Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Wolności obywatelskie

20.11.2023

Wolność a odpowiedzialność

Jakie są relacje zachodzące między wolnością, a odpowiedzialnością? W debacie publicznej często wzywa się do obrony wolności, do poszerzania jej granic – nadzwyczaj rzadko jednak stawia pytania o to, jakie są jej granice, a przede wszystkim, jakie będą skutki jej poszerzania kosztem innych, często równie cennych, wartości.

Z uwagi przyjętą popoularno-naukową formę, niniejszy komentarz nie stanowi próby przedstawienia zarysu wybranych koncepcji wolności czy odpowiedzialności, lecz ma raczej na celu być zachętą dla Czytelnika do podjęcia samodzielnych poszukiwań, a przede wszystkim samodzielnej refleksji nad omawianym problemem. W dzisiejszym świecie „wolność”, brana na sztandary przez wszystkich, traktowana jest jako jedna z najważniejszych wartości – czy jednak, w gruncie rzeczy, wiemy czym ona w ogóle jest?

Prawdziwa Wolność

Czym jest wolność? Wśród licznych tekstów poświęconych temu zagadnieniu (prawdopodobnie) najsłynniejszym jest powstały w 1958 roku esej „Dwie koncepcje wolności” brytyjskiego historyka idei Isaiaha Berlina i nie sposób niniejszych rozważaniach nie rozpocząć od przypomnienia jego dorobku. Twierdził on, że, wolność jest „centralnym pojęciem europejskiej myśli politycznej” oraz że „prawie wszyscy moraliści w dziejach ludzkości sławili wolność”. Czy jednak wolność jest niczym nieograniczona? Filozof (podkreślmy - liberał!) już na wstępie swojego eseju przypomina nam, że „ponad sto lat temu poeta niemiecki Heine przestrzegł Francuzów przed niedocenianiem potęgi idei: koncepcje filozoficzne pielęgnowane w zaciszu profesorskich gabinetów mogą zniszczyć cywilizacje”. W tym samym duchu, przed konsekwencją wcielania w życie utopijnych (często odwołujących się do najszlachetniejszych wartości!) idei przestrzegał amerykański konserwatysta Eric Voegelin. Nie chcemy pamiętać, że konsekwencją oświeceniowych koncepcji były gilotyny postawione przez rewolucjonistów oraz (opisane, między innymi, przez poetę i myśliciela François-René de Chateubrianda) pierwsze w dziejach nowożytnych ludobójstwo w Wandei. Często zapominamy, że Włodzimierz Lenin, ojciec rewolucji bolszewickiej, której finalnym skutkiem było powstanie totalitarnego reżimu i śmierć milionów ludzi, był filozofem a jego myśl studiowana jest na wydziałach filozofii. Berlin już na wstępie swojego słynnego tekstu ostrzega - „nasi filozofie wydają się dziwnie nieświadomi tych niszczących skutków swojej działalności”.

Czym więc jest wolność?

Szerokie zainteresowanie tematem wolności na przestrzeni dziejów zaowocowało różnorodnym jej rozumieniem. Isaiah Berlin w przywoływanym tekście dokonał słynnego podziału na wolność negatywną (wolność od) i wolność pozytywną (wolność do).

Pojęcie „wolność” najczęściej jest postrzegane w kategorii „wolność od czegoś”. W tym wypadku wolność jest negatywnością. Berlin wskazuje, że „wolność mierzy się zazwyczaj zakresem, w jakim nikt nie ingeruje w naszą działalność”. W kontrze do wolności stoi przymus, jednak Brytyjczyk wyraźnie wskazuje, że „pojęcie przymusu nie obejmuje wszystkich form ograniczenia możliwości działania”, gdyż „przymus oznacza rozmyślne wtrącanie się innych ludzi w sferę mojego działania”. Filozof żartobliwie stwierdza, że przecież, „jeśli stwierdzam, że nie potrafię skoczyć wyżej niż na wysokość dwóch metrów albo że nie mogę czytać z powodu ślepoty, czy że nie jestem w stanie zrozumieć niejasnych fragmentów Hegla, byłoby dziwactwem mówić, że jestem w tej mierze zniewolony”.

Człowiek mający wolę może protestować lub buntować się przeciw czemuś co jest zastane, przeciwko czemuś, co odbiera mu wolność, co go niewoli. Można by rzec, że wolność jest siłą sprzeciwu wobec różnych form zniewolenia. Ten sprzeciw jest zazwyczaj związany z nadzieją, choć jego efekt niekoniecznie możliwy jest do przewidzenia.

„Wolność” ma również inne znaczenie – mowa tu o wolności rozumianej jako „wolność do”. W takim rozumieniu (ta wizja była zresztą wielokrotnie przedmiotem krytyki, w tym ze strony przywoływanego Berlina, zarzucając jej narażenie na różnego rodzaju wypaczenia) wolność jest pozytywnością, gdyż jest ona skierowana ku jakiemuś celowi. Cel ten niekoniecznie musi być skonkretyzowany, może być to marzenie czy pragnienie, które, w dużej mierze, może mieć charakter abstrakcyjny.

Zawsze jednak sprzeciw jest skierowany w jakimś określonym kierunku. W rozważaniach nad wolnością nie sposób nie sięgnąć do Georga Wilhelma Friedricha Hegla. Urodzony w Stuttgarcie filozof pisał w „Fenomenologii ducha” o wolności pozytywnej: „kiedy myślę, jestem wolny, ponieważ nie jestem wtedy u nikogo, ale jestem bezwzględnie u siebie samego, a przedmiot, który jest dla mnie istotą, jest moim bytem dla mnie w nierozdzielnej ze mną jedności”. Warto zauważyć, że w powyższym cytacie Hegel wskazuje, iż wolność nie jest związana z wyborem, lecz z myślą. Niemiecki filozof w „Wykładach z filozofii dziejów” stwierdza, że „na tym właśnie polega wolność, gdyż skoro jestem zależny, odnoszę siebie do czegoś innego, czym nie jestem, nie mogę istnieć bez czegoś zewnętrznego; jestem zaś wolny, gdy jestem u samego siebie”. Ksiądz Józef Tischner, autor eseju „W poszukiwaniu istoty wolności”, a przede wszystkim książki „Spowiedź rewolucjonisty”, stwierdza: „czytając «Fenomenologię ducha» Hegla, podsumowuje myśl niemieckiego filozofa, stwierdzając, że wolność w znaczeniu pozytywnym to «być u siebie», czyli myśleć”. „Wolność może zaistnieć jedynie jako rezultat rozwoju świadomości i musi być zdobywana nieustannie przez osobisty trud podmiotu” – podsumowuje w pracy „Zagadnienie wolności w filozofii Józefa Tischnera” rozważania pochodzącego z Małopolski duchownego nad myślą heglowską Natalia Marcinkowska.

Czym jest jednak prawdziwa wolność? Prawdziwą wolnością nie jest zajęcie jakiegoś stanowiska „za” lub „przeciw” wobec czegoś, lecz jest to umiejętność wzniesienia się ponad ten antagonizm. Wolność opierająca się na sprzeciwie jest jedynie pozorem, zaś prawdziwą wolnością jest stworzenie wewnątrz siebie nowego „ja”, które nie podejmuje sprzeciwu, ale istnieje na innym poziomie. Nie oznacza to jednak, że aby osiągnąć prawdziwą wolność, należy całkowicie wycofać się z udziału w świecie. Postawa cenionego w kręgach konserwatywnych kolumbijskiego myśliciela Nicolasa Gomeza Davili, tradycjonalisty tak radykalnego w swych przekonaniach, że przekonanego o totalnym upadku wszelkich zasad oraz braku szansy na dokonanie jakiejkolwiek pozytywnej zmiany, (która sprawiła, że „samotnik z Bogoty” całe swoje dorosłe życie spędził w swojej domowej bibliotece, by odciąć się od zastanej rzeczywistości) nie jest pełnym korzystaniem z wolności, a jedynie formą ucieczki. Prawdziwie wolny człowiek ukierunkowuje swoją wolę do realizacji wyznawanych przez siebie wartości.

Odpowiedzialność jako umiejętność odpowiadania

Zdaniem Tischnera, odpowiedzialność jest powinnością zarówno wobec siebie, jak i drugiego człowieka, a zatem odpowiedzialność jest silnie powiązana z relacjami międzyludzkimi. Relacje te nie muszą być zindywidualizowane wobec ściśle konkretnych jednostek, lecz mogą one dotyczyć np. społeczeństwa jako całości. Odpowiedzialność jest swego rodzaju odpowiedzią na zew samego siebie, innej osoby, grupy osób, a także abstrakcyjnej wartości, która jest wyznawana przez odpowiadającego. Odpowiedzialność jest realizowana przez bezinteresowną miłość, odpowiadający nie oczekuje zwrotnej odpowiedzi na jego odpowiedź.

Jak zauważa Manfred Riedel, odpowiedzialność to pojęcie komunikatywne, „które dotyczy stosunku odpowiadania sobie, osób i obciążających ich wymogów spraw, do których zostają odniesieni. „Odpowiedzialny” jest ktoś, kto nie „odpowiada” jakimś wymaganiom i musi przeto zdać z tego sprawę.”. Dalej zauważa, że „odpowiedzialność” została swoiście zinterpretowana przez chrześcijaństwo: Bóg wzywa do odpowiedzi człowieka, który stał się winnym, a ten z głębi swojej wiary może się usprawiedliwić i uświadomić sobie swoją odpowiedzialność (czy raczej możliwość odpowiedzialności) wobec Boga i bliźniego.

Johannes Hoffmeister definiuje odpowiedzialność jako „wzięcie na siebie skutków własnego działania, do czego człowiek jako istota moralna czuje się wewnętrznie przymuszonym, bowiem musi je on przypisać sobie samemu, własnej decyzji swojej wolnej woli”. Odpowiedzialność wymaga istnienia tożsamości odpowiadającego, który jest w stanie postrzegać wartości i wychodzące z nich powinności. Ta tożsamość jest kreowana przez jego myślenie, sumienie, czucie, wolę i wybory. Odpowiedzialność jest także związana z aktualną wiedzą odpowiadającego, jak również z potencjalną wiedzą, którą przy zachowaniu staranności winien posiadać. Nie bez znaczenia jest tu pełniona funkcja odpowiadającego i jego pozycja w społeczeństwie.

Wolność jako podstawa odpowiedzialności

Wolność jest podstawowym warunkiem odpowiedzialności. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje nam, że „wolność czyni człowieka odpowiedzialnym za swoje czyny w takiej mierze, w jakiej są one dobrowolne.” (KKK 1734). Być może jednak najprościej zrozumieć nam to, sięgając do prawa karnego, myśląc o zbrodni – i o karze. Bez wolności wyboru ciężko byłoby mówić o winie, a bez winy ciężko mówić o możliwości poniesienia odpowiedzialności. Jak zauważa Walter Brugger, „odpowiedzialność jest nieuniknioną konsekwencją wolności woli ludzkiej i ugruntowanej na niej zdolności przypisania (poczytalności)”.

Odpowiedzialność uzupełnia prawdziwą wolność. Jak już zostało wspomniane - prawdziwie wolny człowiek ukierunkowuje swoją wolę do realizacji wyznawanych przez siebie wartości i to właśnie odpowiedzialność pobudza wolę do takiej realizacji. Odpowiedzialność kieruje wolność na właściwy tor, dzięki niej nie przepoczwarzy się ona w wolność rozumianą w sposób libertyński, w sposób – aż chce się rzec – nieodpowiedzialny, nieuwzględniający wolności innych osób. Warto również zauważyć, że kara, która jest odwetem, nie jest wyłącznie sprawiedliwością jako taką, lecz jest także swego rodzaju prawem odpowiedzialnego, który dowodzi swojej wolności ponosząc ją.

Zauważyć bowiem trzeba, że ci, którzy pragną nieokiełznanej swobody – zazwyczaj nie szanują wolności innych. Nie powinno budzić zaskoczenia, że (być może) najbardziej radykalny orędownik libertyńsko postrzeganej wolności – markiz de Sade – jednocześnie był autorem książki opiewającej, w imię owej „wolności”, największe ludzkie upodlenie i okrucieństwo.

Kamil Smulski – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

17.11.2023

Postępowanie sądowe za twitt z cytatem z Pisma Świętego

Sąd Apelacyjny w Finlandii uniewinnił oskarżoną o mowę nienawiści byłą minister spraw wewnętrznych Päivi Räsänen. Zarzut dotyczył postu na platformie „X” (dawny Twitter), zawierającego fragment tekstu z Pisma Świętego krytykujący praktyki homoseksualne oraz cytatów z publikacji wydanej w 2004 r. na temat małżeństwa i seksualności. Penalizacja wypowiedzi poprzez przepisy dotyczące nieokreślonego pojęcia jakim jest „mowa nienawiści” może ograniczyć prawo do wolności wypowiedzi i tym samym stanowi poważne zagrożenie dla demokracji.

Cytaty z Biblii jak zbrodnie wojenne

W dniu 14 listopada 2023 r. po czteroletniej batalii sądowej fiński Sąd Apelacyjny uniewinnił Päivi Räsänen, parlamentarzystkę, która zamieściła w mediach społecznościowych fragment z Listu do Rzymian określający praktyki homoseksualne jako „bezwstydne”. Wpis stanowił komentarz do decyzji zarządu Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Finlandii, który w 2019 r. oficjalne poparł LGBT i organizowaną przez ten ruch „Paradę Równości”.

Postawione zarzuty skupiały się na poście Räsänen na Twitterze z 2019 r., jej wypowiedziach w trakcie debaty radiowej w 2019 r. oraz informacji zawartych w broszurze kościelnej z 2004 r., w której parlamentarzystka zawarła chrześcijańską wizję małżeństwa i rodziny. Akt oskarżenia wniesiono również wobec biskupa Juhana Pohjola za opublikowanie wspomnianej broszury. Warto dodać, że sporna publikacja ukazała się prawie 20 lat przed wejściem w życie prawa, na podstawie którego sądzono parlamentarzystkę i biskupa.  

Oskarżonym przedstawiono trzy zarzuty karne, w tym o przestępstwo „mowy nienawiści” i „agitację etniczną” (agitation against a minority group), które figurują w fińskim kodeksie karnym w kategorii „zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości” (war crimes and crimes against humanity).

Interpretowanie pojęć biblijnych nie leży w kompetencji sądu   

W 2022 r. Sąd Okręgowy w Helsinkach jednogłośnie uniewinnił oskarżonych, stwierdzając, że „zadaniem sądu nie jest interpretowanie pojęć biblijnych”. Prokuratura złożyła apelację argumentując, że można cytować Biblię, ale zastosowana przez Räsänen interpretacja spornych wersów nosi znamiona przestępstwa. Zdaniem prokuratora Räsänen powinna wiedzieć, że jej słowa mogą być dla niektórych osób obraźliwe i dlatego powinna powstrzymać się od wyrażania swoich przekonań. 

Wyrokiem z 14 listopada 2023 r. Sąd Apelacyjny w Helsinkach oddalił argumenty prokuratury, podtrzymując orzeczenie sądu niższej instancji. W uzasadnieniu Sąd Apelacyjny uznał, że na podstawie zebranego materiału dowodowego, nie ma podstaw, aby w jakimkolwiek aspekcie oceniać sprawę odmiennie niż Sąd Okręgowy. Jednocześnie Sąd Apelacyjny zgodził się z argumentacją sądu niższej instancji zdaniem którego, „nawet jeśli niektórzy sprzeciwiają się poglądom Räsänen to musi istnieć nadrzędny powód społeczny, aby ingerować i ograniczać wolność słowa”. 

Wyrok nie jest ostateczny. Prokuratura może odwołać się do Sądu Najwyższego w terminie do 15 stycznia 2024 r.

Przypadek Finlandii nie jest odosobniony

W ostatnim czasie nasila się tendencja ograniczania wolności słowa pod pozorem opacznie rozumianej poprawności politycznej. Jednym z takich przykładów jest proces Adama Smith – Connora. Ten weteran brytyjskiej armii sądzony jest za cichą modlitwę w pobliżu kliniki aborcyjnej w Bournemouth. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 listopada 2023 r. i zdaniem obserwatorów stanowi przykład „thought crime trial”, czyli znanej z literatury dystopijnej „myślozbrodni”. 

W 2022 r. z oskarżeniami o mowę nienawiści spotkało się również dwóch meksykańskich polityków. Pierwszy z nich, kongresmen Rodrigo Iván Cortés, w serii twittów wyraził swój sprzeciw wobec zgłoszonego przez transpłciową posłankę projektu ustawy mającej na celu penalizację „propagowania chrześcijańskiej nauki o seksualności jako formy mowy nienawiści”. W mediach społecznościowych Cortés podnosił, że ww. projekt stanowi poważne naruszenie prawa do wolności słowa i wolności religijnej w Meksyku. Sąd pierwszej instancji uznał, że „krytykowanie kobiety transpłciowej stanowi podważanie praw politycznych i wyborczych kobiet oraz swobodnego sprawowania przez nich funkcji publicznych”. Obrońcy Cortesa złożyli apelację – sprawa jest w toku. 

Drugim ze wspomnianych polityków jest Gabriel Quadri - były kandydat na prezydenta Meksyku, który na twitterze wyraził swój sprzeciw w sprawie zajmowania w Kongresie miejsc przeznaczonych dla kobiet przez transpłciowych mężczyzn. Obrońcy Quadri argumentowali, że wpisy nie odnosiły się do nikogo bezpośrednio a tylko omawiały kwestie związane z „ideologią trans”, nie zawierały wulgarnego języka i w żaden sposób nie stanowiły nawoływania do przemocy. Ostatecznie Gabriel Quadri został uznany za winnego. Obrońcy kongresmena 19 grudnia 2022 r. złożyli apelację do American Commission for Human Rights. 

Do tego niechlubnego grona należy również polski przypadek Janusza Komendy, pracownika IKEA niesłusznie oskarżonego o „mowę nienawiści” za cytowanie Biblii. Sprawę prowadzili prawnicy z naszego Instytutu [link np: https://ordoiuris.pl/wolnosc-sumienia/janusz-komenda-prawomocnie-przywrocony-do-pracy-w-ikea]

Podsumowanie

W demokratycznym społeczeństwie każdy powinien mieć możliwość dzielenia się swoimi przekonaniami bez obawy przed cenzurą. Penalizacja wypowiedzi poprzez przepisy dotyczące nieostrego pojęcia jakim jest „mowa nienawiści” może wstrzymywać ważne debaty publiczne. W czerwcu 2021 r. wątek ten był również podejmowany na forum Unii Europejskiej w związku z planami włączenia „mowy nienawiści” do katalogu „przestępstw europejskich”. Swoje stanowisko w tej sprawie zajęli przedstawiciele Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE). W uzasadnieniu swojego stanowiska stwierdzili, że poprzez penalizację „mowy nienawiści”, sankcje karne mogą uderzyć w samo wyrażenie idei lub działanie podejmowane przez kościół w ramach sprawowania jego magisterium i to niezależnie od intencji mówcy czy kontekstu. W konsekwencji takie postępowanie może prowadzić do autocenzury w demokratycznych debatach. Przedstawiciele omawianej organizacji zauważyli również, że przy próbie zdefiniowania spornego terminu powinny zostać określone konkretne klauzule wyłączające w celu ochrony praw podstawowych, w szczególności prawa do wolności wypowiedzi oraz wolności myśli, sumienia i wyznania.

Dr Kinga Szymańska - analityk Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

16.11.2023

Neo-członkowie Krajowej Rady Sądownictwa – zły prognostyk na przyszłość

Sejm X kadencji wybrał nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa. Konstytucja, w art. 187 ust. 1 pkt. 3 wskazuje, że KRS składa się, między innymi, z czterech członków wskazanych przez niższą izbę parlamentu. Siłą rzeczy, do Rady trafiają więc politycy – posłowie na Sejm. Z uwagi na charakter większości sejmowej przez najbliższe cztery lata w skład tego organu wchodzić będą Kamila Gasiuk-Pihowicz (Platforma Obywatelska), Robert Kropiwnicki (Platforma Obywatelska), Tomasz Zimoch (Polska 2050 – Trzecia Droga) oraz Anna Maria Żukowska (Nowa Lewica).

Krajowa Rada Sądownictwa znów praworządna?

Z pewnością niejedna osoba, która oglądała relację z obrad Sejmu bądź dowolny program publicystyczny, przecierała oczy ze zdumienia odkrywając, że po kilku latach Krajowa Rada Sądownictwa znów istnieje – do niedawna bowiem żyliśmy w państwie, w którym (według dawnej opozycji parlamentarnej, a w najbliższym czasie – najprawdopodobniej – nowej koalicji rządzącej) takiego organu nie ma, gdyż zastąpiony został przez „neo-KRS”. Podobne zaskoczenie natury ontologicznej, być może, spotka Polaków już wkrótce, gdy po raz drugi obalona zostanie słynna teza Parmenidesa z Elei, że niebyt nie może stać się bytem i odwrotnie – popularny zabieg retoryczny krytyków aktualnego składu orzekającego w Trybunale Konstytucyjnym głosi, że „Trybunał Konstytucyjny nie istnieje”, przynajmniej do momentu, w którym zasiadają w nim sędziowie wskazani przez Sejm VIII i IX kadencji (czyli, kolokwialnie mówiąc, „sędziowie pisowscy”). Jeśli więc triumwirat Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy doprowadzi (w sposób, z całą pewnością, nie mający nic wspólnego z praworządnością) do usunięcia „pisowskich” sędziów Trybunału, to spodziewać się, że i Trybunał Konstytucyjny nagle znów zacznie istnieć, a wydawane przez niego orzeczenia staną się ostateczne i każde z nich powinno być bezzwłocznie publikowane w Dzienniku Ustaw.

Neo-członkowie KRS

Izba niższa parlamentu wybrała absolwentów Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (Żukowska), Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (Gasiuk-Pihowicz), Uniwersytetu Łódzkiego (Zimoch) oraz Uniwersytetu SWPS (Kropiwnicki – skądinąd studia magisterskie ukończył w 2018 roku, jednak w 2006 roku na Uniwersytecie Wrocławskim uzyskał doktorat z nauk prawnych, gdyż na tej samej uczelni wcześniej został magistrem politologii). Co wiemy o czteroosobowym gronie posłów-prawników?

Niestety, wybrany przez Sejm skład Rady nie pozostawia wątpliwości co do tego, jakie intencje przyświecają nowej większości parlamentarnej. Kamila Gasiuk-Pihowicz, jak się okazuje, pragnie zasiadać w instytucji, którą uważa za źle obsadzoną. Wyrok TK, który dotyczył Krajowej Rady, określiła mianem „karykatury”, dodając przy tym, że orzeczenie wydane przez Trybunał „pogłębia chaos prawny”. Zarzucała wręcz, że „niekonstytucyjnie wybrana instytucja” będzie legitymizowała działanie innej instytucji – również wybranej niekonstytucyjnie.

Pewną nadzieję (zakładając, że pani poseł chciałaby być konsekwentna w swych przekonaniach) daje stanowisko posłanki w sprawie orzeczeń Trybunału – stoi ona na stanowisku, że wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne (co, jak powszechnie wiadomo, reguluje Konstytucja – a ściśle rzecz ujmując art. 190 ust. 1 ustawy zasadniczej). Gasiuk-Pihowicz twierdziła, że nikt nie ma prawa oceniać, czy ten wyrok zapadł zgodnie z prawem albo czy skład orzekający był prawidłowo obsadzony. Jest to teza, jak najbardziej, słuszna, w podobnym duchu, chociażby, wypowiadała się Ewa Łętowska, komentując wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 października 2020 roku (K 1/20 – dotyczący aborcji eugenicznej), która podkreślała, że orzeczenia sądu konstytucyjnego nie podlegają weryfikacji z punktu widzenia ich ewentualnej nieważności gdyż (inaczej niż w przypadku sądów powszechnych czy administracyjnych, w przypadku procedury karnej czy cywilnej) brak jest organu oraz trybu, który mógłby mieć zastosowanie. Po pierwsze rzecznik praw obywatelskich wyraźnie podkreśliła, że każdy wyrok Trybunału, zgodnie z konstytucją, powinien być opublikowany, nawet ten, który podejrzewany jest o wadliwość.

Pewnym niepokojem napawa jedynie fakt, że przywołana opinia Gasiuk-Pihowicz pochodzi z 2016 roku, zaś aktualnie jest ona jedną z twarzy postulatu wprowadzenia legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży, co stoi w sprzeczności nie tylko z wyrokiem z 2020 roku, ale również wydanego, pod przewodnictwem Andrzeja Zolla, orzeczenia z 1997 roku (K 26/96). Strach spytać czy – zdaniem pani poseł – były prezes Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznik Praw Obywatelskich to również przedstawiciel „Talibanu”. Strach pytać czy pani poseł (będącej prawniczką z wykształcenia) wie, że jedynym sposobem na zmianę linii orzeczniczej Trybunału może być nowe orzeczenie tegoż Trybunału – wydane w pełnym składzie, co wynika z brzmienia ustawy z dnia 30 listopada 2016 roku o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Robert Kropiwnicki, reprezentant Platformy Obywatelskiej, będący wcześniej m.in. członkiem tzw. komisji weryfikacyjnej (badającej tzw. aferę reprywatyzacyjną w Warszawie) to – jak przypominają dziś internauci – autor niesławnej poprawki, która w 2015 roku umożliwiła Sejmowi VII kadencji, „nadmiarowy” wybór dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, co uznane zostało później przez TK (za czasów prezesury, co należy podkreślić, Andrzeja Rzeplińskiego) za złamanie Konstytucji. Kropiwnicki jest też znany z radykalnego stanowiska dotyczącego aborcji – snuł on bowiem rozważania na temat życia ludzkiego: „Czy połączenie kilku komórek jest życiem? Nie jestem przekonany”. Krytykował też działalność ruchów pro-life, oskarżając je, że chcą cofnąć Polskę do XIX wieku. Posłowi Kropiwnickiemu należy więc przypomnieć, że na mocy orzeczenia Dobbs v. Jackson Women'sHealth Organization, „do XIX wieku” cofnięte zostały już Stany Zjednoczone, gdyż Sąd Najwyższy USA uchylił niesławne Roe v. Wade (wskazując przy tym, wbrew argumentacji pana posła, że „aż do drugiej połowy XX wieku w prawie amerykańskim nie było poparcia dla konstytucyjnego prawa dla aborcji” – tłum. własne).

Najbardziej skrajną postacią w tym zestawieniu jest, z całą pewnością, posłanka Żukowska. Jest ona nie tylko zadeklarowaną zwolenniczką niekonstytucyjnych zmian w zakresie aborcji, ale również zasiadała w komitecie organizacyjnym Parady Równości, której celem jest wprowadzenie – wbrew brzmieniu art. 18 Konstytucji oraz jednoznacznie krytycznej opinii Sądu Najwyższego na temat tej formy „omijania” ustawy zasadniczej – związków partnerskich, a nawet „małżeństw” dla par jednopłciowych. Żukowska uważa również, że drag queen – za zgodą rodziców – powinny mieć możliwość występowania w szkołach.

Warto przypomnieć, że Żukowska ma też oryginalne poglądy na temat przyszłości Trybunału Konstytucyjnego – jej zdaniem ustawa zasadnicza powinna zostać zmieniona w taki sposób, by sąd konstytucyjny… zlikwidować. Jest to, jak na „opozycję demokratyczną”, dość oryginalny pogląd.

Spośród przywołanych kandydatów (w moim odczuciu) najmniejsze kontrowersje budzi Tomasz Zimoch – znany komentator sportowy nie tylko ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Łódzkim, ale również aplikację sędziowską, co daje pewne nadzieje na to, że przynajmniej jeden z reprezentantów izby niższej posiada faktyczne kompetencje do działalności w Radzie. Jest on ponadto synem Stanisława Zimocha, sędziego i pierwszego przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa.

Odnotować należy, że były dziennikarz sportowy stawał w obronie Sądu Najwyższego – w 2016 roku deklarował, że „nie wolno obrażać instytucji prawa” gdyż „Sąd Najwyższy nie jest grupą kolesiów” i nie należy niszczyć jego autorytetu. Niestety, nie przypominam sobie wypowiedzi posła Zimocha które stawałyby w obronie, chociażby, tych sędziów, których regularnie lżono w ramach aktywności skrajnie lewicowych ulicznych aktywistów. Jeśli było inaczej – z przyjemnością przyznam się do błędu. Przede wszystkim zaś – liczę na to, że nie tylko Sąd Najwyższy w 2016 roku, ale również inne organy państwa zasługują na to by w opinii posła Zimocha nie być tylko „grupą kolesi” a w razie działań (przyszłej) koalicji rządzącej będzie on zwracał uwagę swoim kolegom z ław poselskich, że „nie wolno obrażać instytucji prawa”.

Podsumowanie

Większość sejmowa ma prawo wybrać spośród posłów przedstawicieli KRS w taki sposób, jaki uznaje za słuszny. Mogła jednak ona do Rady skierować polityków, których wcześniejsze wypowiedzi nie budziłyby kontrowersji i wątpliwości – świadczyłoby to o faktycznej gotowości „wygaszania wojny polsko-polskiej” i chęci „przestrzegania praworządności”. Jak jednak widzimy, wśród nowych członków Krajowej Rady Sądownictwa znajdą się: posłanka, którą ciężko oskarżyć o konsekwencję w ocenie działań konstytucyjnych organów państwa, człowiek, który jako pierwszy zapragnął dokonać „zamachu na Trybunał” oraz aktywistka promująca postulaty stojące w jaskrawej sprzeczności z aksjologią polskiej ustawy zasadniczej. Osobiście pragnę wierzyć, że przynajmniej poseł Zimoch, reprezentujący Trzecią Drogę, rozumiejący znaczenie instytucji prawa, będzie chciał postępować zgodnie z literą Konstytucji oraz (pozwolę sobie tu odwołać się do wieloletniej kariery komentatorskiej pana posła) „grać fair”.

Jest to, niestety, zły prognostyk dotyczący tego, w jaki sposób większość sejmowa zamierza prowadzić dalsze działania i w jaki sposób wyglądać będzie ta nowa „praworządność”.

Michał Szymański

Czytaj Więcej
Ochrona życia

16.11.2023

„Prawa kobiet” w nowej umowie koalicyjnej to fikcja. Lewica już pokazała, że celem jest wyłącznie aborcja

· W opublikowanej 10 listopada umowie koalicyjnej Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy w punkcie 6 mowa o „wzmocnieniu praw kobiet, które będą kluczowym obszarem działań Koalicji”.

· Zadanie to koalicjanci zamierzają realizować między innymi poprzez unieważnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., w związku z czym można domyślać się, że owa troska o tak rozumiane „prawa kobiet” ma w głównej mierze polegać na powrocie do ponownej legalizacji zabijania niepełnosprawnych dzieci.

· Dwa projekty ustawy złożone przez Lewicę w Sejmie w dniu pierwszego jego posiedzenia pokazują, że bynajmniej na deklaracjach z umowy koalicyjnej się nie skończy, a celem jest umożliwienie szerokiej eliminacji niechcianych dzieci.   

Aborcja nie jest prawem

„Prawa kobiet”, o których wspomnieli sygnatariusze umowy koalicyjnej to w rzeczywistości fikcja. Twór w postaci „prawa do aborcji” nie istnieje w Polsce, o czym niedawno przypominaliśmy w tekście „Dlaczego dostęp do aborcji nie jest prawem człowieka?”. Nawet w USA, gdzie przez kilkadziesiąt lat obowiązywało coś na kształt prawa do aborcji, zobowiązujące stany do gwarantowania możliwości korzystania z tego „prawa”, Sąd Najwyższy uznał w połowie zeszłego roku, że takie konstytucyjne prawo w Stanach po prostu nie istnieje, a kolejne wyroki sądowe, mające je potwierdzać, uznał za pozbawione podstaw prawnych. Utrzymujący się w USA przez prawie 50 lat stan uwłaczający zasadzie praworządności został w końcu zmieniony.

Natomiast w Polsce Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z 2020 r. uznał niezgodność z Konstytucją RP i uchylił przepis dopuszczający aborcję z powodu podejrzenia choroby dziecka, jednak sam fakt niekonstytucyjności przepisu wynika nie z tego wyroku, lecz już z orzeczenia TK z 1997 r. wydanego w sprawie K 26/96. To w uzasadnieniu tego rozstrzygnięcia sąd konstytucyjny podał wszelkie argumenty i podstawy do uznania art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży za naruszający przepisy polskiej ustawy zasadniczej. W tamtym czasie być może zabrakło wniosku dotyczącego art. 4a ust. 1 pkt 2 u.p.r., natomiast uzasadnienie wyroku z 2020 r. w znacznej części bazuje właśnie na argumentacji TK z 1997 r. Dostęp do aborcji nie jest i także przed 2020 r. nie był prawem kobiet.

Walka z nienarodzonymi jako priorytetowe działanie Lewicy

Co stanowi pierwszoplanowe działanie nowej koalicji, pokazały niedawno posłanki Nowej Lewicy, składając w Sejmie X kadencji – już w dniu jego pierwszego posiedzenia – dwa projekty ustaw, mających na celu ułatwienie masowego zabijania nienarodzonych dzieci.

W pierwszym z nich – dotyczącym nowelizacji ustawy Kodeks karny – posłowie Lewicy dążą między innymi do całkowitej depenalizacji: zabijania nienarodzonych dzieci do 12. tygodnia ciąży oraz pomocnictwa w aborcji, a także chcieliby zniesienia karalności za zabijanie nienarodzonych dzieci, u których podejrzewa się upośledzenie lub chorobę.

Drugi projekt stanowi w zasadzie powtórzenie przepisów obywatelskiego projektu „Legalna aborcja. Bez kompromisów”, który trafił już do Sejmu w 2022 r. i został odrzucony już na pierwszym czytaniu. Zawarte w nim skandaliczne przepisy mają legalizować między innymi aborcję niepełnosprawnych dzieci bez ograniczenia czasowego (a więc nawet w 9. miesiącu ciąży!), czy pozwalać na decydowanie o aborcji przez 13 letnie dziewczynki bez zgody rodziców. Projekt stanowi pogwałcenie nie tylko szeregu przepisów konstytucyjnych i ustawowych, ale też podstawowych zasad współżycia społecznego. Instytut Ordo Iuris przygotował szerszą analizę postanowień projektu z 2022 r., który ponownie starają się forsować środowiska ultralewicowe.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że w promocję projektu „Legalna aborcja. Bez kompromisów” i zbiórkę wymaganych podpisów w 2022 r. były zaangażowane nie tylko posłanki Lewicy, ale także przedstawicielki pozarządowych organizacji aborcyjnych, zajmujących się szeroką promocją dostępu do aborcji w Polsce. Projekt w istocie zakłada więc realizację skrajnie lewicowych postulatów nielicznej grupy aktywistów aborcyjnych, pod czym – żywię głęboką nadzieję – nie podpiszą się posłowie reprezentujący Naród.

Bezpieczeństwo tabletek poronnych zakwestionował sąd w USA

W projekcie złożonym przez Lewicę znajduje się również przepis przesądzający, że aborcja jako świadczenie opieki zdrowotnej ma polegać na: „wywołaniu poronienia metodą farmakologiczną (…) albo przeprowadzeniu zabiegu chirurgicznego” (art. 2 ust. 4 projektu ustawy o bezpiecznym przerywaniu ciąży). Wymieniona w projektowanym przepisie „aborcja farmakologiczna” w krajach, w których jest prawnie dopuszczalna, wykonywana jest przy użyciu tabletek zawierających między innymi substancję mifepriston. Bezpieczeństwo stosowania tego związku zakwestionował ostatnio jeden z sądów w USA. W kwietniu 2023 r. sędzia Matthew J. Kacsmaryk z Północnego Okręgu Teksasu wydał orzeczenie w trybie prejudycjalnym unieważniające zatwierdzenie mifepristonu wydane przez Agencję Żywności i Leków (FDA) 23 lata temu. Tym samym sędzia uwzględnił stanowisko powodów, którzy podważyli bezpieczeństwo mifepristonu i podnieśli wadliwość procesu zatwierdzania produktu przez Agencję. Sprawa dalej jest rozpoznawana przez amerykański wymiar sprawiedliwości, co jednak również istotne – decyzją sądu apelacyjnego nałożono większe ograniczenia na dystrybucję środków zawierających mifepriston, na kształt tych obowiązujących przed 2016 r., w tym warunek, że środek może być przepisywany i wydawany wyłącznie przez lekarza i odbierany osobiście przez pacjentkę, oraz że pacjentka w trakcie aborcji farmakologicznej zobowiązana jest trzykrotnie zgłaszać się do lekarza. W praktyce więc doszło do prawnego ograniczenia swobody obrotu i zażywania środków poronnych, w tym wykluczenia możliwości uzyskania recepty w ramach telemedycyny, czy otrzymania środka poronnego drogą pocztową (co aktualnie powszechnie lecz nielegalnie robią działające w Polsce organizacje aborcyjne).

Przy okazji sprawy dotyczącej mifepristonu przypomniano ponadto, że do 2016 r., w którym FDA znacznie rozszerzyła dostępność tabletek poronnych, możliwość stosowania mifepristonu była ograniczona do 7. tygodnia ciąży. Orzeczenie sądu apelacyjnego przywraca więc również to ograniczenie, co jednak w USA będzie miało mniejsze znaczenie praktyczne ze względu na obowiązujące w tym kraju przepisy stanowe. Niemniej, nasuwa się istotne pytanie – jakie argumenty przekonały sądy amerykańskie do nałożenia limitów na obrót pigułkami poronnymi?

Aktualne dowody naukowe mogą podziałać na niekorzyść pomysłów Lewicy

Opublikowane w zeszłym roku wyniki badań polskich naukowców z Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz Instytutu Badań Toksykologicznych nad nową prostszą metodą wykrywania pozostałości mifepristonu w próbkach krwi matki[1] nie bez powodu spotkały się z ostrą krytyką części opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych. Jak wskazują bowiem naukowcy, ich odkrycie może posłużyć jako przydatne narzędzie do oceny farmakokinetyki, toksykologii, biodostępności i farmakologii klinicznej mifepristonu w przyszłych badaniach. Pytanie, czy wyniki takich badań nie potwierdziłyby wątpliwości co do bezpieczeństwa tej substancji i nie stanowiłyby podstawy wprowadzenia ograniczeń obrotu i stosowania produktu.  

Tymczasem część nowego polskiego parlamentu najwyraźniej nieświadoma podniesionych w USA istotnych wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa stosowania aborcji farmakologicznej, proponuje legalizację kolejnej metody uśmiercania nienarodzonych dzieci, która na dodatek miałaby być finansowana z pieniędzy wszystkich podatników. Prawda jest jednak taka, że jedynym beneficjentem, dla którego takie rozwiązanie byłoby – jak wskazuje tytuł jednej z ustaw - bezpieczne, są koncerny farmaceutyczne, aktualnie toczące walkę w USA o utrzymanie dotychczasowych wpływów ze sprzedaży śmiercionośnych pigułek.    

R.pr. Katarzyna Gęsiak – dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris

 
Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

16.11.2023

Zwolnili go za cytowanie Biblii. Teraz wraca do pracy

Janusz Komenda był rzetelnym, uczciwym i cenionym przez pracodawcę pracownikiem IKEA i został zwolniony tylko dlatego, że nie chciał brać udziału w ideologicznej, genderowej indoktrynacji. Gdy szwedzka firma rozpoczęła akcję propagującą ruch LGBT, a na wewnętrznym forum pracowniczym opublikowano artykuł o tym, że „włączenie LGBT+ jest obowiązkiem każdego z nas", pan Janusz napisał pod artykułem komentarz, w którym powołując się na cytaty z Pisma Świętego, stwierdził, że jako chrześcijanin nie może brać udziału w promocji zgorszenia, jakim jest propagowanie zachowań homoseksualnych. Kilka dni później został zwolniony z pracy…

Prawomocny wyrok w głośnej sprawie zwolnionego pracownika IKEA

Mieliśmy więc do czynienia z bezprecedensową próbą ocenzurowania Pisma Świętego i uderzeniem w wolność słowa i wyznania w Polsce. Bo jak można mówić o wolności religijnej, jeśli pracodawca może nas wyrzucić z pracy za cytowanie najświętszej Księgi dla wszystkich chrześcijan?

Na szczęście Janusz Komenda poprosił o pomoc prawną adwokatów Ordo Iuris. Dzięki temu mogliśmy reprezentować go przed sądem, który oddalił właśnie apelację od niekorzystnego dla IKEA wyroku pierwszej instancji z grudnia 2022 roku i nakazał przywrócić pana Janusza do pracy. Co więcej, w ustnych motywach sąd stwierdził stanowczo, że miejsce pracy powinno być wolne od indoktrynacji światopoglądowej, a pan Janusz miał prawo bronić wyznawanych wartości.

To bardzo ważne orzeczenie, na które będziemy mogli powoływać się w innych postępowaniach, w których reprezentujemy ofiary politycznej poprawności, ideologicznej cenzury i kultury wykluczenia oraz zwykłej dyskryminacji katolików, jaką jest próba cenzurowania Biblii i nauczania Kościoła katolickiego, która mając w pamięci słowa o „opiłowywaniu katolików”, z pewnością się nasili.

Polski sąd wspiera cenzurę

Z takim procederem spotkał się również Paweł Lisicki – redaktor naczelny Tygodnika Do Rzeczy, który został ocenzurowany na portalu YouTube za przywołanie oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu, uznanego za… mowę nienawiści. Na początku października Sąd Okręgowy w Warszawie stanął po stronie globalnych cenzorów, oddalając powództwo złożone przez prawników Ordo Iuris w imieniu red. Lisickiego przeciwko Google. Wniesiemy w tej sprawie apelację i będziemy do końca walczyć o wolności słowa i wyznania w Polsce.

Ale prawdziwa wojna dopiero przed nami. Pod koniec października przedstawiciele 47 organizacji LGBT spotkali się z politykami Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, przedstawiając swoje oczekiwania wobec nowego rządu. Już pierwszy punkt „Pakietu Pierwszej Pomocy dla społeczności LGBT+” zakłada wprowadzenie do Kodeksu karnego „zakazu mowy nienawiści na tle orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”.

O tym, że „mowa nienawiści” jest terminem, który ma służyć do radykalnej cenzury politycznej wszystkich, którzy ośmielą się sprzeciwić dyktatowi radykalnej lewicy, przekonali się ostatnio europosłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy zostali pozbawieni immunitetu i będą odpowiadać wkrótce przed sądem za… polubienie i podanie dalej spotu wyborczego własnej partii, który radykałowie uznali arbitralnie za „mowę nienawiści”. 

Gdy zakaz niezdefiniowanej „mowy nienawiści” zostanie wpisany do Kodeksu karnego – tyrania neomarksistowskiej tolerancji represywnej rozpocznie się na dobre. Wtedy cenzura i wykluczenie może dotknąć każdego z nas. I to bardzo bezpośrednio – tak jak pana Janusza Komendę.

W amerykańskim stanie Kalifornia, gdzie od lat rządzą radykałowie, senat stanowy przegłosował we wrześniu przepisy pozwalające na odbieranie dzieci rodzicom, którzy nie zgadzają się na bezpowrotne okaleczanie własnych dzieci w ramach tzw. zmiany płci. Z kolei w stanie Massachusetts urzędnicy odmawiają prawa do adopcji dzieci małżeństwom, które mają krytyczne poglądy na temat ruchu LGBT. Ofiarą takiej dyskryminacji padł kilka miesięcy temu weteran wojny w Iraku Mike Burke i jego żona Kitty.

Jeśli nie chcemy do tego dopuścić w Polsce – musimy działać pilnie.

Globalni giganci ponad prawem?

Dlatego w ubiegłym miesiącu opublikowaliśmy obszerny raport poświęcony wolności słowa w mediach. Pochylamy się w nim nad problematyką związaną z cenzurą treści, jednostronnością przekazu oraz dezinformacją. Analizując szereg przykładów internetowej cenzury, zwracamy uwagę na fakt, iż serwisy internetowe, takie jak Facebook i YouTube, cenzurują treści publikowane przez użytkowników nie w oparciu o ich zgodność z obowiązującym w danym kraju prawem, ale o to, czy nie naruszają arbitralnych zasad społeczności. W praktyce owa arbitralność skutkuje ograniczaniem zasięgów, blokowaniem i usuwaniem materiałów obrońców życia, rodziny, wiary i wolności.

Aby uświadomić Polakom zagrożenia związane z ograniczaniem wolności wypowiedzi w mediach, zorganizowaliśmy dwie debaty eksperckie. Podczas pierwszej z nich autorzy naszego raportu oraz czołowi polscy dziennikarze omówili funkcjonowanie rynku medialnego w kraju. W trakcie drugiej, nasi eksperci przeanalizowali zagrożenia związane z dezinformacją i fake newsami rozpowszechnianymi w mediach. 

Sprawy, które tu opisałam, to tylko drobna część wszystkich precedensowych postępowań, w których bronimy nie tylko konkretnych ofiar cenzury i wykluczania, ale też zabezpieczamy wolność słowa dla każdego z nas, bo każda z tych spraw może mieć wpływ także na nasze życie. Od rozstrzygnięcia w sprawach takich jak sprawa Janusza Komendy z IKEA zależy to, w jaki sposób zachowają się w przyszłości inni pracodawcy. Nasz sukces sprawi, że każdy z nich dwa razy się zastanowi, zanim zdecyduje się zwolnić swojego pracownika za jego wiarę, poglądy i przekonania.

Adw. Magdalena Majkowska – członek Zarządu Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

15.11.2023

Nowelizacja ustawy o zakazie handlu w niedzielę – z wielkiej zmiany mała korekta

· Rada Ministrów przyjęła założenia do nowelizacji ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę i święta.

· Ustalono, że w tym roku niedzielą handlową będzie 10 grudnia, zamiast Wigilii Bożego Narodzenia.

· Prawo do wolnej niedzieli stanowi wyraz realizacji konstytucyjnej gwarancji wolności sumienia i religii.

We wtorek Rada Ministrów obradowała nad projektem noweli do ustawy z 2018 r. o zakazie handlu w niedzielę i święta oraz w niektóre inne dni. Nowela przewiduje wprowadzenie zmiany, zgodnie z którą niedziela 24 grudnia 2023 r. będzie dniem objętym zakazem, o którym mowa w art. 5 tej ustawy, polegającym na zakazie handlu oraz wykonywania czynności związanych z handlem, a także powierzania pracownikowi lub zatrudnionemu wykonywania takiej pracy. Jednocześnie zaproponowano ustanowienie niedzieli handlowej na dzień 10 grudnia 2023 r. W tym ostatnim przypadku handel ma być prowadzony jedynie do godz. 14.00. Procedowana ustawa wywołała zainteresowanie przedstawicieli mediów, którzy oczekiwali całkowitego zniesienia zakazu handlu.

Podstawy prawne  

Zakaz handlu został wprowadzony ustawą z 10 stycznia 2018 r. o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni. W kolejnych latach zakaz coraz bardziej uszczelniano. Zgodnie z przepisami, w 2018 r. zakupy w sklepach stacjonarnych można było robić w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca, wyłączając niedziele, na które przypadały święta. W 2019 r. niedzielami handlowymi w Polsce były tylko ostatnie niedziele każdego miesiąca. W latach 2018-2019 niedzielami wyłączonymi spod zakazu handlu były również kolejne dwie niedziele poprzedzające pierwszy dzień Bożego Narodzenia oraz niedziela przed Wielkanocą. Od 2020 r. zakaz handlu nie obowiązywał jedynie w siedem niedziel: ostatnią niedzielę stycznia, kwietnia, czerwca i sierpnia, a także w dwie kolejne niedziele poprzedzające Boże Narodzenie oraz w niedzielę przed Wielkanocą. W lutym 2022 r. weszła w życie kolejna nowelizacja przepisów, wprowadzająca również ograniczenia handlu w Wigilię oraz Wielką Sobotę – w te dni zakupy są możliwe jedynie do godziny 14.00. Reguła ta ma zastosowanie również w przypadku, gdy Wigilia przypada w niedzielę. I z taką sytuacją mamy do czynienia w tym roku.

Z tego powodu przedstawiciele branży handlowej zgłaszali, aby w drodze wyjątku poluzować ograniczenia w grudniu i znieść zakaz handlu 10 grudnia. Procedowany 14 listopada 2023 r. projekt nowelizacji stanowi odpowiedź na te postulaty.

Wolne niedziele przykładem realizacji prawa do wolności sumienia i wyznania

Wolność sumienia i wyznania stanowi jedną z podstawowych wolności określonych w art. 53 ust. 2 Konstytucji RP.  Omawiane pojęcie może być pojmowane zarówno w znaczeniu pozytywnym, jak i negatywnym. W znaczeniu pozytywnym, wolność religijna oznacza wolność wyboru, nadając jednostce prawo do swobodnego określenia siebie w sprawach religijnych. Natomiast w znaczeniu negatywnym, wolność religijną pojmuje się jako brak jakiegokolwiek przymusu w sprawach religijnych ze strony innych jednostek, grup społecznych, a w szczególności organów władzy.

Zakres przedmiotowy uprawnień wynikających z wolności sumienia i wyznania nie doczekał się jednolitego katalogu, zarówno na gruncie współczesnych ustawodawstw państwowych, jak i w poglądach doktryny. Należy zatem podjąć próbę ustalenia uniwersalnego katalogu uprawnień wynikających z omawianej wolności. Sposoby uzewnętrzniania przez człowieka swych przekonań religijnych są zróżnicowane. Należy wskazać, iż do najbardziej popularnych form jej wyznawania zalicza się uprawianie kultu i modlitwę, zarówno prywatnie, jak i publicznie wraz z innymi wiernymi, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie religii polegające przykładowo na przestrzeganiu postu czy umieszczaniu symboli religijnych w swoim otoczeniu, nauczanie oznaczające przekazywanie prawd wiary, posiadanie obiektów sakralnych i wznoszenie nowych oraz korzystanie z pomocy religijnej, np. z posługi kapłana.

Na gruncie prawa polskiego, dość szerokie rozumienie sposobów uzewnętrzniania przekonań religijnych prezentuje ustawa z 17 maja 1989 r. o gwarancjach wolności sumienia i wyznania. Artykuł 2 wskazanego aktu prawnego szczegółowo określa, jakie uprawnienia posiadają ludzie, realizując swoje prawo do wolności religijnej. Między innymi mogą oni należeć lub nie należeć do kościołów i innych związków wyznaniowych, tworzyć wspólnoty religijne, uczestniczyć w obrzędach i wypełniać obowiązki religijne, głosić swoje poglądy religijne lub zachowywać milczenie w tej sprawie. Na uwagę zasługuje zastosowany w omawianym przepisie zwrot w szczególności, który wskazuje, iż obszerny katalog przytoczony w ustawie stanowi wyliczenie otwarte, toteż prawodawca przewiduje inne niż wymienione możliwości uzewnętrzniania swych przekonań religijnych. Ponadto art. 19 omawianej ustawy wskazuje na uprawnienia kościołów i innych związków wyznaniowych, które – wypełniając swoje funkcje religijne – mogą w szczególności określać doktrynę religijną, organizować i publicznie sprawować kult, udzielać posług religijnych czy też zarządzać swoimi prawami.

Podsumowanie

Z powyższych względów można uznać, że jednym z przykładów egzemplifikacji wolności sumienia i wyznania jest również prawo do wolnej do niedzieli. Co więcej, zakaz handlu w niedzielę należy postrzegać również szerzej, mianowicie jako ustawową gwarancję prawa do odpoczynku, a także prawa do poszanowania życia prywatnego.

Szersze omówienie zagadnienia prawa do odpoczynku i zakazu handlu w niedzielę znaleźć można w opublikowanych wcześniej analizach Instytutu Ordo Iuris, m.in. w opinii przyjaciela sądu, jaką sporządzili i przekazali Trybunałowi Konstytucyjnemu eksperci Instytutu.

dr Kinga Szymańska – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej