Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
lewica

lewica

Wolności obywatelskie

23.10.2023

Stany Zjednoczone Europy?  Projekt poprawek do unijnych traktatów

· Grupa lewicowych eurodeputowanych przygotowała kilkaset poprawek do traktatów poszerzających kompetencje Unii Europejskiej i osłabiających rolę państw członkowskich.

· Przedstawione propozycje umożliwią Unii promocję ideologii gender, wpływanie na treść programów szkolnych, a także dyktowanie państwom rozwiązań w zakresie ochrony środowiska, aborcji czy walki z dyskryminacją.

· Wprowadzenie postulowanych zmian doprowadziłoby m.in. usunięcia w traktatach wzmianek o „kobietach i mężczyznach” i zastąpienie ich określeniem „płci społeczno-kulturowej”.

· Wdrożenie propozycji pociągnęłoby za sobą też przyznanie Unii wyłącznej kompetencji w zakresie ochrony środowiska.

· Poprawki zakładają także wprowadzenie instytucji referendum UE, w drodze którego będzie można m.in. dokonywać przyszłych zmian traktatów bez zgody wszystkich państw członkowskich.

· Natomiast w ramach kompetencji do regulacji ochrony zdrowia, Unia mogłaby ograniczyć lub nawet zlikwidować ochronę życia dzieci nienarodzonych, wymuszając na państwach legalizację aborcji.

· W preambule dokumentu przywołano manifest z Ventonete z 1941, autorstwa włoskiego komunisty Altiero Spinellego, założyciela Europejskiego Ruchu Federalistycznego.

· W środę Komitet Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego ma głosować nad przyjęciem sprawozdania z projektem rezolucji w tej sprawie.

· W razie przyjęcia tego sprawozdania przez Komitet, projektem rezolucji będzie musiał się zająć Parlament Europejski na sesji plenarnej, co będzie formalnym początkiem procedury zmiany traktatów.

Poprawki w duchu radykalnej lewicy

Komitet Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFCO) opublikował sprawozdanie z projektem rezolucji Parlamentu Europejskiego zawierającej propozycje zmian w Traktacie o Unii Europejskiej oraz Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Jego autorami jest pięciu eurodeputowanych z Belgii oraz Niemiec: Guy Verhofstadt (frakcja „Odnowić Europę”), prof. Sven Simon (frakcja Europejskiej Partii Ludowej), Gabriele Bischoff (wiceszefowa frakcji Socjalistów i Demokratów), Daniel Freund (frakcja Zielonych) oraz Helmut Scholz (frakcja Lewicy). Autorzy proponują 267 poprawek do traktatów unijnych. Zakres poprawek jest niezwykle szeroki – obejmuje m.in. poszerzenie kompetencji UE w dziedzinie polityki klimatycznej, energetyki, bezpieczeństwa, gospodarki czy polityki społecznej, modyfikacje unijnych procedur legislacyjnych, wzmocnienie roli Trybunału Sprawiedliwości UE, korekty zasad prowadzenia unijnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa i wiele innych. Komitet AFCO ma głosować nad przyjęciem sprawozdania już w środę.

Szczególnie niepokojące są propozycje usunięcia w traktatach wzmianek o „kobietach i mężczyznach” i zastąpienia ich określeniem „płci społeczno-kulturowej” (ang. gender). Jest to wyraźna próba wprowadzenia ideologii gender do traktatów unijnych, wedle której płeć nie jest tylko faktem biologicznym, ale przede wszystkim osobistą i subiektywną tożsamością, którą każdy człowiek wybiera sobie według własnego uznania. Ideologia ta, poprzez rozmywanie granic między płciami, podważa jeden z fundamentów społeczeństwa, wprowadzając zamęt, promując praktyki dyskryminacyjne i szkodząc zdrowiu osób cierpiących na zaburzenia tożsamości płciowej. Zaproponowana poprawka potwierdza wcześniejsze stanowiska Instytutu Ordo Iuris, w których wskazywał, że ideologia gender jest niezgodna z prawem unijnym i międzynarodowym, które posługują się pojęciem płci w sensie biologicznym.  

Kontrowersyjny jest także postulat przejęcia przez UE na wyłączność kompetencji w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności. W aktualnym stanie prawnym, w pierwszej z dziedzin UE współdzieli uprawnienia z państwami członkowskimi, a w drugiej nie ma w ogóle kompetencji. Przyjęcie tej zmiany wzmocniłoby i tak już niezwykle silną pozycję Unii Europejskiej w dziedzinie polityki klimatycznej;

Projektowane zmiany zakładają też poszerzenie katalogu kompetencji współdzielonych przez UE z państwami członkowskimi o edukację, przemysł, ochronę zdrowia i obronę cywilną. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że taka zmiana pozostawiłaby państwom wciąż wiele swobody, to w praktyce kompetencje dzielone umożliwiają Komisji, Radzie i Parlamentowi Europejskiemu przyjmowanie rozporządzeń i dyrektyw obowiązujących wszystkie państwa członkowskie, nawet jeśli nie wszystkie się na nie zgodziły. Przykładowo, w ramach kompetencji do regulacji edukacji, UE mogłaby pośrednio wpływać na treść programów szkolnych. Z kolei w ramach kompetencji do regulacji ochrony zdrowia, Unia mogłaby ograniczyć lub nawet zlikwidować ochronę życia dzieci nienarodzonych, wymuszając na państwach legalizację aborcji. Pojęcie „zdrowia” ma bowiem specyficznie znaczenie w praktyce instytucji międzynarodowych i obejmuje również tzw. zdrowie seksualne i reprodukcyjne, przez które rozumie się także możliwość uśmiercenia przez kobietę jej dziecka.

Pewne obawy budzi też poszerzenie zastosowania tzw. zwykłej procedury ustawodawczej, w ramach której Rada i Parlament Europejski mogą przyjmować kwalifikowaną większością głosów powszechnie obowiązujące akty prawa pochodnego. Jedna z propozycji przewiduje zniesienie wymogu jednomyślności głosowania w Radzie, np. w przypadku przejmowania przepisów dotyczących dyskryminacji, co powoduje, że stanowiące większość w UE państwa członkowskie, wyrażające poparcie dla ideologii gender, będą mogły ją narzucać krajom pozostającym w mniejszości (takim jak Polska czy Węgry).

Poszerzenie kompetencji unijnych organów

Niepokoić może też postulat uproszczenia przewidzianej w art. 7 TUE procedury zawieszania uprawnień członkowskich tym państwom, które naruszają wartości unijne takie jak „wolność”, „demokracja”, „równość, „prawa człowieka’ czy „rządy prawa”. Ogólnikowość tych pojęć powoduje, że instytucje unijne mogą je swobodnie interpretować, co rodzi ryzyko represjonowania państw z przyczyn politycznych, pod pozorem ochrony wartości unijnych. Obecnie jednak procedura ta jest martwa – Rada Unii może bowiem zawiesić niektóre uprawnienia państwa członkowskiego dopiero po uzyskaniu uprzedniej zgody Rady Europejskiej, która musi być jednomyślna, co w praktyce jest niezwykle trudne do osiągnięcia. Gdy wszczynano taką procedurę przeciwko Polsce, mogła ona liczyć na weto Węgier, a gdy wszczynano ją przeciwko Węgrom – mogły one liczyć na weto Polski. Proponowana poprawka umożliwi zawieszanie uprawnień przez Radę Unii kwalifikowaną większością głosów, pod warunkiem potwierdzenia przez TSUE naruszenia wartości unijnych przez dane państwo.

Negatywne skutki miałoby też wzmocnienie władzy Komisji Europejskiej, której symbolem ma być przemianowanie jej na „Europejską Egzekutywę”. Stanowi to kolejny krok w ewolucji ustrojowej Komisji, która w coraz większym stopniu będzie przypominać europejski rząd, a nie instytucję organizacji międzynarodowej zrzeszającej suwerenne państwa.

Wątpliwości wywołuje również postulat wprowadzenia koncepcji referendum UE, w drodze którego będzie można m.in. dokonywać przyszłych zmian traktatów bez zgody wszystkich państw członkowskich. Instytucje demokracji bezpośredniej mają sens w warunkach krajowych, natomiast są nieadekwatne do podejmowania decyzji na arenie międzynarodowej – choćby z tego względu, że bardziej liczne narody mogą tym sposobem przegłosować mniejsze narody.

Proponowane zmiany budzą tym większy niepokój w kontekście przywołanego w preambule projektowanej rezolucji manifestu z Ventonete z 1941 r. Jego autorem był Altiero Spinelli, przed II wojną światową działacz Komunistycznej Partii Włoch, a po wojnie założyciel Europejskiego Ruchu Federalistycznego, eurodeputowany i komisarz ds. przemysłu w Komisji Europejskiej. Spinelli upatrywał źródeł totalitaryzmu, militaryzmu i wojen w samym fakcie istnienia państw narodowych. Jego zdaniem, federalizacja kontynentu powinna rozwiązać te problemy – niezależnie od woli Europejczyków wyrażonej w plebiscytach. Dokument wprost mówi o „dyktaturze partii rewolucyjnej” jako narzędziu do wprowadzenia „nowej, prawdziwej demokracji”. W istocie rzeczy manifest stanowi ideową deklarację przywiązania do komunizmu (choć nie stalinizmu, od którego Spinelli się odcinał, traktując go jako „wypaczenie” idei, którą wciąż uznawał za słuszną). W 2019 r. Instytut Ordo Iuris opublikował analizę na temat   manifestu z Ventonete.

Komunista wzorem dla eurokratów?

Pozytywne wydaje się natomiast wydłużenie do 12 miesięcy terminu, w którym państwo członkowskie musi się odnieść do tzw. uzasadnionej opinii Komisji przedkładanej w związku z podejrzeniem uchybienia zobowiązaniom traktatowym. Jest to pierwszy etap istniejącej już w traktacie tzw. procedury naruszeniowej, który pozwala Komisji we współpracy z Trybunałem Sprawiedliwości karać państwa łamiące prawo UE (np. spóźniające się z wdrożeniem dyrektywy).  Aktualnie to Komisja wyznacza państwu termin na odpowiedź na jej opinię, który w praktyce bywa zbyt krótki. Krokiem we właściwą stronę byłoby także przyznanie mniejszościowym frakcjom w Parlamencie Europejskim uprawnienia do prewencyjnego zaskarżania aktów prawa UE do TSUE.

Własne poprawki zgłosili też inni eurodeputowani, w tym m.in. Jacek Saryusz-Wolski (Prawo i Sprawiedliwość, Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy), który zaproponował np. utworzenie w TSUE „Izby Pomocniczości” złożonej z prezesów sądów konstytucyjnych państw członkowskich, mającej pilnować, aby Trybunał nie przekraczał granic swoich kompetencji przyznanych mu w traktatach. Ponieważ jednak Jacek Saryusz-Wolski należy do mniejszościowej frakcji w Parlamencie Europejskim (EKR ma zaledwie 62 z 751 miejsc), jego poprawki nie mają najmniejszych szans na akceptację większości. Zdecydowanie silniejszą pozycję mają autorzy omawianego sprawozdania, którzy reprezentują frakcje dysponujące razem 518 głosami.  

Wkrótce głosowanie

Sprawozdanie pięciorga deputowanych stanowi jedynie preludium wieloetapowej procedury zmiany traktatów. Jeśli Komitet AFCO przyjmie w środę sprawozdanie, to wówczas propozycjami poprawek będzie musiał się zająć Parlament Europejski na sesji plenarnej. Choć autorzy sprawozdania reprezentują frakcje mające wyraźną większość, przyjęcie proponowanych poprawek nie jest jeszcze pewne, z uwagi na konflikty interesów politycznych wewnątrz frakcji, które składają się z eurodeputowanych reprezentujących różne państwa członkowskie.

Dopiero decyzja Parlamentu Europejskiego formalnie zainicjuje procedurę zmiany traktatów przewidzianą w art. 48 Traktatu o UE. W uproszczeniu można powiedzieć, że każda zmiana traktatu wymaga zgody wszystkich państw członkowskich – ratyfikacji za zgodą parlamentów narodowych (w przypadku procedury zwykłej) lub jednomyślnej decyzji Rady Europejskiej (w przypadku tzw. procedury kładki).

Jeśli Parlament Europejski zaakceptuje propozycje przedstawione w sprawozdaniu Komisji AFCO, trafią one do Rady Unii, a następnie do Rady Europejskiej, która będzie mogła zdecydować o zwołaniu w tej sprawie konwentu z udziałem przedstawicieli parlamentów narodowych, głów państw, szefów rządów, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.

Czytaj Więcej
Działalność Instytutu

17.10.2023

Zaczyna się wojna o normalność!

Wyniki wyborów parlamentarnych nie pozostawiają złudzeń – stajemy wobec groźby powstania parlamentarnej większości, która uderzy w najważniejsze prawa i wolności chronione Konstytucją RP i prawem naturalnym.

Czytaj Więcej
Działalność Instytutu

17.10.2023

Zaczyna się wojna o normalność!

Wyniki wyborów parlamentarnych nie pozostawiają złudzeń – stajemy wobec groźby powstania parlamentarnej większości, która uderzy w najważniejsze prawa i wolności chronione Konstytucją RP i prawem naturalnym.

 

Groźba wdrożenia niebezpiecznych postulatów

 

Wyborcze obietnice niedoszłych koalicjantów obejmują: aborcję na życzenie w pierwszych trzech miesiącach ciąży, małżeństwa osób tej samej płci połączone z oddawaniem w ich opiekę polskich dzieci, zmianę płci na podstawie prostego oświadczenia (także u osób nieletnich), ograniczenie prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, przepisy o mowie nienawiści wprowadzające cenzurę myśli oraz słowa w prasie, nauce, edukacji i pracy. Dzisiaj szczególnie groźnie brzmią skierowane do chrześcijan słowa Sławomira Nitrasa: „musimy was opiłować z pewnych przywilejów (…) dlatego, że jeżeli nie, to znowu podniesiecie głowę (…)”. Nie mniej aktualne staje się wspomnienie projektu Lewicy z ostatniej kadencji, który miał wprowadzać obowiązkową, wulgarną edukację seksualną w każdej szkole od etapu kształcenia wczesnoszkolnego (klasy I – III).

 

Jakby tego było mało, politycy partii przymierzających się do wspólnych rządów poparli przymusowe relokacje nielegalnych imigrantów i przez lata ostentacyjnie atakowali Straż Graniczną i Wojsko Polskie za stanowczą obronę polskiej granicy wschodniej. Na forum Parlamentu Europejskiego ich eurodeputowani są stronnikami federalnej reformy Unii Europejskiej, która ma odebrać Polsce prawo weta oraz podporządkować nasz kraj decyzjom unijnej większości w sprawach dotąd pozostawionych suwerennej polityce Rzeczypospolitej.

 

Ochrona życia, ochrona małżeństwa, polityka rodzinna, swoboda kultu religijnego i ochrona praw katolików, tak samo jak wolność słowa i wolność akademicka oraz prawo do suwerennego decydowania o polskich sprawach – w kilka tygodni mogą doznać bezprecedensowych ataków.

 

Jedno jest dzisiaj zupełnie pewne – w przypadku dojścia do władzy lewicowych radykałów, to na nas spoczywać będzie zarówno odpowiedzialność, jak i moralne zobowiązanie do obrony normalności, życia, rodziny, wolności i prawa do swobodnego praktykowania wiary.

 

Jesteśmy gotowi do nowej walki

 

Choć niektórzy wyrażają jeszcze nadzieję na powstanie prawicowego rządu, my przygotowujemy się na najgorszy scenariusz. Jako największy w Polsce niezależny ośrodek występujący w obronie konstytucyjnych wartości, jesteśmy gotowi, by stać się najważniejszym, niezależnym krytykiem liberalno-lewicowej większości sejmowej i rządowej.

 

Wiele wskazuje na to, że większość pozbawionych państwowych grantów organizacji konserwatywnych zaprzestanie swej działalności. Nas to zagrożenie nie dotyczy. W nowych okolicznościach, zabezpieczeniem naszej skuteczności jest stanowcze od lat oparcie działalności Ordo Iuris wyłącznie na ofiarności naszych Darczyńców i Przyjaciół.

 

Dzięki temu, nasze zespoły analityczne są w pełnej gotowości, by stawić czoła wymierzonym w prawa obywatelskie oraz ład konstytucyjny projektom forsowanym przez nowy rząd i nową większość sejmową. Dla najwyższej skuteczności reakcji, od tego tygodnia rozpoczynamy codzienne monitoringi aktywności legislacyjnej liberałów i lewicy, skupione w sześciu programach:

  1. Ochrona życia i bioetyka,
  2. Ochrona rodziny i małżeństwa,
  3. Ochrona wolności,
  4. Ochrona dzieci i edukacji,
  5. Obrona chrześcijan,
  6. Wolna i suwerenna Rzeczpospolita.

Żaden projekt ani żadna inicjatywa radykałów wymierzona w Polaków lub polską suwerenność narodową, nie ujdzie naszej uwadze i nie pozostanie bez naszej reakcji. Przez 10 lat naszej aktywności sporządziliśmy ponad 500 opinii, raportów i analiz. A jesteśmy gotowi spotęgować tempo naszych prac.

 

W pierwszej kolejności nasze analizy, opinie i komentarze kierować będziemy do opinii publicznej i naszych Przyjaciół, mobilizując sprzeciw wobec radykalnych projektów. Jednocześnie sięgniemy po wszystkie konstytucyjnie przewidziane środki, służące zablokowaniu złego prawa. Będziemy dostarczać argumentów przemawiających za prezydenckim wetem, którego odrzucenie nie będzie możliwe przy obecnym składzie Sejmu. Będziemy kierować skargi konstytucyjne oraz inspirować wnioski o konstytucyjną kontrolę do Trybunału Konstytucyjnego, wciąż jeszcze gotowego do blokowania rewolucyjnych i niekonstytucyjnych praw. Przed sądami i trybunałami dochodzić będziemy przestrzegania Konstytucji oraz poszanowania dla praw i wolności wszystkich Polaków.

 

Zagwarantujemy pomoc prawną każdej ofierze rządowej dyskryminacji chrześcijan, rodzicom każdego zgorszonego wulgarną edukacją seksualną dziecka, każdemu dziennikarzowi lub naukowcowi, któremu usta będą zamykać obiecane przez lewicę przepisy o „mowie nienawiści”.

 

Żadna rodzina, po której dziecko przyjdą urzędnicy wzorowanej na Jugendamt lub Barnevernet administracji, nie pozostanie bez naszego skutecznego wsparcia. Będziemy bronić polskich rodzin aż po Europejski Trybunał Praw Człowieka, gdzie kilkadziesiąt już razy dowiedliśmy systemowego łamania praw człowieka przez Norwegię, stawianą za wzór „ochrony dzieci” przez polityków dotychczasowej polskiej opozycji.

 

Przez 10 lat naszej wytężonej pracy udzieliliśmy pomocy prawnej w 3310 sprawach. Niech to będzie rękojmią wiarygodności naszej obietnicy, że również dzisiaj nikogo nie zostawimy bez profesjonalnej pomocy. Każdy z programów interwencji procesowej – od wsparcia rodzin zagrożonych rozbiciem przez urzędników, przez pomoc lekarzom sumienia i obronę wolności słowa, po ochronę dobrego imienia Jana Pawła II, Polski i Narodu Polskiego – będą kontynuowane w nowych, trudniejszych warunkach.

 

Naszą siłą jest unikalne połączenie stabilnego grona sprawdzonych ekspertów oraz wsparcia polskich rodzin, dającego nam finansową niezależność od instytucji państwa, organizacji międzynarodowych i polityków. Tej społeczności Ordo Iuris nie złamie żaden rząd ani żaden nieprzyjaciel.

 

To będzie bardzo ważny czas. I jesteśmy na ten czas gotowi.

 

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

22.06.2023

Lewica przeciwko Konstytucji. Postulat likwidacji klauzuli sumienia niezgodny z prawem

W ostatnim czasie wiele uwagi poświęcono tragicznej śmierci pani Doroty, która będąc w piątym miesiącu ciąży zmarła w szpitalu w Nowym Targu z powodu wstrząsu septycznego. W związku z tym wydarzeniem powróciły do debaty publicznej zagadnienia związane z problematyką ochrony życia ludzkiego w prenatalnym stadium rozwoju oraz tzw. lekarską klauzulą sumienia. Wiele informacji dotyczących obecnie obowiązującego stanu prawnego zostało niestety przedstawionych w sposób niezgodny z prawdą. Przede wszystkim przypomnieć należy, że obecnie obowiązujące przepisy pozwalają na poświęcenie życia dziecka poczętego w sytuacji, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie jego matki. Natomiast postulat Lewicy, by uchylić przepis umożliwiający skorzystanie lekarzowi z klauzuli sumienia jest niezgodny z Konstytucją RP.

 

Zasada pierwszeństwa ratowania życia matki wynika z art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Przepis ten stanowi, że przerwanie ciąży może być dokonane w przypadku, gdy kobieta ciężarna znalazła się w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia. Warto zaznaczyć, że przepis ten obowiązuje od przeszło trzydziestu lat i nie był on kwestionowany ani w postępowaniu zakończonym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z 28 maja 1997 r. (sygn. K 26/96), ani też w postępowaniu, które zakończyło się wydaniem wyroku Trybunału z 22 października 2020 r. (sygn. K 1/20).

 

Kiedy można skorzystać z klauzuli sumienia?

 

W związku z prawną dopuszczalnością aborcji w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia matki dziecka poczętego, podnoszony jest natomiast w debacie publicznej problem możliwości skorzystania przez lekarzy (a także innych pracowników personelu medycznego) z tzw. klauzuli sumienia. Klauzula sumienia, którą bardziej prawidłowo określić można jako prawo do skorzystania ze sprzeciwu sumienia, polega na możliwości odmowy wykonania nałożonego prawnie obowiązku, jeżeli osoba, na której obowiązek ten spoczywa, kwalifikuje to zachowanie jako moralnie niegodziwe. Przykładowo, lekarz, który uznaje dokonanie aborcji za etycznie niedopuszczalne, może odmówić jej wykonania z powołaniem na sprzeciw własnego sumienia. Należy przy tym wyjaśnić kilka kwestii, które są istotne z punktu widzenia zarówno tragedii, która rozegrała się w nowotarskim szpitalu, jak i radykalnych postulatów środowisk lewicowych, które dążą do wyrugowania prawa do sprzeciwu sumienia z polskiego ustawodawstwa.

 

Przede wszystkim trzeba doprecyzować, że prawo do skorzystania ze sprzeciwu sumienia w sytuacji, gdy przedmiotem odmowy miałoby być zabicie dziecka poczętego, a jeszcze nienarodzonego, nigdy nie może dotyczyć sytuacji, w której bezpośrednio zagrożone jest życie kobiety ciężarnej. Lekarz ma obowiązek ratowania kobiety nawet z poświęceniem życia jej nienarodzonego dziecka. W tej sytuacji prawo do skorzystania z klauzuli sumienia nie przysługuje, ponieważ życie ludzkie jest dobrem o najwyższej wartości w polskim porządku prawnym. Konieczność jego ratowania ma zatem prymat względem wolności sumienia lekarzy i innych członków personelu medycznego. Zgodnie z obowiązującym prawem, lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia. Należy pamiętać, że przepis ten nie dotyczy sytuacji, w której zagrożona byłaby wyłącznie psychika kobiety.

 

Nie zmienia tego fakt, że ratując życie kobiety ciężarnej, pozbawia się jednocześnie życia jej nienarodzone dziecko. W sytuacji, kiedy lekarz nie może jednocześnie uratować zarówno matki, jak i dziecka poczętego, wówczas ma prawny obowiązek ratowania ciężarnej. Prawodawca jasno rozstrzygnął tutaj kolizję dwu równorzędnych dóbr, jakimi są życie matki i jej dziecka. Prymat ma życie matki, co wynika z jej szczególnej pozycji, jako swoistej gwarantki życia dziecka poczętego, które bez matki nie mogłoby się w ogóle rozwinąć. Lekarz obowiązany jest ratować życie obydwojga – matki i jej nienarodzonego dziecka – tak długo, jak długo jest to możliwe uwzględniając jego realne możliwości (stan zdrowia matki i dziecka, aparaturę, która pozostaje w dyspozycji szpitala, możliwość bezpiecznego przeniesienia pacjentów do innej, lepiej wyposażonej placówki, td..). Jeżeli możliwości te się wyczerpały, prawnym obowiązkiem lekarza jest ratowanie ciężarnej matki.

 

Wyjaśnić też trzeba, że mowa jest o sytuacji, w której życie kobiety jest bezpośrednio zagrożone. Przykładowo, jeżeli stan dziecka poczętego jest taki, iż z pewnością umrze ono w przeciągu najbliższych godzin, co może skutkować wstrząsem septycznym kobiety, wówczas lekarz nie może skorzystać z prawa do sprzeciwu sumienia, ponieważ ewentualna zwłoka w podjęciu czynności ratunkowych (w tym odbywających się kosztem życia dziecka) wiąże się z zagrożeniem życia matki. Generalnie, w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego, lekarz zobligowany jest ocenić nie tylko stan zdrowia pacjentów (matki i dziecka poczętego) na podstawie aktualnej diagnozy, ale także (w wypadku stwierdzenia zagrożenia) rozważyć prawdopodobieństwo zwiększenia tego zagrożenia (wyrok Izby Karnej Sądu Najwyższego z 27 września 2010 r., sygn. V KK 34/10). Oznacza to konieczność przyjmowania pewnych prognoz w oparciu o aktualną sytuację zdrowotną pacjentów, pomimo że zasadniczo sytuacje wyłączone spod możliwości skorzystania przez lekarza z klauzuli sumienia mają charakter nagły i niespodziewany. Problem ten pojawił się w wypowiedziach publicznych, w tym m.in. Rzecznika Praw Pacjenta Bartłomieja Chmielowca, który stwierdził, że „art 30. ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty mówi o tym, że w sytuacji zagrożenia życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu bądź ciężkiego rozstroju zdrowia wówczas bezwzględnie lekarz ma obowiązek podejmowania działań, czyli klauzula sumienia nie ma zastosowania”. Warto bliżej przyjrzeć się tej kwestii.

 

Klauzula sumienia a niebezpieczeństwo ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia

 

W obecnym stanie prawnym, zgodnie z art. 30 ustawy z 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty, lekarz ma obowiązek udzielać pomocy lekarskiej w każdym przypadku, gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia. Oznacza to, że, zgodnie z przepisami ustawowymi, klauzula sumienia nie znajduje zastosowania w sytuacji, gdy zagrożone byłoby nie tylko życie kobiety, ale również wtedy, gdy groziłoby jej niebezpieczeństwo ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia. Chodzi przykładowo o trwałe kalectwo, ciężką chorobę, itp. W sytuacji takiej lekarz ma obowiązek podjęcia wszelkich działań koniecznych dla ratowania kobiety, nawet z poświęceniem życia jej poczętego dziecka. Wynika to zapewne z możliwych trudności w ocenie, czy dana, konkretna sytuacja zagraża już życiu kobiety, czy może, nie prowadząc do jej śmierci, przyniesie skutek w postaci ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia.

 

Traktowanie art. 30 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty jako „lex specialis”, a zatem rozwiązania szczególnego, ograniczającego możliwość skorzystania z lekarskiej klauzuli sumienia, nie jest zresztą niczym nowym. Nie ma ono żadnego bezpośredniego związku ze stanem prawnym, jaki zaistniał po wydaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., w którym stwierdzono sprzeczność tzw. przesłanki eugenicznej z Konstytucją RP. Już w wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 4 grudnia 2014 r. (sygn. VII SA/Wa 2043/14) podkreślono, że klauzula sumienia w komentowanym przepisie została podporządkowana bezwzględnemu nakazowi ratowania życia i zdrowia chorego.  

 

Pojawić się może natomiast pytanie o rozumienie terminu „zdrowie”, który odnajdujemy w art. 30 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty (pojawia się on także w cytowanym już art. 4a ustawy o planowaniu rodziny). Wbrew wypowiedziom premiera Morawickiego oraz ministra Niedzielskiego rozwiązanie to nie dotyczy sytuacji zagrażających wyłącznie psychice kobiety. W art. 30 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty jest bowiem mowa jedynie o czynnościach, których podjęcie jest konieczne bezzwłocznie i w sytuacji zagrożenia. W niedawnym wyroku Izby Cywilnej Sądu Najwyższego z 23 lutego 2022 r. (sygn. II CSKP 229/22) podkreślono, że chodzi tylko o sytuacje nagłe i niespodziewane. W tym też kontekście, termin „zdrowie”, jako nie opatrzony dodatkowym przymiotnikiem „psychiczne”, powinien być traktowany w sposób ścisły, a zatem odnosząc się wyłącznie do sfery zagrożenia fizycznego, choć niezwiązanego z uszkodzeniem ciała (lecz wywołującym inne skutki fizyczne). Ciężko bowiem przyjąć, że zagrożenie dla zdrowia psychicznego może pojawić się w sposób nagły i niespodziewany wymagając niezwłocznego świadczenia pomocy lekarskiej.

 

Dodatkowym argumentem może być również definicja stanu nagłego zagrożenia zdrowotnego, która zawarta jest w art. 3 pkt 8 ustawy z dnia 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Wskazuje się w nim, że stan nagłego zagrożenia zdrowotnego to stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogarszania zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia. Art. 30 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty i art. 3 pkt 8 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym są zbliżone treściowo i nie ma podstaw, by kwestionować dopuszczalność ich wspólnego odczytywania. W praktyce odnoszą się bowiem do takich samych stanów faktycznych.

 

Zniesienie klauzuli sumienia a Konstytucja RP

 

Na zakończenie prowadzonych rozważań, należy pokrótce skomentować postulaty zniesienia zawartej w art. 39 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty klauzuli sumienia. Przybrały one konkretną postać propozycji legislacyjnych, które klub Lewicy złożył do laski marszałkowskiej. Otóż przez ostatnie lata bardzo wiele mówi się o konieczności poszanowania polskiej Konstytucji. Wypowiedzi w tym duchu formułowane były również przez lewicowych polityków. Warto byłoby zatem, by zaprzestali oni podnoszenia postulatów, które stoją w bezpośredniej sprzeczności z Konstytucją RP. W kwestii art. 39 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty i lekarskiej klauzuli sumienia wypowiedział się już bowiem Trybunał Konstytucyjny w powoływanym powyżej wyroku z 7 października 2015 r. (sygn. K 12/14).

 

W uzasadnieniu tego rozstrzygnięcia obradujący pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego Trybunał wskazał, że: „prawo lekarza do powołania się na klauzulę sumienia w obrębie stosunków prawa medycznego wynika nie z art. 39 u.z.l., lecz bezpośrednio z przepisów konstytucyjnych i aktów prawa międzynarodowego. Nie ma zatem podstaw do formułowania odrębnego prawa do «klauzuli sumienia», a – w konsekwencji – nie ulega wątpliwości, że ustawodawca nie może dowolnie kształtować tego «przywileju» albo go znosić, lecz musi respektować konstytucyjne warunki ustanawiania ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela”. Dalej Trybunał podkreślił: „prawo lekarza, jak każdej innej osoby, do powstrzymania się od działań sprzecznych z własnym sumieniem wypływa wprost z wolności gwarantowanej przez Konstytucję, a zatem także w braku unormowania w art. 39 u.z.l. lekarz mógłby odmówić świadczenia z powołaniem się na sprzeciw sumienia”.

 

Cytowane rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego zostało całkowicie zignorowane przez autorów lewicowego projektu zmiany ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Projekt ogranicza się do derogacji art. 39 wskazanej ustawy, zaś w jego uzasadnieniu brak choćby wzmianki nie tylko o wyroku Trybunału, ale i o konstytucyjnie chronionej wolności sumienia w ogóle. Lewicowe posłanki i posłowie widocznie nie zdają sobie sprawy, że proponowane przez nich rozwiązanie nie pozbawi lekarzy prawa do korzystania ze sprzeciwu sumienia, to bowiem wynika bezpośrednio z Konstytucji RP, tej samej, którą podpisał w 1997 r. Aleksander Kwaśniewski. W tym wypadku jak na dłoni widać, że zgodnie ze starą łacińską formułą „ignorantia iuris nocet” – nieznajomość prawa szkodzi. Samemu prawodawcy także.

 

dr Bartosz Zalewski - radca prawny, współpracownik Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

20.01.2023

Pluralizm niemile widziany. Europosłowie uderzają w przeciwników politycznych

W agendzie styczniowej sesji plenarnej PE znalazła się kolejna już debata, której temat oscyluje wokół rzekomych zagrożeń dla demokracji, praw człowieka i porządku konstytucyjnego ze strony polityków i aktywistów reprezentujących szeroko pojęte poglądy „prawicowe”. O domniemanych „Zagrożeniach terrorystycznych ze strony skrajnie prawicowych sieci ekstremistycznych występujących przeciwko demokratycznemu porządkowi konstytucyjnemu” Parlament Europejski dyskutował 18 stycznia. Podczas debaty wiele słów krytyki kierowano wobec środowisk „skrajnej prawicy”, nie definiując jednak dokładnie tego terminu. Niepokojące mogą być za to głosy sugerujące próby wprowadzenia w najbliższym czasie cenzury przeciwników politycznych w internecie.

 

Cykliczny pręgierz dla prawicy

 

W kwietniu 2022 r. PE próbował oskarżać „skrajną prawicę” o współpracę z reżimem Putina[1]. Nie przyniosło to spodziewanego efektu, jako że w trakcie debaty jej pomysłodawcom skutecznie wytknięto wieloletnią praktykę Niemiec i Francji, które – pomimo embarga – sprzedawały broń Rosji oraz przypomniano nazwiska polityków, którzy znaleźli się na liście polityków otrzymujących finansowanie z Kremla (wśród nich znalazł się m.in. kanclerz Gerhard Schröder i była minister spraw zagranicznych Austrii).

 

Podobna debata, tym razem na temat rzekomego „wybielania antyeuropejskiej skrajnej prawicy w UE” odbyła się w październiku 2022 r.[2]  Wówczas dyskusja w dużej mierze dotyczyła tej części członków Europejskiej Partii Ludowej (EPL), którzy wywodzą się z włoskich partii tworzących w jesiennych wyborach parlamentarnych tzw. blok prawicowy. Eurodeputowanym nie podobało się, że ich włoscy koledzy mogli przyczynić się do wygranej Giorgi Meloni.

 

Zarówno kwietniową, październikową jak i najnowszą debatę o „skrajnej prawicy” łączy kilka wspólnych cech. Przede wszystkim żadnej z nich nie towarzyszył projekt rezolucji, co oznacza, że debaty te są swoistą „sztuką dla sztuki”. Biorąc pod uwagę ich treść i przebieg trudno oprzeć się wrażeniu, że stanowią swoisty pręgież, pod którym przedstawiciele lewicy publicznie próbują dyskredytować swoich politycznych przeciwników.

 

Każda zainicjowana została przez przedstawicieli lewej strony sceny politycznej i opierała się na próbach obarczenia przeciwników politycznych odpowiedzialnością za – można to powiedzieć bez cienia ironii – wszelkie zło tego świata, a już z pewnością za to co jako „złe” postrzega lewica. Sala plenarna PE w czasie rzeczonych debat przekształca się w arenę wolną od wszelkich zahamowań, gdzie z ust mówców padają często nie tylko oderwane od rzeczywistości, ale przede wszystkim obraźliwe komentarze. Trudno się dziwić, że po doświadczeniach kwietniowej debaty, gdzie przedstawiciele prawicy próbowali jeszcze merytorycznie odpowiadać na formułowane wobec nich zarzuty, na październikowej pojawiło się już tylko kilku, którzy mogą dziś szczycić się zachowaniem stoickiego spokoju w jej czasie.

 

Trzecia debata

 

Ostatnią debatę [2022/3016(RSP)] rozpoczęła Jessika Roswall, która w imieniu Rady przypomniała, że terroryzm i ekstremizm powinny być zwalczane niezależnie od tego, czy są lewicowe, prawicowe czy mają podłoże religijne. W jej opinii „prawicowe sieci ekstremistyczne” to ruchy antysemickie, ale też np. sprzeciwiające się postulatom lobby LGBT. Celem tych ruchów ma być „ kreowanie napięcia politycznego, chaosu społecznego i w końcu – podminowywanie naszych systemów demokratycznych”. Roswall wskazała, że w czasie pandemii COVID-19 tendencja do szerzenia się takich szkodliwych idei w internecie bardzo wzrosła – strefa cyfrowa jest bowiem niezwykle podatnym gruntem dla rozwoju „tego rodzaju ideologii”.

 

Następną mówczynią była Ylva Johansson, która w imieniu Komisji Europejskiej wymieniła szereg dramatycznych wydarzeń, które rzeczywiście noszą znamiona terroryzmu. Po tak merytorycznym wstępie można było zakładać, że wypowiedź ta zdoła narzucić późniejszej debacie wyższy poziom niż we wcześniejszych przypadkach. Johansson zdecydowała się jednak pójść w innym kierunku i z pełną powagą oświadczyła, że „widzimy, że skrajni prawicowcy są coraz młodsi – w Estonii siedmioletni chłopiec założył skrajnie prawicowy ruch”. Dalsza wypowiedź była już bardzo chaotyczna: Komisarz mówiła o zagrożeniach płynących z internetu, uleganiu wyczytanym w sieci teoriom spiskowym, jednocześnie płynnie przechodząc do zapewnień o nieustannej walce Komisji Europejskiej z dezinformacją rosyjską i finansowaniem partii politycznych przez Rosję.

 

Mowy eurodeputowanych, którzy wzięli udział w debacie w znacznej mierze wpisały się w przewidywany schemat: oskarżenia o skrajność i zagrażanie demokracji szybko zostały skierowane wprost wobec oponentów politycznych.

 

Stygmatyzacją metodą walki politycznej

 

Spośród licznych krótkich przemówień jakie miały miejsce w czasie debaty warto odnotować przynajmniej kilka, które dają wgląd w jej przebieg oraz sposób postrzegania rzeczywistości przez europosłów różnych frakcji politycznych.

 

Eurodeputowana Gabriele Bischoff (Socjaliści i Demokraci – S&D) nie kryła się z faktem utożsamiania poglądów powszechnie określanych jako „prawicowe” z ekstremizmem, a nawet przedstawiania ich jako stwarzające zagrożenie terroryzmu. „Radykalizują się różne grupy, czasami o skrajnych poglądach (…) trzeba wznieść bariery, by nie mogli w naszym społeczeństwie operować. (…) Musimy pamiętać, że to nie są grupy gdzieś na marginesie społeczeństwa, nie, to są ludzie w centrum życia społecznego: czasami naukowcy, środowisko akademickie. Trzeba zrobić więcej, aby uniknąć normalizacji takich ideologii i ruchów, aby nie rosły w siłę. (…). To rola Parlamentu Europejskiego, by położyć kres tej fali ekstremizmu i terroru” – mówiła Bischoff.

 

Valérie Hayer, europosłanka zrzeszona w grupie Renew, rozpoczęła swe wystąpienie od porównania „skrajnej prawicy” do dżihadyzmu. Zwróciła się bezpośrednio do przedstawicieli Europejskiej Partii Ludowej z apelem, by zaprzestali „kokietowania skrajnej prawicy”, co było jasnym nawiązaniem do tematu poruszanego podczas październikowej debaty, czyli pośredniego przyczynienia się EPL do zwycięstwa Giorgi Meloni w wyborach we Włoszech[3].

 

W imieniu Zielonych głos zabrała eurodeputowana Terry Reintke, która podobnie jak jej poprzednicy posłużyła się przykładami brutalnych aktów terroryzmu (m.in. zamachy dokonane w 2011 r. przez Andersa Breivika), aby umotywować nimi próby ograniczenia wolności słowa i wyeliminować z debaty publicznej przeciwników politycznych.

 

Jean-Pau Gerraud, eurodeputowany z grupy Tożsamość i Demokracja (ID) jako pierwszy zwrócił uwagę, że faktem jest, że terroryzm od lat szerzy się w Europie, i że bardzo często finansowany jest przez państwa zewnętrzne. Dodał jednak, że przez zaślepienie ideologiczne Unia Europejska i eurodeputowani nie dostrzegają skali terroryzmu islamistycznego, przy którym akty terroryzmu skrajnej prawicy są jednostkowe.

 

„UE ma obsesję na punkcie skrajnej prawicy, której terroryzm jest mniejszościowy w porównaniu z terroryzmem islamistycznym i skrajnej lewicy” – wskazał eurodeputowany. Dodał także, że termin „skrajna prawica” jest bardzo niejasny, nie wiadomo kogo właściwie ma oznaczać: „może Parlament się pomylił w tytule i chodziło tu o zagrożenia islamistyczne i pochodzące ze skrajnej lewicy?” – pytał retorycznie Gerraud, po czym dodał, że: „Podczas, gdy terroryzm islamistyczny uderza w nasz kontynent, my rozmawiamy o zagrożeniach, które istnieją szczególnie w państwa wyobraźni”.

 

Z ramienia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) wypowiedział się eurodeputowany Joachim Brudziński. Poseł z Polski poparł walkę z wszelkiego rodzaju ekstremizmem, zwrócił jednak uwagę, że „pod płaszczem rzekomej walki z ekstremizmem prawicowym próbuje się przypisywać partiom prawicowym ten niejasny termin «ekstremizmu prawicowego»”. Przywołał raport komisji LIBE (Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych) z lipca 2022 r. w którym jako przykłady ekstremizmu prawicowego wskazano m.in. Radio Maryja czy Solidarność. Wskazał także, że zarówno nazizm, jak i faszyzm mają korzenie lewicowe. „Konserwatyzm nie ma nic wspólnego z szaleństwem ekstremizmu lewicowego” – dodał na koniec Brudziński, przypominając jak Parlament Europejski przedstawiał obchody Narodowego Święta Niepodległości w Polsce jako marsz „faszystów”.

 

„Ta debata to kolejny przykład na to, że PE odnotowuje jedynie te okropieństwa, które popełnia skrajna prawica. Wydaje mi się, że są to podwójne standardy (…) W 2006 r. (…) PE nawet nie zastanawiał się nad tym by pomówić o działaniach postkomunistycznego rządu, który użył przemocy wobec pokojowych demonstrantów [na Węgrzech – przyp. AK]. Mam już tego dość. Kiedy lewica i centrum jest «ok», a prawica jest zawsze «skrajna»” – mówił węgierski eurodeputowany Ernő Schaller-Baross. Dodał także, że mając na uwadze niedawny skandal korupcyjny w PE, przedstawiciele lewicy i centrum powinni się bardziej przyjrzeć sobie samym. 

 

W bardzo emocjonalne tony uderzyła eurodeputowana ze Szwecji, Abir Al-Sahlani (Renew): „Ekstremalna prawica, tu, w Parlamencie, przedstawia swoją narrację bez żadnych konsekwencji. A jeśli chodzi o ich propagandę – nie uznają tej radykalizacji, którą sami spowodowali. Chętnie wskazują innych jako terrorystów, ale nie są gotowi spojrzeć na własną sytuację. Jestem szczerze przerażona, że mogłabym spotkać jednego z waszych popleczników wieczorem na ulicy, po ciemku, nie chciałabym takiej sytuacji. A wy macie możliwość istnienia w polityce! Możecie tu przedstawiać swoją narrację, możecie tu przedstawiać swoje rasistowskie poglądy. My, jako Europejczycy, mamy prawo do wolności od rasizmu i terroryzmu na ulicach i placach Unii Europejskiej”.

 

Wypowiedź ta jest już całkowitym zaprzeczeniem próby ukazania przedmiotu debaty przez przedstawicieli Rady i Komisji jako chęci walki z faktycznym ekstremizmem i terroryzmem. Wypowiedź Abir Al-Sahlani, obok wielu innych jakie padły w tej debacie, jasno odnosi się do przeciwników politycznych i nie pozostawia wątpliwości, że debata z 18 stycznia wpisuje się w cykl debat mających na celu dyskredytowanie i stygmatyzowanie szeroko pojętej prawicy.

 

Zwróciła na to uwagę eurodeputowana Laura Huhtasaari (ID), która wprost powiedziała, że brak merytorycznych argumentów po stronie lewicy skutkuje niepoważnym przezywaniem politycznych oponentów i próbą ich stygmatyzowania. Huhtasaari pytała też, dlaczego PE nie interesuje się poczynaniami anarchistów, którzy w Nowy Rok w Berlinie atakowali policję oraz czy KE w ogóle zauważa, że ekstremizm jest nie tylko prawicowy – zwróciła przy tym uwagę, że działania PE podejmowane przeciw ekstremizmowi jak do tej pory skupiają się jedynie na tym, że jest on „prawicowy”. Na tego typu hipokryzję po stronie PE zwróciła uwagę także eurodeputowana Elżbieta Kruk (EKR).

 

„Mowa nienawiści”

 

Jako kulminacyjny moment debaty można wskazać wymianę zdań pomiędzy eurodeputowanymi Miguelem Urban Crespo (Lewica) i Bogdanem Rzońcą (EKR).

 

Urban Crespo w swym wystąpieniu stwierdził, że „skrajna prawica jest dziś największym zagrożeniem dla demokracji w Europie”. Mowę nienawiści stosowaną przez prawicowych polityków określił mianem paliwa dla skrajnie prawicowych terrorystów, zaś receptą na ograniczenie ich wpływu miałoby być „tworzenie połączeń między społecznościami”, czyli migracja ludności.

 

W odpowiedzi na to wystąpienie eurodeputowany Bogdan Rzońca wskazał, że do października 2022 r. Frontex (Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej) zarejestrował ok. 280 tysięcy nielegalnych wjazdów do Unii Europejskiej, czyli ok. 77 proc. więcej niż w całym 2021 r.

Przypomniał, że nawet premier Szwecji podczas wygłoszonego dzień wcześniej w PE wystąpienia z okazji przejęcia przez Szwecję przywództwa w Radzie UE na najbliższe sześć miesięcy przyznał, że UE musi podjąć walkę z nielegalną imigracją.

 

Zapytany o opinię w tej sprawie Urban Crespo odpowiedział, że wypowiedź Rzońcy jest rzekomo „świetnym przykładem mowy nienawiści, która podsyca terroryzm skrajnie prawicowy”.

 

Pytanie o skutki

 

Może się wydawać, że tego typu debaty, jak opisana powyżej, są stosunków niegroźnym narzędziem potyczek politycznych, przy czym nie da się nie zauważyć, że jedna ze stron sporu ma wyraźną przewagę instytucjonalną.

 

Mimo że, jak do tej pory, żadna z debat piętnujących „skrajną prawicę” nie zakończyła się podjęciem konkretnych działań, ani nawet przyjęciem rezolucji, to należy zwrócić uwagę na postulaty jakie powtarzane są w wystąpieniach lewicowych eurodeputowanych.

 

Podczas dyskusji w kwietniu i październiku 2022 r., z ust wielu uczestników padały deklaracje o tym, że w debacie publicznej, owszem, jest miejsce dla przedstawicieli prawicy – ale nie dla „skrajnych” poglądów. Takie ujęcie tematu jest oczywiście zabiegiem, którego skutkiem może być w przyszłości całkowite wyrugowanie z życia politycznego osób o poglądach innych niż tolerowane przez unijnych decydentów. Jest to mechanizm analogiczny do włączanej już w kolejne systemy prawne zbrodni „mowy nienawiści”, która – nie posiadając jednoznacznej definicji – może być wykorzystywana jako narzędzie cenzury. Zarzut mowy nienawiści został zresztą w niedawnej debacie sformułowany wobec eurodeputowanego Rzońcy, który ośmielił się postawić pytanie o stosunek lewicy do rosnącej nielegalnej imigracji.

 

Zwraca także uwagę fakt powtarzanej wielokrotnie tezy o szkodliwym wpływie internetu i panującej w tej przestrzeni wolności, która przez licznych eurodeputowanych – ale i przedstawiciela Rady, była utożsamiana ze źródłem ekstremizmu (jakże by inaczej) prawicowego. Wprowadzenie takiego ujęcia tematu może oznaczać, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się podjęcia przez UE inicjatywy mającej uregulować, a w praktyce ocenzurować treści i ograniczyć wolność panującą, jak do tej pory, w przestrzeni internetowej.

 

Wreszcie, najbardziej bezpośrednim skutkiem tego typu debat jest wpływ na postrzeganie w przestrzeni publicznej i politycznej wszystkich przedstawicieli szeroko pojętej prawicy. Niewątpliwym efektem ustawicznej stygmatyzacji już dziś jest upowszechnione piętno „skrajności” wobec postaw niezgodnych z opiniami lewicowo-centrowej większości.

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej
Subskrybuj lewica