Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
23.01.2024
Rząd Donalda Tuska zapowiada rewolucję prawną wymierzoną właśnie w prawa chrześcijan. W jej ramach katolicy mieliby zostać „opiłowani z przywilejów”. O tym, że zagrożenie jest poważne, świadczą kroki podejmowane obecnie na innych polach przez rząd, który nie waha się działać na pograniczu prawa, a nawet poza jego granicami, aby osiągnąć swoje polityczne zamierzenia. Mając to na uwadze, prawnicy Ordo Iuris z pełną determinacją występują w obronie praw osób wierzących.
Mówimy „nie” przemocy wobec chrześcijan
W ostatnim czasie sąd skazał agresywnego mężczyznę, który zaatakował uczestników publicznego różańca w centrum Elbląga. Napastnik wszedł pomiędzy grupę osób modlących się o zatrzymanie zabijania nienarodzonych dzieci, zdemolował sprzęt nagłaśniający i zażądał od organizatora przerwania modlitwy, grożąc pobiciem. Nasi prawnicy doprowadzili do wymierzenia oskarżonemu kary 5 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd wziął pod uwagę to, że mężczyzna przyznał się do winy i przeprosił ofiarę.
Ten wyrok pokazuje, że bardzo niedoskonałe prawo czasem jeszcze staje po stronie ofiar przemocy ze względu na wiarę, zapewniając chrześcijanom możliwość publicznej modlitwy i chroniąc ludzi przed ewentualnymi fizycznymi napaściami. Powyższe orzeczenie to jednak ciężko wypracowany przez naszych prawników wyjątek, reguła zaś wciąż jest zgoła odmienna.
Europa coraz mniej przyjazna chrześcijanom…
Podczas gdy w Polsce starania Ordo Iuris nie po raz pierwszy przywracają prawu właściwą moc, w wielu krajach (także nam bliskich) chrześcijanie nie mogą się publicznie modlić. W państwach rządzonych przez radykalną lewicę, prawa chrześcijan są stopniowo ograniczane. Przykładem takiej polityki jest Hiszpania, gdzie lewicowy rząd premiera Pedro Sancheza zakazał w grudniu publicznej modlitwy, w tym także różańca w intencji ojczyzny. Pretekstem do przyjęcia przepisów były masowe protesty Hiszpanów przeciwko amnestii dla katalońskich separatystów, bez poparcia których Pedro Sanchez nie mógłby stworzyć rządu.
W opublikowanej przez nas analizie przypomnieliśmy, że jeszcze dalej poszły w tej materii Australia i Wielka Brytania, które zakazały nawet modlitwy w myślach przed klinikami aborcyjnymi. Podkreślamy, że podobne przepisy naruszają wolność sumienia, stanowiącą jedno z podstawowych praw człowieka.
W osobnym tekście przeanalizowaliśmy orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał, że wprowadzenie zakazu noszenia symboli religijnych przez pracowników administracji publicznej jest zgodne z prawem UE, o ile jest to stosowane w sposób ogólny i wobec każdego pracownika. Wskazaliśmy na niebezpieczeństwa związane z antychrześcijańskim kierunkiem, w którym zmierza Unia. Podkreśliliśmy, że Konstytucja RP gwarantuje Polakom wolność religijną, nakazując organom władzy publicznej zachowanie bezstronności w sprawach światopoglądowych oraz zapewnienie swobody wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych w życiu publicznym.
Rewolucyjne zapowiedzi rządu Donalda Tuska
Rząd Donalda Tuska zapowiada rewolucję prawną wymierzoną właśnie w prawa chrześcijan. W jej ramach katolicy mieliby zostać „opiłowani z przywilejów”. O tym, że zagrożenie jest poważne, świadczą kroki podejmowane obecnie na innych polach przez rząd, który nie waha się działać na pograniczu prawa, a nawet poza jego granicami, aby osiągnąć swoje polityczne zamierzenia. Mając to na uwadze, prawnicy Ordo Iuris z pełną determinacją występują w obronie praw osób wierzących.
Od początku patrzymy nowej władzy na ręce i recenzujemy jej propozycje legislacyjne dotyczące wolności wyznania. Przeanalizowaliśmy umowę koalicyjną zawartą pomiędzy Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą, wskazując, że jej osiemnasty punkt nawołujący do wprowadzenia „rozdziału Kościoła od Państwa” jest zapowiedzią złamania art. 25 Konstytucji RP, który gwarantuje między innymi prawo do wyrażania przekonań religijnych w życiu publicznym oraz przewiduje, że państwo i związki wyznaniowe będą szanować wzajemną autonomię i współpracować dla dobra obywateli. Jest to tym bardziej istotne, gdyż kościoły i związki wyznaniowe są jedynymi podmiotami wymienionymi wprost w polskiej ustawie zasadniczej jako partnerzy państwa we współdziałaniu dla dobra wspólnego.
Zareagowaliśmy na zapowiedź Minister Edukacji Barbary Nowackiej, która chce ograniczyć katechezę do jednej godziny w tygodniu oraz umieścić tę lekcję jako pierwszą lub ostatnią w planie zajęć. W analizie prawnej zwróciliśmy uwagę, że polskie ustawodawstwo nie przewiduje możliwości obowiązkowego umieszczenia lekcji religii na początku lub na końcu zajęć danego dnia. Podkreśliliśmy, że jakiekolwiek próby ograniczenia lub utrudnienia uczestnictwa w zajęciach religii będą naruszać konstytucyjną zasadę bezstronności władz publicznych. Przygotowujemy opinię prawną poświęconą zapowiedziom niewliczania ocen z religii do średniej ocen w szkole.
W odpowiedzi na formułowane przez radykałów postulaty usunięcia lekcji religii ze szkół, opublikowaliśmy dwie analizy prawne. W pierwszej wskazaliśmy, że organizacja tych zajęć w szkołach stanowi wyraz poszanowania konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami. Zwróciliśmy uwagę na fakt, że nauczyciele religii mają taki sam status prawny, jak nauczyciele innych przedmiotów, a ich wynagrodzenie nie jest dotacją dla danej wspólnoty wyznaniowej, lecz wynagrodzeniem dla konkretnego nauczyciela.
Z kolei w drugiej przypomnieliśmy, że w większości państw Unii Europejskiej finansowanie nauczania religii ze środków publicznych jest standardem. Lekcje różnią się zakresem tematycznym, jednak w większości krajów odbywają się w szkole.
Wychodząc naprzeciw zapowiedziom likwidacji Funduszu Kościelnego, przygotowaliśmy komentarz prawny, w którym omówiliśmy jego powstanie, funkcjonowanie oraz perspektywy reformy. Wykazaliśmy, że likwidacja Funduszu nie musi być działaniem destrukcyjnym. Aby tak się stało, należy uczynić zadość historycznym zobowiązaniom państwa wobec Kościoła oraz szanować wolność sumienia i religii jednostek. Wskazaliśmy, że najprostszym rozwiązaniem byłoby pójście drogą Czech, gdzie uchwalono zwrot mienia zagrabionego w okresie komunistycznym w połączeniu z rekompensatą majątkową w zamian za wycofanie się państwa z finansowego wspomagania związków wyznaniowych. W komentarzu omówiliśmy także możliwość zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym podobnym do tego na Organizacje Pożytku Publicznego. We współpracy z Katolicką Agencją Informacyjną przygotowaliśmy tekst poświęcony tej tematyce. Jest to kontynuacja współpracy rozpoczętej w lutym ubiegłego roku, kiedy to na wspólnej konferencji prasowej w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski zaprezentowaliśmy zbiór propozycji legislacyjnych z obszaru wolności sumienia i religii. Jedną z nich była właśnie reforma Funduszu Kościelnego.
Chrześcijanie nie mogą być bierni!
Szerzej o zagrożeniach związanych z urzeczywistnieniem radykalnie antykatolickich postulatów pisaliśmy w cyklu esejów „Gdy piłują chrześcijan...”, gdzie rozważyliśmy zgodność z prawem i ewentualne konsekwencje wprowadzenia w Polsce między innymi zakazu spowiedzi nieletnich, likwidacji klauzuli sumienia czy opieki kapelanów w szpitalach oraz wiele innych zapowiedzi politycznych, które teraz stają się faktem.
W publikacji mocno podkreśliliśmy, że przyjmowanie przez wierzących biernej postawy, w nadziei, że radykałowie po realizacji swoich pomysłów dadzą im spokój, nie prowadzi do wyciszenia konfliktu, ale ośmiela antychrześcijańskich polityków do wysuwania nowych żądań. Tak było we Francji w trakcie rewolucji francuskiej, gdzie początkowo biskupi sami zaproponowali zniesienie dziesięciny i nacjonalizację majątków kościelnych. Niedługo potem ośmieleni radykałowie dokonali kasaty zakonów oraz podporządkowali francuski Kościół państwu, zmuszając duchownych do odcięcia się od papieża. Budowanie atmosfery nienawiści do katolików zaowocowało powstaniem zinstytucjonalizowanego terroru, w ramach którego wierni zachowujący łączność z Rzymem i praktykujący swoją religię byli prześladowani i okrutnie mordowani.
Aby zwrócić uwagę opinii publicznej na zagrożenia związane z tworzeniem atmosfery nienawiści wobec katolików, co roku przygotowujemy raport poświęcony przestępstwom motywowanym nienawiścią wobec chrześcijan w Polsce. Publikacja za rok 2022 została już uwzględniona w oficjalnym raporcie Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Opisaliśmy w niej napaści fizyczne, morderstwa, akty wandalizmu na miejsca i obiekty kultu, bezczeszczenie cmentarzy czy podpalanie kościołów.
Jeśli dziś skutecznie nie przeciwstawimy się uderzeniu w prawa chrześcijan, które zapowiada rząd Donalda Tuska, to już wkrótce pojawią się kolejne pomysły zmian prawnych uderzających w wierzących. W rezultacie bardzo szybko wyznawcy Chrystusa mogą w Polsce zostać sprowadzeni do roli prześladowanej większości, która będzie zmuszona ukrywać swoją religię w przestrzeni publicznej. Nadal możemy zatrzymać ten proces.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
16.01.2024
• Trzy miesiące po wyborach doprowadzenie do rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych może być znacznie większą pokusą dla Donalda Tuska niż Jarosława Kaczyńskiego. Sondaże poparcia partii politycznych nie są korzystne dla PiS.
• Dla Donalda Tuska kluczowe jest by nowe wybory osłabiły jego koalicjantów. Na razie jednak nie ma powodów by sądzić, że Trzecia Droga i Lewica szybko się politycznie zużyją.
• Premier dużo zainwestował w spoistość rządzącej koalicji hojnie obdzielając Trzecią Drogę i Lewica stanowiskami w swoim rządzie. Obecnie zerwanie koalicji przez Polskę2050, PSL lub Lewicę - nie mówiąc o małych koalicjantach jak Inicjatywa Polska - byłoby dla nich bardzo kosztowne politycznie.
• Wiele ważnych czynników dynamiki politycznej dopiero wejdzie do gry i one mogą być decydujące dla trwania obecnej kadencji Sejmu. Szczególnie dotyczy to relacji pomiędzy Polską a Unią Europejską czy decyzji o ważnych inwestycjach infrastrukturalnych.
• Trudno znaleźć racjonalny powód, dla którego partia Jarosława Kaczyńskiego miałaby chcieć skrócenia kadencji Sejmu ze względu na to, że poparcie dla jego partii osłabło. Jedynym czynnikiem, na który mógłby liczyć PiS to demobilizacja elektoratu anty-PiS i mobilizacja własnych wyborców.
• Nowe wybory to zagrożenie dla PiS, który może utracić możliwość obrony prezydenckiego weta.
Nie można wykluczyć, że trwający konflikt polityczny, polegający w znacznej mierze na łamaniu zasad praworządności przez większość rządzącą zakończy się przyspieszonymi wyborami. O takiej możliwości mówiono zresztą zaraz po ogłoszeniu wyników jesiennych wyborów.
Już wtedy zwracano uwagę, że zwycięstwo Donalda Tuska nie jest pełne i będzie on dążył do zmiany zaistniałej sytuacji. Pojawiały się opinie, że również liderzy Prawa i Sprawiedliwości rozważają możliwość nowej parlamentarnej elekcji, gdyby miało to przynieść korzyść ich ugrupowania. Czy rzeczywiście zatem możemy się spodziewać rozwiązania Sejmu? Czy liderom dwóch największych partii może na tym zależeć? Czy byłoby to dobre dla polskiego państwa.
Sytuacja, w której znajduje się nowy premier jest ciekawa i złożona. Po pierwsze wciąż największym ugrupowaniem w Sejmie jest niedawno jeszcze rządzący PiS. Po drugie koalicja sprawująca władzę, złożona z wielu podmiotów, zawsze będzie zawierała w sobie potencjał niestabilności. To, że na razie jeszcze nie jest on zauważalny świadczy z jednej strony o tym jak zręcznym rozgrywającym - w pewnych zakresach działania - okazuje się Donald Tusk, a drugiej o tym jakie nastroje towarzyszą tej części społeczeństwa, która wybrała nowe władze. Jeśli chodzi o zręczność Donalda Tuska to niewątpliwie zdołał on współpracujące z PO partie koalicyjne, jeszcze na długo przed wyborami, zawirusować twardą narracją antypisowską i teraz zbiera żniwo tych działań. Po wyborach nowy premier zdecydował się obficie obdarować stanowiskami w rządzie swoich koalicjantów. Wystarczy zobaczyć ilu wiceministrów posiada w nowym rządzie Polska 2050. Obecnie zaś, za pomocą radykalnych i lekceważących prawo działań związek koalicyjny jest utwardzany. Logika tego działania jest dość prosta, rozpad koalicji i zmiana rządu oznaczałyby, że procesom rozliczeniowym mogliby zostać poddani ci, którzy dziś wznoszą sztandar depisyzacji. Nawet jeśli wznosząc go, wcale się nie cieszą. Niewątpliwie także szybka utrata stanowisk byłaby bolesna zarówno dla Trzeciej Drogi, jak i Lewicy, nie mówiąc już o takich małych ugrupowaniach jak Inicjatywa Polska, któremu przewodzi Barbara Nowacka, nowa minister edukacji narodowej.
Wszystko to oznacza to, że Donald Tusk sporo zainwestował w umocnienie nie tylko sejmowej, ale też szerzej, politycznej koalicji i że rzeczywiście zamierza przeprowadzić swoje plany nie zmieniając w zasadniczy sposób składu obecnego Sejmu. Czy można jednak wskazać okoliczności, które mogłaby skłonić premiera Tuska do prowadzenia gry politycznej w taki sposób, by prezydent zdecydował się na rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych? Wydaje się, że takim czynnikiem mogłoby by być pojawienie się realnej szansy na ostateczne przełamanie porządku konstytucyjnego w Polsce. Mogłoby to nastąpić w sytuacji, gdyby rządząca koalicja uzyskała możliwość odrzucenia weta prezydenckiego lub - jeszcze lepiej - gdyby uzyskała większość konstytucyjną. Być może nowe wybory miałyby dla Donalda Tuska sens także wtedy, gdyby realną wydawała się szansa marginalizacji koalicjantów platformy. Jak na razie ta ostatnia możliwość - wedle powyborczych sondaży poparcia dla partii politycznych - nie wydaje się bliska.
Bardziej realne wydaje się, że koalicja antypisowska mogłaby po rozwiązaniu Sejmu i przeprowadzaniu nowych wyborów uzyskać większość kwalifikowaną ⅗ głosów w Sejmie, która pozwoliłaby nie liczyć się z wetem prezydenta. Tego rodzaju oczekiwania można zauważyć dość wyraźnie w opiniach publiczności politycznej bezwarunkowo popierającej zarówno niepraworządne działania rządu Tuska podczas przejmowania TVP jak i w sprawie posłów Kamińskiego i Wąsika. Na dziś jednak - nawet gdyby wybory koalicji rządzącej udało się wygrać wyżej niż na jesieni - koszt takiej operacji mógłby być znaczny. Niewykluczone, że doszłoby do rekompozycji całego układu koalicyjnego - Trzecia Droga, która według grudniowego sondażu zbliżyła się do 20 proc. poparcia, mogłaby razem z Lewicą i mniejszymi koalicjantami dążyć do realnego osłabienia pozycji Donalda Tuska. Tego Tusk nie chce na pewno.
Jednocześnie na dziś koalicjanci PO deklarują lojalność. Dzisiejsza opozycja pewne nadzieje zdaje się pokładać w ewentualnym zwrocie wewnątrz PSL. Jednak lider tej partii Władysław Kosiniak-Kamysz konsekwentnie daje do zrozumienia, że na tego rodzaju zmianę PiS nie ma co liczyć. Gdy 11 stycznia Mateusz Morawiecki zapytał wyborców Trzeciej Drogi, a zatem także PSL-u “Czy na pewno głosowaliście na taki rząd, który w ciągu niespełna miesiąca zaatakował sądy? (...). Na taki rząd, który walczy z wolnymi mediami, który chce monopolu medialnego, żeby wszystkie ważne media mówiły jednym głosem?”, szybko pojawiła się odpowiedź lidera ludowców. “Wyborcy #TrzeciaDroga 15 października powiedzieli NIE trzeciej kadencji PiS, określili się po stronie praworządności, demokracji oraz samorządności i tym wartościom pozostają wierni. Czas, by politycy @pisorgpl zaakceptowali wreszcie wynik wyborów” - zanotował na portalu X (dawniej Twitter) Władysław Kosiniak-Kamysz. Stworzony mechanizm zatem działa, a nowe wybory oznaczałyby pewne ryzyko. Tego rodzaju grę podjął w 2007 roku Jarosław Kaczyński i poniósł klęskę tracąc władzę na osiem lat, po zaledwie dwóch latach rządów swojego obozu.
Jeśli weźmie się pod uwagę, że premier Donald Tusk nie jest lubianym politykiem, i posiada znaczny elektorat negatywny, nie można wykluczyć, że przy nowym rozdaniu sejmowym po hipotetycznych wyborach, Tusk straciłby jednoznacznie pierwszorzędną rolę w koalicji rządzącej. Zatem gra na nowe wybory niesie ze sobą określone ryzyka, których realizacja miałaby wpływ na możliwość realizacji celów politycznych, które premier z PO może sobie stawiać. Nastroje społeczne - wciąż w wysokim stopniu charakteryzujące się oczekiwaniami odwetowymi wobec PiS - a także petryfikacja polityczna koalicji, powstająca dzięki współodpowiedzialności za dokonywane obecnie naruszenia praworządności, mogą skłaniać Donalda Tuska do działań w pewnym sensie zachowawczych. Ich zachowawczość nie polegałaby jednak na powstrzymaniu uruchamianej rewolucji, ale na optymalizacji warunków do jej prowadzenia.
W tym miejscu należałoby jednak postawić pytanie o to jakie cele rzeczywiście przyświecają Tuskowi. Czy chodzi po prostu o rodzaj rekonkwisty i przywrócenie reżimu politycznego sprzed wyborów w 2015 roku? Czy o dostosowanie polskiego państwa do oczekiwań europejskich partnerów szykujących się właśnie do przejęcia władzy nad państwami europejskimi w ramach centralizacji, tylko dla niepoznaki zwanej federalizacją? Czy o takie rozchwianie ustrojowe Polski, by organy unijne mogłby wtrącić się w rozwiązanie naszych wewnętrznych spraw i poszerzyć w ten sposób zakres swoich prerogatyw? A może chodzi o uzyskanie osobistych zasług wobec zagranicznych popleczników, zasług umożliwiających kontynuowanie kariery na szczeblu międzynarodowym?
Odpowiedź na te pytania, podobnie jak sytuacja polityczna, powinna być dynamiczna. Rewolucja, czy inaczej - faza sprawiedliwości okresu przejściowego - która uczyniłaby z Polski państwo modelowo przygotowane do centralizacji UE, jest zapewne planem maksimum. Jednocześnie jednak uwikłanie Polski w długotrwałe turbulencje ustrojowe, prawdopodobnie także będzie wynikiem akceptowalnym dla europejskich elit. Perspektywa wykluczenia największego państwa “nowej Unii”, potencjalnego lidera regionu, z obszaru podmiotowego oddziaływania w polityce europejskiej zapewnia realizację wielu interesów. Z tej perspektywy brak posiadania pełnej konstytucyjnej większości, a co za tym idzie, także konstytucyjnej władzy może być nawet na pewnym etapie korzystny dla ekipy Tuska. Pełnia władzy oznaczałaby pełnię odpowiedzialności, oznaczałaby konieczność formowania nowego porządku państwowego. Przy zwarciu z PiS Tusk ma możliwość, z ograniczoną społecznie odpowiedzialnością, wspierać demontaż kolejnych instytucji, a unikać konieczności przedstawienia programu odbudowy. Dziś mamy neo-TVP, zaraz możemy mieć neo-Sejm, ponieważ sprawa Kamińskiego i Wąsika, owszem, ma potencjał do tego by obecna opozycja przestała uznawać działającą od jesieni niższą izbę parlamentu za funkcjonującą na konstytucyjnych zasadach. Być może właśnie o to chodzi.
Niedawne pokazowe spotkania, najpierw ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Marka Brzezińskiego z komisarz UE Verą Jourovą, mające miejsce w naszym kraju, a potem spotkania Brzezińskiego z przedstawicielami nowego rządu, w tym z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem, pokazują, że Tusk nie musi się obawiać negatywnych reakcji na niepraworządne działania swojego gabinetu na poziomie międzynarodowym. “Cieszę się, że Pan Ambasador Mark Brzezinski pozytywnie ocenia działania resortu prowadzące do przywrócenia w Polsce praworządności. Dobre stosunki polsko-amerykańskie to ważny element polityki zagranicznej obu państw – powiedział Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Adam Bodnar podczas spotkania 10 stycznia 2024 r. z kierownictwem Ambasady USA w Polsce.
Co z planami PiS, by doprowadzić do kolejnych wyborów? Grudniowy sondaż United Surveys, ale także nowsze badania pracowni IBRIS oraz pracowni Opinia24 wskazują, że przewaga partii Jarosława Kaczyńskiego na partią Tuska jest mniejsza od błędu statystycznego wynoszącego zwykle około 3 proc. Biorąc pod uwagę te dane nie ma podstaw, by Jarosław Kaczyński mógł racjonalnie myśleć o powrocie do władzy w niedługim czasie. Być może jednak liderzy PiS uznają, że nowe wybory odwrócą tendencje mobilizacyjne w elektoratach. Jesienią, 15 października br. doszło do niezwykłej mobilizacji obywateli przeciwko rządom PiS, dziś badania prezentowane przez sondażownie wskazują, że trzy miesiące później doszło już do spodziewanej demobilizacji społecznej. Polacy pytani o szybką kolejną elekcję do Sejmu nie deklarują tak chętnie swojego zaangażowania. Według IBRIS-u, którego sondaż opublikowano 10 stycznia br. tylko 47 proc. badanych powiedziało “zdecydowanie tak” na pytanie o udział w takich wyborach, a 14 proc. “raczej” tak. Tymczasem frekwencja 15 października 2023 r. wyniosła 74,38 proc. wśród uprawnionych do głosowania. Czy PiS zdołałby lepiej zmobilizować swój elektorat? Czy elektorat opozycji rzeczywiście na tyle stracił jesienny entuzjazm, że odpuściłby kolejną niedzielę wyborczą? Kwestie te wydają się bardzo wątpliwe.
Nie oznacza to jednak, że nikt - łącznie z prezydentem - nie podejmie próby wywrócenia nowego układu politycznego, o którym już można przeczytać, że zapoczątkowuje on IV Rzeczpospolitą, tym razem Donalda Tuska. To dość pospieszne stwierdzenie, ponieważ kolejne polskie republiki liczymy okresami niepodległości, a nie zmianami ustrojowymi jak Francuzi. Rządy Tuska mogą raczej otwierać nowy okres polskiej niesuwerenności, jak PRL czy rozbiorowe Królestwo Polskie. Jednak i na takie oceny jest jeszcze za wcześnie.
Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m.in. „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy".
08.01.2024
Wyłączony sygnał i przemoc na korytarzach TVP, poddanie „testom” i wymuszenie uległości na ponad dwóch tysiącach sędziów, podważanie konstytucyjnej roli Prezydenta RP, pomijanie ustrojowego trybu stanowienia ustaw i rządzenie za pomocą uchwał… to tylko początek zamachów na nasze konstytucyjne prawa i wolności.
STOP NISZCZENIU POLSKI – PODPISZ PETYCJĘ
Jeżeli te akty bezprawia już miały miejsce, to czego jeszcze możemy spodziewać się po promotorach aborcji, zgorszenia i wulgarnej seksedukacji oraz orędownikach „opiłowywania” katolików i uczestnikach ataków na kościoły, którzy weszli w skład rządu Donalda Tuska?
Politycy rządu powołanego 13 grudnia, jeszcze na etapie kampanii wyborczej zapowiadali, że po objęciu władzy przeprowadzą w Polsce prawną i obyczajową rewolucję według wytycznych ideologów gender, aktywistów LGBT i aborcyjnego lobby.
Przedstawiciele nowej władzy zamierzają:
* znieść prawną ochronę życia dzieci nienarodzonych podejrzanych o chorobę lub niepełnosprawność, a docelowo wprowadzić niemal nieograniczony dostęp do – refundowanej z naszych podatków – „aborcji na życzenie” w pierwszych trzech miesiącach ciąży,
* wprowadzić do polskich szkół wulgarną edukacje seksualną w duchu antynaukowej koncepcji gender, negującej podstawowe fakty o biologicznej naturze ludzkiej płciowości,
* uderzyć w wyjątkowy, naturalny i konstytucyjny status małżeństwa i rodziny, nadając małżeńskie przywileje nietrwałym z zasady konkubinatom i parom jednopłciowym,
* radykalnie ograniczyć wolność słowa poprzez zakaz „mowy nienawiści”, co będzie prowadzić do cenzurowania obrońców życia, rodziny i wolności,
* „opiłować” katolików, uderzając w fundamentalną dla demokracji i państwa prawa wolność sumienia i wyznania, przekreślając klauzulę sumienia, usuwając krzyże i modlitwę ze szkół i przestrzeni publicznej,
* ułatwić procedurę „zmiany płci”, w ramach której zmanipulowane przez genderystów dzieci będą nieodwracalnie niszczyć swoje ciała, przekonane, że okaleczenie własnych organów płciowych da im szczęście,
* oddać polską suwerenność, wspierając bezprecedensowe zmiany w traktatach UE, powołujące „Państwo Europa” ze stolicą w Brukseli.
Dziś widzimy, że opór przeciwko tej radykalnej rewolucji musi wykraczać poza ściśle prawne ramy. To oczywiste w sytuacji, gdy przeciwnik ma za nic konstytucję i chce rządzić strachem i siłą.
Gdy poprzednie rządy podejmowały działania uderzające w ład konstytucyjny, zawsze merytorycznie punktowaliśmy naruszenia i wskazywaliśmy właściwe rozwiązania. Gdy było trzeba, kierowaliśmy sprawę do sądów lub trybunałów. Dzisiaj stajemy wobec innej rzeczywistości.
Nowy Minister Sprawiedliwości bez zażenowania wspiera otwarcie sprzeczne z konstytucją działania rządu, a prezes sędziowskiego stowarzyszenia „Iustitia” robi sobie z nim zdjęcia oraz zapewnia ministra: „Może Pan liczyć na nasze wsparcie”. Bez niezależnych sądów, obywatel nie ma już do kogo zwrócić się o pomoc wobec potęgi bezprawia.
Rolę obrońców ofiar rządowego bezprawia musi zatem wypełnić Instytut Ordo Iuris. To jeden z naszych „obowiązków polskich”, o których pisał niegdyś Roman Dmowski, a do których poczuwa się każdy członek zespołu Instytutu i cała społeczność naszych Przyjaciół i Darczyńców.
W ciągu ostatnich tygodni opublikowaliśmy już ponad 20 komentarzy prawnych i szeroką analizę zbiorczą bezprawia, którego już dopuścił się nowy rząd. Nasz rosnący, prowadzony po polsku i angielsku portal „Obserwator Praworządności”, jest do dzisiaj jedyną, usystematyzowaną odpowiedzią na propagandę „przywracania praworządności” ze strony nowej władzy.
Ostatnie dni pokazują, że ideologiczna rewolucja może się w Polsce odbyć błyskawicznie. Rząd Donalda Tuska nie będzie zwlekał z realizowaniem swoich najbardziej radykalnych propozycji – nawet jeśli miałoby się to odbywać wbrew obowiązującym przepisom prawa.
Co więcej – równolegle (nieco w cieniu bieżącej polityki krajowej) toczy się walka o polską suwerenność. Rozpoczęta w ubiegłym roku procedura zmian traktatowych w Unii Europejskiej zmierza bowiem do przekazania Brukseli kompetencji w kluczowych dla Polski sprawach oraz na odebraniu nam unijnego prawa veta.
Rozpoczęła się wielopoziomowa bitwa o Polskę, o życie, o wolność i o rodzinę!
Musimy być gotowi na to, że nasza praca będzie jeszcze bardziej intensywna i dynamiczna niż dotychczas i staniemy wobec wyzwań, z jakimi dotąd się nie mierzyliśmy. Dlatego w ostatnich dniach intensywnie planowaliśmy nasze działania w gronie członków Zarządu oraz ekspertów i Rady Naukowej Ordo Iuris. W efekcie tego namysłu, wyodrębniliśmy kluczowe obszary naszej działalność w 2024 roku.
Ochrona życia i bioetyka
Przedstawiciele nowego rządu kilkukrotnie już zapowiedzieli, że będą szukali sposobu na „unieważnienie” wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, który zakończył epokę legalnego zabijania nienarodzonych dzieci podejrzanych o chorobę lub niepełnosprawność w polskich szpitalach.
W polskim prawie nie istnieje instytucja „anulowania” wyroków TK. Pod koniec ubiegłego roku zapadł jednak bardzo groźny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który – choć nie stwierdził, że Polska ma obowiązek zalegalizować aborcję – uznał, że wyrok TK był nielegalny, bo został wydany w nieprawidłowym składzie. To będzie na pewno paliwo dla nowego rządu.
Będziemy monitorować inicjatywy partii rządzących, wykazując, że po stronie życia jednoznaczne stoi Konstytucja RP, co Trybunał Konstytucyjny potwierdzał nie tylko w 2020 roku, ale także w poprzednich latach – gdy funkcję Prezesa Trybunału Konstytucyjnego pełniły osoby, których obecny rząd nigdy nie kwestionował.
Istnieje też spore ryzyko, że – zamiast prób przeprowadzenia (nielegalnych) zmian prawnych – nowy rząd będzie próbował wpływać na lekarzy, naciskać na dyrekcje szpitali, tworzyć wytyczne, nakazujące lekarzom dokonywania aborcji, ograniczać konstytucyjną wolność sumienia pracowników służby zdrowia. Nie ustanie też zapewne presja organizacji Unii Europejskiej czy ONZ, które od lat chcą narzucić Polsce aborcję.
Będziemy monitorować, analizować, interweniować i organizować społeczny sprzeciw wszędzie, gdzie będzie to niezbędne – by uratować jak najwięcej bezbronnych dzieci nienarodzonych.
Ochrona rodziny i małżeństwa
Zarówno przedstawicielki Lewicy w rządzie, jak i Szymon Hołownia oraz sam Donald Tusk – zapowiedzieli, że w ciągu najbliższych tygodni rząd przedstawi projekt ustawy o „związkach partnerskich”. Nie ma wątpliwości, że będzie to jedynie pierwszy krok do całkowitego zniszczenia konstytucyjnej tożsamości małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny i nadania małżeńskich przywilejów parom jednopłciowych – łącznie z adopcją dzieci przez homoseksualistów.
Równolegle nie ustaje w tym względzie presja zagraniczna. W grudniu zapadł wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który stwierdził, że Polska narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka poprzez brak prawnego uznania związków jednopłciowych. Z kolei Parlament Europejski przegłosował rozporządzenie, które ma zmusić Polskę do uznawania praw rodzicielskich wobec dziecka adoptowanego za granicą – w tym także wobec dziecka „zakupionego” w procedurze surogacji przez homoseksualistów. Nadal nie jest jednak za późno na sprzeciw.
Będziemy też stawać w obronie praw rodziny, którym urzędnicy często pochopnie – a czasem wręcz zupełnie bezpodstawnie – odbierają dzieci i ograniczają ich prawa rodzicielskie. Zrozpaczeni i zagubieni w gąszczu przepisów rodzice będą mogli liczyć na naszą pomoc.
Ochrona wolności
Rok 2024 będzie czasem uderzenia w wolność słowa. Przedstawiciele nowego rządu mówią o tym wprost.
Już w styczniu ma rozpocząć się proces legislacyjny zapowiedzianej ustawy wprowadzającej do polskiego prawa karalność tzw. mowy nienawiści. Nie miejmy złudzeń – ten termin istnieje po to, by cenzurować obrońców normalności, życia i rodziny. „Mową nienawiści” ma być stwierdzenie, że istnieją dwie płcie, czy tzw. misgenderowanie, czyli zwracanie się do osób z zaburzeniami tożsamości płciowej zgodnie z prawdziwą płcią. Z doświadczenia krajów takich jak Wielka Brytania czy Irlandia wiemy, że „mową nienawiści” może być posiadanie nieprawomyślnego mema albo… myślna modlitwa pod kliniką aborcyjną.
Co więcej, wprowadzenie „mowy nienawiści” do polskiego prawa to także uderzenie w wolność religijną. Ukaranie Pana Janusza Komendy przez firmę IKEA za cytowania Pisma św. czy ocenzurowanie redaktora Pawła Lisickiego na portalu YouTube za przedstawianie oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu pokazuje jednoznacznie, że wolność wyznania jest nie do pogodzenia z przepisami o karaniu za „mowę nienawiści”.
Obrona wolności to także sprzeciw wobec wszelkich inicjatyw uderzających w wolność gospodarczą, własność i prywatność. Tego też zapewne nie zabraknie. Zwłaszcza, że już w ubiegłym roku pierwsze polskie miasta zaczęły realizacje tzw. stref czystego transportu, które radykalnie uderzają w prawo własności i wolność przemieszczania.
Ochrona dzieci i edukacja
W tym roku możemy się spodziewać, że do polskich szkół zostanie wprowadzona wulgarna, genderowa edukacja seksualna. Minister edukacji Barbara Nowacka już spotkała się modelką Anją Rubik, która w internecie „edukuje” młodzież w najbardziej wulgarny i obsceniczny sposób. To jasna zapowiedź kursu, który przyjmie Ministerstwo edukacji pod rządami radykałów.
Staniemy w obronie naszych dzieci. Gdy Rafał Trzaskowski wprowadzał genderową Kartę LGBT+ w Warszawie, sprzeciw zaangażowanych i świadomych rodziców sprawił, że Prezydent Warszawy był zmuszony do wstrzymania swoich planów. Nasze działania przyczyniły się też do niemal całkowitego ograniczenia „tęczowych piątków” oraz programów wulgarnej seksedukacji w szkołach w Gdańsku, Krakowie czy Poznaniu. Wierzę, że na szczeblu ogólnopolskim też damy radę. Zignorowanie masowego sprzeciwu zatroskanych o los swoich dzieci rodziców może się okazać dla nowego rządu zbyt ryzykowne.
Będziemy też kontynuować nasza walkę z nieograniczonym dostępem do pornografii dla nieletnich. Planujemy przeprowadzenie szerokiej akcji społecznej oraz przygotowanie projektu ustawy, który ograniczyłby dostęp do pornografii dla dzieci.
Obrona chrześcijan
Do władzy dochodzą sprawcy ataków na kościoły i prowokacyjnych zniewag wymierzonych w chrześcijan i nasze świętości. Nowy koalicjanci zapowiadają „oddzielenie państwa od Kościoła”. Co to oznacza w praktyce? Artykułowali to w ubiegłym roku wielokrotnie.
Mowa była nie tylko o wycofaniu katechezy ze szkół (nowa Minister Edukacji zapowiedziała, że rozpocznie od ograniczenia liczby godzin lekcji religii) oraz o usunięciu prawnej ochrony „uczuć religijnych” i krzyży z przestrzeni publicznej, ale nawet o wycofaniu posługi kapelańskiej ze szpitali czy… zakazie spowiadania nieletnich.
Tak radykalne pomysły jak ten ostatni zapewne nie dojdą do skutku, bo oszalali z nienawiści do katolików politycy to jednak mimo wszystko wciąż margines. Jednak pierwsze z wymienionych postulatów są niemal pewne…
Każda ofiara chrystianofobii będzie mogła liczyć na bezpłatną pomoc prawną Ordo Iuris.
Wolna i suwerenna Rzeczpospolita
Wszystkie wymienione sprawy mogą okazać się wtórne wobec najważniejszego od kilkudziesięciu lat zagrożenia dla polskiej suwerenności. Wszystko, co robimy dla obrony życia, rodziny i wolności straci jakikolwiek sens, jeśli pozwolimy na to, by o losach naszej ojczyzny decydowano w Berlinie, Francji i Brukseli. Jeśli powstanie zcentralizowanego „Państwa Europa” ze stolicą w Brukseli stanie się faktem – w Warszawie nie będziemy już decydować o niczym, a nasze Święto Niepodległości stanie się tylko regionalnym folklorem.
Już budujemy koalicję sprzeciwu wobec głębokiej reformy traktatowej UE. W tym celu powołaliśmy w listopadzie – wraz z Collegium Intermarium – Kolegium Suwerenności. Wierzę, że stworzymy niezbędne zaplecze eksperckie dla całego polskiego (i nie tylko) ruchu suwerennościowego. Kolegium Suwerenności dołącza także do naszego projektu „Salonów Otwartych Ordo Iuris”, czyli klubów terenowych z szeroką ofertą formacyjną, do których współtworzenia już niebawem zaprosimy lokalne stowarzyszenia i środowiska chętne do współdziałania dla dobra Ojczyzny.
Gdy mowa o suwerenności, nie można zapomnieć o tym, że już w tym roku może dojść do podpisania traktatu antypandemicznego Światowej Organizacji Zdrowia, który radykalnie ograniczy suwerenność Polski przy decydowaniu o kluczowych dla całego kraju aspektach polityki zdrowotnej i gospodarczej. Przed nami ostatnie miesiące, w których możemy jeszcze zablokować tę groźną inicjatywę.
Ten rok będzie też momentem przełomowym dla naszej aktywności na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. W ubiegłym roku sformalizowaliśmy powstanie Ordo Iuris International, dzięki czemu będziemy pierwszą konserwatywną organizacją pozarządową w Europie, której przedstawiciel będzie na miejscu monitorował pracę agend ONZ w Nowym Jorku. Nasza obecność w USA przyczyni się także do pogłębienia cennej współpracy z organizacjami pozarządowymi, think-tankami i mediami w Stanach Zjednoczonych.
Identyfikujemy źródła cywilizacyjnych zmagań
W rozpoczynającym się roku rozpocznie też działalność Ordo Iuris Cywilizacja – nasz nowy projekt, otwierający nowy obszar analiz strategicznych i publicystyki identyfikującej głębokie źródła zagrożeń cywilizacyjnych i poszukujący odpowiedzi na kluczowe dla przyszłości naszej cywilizacji pytania. Ordo Iuris Cywilizacja będzie przestrzenią współpracy z wiodącymi intelektualistami z Polski, innych krajów Europy i z USA. Do współpracy z tym projektem dołączyło już jedno z najważniejszych czasopism konserwatywnych USA, czyli „First Things”, w którego redakcji w Nowym Jorku gościliśmy miesiąc temu.
Wśród polskich autorów i współpracowników powitamy na łamach projektu Tomasza Rowińskiego, Pawła Milcarka, o. Michała Chaberka, Kacpra Kitę, Arkadiusza Robaczewskiego, czy wybitnego filozofa sztuki i dyrektora Zachęty – usuniętego właśnie z funkcji przez ministra Sienkiewicza – dr. Janusza Janowskiego.
Jeżeli chcemy, by prawdziwie racjonalna i wierna chrześcijańskiej tożsamości i dziedzictwu Narodu formacja konserwatywna mogła w przyszłości odnowić naszą Ojczyznę po zniszczeniach doznanych z rąk lewicowych rządów – musimy sięgać najgłębiej i budować programową alternatywę dla nihilizmu i relatywizmu.
Razem obronimy naszą Ojczyznę!
W ubiegłym roku obchodziliśmy 10. rocznicę zainicjowania działalności Instytutu Ordo Iuris. Przez te 10 lat udzieliliśmy bezpłatnej pomocy prawnej w ponad 3 000 spraw. Sporządziliśmy ponad 500 opinii, raportów i analiz. Osiągnęliśmy w tym czasie tak wiele, a nasza praca realne zmieniała otaczającą nas rzeczywistość.
Do tej pory jednak nie mierzyliśmy się z tak wielkim zagrożeniem, jakim będą dla naszej Ojczyzny rządy otwarcie zapowiadające uderzenie w konstytucyjne zasady ochrony życia, rodziny, wolności i suwerenności, w których obronie stajemy od lat.
Przed nami wielka bitwa o Polskę, na którą będziemy gotowi!
Adw. Jerzy Kwaśniewski - prezes Ordo Iuris
· Premier Donald Tusk ogłosił wprowadzenie do prawa para-rodzinnej instytucji, jaką mają być tzw. związki partnerskie osób tej samej płci.
· Instytucjonalizacja takich związków i nadanie im przywilejów należnych małżeństwom, byłyby sprzeczne z art. 18 Konstytucji RP.
· Prawnego uznania konkubinatów jednopłciowych domagają się od Polski także międzynarodowe organy, w tym Europejski Trybunał Praw Człowieka.
22.12.2023
· W Polsce trwa kryzys konstytucyjny spowodowany działaniami nowego rządu.
· Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar opublikował projekt rozporządzenia, zgodnie z którym orzeczenia polskich sądów mają być podporządkowane wyrokom trybunałów międzynarodowych.
· Sejm przyjął natomiast uchwałę podważającą wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa mianowanych od marca 2018 do maja 2022 r.
· W swoim expose Donald Tusk starał się budować pozory nowego konsensusu politycznego. Równocześnie zapowiedział ustrojową rewolucję w postaci „ustalenia na nowo tych fundamentów, które możemy uznać za wspólne”. Nic nie wskazuje, by premier miał zamiar uwzględnić poglądy wyborców opozycyjnych.
· „Ustalanie nowych fundamentów” po pierwszych dniach rządu Tuska przypomina wprowadzanie polskiej wersji „sprawiedliwości okresu przejściowego”. Ta koncepcja prawna w swej definicji oznacza reset ustrojowy państwa po okresie dyktatury i zawieszenie wcześniejszych reguł działania państwa.
· Donald Tusk w expose zapowiedział, że Polska ma stać się państwem modelowym w UE – odniósł to określenie do kwestii równowagi ekonomicznej, jednak analiza wystąpienia, a także decyzje personalne premiera wskazują, że to szersza koncepcja polityczna.
· Kwestia poszerzenia dostępności zabójstwa prenatalnego jest, według treści expose, priorytetowym celem rządu, w realizację którego będzie zaangażowanych kilka resortów, obsadzonych głównie przez lewicowych polityków o skrajnych poglądach.
· Z perspektywy ogłoszonego w expose celu proaborcyjnego i drugiego celu anarchizacji ustroju państwa oraz trzeciego: podporządkowania Polski Brukseli i Berlinowi, centralną postacią rządu – super-ministrem, komisarzem transformacji – wydaje się być Adam Bodnar.
· W zakamuflowany sposób, ale hermeneutycznie jasny, Tusk w expose, posługując się argumentami niemieckiej prasy i niemieckich ekologów, przedstawił plan porzucenia wielkich inwestycji infrastrukturalnych podjętych w Polsce w ostatnich latach.
· Donald Tusk powtórzył, że nie zamierza być premierem przez długi czas, co może oznaczać, że planowana przez niego, niszcząca ustrojowo Rzeczpospolitą w rewolucja w Warszawie, okaże się tylko odskocznią do lukratywnego stanowiska w Brukseli.
Opinia Krzysztofa Bosaka z Konfederacji, który w czasie swojego wystąpienia w Sejmie po expose Donalda Tuska ocenił, że przemówienie premiera zawierało głównie „ogólniki, patos i granie na emocjach”, zebrała sporo pozytywnych opinii w mediach społecznościowych. Jednak to expose było dużo lepsze niż mogłaby sobie tego życzyć opozycja. Szczególnie dotyczy to ustępujących z rządów polityków Prawa i Sprawiedliwości. Tusk zręcznie połączył koncyliacyjne wątki dotyczące konieczności odbudowy polskiego republikanizmu, posłużył się przy tym nawet słowami Jana Pawła II – „nigdy jeden przeciw drugiemu” - z punktowaniem rzeczywistych i propagandowo przypisanych rządom PiS błędów.
„Będę Was prosił, żebyście pomyśleli o tych republikańskich fundamentach, ramach, które pozwalają budować wspólnotę polityczną i wspólnotę narodową. Skoro jesteśmy tak różni, skoro mamy tak różne poglądy, różne korzenie, przywiązani jesteśmy czasem do różnych tradycji, wierzymy w Boga, gdzie indziej szukamy inspiracji do bycia dobrym… Przecież to jest to bogactwo, to jest nasz naród. Każdy jest wart szacunku i respektu, każdy jest wart swoich praw. To, co naprawdę buduje wspólnotę, to są rządy prawa, to jest konstytucja, to są zasady demokracji, to jest bezpieczna granica i bezpieczne terytorium” - mówił premier.
W pierwszej, metapolitycznej części wystąpienia, Donald Tusk ewidentnie skierował swój głos nie tylko do elektoratu nowej koalicji rządzącej, ale do tych wszystkich, którzy mogą być zmęczeni dynamiką poruszającą polską politykę w ostatnich latach. Można było odnieść wrażenie, że premier przede wszystkim chce pokazać, że na wyciągnięcie ręki jest nastanie politycznego pokoju. „Zgodziliśmy [jako Koalicja 15 października - przyp. red.] co do tych fundamentów, które są przecież do zaakceptowania przez Was wszystkich. [...] żyjemy w miejscu i czasie, który wymaga odbudowy politycznej wspólnoty i wspólnego działania” - mówił premier, zwracając się także do posłów opozycji.
Donald Tusk zwrócił również uwagę, że o Polsce, w której siły polityczne podważają konstytucję, w której naród jest podzielony na części, „niczym dwie nieprzystające połówki”, można powiedzieć, że jest „dwa razy mniejsza”. Paradoks polega na tym, że to nowy premier jest jednym z tych polityków, którzy w decydujący sposób przyczynili się do powstania dramatycznych podziałów politycznych w Polsce. Krzysztof Bosak, we wspomnianym na początku wystąpieniu, słusznie zauważył, że przynajmniej ta część expose Tuska, który została poświęcona jego „filozofii politycznej”, przeniknięta była mesjanizmem, nie gorszym od tego, który charakteryzuje myślenie liderów PiS. I Kaczyński i PO, jak zauważył Bosak, uważają, że muszą ratować republikę. Po ośmiu latach narracji środowiska Kaczyńskiego i Morawieckiego, teraz Tusk proponuje Polakom, że poprowadzi ich drogą wolną od napięć, jakie towarzyszą wewnętrznej polityce. Mówi to polityk, któremu nie wierzy około 50 proc. respondentów, w różnych badaniach z ostatnich lat.
Choć Tusk wiele mówił o praworządności i konstytucji, to jednak za warunek konieczny obiecanego nowego otwarcia zdaje się uważać przeprowadzenie kolejnej rewolucji. I powiedział to właściwe wprost. „Rzeczą absolutnie kluczową jest ustalenie na nowo tych fundamentów, które możemy uznać za wspólne” - powiedział nowy premier. To zdanie trzeba uznać za kluczowe w całym wystąpieniu i, jak sądzę, należy je rozumieć w następujacy sposób - przywrócenie „praworządności” i „konstytucyjności” wymaga, by Polska, jako państwo, przeszła przez okres resetu ustrojowego po rządach „populistów”. Można by powiedzieć, że w słowach na temat „ustalenia na nowo fundamentów”, pobrzmiewa echo koncepcji “sprawiedliwości okresu przejściowego”.
Nowy premier zdaje się uważać, że w naszym państwie musi dokonać się kolejna transformacja polegająca na odrzuceniu, może nie systemu autorytarnego, ale dziedzictwa odchodzącego rządu. Przy okazji można się spodziewać zamachu na system prawny, kulturę polityczną i ład społeczny jaki ukształtował się w naszym kraju po roku 1989. Przyglądając się obsadzie personalnej nowego rządu w kluczowych resortach, jak sprawiedliwość, kultura, edukacja, równouprawnienie, zdrowie, rząd Tuska ma dokonać w Polsce rewolucji instytucjonalnej, analogicznej do tej, jaka od kilkunastu lat trwa w Irlandii. Polska ma stać się „wzorcowym krajem” UE. Choć te słowa odnosiły się do spraw ekonomicznych, można sądzić, że znaczyły coś więcej.
Sam Donald Tusk wcześniej zapowiadał, że potrzebuje czterystu dni na zmiany, by potem oddać władzę komuś o „łagodniejszych zamiarach”. Przez ten czas - już to widzimy w uruchomionych procesach politycznych, Polska ma się stać demoliberalnym prymusem w Unii Europejskiej. Państwem wzorowo implementującym interesy brukselsko-berlińskiego centrum. W rzeczywistości nowy premier nie obiecuje wcale ustanowienia „fundamentów, które możemy uznać za wspólne”, ale jako konsensus przedstawia ideologiczną zmianę otwierającą jemu samemu drogę do potencjalnej dalszej kariery w urzędach centralnych UE. Analogicznie trzeba rozumieć zdanie, w którym Tusk pozornie koncyliacyjnie zapowiedział, że TVP będzie służyć interesom Polski. Interes Polski będzie teraz wyznaczany przez trajektorię celów zapowiedzianej rewolucji.
Ewidentnie dało się także zauważyć, że retoryka wystąpienia zmierzała do częściowego zakamuflowania przynajmniej niektorych postulatów i zamiarów z obszarów przyszłej polityki rządu, które mogą budzić kontrowersje społeczne. Szczególnie było to uderzające, jeśli chodzi o takie dziedziny, jak ład społeczny i edukacja, ale także rozwój infrastrukturalny kraju. Interesujące akcenty były słyszalne także w tych momentach, gdy Donald Tusk sygnalizował stanowisko swojego rządu w sprawach międzynarodowych i europejskich.
Pewien ogólny przekaz, jaki można wyciągnąć z tego przemówienia, jest następujący - obszary, w których Prawo i Sprawiedliwości pozostawiło ślady nieprawidłowości działania, pozwoli nowej koalicji rządzącej przez lata ogłaszać sukcesy o charakterze naprawczym. Czy rzeczywiście tych śladów jest tak dużo, czy jest to tylko retoryka Tuska - czas pokaże. Jednocześnie jednak, jeśli o państwie pod rządami PiS można było usłyszeć, że jest to państwo „stanu wyjątkowego”, atmosfera i pierwsze działania niektórych ministrów wskazują, że ostatnie osiem lat był tylko prologiem do polityki uprawianej w anarchizującym kraj stylu. Dobrym przykładem takich działań jest zapowiedź minister ds. równouprawnienia Katarzyny Kotuli o podjęciu starań mających doprowadzić do unieważnienia - ostatecznych co do zasady - wyroków Trybunału Konstytucyjnego.
Jednocześnie premier zasygnalizował po raz kolejny, przedstawiając ministra sportu Sławomira Nitrasa i mówiąc o projekcie igrzysk olimpijskich w Polsce, że jego rządy niekoniecznie będą długie. Zatem, być może paliwa politycznego w postaci procesów lustracyjnych wobec ekipy PiS i rewolucjonizowania państwa wystarczy dokładnie na tyle, by Donald Tusk utrzymał silną pozycję polityczną do momentu ewentualnej dobrowolnej dymisji za kilkanaście miesięcy. Tego rodzaju akcenty w wypowiedzi premiera wzmacniają poczucie, że analizy, które wskazywały w ostatnim czasie na ambicje Donalda Tuska sięgające nie premierostwa w Warszawie, ale wysokiego stanowiska w Brukseli - stolicy federalnej Europy, mogą okazać się prawdziwe.
*
Warto teraz wypunktować, to czego Donald Tusk nie powiedział w swoim expose wprost, co tylko zasygnalizował, tak by nie rezonowało zbyt mocno w mediach, a co zaszył w dalszych częściach swojego przemówienia, mając nadzieję, że nie zostanie już teraz podchwycone przez krytyków.
Kwestia suwerenności
Po pierwsze, ogłoszona została zmiana w zakresie relacji Polski z UE, a zatem także z państwem niemieckim, które jest politycznym liderem europejskiego ciała politycznego. „Proszę wszystkich, abyśmy przestali udawać, że zagrożeniem dla Polski są nasi przyjaciele i sojusznicy z Paktu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. To jest naprawdę gra ryzykowna, żeby nie powiedzieć, szalona”. W zadaniu tym, jak się zdaje celowo, zostały pomieszane różne aspekty polityki zagranicznej, tak by żaden z elementów zawartej w nim wizji nie mógł być podważony. Na polskiej scenie politycznej istnieje konsensus, że państwa NATO i UE są sojusznikami Polski. Czy jednak są przyjaciółmi? Posługiwanie się kategorią przyjaźni w polityce międzynarodowej wydaje się albo nieodpowiedzialnością, albo kamuflażem innych intencji. Bardziej właściwym byłoby powiedzieć, że nasi sojusznicy w pewnych obszarach polityk są także naszymi rywalami. Ta zmiana akcentów może jednak w praktyce oznaczać powrót Polski do pozycji przedmiotu polityki niemieckiej. Sugestię taką można sformułować w połączeniu z innymi fragmentami expose.
Donald Tusk, by zawczasu zneutralizować tego rodzaju krytykę dotyczącą niemieckiej idei federalizacji Europy, zapewnił, że „żadne próby zmian unijnych traktatów nie wchodzą w rachubę. Mnie nikt nie ogra w UE”. Tymczasem jednak proces zmiany traktatów już ruszył, a zatem powstaje pytanie, w jaki sposób Donald Tusk, prowadząc politykę w zapowiedzianym koncyliacyjnym stylu, zamierza przeciwstawić się reformie? Pierwszym testem rzeczywistej suwerenności Polski pod rządami Donalda Tuska będą inne zjawiska. Na przykład to, czy nasz kraj w utrzyma orzeczoną przez TK zasadę wyższości konstytucji Rzeczpospolitej nad prawem unijnym i wyrokami europejskich trybunałów. Tymczasem dzień po expose minister sprawiedliwości Adam Bodnar - jak zauważył poseł Sebastian Kaleta - „skierował do polskich sędziów okólnik, w którym wywiera presję by ci ignorowali konstytucję i podobnie jak on uznawali zwierzchność nad polskim ustrojem politycznych trybunałów TSUE i ETPCz”. Poza tym, że jest to ingerencja w niezawisłość sędziów, mamy w tej sprawie do czynienia z deklaracją nowego rządu w zakresie suwerenności, a właściwie jej porzucenia.
Otwierane są też inne potencjały dalszego ograniczania polskiej suwerenności, a wzmacniania przyszłej federalizacji. Pierwszą decyzją wspomnianego powyżej ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, było podpisanie wniosku do premiera o przystąpienie Polski do Prokuratury Europejskiej, która, wedle proponowanych poprawek do traktatów UE, ma otrzymać nowe kompetencje ograniczające rolę prokuratur narodowych. Choć te wydarzenia wykraczają już poza treść samego expose Donalda Tuska stawiają je we właściwej perspektywie i tworzą hermeneutyczny punkt odniesienia, dzięki któremu możemy lepiej zrozumieć słowa premiera. W jaki sposób Polska ma być państwem modelowym UE, jeśli ostatecznie nie zaakceptuje reformy? Możemy się spodziewać zapewne symbolicznego sprzeciwu w niepierwszorzędnych kwestiach, którego celem będzie uspokojenie opinii publicznej.
Warto zwrócić też uwagę na inne elementy przemówienia premiera Tuska, które mogą wskazywać, że nowe otwarcie w polityce europejskiej oznaczać będzie zatrzymanie istotnych projektów rozwojowych dla kraju. Fragment expose poświęcony krytyce sposobu, w jaki za rządu PiS uprawiana była gospodarka leśna stał się dla premiera pretekstem do szerszej uwagi. Tusk zapowiedział, że jednym z priorytetów dla nowego rządu będzie ochrona przyrody, w tym dbanie o rzeki, ograniczenie wycinki lasów i zmiany w Lasach Państwowych. „Chcę, żeby polskie rodziny zobaczyły, jak wygląda prawdziwy las”, “To święty zasób narodowy” - mówił premier.
Jednak tego rodzaju deklaracje, w reakcje na które portal gazeta.pl napisał, że “Tusk brzmi jak aktywista ekologiczny”, zmuszają do postawienia pytania, czy premier nie brzmi raczej jak głos niemieckiego interesu ekonomicznego, który tak często reprezentuje w Polsce rozmaite fundacje, organizacje ekologiczne i czy niemieckie, ale polskojęzyczne portale w rodzaju dw.com. Czy ekologiczne deklaracje nie służą jako ideowa podbudowa dla decyzji zatrzymania rozbudowany Odry. Tak, by nie stała się ona konkurencyjnym w Europie szlakiem transportowym. Czy nie chodzi tu o wstrzymanie rozbudowy konkurencyjnego dla Hamburga nowego terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który oprotestowały niemieckie samorządy i niemieckie organizacje ekologiczne? Czy nie wróci zaraz pomysł zamknięcia kopalni w Turowie, który powiększyłby deficyt energetyczny Polski, a w konsekwencji zmusił kraj do kupowania energii od naszego zachodniego sąsiada? Zbyt często za postulatami ekologów i naszych niemieckich sojuszników idą pomysły oznaczające nie modernizację, ale skansenizację Polski. Jedno jest pewne, radyklane postawienie na ekologię jest retorycznie zręcznym posunięciem, które może uzasadniać celowe spowalnianie rozwoju Polski.
W sprawie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, premier Tusk powiedział: „Przyszłość CPK rozstrzygnie się w sposób transparentny. Pan pełnomocnik ds. CPK w sposób otwarty, czytelny, bez dziwnych decyzji, na oczach wszystkich Polek i Polaków, zdecyduje, jaka jest przyszłość CPK i będą w tym uczestniczyli wybitni i bezstronni eksperci. Będzie to projekt, który będzie służył w sposób racjonalny Polsce, Polkom i Polakom, tak jak służą i będą polskie regionalne lotniska, które budowaliśmy tak intensywnie” – zaznaczył Donald Tusk. Jednocześnie na pełnomocnika ds. CPK wyznaczony został Maciej Lasek nieprzejednany, unikający jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji, przeciwnik projektu. Projektu, który został już wielokrotnie pozytywnie zaopiniowany przez ekspertów. Jest jasne, że Donald Tusk zostawia sobie tego rodzaju wypowiedziami wolną rękę odnośnie przyszłych decyzji, jednak pierwsze akty władzy nowego rządu, w połączeniu z poszczególnymi fragmentami expose pokazują, w jakim kluczu należy rozumieć niejasności czy też sprzeczności w wypowiedziach nowego premiera.
Być może zaskakujące dla części publiczności zdanie Tuska o podtrzymaniu polityki nietolerancji dla nielegalnej migracji, jest jedynie sygnałem, że nowy rząd będzie dostosowywał swoje działania do aktualnej linii politycznej państw-liderów UE. Kryzys na granicy polsko-białoruskiej z roku 2021, retoryka i zachowanie polityków ówczesnej opozycji wskazują jasno, że kwestia ta będzie traktowana całkowicie instrumentalnie w zależności od potrzeb taktyki politycznej premiera.
Kwestia prawa do życia
W przeglądzie spraw podjętych przez Donalda Tuska w expose nie można pominąć tematu zabójstwa prenatalnego. Temat ten został nieco zaszyty podczas prezentacji kolejnych ministrów, ale jednocześnie Tusk wyłożył go wystarczająco jasno, by można było poświęcić mu osobną część analizy. Przedstawiając nową minister pracy, rodziny i polityki społecznej - poseł Lewicy, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, Tusk odniósł się także do „spraw, które są na skrzyżowaniu kilku resortów”. Słowa te dotyczyły praw kobiet, czyli, co sam premier zaznaczył po chwili, po prostu kwestii aborcji. Premier podkreślił, że Sejm jeszcze czeka „uczciwa” debata, „jak przywrócić” aborcję. Dodał jednak, że „ministry będą współpracowały, by, niezależnie od tego co ustawowo będzie możliwe,” kobiety „odczuły natychmiast zasadniczą różnicę także w kwestii rozumienia macierzyństwa, także w kwestii rozumienia kobiet w ciąży, przyszłych matek i również tego bardzo bolesnego dzisiaj problemu w Polsce, jakim jest prawo do legalnej i bezpiecznej aborcji, w sytuacji, która tego wymaga”. Donald Tusk, gdy mówił o “ministrach” miał na myśli oprócz Agnieszki Dziemianowicz-Bąk prawdopodobnie także Katarzynę Kotulę, minister ds. równouprawnienia, być może także Izabelę Leszczynę, minister zdrowia, a zapewne również minister edukacji Barbarę Nowacką. Patrząc na ten wieloresortowy zespół, trzeba się spodziewać już niedługo szybko wdrażanego pozaustawowego przyzwolenia państwa na maksymalizację dostępności zabójstwa prenatalnego. Osobnym działaniem, które nie zostało wspomniane w expose, będą próby podważenia ważności orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, być może poprzez podważanie legalności wyboru niektórych sędziów. Ta sprawa jest wyraźnie rozwojowa.
Z dalszych słów Tuska wynikało też wyraźnie, że zarówno prokuratorzy, jak i lekarze, muszą się spodziewać nacisków ze strony czynników politycznych, by ignorowali w przypadku nienarodzonych dzieci prawo człowieka do życia oraz ustawę o ochronie życia poczętego. Zapewne od nauczycieli będzie się wymagało by promowali zabijanie dzieci, jako przynajmniej neutralne moralnie. Warto przyglądać się temu, jak sprofilowane zostanie pod tym względem ministerstwo edukacji. Jednym zdaniem można powiedzieć, że Tusk zapowiedział zainicjowanie procesów mających udrożnić drogi praktycznego omijania praw człowieka, konstytucji, orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego oraz ustawy o ochronie życia.
Słowa mówiące o „aborcji w sytuacji, która tego wymaga”, obecnie, gdy stan prawny w zakresie ochrony życia w Polsce jest wystarczająco precyzyjny i potrzebuje tylko lepszego wdrożenia, najprawdopodobniej kamuflują już podjętą w kręgu rządowym decyzję o przyzwoleniu na poszerzenie subiektywnie motywowanej dostępności aborcji. Być może także decyzje te dotyczą edukowania młodych pokoleń do ignorowania życia dzieci nienarodzonych jako wartościowego. W sensie etycznym, przy współczesnej świadomości nauki odnośnie specyfikacji rozwojowej nie tylko embrionu, ale i zarodka ludzkiego, oznacza to regres moralny narodu do czasów przednaukowej, a jednocześnie post-metafizycznej ignorancji. Niestety przedstawiać się nam będzie ten regres jako demokratyczny postęp.
„My od pierwszego dnia przystąpimy do konkretnych precyzyjnych działań, czy to będzie prokuratura, czy to będzie szpital, czy to będzie szkoła, działań dzięki którym kobiety natychmiast odczują radykalną poprawę jeśli chodzi o ich prawa [...]” - powiedział premier Tusk. Trudno znaleźć publicystyczną wypowiedź, w której “prawa kobiet” nie sprowadzają się ostatecznie do aborcji, sprawa jest tu zatem dość jasna.
Ponieważ wspomniana została przez premiera Tuska w kontekście aborcji także prokuratura, można się spodziewać, że aborcyjną bezkarność ma zapewnić jeden z bohaterów tej analizy, nowy minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Tusk określił Adam Bodnara podczas expose mianem „niezależnego z natury”, tylko dlatego, że pozostaje on politykiem bezpartyjnym. To kolejny kamuflaż. W rzeczywistości można się spodziewać, że Bodnar będzie super-ministrem od rekonstrukcji praworządności, implementacji polskiej odmiany sprawiedliwości okresu przejściowego, głębokiego uzależnienia Polski od struktur UE zapewne w stopniu, na jaki nie pozwoli sobie nigdy żadne z chcących zachować samodzielność państw europejskich. Niewykluczone, że to właśnie Bodnar otrzyma, być może obok Władysława Kosiniaka-Kamysza - szefa ministerstwa obrony narodowej i wicepremiera, najwięcej sprawczej władzy politycznej w nowym rządzie, zaraz po premierze. Na dziś wydaje się, że został on postawiony w roli prawodawcy nowej liberalno-lewicowej Rzeczpospolitej.
Ten wybór na ministra sprawiedliwości nie jest przypadkiem. Adam Bodnar to prawdopodobnie najbardziej wpływowy obecnie ideolog lewicy w naszym kraju. Jego czyny mówią zresztą same za siebie. Przez lata, gdy pełnił funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich nigdy nie wstawił się za prawami osób nienarodzonych, choć powinno to być oczywiste w sytuacji niekonstytucyjności niektórych zapisów ustawy o ochronie życia. Nie wstawił się także nigdy za katolikami, gdy ich uczucia religijne były wielokrotnie obrażane czy gdy musieli patrzeć na znieważanie przedmiotów kultu religijnego. Zawsze przeciwko uczuciom wierzących chrześcijan stawał po stronie politycznego ruchu LGBT.
Kończąc ten wątek, trzeba też dodać, że żadna z zasygnalizowanych przez Donalda Tuska w expose spraw nie została przedstawiona jako wymagająca tak spektakularnych działań i wysiłku, jak właśnie doprowadzenie do większej dostępności zabijania dzieci nienarodzonych. Tylko tu sformułowany został zarys programu, który wymaga wysiłku od wielu resortów. Można powiedzieć, że Tusk dokonał rzeczy niezwykłej. Uczynił z możliwości zabijania polskich dzieci swoją najważniejszą propozycję dla rodzin w naszym kraju. Jest zatem jasne, że liczba przypadków przemocy wobec dzieci, przemocy skutkującej śmiercią, w najbliższym czasie drastycznie wzrośnie. Trudno mieć co do tego jakiekolwiek wątpliwości.
Kwestia rodzinna
Jeśli chodzi o problematykę dotyczącą szeroko rozumianego życia rodzinnego, Tusk potwierdził zachowanie redystrybucji środków w postaci programu 800+ czy wprowadzenie „babciowego”. To świadczenie wysokości 1500 złotych, które otrzymają podejmujące pracę zawodową matki po urlopie macierzyńskim albo jeszcze w jego trakcie. Jednak na dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że największy wysiłek ma być włożony w to, by w Polsce rodziło się mniej dzieci. Nie dziwne zatem, że kwestia dramatycznego stanu polskiej demografii w ogóle nie pojawiła się wystąpieniu premiera. Od Prezesa Rady Ministrów nie dowiedzieliśmy się też o tym, jak będzie wyglądała w Polsce edukacja, tego możemy się domyślać na podstawie poglądów i niedawnego wystąpienia nowej minister. Wymagałoby ono osobnej analizy. Nie usłyszeliśmy też nic o mieszkalnictwie, które jest jednym ważniejszych problemów, szczególnie dla młodych rodzin.
W expose nie pojawiły się również oczekiwane przez posłów Lewicy odniesienia do agendy politycznego ruchu LGBT. Nie było zapewnień ani o przyspieszeniu w tej sprawie, ani o kontynuowaniu zachowawczej polityki PiS. Należy się jednak spodziewać, że lewicowo-liberalny rząd Tuska będzie w tym obszarze działał w ciszy, np. realizując bez sprzeciwu wyroki europejskich trybunałów i wytyczne brukselskich czynników politycznych. Jak zostało powiedziane wcześniej, wyższość polskiego prawa konstytucyjnego nad unijnym już jest kwestionowana przez osoby decyzyjne. Niestety tak właśnie będzie odbywał się najniebezpieczniejszy dla Polski proces rozkładu jej suwerenności i ładu publicznego. Choć zapewne to dopiero pierwszy krok zapowiedzianej rewolucji.
Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.