Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Wolności obywatelskie

08.01.2024

Bitwa o Polskę rozpoczęta!

Wyłączony sygnał i przemoc na korytarzach TVP, poddanie „testom” i wymuszenie uległości na ponad dwóch tysiącach sędziów, podważanie konstytucyjnej roli Prezydenta RP, pomijanie ustrojowego trybu stanowienia ustaw i rządzenie za pomocą uchwał… to tylko początek zamachów na nasze konstytucyjne prawa i wolności.

STOP NISZCZENIU POLSKI – PODPISZ PETYCJĘ

Jeżeli te akty bezprawia już miały miejsce, to czego jeszcze możemy spodziewać się po promotorach aborcji, zgorszenia i wulgarnej seksedukacji oraz orędownikach „opiłowywania” katolików i uczestnikach ataków na kościoły, którzy weszli w skład rządu Donalda Tuska?

Politycy rządu powołanego 13 grudnia, jeszcze na etapie kampanii wyborczej zapowiadali, że po objęciu władzy przeprowadzą w Polsce prawną i obyczajową rewolucję według wytycznych ideologów gender, aktywistów LGBT i aborcyjnego lobby.

Przedstawiciele nowej władzy zamierzają:

* znieść prawną ochronę życia dzieci nienarodzonych podejrzanych o chorobę lub niepełnosprawność, a docelowo wprowadzić niemal nieograniczony dostęp do – refundowanej z naszych podatków – „aborcji na życzenie” w pierwszych trzech miesiącach ciąży,

* wprowadzić do polskich szkół wulgarną edukacje seksualną w duchu antynaukowej koncepcji gender, negującej podstawowe fakty o biologicznej naturze ludzkiej płciowości,

* uderzyć w wyjątkowy, naturalny i konstytucyjny status małżeństwa i rodziny, nadając małżeńskie przywileje nietrwałym z zasady konkubinatom i parom jednopłciowym,

* radykalnie ograniczyć wolność słowa poprzez zakaz „mowy nienawiści”, co będzie prowadzić do cenzurowania obrońców życia, rodziny i wolności,

* „opiłować” katolików, uderzając w fundamentalną dla demokracji i państwa prawa wolność sumienia i wyznania, przekreślając klauzulę sumienia, usuwając krzyże i modlitwę ze szkół i przestrzeni publicznej,

* ułatwić procedurę „zmiany płci”, w ramach której zmanipulowane przez genderystów dzieci będą nieodwracalnie niszczyć swoje ciała, przekonane, że okaleczenie własnych organów płciowych da im szczęście,

* oddać polską suwerenność, wspierając bezprecedensowe zmiany w traktatach UE, powołujące „Państwo Europa” ze stolicą w Brukseli.

Dziś widzimy, że opór przeciwko tej radykalnej rewolucji musi wykraczać poza ściśle prawne ramy. To oczywiste w sytuacji, gdy przeciwnik ma za nic konstytucję i chce rządzić strachem i siłą.

Gdy poprzednie rządy podejmowały działania uderzające w ład konstytucyjny, zawsze merytorycznie punktowaliśmy naruszenia i wskazywaliśmy właściwe rozwiązania. Gdy było trzeba, kierowaliśmy sprawę do sądów lub trybunałów. Dzisiaj stajemy wobec innej rzeczywistości.

Nowy Minister Sprawiedliwości bez zażenowania wspiera otwarcie sprzeczne z konstytucją działania rządu, a prezes sędziowskiego stowarzyszenia „Iustitia” robi sobie z nim zdjęcia oraz zapewnia ministra: „Może Pan liczyć na nasze wsparcie”. Bez niezależnych sądów, obywatel nie ma już do kogo zwrócić się o pomoc wobec potęgi bezprawia.

Rolę obrońców ofiar rządowego bezprawia musi zatem wypełnić Instytut Ordo Iuris. To jeden z naszych „obowiązków polskich”, o których pisał niegdyś Roman Dmowski, a do których poczuwa się każdy członek zespołu Instytutu i cała społeczność naszych Przyjaciół i Darczyńców.

W ciągu ostatnich tygodni opublikowaliśmy już ponad 20 komentarzy prawnych i szeroką analizę zbiorczą bezprawia, którego już dopuścił się nowy rząd. Nasz rosnący, prowadzony po polsku i angielsku portal „Obserwator Praworządności”, jest do dzisiaj jedyną, usystematyzowaną odpowiedzią na propagandę „przywracania praworządności” ze strony nowej władzy.

Ostatnie dni pokazują, że ideologiczna rewolucja może się w Polsce odbyć błyskawicznie. Rząd Donalda Tuska nie będzie zwlekał z realizowaniem swoich najbardziej radykalnych propozycji – nawet jeśli miałoby się to odbywać wbrew obowiązującym przepisom prawa.

Co więcej – równolegle (nieco w cieniu bieżącej polityki krajowej) toczy się walka o polską suwerenność. Rozpoczęta w ubiegłym roku procedura zmian traktatowych w Unii Europejskiej zmierza bowiem do przekazania Brukseli kompetencji w kluczowych dla Polski sprawach oraz na odebraniu nam unijnego prawa veta.

Rozpoczęła się wielopoziomowa bitwa o Polskę, o życie, o wolność i o rodzinę!

Musimy być gotowi na to, że nasza praca będzie jeszcze bardziej intensywna i dynamiczna niż dotychczas i staniemy wobec wyzwań, z jakimi dotąd się nie mierzyliśmy. Dlatego w ostatnich dniach intensywnie planowaliśmy nasze działania w gronie członków Zarządu oraz ekspertów i Rady Naukowej Ordo Iuris. W efekcie tego namysłu, wyodrębniliśmy kluczowe obszary naszej działalność w 2024 roku.

Ochrona życia i bioetyka

Przedstawiciele nowego rządu kilkukrotnie już zapowiedzieli, że będą szukali sposobu na „unieważnienie” wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który zakończył epokę legalnego zabijania nienarodzonych dzieci podejrzanych o chorobę lub niepełnosprawność w polskich szpitalach.

W polskim prawie nie istnieje instytucja „anulowania” wyroków TK. Pod koniec ubiegłego roku zapadł jednak bardzo groźny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który ­­– choć nie stwierdził, że Polska ma obowiązek zalegalizować aborcję – uznał, że wyrok TK był nielegalny, bo został wydany w nieprawidłowym składzie. To będzie na pewno paliwo dla nowego rządu.

Będziemy monitorować inicjatywy partii rządzących, wykazując, że po stronie życia jednoznaczne stoi Konstytucja RP, co Trybunał Konstytucyjny potwierdzał nie tylko w 2020 roku, ale także w poprzednich latach ­– gdy funkcję Prezesa Trybunału Konstytucyjnego pełniły osoby, których obecny rząd nigdy nie kwestionował.

Istnieje też spore ryzyko, że – zamiast prób przeprowadzenia (nielegalnych) zmian prawnych – nowy rząd będzie próbował wpływać na lekarzy, naciskać na dyrekcje szpitali, tworzyć wytyczne, nakazujące lekarzom dokonywania aborcji, ograniczać konstytucyjną wolność sumienia pracowników służby zdrowia. Nie ustanie też zapewne presja organizacji Unii Europejskiej czy ONZ, które od lat chcą narzucić Polsce aborcję.

Będziemy monitorować, analizować, interweniować i organizować społeczny sprzeciw wszędzie, gdzie będzie to niezbędne – by uratować jak najwięcej bezbronnych dzieci nienarodzonych.

Ochrona rodziny i małżeństwa

Zarówno przedstawicielki Lewicy w rządzie, jak i Szymon Hołownia oraz sam Donald Tusk – zapowiedzieli, że w ciągu najbliższych tygodni rząd przedstawi projekt ustawy o „związkach partnerskich”. Nie ma wątpliwości, że będzie to jedynie pierwszy krok do całkowitego zniszczenia konstytucyjnej tożsamości małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny i nadania małżeńskich przywilejów parom jednopłciowych – łącznie z adopcją dzieci przez homoseksualistów.

Równolegle nie ustaje w tym względzie presja zagraniczna. W grudniu zapadł wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który stwierdził, że Polska narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka poprzez brak prawnego uznania związków jednopłciowych. Z kolei Parlament Europejski przegłosował rozporządzenie, które ma zmusić Polskę do uznawania praw rodzicielskich wobec dziecka adoptowanego za granicą – w tym także wobec dziecka „zakupionego” w procedurze surogacji przez homoseksualistów. Nadal nie jest jednak za późno na sprzeciw.

Będziemy też stawać w obronie praw rodziny, którym urzędnicy często pochopnie – a czasem wręcz zupełnie bezpodstawnie – odbierają dzieci i ograniczają ich prawa rodzicielskie. Zrozpaczeni i zagubieni w gąszczu przepisów rodzice będą mogli liczyć na naszą pomoc.

Ochrona wolności

Rok 2024 będzie czasem uderzenia w wolność słowa. Przedstawiciele nowego rządu mówią o tym wprost.

Już w styczniu ma rozpocząć się proces legislacyjny zapowiedzianej ustawy wprowadzającej do polskiego prawa karalność tzw. mowy nienawiści. Nie miejmy złudzeń – ten termin istnieje po to, by cenzurować obrońców normalności, życia i rodziny. „Mową nienawiści” ma być stwierdzenie, że istnieją dwie płcie, czy tzw. misgenderowanie, czyli zwracanie się do osób z zaburzeniami tożsamości płciowej zgodnie z prawdziwą płcią. Z doświadczenia krajów takich jak Wielka Brytania czy Irlandia wiemy, że „mową nienawiści” może być posiadanie nieprawomyślnego mema albo… myślna modlitwa pod kliniką aborcyjną.

Co więcej, wprowadzenie „mowy nienawiści” do polskiego prawa to także uderzenie w wolność religijną. Ukaranie Pana Janusza Komendy przez firmę IKEA za cytowania Pisma św. czy ocenzurowanie redaktora Pawła Lisickiego na portalu YouTube za przedstawianie oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu pokazuje jednoznacznie, że wolność wyznania jest nie do pogodzenia z przepisami o karaniu za „mowę nienawiści”.

Obrona wolności to także sprzeciw wobec wszelkich inicjatyw uderzających w wolność gospodarczą, własność i prywatność. Tego też zapewne nie zabraknie. Zwłaszcza, że już w ubiegłym roku pierwsze polskie miasta zaczęły realizacje tzw. stref czystego transportu, które radykalnie uderzają w prawo własności i wolność przemieszczania.

Ochrona dzieci i edukacja

W tym roku możemy się spodziewać, że do polskich szkół zostanie wprowadzona wulgarna, genderowa edukacja seksualna. Minister edukacji Barbara Nowacka już spotkała się modelką Anją Rubik, która w internecie „edukuje” młodzież w najbardziej wulgarny i obsceniczny sposób. To jasna zapowiedź kursu, który przyjmie Ministerstwo edukacji pod rządami radykałów. 

Staniemy w obronie naszych dzieci. Gdy Rafał Trzaskowski wprowadzał genderową Kartę LGBT+ w Warszawie, sprzeciw zaangażowanych i świadomych rodziców sprawił, że Prezydent Warszawy był zmuszony do wstrzymania swoich planów. Nasze działania przyczyniły się też do niemal całkowitego ograniczenia „tęczowych piątków” oraz programów wulgarnej seksedukacji w szkołach w Gdańsku, Krakowie czy Poznaniu. Wierzę, że na szczeblu ogólnopolskim też damy radę. Zignorowanie masowego sprzeciwu zatroskanych o los swoich dzieci rodziców może się okazać dla nowego rządu zbyt ryzykowne.

Będziemy też kontynuować nasza walkę z nieograniczonym dostępem do pornografii dla nieletnich. Planujemy przeprowadzenie szerokiej akcji społecznej oraz przygotowanie projektu ustawy, który ograniczyłby dostęp do pornografii dla dzieci.

Obrona chrześcijan

Do władzy dochodzą sprawcy ataków na kościoły i prowokacyjnych zniewag wymierzonych w chrześcijan i nasze świętości. Nowy koalicjanci zapowiadają „oddzielenie państwa od Kościoła”. Co to oznacza w praktyce? Artykułowali to w ubiegłym roku wielokrotnie.

Mowa była nie tylko o wycofaniu katechezy ze szkół (nowa Minister Edukacji zapowiedziała, że rozpocznie od ograniczenia liczby godzin lekcji religii) oraz o usunięciu prawnej ochrony „uczuć religijnych” i krzyży z przestrzeni publicznej, ale nawet o wycofaniu posługi kapelańskiej ze szpitali czy… zakazie spowiadania nieletnich.

Tak radykalne pomysły jak ten ostatni zapewne nie dojdą do skutku, bo oszalali z nienawiści do katolików politycy to jednak mimo wszystko wciąż margines. Jednak pierwsze z wymienionych postulatów są niemal pewne…

Każda ofiara chrystianofobii będzie mogła liczyć na bezpłatną pomoc prawną Ordo Iuris.

Wolna i suwerenna Rzeczpospolita

Wszystkie wymienione sprawy mogą okazać się wtórne wobec najważniejszego od kilkudziesięciu lat zagrożenia dla polskiej suwerenności. Wszystko, co robimy dla obrony życia, rodziny i wolności straci jakikolwiek sens, jeśli pozwolimy na to, by o losach naszej ojczyzny decydowano w Berlinie, Francji i Brukseli. Jeśli powstanie zcentralizowanego „Państwa Europa” ze stolicą w Brukseli stanie się faktem – w Warszawie nie będziemy już decydować o niczym, a nasze Święto Niepodległości stanie się tylko regionalnym folklorem.

Już budujemy koalicję sprzeciwu wobec głębokiej reformy traktatowej UE. W tym celu powołaliśmy w listopadzie – wraz z Collegium Intermarium – Kolegium Suwerenności. Wierzę, że stworzymy niezbędne zaplecze eksperckie dla całego polskiego (i nie tylko) ruchu suwerennościowego. Kolegium Suwerenności dołącza także do naszego projektu „Salonów Otwartych Ordo Iuris”, czyli klubów terenowych z szeroką ofertą formacyjną, do których współtworzenia już niebawem zaprosimy lokalne stowarzyszenia i środowiska chętne do współdziałania dla dobra Ojczyzny.

Gdy mowa o suwerenności, nie można zapomnieć o tym, że już w tym roku może dojść do podpisania traktatu antypandemicznego Światowej Organizacji Zdrowia, który radykalnie ograniczy suwerenność Polski przy decydowaniu o kluczowych dla całego kraju aspektach polityki zdrowotnej i gospodarczej. Przed nami ostatnie miesiące, w których możemy jeszcze zablokować tę groźną inicjatywę.

Ten rok będzie też momentem przełomowym dla naszej aktywności na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. W ubiegłym roku sformalizowaliśmy powstanie Ordo Iuris International, dzięki czemu będziemy pierwszą konserwatywną organizacją pozarządową w Europie, której przedstawiciel będzie na miejscu monitorował pracę agend ONZ w Nowym Jorku. Nasza obecność w USA przyczyni się także do pogłębienia cennej współpracy z organizacjami pozarządowymi, think-tankami i mediami w Stanach Zjednoczonych.

Identyfikujemy źródła cywilizacyjnych zmagań

W rozpoczynającym się roku rozpocznie też działalność Ordo Iuris Cywilizacja – nasz nowy projekt, otwierający nowy obszar analiz strategicznych i publicystyki identyfikującej głębokie źródła zagrożeń cywilizacyjnych i poszukujący odpowiedzi na kluczowe dla przyszłości naszej cywilizacji pytania. Ordo Iuris Cywilizacja będzie przestrzenią współpracy z wiodącymi intelektualistami z Polski, innych krajów Europy i z USA. Do współpracy z tym projektem dołączyło już jedno z najważniejszych czasopism konserwatywnych USA, czyli „First Things”, w którego redakcji w Nowym Jorku gościliśmy miesiąc temu.

Wśród polskich autorów i współpracowników powitamy na łamach projektu Tomasza Rowińskiego, Pawła Milcarka, o. Michała Chaberka, Kacpra Kitę, Arkadiusza Robaczewskiego, czy wybitnego filozofa sztuki i dyrektora Zachęty – usuniętego właśnie z funkcji przez ministra Sienkiewicza – dr. Janusza Janowskiego.

Jeżeli chcemy, by prawdziwie racjonalna i  wierna chrześcijańskiej tożsamości i dziedzictwu Narodu formacja konserwatywna mogła w przyszłości odnowić naszą Ojczyznę po zniszczeniach doznanych z rąk lewicowych rządów – musimy sięgać najgłębiej i budować programową alternatywę dla nihilizmu i relatywizmu.

Razem obronimy naszą Ojczyznę!

W ubiegłym roku obchodziliśmy 10. rocznicę zainicjowania działalności Instytutu Ordo Iuris. Przez te 10 lat udzieliliśmy bezpłatnej pomocy prawnej w ponad 3 000 spraw. Sporządziliśmy ponad 500 opinii, raportów i analiz. Osiągnęliśmy w tym czasie tak wiele, a nasza praca realne zmieniała otaczającą nas rzeczywistość.

Do tej pory jednak nie mierzyliśmy się z tak wielkim zagrożeniem, jakim będą dla naszej Ojczyzny rządy otwarcie zapowiadające uderzenie w konstytucyjne zasady ochrony życia, rodziny, wolności i suwerenności, w których obronie stajemy od lat.

Przed nami wielka bitwa o Polskę, na którą będziemy gotowi!

 

Adw. Jerzy Kwaśniewski - prezes Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

05.01.2024

Dokąd biegnie Trzecia Droga?

· Diagnozy, wedle których Trzecia Droga będzie tracić poparcie, są przedwczesne. W grudniowym sondażu ta koalicja wyborcza zyskała w stosunku do wyborów, podczas gdy PiS, PO i Lewica zanotowały spadek poparcia.

· Ograniczone zaangażowanie liderów Trzeciej Drogi w popieranie niepraworządnych działań ministrów Sienkiewicza i Bodnara może spowodować gromadzenie się propaństwowych wyborców centrolewu pod sztandarem TD.

· Jeśli Trzecia Droga nie zamierza się rozpłynąć w niebycie jako przystawka PO, jej liderzy powinni przemyśleć programową ewolucję w stronę pozycji, którą można by określić mianem „centrowego suwerenizmu”.

· Prezydenckie ambicje Szymona Hołowni wymagać będą zbudowania szerokiej koalicji, która nie ograniczy się jedynie do sił centrolewu. Kwestia suwerenności wobec unijnej centralizacji powinna być traktowana przez polityków Trzeciej Drogi jako szansa na rozwinięcie własnej agendy politycznej. · Suwerenistyczne centrum w postaci TD byłoby dla Polski lepszym rozwiązaniem niż rozpychająca się dziś, także w centrum, radykalnie cyniczna PO zdecydowanie flirtująca z Lewicą.     

 

Skąd się bierze poparcie dla Trzeciej Drogi?

 

Wielu komentatorów życia politycznego, szczególnie po prawej stronie sceny debaty publicznej przewiduje, że radykalna, daleka od praworządności polityka nowego rządu Donalda Tuska spowoduje spadek poparcia dla partii, które przed wyborami stworzyły koalicyjne ugrupowanie, czyli Trzecią Drogę. Jak na razie jednak sondaże wcale nie potwierdzają takich opinii. Według badania United Surveys dla Wirtualnej Polski, opublikowanego 20 grudnia 2023 roku, Trzecia Droga zbliżyła się do poparcia społecznego na poziomie 20 proc. Nawet jeśli dane te są nieco przeszacowane, wzmocnienie pozycji PSL i partii Szymona Hołowni Polska 2025 jest zauważalne. Nie jest to też wcale bardzo zaskakujące i warto napisać, dlaczego.

 

W opublikowanej 1 stycznia 2024 roku w mediach społecznościowych prognozie politycznej na rozpoczynający się rok, Marek Wróbel - prezes Fundacji Republikańskiej napisał m.in. „partia Hołowni szybko rozczaruje tych, którzy głosowali z rozsądku, licząc na uspokojenie debaty i obyczaju. PSL też może nie mieć łatwo”. Kilka dni wcześniej ten sam autor zanotował: „Tak jak przez parę lat kłóciłem się z tymi, co twierdzili, że ‘Hołowni już nie ma’, tak teraz uważam, że na Polskę 2050 powoli przychodzi kres. Spełniła rolę, już jest niepotrzebna, straciła odmienność. Platforma ją zje. Chyba, że w ciągu roku, maks. 2, będą nowe wybory”.

 

Z innego wpisu można wywnioskować, że, według szefa Fundacji Republikańskiej, dzisiejsza popularność Trzeciej Drogi jest pokłosiem popularności, którą Szymon Hołownia zyskał, jako marszałek Sejmu, gdzie zręcznie wcielił w życie umiejętności zebrane przez lata pracy przed kamerą w roli prowadzącego programy telewizyjne. Grudniowe rekordy oglądalności obrad Sejmu, niższa izba parlamentu zawdzięcza, w pewnym przynajmniej stopniu, widowiskowemu podejściu do swoich obowiązków przez lidera Polski 2050. Wedle diagnozy Marka Wróbla, popularność ugrupowania dawnej gwiazdy TVN, a także autora masowo czytanych książek religijnych może skończyć się razem z wypaleniem zainteresowania, jakie budzi nowy, brawurowi styl, w którym prowadzi on obrady. Wtedy rzeczywiście utrata stricte politycznej odmienności może kosztować Szymona Hołownię, Polskę 2050, a pośrednio także PSL i Władysława Kosiniaka Kamysza utratę kontroli nad życzliwym im elektoratem.

 

Tego rodzaju rozwój wypadków nie może być z góry odrzucony. Jednocześnie nie da się wykluczyć, że mamy do czynienia z zupełnie innym mechanizmem, który wiąże się z głębszymi nastrojami jakie panują wśród elektoratu niechętnego partii Jarosława Kaczyńskiego. Przewidywania Marka Wróbla stanowią jeden z wariantów korzystnego dla prawicy rozwoju wypadków, który oznaczałby jakiś rodzaj dekompozycji obozu rządzącego. Warto jednak rozpatrywać także scenariusze, które dają znacznie gorsze perspektywy nie tylko dla prawicy, ale - co ważniejsze - polskiej suwerenności.

 

Pozytywne dla strony konserwatywnej scenariusze przyjmują, że część wyborców, którzy zagłosowali na polityczne centrum - w postaci Polski 2050 i PSL - z czasem zobaczy, że nie ma alternatywny dla duopolu, który tworzą PiS oraz partie obecnej koalicji rządzącej - także te należące do Trzeciej Drogi. W konsekwencji niektóre sektory elektoratu miałyby przerzucić swoje głosy na partie dominujące. Jednak w większości grupa ta uległaby demobilizacji, która jest zjawiskiem częstym, gdy po procesie wielkiej mobilizacji następuje rozczarowanie jej efektami. W konsekwencji centrolew traciłby znaczą liczbę wyborców, a scena polityczna wróciłaby do sytuacji względnie stabilnej przewagi centroprawicy. Oczywiście przy założeniu, że formacja Jarosława Kaczyńskiego byłaby zdolna do zachowania jedności, a także pozyskiwania wyborców wśród nowych roczników Polaków wchodzących w metrykalną dorosłość.

 

Żądza rewanżu obecnej opozycji

 

By jednak zweryfikować spekulacje dotyczące przyszłości, warto zerknąć do danych socjologicznych. Szef Fundacji IBRIS Marcin Duma na swoim profilu w mediach społecznościowych opublikował 21 grudnia 2023 roku ciekawe wyniki badań pokazujące samopoczucie psychiczne wyborców w Polsce w odniesieniu do rządów Zjednoczonej Prawicy. Wśród wyborców dawnej opozycji 52,6 proc. uważało, że rządy PiS były „zdecydowanie upokarzające”, dla 26,6 proc. były „raczej upokarzające”. Analogicznie „zdecydowane upokorzenie” czuło 39,8 proc. niezdecydowanych, a „raczej upokorzonych” było w tej grupie 28,8 proc. Wniosek z tych badań można streścić w trzech krótkich zdaniach, których użył Duma: “Czas Odwetu. Czas Zemsty. Czas Zapłaty”.

 

W dłuższym fragmencie opublikowanego komentarza do powyższych wyników czytamy: “dziś wyborcom opozycji wystarcza odzyskana kontrola na rzeczywistością. Świętowanie tego faktu polega przede wszystkim na upokorzeniu i przemocy symbolicznej (Bourdieu) wobec tych, którzy ich pozbawiali tego poczucia przez ostatnie 8 lat”. Z badania, którego wyniki przedstawił Duma, wynika, że w nastrojach społecznych, jakie zapanowały po wyborach w elektoracie dawnej opozycji, dominuje irracjonalna chęć rewanżu za dyskomfort psychiczny, który odczuwali. Poczucie upokorzenia, to coś innego niż zła ocena własnej sytuacji materialnej lub sytuacji materialnej kraju lub negatywna ocena polityka wewnętrznej czy też międzynarodowej. Doświadczenie upokorzenia nie odwołuje się bowiem do realnej oceny zjawisk politycznych, ale raczej do tego, jak postrzegamy samych siebie, także jako naród, i do tego, jak chcielibyśmy być postrzegani, przez np. strategicznych partnerów naszego kraju.  

 

Ten rodzaj irracjonalnego podejścia przekłada się nie tylko na społeczną gotowość do stosowania odwetu, ale także na lekceważący stosunek znacznej części obywateli do podstawowych zasad funkcjonowania państwa. Tego rodzaju zależność potwierdza sondaż UCE Research dla portalu Onet.pl, opublikowany 2 stycznia 2024 roku, w którym zadano respondentom następujące pytanie: "Czy popierasz metody stosowane przez nową władzę w zakresie przejęcia mediów publicznych?" Wyniki, w pewnym przynajmniej zakresie, można uznać za analogiczne do tych dotyczących poczucia upokorzenia. Aż 84 proc. wyborców PO popiera niepraworządne metody ministra Bartłomieja Sienkiewicza, zastosowane w czasie przejmowania TVP. Jeśli chodzi o wyborców Lewicy, działania Sienkiewicza podobają się aż 75 proc. z nich, a w przypadku Trzeciej Drogi, jest to nieco mniej, ale wciąż 65 proc. wyborców. Ten ostatni wynik otwiera interesującą drogę interpretacyjną, jeśli chodzi o zachowanie wyborców Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, a także pozwala zrozumieć, dlaczego Trzecia Droga zyskała tak znacznie w niedawnym sondażu poparcia wyborczego (według United Surveys mamy do czynienia ze skokiem z 16 proc. do 19,1 proc).

 

Perspektywa rozwoju dla Trzeciej Drogi

 

Po pierwsze, elektorat Trzeciej Drogi, podobnie jak i cały elektorat dawnej opozycji, nie chce powrotu PiS do władzy, ale - po drugie - cechuje go mniejszy radykalizm. Nie jest to zaskakujące - mówimy o koalicji, której cały niemal program zawarty był w nazwie Trzecia Droga. Szczere lub nie hasło „trzeciej drogi” było propozycją dla tych tzw. umiarkowanych wyborców, którzy już przed wyborami odczuwali zmęczenie pogłębiającą się polaryzacją pomiędzy PiS oraz PO i chcieli dać temu wyraz. Niezależnie od tego, jaką realnie politykę dziś prowadzą Hołownia i Kosiniak-Kamysz, uzyskali oni znaczne poparcie w wyborach. Sondażowy wzrost może oznaczać, że sam potencjał zakończenia rządów duopolu jest dla części obywateli atrakcyjny. Choć prawicowi komentatorzy przeważnie odbierają milczenie obu liderów Trzeciej Drogi jako poparcie dla metod Tuska i Sienkiewicza, nie znaczy to, że tak samo jest ono interpretowane w szeregach wyborców centrolewu.

 

Nietrafna wydaje się spotykana dość często po wyborach opinia, że to elektorat Trzeciej Drogi już dziś zaczyna dawać znaki niezadowolenia. „Umiarkowani” mieliby być rozczarowani faktem, że Hołownia i Kosiniak-Kamysz okazali się niczym więcej niż przystawką Tuska. To jednak prawicowy punkt widzenia. W obozie centrolewu przekonanie o potrzebie odsunięcia PiS od władzy było i jest powszechne, pewien niepokój budzą tylko metody. Tymczasem elementy rozczarowania są zauważalne raczej wśród wyborców Platformy Obywatelskiej, którzy być może w jakimś niewielkim odsetku są dziś zaskoczeni radykalizmem działania nowego rządu i np. tym, jak „przywracana” jest praworządność. Jak to wygląda w sondażu United Survey? PO straciło 0,4 proc. poparcia od wyborów, Lewica straciła 1,3 proc. a PiS aż 2,2 proc. Można by zatem powiedzieć, że zaistniało zjawisko, które warto określić mianem „antypremii wyborczej”. Czego dotyczy ta „antypremia”? Wydaje się, że politycznego radykalizmu, który prowadzi do umocnienia polaryzacji. W zestawieniu z trwającymi w zwarciu politykami PO i PiS, w zestawieniu ze skrajnymi zapowiedziami działań formułowanymi przez lewicowych polityków, którzy weszli do rządu, Trzecia Droga względnym brakiem zaangażowania w tworzenie politycznego napięcia buduje swoją pozycję centrum poza duopolem. Co więcej, wydaje się, że styl Szymona Hołowni, żartującego w czasie obrad Sejmu ze źle znoszących porażkę posłów PiS, jest oczekiwaną przez pewien sektor wyborców, ludyczną formą rewanżu na zepchniętej do opozycji centroprawicy. Jakby na to nie patrzeć, z perspektywy dobra państwa są to niewinne gry słowne w porównaniu z działaniami jakie prowadzą ministrowie Sienkiewicz i Bodnar.

 

W efekcie Trzecia Droga może się zatem stać ugrupowaniem, do której swoje poparcie będą transferować wyborcy odrzucający prawicę, ale jednocześnie zaniepokojeni postępującym demontażem instytucji państwa przez „silnych ludzi” Tuska. Może mieć to dobry wpływ na retorykę polityczną tego ugrupowania, które dziś jest siłą bez programu, a jedynie z potencjałem. Warto przypomnieć, że w czasie kampanii postulaty Trzeciej Drogi przeszły ewolucję od pozycji solidarystycznych, prospołecznych do liberalizmu ekonomicznego bliskiego Konfederacji. Być może umiarkowany, ale jednocześnie propaństwowy centryzm będzie kolejną odsłoną politycznego życia TD? Mogłoby to oznaczać otwarcie nowej perspektywy dla obrony polskiej suwerenności wobec idącej niczym walec unijnej centralizacji.

 

Może taką właśnie drogę obierze Szymon Hołownia mający najprawdopodobniej ambicje, by zostać prezydentem Rzeczpospolitej. Co, jeśli jeszcze, w dodatku, Władysław Kosiniak-Kamysz miałby być po Donaldzie Tusku - domyślnie uciekającym znów do Brukseli - premierem o „łagodnych zamiarach”? Obaj będą realnie potrzebowali szerokiego elektoratu dla realizacji swoich planów. Zatem albo przekonają Polaków do głosowania na centrum, albo będą musieli przejąć któryś z radykalnych elektoratów duopolu. Otwartym pozostaje pytanie, czy w Trzeciej Drodze, szczególnie w Polsce 2050, która jest polityczną szalupą ratunkową dla wielu ludzi o poglądach liberalnych i lewicowych, może dojść do pozytywnego zwrotu w stronę postulatów obrony suwerenności Polski, zachowania złotego, autonomii militarnej i gospodarczej, stanięcia po stronie cywilizacji życia. Niewątpliwie potencjał polityczny Trzeciej Drogi nie odnalazł jeszcze swojej formy. Jeśli jej nie znajdzie, być może spełni się scenariusz kreślony m.in. przez Marka Wróbla, nie ma tu jednak żadnego determinizmu.

 

 

 

Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m.in. „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". 

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

05.01.2024

Poza tym uważam, że Fundusz Kościelny powinien zostać zniszczony

Tytułowa parafraza słów Katona Starszego dobrze odwzorowuje głos wołający na puszczy w sprawie reformy finansowania kościołów i innych związków wyznaniowych w Polsce. Od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku postulat likwidacji Funduszu Kościelnego obecny jest w debacie publicznej. Zwolenników tego rozwiązania znaleźć można zarówno na lewicy, jak i na prawicy; zarówno w Kościele katolickim, jak i w niektórych mniejszościowych związkach wyznaniowych. Niestety trzydzieści lat wołania na pustyni: „prostujcie źródła finansowania Kościoła” nie przyniosło jak dotąd oczekiwanych rezultatów.

 

Geneza

W Europie wieków średnich wykształcił się model finansowania działalności Kościoła oparty o system beneficjalny. Z wyodrębnionych mas majątkowych pożytki czerpał uprawniony do tego podmiot (osoba fizyczna sprawująca określoną funkcję w kościele albo kościelna osoba prawna). Celem było zapewnienie Kościołowi środków potrzebnych do sprawowania kultu, ewangelizacji, dzieł miłosierdzia czy utrzymania duchowieństwa. W systemie tym Kościół zarządzał gromadzonymi od wiernych dobrami i czerpał z nich zyski, które obracał na swe utrzymanie i misję.

Od XVIII w. w Europie zaobserwować można postępujący proces sekularyzacji majątków kościelnych, który doprowadził do zaangażowania się państwa w częściowe utrzymanie Kościoła poprzez system świadczeń zamiennych. Państwo przejmowało na własność majątki kościelne (np. nieruchomości ziemskie wraz z inwentarzem żywym i martwym), przez co Kościół tracił źródło utrzymania. W zamian państwo zobowiązywało się do finansowego wspomagania funkcjonowania Kościoła. W tym mechanizmie upatrywać można genezy sporu trwającego do dzisiaj. Ci, którzy zapomnieli o historycznych zobowiązaniach państwa, żądają wycofania się państwa z finansowania Kościoła, inni – przeciwstawiają się temu krzywdzącemu rozwiązaniu, jeszcze inni zaś zgadzają się z obiema poprzednimi grupami – państwo powinno wycofać się z finansowania Kościoła, jednocześnie nie zapominając o spłacie historycznych zobowiązań.

Upaństwowienie kościelnych nieruchomości ziemskich w Polsce

Procesy sekularyzacyjne zaobserwować można było także na ziemiach polskich. Zwieńczeniem zniszczenia stało się upaństwowienie kościelnych nieruchomości ziemskich w latach pięćdziesiątych XX w. W zamian za znacjonalizowane grunty utworzono Fundusz Kościelny, który tworzyć miały zyski z przejętych nieruchomości[1]. Środki Funduszu miały być rozdzielane proporcjonalnie do obszaru nieruchomości ziemskich przejętych od każdego ze związków wyznaniowych. Od samego początku jednak komuniści nie respektowali tych ustawowych zasad funkcjonowania Funduszu, choć sami je uchwalili. Fundusz Kościelny od początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku tworzy arbitralnie określana dotacja z budżetu państwa, która przekazywana jest uprawnionym wspólnotom religijnym zgodnie z decyzją jego dysponenta (aktualnie jest nim Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji).

Dotacje udzielane z Funduszu stanowią formę rekompensaty dla wspólnot religijnych za przejęte przez Państwo nieruchomości ziemskie. Fundusz Kościelny ma zatem charakter restytucyjny i nigdy nie stanowił uprzywilejowania związków wyznaniowych. Podstawą jego funkcjonowania po dziś dzień jest zasada sprawiedliwości społecznej (vide komunistyczna grabież majątków kościelnych), zasada pacta sunt servanda (zobowiązanie do przekazywania zysków z przejętych nieruchomości) oraz zasady demokratycznego państwa prawnego, które obligują III Rzeczpospolitą Polską do realizacji wygenerowanych w okresie PRL zobowiązań.

Blisko 75 lat funkcjonowania Funduszu Kościelnego 

W Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej Fundusz Kościelny nie tylko był tworzony niezgodnie z ustawą, lecz także jego wysokość i cele dotacji pozostawały w sprzeczności z obowiązującym prawem. Wysokość Funduszu była prawdopodobnie (nie sposób uzyskać pewnych obliczeń w tym zakresie) permanentnie zaniżona. Oprócz celów ustawowych, Fundusz finansował także szereg celów nieposiadających żadnej podstawy prawnej. Środki, które miały służyć utrzymaniu wspólnot religijnych wykorzystywano m.in. na korumpowanie duchownych, nagrody dla urzędników, wspomaganie Centralnej Szkoły Partyjnej przy KC PZPR oraz Ośrodka Doskonalenia Kadr Ministerstwa Sprawiedliwości, dofinansowanie Związku Nauczycielstwa Polskiego czy finansowanie działalności kościołów niepokrzywdzonych upaństwowieniem nieruchomości ziemskich, w tym przede wszystkim Kościoła Polskokatolickiego[2]. Nie minie się z prawdą ten, kto uzna, że w okresie PRL-u Fundusz Kościelny stanowił narzędzie realizacji polityki wyznaniowej państwa obliczonej na rozbicie jedności w Kościele katolickim i marginalizację jego znaczenia.

W III RP stale podejmuje się działania zmierzające do zatarcia restytucyjnego charakteru Funduszu Kościelnego. Jednym z przykładów takich czynności jest możliwość korzystania z dobrodziejstwa Funduszu przez wszystkie związki wyznaniowe o uregulowanej sytuacji prawnej – niezależnie od pokrzywdzenia - lub jego braku - nacjonalizacją ich mienia. Po raz kolejny więc Fundusz wykorzystywany jest jako narzędzie prowadzenia polityki wyznaniowej przez państwo, z tym, że aktualnie polityka ta opiera się na konstytucyjnej zasadzie równouprawnienia kościołów i innych związków wyznaniowych (art. 25 ust. 1 Konstytucji).

Zmianie uległy także cele, na jakie może świadczyć Fundusz. Zadaniem „sztywnym” jest opłacanie części składek na ubezpieczenia społeczne niektórym grupom osób duchownych. Stale rosnąca wysokość Funduszu nie jest związana z rentownością upaństwowionych i niezwróconych kościelnych nieruchomości ziemskich[3], lecz ze wzrostem wynagrodzenia minimalnego za pracę, a przez to z podwyżką składek, jakie opłaca Fundusz. Pozostałe cele w postaci konserwacji zabytkowych obiektów sakralnych oraz wspomagania kościelnej działalności społecznie użytecznej realizowane są jedynie wówczas, gdy taka jest polityka rządu. Dlatego też w okresie, gdy rządziła koalicja PO-PSL, cele te nie były realizowane. Pomimo tego wysokość Funduszu Kościelnego stale rosła, choć było to ukrywane przez rząd. W ustawie budżetowej uchwalano znacząco zaniżony budżet Funduszu po to, by w ciągu roku regularnie uzupełniać go poprzez przyznawanie rezerwy celowej[4].

Propozycje reform

W demokratycznych państwach europejskich uważa się, że zaangażowanie środków publicznych w finansowanie kultu religijnego, utrzymanie duchowieństwa czy rozszerzanie określonego światopoglądu jest problematyczne dla państwa świeckiego cechującego się pluralizmem poglądów w społeczeństwie. Historyczne zobowiązania państw względem kościołów muszą zatem być realizowane w nowej formie, właściwej dla demokracji liberalnych.

Uznaje się, że narzędziem finansowania działalności wspólnot religijnych najbardziej dostosowanym do realiów prawnych i społecznych państw demokratycznych jest odpis podatkowy. Jego podstawową zaletą pozostaje bowiem oddanie podatnikom podatku dochodowego od osób fizycznych decyzji o przekazaniu określonej przez państwo części podatku na rzecz wybranej wspólnoty religijnej. Rozwiązanie to nie generuje dodatkowych obciążeń fiskalnych dla podatnika, zapewniając jednocześnie poszanowanie wolności sumienia i religii jednostki.

W Polsce trafnie podnosi się, że poprzestanie na likwidacji Funduszu Kościelnego jest rozwiązaniem destrukcyjnym. Nie czyni ono również zadość historycznym zobowiązaniom państwa. Najprostszym rozwiązaniem (choć jednocześnie najbardziej nierealnym) jest pójście drogą Czech, gdzie uchwalono restytucję naturalną połączoną z rekompensatą majątkową. Część mienia została zatem fizycznie zwrócona pierwotnym właścicielom, w zamian zaś za pozostawienie określonego mienia we własności państwa, zobligowało się ono do wypłaty ratalnie przez okres 30 lat około dziesięciu miliardów złotych[5]. Jednocześnie państwo zobowiązało się wycofać się z większości aktualnych form finansowego wspomagania związków wyznaniowych, w tym m.in. z wypłacania duchownym pensji. Przekazanie wspólnotom religijnym równowartości upaństwowionego wciąż majątku wraz z koniecznością samofinansowania ich działalności (poza działalnością społecznie użyteczną zrównaną z tożsamą działalnością podmiotów świeckich) wydaje się rozwiązaniem najkorzystniejszym dla triady zainteresowanych podmiotów: kościołów, państwa i wiernych.

Jednak coraz większe zainteresowanie w Polsce budzą rozwiązania prawne obecne w państwach zachodniej Europy. W związku z tym, reformą finansowania kościołów pozostającą w centrum dyskursu, pozostaje zastąpienie Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym podobnym do tego na Organizacje Pożytku Publicznego. Konferencja Episkopatu Polski już w 2008 r. postulowała wprowadzenie takiej właśnie reformy, a w 2013 r. powstał nawet projekt ustawy[6] urealniający ten kierunek zmian. Należy spodziewać się, że stanie się on punktem wyjścia do dalszych prac nad wprowadzeniem w Polsce odpisu podatkowego na kościoły i inne związki wyznaniowe.

Nie samymi finansami żyje Kościół

Z deklaracji przedwyborczych większości partii politycznych tworzących aktualną koalicję rządową[7] wynika, że Fundusz Kościelny ma zostać zniesiony. Jednocześnie partie te zakładają, że w jego miejsce wprowadzony zostanie jakiś rodzaj odpisu podatkowego – a więc zaangażowanie państwa we finansowe wspomaganie funkcjonowania związków wyznaniowych zostanie utrzymane przy jednoczesnym oddaniu podatnikom decyzji o wysokości wsparcia płynącego do poszczególnych wspólnot religijnych. Rozwiązanie to jest zgodne z Konstytucją i pozwala na usunięcie z obrotu prawnego komunistycznego reliktu, jakim jest Fundusz Kościelny. Posiada ono także szereg wad, które nie są przedmiotem analizy w niniejszej publikacji, a które sprawiają, że serca wiernych mogą zapałać miłością do czeskiej drogi wycofania się państwa z finansowych powiązań z kościołami.

Niezależnie od wybranej i uzgodnionej między stroną kościelną i państwową drogi, trzeba podkreślić, że fundamentami właściwego rozwiązania wielodekadowego sporu jest spłata przez państwo w jakiejś formie historycznych zobowiązań oraz poszanowanie wolności sumienia i religii jednostek. Jednocześnie warto pamiętać, że nie samymi finansami żyje Kościół i nie w finansowych uzgodnieniach z państwem upatruje on swej trwałości i skuteczności pełnionej misji.

 

Łukasz Bernaciński – członek Zarządu Ordo Iuris

 

 

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

04.01.2024

Eskalacja prześladowań chrześcijan w Nikaragui – reakcje polityków i Kościoła nieskuteczne

· W Nikaragui gwałtownie wrasta skala represji wobec wiernych Kościoła rzymskokatolickiego, którego przedstawiciele krytykują bezprawne działania prezydenta Daniela Ortegi.

· Reżim Ortegi dokonuje m.in. masowych aresztowań duchownych, konfiskuje mienie kościelne, cenzuruje modlitwy, zakazuje procesji i posługi duszpasterskiej w więzieniach.

· Reakcje przedstawicieli ONZ, Stolicy Apostolskiej, organizacji katolickich, jak i kolejne sankcje nakładane przez rząd USA oraz UE na Nikaraguę, nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.

· Osoby publicznie deklarujące wiarę katolicką mogą zostać uznane za zdrajców ojczyzny – tak jak pochodząca z Nikaragui Miss Universe Sheynnis Palacios.

 

Tło polityczne

Nikaragua pogrążona jest w kryzysie społecznym i politycznym, który rozpoczął się po stłumieniu przez rząd pokojowych protestów w kwietniu 2018 r. Administracja Daniela Ortegi zaczęła atakować Kościół katolicki po tym, jak duchowni udzielili pomocy demonstrantom. Choć początkowo Kościół próbował pośredniczyć w dialogu narodowym między protestującymi a rządem, jednak sytuacja zaczęła zmierzać w niebezpiecznym dla katolików kierunku. W rezultacie od 2018 r. podmioty rządowe i obywatele sympatyzujący z reżimem nękają duchownych, jak i wiernych świeckich[1]. Sytuacja uległa zaostrzeniu po kolejnych wyborach prezydenckich. W styczniu 2022 r. Daniel Ortega po raz kolejny został zaprzysiężony na prezydenta Nikaragui. Jego żona Rosario Murillo otrzymała funkcję wiceprezydenta. Ich partia polityczna - Sandinistyczny Front Wyzwolenia Narodowego (Sandinista National Liberation Front, FSLN), kontroluje organ ustawodawczy kraju. Wątpliwości co do legalności wyborów stały się przyczynkiem do masowych wystąpień ludności przeciwko rządom Ortegi. Spotkało się to ze stanowczą reakcją ze strony prezydenta, który sięga po różne narzędzia w celu tłumienia opozycji. Kościół katolicki otwarcie sprzeciwił się represjom i łamaniu praw człowieka[2]. W rezultacie przywódcy religijni, którzy wypowiadają się krytycznie o rządzie spotykają się z coraz częstszymi groźbami a policja dokonuje arbitralnych zatrzymań nawet za głoszenie kazań na temat jedności czy sprawiedliwości.

Eskalacja prześladowania duchownych

W marcu 2022 r. wydalono z kraju nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Waldemara Sommertaga. Według organizacji Christian Solidarity Worldwide (CSW) – autorów raportu na temat prześladowań w Nikaragui - spowodowane to było apelem do władz o uwolnienie więźniów politycznych oraz poprawę warunków ich przetrzymywania[3]. Od sierpnia 2022 r. ograniczane jest prawo do wolności religijnej, np. zakazano procesji[4]. Ponadto wprowadzono oficjalny zakaz wieszania przed domami symboli wyznaniowych. Natomiast więźniowie polityczni nie mogą posiadać Biblii ani jakiejkolwiek literatury religijnej, pozbawiono ich również prawa do opieki duszpasterskiej[5].

W 2022 r. rząd Nikaragui radykalnie zintensyfikował wysiłki na rzecz wyeliminowania wszelkich form niezależnego społeczeństwa obywatelskiego w kraju, unieważniając status prawny 1545 organizacji[6]. W 2022 r. pozbawiono statusu prawnego także kilka uniwersytetów i instytutów technicznych powiązanych zarówno z rzymskokatolickimi, jak i protestanckimi grupami religijnymi. Prawnicy związani z CSW uważają, że przyczyną był brak lojalności władz uczeln,i jak i studentów wobec rządu Ortegi[7].

W sierpniu 2023 r. wydalono jezuitów z Universidad Centroamericana  (UCA), będącego centrum antyrządowych demonstracji w 2018 r. oraz przejęto majątek zgromadzenia, jak i kilku innych katolickich zakonów[8]. W tym samym czasie policja przy użyciu siły zamknęła siedem katolickich stacji radiowych i zatrzymała kilkunastu duchownych, którzy wypowiadali się przeciwko reżimowi Ortegi[9].

W grudniu 2023 r. zatrzymano biskupa Isidoro del Carmen Mora Ortegę, którego oskarżono o wspieranie poprzez modlitwę biskupa Rolando Jose Alvarez Lagos, skazanego w lutym 2023 r. na 26 lat pozbawienia wolności[10]. Ostatni ze wspomnianych duchownych miał, według rządzących, wspierać przeciwników prezydenta Daniela Ortegi poprzez „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości za pomocą technologii informacyjno-komunikacyjnych”[11]. Z raportu „Nicaragua: A Persecuted Church?”[12] wynika, że w latach 2018-2022 doszło do 529 ataków na Kościół katolicki w Nikaragui. Jak podaje autorka raportu, przedstawiciele duchowieństwa zmagają się z różnymi formami represji ze strony przedstawicieli administracji prezydenta Ortegi. Najczęściej są to prześladowania, profanacje, zniszczenia, rabunki, wydalenia z kraju jak i konfiskaty mienia[13].

Reakcje społeczności międzynarodowej

Stany Zjednoczone, już po wygranych przez Ortegę wyborach w 2021 r., uznały je za niewiarygodne i, w miarę rozszerzenia represji przez rząd Ortegi, nakładają kolejne sankcje. Początkowo dotyczyły one samego prezydenta i jego małżonki, z czasem katalog podmiotów uległ rozszerzeniu. Również Unia Europejska wobec wrogich aktów dyplomatycznych zdecydowała się na nałożenie sankcji i ograniczeń wizowych na przedstawicieli nikaraguańskiej administracji. Eskalacja sytuacji w Nikaragui sprawiła, że w 2022 r. powołano przy Radzie Praw Człowieka ONZ Grupę Ekspertów ds. Praw Człowieka w Nikaragui[14]. Przeciwko łamaniu praw człowieka opowiedziała się zarówno Latynoamerykańska Rada Biskupów (CELAM), jak i biskupi Chile oraz Hiszpanii[15]. W sierpniu 2022 r. Stały Obserwator Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Państw Amerykańskich wyraził zaniepokojenie sytuacją społeczną i polityczną w Nikaragui, wzywając do dialogu służącego dobru wspólnemu[16]. Do grona podmiotów sprzeciwiających się łamaniu praw do wolności religijnej dołączyła w lutym 2023 r. Komisja Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE) wzywając do natychmiastowego uwolnienia biskupa Álvareza, jak i pozostałych fałszywie oskarżonych więźniów[17]

Mimo tych wszystkich działań, sytuacja w Nikaragui nie ulega poprawie, a światowa opinia publiczna coraz częściej otrzymuje informacje o kolejnych represyjnych działaniach reżimu. Obecnie za „zdrajcę ojczyzny” może zostać uznany każdy, czego przykładem jest zdobywczyni w 2023 r. tytułu Miss Universe. Pochodząca z Nikaragui Sheynnis Palacios, jawnie deklarując swoją przynależność do Kościoła, ściągnęła na siebie gniew Ortegi i od listopada 2023 r. nie może wrócić do ojczyzny[18].

 

Dr Kinga Szymańska – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

03.01.2024

Nie-senator Adam Bodnar?

„Nieznajomość prawa (o prokuraturze) szkodzi”, czyli jak Adam Bodnar, sam pozbawił się mandatu senatora RP chcąc „aresztować” akta spraw prokuratorskich dotyczących spółek medialnych, a co potwierdza nie tylko obecny wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, ale również poseł Kamila Gasiuk-Pihowicz czy red. Renata Grochal.

Z informacji medialnych wynika, że Minister Sprawiedliwości - Prokurator Generalny, w trybie art. 9 par. 2 ustawy z dnia 28 stycznia 2016 r. – Prawo o prokuraturze, chciał przejąć do prowadzenia sprawy prowadzone przez innych prokuratorów, które dotyczyły wątpliwych prawnie uchwał „medialnych”. W sprawach tych prokuratorzy mogli podejmować czynności, które zmierzały np. do stwierdzenia przez sąd nieważności uchwał Bartłomieja Sienkiewicza.

 

Tego rodzaju działanie miało jednak dla Pana Ministra bardzo daleko idące konsekwencje, czego – jak mniemam – nie przewidział. A tą konsekwencją jest utrata możliwości pełnienia godności senatora RP.

 

Ale do rzeczy.

 

Zgodnie z art. 9 par. 2 ustawy p.o.p., Prokurator przełożony może przejmować sprawy prowadzone przez prokuratorów podległych i wykonywać ich czynności. Tego rodzaju uregulowanie umożliwia przejęcie spraw prowadzonych w prokuraturze niższego rzędu (np. sprawa o zabójstwo trafia z uwagi na wagę sprawy z Prokuratury Okręgowej do Regionalnej).

 

Co wolno jednak prokuratorowi „zwykłemu”, tego nie wolno MS-PG, bowiem ten – jako czynny polityk – ma bardzo ograniczone kompetencje w ustawie (nie bez przyczyny przecież obok PG działa Prokurator Krajowy). Jak sądzę, wiedział to poprzedni MS-PG Zbigniew Ziobro,

który nigdy nie przejął do osobistego prowadzenia żadnej sprawy (przynajmniej media o tym nie pisały). Zawsze były to „polecenia” (proszę prześledzić media).

 

Oddajmy głos Stowarzyszeniu prokuratorów Lex Super Omnia, które w opinii z 13 lipca 2023 r. dotyczącej projektu ustawy (druk senacki 1039), podzielało to stanowisko:

 

„Stąd przepis projektowanego art. 13a PrProk, który wyklucza możliwość zastosowania przez Prokuratora Generalnego zasady substytucji jest błędny, bo Prokurator Generalny nie będąc prokuratorem przełożonym i tak nie może przejmować spraw i zadań na podstawie art. 9 § 2 PrProk”.

 

Tak również twierdzi znawca zagadnienia - prok. dr Piotr Turek w komentarzu:

 

„Uprawnienia procesowe PG i pozostałych prokuratorów są rozłączne, a z art. 3 § 1 pr. prok. nie można wyprowadzać wniosku, że PG mógłby wykonywać uprawnienia, które zgodnie z ustawami szczególnymi należą do kompetencji prokuratora, np. prowadzić śledztwo, i odwrotnie”.

 

Skoro zatem Adam Bodbnar chciał wejść w rolę prokuratora i przejąć do prowadzenia sprawę, to niestety przestał być senatorem…

 

Zgodnie z art. 103 ust. 2 w zw. z art. 108 Konstytucji RP nie można łączyć urzędu prokuratora oraz senatora czy posła.

 

Ups…

 

Nie jest to tylko moje zdanie, ale również Kamili Gasiuk-Pihowicz:

 

„Rozdzielność ról posła [tutaj-senatora] i prokuratora mają na celu ochronę prokuratury przed jej upolitycznieniem. Wiemy, że teraz, wobec wszechwładzy PiS, nie są to wystarczające działania, ale nie znaczy to, że możemy tolerować łamanie zapisów Konstytucji przez najważniejsze osoby w państwie”.

 

Wtórował jej Arkadiusz Myrcha:

 

„Otóż ustawa Prawo o prokuraturze, która została przyjęta przez PiS daje nieznane dotąd uprawnienia dla prokuratora generalnego, który stał się w sposób realny prokuratorem w ramach funkcjonowania polskiej prokuratury (…) To tylko potwierdza, że pełnienie funkcji PG nie ma charakteru nadzwyczajnego tak, jak to było znane w historii polskiego ustroju”.

 

Na zakończenie cytat z dość jednostronnej książki Renaty Grochal „Zbigniew Ziobro. Prawdziwe oblicze” (Warszawa, 2022, s. 310-311):

 

„Ziobro jest już nie tylko ministrem, ale także prokuratorem generalnym ze znacząco poszerzonymi kompetencjami oraz posłem. Łączenie mandatu poselskiego z funkcją prokuratora jest jawnym złamaniem konstytucji przez jednych z najwyższych funkcjonariuszy państwowych”.

 

Pan Minister A. Bodnar może jednak uratować mandat senatora.

 

Zrzekając się urzędu MS-PG.

 

 

Adw. dr Bartosz Lewandowski - rektor Collegium Intermarium

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

02.01.2024

Problemy „likwidatorów” spółek medialnych

Co w praktyce oznaczają zabawy spółkami medialnymi przez Bartłomieja Sienkiewicza? Jakie obowiązki mają wskazani „likwidatorzy” spółek i jakie mogą być dla nich konsekwencje „porządków” w mediach w związku z nieważną uchwałą Pana Ministra?   W związku z szeregiem pytań dotyczących sytuacji prawnej spółek medialnych, przedstawiam krótkie wyjaśnienie zawiłości prawnych sytuacji w naszej ukochanej Polsce.  

 

Stan na dzień dzisiejszy: w spółkach medialnych operują „likwidatorzy”, którzy powołują się na uchwały o otwarciu likwidacji podjęte jednoosobowo przez Bartłomieja Sienkiewicza. Twierdzą, że poprzednie zarządy powoływane przez Radę Mediów Narodowych nie mają już uprawnień do działania, zapewne wysyłają maile do pracowników, że tamci to ludzie odsunięci i tylko oni zarządzają spółką i są właściwi do podpisywania wszelkich umów.

 

Idą za tym czyny: wypowiadane są umowy z pracownikami (czym zawinił red. Marek Sierocki, skoro mówił tylko o muzyce?), funkcjonariusze Policji marzną pilnując nowych władz, a pracownicy i kontrahenci (zarówno wierzyciele, jak i dłużnicy spółek) są w dużej niepewności.  A przede wszystkim w niepewności trwają banki, które przecież odpowiadają za miliony złotych, którymi spółki operują co miesiąc. Kto ma akceptować przelewy, kto je autoryzuje, kto ma dostęp do kont (zarząd czy likwidator?). Zarządom banków nie zazdroszczę, przecież to odpowiedzialność banków za środki na rachunkach bankowych i potencjalne potężne pozwy od spółek za wypłaty bez podstaw prawnych.

 

Problem mają też sami likwidatorzy. Sam jestem ogromnie ciekaw, co nastąpi poza czystkami i wymianą kadr. Jeśli likwidatorzy powołują się na Kodeks Spółek Handlowych i skuteczność likwidacji, to powinni przystąpić do likwidacji spółek. Do tego zostali powołani i taki mają obowiązek. Za to też otrzymują pieniądze.  Art. 468 par. 1 KSH: „likwidatorzy powinni zakończyć interesy bieżące spółki, ściągnąć wierzytelności, wypełnić zobowiązania i upłynnić majątek spółki (czynności likwidacyjne). Nowe interesy mogą podejmować tylko wówczas, gdy to jest potrzebne do ukończenia spraw w toku. Nieruchomości mogą być zbywane w drodze publicznej licytacji, a z wolnej ręki - jedynie na mocy uchwały walnego zgromadzenia i po cenie nie niższej od uchwalonej przez zgromadzenie”. Czyli żadnych „nowych interesów” i zamykamy przedsięwzięcie! Pytanie, jak w ogóle można dalej nadawać programy („19:30” uspokajało, że przecież nic się nie zmieni), bo przecież do tego potrzebne jest zawieranie wielu umów (np. przeniesienia praw autorskich, umów na realizację przedsięwzięć typu koncerty, gale itp.)… Najpierw zatem likwidatorzy sporządzają „bilans otwarcia likwidacji” (art. 467 par. 1 KSH) i dalej dwukrotnie obwieszczają w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, że spółka jest likwidowana i wszyscy wierzyciele spółek medialnych mają termin na zgłaszanie swoich roszczeń do TVP, Polskiego Radia i PAP (art. 465 par. 1 KSH).  

 

A problem jest jeszcze większy. Uchwała o likwidacji, jako niemożliwa w ogóle do podjęcia na gruncie ustawy z 29.12.1992 r., nie istnieje w obrocie. Jak wskazał np. Sąd Apelacyjny w Katowicach (sygn. V AGa 163/18) możliwe jest ustalenie przez sąd, że w ogóle taka uchwała od samego początku nie istniała i sąd potwierdza tylko stan, który w obrocie występuje, czyli że uchwały nie ma i nigdy nie było. No dobra, to co wtedy? Co z tym bałaganem, który powstanie? Czy skuteczne są wypowiedzenia wręczane pracownikom? Czy „nowi” pracownicy dostaną pieniądze za wykonywaną pracę? Co z roszczeniami reklamodawców, którzy stracili możliwość promocji poprzez wyłączanie stacji i sygnałów? I teraz najlepsze: całość odpowiedzialności cywilnej nie spadnie przede wszystkim na Bartłomieja Sienkiewicza. Spadnie na likwidatorów. Konkretnie przewiduje to art. 39 KC. Jeśli spółki (czyli zarząd prawidłowo wybrany) nie potwierdzi umów, to można dochodzić zwrotu wszystkich świadczeń (np. pieniędzy) bezpośrednio od osoby powołującej się jako „likwidator” i dochodzić dodatkowo odszkodowania. Kiepska wizja na nowy rok…

 

Adw. dr Bartosz Lewandowski – rektor Collegium Intermarium

Czytaj Więcej