rafał Trzaskowski starał się wyciszyć i zbagatelizować sprawę. Zarządzenie nie było egzekwowane, ale nie zostało także wycofane. Czeka na właściwy moment.
Nie ulega wątpliwości, że objęcie prezydentury przez człowieka nakazującego usuwanie krzyży z miejsc publicznych oznacza czas rażących naruszeń praw osób wierzących oraz bezpośredni atak na konstytucyjną wolność publicznego wyznawania i uzewnętrzniania religii (art. 53 ust. 1 Konstytucji RP). To kolejne zagrożenie płynące z „domknięcia systemu”.
Tak Rafał Trzaskowski dzielił się kilka lat temu swoimi marzeniami:
Bardzo bym chciał być pierwszym prezydentem Warszawy, który mógłby udzielić ślubu parze homoseksualnej.
Jeżeli dojdzie do „domknięcia systemu”, to – bez poszanowania dla konstytucyjnej definicji „małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny” – nowy prezydent może podpisać jedną z ustaw przedstawionych Sejmowi przez polityczne zaplecze rządu Donalda Tuska.
Małżeństwo, raz pozbawione swej prawnej wyjątkowości i tożsamości, stanie się pustą instytucją bez znaczenia dla kształtowania i wspierania rodzin, a wraz z nimi – całego narodu.
To od prezydenta zależy nowa ustawa o mediach publicznych oraz skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Koncesje udzielone prawicowym mediom – Telewizji Republika i Telewizji wPolsce24 – już zostały zakwestionowane i są przedmiotem sporu przed sądami administracyjnymi.
„Domknięcie systemu” pozwoli na likwidację pluralizmu mediów, przy całkowitym utrwaleniu rządowej kontroli nad mediami publicznymi, sowicie dotowanymi z naszych podatków.
Rządowy projekt ustawy zmierza do usunięcia z sądów nawet 2 000 sędziów powołanych w ostatnich latach. Część z nich – aby móc dalej wykonywać swoją pracę – zostanie zmuszona do ubiegania się o powołanie od nowa. To spowoduje ich oczywiste uzależnienie od polityków – w tym od nowego prezydenta, który będzie podejmował ostateczną decyzję o powołaniu lub awansowaniu sędziego. Prezydenckiej zgody wymaga także zalegalizowane bezprawnie przejętego urzędu Prokuratora Krajowego, który od początku 2024 roku obsadzony jest przez nominata Donalda Tuska, w świetle orzeczenia Izby Karnej Sądu Najwyższego – bezprawnie.
„Domknięcie systemu” to zatem także walka o przejęcie niedemokratycznej kontroli nad sądownictwem i prokuraturą, a w efekcie oddanie w ręce jednej grupy politycznej kontroli nad naszymi prawami i wolnościami. To tym bardziej niepokojące, że mamy przecież do czynienia z rządem, który otwarcie stosował polityczne areszty wydobywcze wobec polityków opozycji, urzędników i księży.
Po ostatecznym przejęciu sądów i prokuratur nie będzie już można liczyć na ochronę przed samowolą władzy!
Gdy dodamy do tego faktyczną bezkarność łamania konstytucji, zapewnioną prawem łaski nowego prezydenta, rysuje się przed nami obraz post-liberalnej tyranii i bezkarnych rządów „silnych ludzi” z pogardą dla zwykłego obywatela i jego praw.
Chociaż Rafał Trzaskowski deklarował w rozmowie ze Sławomirem Mentzenem, że przyjęcie przez Polskę EURO „nie jest teraz tematem”, to przecież przez lata był jawnym zwolennikiem odrzucenia złotówki i niezależnej polityki monetarnej na rzecz przystąpienia do unii walutowej.
„Domknięcie systemu” da rządowi Donalda Tuska wolną rękę do oddania (za dowolną cenę) niemieckim i europejskim politycznym partnerom polskiej waluty, polskiej polityki monetarnej i ogromnych rezerw złota Narodowego Banku Polskiego.
Nie chodzi już nawet o słynny „wariant obrony na linii Wisły” ani lekkomyślną zgodę na oddanie polskiego budżetu zbrojeniowego w ręce biurokratów z Brukseli. Tak długo, jak prezydent – zwierzchnik sił zbrojnych – pozostaje politykiem niezależnym od rządu, tak długo zaangażowanie polskich żołnierzy lub polskich zasobów wojskowych będzie wymagało szerokiego konsensusu politycznego. To minimalny, niezbędny środek zabezpieczenia Polski przed angażowaniem naszej armii i polskiego bezpieczeństwa na rzecz cudzych interesów w zamian za poklepywanie po ramieniu przez kanclerzy i komisarzy.
W tym aspekcie „domknięcie systemu” to oddanie pełni kontroli nad bezpieczeństwem Rzeczypospolitej w ręce Donalda Tuska – nie bez powodu uważanego za reprezentanta przede wszystkim interesów niemieckich.
Cóż z tego, że uderzenia w ochronę życia, wyjątkowość i naturę małżeństwa, wolność słowa czy prawo do zgromadzeń i zrzeszania się są niekonstytucyjne. „Domknięcie systemu” obejmie także Trybunał Konstytucyjny.
Po powołaniu nowego TK, nowi sędziowie – w całości wybrani dzięki współdziałaniu nowego prezydenta z Donaldem Tuskiem i Adamem Bodnarem – potwierdzą każdy zamach na nasze prawa i wolności.
Wobec monopolizacji władzy, skupienia w rękach Donalda Tuska obu izb parlamentu, rządu, urzędu prezydenta, sądów i prokuratury oraz Trybunału Konstytucyjnego – obywatel zostanie pozbawiony wszelkich szans w starciu z wszechwładzą państwa.
Ten etap będzie ostatecznym krachem Konstytucji RP, która wszak w swej Preambule deklaruje, że fundamentem Rzeczypospolitej jest dialog społeczny, poszanowanie dla przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i solidarności z innymi. W bezprawiu i anarchii postępować będzie rozkład wspólnoty narodowej, którą zastąpi konflikt i represje ze strony państwa.
Nasz głos jest konieczny
W niedzielę dokonamy wyboru.
Kto zostanie w domu, ten odda głos na radykalny program Rafała Trzaskowskiego.
Nie wolno nam poddać bez walki ochrony życia, rodziny, wolności i suwerenności.
Jeszcze przed pierwszą turą wyborów przygotowaliśmy plakaty i ulotki, ujawniające prawdę o poglądach i politycznych celach Rafała Trzaskowskiego i jego politycznego zaplecza. Sztab kandydata tak się przeraził tym ujawnieniem poglądów, że zagroził nam… skierowaniem sprawy do prokuratury! To oczywiście zmobilizowało nas jeszcze bardziej do promocji ulotek i plakatu.
Ulotki (dostępne w PDF) wciąż można pobierać na stronie polskawpotrzasku.pl, którą uzupełniliśmy o zestawienie poglądów i politycznych deklaracji dwóch kandydatów.
Na koniec odpowiem na jeszcze jedno pytanie.
Co pewien czas Przyjaciele Ordo Iuris pytają, dlaczego nie udzieliliśmy jednoznacznego poparcia temu lub innemu kandydatowi „patriotycznemu”.
Odpowiedź jest prosta: jako organizacja ekspercka współpracujemy z każdym, kto zmierza we właściwą stronę umocnienia ochrony życia, rodziny, wolności i suwerenności.
Jesteśmy przy tym realistami – mamy świadomość, że nie wolno bezkrytycznie ufać żadnemu politykowi. Naszą rolę nie jest ich na ślepo popierać, ale dostarczać im rzetelną informację – nie chwalić ich, lecz od nich wymagać; nie klaskać im, lecz ich rozliczać.
Dzisiaj jedno jest pewne – zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego sprowadzi na Polskę zły czas, a „domknięcie systemu” na całe lata skuje naszą wolność, patriotyzm i narodową dumę w okowach post-liberalnej tyranii.
Aby móc realizować naszą misję – informować, wymagać i rozliczać w służbie życiu, rodzinie, wolności i suwerenności – musimy mieć w Pałacu Prezydenckim partnera, który przejawia przynajmniej gotowość do dialogu i wspólnej pracy dla Polski.
Dlatego, kierując moje kroki do komisji wyborczej, pozostaję wierny zasadzie „byle nie Trzaskowski”.
Kampania oszczerstw, rozpętana przez media z zagranicznym kapitałem oraz zaplecze polityczne Rafała Trzaskowskiego, ma na celu zniechęcenie do głosowania kilkaset tysięcy wahających się obywateli. Cyniczne publikacje, drukowane na kilka dni przed głosowaniem, skomentowane trafnie hasztagiem „CóżSzkodziPomówić”, niszczą trwale poziom debaty publicznej w Polsce.
Mój list jest więc także systematyczną odpowiedzią na tę próbę obrzydzenia wyborów. Trzeba głosować racjonalnie – ratować dla Polski i dla naszych dzieci to wszystko, co jest zagrożone „domknięciem systemu”.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
27.05.2025
• Sekretarz Generalny Rady Europy opublikował sprawozdanie oceniające stan demokracji, praw człowieka i praworządności.
• Jego zdaniem, wielu Europejczyków jest niezadowolonych z sytuacji na kontynencie, z racji „cofania się demokracji”, „pogardy dla rządów prawa i praw człowieka” czy kryzysu klimatycznego.
• Sekretarz odnosi się także do sytuacji w Polsce, wskazując na kwestie sądownictwa, więziennictwa czy wolności zrzeszania się.
Nowa nadzieja dla Europy?
Światło dzienne ujrzało najnowsze Sprawozdanie Sekretarza Generalnego Rady Europy. Tegorocznemu raportowi Alain Berset nadał szumny tytuł „W kierunku nowego paktu demokratycznego dla Europy”. Coroczne sprawozdanie Sekretarza ocenia stan demokracji, praw człowieka i praworządności w państwach członkowskich RE. Jest to zarówno narzędzie diagnostyczne, jak i punkt odniesienia dla kształtowania priorytetów i działań Rady Europy. Jego celem jest podkreślenie kluczowych zmian i wyzwań w państwach członkowskich Rady Europy, wspieranie formułowania i wdrażania polityki oraz zachęcanie do reform tam, gdzie standardy nie są spełniane.
Dokumenty tego typu często są dla czytelnika trudne w odbiorze – owocują w gładkie słówka, wyświechtane frazesy i przywołują podniosłe idee, co finalnie sprawia, że tekst jest obszerny, ale mało treściwy, górnolotny, ale mało praktyczny. Tym razem jest jednak nieco inaczej.
Sekretarz Generalny Rady Europy już na wstępie deklaruje, że Europa potrzebuje zmian, bo „zbyt wielu Europejczyków jest wściekłych i przestraszonych”. Diagnoza ta jest niewątpliwie trafna i wydawać by się mogło, że zapowiadany „nowy pakt demokratyczny dla Europy” będzie propozycją, która wreszcie dostrzega, że świat i społeczeństwa się zmieniają, a pokolenia, które dziś i w ostatnich dwóch dekadach weszły w dorosłość stały się wyjątkowo odporne na propagandę multikulturalizmu i inkluzywności z jednej strony oraz integracji-unifikacji z drugiej, ubranych w hasła postępu, demokracji i praworządności. Seria sukcesów wyborczych, jakie w Europie świętują ugrupowania kategoryzowane jako „prawicowe” i „konserwatywne” zwiastują także swoisty upadek haseł populistycznie odwołujących się do praworządności i praw człowieka (haseł, nie zaś praworządności i praw człowieka jako takich!), które w ostatnich latach służyły jako bicz na niepokornych polityków i obywateli. Zewsząd widać, że Europa i Europejczycy odwracają się od ideologicznej pustki, zaś bezpieczeństwa i stabilizacji dopatrują się w dbałości o interes narodowy i własne bezpieczeństwo gospodarcze.
Dobre diagnozy i złe recepty
Nadzieje na trafne rozszyfrowanie przez (jak by nie patrzeć) czołową postać światowej polityki, przyczyn nastrojów panujących w szeregu państw europejskich można jednak porzucić już na etapie dalszej lektury samego wstępu do raportu. Sekretarz Generalny „wściekłość i strach” Europejczyków tłumaczy sobie bowiem klasycznymi, politycznie poprawnymi wytrychami.
Jakie są zdaniem Berseta przyczyny powszechnego niezadowolenia i buntu Europejczyków? Są to: „cofanie się demokracji”, „pogarda dla rządów prawa i praw człowieka”, rosnąca bezkarność, kryzys klimatyczny i bardzo modna ostatnio „dezinformacja” (zazwyczaj oznaczająca dostęp społeczeństwa do alternatywnych względem klasycznej prasy i telewizji źródeł informacji).
Faktem jest natomiast to, że Europejczycy „boją się również, ponieważ czują się pominięci przy podejmowaniu decyzji, które ukształtują przyszłość ich kontynentu (...)”. Obawiają się także wojny, co wiąże się ze zmieniającą się geopolityką. Nastrojów nie poprawiają szybkie zmiany technologiczne i wkroczenie w naszą codzienność – niemal z dnia na dzień - sztucznej inteligencji (AI).
Sekretarz Generalny Rady Europy widzi zagrożenie także w „odwrocie od współpracy na rzecz nacjonalizmu” – jakby troska o dobro własnego narodu i kierowanie się w pierwszej kolejności interesem własnego państwa (narodu) miało przekreślać chęć współpracy międzynarodowej i zdolność wypracowywania konsensusu per se. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna: dbałość o interes własnego narodu i kierowanie się dobrem własnych obywateli powinny być podstawą polityki międzynarodowej każdego z państw. W innym przypadku powstaje pytanie: czyje, jeśli nie swojego narodu, interesy reprezentują nasi politycy na forum międzynarodowym?
Obawa Berseta przed widocznym wzrostem postaw pronarodowych wskazuje zresztą, że pytanie to nie powstaje teraz – jest to pytanie, które znaczna część Europejczyków już sobie zadała. Wydaje się, że odpowiedź do jakiej doszli nie do końca ich satysfakcjonuje i faktycznie dla dotychczasowych elit politycznych może to zwiastować problemy.
Plusy i minusy obcych wpływów
Być może właśnie dlatego, podobnie jak UE, Sekretarz Generalny RE jest skrajnie niechętny wprowadzaniu przez państwa członkowskie przepisów, które nakazują ujawnianie zagranicznych źródeł finansowania w szczególności przez organizacje przedstawiające się jako społeczne, czy obywatelskie. Ustawodawstwo tego typu Berset nazywa „dzielącymi nas przepisami” i przekonuje, że przepisy te „kurczą przestrzeń obywatelską”. Jest to pogląd co najmniej zaskakujący, biorąc pod uwagę, że chodzi o regulacje, które, m.in. na Węgrzech nakazują wysoce ostrożne traktowanie organizacji pozarządowych, które finansowane są „z zewnątrz” lub w sposób nieprzejrzysty[1]. Debata na temat tego typu przepisów toczy się w przestrzeni publicznej już od kilku lat. Obecnie, w obliczu m.in. wniosków płynących z raportu MCC (który ujawnił jak Komisja Europejska poprzez finansowanie „niezależnych” organizacji pozarządowych i ośrodków badawczych wspierała własną propagandę[2]), kwestionowanie zasadności tego typu procedur mających ograniczyć wpływ „agentów zagranicznych” ukrywających się pod płaszczem niezależnych organizacji pozarządowych, wydaje się tym bardziej potrzebne.
Krytyka przepisów mających na celu zmuszenie podmiotów, które swoją działalność i materiały finansują ze środków pochodzących z zagranicy do przejrzystego informowania o tym, jest tym bardziej zaskakująca, że Sekretarz Generalny RE sam zwraca uwagę także na „słabnącą uczciwość wyborczą” w części państw Rady Europy. Jak pisze Berset, „dezinformacja, obca ingerencja i niewłaściwe wykorzystanie zasobów publicznych zakłócają kampanie. (...)”. Jaka więc może być lepsza rada niż przejrzystość finansowania? Zwłaszcza, że, zarówno wybory w Rumunii, jak i wybory w Polsce, pokazały, że w kampanie wyborcze chętnie włączają się „organizacje społeczne”, których źródło dochodów jest nie do końca jasne i budzi poważne zastrzeżenia.
Zarzuty wobec Polski
Raport Sekretarza Generalnego Rady Europy ocenia stan demokracji, praw człowieka i praworządności w państwach członkowskich RE, a zatem także w Polsce. Dokument podzielony jest na bloki tematyczne związane z „wartościami demokratycznymi”, „wdrażaniem praworządności” oraz „sprawiedliwością społeczną i równością”. Uwagi Sekretarza Generalnego RE są co do zasady w miarę ogólne, wprost jednak wskazują, jakie problemy mają konkretne państwa. Z czym zatem zmagała się w ostatnim czasie Polska, zdaniem Berseta?
Wolność zrzeszania się
Co ciekawe, w raporcie nie zwrócono uwagi na patologie obecnej władzy, często balansujące na granicy prawa. Sekretarz Generalny jest natomiast zaniepokojony... wolnością zgromadzeń i zrzeszania się w naszym kraju. Polska została bowiem w marcu 2024 r. uznana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka (dalej jako: „ETPCz”) za winną naruszenia art. 11 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (dalej jako: „Konwencja”) w związku z rozwiązaniem organizacji, której nazwa odnosiła się do nieuznawanej narodowości oraz ze względu na brzmienie dwóch postanowień jej statutu. Warto jednak w tym miejscu wyjaśnić, że sprawa dotyczyła Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, a przyczyną rozwiązania Stowarzyszenia była niezgodność jego nazwy z przepisami ustawy, która, zgodnie ze stanem faktycznym, nie wymienia Ślązaków wśród mniejszości narodowych[3]. Polskie sądy wskazywały w tej sprawie, że nazwa stowarzyszenia jest myląca, bowiem sugeruje istnienie odrębnej od polskiej narodowości śląskiej i uznanie takiego stowarzyszenia stanowiłoby zagrożenie dla jedności oraz integralności państwa polskiego. Po drugie, Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że nazwa Stowarzyszenia mogłaby pozwolić mu wystartować w wyborach w charakterze mniejszości narodowej, a więc z pominięciem 5-procentowego progu wyborczego (art. 197 Kodeksu wyborczego)[4]. Ani ETPCz, ani Sekretarz Generalny RE nie dostrzegli jednak ważkości tych argumentów.
Demokratyczne wybory
Sekretarz Generalny RE zwraca uwagę, że dwunasty rok z rzędu średnia frekwencja wyborcza zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i lokalnych utrzymywała się na niskim poziomie. Jednocześnie polaryzacja polityczna przyczyniła się do wzrostu frekwencji wyborczej w niektórych krajach, takich jak m.in. Polska. Ostatnie analizowane na potrzeby sprawozdania wybory to wybory parlamentarne, które miały miejsce w 2023 r. Berset wskazuje na utrzymujące się „obawy dotyczące niewłaściwego wykorzystania zasobów administracyjnych w celu wykorzystania zasiedziałych partii lub kandydatów, co jest powtarzającą się kwestią w wielu obserwowanych wyborach”[5]. W tym kontekście niezwykle ciekawy będzie kolejny raport, który będzie musiał objąć także obserwację aktualnych wyborów prezydenckich, bowiem w tej kampanii wyborczej i samym procesie wyborczym, jak nigdy przedtem, obnażone zostały przeróżne balansujące na granicy legalności i uczciwości, a także te jawnie nieuczciwe, aktywności komitetów wyborczych wspieranych przez władzę. Dość wspomnieć skandal jaki obiegł Polskę tuż przed pierwszą turą wyborów w związku z ujawnieniem finansowania rzekomo „obywatelskiej” kampanii oczerniającej niektórych kandydatów na prezydenta i związków ich autorów z obozem rządowym.
Reforma sądownictwa
Oczywiście odnosząc się do sytuacji Polski w sprawozdaniu nie mogło zabraknąć stałego już punktu jakim jest reforma sądownictwa i kontrowersje wokół Krajowej Rady Sądownictwa. Sekretarz Generalny RE podkreślił, że rady sądownictwa odgrywają kluczową rolę w zapewnianiu niezawisłości sądów i przypomniał, że Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo (Komisja Wenecka) Rady Europy podkreśliła potrzebę zapisania podstawowych elementów funkcjonowania rad sądownictwa w konstytucjach państw członkowskich RE, aby złagodzić ryzyko stwarzane przez częste zmiany ustawowe, które mogłyby osłabić zaufanie publiczne do sądownictwa[6]. I choć trudno nie zgodzić się w tej kwestii z Komisją, to w sprawozdaniu Berseta brakuje głębszego spojrzenia na rzeczywistość w jakiej, przez polityczne wykorzystywanie sporów wokół kształtu sądownictwa, znalazła się obecnie Polska. Większym zagrożeniem dla praworządności i zaufania obywateli do państwa wydaje się być dziś obawa przed tym, że ciężko wywalczony podczas toczącej się latami batalii sądowej wyrok zostanie unieważniony „tylko” dlatego, że ktoś uzna wylosowanego w danej sprawie sędziego za „neo-sędziego”. W takiej sytuacji kwestia, czy dany sędzia został powołany na zasadach ustanowionych przez jedną, czy drugą władzę, dla większości obywateli jest trzeciorzędna – a dla części być może w ogóle bez znaczenia. Tymczasem Sekretarz Generalny RE z uznaniem odnotowuje, że „w Polsce władze wyraziły pełne zaangażowanie we wdrażanie wyroków Trybunału i odwrócenie skutków reform sądownictwa w latach 2015-2023”. Pytanie tylko, czy zdaje on sobie sprawę jakie skutki dla obywateli i wydajności polskiego sądownictwa będzie miało owo „odwracanie skutków reform”?
Populacja więzienna
Warto przywołać jeszcze jeden temat poruszony w sprawozdaniu, w ramach którego wymieniono Polskę. Według rocznych statystyk Rady Europy dotyczących populacji więziennej (SPACE) opublikowanych w 2024 r., ponad milion więźniów było przetrzymywanych w całej Europie, przy średnim wskaźniku populacji więziennej wynoszącym 116,2 więźnia na 100 000 mieszkańców. Kraje o najwyższych wskaźnikach uwięzienia, w kolejności malejącej, to: Turcja, Gruzja, Azerbejdżan, Mołdawia, Węgry, Polska, Słowacja, Albania, Czechy, Litwa i Łotwa. Warto zauważyć, że wśród wymienionych państw brak jakiegokolwiek z tych, które powszechnie uchodzą za należące do „Zachodniej Europy”. Jednocześnie dość powszechną wiedzą jest, że Polska jest znana z tego jak bezpiecznym jest krajem – doceniają to sami Polacy, ale także turyści, zwłaszcza ci zachodni, którzy często są wręcz zaskoczeni poziomem bezpieczeństwa w naszym kraju. Trudno wskazać, czy skala „populacji więziennej” jest za to odpowiedzialna – nieuchronność kary niezależnie od pochodzenia i narodowości sprawcy może jednak silnie z tym korelować. Mimo tego Berset stwierdza, że „rozszerzenie sprawiedliwości naprawczej i alternatywnych sankcji pozostaje priorytetem”.
Nowy pakt demokratyczny
Rzecz jasna niniejszy komentarz obejmuje jedynie wybrane wątki sprawozdania Sekretarza Generalnego RE, do którego szerszej lektury zachęcam. Wydaje się jednak, że nawet ta mała próba ukazująca, że Sekretarz Generalny RE dostrzega zmiany na świecie i konieczność reakcji na nie pokazuje, że raczej nie jest on w stanie spojrzeć na nie inaczej niż przez pryzmat diagnoz stawianych już od wielu lat, które, co do zasady, okazały się nietrafne. Wściekłość Europejczyków nie maleje pomimo intensyfikowania „walki o demokrację i praworządność”, potęguje się natomiast z każdym kolejnym przejawem – znanej nam już w Polsce – „demokracji walczącej”. A z czego wynika strach Europejczyków? Berset wskazał, że jedną z przyczyn może być poczucie braku sprawczości wśród obywateli i tutaj prawdopodobnie można się z nim zgodzić, bo wybory w całej Europie pokazały, że Europejczycy dążą do wymiany elit, którym już nie ufają. Czy zatem właściwe jest, aby – na odchodne – właśnie te elity chciały kształtować „nowy pakt demokratyczny dla Europy”?
Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
Nie ma sensu udawać, że nie znajdujemy się w samym środku politycznej batalii, która przynajmniej na najbliższe dwa lata określi sytuację wewnętrzną i międzynarodową Polski. Do kolejnych wyborów parlamentarnych w 2027 roku może się bardzo wiele wydarzyć i to, kto zostanie prezydentem Rzeczpospolitej będzie miało istotne znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków. Te dwa lata mogą być zresztą decydujące nie tylko w krótkim terminie, ale także dla dalszych losów naszego państwa, a zatem i dla nas samych.
Autor: Tomasz Rowiński
Dynamika, z jaką może postępować przekształcanie się Unii Europejskiej w kontynentalne imperium pod przewodnictwem Brukseli i Berlina, będzie – przynajmniej w pewnym stopniu – zależała od wyniku drugiej tury wyborów prezydenckich w Polsce. A ta czeka nas już lada moment, bo 1 czerwca. Są jednak kwestie jeszcze ważniejsze, o których mogą rozstrzygnąć te wybory. Dotyczą one życia i śmierci szczególnie najmłodszych Polaków – jasno mówił o tym w niedzielę 18 maja br. Rafał Trzaskowski w wystąpieniu po ogłoszeniu wyników sondażowych exit poll pierwszej tury wyborów na najwyższy urząd w państwie. “Gwarantuję wam ustawę, która zniesie to średniowieczne prawo antyaborcyjne” – powiedział do ludzi zgromadzonych w sztabie wyborczym swojego komitetu. Nieprzypadkowo ta właśnie sprawa padła z ust Trzaskowskiego jako pierwsza. W pewnej mierze jest to klucz do zrozumienia całej liberalnej polityki, nie tylko tej, którą prowadzi obóz Donalda Tuska.
Zobacz też: W sprawie aborcji, Rafał Trzaskowski obiecuje wyborcom, że nie będzie przestrzegał Konstytucji RP
Prawo do zabijania
Jak bardzo byśmy się nie starali tłumaczyć intensywności sporu o cywilizacyjną formę Rzeczypospolitej wyłącznie zręcznością poszczególnych partii w rozgrywaniu emocji politycznej publiczności, nie sposób zaprzeczyć, że w wielu aspektach spór ten jest całkowicie realny. Jednym z nich jest kwestia prawnej ochrony życia wszystkich ludzi, którym dane było zostać poczętymi, a więc którym dane było stać się odrębnymi ludzkimi osobami. W prawie do życia nie chodzi tylko o tych już urodzonych, zdrowych, sprawnych i na tyle wysoko funkcjonujących, by byli w stanie samodzielnie zabiegać o swoje dobro. Spod blichtru mieszczańskiej kultury, która stworzyła rytuał demokratycznego, pozornie pokojowego i wolnego od przemocy sporu, wygląda na nas prawdziwa groza nowoczesności – zmaganie o odpowiedź na pytanie, czy społeczeństwo może decydować o eliminacji, czyli zabijaniu, arbitralnie określonych kategorii niewinnych ludzi.
Sprawa prawa do metodycznego zabijania nieustannie powraca w nowoczesnych dyskusjach, a jej znaczenie ma charakter absolutnie fundamentalny. Dlatego też przy jej rozstrzyganiu liberałowie łatwo biorą w nawias już ustanowione prawo pozytywne. Można powiedzieć, że te nowoczesne spory dotyczą odpowiedzi na pytanie o to czy ludzka wola ma boskie prerogatywy. Nie dziwi zatem, że każde ludzkie prawo, nieuchronnie musi zejść na drugi plan, gdy rewolucjoniści rozstrzygają kwestie dla siebie zasadnicze. U podstaw nowoczesnej władzy leży bowiem odmowa uznania jakichkolwiek praw przyrodzonych i nadrzędnych. Jak czytamy w artykule 3 Deklaracji praw człowieka i obywatela z 1789 roku: „Źródło wszelkiego zwierzchnictwa spoczywa całkowicie w Narodzie”. Tę sytuację doskonale rozumieją choćby Żydzi, który stali się w dwudziestym wieku arbitralnie wybranymi ofiarami niemieckiej woli dominacji i mordu. Zagłada zresztą wciąż pozostaje głębokim źródłem nieraz skrajnych reakcji i zachowań politycznych samych Żydów. Często są one dla nas gorszące, ale też w jakiś sposób zrozumiałe, ponieważ to naród żydowski bezpośrednio doświadczył grozy radykalnej nowoczesności. Wspominam o tym dlatego, by poprzez jaskrawy przykład wyraźnie zwrócić uwagę, że temat zabijania, a więc także aborcji, nigdy nie był i nie jest w nowoczesnej polityce tematem zastępczym czy drugorzędną sprawą “światopoglądową”. Prawo do zabijania jest dla liberałów i większości lewicy sprawą najważniejszą.
Zobacz też: Lewicowe ugniatanie sumień
Dzień po pierwszej turze wyborów prezydenckich dr hab. Michał Bilewicz na portalu X (d. Twitter) napisał: “Wybór jest prosty: sprowadza się do tego, po której stronie stodoły w Jedwabnem staniesz. Czy z jej podpalaczami, dobijającymi ofiary siekierami i widłami? Czy po stronie Antoniny Wyrzykowskiej, która ratowała Żydów, za co musiała uciec z miasta”. Bilewicz, przez metaforyzację doświadczeń społeczności w Jedwabnem w kontekście trwających wyborów prezydenckich, wskazuje na szerszą prawdę o naszych czasach. Wybór jest prosty w nowoczesnej polityce od dość dawna: sprowadza się to tego czy jesteś z tymi, którzy są zagrożeni śmiercią, czy z tymi którzy mają wolę zabijania.
Tylko dziś naprawdę nie chodzi o Żydów, ale o dzieci nienarodzone, a może zaraz i narodzone, o ludzi chorych w różnych fazach życia, o niepotrzebnych, według utylitarnej logiki, starców. Nie są to rzeczy nowe. To, że zmienia się przedmiot zabijania, nie znaczy, że zmienia się zasada. Przed stuleciami ten dramat nowoczesnej polityki opisał Hobbes w swoim “Lewiatanie”, a jednocześnie sama historia pokazała nam działanie tych mechanizmów z całym przerażającym okrucieństwem. Prawo do zabijania przyznawali sobie komuniści, naziści, przyznają także przedstawiciele liberalizmu, czyli tej szerokiej formacji kulturowej, która jest niestety społecznym powietrzem jakim oddychamy.
Zobacz też: Małe ustępstwo, które pogrążyło cały naród. Mroczny przykład Francji
Prawdziwa konstytucja
Dlatego nie dziwi, że we wszystkich ważnych wystąpieniach w ostatnim czasie Rafał Trzaskowski obiecuje wprowadzenie prawa do zabijania. “Zobowiązuję się do złożenia ustawy liberalizującej to średniowieczne prawo aborcyjne. Będę naciskał moich kolegów i koleżanki, aby ta zmiana stała się faktem.” — mówił Rafał Trzaskowski na antenie TVP INFO w piątkowy wieczór 16 maja br. właściwie tuż przed ciszą wyborczą. Można powiedzieć, że Rafał Trzaskowski wciąż, z uporem, mówi to samo. Pomimo tego, że według pracowni badawczej OGB, tej która najlepiej oszacowała wynik pierwszej tury wyborów, poparcie dla rozszerzenia prawa aborcyjnego spadło i to szczególnie wśród kobiet. Pomimo tego, że doskonale zdaje sobie sprawę, że tylko łamiąc konstytucję, można za pomocą ustawy próbować przeforsować szeroki dostęp do zabijania dzieci. Ale sprawa prawa do zabijania nie jest sprawą negocjowaną, jest bazową zasadą jaką liberalna nowoczesność musi ustanowić przeciwko najbardziej ludzkiej cywilizacji, jaka jest cywilizacja chrześcijańska. Będzie to forsowane nawet jeśli miałby się to stać kosztem oskarżeń o dyktaturę, kosztem osłabienia czy utraty władzy w perspektywie krótkoterminowej.
Czy ktoś jeszcze pamięta, że obecnie rządząca Polską ekipa przez osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości manifestowała pod hasłem “konstytucja” i pod takimi sztandarami szła do kolejnych wyborów? To się jednak skończyło w roku 2023 i od tego czasu widzimy, że dla ludzi Tuska istnieje tylko prawo “tak jak oni je rozumieją”. Można sobie żartować z bezczelności tej formuły, ale dobrze określa ona logikę, którą liberałowie posługują się na całym świecie. Tam, gdzie prawa nie są ułożone według ich myśli, tam przypisują sobie oni uprawnienie do wprowadzenia stanu wyjątkowego i kierowania się w polityce regułą wyższej konieczności. Na tym polega demokracja walcząca — nie musi ona oznaczać jawnego zamachu stanu, wystarczy, że dokona prawnych wyłomów w kluczowych dla ładu publicznego punktach.
Zobacz też: Perwersja w prawach człowieka
Ustawy, wytyczne…
Można zresztą powiedzieć, że propozycja ustawy formułowana przez kandydata na prezydenta Rzeczypospolitej, Rafała Trzaskowskiego jest doprawdy niczym wobec tego co już zaszło. Pod koniec sierpnia 2024 roku przeprowadzono przecież próbę zakwestionowania obowiązywalności w Polsce praw człowieka za pomocą wytycznych. Przypomnijmy, że źródłem prawa w Polsce jest konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe, rozporządzenia, a także akty prawa miejscowego. Wytyczne te, ogłoszone na wspólnej konferencji premiera Donalda Tuska, ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i minister zdrowia Izabelę Leszczynę mają przekształcić Polskę w kraj o najbardziej brutalnym prawie aborcyjnym w Europie. Według nich lekarze w polskich szpitalach powinni zabijać dzieci, nawet na chwilę przed narodzinami, na podstawie zaświadczenia lekarza psychiatry.
Zobacz też: Jak lekarze mogą reagować na proaborcyjne wytyczne? Poradnik Ordo Iuris
Premier i ministrowie jednak dobrze wiedzieli w czym uczestniczą. Pod wytycznymi nikt nie miał odwagi się podpisać, ale przez udział we wspólnej konferencji w rzeczywistości to właśnie te trzy osoby wzięły odpowiedzialność za dokument. W przyszłości musi być zbadane, czy działania tych polityków nie wypełniają znamion przestępstwa nadużycia urzędniczego. W wytycznych chodzi jednak o bezpośrednie i przemocowe — z pominięciem prawa — zastosowanie władzy wobec ordynatorów i lekarzy. Dokładnie tak jak dzieje się to w państwach autorytarnych czy rządzonych przez dyktatury. Zapewne planem minimum tego działania było utworzenie aborcyjnej kasty lekarzy — wydających zaświadczenia i zabijających — mogących skutecznie działać poza prawem. Temu służy zakaz dodatkowych konsultacji i odwołań od już wydanych zaświadczeń dopuszczających do aborcji.
Przykładem skutków funkcjonowania pozaprawnych wytycznych jest sprawa śmierci Felka w szpitalu w Oleśnicy, który został zabity przez aborterkę Gizelę Jagielską. Aborcję uzasadniono diagnozą wystąpienia u dziecka wrodzonej łamliwości kości. Choroba ta nie zagrażała jednak zdrowiu lub życiu matki, a lekarze byli gotowi podjąć się jego specjalistycznej opieki. Co więcej, jak w każdej takiej sprawie, pełną diagnozę medyczną można by było przeprowadzić dopiero po urodzeniu. Nie ulega wątpliwości, że zabójstwo wykonane na Felku miało charakter eugenicznej eliminacji, a arbitralnym kryterium pozbawienia chłopca życia była jego choroba. Ktoś zaświadczył jednak o zagrożeniu zdrowia psychicznego, a panowie Tusk i Bodnar oraz pani Leszczyna mają tę śmierć na sumieniu. I krew na rękach.
Zobacz też: Przesłanka zdrowia psychicznego furtką do aborcji na życzenie
Tomasz Rowiński – senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.
• Za nami pierwsza tura wyborów na urząd Prezydenta RP. W drugiej turze głosowania z Karolem Nawrockim zmierzy się kandydat Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski.
• W swoim programie wyborczym kandydat ten zadeklarował m.in. „liberalizację prawa aborcyjnego", przewrotnie określając tę obietnicę jako wyraz „zdrowego rozsądku z życiu społecznym”.
• Dlaczego postulat „liberalizacji" prawa aborcyjnego jest przewrotny i przeczy zdrowemu rozsądkowi? Wyjaśniamy.
Nie ostygły jeszcze emocje po pierwszej turze wyborów prezydenckich, a Rafał Trzaskowski zdążył już ponownie zaszokować populizmem. Niczym innym są bowiem tendencyjne porównania obowiązującego prawa aborcyjnego do bliżej nieokreślonych regulacji rodem ze średniowiecza oraz szumne deklaracje o możliwości prostej ich zmiany, zależnej wyłącznie od (samo)woli partii rządzącej i popierającego ją prezydenta (w przypadku wygrania wyborów właśnie przez tego kandydata). W rzeczywistości jednak kwestia obowiązywania w Polsce takiego a nie innego „prawa aborcyjnego” (czy jak prawidłowo powinno się je określać – prawa chroniącego życie) jest bardziej skomplikowana, a poszerzanie dostępu do zabijania ludzi na prenatalnym etapie rozwoju nie ma nic wspólnego z rozsądkiem, tym bardziej z rozsądkiem w kontekście społecznym.
Dlaczego to populizm a nie zdrowy rozsądek?
Kandydat na Prezydenta RP Rafał Trzaskowski zapowiedział: „oczywiście podpiszę ustawę liberalizującą prawo antyaborcyjne. A jeżeli trzeba będzie, to sam wystąpię z taką inicjatywą, dlatego, że to kobieta powinna decydować o swoim życiu i o swoim zdrowiu”. Autor tych słów nie doprecyzował, jakiego rodzaju „liberalizacja prawa antyaborcyjnego” zyskałaby jego poparcie, zdaje się więc, że każda – w tym ustawa legalizująca zabijanie dzieci nienarodzonych na życzenie kobiety (np. z powodu mogącej kolidować z macierzyństwem kariery zawodowej czy z innej równie albo bardziej błahej przyczyny). W tym miejscu wymaga jednak wyjaśnienia, że kandydat Trzaskowski pomylił pojęcia mówiąc – jako o obowiązującym – prawie antyaborcyjnym, zamiast o prawie chroniącym życie. Różnica tylko pozornie jest niewielka, a od osoby pretendującej do objęcia jednego z najważniejszych stanowisk państwowych wymagać można większej precyzji. W polskim systemie prawnym nie ma bowiem w ogóle miejsca na legalizację aborcji, przez którą powszechnie rozumie się intencjonalne zabicie dziecka na prenatalnym etapie rozwoju. Intencjonalne, czyli takie, które miało miejsce w szpitalu w Oleśnicy, dokonane pod pozorem ratowania zdrowia psychicznego matki dziecka. Czym innym jest bowiem prawna ochrona życia człowieka (w tym matki, ale też i dziecka – jako człowieka), a czym innym przyzwolenie na swobodne zabijanie określonej kategorii ludzi – w tym przypadku – dzieci przed urodzeniem.
O tym, że aborcja jest w Polsce bezprawna, przesądza już sam fakt, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym, co wyrażono w art. 2 Konstytucji RP, a ponadto, że jej obowiązkiem jest zapewnienie każdemu człowiekowi prawnej ochrony życia (art. 38 Konstytucji RP). Zresztą, nawet gdyby nie wpisano do Konstytucji art. 38, obowiązku stanowienia prawa chroniącego życie, a nie zapewniającego wolność jego odbierania (a więc takiego, o którym mówi Rafał Trzaskowski), wynika to z samej zasady demokratycznego państwa prawnego. Sprawa ta została przesądzona już w 1997 r., kiedy Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla wydał w dniu 28 maja 1997 r. orzeczenie w sprawie K 26/96. W orzeczeniu tym Trybunał wyjaśnił m.in., że „podstawowym przepisem, z którego należy wyprowadzać konstytucyjną ochronę życia ludzkiego, jest (…) w szczególności zasada demokratycznego państwa prawnego. (…) Jeżeli treścią zasady państwa prawa jest zespół podstawowych dyrektyw wyprowadzanych z istoty demokratycznie stanowionego prawa, a gwarantujących minimum jego sprawiedliwości, to pierwszą taką dyrektywą musi być respektowanie w państwie prawa wartości, bez której wykluczona jest wszelka podmiotowość prawna, tj. życia ludzkiego od początków jego powstania. Demokratyczne państwo prawa jako naczelną wartość stawia człowieka i dobra dla niego najcenniejsze. Dobrem takim jest życie, które w demokratycznym państwie prawa musi pozostawać pod ochroną konstytucyjną w każdym stadium jego rozwoju”. Warto odnotować, że orzeczenie to pozostaje nadal aktualne, ponadto przez lata było punktem odniesienia dla innych, kolejnych składów orzekających Trybunału Konstytucyjnego, w tym w roku 2008 (wyrok TK z 30.09.2007 r. w sprawie K 44/07) czy ostatnio w roku 2020 (wyrok TK z 22.10.2020 r. w sprawie K 1/20). Obowiązkiem państwa demokratycznego jest zatem ochrona życia ludzkiego na każdym etapie rozwoju i takie podejście – szanujące podstawowe wartości społeczeństw cywilizowanych i wyrażające troskę o demografię kraju – stanowi przejaw zdrowego rozsądku.
Ustawa aborcyjna, czyli… niekonstytucyjna
W świetle obowiązujących przepisów Konstytucji, ustawa, która, zgodnie z obietnicą Rafała Trzaskowskiego, ograniczałaby prawną ochronę życia ludzkiego, byłaby z góry niekonstytucyjna. Przy czym warto wiedzieć, że Prezydent RP, czy tym bardziej kandydat na to stanowisko, nie ma kompetencji do interpretacji przepisów Konstytucji. Kompetencje takie ma natomiast Trybunał Konstytucyjny i, jak wspomniałam, organ ten już przesądził i wielokrotnie potwierdził, że życie ludzkie stanowi wartość konstytucyjną i musi w Polsce podlegać ochronie prawnej od chwili poczęcia. Istotą takiej ochrony jest właśnie to, że prawo niższego rzędu – aktualnie ustawa z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz ustawa z 6 czerwca 1997 r. kodeks karny – określają jedynie poszczególne wyjątki od tej zasady oraz sankcje w przypadku przekroczenia tak zakreślonych granic. Natomiast przyjęcie i podpisanie (jako prezydent) ustawy sprzecznej z wyrażoną wprost w Konstytucji i sprecyzowaną w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego zasadą prawnej ochrony życia, kłóci się także z konstytucyjną zasadą państwa prawa. Tego rodzaju obietnice kandydata na urząd Prezydenta RP szokują tym bardziej, że, zgodnie z art. 126 ust. 2 naszej ustawy zasadniczej, obowiązkiem Prezydenta Rzeczypospolitej jest czuwanie nad przestrzeganiem przepisów Konstytucji, w świetle czego nie może być mowy o inicjowaniu aktów prawnych jawnie z nią sprzecznych. Każdy stający do wyborów kandydat zapewne o tym wie. A przynajmniej powinien wiedzieć.
„Zero tolerancji dla przestępczości”
Gdyby więc Rafał Trzaskowski rzeczywiście kierował się zdrowym rozsądkiem w kampanii wyborczej, obiecywałby rozwiązania prorodzinne, mające ponadto szanse podźwignąć naszą demografię z zapaści, zamiast częstować wyborców populistycznymi, lecz pustymi w swojej treści hasłami w stylu „moje ciało, mój wybór”. Tego należy oczekiwać od racjonalnego prawodawcy, a nie realizacji postulatów, które kiedyś „obiecało się” garstce hałaśliwych aktywistów.
Na koniec muszę jednak przyznać, że w planie Rafała Trzaskowskiego określonym jako „zdrowy rozsądek w życiu społecznym” pojawiła się także pewna „zdrowa” obietnica: „zero tolerancji dla przestępczości”. I ta deklaracja napawa optymizmem. W końcu tyle czasu każe się nam znosić nielegalną, zagrażającą życiu i zdrowiu kobiet działalność organizacji aborcyjnych, których aktywistki z uśmiechem na ustach dopuszczają się karalnego pomocnictwa w aborcji (art. 152 § 2 k.k.), lecz mimo tego pozostają bezkarne. Pamiętajmy więc, że obiecywane „zero tolerancji dla przestępczości”, to powinno być również zero tolerancji dla bezprawnego aktywizmu aborcyjnego.
R. pr. Katarzyna Gęsiak – dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris
Zasady korzystania z materiałów zamieszczonych na stronie Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Zachęcamy Państwa do korzystania z opracowań i materiałów przygotowanych przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Jednocześnie informujemy, że stosownie z obowiązującym prawem, przedruk treści zamieszczonych na stronie internetowej Instytutu jest możliwy pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła (strona internetowa Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris) (art. 34 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych). W przypadku przedrukowywania publikacji Instytutu w zakresie wykraczającym poza sprawozdania o aktualnych wydarzeniach lub dokonywanych poza ramami czasowymi, w jakich materiał zachowuje aktualność z punktu widzenia szybkości obiegu informacji, wskazane jest uzyskanie uprzedniej zgody Instytutu pisząc na adres [email protected]
Zapisz się na naszą listę mailingową
Informujemy, że Państwa dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w celu informowania o realizacji działań statutowych, w tym do informowania o organizowanych akcjach społecznych. Podanie danych jest dobrowolne. Informujemy, że przysługuje Państwu prawo dostępu do treści swoich danych i możliwości ich poprawiania.
© 2022 ORDO IURIS - Instytut Na Rzecz Kultury Prawnej