Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Wolności obywatelskie

21.11.2023

Koniec Święta Niepodległości?

11 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości, objęty oficjalnym monitoringiem prawnym Ordo Iuris. Patriotyczną i rodzinną atmosferę Marszu dopełniało miasteczko namiotowe, w którym również my spotykaliśmy się z Sympatykami i Darczyńcami Instytutu Ordo Iuris. Ta budująca atmosfera jest już tylko wspomnieniem, bo nad naszą niepodległością gromadzą się najczarniejsze chmury…

Nadchodzi „dyktatura partii rewolucyjnej”!

O tym, że integracja europejska zmierza w bardzo niepokojącym kierunku mówimy od lat.

Już ponad 4 lata temu przetłumaczyliśmy na język polski „Manifest z Ventotene”, w którym włoski komunista Altiero Spinelli pisał wprost, że celem integracji europejskiej musi być całkowite zniesienie państw narodowych, które uznawał za źródło wojen i tamę dla postępu. Spinelli – jako wierny, ideowy, radykalny komunista – pisał też o konieczności ograniczenia, a nawet zniesienia własności prywatnej, która „mogłaby być tolerowana jedynie w przypadkach koniecznych”.

Z rozbrajającą szczerością stwierdzał, że wyśnionego federalnego państwa europejskiego nie uda się stworzyć w demokratycznych procedurach i za zgodą Europejczyków. Twierdził, że „w czasach rewolucyjnych, gdy nie chodzi o zarządzanie instytucjami, lecz ich tworzenie, praktyka demokratyczna ponosi sromotną klęskę”. Dlatego proponował realizację swojej wizji za pomocą „dyktatury partii rewolucyjnej, która stworzy nowe państwo, a wokół niego – nową, prawdziwą demokrację”.

Dzięki naszej pracy, każdy może dziś przeczytać polskie tłumaczenie manifestu Spinellego i samodzielnie przekonać się, że mamy w nim do czynienia z radykalnym, twardogłowym trockizmem; rewolucyjnym, całkowicie bolszewickim podejściem do budowy państwa europejskiego.

I choć europejscy decydenci mówią wprost o tym, że Spinelli jest jednym z ojców europejskiej integracji (nawet jeden z budynków Parlamentu Europejskiego nosi jego imię!) – wielu Polaków ignorowało i bagatelizowało jego wizje zniszczenia suwerennych państw i uznawało ją za teorię spiskową czy jedynie szaleńczą wizję pojedynczego człowieka.

Ale dziś widać już wyraźnie, że ta wizja jest konsekwentnie realizowana. Zresztą nikt tego nawet nie ukrywa. Autorzy projektu poprawek do traktatów już w preambule dokumentu przywołują Manifest z Ventotene – mówiący wprost o przemocy politycznej i dyktaturze partii rewolucyjnej – jako jedną ze swoich głównych inspiracji.

System się domyka

Plan Spinellego był rozpisany na lata i dokładnie tak samo jest realizowany. Wyznawcy europejskiego, internacjonalistycznego komunizmu od początku wiedzieli, że nie są w stanie zrealizować swojej wizji od razu. Gdyby otwarcie mówili jaki mają plan w 2004 roku – zapewne Polacy nie zgodziliby się na przystąpienie do Unii Europejskiej.

Ale po dwudziestu latach jesteśmy w momencie, w którym miliony Polaków nie widzą nic zdrożnego w tym, że unijni urzędnicy szantażują finansowo polski rząd i wpływają na proces demokratyczny w Polsce, uzależniając wypłatę środków z budżetu unijnego – na który się wspólnie składamy – od tego, kto rządzi w Polsce i jaką ma wizję reformowania państwa.

Teraz przyszedł czas na ostatni cios w suwerenne państwa narodowe i powołanie europejskiego superpaństwa.

Już jutro Parlament Europejski może przyjąć projekt 267 poprawek do Traktatu o Unii Europejskiej oraz Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Projekt został pod koniec października przyjęty przez Komitet Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego. Wiele wskazuje na to, że pakiet zostanie przyjęty przytłaczającą większością głosów. Rozpocznie się procedura zmian traktatowych – narodziny „Państwa Europa”.

Projektowane zmiany traktatowe oznaczają przeniesienie do Brukseli decyzji w zakresie polityki zagranicznej, sił zbrojnych, polityki zdrowotnej, rozwoju przemysłu, przyjmowania milionów migrantów. Oznaczają także nieograniczoną władzę unijnych biurokratów do wprowadzania aborcji, przymusowej i wulgarnej edukacji seksualnej, promowania refundowanych przez podatników „tranzycji” czyli chirurgicznego okaleczenia dzieci i młodzieży. Opór Polski nie będzie miał znaczenia, bo poprawki odbierają nam prawo weta. Wystarczy, że Francja i Niemcy przekonają (lub skutecznie zaszantażują) kilka mniejszych państw UE, a każda decyzja ich rządów stanie się prawem obowiązującym także w Polsce.

Ziściło się zagrożenie, przed którym ostrzegaliśmy od kilku lat. Bez cienia przesady należy stwierdzić, że wejście w życie tych zmian byłoby końcem suwerennej i niepodległej Rzeczypospolitej.

Walka dopiero się rozpoczyna

Wśród minionych pokoleń były te, które w odpowiedzi na zagrożenie dla niepodległości Ojczyzny zrywały się do boju, ale i te, które zbagatelizowały zagrożenie. Dla nas decydująca walka rozpoczyna się teraz i to od nas będzie zależeć dalsze istnienie niepodległej Polski. Czas, by wszystkie nasze wysiłki i myśli oddać na służbę Ojczyzny. Jeżeli zignorujemy to dziejowe zagrożenie, kolejne Święto Niepodległości będzie tylko smutnym wspomnieniem utraconej suwerenności. 

Na szczęście wciąż jest szansa, aby tę walkę wygrać.

Odpowiedź na to zagrożenie wymaga koordynacji i wspólnego działania, którego nie zapewnią ani pozbawione dotychczasowych rządowych grantów organizacje, ani tym bardziej rząd Donalda Tuska. Ze świadomością ciążącej na nas odpowiedzialności, musimy uznać, że Instytut Ordo Iuris – dzięki swej niezależności oraz wsparciu Darczyńców i Przyjaciół – jest obecnie jedynym ośrodkiem zdolnym zbudować merytoryczne i stabilne zaplecze profesjonalnego i masowego oporu wobec zamachu na polską suwerenność. Pracowaliśmy na to przez lata, budując silną społeczność ekspertów i Przyjaciół Instytutu oraz rozwijając wolne od konfliktów, dobre relacje ze wszystkimi środowiskami niepodległościowymi, pozarządowymi i partyjnymi.

Zbudujmy powszechną koalicję obrońców suwerenności

Dlatego powołujemy całkowicie nowy projekt – Kolegium Suwerenności. W jego ramach zgromadzimy ekspertów wielu dziedzin, niezbędnych dla funkcjonowania suwerennego państwa, aby dać odpór zakusom UE na naszą Konstytucję i wyłączne, narodowe kompetencje. Kolegium Suwerenności będzie wspierać każdego, kto chce swymi działaniami bronić niepodległości. Do współtworzenia Kolegium Suwerenności zapraszamy wszystkich Polaków, którzy chcą wesprzeć budowę niepodległościowej koalicji społecznej i jej merytorycznego zaplecza eksperckiego.

Pierwszym wyzwaniem stojącym przed Kolegium Suwerenności, jego ekspertami i całą naszą społecznością, będzie ocalenie Polski przed forsowaną dzisiaj zmianą unijnych traktatów. Do rewolucyjnych zmian w traktatach UE może dojść tylko za zgodą wszystkich państw członkowskich. W Polsce ratyfikacja zmian wymaga większości 2/3 Sejmu oraz Senatu, którą nie dysponuje koalicja budowana przez Donalda Tuska. Alternatywą dla rządu będzie rozpisanie referendum, a to oznacza, że przed nami wielka kampania propagandowa, która ma wmówić Polakom, że głosowanie przeciwko federalizacji to głosowanie przeciwko Europie. Możemy spodziewać się zaangażowania większości mediów – w tym nowego formatu TVP, filmów, audycji, dokumentalnych programów – które będą utrwalać w Polakach przeświadczenie, że Naród i suwerenność to pojęcia przestarzałe, czy wręcz wstydliwe. W to miejsce promowany będzie mit wspólnej, pokojowej i altruistycznej współpracy europejskiej – możliwej, gdy tylko znikną blokujące ją mechanizmy wetowania w imię niezrozumiałych narodowych interesów.  Obywatelstwo europejskie będzie miało stać się ważniejsze niż przynależność narodowa.

To jest decydujący moment dla Polski, ale także dla misji Instytutu Ordo Iuris. Przez ostatnie osiem lat nie powstały inne niezależne organizacje, które mogłyby przyjąć na siebie ciężar i odpowiedzialność stworzenia niezbędnego, merytorycznego zaplecza dla wszystkich Polaków walczących o niepodległość. Wobec epokowych zagrożeń, musimy zająć się tematami dotychczas pozostającymi poza obszarem naszego bezpośredniego zainteresowania. Tylko tak możemy stanąć w obronie suwerenności, bez której nasza walka w obronie życia, rodziny i wolności byłaby skazana na porażkę.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Wolny wybór rodziców zamiast żłobkowego szantażu. Rząd nie może zmuszać matek do rezygnacji z opieki nad dzieckiem

· W umowie koalicyjnej Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Nowej Lewicy znalazła się zapowiedź rozbudowy sieci żłobków oraz wsparcia, ale tylko dla tych matek, które wybiorą powrót do pracy po urlopie macierzyńskim.

· Wdrożenie wyłącznie tych postulatów stanowiłoby bezrefleksyjną realizację „celów barcelońskich 2030” przyjętych w 2022 r. przez Radę Europejską, która domaga się, by rodzice z krajów UE oddawali do żłobków przynajmniej 45% dzieci do lat 3.

· Instytut Ordo Iuris od lat wskazuje, że etatystyczny model „defamilizacji”, w którym państwo wspiera wyłącznie opiekę żłobkową, nie dając rodzicom wolności wyboru opłacalnej alternatywy, jest szkodliwy zarówno dla demografii, jak i dla wychowania.

 

Wprowadzenie

 

W punkcie 6 umowy koalicyjnej zawartej między Koalicją Obywatelską Donalda Tuska, Polską 2050 Szymona Hołowni, Polskim Stronnictwem Ludowym Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz Nowej Lewicy Włodzimierza Czarzastego znalazł się następujący postulat: „Szczególny nacisk zostanie położony na rozbudowę sieci żłobków. Jednocześnie strony Koalicji zgodnie przyznają, że w trosce o budowanie kapitału społecznego i wyrównywanie pozycji kobiet na rynku pracy, koniecznym jest zapewnienie dodatkowego wsparcia kobiet w powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim”. Postulat ten jest zbyt ogólny, by poddawać go szczegółowej analizie krytycznej. Już w obecnej postaci stanowi on jednak zapowiedź kontynuacji szkodliwej polityki „defamilizacji” (narzucanej przez Radę Europejską) i utrwalania etatystycznego modelu opieki nad dziećmi do lat 3 – wspierania przez rząd tylko opieki instytucjonalnej (żłobki i kluby dziecięce). Właściwą formą polityki rodzinnej byłoby natomiast stworzenie mechanizmu finansowego przywracającego rodzicom pełną wolność wyboru, czy chcą powierzyć opiekę nad swoimi dziećmi żłobkom lub klubom dziecięcym, opiekunom lub nianiom, babciom lub dziadkom czy też wykonywać ją osobiście. Instytut Ordo Iuris już od lat postuluje wprowadzenie mechanizmu w postaci bonu opiekuńczo-wychowawczego. Przysługiwałby on rodzicom wszystkich dzieci do lat 3 i posiadał wartość równą kosztowi opieki nad jednym dzieckiem w żłobku.

 

„Cele barcelońskie 2030” – narzucany przez Radę Europejską wymóg oddawania 45% dzieci do żłobków

 

W marcu 2002 r., jeszcze przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, Rada Europejska stwierdziła na posiedzeniu w Barcelonie, że „państwa członkowskie powinny zlikwidować ograniczenia zniechęcające kobiety do uczestnictwa w rynku pracy” poprzez objęcie opieką instytucjonalną „co najmniej 33% dzieci poniżej trzeciego roku życia”[1]. 20 lat później, w grudniu 2022 r., Rada Europejska przyjęła jeszcze bardziej radykalną formę tego postulatu, zalecając, aby rodzice oddawali do żłobków i innych form opieki instytucjonalnej aż 45% swoich dzieci[2]. Instytut Ordo Iuris ostrzegał wówczas przed nowymi „celami barcelońskimi 2030”, wskazując, że takie zalecenia naruszają zasadę pomocniczości, a „państwa członkowskie muszą podjąć zdecydowaną obronę autonomii rodziny i prawa rodziców do decydowania o sposobie wychowania własnych dzieci”[3]. Dotychczasowe polskie rządy – zarówno PO-PSL w latach 2007-2015, jak i Zjednoczonej Prawicy w latach 2015-2023 – konsekwentnie realizowały jednak „cele barcelońskie”. O ile jeszcze we wrześniu 2010 r. polski rząd informował, że opieką instytucjonalną objęte jest „niecałe 2 % dzieci w wieku 0 – 3 lata”[4], o tyle w 2015 r. wskaźnik „użłobkowienia” wynosił już 12,4%, w 2020 r. – 25,5%[5], a pod koniec 2021 r. – prawie 30%[6].

 

Bon opiekuńczo-wychowawczy alternatywą dla modelu etatystycznego

 

Instytut Ordo Iuris już w obszernym, 188-stronicowym raporcie o polityce rodzinnej z 2015 r. wskazywał, że „choć [żłobek] może mieć on pozytywny wpływ na rozwój intelektualny i wyrównanie szans części dzieci z najbiedniejszych czy rozbitych rodzin, umieszczenie w nim dziecka bez uwzględnienia stopnia jego rozwoju czy na zbyt długi w skali tygodnia czas, może negatywnie odbić się na jego zdrowiu psychicznym i fizycznym. Jak wskazują liczne badania, prawdopodobieństwo negatywnego wpływu przebywania w żłobku na rozwój dziecka wzrasta wraz ze średnią liczbą godzin spędzanych przez nie w tego rodzaju placówce”7]. W związku z tym, Instytut zaproponował alternatywę dla jednostronnego finansowania zinstytucjonalizowanej opieki kolektywnej nad dziećmi poprzez rozwój bonów wychowawczych, które „pozwalają na równouprawnienie w zakresie dostępu do pomocy państwa osób, które wybrały inne formy opieki nad dziećmi niż państwowe żłobki i przedszkola. Bon wychowawczy może mieć formę bezpośredniego transferu finansowego o wysokości zbliżonej do kosztów instytucjonalnej opieki nad dzieckiem w danym wieku, o którego wydatkowaniu decydują sami rodzice dziecka, które nie korzysta z kolektywnej opieki instytucjonalnej. Jego uzupełnienie mogą stanowić mechanizmy umożliwiające rodzicom korzystającym z kolektywnej opieki instytucjonalnej podjęcie decyzji, która z prywatnych lub publicznych instytucji oferujących zróżnicowane formy opieki nad dziećmi, będzie mogła skorzystać z przysługującej na dziecko dotacji ze środków publicznych”[8]. Raport ten zachowuje swoją aktualność również dzisiaj, gdy z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2022 r. urodziło się w Polsce zaledwie 305 tysięcy dzieci – o około 27 tysięcy mniej niż w 2021 r., co stanowi najniższą liczbę urodzeń od czasu II wojny światowej[9], a pomimo to kolejni ministrowie wolą chwalić się liczbą otwartych żłobków zamiast – wzorem innych państw, których stan prawny opisano w raporcie – umożliwić finansowo rodzicom wolny wybór pomiędzy opieką osobistą a kolektywną, z uwzględnieniem wszelkich rozwiązań pośrednich.

 

Opcjonalna familizacja zamiast defamilizacji

 

Marcin Kędzierski, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego w raporcie pt. „Alternatywa dla żłobka. System opieki nad dziećmi do lat 3 w Polsce” z 2022 r.,[10] dostrzega, że „w opisie funkcjonowania systemu opieki nad dziećmi w wieku do lat 3 w Polsce nie można się jednak koncentrować wyłącznie na działaniach defamilizacyjnych. W ostatniej dekadzie zarówno rządy koalicji PO-PSL, jak i Zjednoczonej Prawicy wprowadziły szereg nowych rozwiązań (obok istniejących, takich jak jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia dziecka, tzw. becikowe) wzmacniających model opcjonalnej familizacji”. Zdaniem eksperta Klubu Jagiellońskiego, rząd powinien postawić na model opcjonalnej familizacji i wzmocnić istniejącą już instytucję dziennego opiekuna, wprowadzoną do polskiej ustawy na wzór Francji, która „pozwala na pozostawanie dzieci w warunkach zbliżonych do domowych, w bliskich naturalnym, różnowiekowym grupom rówieśniczym. Ponadto model ten jest obarczony znacząco niższymi biurokratycznymi barierami wejścia”. Proponowany przez Instytut Ordo Iuris bon opiekuńczo-wychowawczy pozwoliłby na wsparcie również i takiej formy opieki, pozostawiając jednak ostateczny wybór samym rodzicom.[ŁB3]  W raporcie Instytutu z 2015 r. wyraźnie podkreślono, że „w realiach gospodarki wolnorynkowej trudno zrozumieć przyczyny sformułowania tak daleko idących barier administracyjnych utrudniających prywatnym podmiotom sprawowanie opieki nad małym dzieckiem. Likwidacja tych ograniczeń przyczyniłaby się do wzrostu popularności instytucji opiekuna dziennego, a także umożliwiłoby aktywizację zawodową wielu osób, szczególnie kobiet i ludzi starszych”[11].

 

Nowy rząd koalicyjny powinien wspierać pomocniczy, a nie etatystyczny model opieki nad dziećmi do lat 3

 

W ciągu ostatnich 8 lat Instytut Ordo Iuris kilkukrotnie przypominał swój postulat bonu wychowawczego – na przykład w 202-stronicowym raporcie pt. „Opieka nad dziećmi do 3. roku życia w Polsce i na świecie. Aspekty prawne, ekonomiczne i społeczne” z 2018 r.[12], w dokumencie pt. „Bon wychowawczy – główne założenia” z 2019 r.[13] oraz w tekście pt. „W drodze do lepszego modelu opieki nad małymi dziećmi” z 2020 r.[14]. Instytut wskazywał także, że model etatystyczny obnażył swoje wady w czasie pierwszej fazy pandemii COVID-19 w 2020 r., kiedy to okazało się, że tworzenie masowych instytucji opiekuńczych nie zdało egzaminu, pozostawiając pracujących zarobkowo rodziców bez pomocy w opiece nad dziećmi[15].

 

Nowy rząd, złożony z przedstawicieli KO, PL2050, PSL i Lewicy, powinien zdecydowanie doprecyzować konkretyzację ogólnego postulatu wyrażonego w umowie koalicyjnej, odchodząc od zakreślonego w nim szkodliwego modelu wyłącznej defamilizacji na rzecz modelu opcjonalnej familizacji, pozostawiającego rodzicom wolność wyboru formy opieki nad ich własnymi dziećmi zgodnej z ich przekonaniami. Uzależnianie możliwości otrzymania państwowej pomocy od wymuszonego powrotu przez oboje rodziców do pracy i pozostawienia ich dziecka koniecznie żłobkom naruszałoby art. 71 Konstytucji RP, który nakłada na państwo obowiązek uwzględniania dobro rodziny oraz udzielania szczególnej pomocy wszystkim matkom przed i po urodzeniu dziecka – zarówno tym pracującym, jak i decydującym się na sprawowanie osobistej opieki nad swoimi dziećmi.

 

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

20.11.2023

„Zielona rewolucja” w umowie koalicyjnej

· Umowa koalicyjna ogólnikowo zarysowuje priorytety koalicjantów, którzy prawdopodobnie będą tworzyli nowy rząd.

· Według zapisów tego porozumienia, czeka nas rewolucja w gospodarce leśnej, ochronie przyrody i energetyce.

· Koalicjanci zamierzają zrealizować te zadania poprzez przyśpieszenie zielonej transformacji energetycznej, odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy oraz poprawę poziomu ochrony polskich lasów, rzek i powietrza.

· Postulaty poszczególnych ugrupowań tworzących koalicję, znacznie różnią się jednak w kwestiach dotyczących ochrony środowiska.

Ostatnie tygodnie to czas intensywnych wystąpień Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, które ogłosiły zawarcie umowy koalicyjnej. Umowa ta zwiera wiele kontrowersyjnych zapisów, w tym punkt 8. oraz 9. odnoszące się do kwestii kryzysu klimatycznego i środowiska naturalnego. W bardzo lakonicznych zapisach umowy brakuje wyjaśnienia szeregu inicjatyw i działań, jakie zamierzają w tym zakresie podjąć koalicjanci.

Zielona rewolucja klimatyczna

Według zapowiedzi umowy koalicyjnej, 20% obszaru lasów powinno zostać wyłączonych z gospodarki surowcowej, a więc wycinki. Koalicja zapowiada również likwidację składowisk odpadów toksycznych oraz walkę ze smogiem, m.in. przez przyspieszenie wymiany pieców. Te „wzniosłe postulaty” pozostają jednak bardzo ogólnikowe i trudno je będzie stosować w praktyce.

Przykładowo - kwestia zwiększenia powierzchni parków narodowych może spotkać się z problemem samorządowego weta. Na mocy ustawy o ochronie przyrody z 2000 roku, większe uprawnienia w tym zakresie przyznano bowiem właśnie samorządom. Sprzeciw ten wynikać może ze znacznego ograniczenia inwestycji (w tym budowlanych) w danym regionie, a tym samym strat finansowych, ale także ze sprzeciwu mieszkańców związanego z ograniczeniami w funkcjonowaniu w obszarze objętym ochroną. Koalicjanci pokreślili, iż będzie się to odbywać „w porozumieniu z lokalnymi społecznościami”. Analizując historię, trudno jest wskazać na wypracowanie takiego porozumienia w przeciągu minionych lat. Umowa zakłada m.in. renaturyzację rzek, pomija jednak w tym zakresie całkowicie deklarację w sprawie żeglugi.

Umowa koalicyjna zakłada, że całość wpływów z handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla będzie przeznaczona na transformację energetyczną. Odbiorcy energii dotkliwie odczują wzrost cen, które przez dotychczasowe wsparcie rządu było znacznym odciążeniem finansowym dla odbiorców energii.

Koalicjanci podkreślili „wolę dialogu i respektowania ustaleń zawartych ze stroną społeczną”. Należy przypuszczać, że mieli na myśli wypracowane porozumienie zawarte przez rząd Zjednoczonej Prawicy z górnikami. Biorąc jednak pod uwagę deklaracje tych partii, trudno oczekiwać zapewnienia gwarancji dla tej grupy.

Czego brakuje w umowie koalicyjnej?

Koalicjanci całkowicie pominęli w umowie tzw. prawa zwierząt. Związane jest to zapewne z faktem, że Lewica, Polska 2050 i KO (poza Agrounią) opowiadają się za prawami zwierząt, natomiast PSL sprzeciwia się np. wprowadzeniu zakazu chowu klatkowego. Dodatkowo, nie znalazł się żaden zapis dotyczący zakazu lub ograniczenia polowań. Deklaracje o „działaniu na rzeczy poprawy dobrostanu zwierząt” oraz „zachowaniu równowagi w odpowiednim rozwoju” produkcji roślinnej i zwierzęcej to tylko ogólnikowe postulaty.

W umowie koalicyjnej brakuje deklaracji dostatecznego wsparcia dla polskich rolników i systemowych rozwiązań zapewniających ochronę krajowych producentów żywności. Ponadto zabrakło wskazania konkretnej daty osiągnięcia tej „neutralności klimatycznej”.

Wydaje się zatem, że to co „łączyło” koalicjantów w trakcie kampanii wyborczej – czyli wyłącznie sprzeciw wobec Prawa i Sprawiedliwości w formie haseł proabrocyjnych, reformy sądów, zacieśnienia współpracy z Unią Europejską, powoli się wyczerpuje, pozostawiając lukę we wspólnych celach w tak wielu istotnych dla kraju sektorach.

Podsumowanie

Realizacja postawionych przez koalicjantów założeń będzie zależała w znacznej mierze od tego, kto będzie szefował resortowi klimatu. Polska 2050 mocno w swoich postulatach przedwyborczych wskazywała na kwestie klimatyczne. Jednakże porozumienie zawarte w PSL znacznie osłabiło wiarę w deklaracje Szymona Hołowni o „ratowaniu planety”, gdyż ciężko pogodzić to z niektórymi poglądami koalicjantów. Posłowie PSL w znacznej większości głosowali przeciwko „piątce dla zwierząt” Jarosława Kaczyńskiego, dlatego też połączona kampania wyborcza tych ugrupowań szeroko pomijała tematy ekologii i klimatu. Ta koalicja, jeśli chodzi o sprawy klimatyczne i ochrony środowiska, nie będzie w stanie osiągnąć porozumienia w wielu kwestiach.

Przyszły minister klimatu będzie koordynował wprowadzenie rozwiązań unijnego planu Fit for 55 – czyli planu znacznego obniżenia emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku, a z drugiej strony będzie musiał radzić sobie ze społecznym sprzeciwem wobec odejścia od paliw kopalnych czy wycofywania samochodów spalinowych. Dotychczasowy rząd niejednokrotnie podkreślał zagrożenie wprowadzenia unijnego „podatku od emisji” oraz podwyższenia cen energii.

Mając na uwadze powyższe rozważania, brzmienie punktu 8. i 9. umowy koalicyjnej może wzbudzać zaniepokojenie. Z drugiej jednak strony ciężko sobie wyobrazić realizację tych postulatów, gdyż przynajmniej w części, są one sprzeczne z polską racją stanu, ograniczają rozwój gospodarczy kraju i mogą skutkować blokadą budowy infrastruktury strategicznej.

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

20.11.2023

Wolność a odpowiedzialność

Jakie są relacje zachodzące między wolnością, a odpowiedzialnością? W debacie publicznej często wzywa się do obrony wolności, do poszerzania jej granic – nadzwyczaj rzadko jednak stawia pytania o to, jakie są jej granice, a przede wszystkim, jakie będą skutki jej poszerzania kosztem innych, często równie cennych, wartości.

Z uwagi przyjętą popoularno-naukową formę, niniejszy komentarz nie stanowi próby przedstawienia zarysu wybranych koncepcji wolności czy odpowiedzialności, lecz ma raczej na celu być zachętą dla Czytelnika do podjęcia samodzielnych poszukiwań, a przede wszystkim samodzielnej refleksji nad omawianym problemem. W dzisiejszym świecie „wolność”, brana na sztandary przez wszystkich, traktowana jest jako jedna z najważniejszych wartości – czy jednak, w gruncie rzeczy, wiemy czym ona w ogóle jest?

Prawdziwa Wolność

Czym jest wolność? Wśród licznych tekstów poświęconych temu zagadnieniu (prawdopodobnie) najsłynniejszym jest powstały w 1958 roku esej „Dwie koncepcje wolności” brytyjskiego historyka idei Isaiaha Berlina i nie sposób niniejszych rozważaniach nie rozpocząć od przypomnienia jego dorobku. Twierdził on, że, wolność jest „centralnym pojęciem europejskiej myśli politycznej” oraz że „prawie wszyscy moraliści w dziejach ludzkości sławili wolność”. Czy jednak wolność jest niczym nieograniczona? Filozof (podkreślmy - liberał!) już na wstępie swojego eseju przypomina nam, że „ponad sto lat temu poeta niemiecki Heine przestrzegł Francuzów przed niedocenianiem potęgi idei: koncepcje filozoficzne pielęgnowane w zaciszu profesorskich gabinetów mogą zniszczyć cywilizacje”. W tym samym duchu, przed konsekwencją wcielania w życie utopijnych (często odwołujących się do najszlachetniejszych wartości!) idei przestrzegał amerykański konserwatysta Eric Voegelin. Nie chcemy pamiętać, że konsekwencją oświeceniowych koncepcji były gilotyny postawione przez rewolucjonistów oraz (opisane, między innymi, przez poetę i myśliciela François-René de Chateubrianda) pierwsze w dziejach nowożytnych ludobójstwo w Wandei. Często zapominamy, że Włodzimierz Lenin, ojciec rewolucji bolszewickiej, której finalnym skutkiem było powstanie totalitarnego reżimu i śmierć milionów ludzi, był filozofem a jego myśl studiowana jest na wydziałach filozofii. Berlin już na wstępie swojego słynnego tekstu ostrzega - „nasi filozofie wydają się dziwnie nieświadomi tych niszczących skutków swojej działalności”.

Czym więc jest wolność?

Szerokie zainteresowanie tematem wolności na przestrzeni dziejów zaowocowało różnorodnym jej rozumieniem. Isaiah Berlin w przywoływanym tekście dokonał słynnego podziału na wolność negatywną (wolność od) i wolność pozytywną (wolność do).

Pojęcie „wolność” najczęściej jest postrzegane w kategorii „wolność od czegoś”. W tym wypadku wolność jest negatywnością. Berlin wskazuje, że „wolność mierzy się zazwyczaj zakresem, w jakim nikt nie ingeruje w naszą działalność”. W kontrze do wolności stoi przymus, jednak Brytyjczyk wyraźnie wskazuje, że „pojęcie przymusu nie obejmuje wszystkich form ograniczenia możliwości działania”, gdyż „przymus oznacza rozmyślne wtrącanie się innych ludzi w sferę mojego działania”. Filozof żartobliwie stwierdza, że przecież, „jeśli stwierdzam, że nie potrafię skoczyć wyżej niż na wysokość dwóch metrów albo że nie mogę czytać z powodu ślepoty, czy że nie jestem w stanie zrozumieć niejasnych fragmentów Hegla, byłoby dziwactwem mówić, że jestem w tej mierze zniewolony”.

Człowiek mający wolę może protestować lub buntować się przeciw czemuś co jest zastane, przeciwko czemuś, co odbiera mu wolność, co go niewoli. Można by rzec, że wolność jest siłą sprzeciwu wobec różnych form zniewolenia. Ten sprzeciw jest zazwyczaj związany z nadzieją, choć jego efekt niekoniecznie możliwy jest do przewidzenia.

„Wolność” ma również inne znaczenie – mowa tu o wolności rozumianej jako „wolność do”. W takim rozumieniu (ta wizja była zresztą wielokrotnie przedmiotem krytyki, w tym ze strony przywoływanego Berlina, zarzucając jej narażenie na różnego rodzaju wypaczenia) wolność jest pozytywnością, gdyż jest ona skierowana ku jakiemuś celowi. Cel ten niekoniecznie musi być skonkretyzowany, może być to marzenie czy pragnienie, które, w dużej mierze, może mieć charakter abstrakcyjny.

Zawsze jednak sprzeciw jest skierowany w jakimś określonym kierunku. W rozważaniach nad wolnością nie sposób nie sięgnąć do Georga Wilhelma Friedricha Hegla. Urodzony w Stuttgarcie filozof pisał w „Fenomenologii ducha” o wolności pozytywnej: „kiedy myślę, jestem wolny, ponieważ nie jestem wtedy u nikogo, ale jestem bezwzględnie u siebie samego, a przedmiot, który jest dla mnie istotą, jest moim bytem dla mnie w nierozdzielnej ze mną jedności”. Warto zauważyć, że w powyższym cytacie Hegel wskazuje, iż wolność nie jest związana z wyborem, lecz z myślą. Niemiecki filozof w „Wykładach z filozofii dziejów” stwierdza, że „na tym właśnie polega wolność, gdyż skoro jestem zależny, odnoszę siebie do czegoś innego, czym nie jestem, nie mogę istnieć bez czegoś zewnętrznego; jestem zaś wolny, gdy jestem u samego siebie”. Ksiądz Józef Tischner, autor eseju „W poszukiwaniu istoty wolności”, a przede wszystkim książki „Spowiedź rewolucjonisty”, stwierdza: „czytając «Fenomenologię ducha» Hegla, podsumowuje myśl niemieckiego filozofa, stwierdzając, że wolność w znaczeniu pozytywnym to «być u siebie», czyli myśleć”. „Wolność może zaistnieć jedynie jako rezultat rozwoju świadomości i musi być zdobywana nieustannie przez osobisty trud podmiotu” – podsumowuje w pracy „Zagadnienie wolności w filozofii Józefa Tischnera” rozważania pochodzącego z Małopolski duchownego nad myślą heglowską Natalia Marcinkowska.

Czym jest jednak prawdziwa wolność? Prawdziwą wolnością nie jest zajęcie jakiegoś stanowiska „za” lub „przeciw” wobec czegoś, lecz jest to umiejętność wzniesienia się ponad ten antagonizm. Wolność opierająca się na sprzeciwie jest jedynie pozorem, zaś prawdziwą wolnością jest stworzenie wewnątrz siebie nowego „ja”, które nie podejmuje sprzeciwu, ale istnieje na innym poziomie. Nie oznacza to jednak, że aby osiągnąć prawdziwą wolność, należy całkowicie wycofać się z udziału w świecie. Postawa cenionego w kręgach konserwatywnych kolumbijskiego myśliciela Nicolasa Gomeza Davili, tradycjonalisty tak radykalnego w swych przekonaniach, że przekonanego o totalnym upadku wszelkich zasad oraz braku szansy na dokonanie jakiejkolwiek pozytywnej zmiany, (która sprawiła, że „samotnik z Bogoty” całe swoje dorosłe życie spędził w swojej domowej bibliotece, by odciąć się od zastanej rzeczywistości) nie jest pełnym korzystaniem z wolności, a jedynie formą ucieczki. Prawdziwie wolny człowiek ukierunkowuje swoją wolę do realizacji wyznawanych przez siebie wartości.

Odpowiedzialność jako umiejętność odpowiadania

Zdaniem Tischnera, odpowiedzialność jest powinnością zarówno wobec siebie, jak i drugiego człowieka, a zatem odpowiedzialność jest silnie powiązana z relacjami międzyludzkimi. Relacje te nie muszą być zindywidualizowane wobec ściśle konkretnych jednostek, lecz mogą one dotyczyć np. społeczeństwa jako całości. Odpowiedzialność jest swego rodzaju odpowiedzią na zew samego siebie, innej osoby, grupy osób, a także abstrakcyjnej wartości, która jest wyznawana przez odpowiadającego. Odpowiedzialność jest realizowana przez bezinteresowną miłość, odpowiadający nie oczekuje zwrotnej odpowiedzi na jego odpowiedź.

Jak zauważa Manfred Riedel, odpowiedzialność to pojęcie komunikatywne, „które dotyczy stosunku odpowiadania sobie, osób i obciążających ich wymogów spraw, do których zostają odniesieni. „Odpowiedzialny” jest ktoś, kto nie „odpowiada” jakimś wymaganiom i musi przeto zdać z tego sprawę.”. Dalej zauważa, że „odpowiedzialność” została swoiście zinterpretowana przez chrześcijaństwo: Bóg wzywa do odpowiedzi człowieka, który stał się winnym, a ten z głębi swojej wiary może się usprawiedliwić i uświadomić sobie swoją odpowiedzialność (czy raczej możliwość odpowiedzialności) wobec Boga i bliźniego.

Johannes Hoffmeister definiuje odpowiedzialność jako „wzięcie na siebie skutków własnego działania, do czego człowiek jako istota moralna czuje się wewnętrznie przymuszonym, bowiem musi je on przypisać sobie samemu, własnej decyzji swojej wolnej woli”. Odpowiedzialność wymaga istnienia tożsamości odpowiadającego, który jest w stanie postrzegać wartości i wychodzące z nich powinności. Ta tożsamość jest kreowana przez jego myślenie, sumienie, czucie, wolę i wybory. Odpowiedzialność jest także związana z aktualną wiedzą odpowiadającego, jak również z potencjalną wiedzą, którą przy zachowaniu staranności winien posiadać. Nie bez znaczenia jest tu pełniona funkcja odpowiadającego i jego pozycja w społeczeństwie.

Wolność jako podstawa odpowiedzialności

Wolność jest podstawowym warunkiem odpowiedzialności. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje nam, że „wolność czyni człowieka odpowiedzialnym za swoje czyny w takiej mierze, w jakiej są one dobrowolne.” (KKK 1734). Być może jednak najprościej zrozumieć nam to, sięgając do prawa karnego, myśląc o zbrodni – i o karze. Bez wolności wyboru ciężko byłoby mówić o winie, a bez winy ciężko mówić o możliwości poniesienia odpowiedzialności. Jak zauważa Walter Brugger, „odpowiedzialność jest nieuniknioną konsekwencją wolności woli ludzkiej i ugruntowanej na niej zdolności przypisania (poczytalności)”.

Odpowiedzialność uzupełnia prawdziwą wolność. Jak już zostało wspomniane - prawdziwie wolny człowiek ukierunkowuje swoją wolę do realizacji wyznawanych przez siebie wartości i to właśnie odpowiedzialność pobudza wolę do takiej realizacji. Odpowiedzialność kieruje wolność na właściwy tor, dzięki niej nie przepoczwarzy się ona w wolność rozumianą w sposób libertyński, w sposób – aż chce się rzec – nieodpowiedzialny, nieuwzględniający wolności innych osób. Warto również zauważyć, że kara, która jest odwetem, nie jest wyłącznie sprawiedliwością jako taką, lecz jest także swego rodzaju prawem odpowiedzialnego, który dowodzi swojej wolności ponosząc ją.

Zauważyć bowiem trzeba, że ci, którzy pragną nieokiełznanej swobody – zazwyczaj nie szanują wolności innych. Nie powinno budzić zaskoczenia, że (być może) najbardziej radykalny orędownik libertyńsko postrzeganej wolności – markiz de Sade – jednocześnie był autorem książki opiewającej, w imię owej „wolności”, największe ludzkie upodlenie i okrucieństwo.

Kamil Smulski – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

17.11.2023

Postępowanie sądowe za twitt z cytatem z Pisma Świętego

Sąd Apelacyjny w Finlandii uniewinnił oskarżoną o mowę nienawiści byłą minister spraw wewnętrznych Päivi Räsänen. Zarzut dotyczył postu na platformie „X” (dawny Twitter), zawierającego fragment tekstu z Pisma Świętego krytykujący praktyki homoseksualne oraz cytatów z publikacji wydanej w 2004 r. na temat małżeństwa i seksualności. Penalizacja wypowiedzi poprzez przepisy dotyczące nieokreślonego pojęcia jakim jest „mowa nienawiści” może ograniczyć prawo do wolności wypowiedzi i tym samym stanowi poważne zagrożenie dla demokracji.

Cytaty z Biblii jak zbrodnie wojenne

W dniu 14 listopada 2023 r. po czteroletniej batalii sądowej fiński Sąd Apelacyjny uniewinnił Päivi Räsänen, parlamentarzystkę, która zamieściła w mediach społecznościowych fragment z Listu do Rzymian określający praktyki homoseksualne jako „bezwstydne”. Wpis stanowił komentarz do decyzji zarządu Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Finlandii, który w 2019 r. oficjalne poparł LGBT i organizowaną przez ten ruch „Paradę Równości”.

Postawione zarzuty skupiały się na poście Räsänen na Twitterze z 2019 r., jej wypowiedziach w trakcie debaty radiowej w 2019 r. oraz informacji zawartych w broszurze kościelnej z 2004 r., w której parlamentarzystka zawarła chrześcijańską wizję małżeństwa i rodziny. Akt oskarżenia wniesiono również wobec biskupa Juhana Pohjola za opublikowanie wspomnianej broszury. Warto dodać, że sporna publikacja ukazała się prawie 20 lat przed wejściem w życie prawa, na podstawie którego sądzono parlamentarzystkę i biskupa.  

Oskarżonym przedstawiono trzy zarzuty karne, w tym o przestępstwo „mowy nienawiści” i „agitację etniczną” (agitation against a minority group), które figurują w fińskim kodeksie karnym w kategorii „zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości” (war crimes and crimes against humanity).

Interpretowanie pojęć biblijnych nie leży w kompetencji sądu   

W 2022 r. Sąd Okręgowy w Helsinkach jednogłośnie uniewinnił oskarżonych, stwierdzając, że „zadaniem sądu nie jest interpretowanie pojęć biblijnych”. Prokuratura złożyła apelację argumentując, że można cytować Biblię, ale zastosowana przez Räsänen interpretacja spornych wersów nosi znamiona przestępstwa. Zdaniem prokuratora Räsänen powinna wiedzieć, że jej słowa mogą być dla niektórych osób obraźliwe i dlatego powinna powstrzymać się od wyrażania swoich przekonań. 

Wyrokiem z 14 listopada 2023 r. Sąd Apelacyjny w Helsinkach oddalił argumenty prokuratury, podtrzymując orzeczenie sądu niższej instancji. W uzasadnieniu Sąd Apelacyjny uznał, że na podstawie zebranego materiału dowodowego, nie ma podstaw, aby w jakimkolwiek aspekcie oceniać sprawę odmiennie niż Sąd Okręgowy. Jednocześnie Sąd Apelacyjny zgodził się z argumentacją sądu niższej instancji zdaniem którego, „nawet jeśli niektórzy sprzeciwiają się poglądom Räsänen to musi istnieć nadrzędny powód społeczny, aby ingerować i ograniczać wolność słowa”. 

Wyrok nie jest ostateczny. Prokuratura może odwołać się do Sądu Najwyższego w terminie do 15 stycznia 2024 r.

Przypadek Finlandii nie jest odosobniony

W ostatnim czasie nasila się tendencja ograniczania wolności słowa pod pozorem opacznie rozumianej poprawności politycznej. Jednym z takich przykładów jest proces Adama Smith – Connora. Ten weteran brytyjskiej armii sądzony jest za cichą modlitwę w pobliżu kliniki aborcyjnej w Bournemouth. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 listopada 2023 r. i zdaniem obserwatorów stanowi przykład „thought crime trial”, czyli znanej z literatury dystopijnej „myślozbrodni”. 

W 2022 r. z oskarżeniami o mowę nienawiści spotkało się również dwóch meksykańskich polityków. Pierwszy z nich, kongresmen Rodrigo Iván Cortés, w serii twittów wyraził swój sprzeciw wobec zgłoszonego przez transpłciową posłankę projektu ustawy mającej na celu penalizację „propagowania chrześcijańskiej nauki o seksualności jako formy mowy nienawiści”. W mediach społecznościowych Cortés podnosił, że ww. projekt stanowi poważne naruszenie prawa do wolności słowa i wolności religijnej w Meksyku. Sąd pierwszej instancji uznał, że „krytykowanie kobiety transpłciowej stanowi podważanie praw politycznych i wyborczych kobiet oraz swobodnego sprawowania przez nich funkcji publicznych”. Obrońcy Cortesa złożyli apelację – sprawa jest w toku. 

Drugim ze wspomnianych polityków jest Gabriel Quadri - były kandydat na prezydenta Meksyku, który na twitterze wyraził swój sprzeciw w sprawie zajmowania w Kongresie miejsc przeznaczonych dla kobiet przez transpłciowych mężczyzn. Obrońcy Quadri argumentowali, że wpisy nie odnosiły się do nikogo bezpośrednio a tylko omawiały kwestie związane z „ideologią trans”, nie zawierały wulgarnego języka i w żaden sposób nie stanowiły nawoływania do przemocy. Ostatecznie Gabriel Quadri został uznany za winnego. Obrońcy kongresmena 19 grudnia 2022 r. złożyli apelację do American Commission for Human Rights. 

Do tego niechlubnego grona należy również polski przypadek Janusza Komendy, pracownika IKEA niesłusznie oskarżonego o „mowę nienawiści” za cytowanie Biblii. Sprawę prowadzili prawnicy z naszego Instytutu [link np: https://ordoiuris.pl/wolnosc-sumienia/janusz-komenda-prawomocnie-przywrocony-do-pracy-w-ikea]

Podsumowanie

W demokratycznym społeczeństwie każdy powinien mieć możliwość dzielenia się swoimi przekonaniami bez obawy przed cenzurą. Penalizacja wypowiedzi poprzez przepisy dotyczące nieostrego pojęcia jakim jest „mowa nienawiści” może wstrzymywać ważne debaty publiczne. W czerwcu 2021 r. wątek ten był również podejmowany na forum Unii Europejskiej w związku z planami włączenia „mowy nienawiści” do katalogu „przestępstw europejskich”. Swoje stanowisko w tej sprawie zajęli przedstawiciele Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE). W uzasadnieniu swojego stanowiska stwierdzili, że poprzez penalizację „mowy nienawiści”, sankcje karne mogą uderzyć w samo wyrażenie idei lub działanie podejmowane przez kościół w ramach sprawowania jego magisterium i to niezależnie od intencji mówcy czy kontekstu. W konsekwencji takie postępowanie może prowadzić do autocenzury w demokratycznych debatach. Przedstawiciele omawianej organizacji zauważyli również, że przy próbie zdefiniowania spornego terminu powinny zostać określone konkretne klauzule wyłączające w celu ochrony praw podstawowych, w szczególności prawa do wolności wypowiedzi oraz wolności myśli, sumienia i wyznania.

Dr Kinga Szymańska - analityk Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

16.11.2023

Neo-członkowie Krajowej Rady Sądownictwa – zły prognostyk na przyszłość

Sejm X kadencji wybrał nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa. Konstytucja, w art. 187 ust. 1 pkt. 3 wskazuje, że KRS składa się, między innymi, z czterech członków wskazanych przez niższą izbę parlamentu. Siłą rzeczy, do Rady trafiają więc politycy – posłowie na Sejm. Z uwagi na charakter większości sejmowej przez najbliższe cztery lata w skład tego organu wchodzić będą Kamila Gasiuk-Pihowicz (Platforma Obywatelska), Robert Kropiwnicki (Platforma Obywatelska), Tomasz Zimoch (Polska 2050 – Trzecia Droga) oraz Anna Maria Żukowska (Nowa Lewica).

Krajowa Rada Sądownictwa znów praworządna?

Z pewnością niejedna osoba, która oglądała relację z obrad Sejmu bądź dowolny program publicystyczny, przecierała oczy ze zdumienia odkrywając, że po kilku latach Krajowa Rada Sądownictwa znów istnieje – do niedawna bowiem żyliśmy w państwie, w którym (według dawnej opozycji parlamentarnej, a w najbliższym czasie – najprawdopodobniej – nowej koalicji rządzącej) takiego organu nie ma, gdyż zastąpiony został przez „neo-KRS”. Podobne zaskoczenie natury ontologicznej, być może, spotka Polaków już wkrótce, gdy po raz drugi obalona zostanie słynna teza Parmenidesa z Elei, że niebyt nie może stać się bytem i odwrotnie – popularny zabieg retoryczny krytyków aktualnego składu orzekającego w Trybunale Konstytucyjnym głosi, że „Trybunał Konstytucyjny nie istnieje”, przynajmniej do momentu, w którym zasiadają w nim sędziowie wskazani przez Sejm VIII i IX kadencji (czyli, kolokwialnie mówiąc, „sędziowie pisowscy”). Jeśli więc triumwirat Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy doprowadzi (w sposób, z całą pewnością, nie mający nic wspólnego z praworządnością) do usunięcia „pisowskich” sędziów Trybunału, to spodziewać się, że i Trybunał Konstytucyjny nagle znów zacznie istnieć, a wydawane przez niego orzeczenia staną się ostateczne i każde z nich powinno być bezzwłocznie publikowane w Dzienniku Ustaw.

Neo-członkowie KRS

Izba niższa parlamentu wybrała absolwentów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (Żukowska), Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (Gasiuk-Pihowicz), Uniwersytetu Łódzkiego (Zimoch) oraz Uniwersytetu SWPS (Kropiwnicki – skądinąd studia magisterskie ukończył w 2018 roku, jednak w 2006 roku na Uniwersytecie Wrocławskim uzyskał doktorat z nauk prawnych, gdyż na tej samej uczelni wcześniej został magistrem politologii). Co wiemy o czteroosobowym gronie posłów-prawników?

Niestety, wybrany przez Sejm skład Rady nie pozostawia wątpliwości co do tego, jakie intencje przyświecają nowej większości parlamentarnej. Kamila Gasiuk-Pihowicz, jak się okazuje, pragnie zasiadać w instytucji, którą uważa za źle obsadzoną. Wyrok TK, który dotyczył Krajowej Rady, określiła mianem „karykatury”, dodając przy tym, że orzeczenie wydane przez Trybunał „pogłębia chaos prawny”. Zarzucała wręcz, że „niekonstytucyjnie wybrana instytucja” będzie legitymizowała działanie innej instytucji – również wybranej niekonstytucyjnie.

Pewną nadzieję (zakładając, że pani poseł chciałaby być konsekwentna w swych przekonaniach) daje stanowisko posłanki w sprawie orzeczeń Trybunału – stoi ona na stanowisku, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne (co, jak powszechnie wiadomo, reguluje Konstytucja – a ściśle rzecz ujmując art. 190 ust. 1 ustawy zasadniczej). Gasiuk-Pihowicz twierdziła, że nikt nie ma prawa oceniać, czy ten wyrok zapadł zgodnie z prawem albo czy skład orzekający był prawidłowo obsadzony. Jest to teza, jak najbardziej, słuszna, w podobnym duchu, chociażby, wypowiadała się Ewa Łętowska, komentując wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 października 2020 roku (K 1/20 – dotyczący aborcji eugenicznej), która podkreślała, że orzeczenia sądu konstytucyjnego nie podlegają weryfikacji z punktu widzenia ich ewentualnej nieważności gdyż (inaczej niż w przypadku sądów powszechnych czy administracyjnych, w przypadku procedury karnej czy cywilnej) brak jest organu oraz trybu, który mógłby mieć zastosowanie. Po pierwsze rzecznik praw obywatelskich wyraźnie podkreśliła, że każdy wyrok Trybunału, zgodnie z konstytucją, powinien być opublikowany, nawet ten, który podejrzewany jest o wadliwość.

Pewnym niepokojem napawa jedynie fakt, że przywołana opinia Gasiuk-Pihowicz pochodzi z 2016 roku, zaś aktualnie jest ona jedną z twarzy postulatu wprowadzenia legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży, co stoi w sprzeczności nie tylko z wyrokiem z 2020 roku, ale również wydanego, pod przewodnictwem Andrzeja Zolla, orzeczenia z 1997 roku (K 26/96). Strach spytać czy – zdaniem pani poseł – były prezes Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznik Praw Obywatelskich to również przedstawiciel „Talibanu”. Strach pytać czy pani poseł (będącej prawniczką z wykształcenia) wie, że jedynym sposobem na zmianę linii orzeczniczej Trybunału może być nowe orzeczenie tegoż Trybunału – wydane w pełnym składzie, co wynika z brzmienia ustawy z dnia 30 listopada 2016 roku o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Robert Kropiwnicki, reprezentant Platformy Obywatelskiej, będący wcześniej m.in. członkiem tzw. komisji weryfikacyjnej (badającej tzw. aferę reprywatyzacyjną w Warszawie) to – jak przypominają dziś internauci – autor niesławnej poprawki, która w 2015 roku umożliwiła Sejmowi VII kadencji, „nadmiarowy” wybór dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, co uznane zostało później przez TK (za czasów prezesury, co należy podkreślić, Andrzeja Rzeplińskiego) za złamanie Konstytucji. Kropiwnicki jest też znany z radykalnego stanowiska dotyczącego aborcji – snuł on bowiem rozważania na temat życia ludzkiego: „Czy połączenie kilku komórek jest życiem? Nie jestem przekonany”. Krytykował też działalność ruchów pro-life, oskarżając je, że chcą cofnąć Polskę do XIX wieku. Posłowi Kropiwnickiemu należy więc przypomnieć, że na mocy orzeczenia Dobbs v. Jackson Women'sHealth Organization, „do XIX wieku” cofnięte zostały już Stany Zjednoczone, gdyż Sąd Najwyższy USA uchylił niesławne Roe v. Wade (wskazując przy tym, wbrew argumentacji pana posła, że „aż do drugiej połowy XX wieku w prawie amerykańskim nie było poparcia dla konstytucyjnego prawa dla aborcji” – tłum. własne).

Najbardziej skrajną postacią w tym zestawieniu jest, z całą pewnością, posłanka Żukowska. Jest ona nie tylko zadeklarowaną zwolenniczką niekonstytucyjnych zmian w zakresie aborcji, ale również zasiadała w komitecie organizacyjnym Parady Równości, której celem jest wprowadzenie – wbrew brzmieniu art. 18 Konstytucji oraz jednoznacznie krytycznej opinii Sądu Najwyższego na temat tej formy „omijania” ustawy zasadniczej – związków partnerskich, a nawet „małżeństw” dla par jednopłciowych. Żukowska uważa również, że drag queen – za zgodą rodziców – powinny mieć możliwość występowania w szkołach.

Warto przypomnieć, że Żukowska ma też oryginalne poglądy na temat przyszłości Trybunału Konstytucyjnego – jej zdaniem ustawa zasadnicza powinna zostać zmieniona w taki sposób, by sąd konstytucyjny… zlikwidować. Jest to, jak na „opozycję demokratyczną”, dość oryginalny pogląd.

Spośród przywołanych kandydatów (w moim odczuciu) najmniejsze kontrowersje budzi Tomasz Zimoch – znany komentator sportowy nie tylko ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Łódzkim, ale również aplikację sędziowską, co daje pewne nadzieje na to, że przynajmniej jeden z reprezentantów izby niższej posiada faktyczne kompetencje do działalności w Radzie. Jest on ponadto synem Stanisława Zimocha, sędziego i pierwszego przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa.

Odnotować należy, że były dziennikarz sportowy stawał w obronie Sądu Najwyższego – w 2016 roku deklarował, że „nie wolno obrażać instytucji prawa” gdyż „Sąd Najwyższy nie jest grupą kolesiów” i nie należy niszczyć jego autorytetu. Niestety, nie przypominam sobie wypowiedzi posła Zimocha które stawałyby w obronie, chociażby, tych sędziów, których regularnie lżono w ramach aktywności skrajnie lewicowych ulicznych aktywistów. Jeśli było inaczej – z przyjemnością przyznam się do błędu. Przede wszystkim zaś – liczę na to, że nie tylko Sąd Najwyższy w 2016 roku, ale również inne organy państwa zasługują na to by w opinii posła Zimocha nie być tylko „grupą kolesi” a w razie działań (przyszłej) koalicji rządzącej będzie on zwracał uwagę swoim kolegom z ław poselskich, że „nie wolno obrażać instytucji prawa”.

Podsumowanie

Większość sejmowa ma prawo wybrać spośród posłów przedstawicieli KRS w taki sposób, jaki uznaje za słuszny. Mogła jednak ona do Rady skierować polityków, których wcześniejsze wypowiedzi nie budziłyby kontrowersji i wątpliwości – świadczyłoby to o faktycznej gotowości „wygaszania wojny polsko-polskiej” i chęci „przestrzegania praworządności”. Jak jednak widzimy, wśród nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa znajdą się: posłanka, którą ciężko oskarżyć o konsekwencję w ocenie działań konstytucyjnych organów państwa, człowiek, który jako pierwszy zapragnął dokonać „zamachu na Trybunał” oraz aktywistka promująca postulaty stojące w jaskrawej sprzeczności z aksjologią polskiej ustawy zasadniczej. Osobiście pragnę wierzyć, że przynajmniej poseł Zimoch, reprezentujący Trzecią Drogę, rozumiejący znaczenie instytucji prawa, będzie chciał postępować zgodnie z literą Konstytucji oraz (pozwolę sobie tu odwołać się do wieloletniej kariery komentatorskiej pana posła) „grać fair”.

Jest to, niestety, zły prognostyk dotyczący tego, w jaki sposób większość sejmowa zamierza prowadzić dalsze działania i w jaki sposób wyglądać będzie ta nowa „praworządność”.

Michał Szymański

Czytaj Więcej