Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
W ostatnim czasie miało miejsce spotkanie minister edukacji Barbary Nowackiej z Roxaną Mînzatu, która przedstawiona została jako wiceprzewodnicząca wykonawcza Komisji Europejskiej ds. praw socjalnych i umiejętności, wysokiej jakości miejsc pracy i gotowości. Jakże wymowna nazwa. Głównymi tematami spotkania miały być „europejska współpraca w zakresie edukacji oraz nieformalne spotkanie ministrów edukacji państw członkowskich UE w Warszawie, 21-22 stycznia 2025 r.” Podczas spotkania miało dojść do przedstawienia kierunków prac polskiej prezydencji w Radzie UE (w szczególności dalszego rozwoju Europejskiego Obszaru Edukacji) oraz podjęcia tematu edukacji włączającej i roli nauczycieli. Nowacka zadeklarowała gotowość współpracy z Komisją Europejską w świetle programu Komisji na kadencję 2024-2029.
Komunikat[1] kończy następujący akapit: „w związku z oczekiwaniami młodych ludzi wobec Unii Europejskiej, a także w kontekście zjawiska dezinformacji, Katarzyna Smyk, Dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, podkreśliła znaczenie funkcjonowania w Polsce Szkolnych Klubów Europejskich, które stanowią forum do rzetelnej debaty na temat miejsca Polski w UE”.
W okresie polskiej prezydencji priorytetem dla kierownictwa Ministerstwa Edukacji Narodowej będzie edukacja włączająca oraz budowanie zaufania do Unii Europejskiej wśród młodzieży.
O Szkolnych Klubach Europejskich
Wydaje się, że sama idea tworzenia klubów europejskich wywodzi się z inicjatyw podejmowanych przez UNESCO. Pierwsze z nich zaczęły się tworzyć w latach 40. XX w., a w latach 60. ich liczba rosła w różnych krajach na całym świecie. Były to lokalne, oddolne inicjatywy, które miały aktywizować ludzi do podejmowania działań o charakterze mniej formalnym. Idea ta rozwinęła się ponownie w latach 80. XX w. w Portugalii. Powstałe tu Szkolne Kluby Europejskie stanowiły podstawę projektu programu „Europejski wymiar edukacji”. Do Polski idea ta dotarła w latach 90. XX wieku, gdzie zaczęto zakładać Szkolne Kluby Europejskie, jak przyjęło się te organizacje nazywać w naszym kraju. Jeszcze przed przystąpieniem Polski do struktur Unii Europejskiej, polska szkoła otrzymała zadanie formowania przyszłych obywateli zjednoczonej Europy[2].
Na stronie poświęconej projektowi Szkolnych Klubów Europejskich (SKE) czytamy:
„Na terenie Unii Europejskiej istnieją nieformalne kluby skupiające młodzież i dorosłych zainteresowanych integracją europejską. Oprócz organizacji pozarządowych to SKE są często jedynymi ośrodkami działalności proeuropejskiej w środowiskach lokalnych. Polska Fundacja im. Roberta Schumana utrzymuje kontakt z około 250 klubami w 11-nastu państwach europejskich.
Kluby Europejskie odgrywają ogromną rolę w zakresie informowania środowisk lokalnych o skutkach integracji europejskiej. Tysiące osób organizuje spontanicznie liczne spotkania, konkursy, wystawy, dni europejskie itp.
Działalność Klubów będzie niezwykle cenna także w przyszłości – idea integracji europejskiej powinna być cały czas rozpowszechniana wśród obywateli, a młodzieży należy stworzyć możliwość zdobycia wiedzy i instrumentów pozwalających wykorzystać członkostwo w Unii Europejskiej.
SKE są doskonałym miejscem, gdzie można realizować powyższe cele, poznawać mechanizmy funkcjonowania demokracji i społeczeństwa obywatelskiego oraz miło spędzać wolny czas”[3].
Do zakładania SKE zachęcał list, jaki z okazji jubileuszu 20-lecia obecności Polski w Unii Europejskiej napisała do dyrektorów szkół, nauczycieli i uczniów minister edukacji Barbara Nowacka wspólnie z ministrem ds. Unii Europejskiej Adamem Szłapką[4].
Propagowanie przez kierownictwo resortu edukacji SKE może się kojarzyć z Towarzystwem Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR), powołanym do istnienia w 1944 r. (w 1991 r. przekształconym w Stowarzyszenie Polska-Rosja), które do lat 80. XX wieku liczyło ok. 3 miliony członków. Było to możliwe głównie dzięki masowemu zapisywaniu do TPPR uczniów, a także pracowników przedsiębiorstw i instytucji państwowych. Działalność tej organizacji może być dla kierownictwo MEN inspirująca. TPPR zajmowało się przede wszystkim organizowaniem imprez propagandowych, wycieczek do ZSRR, wymiany grup (tzw. „pociągi przyjaźni”) czy promowaniem w Polsce radzieckiej kultury, techniki, książki, filmu. TPPR, na przykład, współorganizowało Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.
Oczywiście Szkolne Kluby Europejskie będą przedstawiały jedyny słuszny, z punktu widzenia poprawności politycznej, obraz Unii Europejskiej.
Edukacja obywatelska w natarciu
Jednakże to tylko jeden, zresztą mniej znaczący element układanki. Plan jest bardziej przemyślany i w najszerszym swym zakresie obejmuje dążenie do utworzenia Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, którego powstanie przypieczętowałoby trwający od dawna proces pozbawienia państw narodowych resztek suwerenności w szeroko rozumianym obszarze oświaty. Decyzje dotyczące organizacji kształcenia i programów nauczania podejmowane byłyby na szczeblu centralnym UE. Jednym z działań, które ma do tego doprowadzić jest rozpoczęta już przez MEN reforma programowa[5]. Dotyczy ona m.in. wycofania ze szkół ponadpodstawowych „historii i teraźniejszości” i wprowadzenia przedmiotu o nazwie „edukacja obywatelska”[6]. Nowy przedmiot ma być realizowany począwszy od roku szkolnego 2025/2026 w klasach II w liceum ogólnokształcącym i technikum oraz branżowej szkoły I stopnia, a w następnych latach – w kolejnych klasach w tych szkołach.
Oczywiście nie chodzi tu tylko o zmianę nazwy, ale przeformułowanie całej koncepcji nauczania treści związanych z najnowszą historią Polski i świata oraz przekazaniem niezbędnej wiedzy i umiejętności pozwalających uczniom zrozumieć, na czym polega społeczna natura człowieka, czym jest życie polityczne i na czym powinno się ono zasadzać.
„Historia i teraźniejszość” (HiT) to przedmiot, który łączył w sobie metody właściwe naukom historycznym i społecznym, ale wychodził od poznania filozoficznego, które stanowiło dla nich naturalny zwornik. W szczególny sposób dotyczyło to założeń antropologicznych, które leżą u podstaw każdej działalności edukacyjnej, zarówno w aspekcie kształcenia, jak i wychowania. Przyjęty w HiT sposób prezentacji zagadnień obywatelskich, w ramach przedmiotu o humanistycznej perspektywie, miał wpływ na sposób prezentowania tematów, ich ustrukturyzowania, a także na stosowane metody dydaktyczne. Osłabiało to dominującą w naukach społecznych (takich jak i nauki o polityce i administracji, nauki prawne, nauki socjologiczne) perspektywę pooświeceniową. Miała tu miejsce próba zmiany perspektywy formowania wiedzy oraz tego, co jest nazywane kompetencjami społecznymi i obywatelskimi. W kontekście tym niezwykle istotne są rozpoznania dotyczące społecznej natury człowieka i jego przynależności do wspólnot naturalnych (np. rodziny, narodu), a także odniesienia do kategorii prawdy i dobra, a także rozumienia tego, czym jest „dobre życie”. Podstawa programowa HiT oparta była na jasno określonej perspektywie filozoficznej, bazującej na realistycznej filozofii klasycznej. Widoczne było to przede wszystkim w odwołaniu do rozumienia „prawdy” jako kategorii, która nie ulega zmianie w zależności od dyskursu, czy też w sposobie ujmowania wspólnoty. Przedmiot ten wzmacniał też właściwie rozumiany patriotyzm narodowy[7], wskazywał na chrześcijaństwo jako kluczowy element dziedzictwa polskiego i zwornik wspólnoty narodowej. Nasze dziedzictwo kulturowe zostało określone jako „dane i zadane”. Warto dodać, że w sposobie opisania ogólnych celów kształcenia zapisy dotyczące „historii i teraźniejszości” różniły się od tych zawartych w innych przedmiotach. Można to odczytywać jako próbę przezwyciężania, jeszcze bardzo ostrożnego, uwarunkowań formalnych narzuconych zapisom podstawy programowej przez Europejską Ramę Kwalifikacji, a następnie jej polski odpowiednik.
W projekcie podstawy programowej „edukacji obywatelskiej”[8] nie ma odniesienia do prawdy i dobra, znika też rodzina, cnoty indywidualne i społeczne. Próżno szukać jakiegoś, nawet pośredniego, wskazania na istnienie tego, co w socjologii jest nazywane wartościami podstawowymi, czyli elementarnymi zasadami moralnymi, które są niezbędne chociażby po to, aby system prawny miał swoje podstawy, aby społeczeństwo nie tylko istniało, ale miało także swój sens. W analizowanym dokumencie nie znajdziemy też odniesienia do klasycznej typologii ustrojów. Z projektu rozporządzenia wyłania się tylko jeden słuszny porządek polityczny – demokracja, a właściwie porządek demoliberalny. Przypomnijmy zatem, że w opozycji do nowożytnej definicji państwa jako zinstytucjonalizowanego przymusu (który jest konieczny, ale nie określa istoty państwa), platońskie rozumienie dobrego państwa oparte było na sprawiedliwości. Arystoteles definiował wspólnotę polityczną w ramach określonego ustroju[9].
Nauki społeczne bardzo łatwo jest wykorzystać jako narzędzie „inżynierii społecznej” i pas transmisyjny, dzięki któremu „formatuje” się umysły ludzi, w tym wypadku dzieci i młodzieży. Nie usprawnia się ich myślenia, nie ukierunkowuje go na rozpoznanie tego, jak się rzeczy mają w rzeczywistości, nie daje kryteriów do jej oceny, nie uczy wybierania dobra, ale przygotowuje do roli tych, którzy potrafią kierować się wyłącznie własnymi namiętnościami, posłusznych demoliberalnemu porządkowi ogólnoświatowemu, który próbuje się budować. W ministerialnym projekcie nie znajdziemy właściwe zdefiniowanego pojęcia bonum communae (dobra wspólnego), które jest przecież kluczowe dla zrozumienia relacji społecznych i politycznych. W zaproponowanej podstawie programowej nie ma też żadnej przestrzeni dla krytycznej refleksji nad organizacjami międzynarodowymi, takimi jak UE, ONZ, WHO. Pozostańmy tylko przy tych przykładach.
Sposób myślenia autorów przywoływanego projektu podstawy programowej „edukacji obywatelskiej” dobrze oddaje poniższy opis: „podstawowym zadaniem edukacji jest nie tyle doskonalenie jednostki czy rozwinięcie jej potencjalnych zdolności, ile raczej przystosowanie ucznia do wymogów dorosłego życia poprzez ukształtowanie w nim takich właściwości, jakich wymaga społeczeństwo. [...] Poprzez proces edukacji wprowadza się go [młodego człowieka – przyp. aut.] w świat określonych wartości i norm, tym samym sprawując nad nim kontrolę.”[10] Nie bez przyczyny autorzy proponowanych zmian mówią o tym, że nowy przedmiot ma być bardziej praktyczny od „historii i teraźniejszości”.
Podsumowanie
W kontekście tym szczególnie groźnie brzmią zapowiedzi Barbary Nowackiej, dotyczące działań mających na celu wzmacnianie „zaufania do projektu, jakim jest Unia Europejska”. Realizują się one chociażby poprzez zapisy podstawy programowej nowego przedmiotu, którym obce jest to, co związane z naszym dziedzictwem cywilizacyjnym. Jakże to odległe od podejścia reprezentowanego przez filozofów klasycznych, dla których każda forma edukacji była zasadniczo edukacją obywatelską w tym sensie, że dobrze uformowana jednostka jest dobrym obywatelem, czyli człowiekiem, który umie rozpoznać i odnieść indywidualne dobro do właściwe rozumianego dobra wspólnego. Według Arystotelesa zarówno dobro człowieka, jak i dobre życie polega na życiu w zgodzie z ludzką naturą. Dobro człowieka realizuje się przez rozwijanie w sobie sprawności właściwych dla człowieka, a więc przymiotów intelektu (cnót intelektualnych) oraz przymiotów woli (cnót moralnych). Celem działalności politycznej powinno być zatem ostatecznie dobro wspólne obywateli, polegające na ustanowieniu sprawiedliwego ładu społecznego, umożliwiającego dobre życie obywateli. Przy czym tak rozumiane dobro wspólne jest nieantagonistyczne, tzn. jest rzeczywistym celem zarówno poszczególnego człowieka, jak i całej społeczności[11]. Warto pamiętać, że na gruncie klasycznej filozofii politycznej, nie można oddzielić od siebie polityki i etyki. Trudno jest się dopatrzeć takiego myślenia w proponowanych zapisach podstawy programowej „edukacji obywatelskiej”. Przedstawione propozycje stanowią próbę zerwania z systemem aksjologicznym i kulturą zakorzenienia, widoczną chociażby w zapisach podstawy programowej HiT. Prowadzić ma to do nowego modelu formowania ucznia, opartego na liberalno-lewicowej wizji człowieka, wspólnoty i obywatela, dalekiego od tradycyjnego chrześcijańskiego ujęcia.
Wdrażane w tej chwili zmiany podstawy programowej to tylko kosmetyka w stosunku do zapowiadanej całościowej reformy programowej, która ma się zacząć we wrześniu 2026 roku. Reformy, której fundament stanowić ma tworzony przez Instytut Badań Edukacyjnych[12] tzw. profil absolwenta, stanowiący doskonały instrument do takiego sprofilowania całej edukacji, aby służyła ona nie rzeczywistemu, zgodnemu z jego naturą, rozwojowi człowieka, ale była podporządkowana doraźnym celom politycznym i gospodarczym.
Szkoda, że słusznemu i niezwykle potrzebnemu głosowi sprzeciwu wobec próby narzucenia tzw. edukacji zdrowotnej (czytaj: seksualizacji i deprawacji dzieci), który rozległ się z wielu stron, nie towarzyszy równie silny protest przeciwko wprowadzeniu do szkół „edukacji obywatelskiej” w zaproponowanej przez MEN formule. Wydaje się, że jest tak dlatego, iż niebezpieczeństwa kryjące się za tym drugim działaniem, nie są dla wielu tak oczywiste.
Na zakończenie, cytat z encykliki „Centesimus annus”: […] w świecie bez prawdy wolność traci swoją treść, a człowiek zostaje wystawiony na pastwę namiętności i uwarunkowań jawnych lub ukrytych.
Omnis motus in fine velocior – to łacińskie powiedzenie odnosi się sytuacji, w której ruch wydaje się przyspieszać wtedy, gdy zbliża się do swego kresu. Miejmy nadzieję, że oznaki przyspieszenia, które obserwujemy, zwiastują kres tej obłąkańczej rewolucji, która trwa od kilku wieków.
dr Artur Górecki - dyrektor Centrum Edukacyjnego Ordo Iuris
Kierowani troską o kształcenie i wychowanie polskiej młodzieży, wyrażamy poważne zaniepokojenie obecnym kierunkiem europejskiej polityki edukacyjnej.
Obawy wielotysięcznego środowiska rodziców i nauczycieli budzi zwłaszcza:
– wykorzystywanie szkoły jako narzędzia szerzenia ideologii inkluzji i dokonywania transformacji społecznej,
• Prawo rodziców do wychowania dzieci jest najważniejszym elementem praw rodzicielskich. Ma ono charakter przyrodzony i naturalny i jako takie nie pochodzi z nadania państwa.
• Prawne uregulowanie wszystkich zagadnień składających się na wychowanie musi być oparte na założeniu jak najszerszego udziału rodziców w tym procesie.
• Wobec prób, wkraczania przez państwo w uprawnienia rodziców, poprzez narzucenie im nowego, sprzecznego z ich poglądami, modelu wychowania ich własnych dzieci, rodzice mogą poszukiwać ochrony w Konstytucji Rzeczypospolitej.
• Ustawa zasadnicza gwarantuje rodzicom wolność do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, w tym w sferze moralnej i religijnej. Oznacza to zakaz ingerencji osób trzecich, w tym władz publicznych, w uprawnienia rodziców.
• Ustawa zasadnicza, kierując się dobrem dziecka ustanawia po stronie państwa obowiązek ochrony praw dziecka, w szczególności ochrony przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją.
• Zasada dobra dziecka obejmuje m.in. prawo do wzrastania w rodzinie, co jest zbieżne z nadrzędnością uprawnień rodzicielskich wobec dzieci. W konsekwencji tylko w sytuacji, gdy rodzice nie spełniają swoich obowiązków, interweniować może władza publiczna.
• Konstytucja szczególne znaczenie przypisuje takim wartościom jak małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo, stanowiąc, że znajdują się one pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Ma to rangę zasady ustrojowej.
Konstytucyjne założenia prawa rodziców do wychowania dzieci
Prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami ustanawia art. 48 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej. Konstytucja obowiązuje już przeszło 25 lat i być może niejeden uznałby, że to martwy przepis, bo dotąd w publicznej dyskusji nie pojawiał się. Ale to jest specyficzna cecha pewnych norm konstytucyjnych. Przypominamy sobie o ich istnieniu wtedy, gdy są potrzebne. Na co dzień po prostu obowiązują i świadomie czynimy z nich użytek, gdy sytuacja tego wymaga, w szczególności, gdy pojawia się zagrożenie ich stosowania. Aktualnie, od czasu powołania rządu Premiera Donalda Tuska i powierzenia funkcji Ministra Edukacji Barbarze Nowackiej, szukamy wsparcia właśnie we wspomnianym wyżej przepisie Konstytucji. Państwo próbuje, wkraczając w uprawnienia rodziców, narzucić im nowy, sprzeczny z ich poglądami, model wychowania ich własnych dzieci. Wspomniany art. 48 ust. 1 stoi temu jednoznacznie na przeszkodzie.
Do czasu wejścia w życie Konstytucji RP z 1997 r., w żadnej polskiej ustawie zasadniczej nie było postanowienia, które w swej treści odpowiadałoby regulacji obecnie obowiązującej. W konstytucjach XIX i pierwszej połowy XX wieku tematyka praw człowieka była regulowana w znacznie mniejszym stopniu aniżeli współcześnie. Na tle ówczesnych regulacji art. 94 Konstytucji marcowej, który nakładał na obywateli obowiązek wychowania swoich dzieci na prawych obywateli Ojczyzny i zapewnienia im przynajmniej początkowego wykształcenia, stanowił wyjątek. W Konstytucji kwietniowej przepis ten nie został powtórzony. Natomiast Konstytucja PRL, tzw. Lipcowa, uchwalona w 1952 r. i w kolejnych latach kilkukrotnie nowelizowana, zawierała pewne postanowienia, które także odnosiły się do wychowania dzieci. Jednakże ich treść była ściśle określona poprzez program polityczny i społeczny totalitarnego państwa i jako taka została odrzucona wraz z rozpoczęciem procesu budowy suwerennej i demokratycznej Polski.
Konstytucja z 1997 r. szeroko normuje tematykę rodzinną. Prawo do wychowania dzieci trzeba bowiem widzieć w kontekście kilku postanowień ustawy zasadniczej. Pozostaje ono w bezpośrednim związku z art. 53 ust. 3, który ustanawia prawo rodziców do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami, oraz art. 53 ust. 4, który przyznaje prawo do lekcji religii w szkole. Ponadto wskazać należy art. 72 ust. 1, który przewiduje obowiązek ochrony dziecka przed demoralizacją. Natomiast szczególne znaczenie trzeba przypisać art. 18 Konstytucji, zgodnie z którym małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Wskazane postanowienia Konstytucji ustanawiają zobowiązania państwa tak wobec rodziny, jak i jej członków, w tym przede wszystkim dzieci. Rodzina i rodzice mają z jednej strony zapewnioną autonomię, która jest niezbędna dla realizacji ich funkcji, a z drugiej strony przyznany im konstytucyjny status wymusza uznanie publicznego znaczenia tych instytucji.
Postanowienia zawarte w art. 53 ust. 3 i art. 53 ust. 4 chronią różne aspekty wychowania dziecka, jednocześnie uszczegóławiając treść art. 48. Natomiast art. 18 ustanawia zasadę ustrojową i chociaż nie odnosi się ona bezpośrednio do prawa do wychowania, to jednak zawiera treści bardzo istotne nie tylko ustrojowo, ale i społecznie, a ich uregulowanie w rozdziale I ustawy zasadniczej ma fundamentalne znaczenie dla praw rodziców i dzieci. Polska doktryna prawa konstytucyjnego uznaje, że to właśnie wspomniany rozdział I, zatytułowany „Rzeczpospolita”, ustanawia szereg zasad ustrojowych, które decydują o specyfice ustrojowej państwa. Normy, które uznajemy za zasady, są ujęte w sposób ogólny, a ich treść ustalamy czerpiąc z wiedzy pozaprawnej. Zatem ich źródła są zróżnicowane, a zaliczamy do nich przede wszystkim historycznie ukształtowaną wiedzę o instytucjach tworzonych przez człowieka, prawo naturalne, religię, doświadczenia narodu i państwa. Zasady ustrojowe określają aksjologię państwa przyjętą w ustawie zasadniczej. Oznacza to, że wartości wyrażone poprzez zasady są kluczowe dla ustalenia tożsamości ustrojowej i mają decydujące znaczenie w procesie interpretacji zarówno Konstytucji, jak i całego systemu prawnego Rzeczpospolitej.
Wartości konstytucyjne wskazane w art. 18, a więc małżeństwo, rodzicielstwo i rodzina, mają zasadnicze znaczenie dla procesu wychowania dziecka, zarówno z punktu widzenia aksjologii kształtowanego systemu społecznego, jak i jego prawnych uwarunkowań. Art. 18 nie pełni wyłącznie funkcji zasady, która określa aksjologię Konstytucji, ale stanowi podstawę do uznania obowiązywania norm szczegółowych dotyczących małżeństwa, rodzicielstwa i rodziny. Nie miejsce tu na szerokie omówienie, ale z pewnością należy wskazać, że wśród nich mieści się prawo do zawarcia małżeństwa i gwarantowany konstytucyjnie heteronomiczny charakter tej instytucji, a także znaczenie rodzicielstwa. Rodzicielstwo, które rozumiane jest jako związek między rodzicami i dziećmi, nie tylko biologiczny, ale też prawny, choć nie jest konstytucyjnie zdefiniowane, oznacza wyposażenie rodziców we władzę rodzicielską, w zakresie której mieszczą się prawa i obowiązki rodziców względem dzieci, a więc również prawo do wychowania zgodnie z ich przekonaniami, jak szczegółowo reguluje to art. 48 Konstytucji.
Nałożony na państwo w art. 18 obowiązek ochrony i opieki wymienionych w nim wartości polega na podejmowaniu działań o dwojakim charakterze, ponieważ pojęć tych nie można utożsamiać. Wykonywanie działań ochronnych ma na celu takie stanowienie i stosowanie prawa, które wyklucza możliwość powstania sytuacji będących zagrożeniem dla tych wartości. Natomiast opieka polega na prowadzeniu przez państwo działań, które mają realizować pozytywny program zabezpieczenia socjalnego małżeństw, rodzin i rodziców znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej. Ochrona nie powinna jednak oznaczać tylko przeciwdziałania zagrożeniu, a opieka - jedynie troski o byt materialny, ale, jak wskazuje się również w polskiej literaturze, także działania, które tworzą warunki sprzyjające realizacji tych celów.
Wielu przedstawicieli nauki zwraca uwagę, że polityka państwa wobec rodziny nie powinna być ograniczona do aspektów materialnych, ale winna też obejmować wymiar duchowy oraz moralny. Można również odwołać się do stanowiska, zgodnie z którym, wbrew niektórym poglądom, Konstytucja pozwala na określenie, co jest dobrem rodziny i jak je chronić. Wskazać można byłoby przede wszystkim oparcie jej o takie regulacje prawne, które mają na celu zapewnienie stabilizacji i trwałości. Wyrazem tego jest właśnie treść art. 18, który wyznacza założenia i główne cele polityki społecznej państwa, opartej o małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, macierzyństwo, rodzicielstwo i rodzinę. Kontynuacją tak pojmowanej polityki państwa jest z jednej strony przyznanie i praktyczne uznanie praw rodzicielskich, które poprzez ich konstytucyjną regulację, a następnie konkretyzację w ustawach, umożliwiają prawną ich ochronę, a z drugiej podejmowanie takich działań, które są wyrazem opieki nad tymi wartościami. Właśnie w takim ujęciu należy widzieć prawo do wychowania dzieci, które ze swej istoty stanowi zasadniczy trzon uprawnień rodzicielskich.
Ważnym dopełnieniem treści wyrażonych w art. 18 jest zasada dobra dziecka uregulowana w art. 72 ust. 1 Konstytucji, który ustanawia po stronie państwa obowiązek ochrony praw dziecka. W doktrynie prawa konstytucyjnego uznaje się ją za samoistną wartość konstytucyjną uzupełniającą wartość o szerszym zakresie, jaką jest dobro rodziny. Zasada dobra dziecka obejmuje m.in. prawo do wzrastania w rodzinie, co jest zbieżne z nadrzędnością uprawnień rodzicielskich wobec dzieci. W konsekwencji tylko w sytuacji, gdy rodzice nie spełniają swoich obowiązków, interweniować może władza publiczna (art. 72 ust. 2 Konstytucji).
Wolność rodziców do wychowania dzieci
Art. 48 ust. 1 ustanawia prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, zastrzegając jednocześnie obowiązek uwzględnienia stopnia dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania. Jest to więc regulacja wielowątkowa, a w każdym razie statuująca uprawnienia rodzicielskie oraz, odnośnie relacji rodzice-dzieci, uprawnienia tych drugich w procesie wychowania. Natomiast art. 48 ust. 2 określa warunki dopuszczalności ograniczenia lub pozbawienia praw rodzicielskich uznając, że może to nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.
Ogólnie charakteryzując art. 48 ust. 1 trzeba przede wszystkim stwierdzić, że aczkolwiek posługuje się on pojęciem prawa rodziców, co sugerowałoby, że rodzicom przysługuje prawo podmiotowe, to jednak, biorąc pod uwagę strukturę przepisu, należy uznać, że rodzicom przyznana jest wolność wychowania swoich dzieci. Różnica pomiędzy wolnością a prawem podmiotowym jest nie tylko teoretyczna. Najogólniej rzecz ujmując wolność oznacza, że jej podmiot może zachować się w dowolny sposób pod warunkiem, że nie narusza żadnej normy prawnej, która wyznacza jej granice. Wolność wyobrażamy więc sobie jako okręg, w granicach którego mamy swobodę działania. Podmiot, który uznaje, że nasze działanie stanowiło naruszenie dopuszczalnego zakresu posiadanej przez nas wolności, poprzez podjęcie działań sprzecznych z prawem, które ogranicza naszą wolność, jest zobowiązany dowieść tego naruszenia. To bardzo ważna praktycznie cecha wolności, gdyż oznacza, że ciężar dowodu spoczywa na twierdzącym, że doszło do przekroczenia granic wolności. Natomiast w przypadku prawa podmiotowego sytuacja jest odwrotna, czyli każdy, kto uważa, iż przysługuje mu określone prawo jest zobowiązany wykazać się, iż faktycznie tak jest. Mówimy w takim przypadku, że ciężar dowodu spoczywa na tym, kto z prawa chce korzystać. Trzeba też wskazać, że prawo podmiotowe uprawnia jedynie do podejmowania takich czynności, które składają się na treść tego prawa, wynikającą z określonej normy prawnej. Zatem, jeśli weźmie się pod uwagę charakterystykę wolności to oczywiste staje się, że jakkolwiek używamy terminu „prawo” rodziców do wychowania dzieci, to jego prawna kwalifikacja jako wolności jest zasadna. Znacznie korzystniej określa też możliwości działania rodziców. Zastosowanie mają bowiem wszystkie te ustalenia, które zostały przedstawione jako cechy wolności. Rodzice mogą więc samodzielnie decydować o wychowaniu dzieci kierując się własnymi przekonaniami.
Przyjęcie konstrukcji wolności konstytucyjnej oznacza zakaz ingerencji osób trzecich w uprawnienia rodziców. Zakaz ten dotyczy również władz publicznych. Trybunał Konstytucyjny podkreślił w swoim orzecznictwie, że prawo rodziców do wychowania dzieci jest najważniejszym elementem praw rodzicielskich. Te zaś mają charakter przyrodzony i naturalny i jako takie nie pochodzą z nadania państwa. Są one jedynie wykonywane pod kontrolą państwową i społeczną. Trzeba wyraźnie stwierdzić, że wolność wychowywania dzieci przez rodziców jasno ustala relacje rodzice - władza publiczna, dając tym pierwszym pozycję decydującą. Stanowi to rozstrzygający argument w sporze z państwem, ale jest on skuteczny tylko wówczas, gdy środowiska rodziców dysponują realną siłą wymuszania, czyli są odpowiednio zorganizowane i aktywne. Jednak dla każdej aktywności społecznej, a więc także stosowania wolności konieczne jest by jednostka miała świadomość swojej podmiotowości wobec państwa. Ochrona, którą rodzice posiadają na mocy art. 48 ust. 1 rozciąga się nie tylko na podmioty władzy publicznej, ale wszelkie inne, w tym osoby fizyczne czy organizacje społeczne, których zamiarem byłaby nieuprawniona ingerencja w wychowanie dzieci. Wolność wychowania dzieci ma więc charakter horyzontalny, czyli jest skuteczna także wobec podmiotów równorzędnych, a nie tylko w relacji wertykalnej, czyli wobec władzy publicznej.
W tym kontekście może pojawić się również kwestia granic władzy rodziców. W pierwszej kolejności trzeba stwierdzić, że Konstytucja nie precyzuje treści wychowania i odsyła w tej materii do ustawodawstwa zwykłego, a w konsekwencji także do orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego i do doktryny. Pozwalają one wymienić kilka elementów, które składają się na wychowanie, wśród których, najogólniej rzecz ujmując, najważniejsze to troska o rozwój fizyczny, intelektualny i duchowy. Dalsze uszczegółowienie prowadzi do wskazania wychowania w zakresie wiary i seksualności człowieka, a więc sfer o szczególnej wrażliwości, a które w 2024 roku stały się przedmiotem zapowiedzi twardej ingerencji rządu Premiera Donalda Tuska i Minister Edukacji Barbary Nowackiej. Te dziedziny mają wyjątkowe znaczenie w wychowaniu, gdyż kształtują osobowość człowieka na całe życie i dlatego właśnie władza publiczna, próbując wprowadzać zmiany w programach ich nauczania jest w szczególny sposób zobowiązana do uznania władztwa rodziców. Podejmując próby realizacji takich reform, które zostały przedstawione w 2024 r., rząd dąży do przekształcenia tożsamości nowych pokoleń Polaków w oparciu ideologię liberalnej lewicy. Jest ona sprzeczny z prawem naturalnym i prawdą o człowieku i jego naturze i tym samym z wielowiekową tradycją polskiego wychowania w duchu kultury chrześcijańskiej i poszukiwania prawdy.
Wolność rodziców do wychowania i nauczania moralnego i religijnego
Uprawnienia rodziców do wychowania dzieci poszerza i wzmacnia art. 53 ust. 3 Konstytucji, przyznając im prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Ujęcie tego przepisu jest podobne jak w art. 48 ust. 1 i dlatego regulacja ta również jest klasyfikowana jako wolność. Ustrojodawca konsekwentnie wykorzystuje wolność, gdyż ta pozwala rodzicom na dokonanie wyboru spośród różnych możliwości. Wychowanie, w tym wychowanie moralne i religijne, dotyczy sfery szczególnej wrażliwości człowieka i dlatego ujęte jest jako wolność, dając dzięki temu szersze możliwości realizacji, aniżeli w przypadku prawa podmiotowego. Obowiązkiem państwa jest stworzenie takich warunków w systemie politycznym i prawnym, które umożliwiałyby wykonywanie tych wolności. Wolność wychowania i nauczania moralnego i religijnego stanowi esencjalny element prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami i jednocześnie działa jako swego rodzaju gwarancja realności tego prawa. Warto też zauważyć, że nawet gdyby nie była ona konstytucyjnie ustanowiona, należałoby ją wyinterpretować z treści art. 48 ust. 1 i uznać za oczywisty komponent praw rodzicielskich.
Z postanowieniami Konstytucji dotyczącymi praw rodziców ściśle koresponduje wyrażony w art. 72 ust. 1 ustawy zasadniczej obowiązek władzy publicznej zapewnienia dzieciom ochrony ich praw, w szczególności ochrony przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją. W tym przypadku żądanie ochrony przysługuje nie tylko rodzicom, ale w ogóle każdemu podmiotowi, gdyż Konstytucja stanowi, iż każdy jest uprawniony domagać się stosownego działania władzy publicznej. W ten sposób Konstytucja ustanawia zasadę ochrony praw dziecka. Zakres tej ochrony jest szeroko ujęty, natomiast w kontekście uprawnień wychowawczych rodziców, których analiza jest przedmiotem tego opracowania, obejmuje przede wszystkim obowiązek władzy publicznej ochrony dziecka przed demoralizacją. Należy podkreślić, że władza publiczna ma obowiązek wspierać rodziców w ich działaniach podejmowanych przeciwko demoralizacji dzieci. Przepis nie precyzuje treści pojęcia demoralizacji. Jeżeli więc weźmiemy pod uwagę wolność rodziców decydowania o wychowaniu dzieci, to również w odniesieniu do kwestii walki z demoralizacją decydujące powinno być ich stanowisko. Chodzi zarówno o rozumienie pojęcia demoralizacji, jak i o programy i metody wychowawcze, które mogłyby wyczerpywać jego cechy. Analogicznie trzeba też postrzegać uprawnienia rodziców odnośnie oceny programów szkolnego nauczania, co stało się aktualne w związku z próbą reformy podejmowanej przez rząd Premiera Donalda Tuska.
Przedstawiona analiza uprawnień rodziców w dziedzinie wychowania dzieci pozwala stwierdzić, że Konstytucja im właśnie przyznaje decydujący głos. Prawne uregulowanie wszystkich zagadnień składających się na wychowanie musi być więc oparte na założeniu jak najszerszego udziału rodziców w tym procesie. Niezależnie od tego, jakich szczegółowych kwestii wychowanie dotyczy, to rodzice rozstrzygają o kierunku podejmowanych reform. Wynika to z przysługującego im pierwszeństwa do wychowania dzieci. Oznacza więc, że w toczącym się obecnie sporze pomiędzy rządem RP a rodzicami o realizację prawa do lekcji religii w szkole oraz zakres merytoryczny przedmiotu edukacja zdrowotna, któremu rodzice się sprzeciwiają, to właśnie poszanowanie wychowawczych praw rodziców musi być rozstrzygające. Rząd jest do tego konstytucyjnie zobowiązany. Ale faktyczne poszanowanie praw rodziców zależy w dużym stopniu od społecznego poparcia ich żądań. Nie tylko wyrażanych przez organizacje rodziców, ale także wszystkich nas, którym zależy na dobru wspólnym. A przecież chodzi o dobro o szczególnym charakterze, bo jak słusznie stwierdził kanclerz Jan Zamoyski „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
Prof. Anna Łabno – konstytucjonalista, członek Rady Naukowej Instytutu Ordo Iuris
(W przygotowaniu tekstu korzystałam z następujących opracowań: W. Borysiak, Komentarz do art. 18, art. 48 i art. 72 Konstytucji RP, (w:) M. Safjan, L. Bosek (red.), Konstytucja. Komentarz, t. I, Warszawa 2016; M. Olszówka, Komentarz do art. 53 Konstytucji RP, (w:) M. Safjan, L. Bosek, Konstytucja. Komentarz, t. I, Warszawa 2016.)
Wobec informacji przekazanej 16.01.2025 r. przez minister Barbarę Nowacką w kwestii nieobowiązkowości edukacji zdrowotnej w 2025 r. Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły podtrzymuje swoje stanowisko wyrażone w formalnej petycji do MEN z 21.08.2024 r. podpisanej przez 64 organizacje społeczne.
W petycji jasno wyartykułowaliśmy trzy postulaty:
16.01.2025
• Trwają prace nad rozporządzeniem Ministra Edukacji, którego projekt przewiduje ograniczenie liczby lekcji religii do jednej tygodniowo oraz narzuca dyrektorom szkół konieczność umieszczania religii przed rozpoczęciem obowiązkowych zajęć edukacyjnych w danym dniu lub po ich zakończeniu.
Minister Barbara Nowacka planuje wdrożyć wulgarną edukację seksualną do naszych szkół już od września 2025 roku. Żadne dziecko i żadna rodzina nie uniknie konfrontacji z demoralizującym programem. Nawet edukacja domowa, szkoły katolickie, czy po prostu dobre szkoły – nie będą mogły uchylać się od mówienia uczniom podstawówek o „zachowaniach autoseksualnych”, rodzinach „z dwoma tatusiami”, możliwości dowolnego kształtowania swojej orientacji seksualnej czy ideologicznych konstrukcjach „cispłciowości” lub „transpłciowości”. W liceach nastolatkowie będą zgłębiać wiedzę o czynnikach wpływających na popęd seksualny (libido), o „różnych formach aktywności seksualnej” i „przynależności do grupy LGBTQ+”. Nowa szkoła ma zwalczać moralne i religijne wzorce, które uczniowie wynoszą z rodzinnych domów.
Trwa walka o bezpieczeństwo dzieci w szkole!
To oczywiste naruszenie prawa naturalnego, systemu praw człowieka i polskiej Konstytucji, które powierzają rodzicom – jako naturalnym wychowawcom – pierwszeństwo w decydowaniu o treściach przekazywanych ich dzieciom oraz wyłączne prawo do kierowania ich religijnym i etycznym wychowaniem.
Po pracach analitycznych i mobilizacji oporu społecznego, nadchodzi czas na bezpośredni apel do rodziców oraz wsparcie ich w odważnym stawieniu czoła złemu prawu. Nasz profesjonalny sprzeciw wobec seksedukacyjnego rozporządzenia rozpoczęliśmy od szerokich konsultacji z ekspertami – lekarzami, pedagogami oraz rodzicami. Efektem tych prac jest ponad stustronicowa analiza projektu rozporządzenia, którą przekazaliśmy oficjalnie Ministerstwu Edukacji Narodowej. Zachęceni przez nas Polacy złożyli w MEN tysiące własnych pism i zastrzeżeń do projektu.
Ale nie ograniczyliśmy się do analiz i opinii. Zainwestowaliśmy ogrom czasu i środków w nagłaśnianie sprawy wszelkimi możliwym sposobami – w internecie, w prasie, radiu i telewizji. Uruchomiliśmy internetową petycję do minister Nowackiej, pod którą podpisało się już ponad 43 000 Polaków.
Jeszcze przed publikacją projektu rozporządzenia, przygotowaliśmy i przekazaliśmy wraz z wielką Koalicją na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS) list do Prezydenta Andrzeja Dudy, w którym wezwaliśmy głowę państwa do „wyrażenia stanowczego sprzeciwu wobec niekonstytucyjnego, sprzecznego z naturalnymi prawami rodziców oraz niemoralnego rządowego projektu”.
Skalę sprzeciwu Polaków wobec genderowej „edukacji zdrowotnej” pokazała wielotysięczna manifestacja, którą zorganizowaliśmy 1 grudnia razem z szeregiem organizacji tworzących KROPS. Nasza demonstracja była transmitowana na żywo w TV TRWAM i Telewizji Republika. Relacje z pikiety wyemitowano w „Faktach” TVN, „Teleexpressie” i głównych serwisach informacyjnych TVP.
Ponad wszelką wątpliwość Barbara Nowacka usłyszała nasz sprzeciw, którego nie będzie mogła zignorować. Zapewne wśród ekspertów ministerstwa trwają obecnie gorące dyskusje na temat tego, co dalej zrobić.
Druga strona nie śpi. Promotorzy wulgarnej seksedukacji szykują kursy dla nauczycieli oraz programy i podręczniki do nowego przedmiotu. Dlatego na bieżąco monitorujemy działania rządzących i będziemy reagować na każde zagrożenie dla naszych dzieci.
Rodzice muszą powiedzieć zdecydowane „nie” wulgarnej seksedukacj!
Czas na powszechny i konkretny sprzeciw wobec deprawacji młodego pokolenia Polaków. Rodzice, dziadkowie oraz wszyscy, którym leży na sercu dobro polskich dzieci, powinni się do niego włączyć. Genderyści muszą zrozumieć, że demoralizacja i ideologiczna indoktrynacja w Polsce nie przejdą, gdyż nie pozwolą na to przede wszystkim rodzice zatroskani losem swoich dzieci.
Nasz sprzeciw musi dotrzeć nie tylko do ministerstwa i rządu, ale także do szkół, kuratoriów i wszystkich polityków.
W tym celu przygotowaliśmy broszurę „Edukacja seksualna kontra prawa rodziców”. To konkretne informacje i bardzo konkretne rady. Broszura zawiera najważniejsze informacje o prawach przysługujących rodzicom, o zagrożeniach związanych z wprowadzeniem do szkół nowego przedmiotu oraz konkretne wskazówki na temat tego, co można zrobić już dziś, by powstrzymać radykalne plany MEN.
Każdy może pobrać broszurę z naszej strony, wydrukować i przekazać znajomym. My z kolei będziemy ją rozpowszechniać na wszystkich spotkaniach z ekspertami Instytutu Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny, które organizujemy kilka razy w miesiącu w całej Polsce oraz na wszelkich pikietach, manifestacjach i marszach.
Broszura zawiera linki i kody QR, prowadzące do:
– wzoru pisemnej petycji do Prezesa Rady Ministrów,
– wzoru pisemnej petycji do Rzecznika Praw Obywatelskich,
– wzoru sprzeciwu rodzicielskiego do złożenia u dyrektora szkoły,
– petycji on-line „Stop Seksualizacji Dzieci”,
– artykułu przedstawiającego „w pigułce” projekt edukacji seksualnej MEN,
– obszernej analizy eksperckiej całego projektu „edukacji zdrowotnej”,
Obrona niewinności naszych dzieci jest w naszych rękach!
Zachęcam wszystkich rodziców do wydrukowania tych dokumentów, podpisania ich i złożenia w szkole oraz wysłania do Kancelarii Premiera i Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Sukces zainicjowanej akcji sprzeciwu rodziców zależy od jej masowości. Jeśli do szkół trafi wystarczająco dużo deklaracji sprzeciwu wobec genderowej edukacji, samorządy i szkoły będą naciskać na MEN.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że Ministerstwo Edukacji Narodowej już zostało zalane masą petycji wysyłanych przez rodziców w ramach konsultacji do podstawy programowej edukacji zdrowotnej, których wzory publikowaliśmy na naszej stronie internetowej. Czas zasypać petycjami Kancelarię Prezesa Rady Ministrów oraz wystąpić o zdecydowaną interwencję do Rzecznika Praw Obywatelskich.
Teraz kluczowe jest dotarcie do jak największej liczby obywateli – w tym rodziców. To od tego zależy, czy uchronimy miliony młodych Polaków przed demoralizacją.
Kolejnym krokiem, który już przygotowujemy na rok 2025 będzie wezwanie polskich rodziców do masowego obywatelskiego nieposłuszeństwa i odmowy uczestnictwa ich dzieci w niezgodnych z konstytucją lekcjach wulgarnej seksedukacji. To wielkie wyzwanie, bo będzie wymagało od naszych prawników wsparcia dla każdej rodziny, która spotka się z represjami ze strony systemu oświaty.
Zanim dojdzie do tej ostateczności, mam nadzieję, że nasza broszura i masowy protest otrzeźwią rządzących, uświadamiając im, że obudzili olbrzyma – polskie rodziny, gotowe walczyć o swoje dzieci.
Dlatego proszę wszystkich Rodaków o przekazanie naszej broszury rodzicom dzieci w wieku szkolnym, krewnym, przyjaciołom, kolegom, sąsiadom oraz osobom z parafii czy wspólnoty religijnej. Polacy muszą być świadomi rangi zagrożenia, z którym się mierzymy.
Znajdujemy się w środku wojny o polską edukację. Lewica nie ukrywa, że chce zniszczyć jej tożsamościowy, patriotyczny charakter, a w jego miejsce wprowadzić wulgarne, często wręcz perwersyjne treści. Jeśli radykałowie zwyciężą, młode pokolenie Polaków zostanie zdemoralizowane, co będziemy odczuwać przez lata. Nie możemy do tego dopuścić.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris