Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Ochrona życia

15.12.2023

Aborcja wróci do polskich szpitali?

Wobec zapowiedzi unieważnienia wyroku TK, formułowanych przez przedstawicieli nowej większości parlamentarnej – stoimy przed widmem powrotu do mrocznych czasów, w których dzieci podejrzane o niepełnosprawność były legalnie zabijane. Partia Donalda Tuska szła do wyborów pod hasłem aborcji na życzenie do końca 3 miesiąca ciąży.

Radykałowie chcą powrotu aborcji eugenicznej do polskich szpitali

Polska osiągnęła w 2020 roku nieprawdopodobny sukces, jakim było zakończenie eugenicznej selekcji dzieci w polskich szpitalach. Ruchy pro-life z całego świata przyjeżdżały do nas, by rozmawiać o tym przełomie i czerpać z niego inspirację. Gdy rok później Sąd Najwyższy USA obalił konstytucyjne „prawo do aborcji” w Stanach Zjednoczonych, amerykańskie media wielokrotnie przypominały o polskiej ścieżce ku obronie życia. Polski przełom pokazał, że prawdziwy postęp w prawach człowieka oznacza ochronę życia każdego człowieka  – także tego nienarodzonego.

Pierwszym skutkiem wyroku było to, że zaprzestano nacisków na rodziców dzieci podejrzewanych o zespół Downa, zespół Edwardsa lub inne wady genetyczne. Lekarze nie byli już zobowiązani do pytania „będą Państwo rodzić?”. Każde życie stało się ważne i prawnie chronione. Od tego czasu tysiące dzieci, w czasie ciąży podejrzewanych o niepełnosprawność, urodziło się i żyje szczęśliwie wśród nas. Wciąż rozwijający się system opieki perinatalnej coraz lepiej zabezpieczał warunki pożegnania rodziców z dziećmi, które mogły umrzeć w ramionach rodziców, a nie w akcie aborcyjnej przemocy.

Wyroku Trybunału Konstytucyjnego nie można „unieważnić”!

Od lat przygotowujemy się do ataku na prawo do życia. Było oczywiste, że prędzej czy później pojawi się polityczna siła pragnąca zbić polityczny kapitał na krwawej obietnicy zabijania nienarodzonych. Protest i sprzeciw to w tej sytuacji za mało. Dlatego od dawna przygotowujemy prawne strategie ochrony prawa do życia, jako najbardziej fundamentalnego z praw człowieka – bo przecież bez prawa do życia żadne z innych praw lub wolności nie ma znaczenia.

Na szczęście po stronie życia stoi polskie prawo i Konstytucja RP. Zasada praworządności, ustawa zasadnicza, cały europejski dorobek kultury prawnej, zakazują także wyborczym zwycięzcom prostego „anulowania” wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Taki akt ustrojowej przemocy musiałby spotkać się z gwałtowną reakcją Polaków.

W ostatnich tygodniach publikujemy komentarze i opinie prawne, w których systematycznie dowodzimy, że w polskim porządku prawnym nie ma możliwości „anulowania” jakiegokolwiek wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Ewentualne przyjęcie przez Sejm uchwały w tej sprawie byłoby pozbawione mocy prawnej. Naszych analiz i komentarzy wymagały także dwa projekty ustaw złożone przez Lewicę, które postulują między innymi dopuszczenie aborcji na podstawie arbitralnej decyzji „osoby w ciąży” oraz jej dekryminalizację, jeśli dziecko jest zabijane przed 12. tygodniem ciąży. Każda z tych opinii Ordo Iuris powielana jest przez liczne media, dociera do tysięcy Polaków.

Jednocześnie już teraz apelujemy do Prezydenta Andrzeja Dudy, który realizując swoją rolę strażnika Konstytucji, powinien zawetować każdą próbę pozbawienia nienarodzonych ochrony prawnej.

Mówimy prawdę o nieetyczności procedury in vitro

Lewicowa większość, ze wsparciem części kapitulującej prawicy, dokonała już jednak pierwszego kroku ku przekreśleniu ochrony życia i normalizacji masowego zabijania dzieci w prenatalnej fazie rozwoju. W listopadzie przyjęto projekt ustawy wprowadzającej finansowanie procedury in vitro z budżetu państwa. W debacie na ten temat oczywiście nie zabrakło głosu Ordo Iuris. W przygotowanej przez naszych ekspertów analizie zwróciliśmy uwagę na nieetyczność sztucznego zapłodnienia, nie pominęliśmy też bardziej prozaicznego aspektu in vitro – niskiej skuteczności i niezwykle wysokich kosztów tej procedury. W ramach procedury in vitro dochodzi do powołania do życia wielu istnień ludzkich. Tylko jedno z nich dostaje szansę przyjścia na świat. Pozostałe zostają skazane na bezterminowe zamrożenie lub natychmiastową selekcję i unicestwienie. Nasze rekomendacje zostały przekute przez część posłów PiS na poprawki do projektu ustawy. Ostatecznie ustawę przyjęto jednak bez tych ważnych poprawek i skierowano do Senatu.

Szczególnie szkodliwe dla jedności obrońców życia było poparcie publicznego finansowania in vitro przez 23 posłów PiS – w tym przez wciąż urzędującego Premiera Mateusza Morawieckiego, byłą minister zdrowia Katarzynę Sójkę, rzecznika rządu Piotra Müllera czy byłego ministra Waldemara Budę, znanego wcześniej ze zwalczania Samorządowej Karty Praw Rodzin. Imienne wyniki głosowania zamieścimy wkrótce w Latarniku Sejmowym Ordo Iuris.

Konsekwencja Ordo Iuris przynosi rezultaty

Ale mamy też dobre wiadomości! Także dzięki naszym wieloletnim wysiłkom, organy ścigania zaczynają nareszcie walczyć z podziemiem aborcyjnym.

Pod koniec listopada Prokuratura Regionalna w Szczecinie postawiła zarzuty Marii K. – ginekolog ze Szczecina, która miała sprzedawać swoim pacjentkom środki poronne i instruować je, jak za ich pomocą zabić dziecko. Co więcej, śledztwo wykazało, że podczas wizyt lekarskich ginekolog nie przeprowadzała badań ani wywiadu oraz nie sporządzała niezbędnej dokumentacji medycznej. Jestem przekonany, że do zdecydowanej postawy prokuratury przyczynił się poradnik przygotowany przez naszych ekspertów, który rok temu przekazaliśmy Prokuraturze Krajowej.

Sukcesy odnosimy także w sprawach przeciwko aktywistom Aborcyjnego Dream Teamu. W ostatnich tygodniach sądy nakazały prokuraturze kontynuowanie trzech postępowań wszczętych w oparciu o zawiadomienia naszych prawników, w których bazowaliśmy na zamieszczonych na stronie Aborcyjnego Dream Teamu świadectwach kobiet, którym aborcjoniści pomogli zabić swoje dzieci. 

Wcześniej – także dzięki zaangażowaniu prawników Instytutu Ordo Iuris – doszło do skazania za pomocnictwo w aborcji aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu, Justyny W.

Prostujemy kłamstwa aborcjonistów

Broniąc wysokiego standardu prawnej ochrony życia, obnażamy kłamstwa aborcjonistów, którzy wykorzystują tragiczne przypadki śmierci ciężarnych pacjentek do manipulowania Polakami. Wmawiają nam, że chroniące życie przepisy stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia Polek i to właśnie obowiązujący stan prawny spowodował między innymi śmierć Pani Izabeli w szpitalu w Pszczynie w 2021 r. Przeczą temu jednak ustalenia Rzecznika Praw Pacjentów oraz prokuratury, która w listopadzie skierowała akt oskarżenia wobec trzech lekarzy, którzy mieli przyczynić się do śmierci kobiety i jej dziecka. Zdaniem prokuratury, dwóch lekarzy odpowiada za narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, zaś trzeci – także za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Interweniujemy także w sprawie ginekologa Macieja Sochy, znanego w mediach społecznościowych jako „Nagi Ginekolog”, który stwierdził niedawno, że „sześciotygodniowy zarodek nie jest człowiekiem”. Jego zdaniem, o człowieku można mówić dopiero w 12. tygodniu ciąży. Nawet orędownik aborcji eugenicznej, prof. Romuald Dębski, przyznawał, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia. Dlatego zawiadomimy samorząd zawodowy lekarzy o wypowiedzi dr. Sochy, która kwestionuje współczesną wiedzę medyczną. Doktor Socha jest zresztą doskonale znany prawnikom Ordo Iuris. Dwa lata temu obrzucił jajkami transparent Fundacji Pro – Prawo do życia. Po naszej interwencji, sąd uznał go winnym naruszenia Kodeksu wykroczeń, ale nie zdecydował się go wówczas ukarać, uznając, że niska kara grzywny byłaby bezcelowa… w kontekście wysokich zarobków skazanego.

W ramach walki o życie nienarodzonych, pomagamy kobietom w „trudnej ciąży”, którym aborcjoniści oferują jedynie jeden rodzaj „wsparcia” i „dobrej rady” – aborcję. Przygotowaliśmy poradnik dla samotnych matek i rodziców dzieci z podejrzeniem poważnej choroby i niepełnosprawności. Wymieniliśmy i omówiliśmy w nim działalność instytucji, które świadczą takim kobietom realną pomoc – hospicjów perinatalnych, domów samotnej matki, ośrodków adopcyjnych i okien życia. Wskazaliśmy, na jakie formy pomocy mogą liczyć kobiety w konkretnych sytuacjach.

Jeśli dziś nie obronimy wysokiego standardu ochrony życia w Polsce, to już niedługo polskie szpitale spłyną krwią niewinnych dzieci, które będą zabijane w łonach swych matek. Uderzenie w prawo do życia wydaje się być pierwszym celem nowej większości sejmowej.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Ochrona życia

14.12.2023

Sąd w USA: tabletka aborcyjna nie powinna być tak powszechnie dostępna

· Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych dla Piątego Okręgu uznał, że dostępność tabletki aborcyjnej mifepriston powinna zostać ograniczona.

· Wcześniej Sąd Federalny w Teksasie podważył prawidłowość decyzji Agencji Żywności i Leków, dopuszczającą tę substancję do obrotu.

· W przyszłym roku sprawą dostępności najpopularniejszej pigułki aborcyjnej zajmie się Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych.

W kwietniu 2023 r. sędzia federalny w Teksasie Matthew Kaczmarek wydał orzeczenie w sprawie popularnej w Stanach Zjednoczonych tabletki aborcyjnej mifepriston, w którym podważył prawidłowość decyzji Agencji Żywności i Leków (FDA - Federal Drug Administration) dopuszczenia do obrotu tej substancji. FDA zatwierdziła tabletki w 2000 r. i od tego momentu są powszechnie wykorzystywane do przeprowadzania przez kobiety samodzielnych aborcji farmakologicznych. W powództwie, w wyniku którego sąd w Teksasie ograniczył dostępność mifepristonu, powodowie podważyli prawidłowość postępowania FDA i zakwestionowali bezpieczeństwo stosowania substancji, powołując się na wymagające interwencji medycznych przypadki powikłań zdrowotnych spowodowanych przez mifepriston. W przyszłym roku sprawą dostępności najpopularniejszej pigułki aborcyjnej zajmie się Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych.

Wątpliwe bezpieczeństwo mifepristonu

Istotą sprawy zainicjowanej przez organizację Alliance for Hippocratic Medicine pozostaje kwestia bezpieczeństwa stosowania pigułek aborcyjnych zawierających mifepriston. Rzecz jasna, właściwości produktu, w tym jego bezpieczeństwo, były przedmiotem oceny FDA przed jego dopuszczeniem do obrotu, jednak powodowie zarzucają FDA, że procedura w tej sprawie była przeprowadzona wadliwie. Ważną okolicznością jest to, że sędzia federalny przychylił się do stanowiska powodów. Wydaje się zatem, że muszą istnieć jakieś wątpliwości dotyczące przedmiotowego leku i na tej podstawie sędzia Kaczmarek na poziomie federalnym orzekł o ograniczeniu jego dostępności. Od tego rozstrzygnięcia Departament Sprawiedliwości złożył apelację, a sąd apelacyjny złagodził stanowisko sądu federalnego, nie dopatrując się wadliwości zatwierdzenia mifepristonu z 2000 r. Sprawa finalnie trafiła do Sądu Najwyższego, który uznał, że produkt pozostanie dostępny na rynku do czasu jej wyjaśnienia. Nie zmienia to jednak faktu, że dotychczasowy status tabletek z mifepristonem został w pewnym zakresie podważony.

Ograniczenia w dostępności mifepristonu

Wydając rozstrzygnięcie w tej sprawie, Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych dla Piątego Okręgu wprawdzie złagodził orzeczenie sędziego z Teksasu, jednak uznał, że obrót pigułkami z substancją poronną musi zostać ograniczony. Po zatwierdzeniu produktu przez FDA w 2016 r. dokonano bowiem istotnych zmian w zakresie jego dostępności – umożliwiając dystrybucję pigułek aborcyjnych za pośrednictwem poczty lub w wyniku konsultacji telemedycznych. Przed zmianami dokonanymi w 2016 r. dostępność mifepristonu była bardziej ograniczona. Gdyby Sąd Najwyższy obecnie odmówił zajęcia się sprawą mifepristonu, wspomniane ograniczenia w obrocie substancją poronną pozostałyby w mocy. Z opisanych okoliczności wynika, że dotychczas stwierdzone przez FDA 23 lata temu bezpieczeństwo mifepristonu nie zostało skutecznie podważone, jednak oba orzeczenia – sądu federalnego w Teksasie, a następnie sądu apelacyjnego pokazują, że są pewne wątpliwości co aktualnego statusu pigułek aborcyjnych.

Sprawa tabletek poronnych w kontekście polskim

Tocząca się w USA sprawa bezpieczeństwa stosowania mifepristonu w pewien sposób łączy się z odkryciem polskich naukowców z końca 2022 r. Badacze z Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz Instytutu Ekspertyz Toksykologicznych w październiku 2022 r. opublikowali wyniki swoich badań naukowych nad nową metodą wykrywania metabolitów mifepristonu we krwi kobiet, które za jego pomocą dokonały aborcji. Odkryta w Polsce nowa metoda może być szczególnie przydatna w celach kryminalistycznych tych w krajach, w których obrót pigułkami poronnymi jest zakazany, jako że umożliwia ilościowe oznaczanie pozostałości mifepristonu w próbce krwi matki po samoistnej aborcji farmakologicznej. Potencjalnie jednak ma ona także szersze zastosowanie, co wyraźnie zaznaczyli naukowcy w opublikowanych wynikach swoich badań: „opracowana technika UHPLC-QqQ-MS/MS jest odpowiednia do oceny farmakokinetyki, toksykologii, biodostępności i farmakologii klinicznej mifepristonu w przyszłych badaniach”. Bazując na konkluzjach pracy naukowej „Determination of Mifepristone (RU-486) and Its Metabolites in Maternal Blood Sample after Pharmacological Abortion”[1], zauważyć można, że polskie odkrycie wpisuje się w kontekst aktualnie toczącej się sprawy przed Sądem Najwyższym USA, w której do wyjaśnienia pozostaje przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa stosowania mifepristonu jako środka do przeprowadzania domowej aborcji bez nadzoru lekarza.

Z perspektywy Polski, zarówno postępowanie toczące się w USA, jak i nowe możliwości zbadania właściwości pigułek poronnych, stały się szczególnie istotne w nowej sytuacji politycznej, w której rozstrzygnięcia w kwestii aborcji farmakologicznej najprawdopodobniej będą podejmowali decydenci o wyraźnie proaborcyjnych poglądach.   

r.pr. Katarzyna Gęsiak - dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki       

 
Czytaj Więcej
Ochrona życia

13.12.2023

Kolejna epidemia nadciąga nad Europę. Eutanazja „receptą” na starzenie się społeczeństwa?

· Do niedawna wyłącznie nieliczne kraje europejskie dopuszczały myśl o legalizacji eutanazji na swoim terytorium.

· Niewątpliwie niechlubny prym w tej przestrzeni od przeszło 20 lat wiodą państwa Beneluksu – Holandia i Belgia, które jako pierwsze dopuściły legalizację zabijania chorych „z litości”.

· Niestety, lista państw europejskich uznających dopuszczalność eutanazji powiększa się – w 2021 r. dołączyła do nich Hiszpania, a w 2023 r. także Portugalia.

· Obecnie w kolejnych krajach – Estonii i Irlandii dyskutuje się na prawnym uregulowaniem dopuszczalności „decyzji o zakończeniu własnego życia”.

· Estońscy politycy postulujący legalizację eutanazji argumentują to poprawą poziomu medycyny i związanym z tym przedłużeniem życia osób starszych.

 

Eutanazja – remedium na starzejące się społeczeństwo

 W toczącej się w Estonii debacie na temat eutanazji, posłowie jednej z partii wchodzącej w skład rządu, podnieśli argument za legalizacją tego procederu, wskazując, że społeczeństwo estońskie starzeje się, a nowe osiągnięcia w medycynie, choć przedłużają życie, nie zawsze poprawiają stan zdrowia chorych. W takiej sytuacji, zdaniem tych polityków, „kontynuacja leczenia nie będzie już miała wpływu na przebieg choroby i spowoduje cierpienie nie do zniesienia”. Rzecz jasna, w zamyśle autorów tych słów, remedium na tak zdefiniowany problem ma być uchwalenie prawa dopuszczającego skracanie życia ludzi nieuleczalnie chorych.

Z podobną sytuacją aktualnie mierzy się Irlandia. Wprawdzie tam propozycja legalizacji eutanazji nie padła jeszcze ze strony partii rządzącej, ale bezpartyjny komitet Joint Commitee on Assisted Dying zapowiedział już przedstawienie politykom propozycji uznania przez prawo eutanazji w tym kraju. Zdecydowany sprzeciw wobec takich planów wyrazili irlandzcy biskupi, argumentując, że „wspomagane samobójstwo nie stanowi pomocy w godnym stawieniu czoła śmierci, a zadanie to wypełnia już opieka paliatywna w Irlandii”.

Pomimo, że w kwestii eutanazji sytuacja obu państw wydaje się podobna, warto się zastanowić nad tym, jaki czynnik może mieć wpływ na decyzję o legalizacji zabijania „z litości” albo odrzucenie tego postulatu. Mowa tutaj o systemie opieki paliatywnej, który stanowi właściwą odpowiedź na pomysł skracania ludzkiego życia z powodu prowadzącej do choroby i związanych z jej przebiegiem cierpień.

Dyskontynuacja leczenia nie zwalnia z obowiązku opieki

Opieka paliatywna bazuje na fundamencie, który można krótko zdefiniować jako „godność w umieraniu”. W Polsce świadczenia opieki paliatywnej i hospicyjnej stanowią element finansowanej przez państwo opieki zdrowotnej przeznaczonej dla „chorujących na nieuleczalne, niepoddające się leczeniu przyczynowemu, postępujące, ograniczające życie choroby” (§ 3 ust. 1 rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki paliatywnej i hospicyjnej, Dz.U. z 2022 r. poz. 262). W ramach tego rodzaju świadczeń, chorzy mogą liczyć na wszechstronną, całościową opiekę i leczenie objawowe, ukierunkowane na „poprawę jakości życia, zapobieganie bólowi i innym objawom somatycznym oraz ich uśmierzanie, łagodzenie cierpień psychicznych, duchowych i socjalnych”. Opieka paliatywna stanowi więc rozwiązanie dla pacjentów, którzy znajdują się w takim stadium choroby, w którym jej wyleczenie nie wydaje się już możliwe, a którzy doświadczają w związku z tym różnych poważnych dolegliwości – co istotne, nie tylko somatycznych, ale także w sferze duchowej i psychicznej.

Ze względu na niezwykle złożony i wielowymiarowy problem ludzkiego cierpienia, nie można uznać za właściwe podejścia, które wybrzmienia ze stanowiska estońskich zwolenników eutanazji, że obowiązki szeroko pojmowanej służby zdrowia kończą się w momencie uznania danej choroby za nieuleczalną i stwierdzenia braku możliwości dalszych, skutecznych działań terapeutycznych. Rozwój opieki paliatywnej pokazuje wręcz coś przeciwnego – gdy z medycznego punktu widzenia kontynuacja leczenia nie ma sensu, gdyż nie przynosi już ono pacjentowi korzyści, otwiera się przestrzeń dla opieki ukierunkowanej na minimalizację cierpienia pacjenta. Opieka zresztą, obok działań o charakterze czysto terapeutycznym, powinna być stałym elementem prawidłowo funkcjonującej służby zdrowia. Odmawiając pacjentom dostępu do tej części szeroko pojmowanych usług zdrowotnych, w Estonii próbuje się uniemożliwić im skorzystanie z istotnego elementu systemu powszechnie określanego w końcu jako „opieka zdrowotna”.

Irlandzka opieka paliatywna nadzieją dla pacjentów

Analizując sytuację w Estonii i Irlandii w kontekście pojawiających się tam postulatów legalizacji eutanazji, warto odwołać się do ciekawego badania, które przeprowadzili naukowcy z Global Health Institute stanowiącego jednostkę Duke University w USA. W przeprowadzonym badaniu naukowcy ocenili 81 państw pod kątem jakości opieki nad pacjentami „u schyłku życia” (end-of-life care). Opublikowane w 2022 r. wyniki badania pokazują, że Irlandia znalazła się na 2. miejscu w rankingu, jako jeden z krajów najlepiej zapewniających dobrostan fizyczny i psychiczny pacjentów u kresu życia. Dla porównania – w klasyfikacji tej Polska zajęła stosunkowo dobre – 14. miejsce, natomiast Estonia w ogóle nie została w nim uwzględniona.

Prawdopodobną przyczyną postulatów legalizacji eutanazji w Estonii może być bezradność wynikająca z braku zapewnienia właściwego poziomu opieki paliatywnej w tym kraju. Można przypuszczać, że na całym świecie prężnie działają organizacje walczące o prawne uznanie procedury eutanazji, aby następnie czerpać zyski z działalności miejsc oferujących taką „usługę” (analogicznie do sytuacji w Szwajcarii, dopuszczającej tzw. wspomagane samobójstwo). Sprawnie funkcjonujący system opieki paliatywnej daje nie tylko możliwość zapewnienia pacjentom prawdziwie godnej śmierci, ale też wydaje się, że może stanowić skuteczną zaporę przed legalizacją nieetycznych postulatów organizacji proeutanazyjnych.    

r.pr. Katarzyna Gęsiak, dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki

 

RAPORT ORDO IURIS NA TEMAT EUTANAZJI - LINK

 

Czytaj Więcej
Edukacja

11.12.2023

Dzieci w niebezpieczeństwie!

Nowy rząd – wzorem Rafała Trzaskowskiego – może sięgnąć do radykalnych wzorców wulgarnej edukacji seksualnej. Takich jak te znane z tzw. standardów WHO. W Niemczech już dzisiaj gorszące lekcje są obowiązkowe od drugiej klasy. Uczęszczające na nie dzieci są zapoznawane z subkulturą LGBT i genderową koncepcją płynnej płci. Rodzicom, którzy nie poślą dzieci na takie zajęcia, grożą wysokie grzywny, a nawet więzienie…

Przed nami genderowa rewolucja w edukacji

W ubiegłym tygodniu nowa większość sejmowa wybrała nowego Rzecznika Praw Dziecka. Została nim Monika Horna-Cieślak, która w rozmowie z radiem RMF FM nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o liczbę płci. Rzecznik Praw Dziecka ma ograniczony wpływ na system edukacji, jednak ten wybór musimy odczytywać jako zapowiedź radykalnej zmiany polityki i nadchodzącego rządowego wsparcia dla genderowej rewolucji w polskich szkołach. Rzecznik już zadeklarowała, że będzie popierać promowane przez aktywistów LGBT „tęczowe piątki”. A to dopiero początek…

Właśnie za pomocą kampanii takich jak „tęczowy piątek”, aktywiści LGBT usiłowali w ostatnich latach wchodzić do polskich szkół i poza wiedzą rodziców propagować wśród dzieci szkodliwy styl życia subkultury LGBT. Ordo Iuris od początku akcji ostrzegało, że treści przekazywane uczniom w ramach „tęczowego piątku” stanowią zagrożenie dla psychofizycznego rozwoju dzieci. Wspierając prawa rodziców, przygotowaliśmy poradnik prawny i wzór oświadczenia, za pomocą którego rodzice mogą wyrazić sprzeciw wobec uczestnictwa swojego dziecka w podobnych zajęciach. Nasza aktywność oraz zdecydowana reakcja rodziców doprowadziła do ograniczenia ideologicznej akcji.

Niestety, wraz z utworzeniem liberalno-lewicowego rządu, aktywiści LGBT mogą zyskać szeroki dostęp do polskich szkół. Wprost mówiła o tym między innymi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, typowana na nową minister rodziny.

Ordo Iuris w obronie praw rodziców

Po naszej stronie stoi jednak szczególna siła. To konstytucyjna zasada pierwszeństwa wychowawczego rodziców, bez których zgody rząd nie może poddawać dzieci seksedukacyjnym eksperymentom. Prawnicy Ordo Iuris będą gotowi odpowiedzieć na każde naruszenie praw rodziców, włącznie z pozwami skierowanymi wobec każdego, kto nastaje na niewinność dzieci. Przed nami spory sądowe z samorządami, a także nieuchronne procesy przed Trybunałem Konstytucyjnym. Bez nas edukacyjna rewolucja seksualna dotknie swym demoralizacyjnym wpływem całe pokolenie.

Pod koniec listopada zainterweniowaliśmy w Bydgoszczy, gdzie Rada Miasta przyjęła ideologiczny program równościowy, przewidujący wdrożenie genderowych szkoleń dla nauczycieli, którzy następnie mieliby formować uczniów zgodnie z otrzymanymi wskazówkami. Przygotowaliśmy analizę programu, którą przekazaliśmy wojewodzie kujawsko-pomorskiemu wraz z rekomendacją stwierdzenia nieważności dokumentu.

Pomagamy ofiarom genderowej indoktrynacji

O fatalnych skutkach programów nauczania, które wmawiają dzieciom, że nie ma dwóch płci, przekonują się państwa zachodnie. Od kilku lat obserwujemy tam prawdziwą „epidemię” zaburzeń tożsamości płciowej. W Szwecji liczba takich przypadków wśród dzieci w 8 lat wzrosła o 19 700%, w Australii o 12 650%, a we Włoszech o 7 200%. Znaczna część dzieci nie otrzymuje fachowej pomocy psychologicznej, ale trafia do „specjalistów”, którzy zachęcają młodych ludzi do przyjmowania hormonów płci przeciwnej, a następnie amputowania zdrowych organów płciowych. Rosnąca liczba świadectw tej mody i liczne doniesienia o nadużyciach skłoniły szereg państw i towarzystw lekarskich do gruntownego zweryfikowania zaleceń odnośnie przeprowadzania tzw. tranzycji.

W konsekwencji, w Szwecji, Finlandii, Wielkiej Brytanii oraz w 19 Stanach USA zaprzestano lub radykalnie ograniczono podejmowanie wobec osób małoletnich interwencji medycznych zmierzających do upodobnienia pacjenta do płci przeciwnej. We wrześniu Sąd Najwyższy stanu Teksas potwierdził, że przyjęty przez stanową legislaturę zakaz przeprowadzania tranzycji dzieci jest zgodny z prawem.

Niestety w Polsce również mierzymy się z tym problemem. Po pomoc do naszych prawników zwracają się rodzice młodych ludzi, którzy zostali zmanipulowani przez lobby LGBT i chcą poddać się tranzycji. Często mówią, że ich dzieci zmagają się z dolegliwościami psychicznymi, takimi jak depresja, zespół Aspergera czy autyzm, zażywają narkotyki albo mają inne poważne problemy życiowe, które ułatwiły genderystom ich indoktrynację. Pomagamy także dorosłym osobom, które przeszły tranzycje, a po latach zrozumiały, że popełniły tragiczny błąd i chcą w dokumentach powrócić do swojej płci biologicznej.

Jedną z nich jest pani Magdalena, która niedawno udzieliła wywiadu red. Janowi Pospieszalskiemu. Transaktywiści wykorzystali jej traumę po gwałcie, którego doświadczyła jako młoda dziewczyna. Przekonywali ją, że tranzycja jest jej ostatnią nadzieją. Bez problemu załatwiono jej opinię psychologiczną pozwalającą na rozpoczęcie terapii hormonalnej i poddanie się okaleczającym operacjom.

O projekcie Instytutu Ordo Iuris, zakazującym tranzycyjnego okaleczania dzieci, przypominano niedawno w liście otwartym Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich, popartym przez Stowarzyszenie Pielęgniarek i Położnych Polskich oraz Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polskich. Profesjonaliści podkreślili, że okaleczanie dzieci w ramach „zmiany płci” jest „niezgodne z naczelną zasadą Kodeksu Etyki Lekarskiej: primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić).

Ujawniamy prawdę o wulgarnej edukacji seksualnej

W ubiegłym tygodniu rozpoczęliśmy publikację cyklu esejów, w których analizujemy założenia i skutki edukacji seksualnej. Zachęcam do zapoznania się z nimi na naszej stronie. Pracujemy też nad przeznaczonym dla rodziców i nauczycieli vademecum transseksualizmu, w którym omówimy problematykę zaburzeń tożsamości płciowej.

Bierność wobec genderowej ideologii może doprowadzić nas do tego, że urzędnicy będą zabierać dzieci rodzicom chroniącym je przed nieodwracalnym okaleczaniem własnego ciała. Choć brzmi to szokująco i nierealnie, to takie właśnie przepisy obowiązują już w Kalifornii. We wrześniu senat stanowy przyjął prawo pozwalające urzędnikom odbierać dzieci rodzicom, którzy sprzeciwiają się ich tranzycyjnemu okaleczaniu.

W Polsce wciąż możemy zatrzymać ten proces. Sprawa jest pilna, bo w ostatnich miesiącach problem drastycznie narasta, a polityka nowego rządu może tę epidemię pogłębić. Coraz więcej dzieci deklaruje chęć „zmiany płci”, a tranzycyjne okaleczanie dzieci wciąż jest w Polsce legalne.

Adw. Rafał Dorosiński – członek Zarządu Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

07.12.2023

TSUE akceptuje zakaz noszenia symboli religijnych jako wyraz „neutralności wykluczającej”

· Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok uznający możliwość wprowadzenia zakazu noszenia symboli religijnych w miejscu pracy jakim są urzędy administracji publicznej.

· W ocenie Trybunału, administracja publiczna, w celu ustanowienia całkowicie neutralnego środowiska administracyjnego, może zakazać noszenia w miejscu pracy wszelkich widocznych symboli ujawniających przekonania światopoglądowe lub religijne.

· Polska Konstytucja nakazuje władzom publicznym zachowanie bezstronności w sprawach światopoglądowych oraz zapewnienie swobody wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych w życiu publicznym.

· Ograniczenia uzewnętrzniania przekonań religijnych mogą być wprowadzone jedynie w celu ochrony „bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób”.

Sprawa kobiety z Belgii

28 listopada Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wypowiedział się na temat zgodności z Dyrektywą 2000/78/WE zamieszczenia w regulaminie pracy zakazu noszenia wszelkich symboli religijnych. Sprawa dotyczyła kobiety pracującej na stanowisku kierownika biura w administracji samorządowej jednej z gmin w Belgii. Funkcję tę sprawowała bez kontaktu z obywatelami. W lutym 2021 r. pracownica złożyła wniosek o zezwolenie na noszenie „chusty w pracy”. Wniosek został odrzucony i zakazano jej noszenia w pracy symboli ujawniających jej przekonania religijne. W marcu 2021 r. uchwalono nowy regulamin pracy wprowadzając do niego obowiązek „neutralności wykluczającej” w miejscu pracy. Zgodnie z nową zasadą „pracownik jest zobowiązany do przestrzegania zasady neutralności, co oznacza, że powstrzymuje się od wszelkich form prozelityzmu i ma zakaz noszenia wszelkich widocznych symboli, które mogłyby wskazywać jego przynależność ideologiczną lub światopoglądową lub jego przekonania polityczne lub religijne. Zasada ta ma zastosowanie zarówno do kontaktów pracownika z obywatelami, jak i do jego relacji z przełożonymi i innymi współpracownikami”.

W odpowiedzi kobieta wniosła do sądu powództwo argumentując, że naruszono jej wolność religijną a dodatkowo, że była dyskryminowana ze względu na religię. Sąd pracy w Liège postanowił zawiesić postępowanie i zwrócić się do Trybunału z pytaniami prejudycjalnymi w celu ustalenia, czy ustanowiona przez gminę regulacja dotycząca ścisłej neutralności prowadzi do dyskryminacji niezgodnej z prawem Unii (dyrektywa Rady 2000/78/WE z dnia 27 listopada 2000 r. ustanawiająca ogólne warunki ramowe równego traktowania w zakresie zatrudnienia i pracy).

TSUE: Ustanowienie całkowicie neutralnego środowiska pracy w administracji publicznej jest zgodne z prawem Unii Europejskiej

W omawianym wyroku sędziowie stwierdzili, że „regulacja wewnętrzna administracji gminnej zakazująca, w sposób ogólny i niezróżnicowany, pracownikom tej administracji noszenia w miejscu pracy wszelkich widocznych symboli ujawniających w szczególności przekonania światopoglądowe lub religijne może być uzasadniona wolą ustanowienia przez wspomnianą administrację – biorąc pod uwagę kontekst funkcjonowania tej administracji – całkowicie neutralnego środowiska administracyjnego, o ile regulacja ta jest właściwa, niezbędna i proporcjonalna w świetle tego kontekstu i przy uwzględnieniu różnych wchodzących w grę praw i interesów”.

Innymi słowy w świetle wydanego wyroku postanowienie regulaminu pracy przedsiębiorstwa zakazujące pracownikom wyrażania poprzez wypowiedzi, ubiór lub w inny sposób swoich przekonań religijnych, światopoglądowych lub politycznych, bez względu na ich charakter, nie stanowi względem pracowników, którzy pragną korzystać z wolności religii i sumienia poprzez widoczne noszenie symbolu lub stroju wynikającego z nakazów religijnych, przejawu bezpośredniej dyskryminacji „ze względu na religię lub przekonania” w rozumieniu dyrektywy 2000/78/WE, o ile owo postanowienie jest stosowane w sposób ogólny i bez rozróżnienia wobec wszystkich pracowników w danej administracji publicznej.

To nie pierwsze orzeczenie TSUE w sprawie „polityki neutralności” pracodawcy

W wyroku z 15 lipca 2021 r., C-804/18, Trybunał uznał, że pracodawcy mają prawo prowadzić politykę neutralności co stanowi wyraz swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Jednocześnie sędziowie podkreślili, że po stronie pracodawcy istnieje jednak potrzeba wykazania „rzeczywistej konieczności prowadzenia biznesu neutralnego religijnie i światopoglądowo” poprzez wskazanie na np. oczekiwania klientów. Trybunał uznał również, że wspomniana konieczność może wynikać z niekorzystnych konsekwencji, jakie pracodawca mógłby ponieść, gdyby prowadził inną politykę (np. poprzez utratę klientów). Ponadto w ocenie sędziów taka polityka powinna być stosowana spójnie i konsekwentnie oraz adekwatnie do rzeczywistego zakresu i wagi potencjalnych konsekwencji.

Podobnie, 13 października 2022 r. Trybunał wydał orzeczenie w sprawie C-344/20, w którym zaznaczył, że postanowienie regulaminu pracy przedsiębiorstwa zakazujące pracownikom wyrażania swoich przekonań religijnych m.in. przez ubiór, nie stanowi przejawu bezpośredniej dyskryminacji ze względu na religię lub przekonania, o ile takie postanowienie jest stosowane w sposób ogólny i bez rozróżnienia. Dodatkowo Trybunał podkreślił, że pracodawcy mogą stosować tzw. politykę neutralności, jednak tylko w sytuacji, gdy jest ona uzasadniona i konieczna.

„Szerokie ramy” ochrony prawa do uzewnętrzniania wolności religijnej w polskiej Konstytucji

Prawo do wolności religijnej w sferze zewnętrznej zostało w polskim porządku prawnym uregulowane na poziomie Konstytucji. W tym kontekście pod uwagę należy wziąć art. 25 ust. 2, art. 53 ust. 5 oraz art. 31 ust. 3. Pierwszy ze wspomnianych przepisów nakazuje władzom publicznym zachowanie bezstronności w sprawach światopoglądowych oraz zapewnienie swobody wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych w życiu publicznym. Natomiast art. 53 ust. 5 reguluje kwestię ograniczania wolności uzewnętrzniania religii. Zgodnie ze wspomnianym przepisem wszelkie ograniczenia w tym zakresie mogą zostać wprowadzone wyłącznie na podstawie ustawy i tylko w enumeratywnie określonych przypadkach tj. w celu ochrony „bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób”.

W przepisie art. 31 ust. 3 Konstytucji zostały sformułowane przesłanki formalne i materialne dopuszczające ograniczenie praw i wolności. Do wartości uzasadniających ograniczenie wolności i praw należą: bezpieczeństwo lub porządek publiczny, ochrona środowiska, ochrona zdrowia i moralności publicznej, ochrona wolności i praw innych osób. Ich katalog ma charakter zamknięty i nie może być interpretowany rozszerzająco. Co istotne, w omawianym przepisie wprowadzono (obok innych przesłanek) zakaz wprowadzenia ograniczeń jeśli mogą one naruszać „istotę wolności i praw”. Innymi słowy, wszelkie ograniczenia wolności praw i wolności, w tym wolności religijnej, nie mogą naruszać pewnych ich elementów podstawowych („rdzenia”), bez których takie prawo czy wolność w ogóle nie będzie mogła istnieć.

Jak zauważają przedstawiciele doktryny prawa konstytucyjnego w art. 31 ust. 3 odnajdujemy zasady ogólne ograniczania wszelkich praw i wolności. W przypadku zaś ograniczeń wolności sumienia i religii tego ostatniego zastosowanie ma art. 53 ust. 5, który ma nieprzypadkowo węższy zakres przesłanek jak i nieco odmienną „szatę słowną”. Ustrojodawca uczynił to celowo chcąc zapewnić „jak najszersze ramy urzeczywistniania wolności religijnej”. W konsekwencji ustawodawca chcąc ograniczyć wolność religijną w sferze zewnętrznej musi spełnić zarówno przesłanki art. 53 ust. 5 jak i dodatkowe przesłanki wynikające z art. 31 ust. 3 Konstytucji.

„Neutralność” czy „bezstronność”

W kontekście wprowadzenia zakazu noszenia symboli religijnych przez pracowników administracji publicznej trudno uznać, aby noszenie np. krzyżyka na łańcuszku czy medalika (np. jako pamiątki I Komunii Świętej) przyczyniło się w jakimkolwiek stopniu do zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Absurdem również byłoby uznać, że takie zachowanie godzi w porządek publiczny, zdrowie, moralność czy też jest sprzeczne z wolnościami i prawami innych osób. Natomiast wyrok TSUE ukazuje niebezpieczny kierunek w stronę, w którą zmierza Unia Europejska. Mamy bowiem już język „neutralny” płciowo i wychowanie „neutralne” płciowo. Do tego UE dołączyła także „neutralność” klimatyczną, która wiąże się z np. planami wprowadzenia w polskich miastach Stref Czystego Transportu Stref Czystego Transportu. Teraz do tego grona dołączyła „neutralna” administracja publiczna.

Być może remedium na skazane na niepowodzenie próby uczynienia wszystkiego „neutralnym” jest koncepcja jaką przyjął polski ustrojodawca w art. 25 ust. 2 Konstytucji. Bezstronność organów władzy w sprawach religijnych czy światopoglądowych w lepszy sposób zapewnia jednostkom realizację ich praw oraz tworzy środowisko tolerancji i wzajemnej akceptacji dla odmiennych poglądów niż nakaz zachowywania w sferze zewnętrznej pozorów nieposiadania żadnych przekonań lub wierzeń.

Dr Kinga Szymańska – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Bezpieczny Kredyt 2% – wsparcie dla deweloperów i singli zamiast pomocy dla młodych małżeństw i zwiększenia dzietności

· Z analizy banku PKO BP wynika, że rządowy program Bezpieczny Kredyt 2%, zamiast stać się – tak jak pierwowzór na Węgrzech – jednym z elementów polityki prorodzinnej, który mógłby pomóc młodym małżeństwom i zwiększyć dzietność w Polsce, okazał się promocją dla „singli”, którzy korzystają z niej aż 3-krotnie częściej niż z innych kredytów mieszkaniowych.

· Tymczasem nowa minister rozwoju i technologii złożyła w Sejmie projekt ustawy, który ma jeszcze bardziej zwiększyć dofinansowanie tego programu, zamiast naprawić go tak, by sprzyjał on zawieraniu małżeństw, zakładaniu rodzin i posiadaniu potomstwa.

· Instytut Ordo Iuris już w marcu 2023 r. ostrzegał, że rządowy program „Pierwsze Mieszkanie”, którego elementem jest Bezpieczny Kredyt 2%, to zmarnowana szansa na wprowadzenie prorodzinnej polityki mieszkaniowej.

 

PKO BP: „Bezpieczny Kredyt 2%” nie zainteresował małżeństw, tylko „singli”

 

29 listopada Centrum Analiz PKO Banku Polskiego S.A. opublikowało raport pt. „Puls Nieruchomości: Kto skorzystał na Bezpiecznym Kredycie 2%?”[1]. Z danych zgromadzonych przez analityków banku wynika, że „Program BK2% jest szczególnie atrakcyjny dla singli, a zwłaszcza dla panien i kawalerów – odsetek wniosków z ich udziałem jest prawie 3-krotnie większy niż w przypadku pozostałych kredytów mieszkaniowych. Dominacja singli jest najsilniejsza w 6 największych aglomeracjach i maleje wraz ze zmniejszającą się liczbą mieszkańców miejscowości”. Analitycy banku zauważają, że wśród wnioskujących o kredyt w ramach programu BK2%, łącznie aż 61% to osoby samotne (35% to kawalerowie, 22% – panny, a 4% to pozostali, czyli rozwiedzione, rozwiedzeni, wdowy i wdowcy), zaś tylko 36% to małżeństwa. Największy odsetek wniosków „singli” występuje w wielkich miejskich aglomeracjach (74%) i maleje razem z wielkością miejscowości – najmniej na wsi (44%). Co więcej, „single” wnioskujący o kredyt BK2% są zainteresowani niemal wyłącznie mieszkaniami (89%), podczas gdy wśród par zainteresowanie mieszkaniami spada (do 57%).

 

O ile te małżeństwa korzystające z BK2%, które jeszcze nie posiadają osób na utrzymaniu (dzieci lub – zapewne w mniejszym stopniu – osób starszych), są w 66% zainteresowane lokalem mieszkalnym, o tyle małżeństwa już posiadające większą liczbę osób na utrzymaniu zdecydowanie preferują domy jednorodzinne. Przy jednej dodatkowej osobie zainteresowanie lokalem w bloku spada do 48%, przy dwojgu – do 38%, przy trojgu – do 34%, przy czworgu lub więcej – do 14%. Spadek ten jest znacznie silniejszy w przypadku BK2% niż innych kredytów, gdzie zainteresowanie lokalami spada z 64% przy braku dodatkowych osób do 38% przy 4 lub więcej.

 

Ordo Iuris w marcu 2023 r.: ten program nie jest prorodzinny, ceny mieszkań wzrosną

 

Instytut Ordo Iuris już w marcu 2023 r., zaraz po złożeniu w Sejmie rządowego projektu ustawy wprowadzającego program „Pierwsze Mieszkanie”, w tym BK2% (druk nr 3096[2]), sygnalizował, że program ten nie posiada żadnych elementów, które można byłoby uznać za prorodzinne, czy to w wymiarze zachęcania do zawarcia małżeństwa, czy posiadania dzieci. W niektórych sytuacjach może on wręcz zniechęcać do wchodzenia w związek małżeński. Ordo Iuris wskazywało, że inicjatywa powiela błędy poprzednich programów mieszkaniowych, ignoruje wytyczne „Strategii Demograficznej 2040” oraz może prowadzić do dalszego wzrostu cen mieszkań[3].

 

Tak też się stało. Portal Bankier.pl informował w listopadzie, że od stycznia do września 2023 roku deweloperzy na największych siedmiu rynkach w Polsce oferowali o około 30% mniej nowych mieszkań niż sprzedali dotychczasowych, a razem z rosnącą różnicą między podażą a popytem wzrosły także ceny mieszkań. W trzecim kwartale 2023 roku w ujęciu kwartalnym wzrost średnich cen transakcyjnych mieszkań w największych polskich miastach wahał się od 2% do 6%[4]. Portal Otodom.pl informował natomiast w październiku, że w pierwszych 3 miesiącach obowiązywania BK2% w miastach powyżej 500 tysięcy mieszkańców średnia cena mieszkania wzrosła o 5,5% w porównaniu z poprzednim kwartałem i przekroczyła 13 tysięcy złotych za metr kwadratowy powierzchni. Tempo drożenia było za to niższe w mniejszych miejscowościach, wynosząc 2%[5].

 

Rząd zwiększa finansowanie programu, który, w odróżnieniu od węgierskiego pierwowzoru, nie zachęca do zakładania rodziny

 

Tymczasem 1 grudnia nowa minister rozwoju i technologii Marlena Maląg zapowiedziała, że kwota z budżetu państwa przeznaczona na Bezpieczny Kredyt 2% ma wzrosnąć jeszcze bardziej – z 11,303 miliarda złotych do 16,098 miliarda złotych w latach 2024-2032[6], co oznacza dodatkowy wydatek dla państwa w kwocie 4,795 miliarda złotych w ciągu 9 lat. 5 grudnia w Sejmie, w ramach realizacji tej zapowiedzi, został złożony rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o pomocy państwa w oszczędzaniu na cele mieszkaniowe (SH-020-18/23)[7].

 

W analizie z marca Instytut Ordo Iuris wskazywał, że wejście w życie ustawy o Bezpiecznym Kredycie 2% „będzie pobudzało inflację, nie równoważąc tego istotniejszym wpływem na trendy demograficzne. Przyczyni się do poprawy sytuacji finansowej deweloperów i sektora bankowego oraz pogorszenia sytuacji rodzin, które do Programu nie wejdą”[8]. Te same zarzuty można odnieść do projektu ustawy zaprezentowanego w dniu 5 grudnia.

 

Polski rząd dysponował zasadniczo gotowym, pozytywnym wzorcem, jak można włączyć instytucję kredytu mieszkaniowego do szerokiego wachlarza polityki prorodzinnej. Tym wzorcem jest węgierski Családi Otthonteremtési Kedvezmény (CSOK), czyli zniżka na utworzenie domu rodzinnego. CSOK funkcjonuje od 2015 r. i oferuje rodzinom z dziećmi dopłatę na zakup nowego lub używanego domu, rosnącą skokowo wraz ze zwiększaniem liczby dzieci: dla rodziny z jednym dzieckiem do 600.000 forintów (równowartość ponad 6.800 zł) niezależnie od rodzaju domu (minimum 40 metrów kwadratowych w przypadku lokalu i minimum 70 metrów kwadratowych w przypadku domu jednorodzinnego), dla rodziny z dwojgiem dzieci do 2.600.000 forintów (równowartość ponad 29.500 zł) za dom nowy, a do 1.430.000 forintów (równowartość ponad 16.000 zł) za dom używany (minimum 50 m2 mieszkanie i 80 m2 dom), a dla rodziny z trojgiem lub większą liczbą dzieci – do 10.000.000 forintów (równowartość ponad 113.500 zł) za dom nowy i do 2.200.000 [ŁB1] [NB2] forintów (równowartość ponad 25.000 zł) za dom używany (minimum 60 m2 mieszkanie i 90 m2 dom)[9]. Według raportu Warsaw Enterprise Institute, program CSOK był w 2017 r. pozytywnie oceniany przez opinię publiczną – u 73,4% badanych fakt istnienia CSOK zwiększał chęć posiadania dzieci, a 36,7% twierdziło, że jeżeli system wsparcia zostanie utrzymany, to zdecydują się na więcej dzieci[10].

 

W październiku 2023 roku węgierski minister kultury i innowacji János Csák ogłosił, że od 1 stycznia 2024 r. na Węgrzech obowiązywać będzie poszerzona wersja programu – CSOK PLUS. Zakłada ona obdarzenie rodziców przez rząd pożyczką o korzystnym oprocentowaniu 3% w wysokości do 15.000.000 forintów (równowartość ponad 170.000 zł) na pierwsze mieszkanie o wartości do 80.000.000 forintów lub do 150.000.000 forintów w przypadku rozbudowy lub przeprowadzki. Przy dwojgu dzieci kwota pożyczki wzrasta do 30.000.000 forintów (równowartość ponad 341.500 zł), a przy trojgu lub więcej – do 50.000.000 forintów (równowartość ponad 569.500 zł)[11].

 

Wbrew podstawowym założeniom udanego węgierskiego pierwowzoru, polski rząd zdecydował się na uczynienie z Bezpiecznego Kredytu 2% „promocji dla singli” zamiast realnego instrumentu polityki prorodzinnej. Pomimo danych, które w ciągu pół roku potwierdziły wstępne ostrzeżenia Instytutu Ordo Iuris z marca 2023 r., rząd zdecydował się na dalsze dofinansowanie tego programu, który zdecydowanie nie zachęci Polek i Polaków do zawierania małżeństw i zakładania rodzin.

 

 

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej