Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
Na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt „ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich”, wraz z całym pakietem ustaw towarzyszących. Liczące ponad 300 stron dokumenty zakładają ingerencję w ponad 200 ustaw! Nawet ustawy o Policji, o Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej muszą dostosować się do żądań aktywistów LGBT. To totalne przeoranie systemu prawnego.
Ustawa o „rejestrowanych związkach partnerskich” ogłoszona
Autorami projektu są radykalni politycy koalicji Donalda Tuska, których reprezentuje minister ds. równości – Katarzyna Kotula. Twórcy propozycji legislacyjnej otwarcie pokazują, że jedynymi beneficjentami ustawy mają być homoseksualiści, chcący udawać małżeństwo. Politykom nie przeszkadza przy tym, że Konstytucja RP jasno mówi o „małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny”. Do dotychczasowego rządowego bezprawia dodany ma być zatem atak na naturalną i konstytucyjną wyjątkowość małżeństwa. Ale to nie pierwszy taki atak.
Podobną ustawę próbowała forsować lewica w czasie poprzedniego rządu Donalda Tuska, w projekcie z 2011 roku. Wówczas Sąd Najwyższy stanowczo zaoponował, pisząc w swojej opinii, że tworzenie imitacji małżeństwa jest jednoznacznie sprzeczne z konstytucyjnym „zakazem zrównania związku osób tej samej płci z małżeństwem”. Przeciwnie, ustawodawca ma konstytucyjny obowiązek wprowadzania „unormowań o charakterze protekcyjnym i promocyjnym” wobec rodziny i małżeństwa, które są instytucjami niezbędnymi dla trwania narodu i państwa.
Genderowe przeoranie systemu prawnego
Tym razem atak na małżeństwo ma bezprecedensową skalę. Liczące ponad 300 stron dokumenty zakładają ingerencję w ponad 200 ustaw! Nawet ustawy o Policji, o Straży Granicznej i Państwowej Straży Pożarnej muszą dostosować się do żądań aktywistów LGBT. To totalne przeoranie systemu prawnego.
Osoby o skłonnościach homoseksualnych będą mogły rejestrować swoje związki w urzędach stanu cywilnego, ale też – tak jak małżeństwa – wspólnie rozliczać podatki, a nawet uczestniczyć w sprawowaniu pieczy nad dziećmi adoptowanymi przez partnerów. Nowe przepisy szczegółowo regulują nawet nadawanie dziecku nazwiska homoseksualnego „partnera” biologicznego rodzica. To już zupełnie otwarta realizacja postulatu homoadopcji.
A to tylko niewielki wycinek zmian. Pakiet przewiduje, że „związki partnerskie” będą imitować konstytucyjną instytucję małżeństwa w każdym aspekcie. Regulują nawet zasady wspólnego zamieszkiwania (i wymuszania wyprowadzki), pobierania wdowiej renty rodzinnej, alimentów po ustaniu „partnerstwa”. Tworzą także imitację wspólnoty majątkowej, a uchodźcom pozwalają… ściągać do Polski ich homoseksualnych partnerów. Mnożąc absurdy planowanej nowelizacji można wskazać, na zapisane w niej prawo żołnierzy zawodowych do… zabierania homopartnerów na misje. Rzecz jasna na koszt podatników. Nie powinno zatem dziwić, że nowemu partnerowi zmarłego będzie też przysługiwała uprzywilejowana wobec dzieci zmarłego pozycja w prawie spadkowym. Nawet, jeżeli rodzic nie pozostawił testamentu.
Musimy udaremnić plany lewicy!
Trzeba ten projekt zablokować. Tak, jak udało się to w przeszłości z projektami z 2003 i 2011 roku. Jeżeli taka ustawa wejdzie w życie, odwrócenie jej niszczycielskich skutków będzie niemal niemożliwe. Zmiana prawa wywiera bowiem skutki społeczne. Do tego dochodzi ochrona praw nabytych i powstałe relacje majątkowe. Radykałowie są tego świadomi i dlatego z taką determinacją podjęli tę walkę.
Rolą Instytutu Ordo Iuris w tej sytuacji jest wyjaśnianie skutków bezgranicznie radykalnego projektu.
Lada moment opublikujemy pierwszą analizę całego, 300-stronnicowego projektu. Cytując opinię Sądu Najwyższego sprzed 13 lat, przypomnimy, że mimo unikania przez autorów projektu słowa „małżeństwo”, ogół uprawnień przyznawanych partnerom nie różni się w sposób istotny od uprawnień zarezerwowanych w polskim systemie prawnym wyłącznie dla małżonków, co stanowi naruszenie nałożonego na ustawodawcę obowiązku szczególnej ochrony i promocji małżeństwa, jako trwałego związku heteroseksualnego.
Nasz głos w debacie nad ustawą minister Kotuli jest tym ważniejszy, że na liście organizacji, które rząd zaprosił do udziału w konsultacjach, są wyłącznie organizacje wspierające aktywistów LGBT, takie jak Kampania Przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza, Fundacja Tęczowe Rodziny czy Fundacja Trans-Fuzja.
Aby silny sprzeciw wobec uderzenia w naturalną, potwierdzoną konstytucyjnie definicję małżeństwa wybrzmiał w konsultacjach społecznych projektu, włączymy się w nie, przedkładając nasze uwagi. Jednocześnie zachęcamy do uczestnictwa w konsultacjach wszystkie organizacje obrońców życia, małżeństwa i rodziny. Nie możemy pozwolić, aby zostały one zdominowane przez przekaz radykałów.
Czas ujawnić konsekwencje ataku na małżeństwo!
Chcąc pokazać Polakom konsekwencje zrównywania związków jednopłciowych z małżeństwami, przygotowujemy też odrębną publikację poświęconą tej tematyce. Opiszemy w niej proces niszczenia instytucji małżeństwa, jego społeczne konsekwencje i rolę, jaką w tym procesie odgrywa instytucja „związku partnerskiego”. Wskażemy, w jaki sposób wprowadzanie konkurencyjnej wobec małżeństwa instytucji uruchamia dynamiki szkodliwe nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych.
Przypominamy też polskim politykom, że trwałą ochroną przed niszczeniem małżeństwa byłoby przyjęcie Konwencji o prawach rodziny, napisanej przez Instytut Ordo Iuris w 2019 roku. Wówczas otrzymała wsparcie dziesiątek organizacji społecznych z naszego regionu Europy, a polski rząd udzielił jej politycznego poparcia. Jednak na słowach się skończyło… Następny konserwatywny rząd musi podjąć ten temat na poważnie!
Jeśli projekt „ustawy o związkach partnerskich” trafi pod obrady Sejmu, musimy zmobilizować Polaków do wyrażenia sprzeciwu, aby parlamentarzyści odrzucili antyrodzinną ustawę. Jak pokazuje praktyka, można przekonać do tego niektórych posłów większości parlamentarnej. Gdy w lipcu Sejm procedował proaborcyjny projekt Lewicy, przeprowadziliśmy skuteczną kampanię społeczno-informacyjną, wywierając nacisk na parlamentarzystów, którzy odrzucili projekt ustawy.
Musimy uświadomić parlamentarzystom i zwykłym ludziom, że wprowadzenie tzw. związków partnerskich nie zaspokoi żądań radykałów. Wręcz przeciwnie – ośmieli to lobby LGBT do wysuwania kolejnych skrajnych roszczeń. Wprost przyznała to Minister ds. Równości Katarzyna Kotula, mówiąc kilka miesięcy temu, że po wdrożeniu w Polsce „związków partnerskich” przyjdzie pora na całkowite zrównanie związków jednopłciowych z małżeństwami.
Za rewolucyjną ustawą stoi wielki, międzynarodowy kapitał. Ten sam, który wysyła platformy i pracowników na Parady Równości, a w kontrolowanych mediach cenzuruje wszelką krytykę ideologii LGBT – wspierając nawet tranzycyjne okaleczanie dzieci i wulgarną, pornograficzną edukację w szkołach.
Przeciwko tej sile trzeba obudzić wielką koalicję normalności. Polskie rodziny, wspólnoty katolickie, zdroworozsądkowe środowiska samorządowe. Tylko Instytut Ordo Iuris ma obecnie potencjał do tego, by podjąć się zadania budowy i koordynacji ruchu oporu.
Jeśli pozostaniemy bierni, lobby LGBT zmieni setki ustaw i w całym systemie prawnym zakorzeni przywileje wynikające wyłącznie z homoseksualnych praktyk i kłamliwie zrówna je z głębią społecznej i kulturowej roli małżeństwa.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
· Organizacje wspierające postulaty lobby LGBT zachęcają do organizowania w szkołach tzw. Tęczowych Piątków w ostatni piątek października.
· W najbliższy piątek aktywiści LGBT znów będą próbowali przedostać się do szkół z ideologicznymi hasłami w ramach akcji „Tęczowy Piątek”.
17.10.2024
· Specjalny Sprawozdawca Organizacji Narodów Zjednoczonych Reem Alsalem w najnowszym raporcie wezwała państwa i władze organizacji sportowych, aby nie pozwalały „mężczyznom identyfikującym się jako kobiety” na rywalizację w żeńskich zawodach sportowych.
· Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że Rumunia musi uznać zmianę płci metrykalnej obywatelki tego kraju.
· Sprawa dotyczy kobiety, która przeprowadziła się z Rumunii do Wielkiej Brytanii, gdzie uzyskała zgodę na zmianę płci w dokumentach z żeńskiej na męską i starała się o uznanie tej procedury w Rumunii.
· Tamtejszy sąd zwrócił się z pytaniem do Trybunału Sprawiedliwości UE, czy państwo ma obowiązek automatycznego uznania tej decyzji brytyjskich władz.
· Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że jeżeli obywatel UE w jednym państwie członkowskim „zmienił płeć”, to Rumunia powinna zatwierdzić tę decyzję automatycznie, bez przeprowadzania dodatkowej weryfikacji, od razu dokonując stosownych zmian w aktach stanu cywilnego.
· Instytut Ordo Iuris wskazuje, że wyrok może stanowić początek budowy ogólnounijnego, pozatraktatowego systemu automatycznego uznawania decyzji o zmianie płci metrykalnej.
Wyrok TSUE wbrew unijnym traktatom
W 2008 r. kobieta w wieku 16 lat przeprowadziła się z Rumunii do Wielkiej Brytanii, uzyskując w 2016 r. dodatkowe obywatelstwo brytyjskie. W latach 2017-2020, zgodnie z obowiązującą tam procedurą, zmieniła imię oraz płeć metrykalną z żeńskiej na męską, uzyskując Certyfikat Uznania Płci (Gender Recognition Certificate). W 2021 r. podjęła próbę uznania analogicznych zmian w swoich dokumentach i aktach stanu cywilnego w Rumunii. Miejscowy urząd stanu cywilnego odmówił, wskazując, że, zgodnie z rumuńskim prawem, zmiana płci metrykalnej wymaga prawomocnego wyroku sądu – w tym przypadku, orzeczenia potwierdzającego przejście zabiegów korekty wybranych cech płciowych upodabniających daną osobę do przedstawiciela innej płci (podobnie jak w Polsce, gdzie zmiana taka wymaga ustalenia przez sąd dokonanego na podstawie art. 189 Kodeksu postępowania cywilnego). Kobieta nie chciała jednak wszczynać nowej procedury, gdyż już przeszła podobną w Wielkiej Brytanii, więc zamiast tego zaskarżyła do sądu samą decyzję urzędu, żądając nakazania mu zmiany imienia, płci i numeru identyfikacyjnego w jej akcie urodzenia. Sąd wystąpił z dwoma pytaniami prejudycjalnymi do Trybunału Sprawiedliwości UE, które dotyczyły tego, czy nieuznanie przez Rumunię zmiany płci metrykalnej w Wielkiej Brytanii narusza prawo UE oraz czy można w ogóle mówić o naruszeniu prawa unijnego w tej konkretnej sytuacji, skoro Wielka Brytania od 2020 r. nie jest już członkiem Unii Europejskiej.
Wielka Izba TSUE odpowiedziała na oba pytania twierdząco. W ocenie Trybunału, jeżeli obywatel UE w jednym z państw członkowskich zmieni swoje imię i płeć metrykalną, to ma prawo do automatycznego uznania tej modyfikacji w każdym innym państwie członkowskim. Takie prawo ma wynikać z prawa do obywatelstwa (art. 20 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej – TfUE oraz art. 45 Karty Praw Podstawowych – KPP), swobody przemieszczania się i pobytu (art. 21 ust. 1 TfUE) i prawa do poszanowania życia prywatnego (art. 7 KPP).
Trybunał Sprawiedliwości przyznał, że „kwestie stanu cywilnego i wiążące się z nim normy dotyczące zmiany imienia i tożsamości płciowej danej osoby są materią należącą do kompetencji państw członkowskich i prawo Unii tej kompetencji nie narusza” (pkt 53). Z drugiej strony Trybunał zwrócił uwagę, że odmowa uznania zmiany imienia i płci metrykalnej przez państwo członkowskie może utrudniać obywatelowi UE korzystanie ze swobody przemieszczania się: „rozbieżność pomiędzy dwoma nazwiskami stosowanymi w odniesieniu do tej samej osoby może bowiem prowadzić do nieporozumień i niedogodności, ponieważ wiele czynności życia codziennego, zarówno w dziedzinie publicznej, jak i w dziedzinie prywatnej, wymaga przedstawienia dowodu własnej tożsamości” (pkt 54). Odmowę uznania zmiany danych w aktach stanu cywilnego należy więc, w ocenie TSUE, traktować jako ograniczenie swobody przemieszczania się, które „może być uzasadnione jedynie wtedy, gdy jest oparte na obiektywnych względach i jest proporcjonalne do uzasadnionego celu realizowanego przez prawo krajowe” (pkt 59). Trybunał jednak nie dostrzegł takiego celu w tym przypadku, a nawet gdyby on istniał, to i tak konieczność przeprowadzenia sądowej procedury w celu dokonania zmiany danych w aktach stanu cywilnego musiałaby zostać uznana za nieproporcjonalną. W ocenie TSUE, konieczność ponownej weryfikacji podstaw do zmiany płci metrykalnej w innym państwie członkowskim „naraża tego obywatela na ryzyko, iż zakończy się ona wynikiem innym niż przyjęty przez organy państwa członkowskiego, które zgodnie z prawem zezwoliły na tę zmianę imienia i tożsamości płciowej” (pkt 68).
Państwa suwerenne w kształtowaniu prawa dotyczącego określania płci
Wyrok Wielkiej Izby TSUE ma charakter precedensowy, ponieważ to pierwsze orzeczenie wprowadzające do prawa UE koncepcję, którą można określić mianem „prawa do automatycznego uznania zmiany płci metrykalnej dokonanej w innym państwie członkowskim”. Orzeczenie budzi poważne wątpliwości z punktu widzenia zasady kompetencji powierzonych, w świetle której Unii Europejskiej nie przysługują uprawnienia do definiowania płci i prowadzenia aktów stanu cywilnego (zob. art. 3-6 TfUE w zw. z art. 5 ust. 2 Traktatu o UE). Warto zauważyć, że o ile istnieją przepisy prawa pochodnego UE wyraźnie nakazujące państwom członkowskim wzajemne uznawanie wyroków sądów w sprawach cywilnych i karnych, o tyle nie ma analogicznych przepisów nakazujących uznawanie decyzji w sprawie zmiany płci metrykalnej w dokumentach i aktach stanu cywilnego. Co więcej, aktualne przepisy traktatowe (art. 81 ust. 3 TfUE) wyraźnie gwarantują państwom członkowskim „prawo weta” wobec wszelkich prób odgórnego narzucenia im, w formie jakichkolwiek ewentualnych unijnych aktów normatywnych, „aspektów prawa rodzinnego mających skutki transgraniczne”. Usunięcie wymogu jednomyślności jest obecnie dopiero postulatem, sformułowanym przez Komisję Europejską i wspartym przez Parlament Europejski rezolucją z 22 listopada 2023 r., w ramach szerszych tendencji centralistycznych, przed którymi Instytut Ordo Iuris ostrzega w tegorocznej publikacji pt. „Po co nam suwerenność?” (poprawki nr 103 i 104).
Trybunał jednak, nie czekając na ewentualną zmianę art. 81 ust. 3 TfUE, zręcznie „wypełnił” tę lukę kreatywną wykładnią ogólnych przepisów o prawach obywateli UE. Przepisy, na które powołał się Trybunał nic nie mówią o prawach osób zmagających się z zaburzeniami „tożsamości płciowej” czy o samej płci, a jedynie przyznają obywatelom państw członkowskim odrębne obywatelstwo UE, gwarantując im swobodę przemieszczania się pomiędzy tymi państwami oraz prawo do poszanowania życia prywatnego. Powiązanie tych gwarancji z kwestią zmiany płci metrykalnej jest niezwykle dyskusyjne. Czym innym jest bowiem swoboda przemieszczania się między państwami członkowskimi, a czym innym jest komfort życia w tych państwach. Prawo UE gwarantuje każdemu obywatelowi unijnemu możliwość podróżowania między krajami członkowskimi, a także prawo pobytu w nich, ale nie gwarantuje im, że będzie im się w tych państwach powodzić np. że wszystkie sprawy urzędowe będą załatwiane tam na ich korzyść. W tym kontekście „nieporozumienia i niedogodności”, których hipotetycznie może doznać osoba cierpiąca na zaburzenia transseksualne, w związku z koniecznością legitymowania się dowodem z płcią inną niż aktualnie deklarowana, są prawnie nieistotne. Państwa członkowskie mają jednak prawo określić swoje reguły prowadzenia akt stanu cywilnego i wydawania dokumentów oraz uzależniać zgodę na zmianę płci metrykalnej od uprzedniej weryfikacji. Notabene podany przez Trybunał przykład jest czysto hipotetyczny, bo nic nie stało na przeszkodzie, aby skarżąca posługiwała się w Rumunii dowodem czy paszportem wystawionym przez Wielką Brytanię. Prawo UE nie wymaga przecież od osób podróżujących między państwami członkowskimi, by dokonywały one wymiany swoich dowodów tożsamości.
Wyrok TSUE w tej sprawie jest bezpośrednio wiążący tylko dla sądu rumuńskiego, który zadał pytania prejudycjalne – teraz najprawdopodobniej wyda on wyrok nakazujący urzędowi stanu cywilnego zmiany płci metrykalnej kobiety z żeńskiej na męską. Niemniej jednak autorytet Trybunału powoduje, iż w praktyce dokonana przez niego wykładnia traktowana jest jako wyznacznik powszechnych standardów. Jeżeli Trybunał nakazał Rumunii prawne uznanie zmiany płci metrykalnej jednej kobiety, to tylko kwestią czasu są podobne pytania prejudycjalne z innych państw i analogiczne wyroki Trybunału. Komentowany wyrok stanowi więc początek budowy ogólnounijnego, pozatraktatowego systemu automatycznego uznawania decyzji o zmianie płci metrykalnej w dokumentach i aktach stanu cywilnego. Co istotne, Parlament Europejski i Rada UE, zdaniem TSUE, nie będą musiały uchwalać żadnych aktów prawnych w tym zakresie, bo z punktu widzenia Trybunału konieczność wprowadzenia takiego systemu wynika po prostu z prawa do swobody przemieszczania się i prawa do prywatności.
Trzeba jednak podkreślić, że wyrok Trybunału Sprawiedliwości dotyczy wyłącznie ściśle określonej dziedziny, jaką jest uznawanie decyzji krajowych władz stanu cywilnego o zmianie płci metrykalnej bez dodatkowej weryfikacji. Wyrok nie oznacza konieczności przyznania osobom cierpiącym na zaburzenia transseksualne jakichś dodatkowych uprawnień np. przyznania wcześniejszych emerytur mężczyznom, którzy identyfikują się jako kobiety.
Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Instytutu Ordo Iuris
Wyrok Wielkiej Izby TSUE z 4 października 2024 r. w sprawie C-4/23, M.-A. A. przeciwko Direcţia de Evidenţă a Persoanelor Cluj, Serviciul stare civilă, Direcţia pentru Evidenţa Persoanelor şi Administrarea Bazelor de Date din Ministerul Afacerilor Interne, Municipiul Cluj-Napoca.
· Głośnym echem odbił się zgłoszony w ubiegłym tygodniu projekt Konfederacji przewidujący całkowite uchylenie podatku od spadków.
· Projekt nie powinien zostać przyjęty, ze względu na zawartą w jego uzasadnieniu sugestię, że obecne przepisy zwalniające m.in. małżonków z podatku od spadków i darowizn stanowią dyskryminację tzw. par homoseksualnych. Taki zapis jest sprzeczny z art. 18 Konstytucji.
· Natomiast sama idea zniesienia podatku od spadków powinna zostać oceniona pozytywnie, bowiem prawo dysponowania majątkiem na wypadek śmierci stanowi jedno z najbardziej podstawowych praw w naszej cywilizacji.
· Podatek od spadków w żaden sposób nie chroni praw ani interesów rodziny.
· Realną korzyścią dla małżeństw mogłoby być wprowadzenie instytucji testamentów wspólnych na wzór niemiecki, które ułatwiłyby zachowanie spójności majątku rodzinnego tak po śmierci jednego, jak i obojga małżonków.
Zgłoszony w zeszłym tygodniu przez klub poselski Konfederacji projekt ustawy znoszącej w całości podatek od spadków, został wycofany po tym, jak posłowie Konfederacji Korony Polskiej anulowali swoje podpisy złożone pod projektem. Wynikało z nagłośnienia przez analityka Instytutu Ordo Iuris - mec. Nikodema Bernaciaka, tego, że w uzasadnieniu do projektu zasugerowano, iż obecne przepisy dotyczące zwolnień od podatku do spadków i darowizn stanowią „dyskryminację osób homoseksualnych”. Okoliczności te zostały opisane przez adw. Bernaciaka w szczegółowym komentarzu.
Należy zgodzić się z tym, że projekt z takim uzasadnieniem jest niedopuszczalny, jako wprowadzający do polskiego porządku prawnego koncepcję praw „partnerów homoseksualnych”. Stałoby to w wyraźnej sprzeczności z art. 18 Konstytucji, wykluczającym możliwość uprzywilejowania jakichkolwiek związków innych niż małżeństwo między kobietą a mężczyzną, w tym zwłaszcza konkubinatów (niezależnie od płci lub jakichkolwiek innych cech konkubentów).
Nie sposób jednak zgodzić się z końcową tezą komentarza, w myśl której zniesienie podatku od spadków jest niedopuszczalne z punktu widzenia idei konserwatywnych i prorodzinnych. Wręcz przeciwnie – utrzymywanie takiego podatku w żaden sposób nie wspiera polskich rodzin. Zamiast jego utrzymania należałoby więc postulować wprowadzenie innych zmian dotyczących prawa spadkowego, które faktycznie byłyby korzystne dla rodzin i mogły przyczynić się do promowania małżeństwa i rodzicielstwa.
Wadliwe rozwiązania ustawy o podatku od spadków i darowizn
Jak słusznie wskazał Nikodem Bernaciak, od 1 stycznia 2007 r. członkowie najbliższej rodziny (małżonkowie, zstępni – czyli dzieci i dalsi potomkowie oraz wstępni – czyli rodzice i dziadkowie, pasierbowie, rodzeństwo, ojczym lub macocha) są zwolnieni całkowicie z podatku od spadków i darowizn bez względu na wartość otrzymanego przysporzenia. Warunkiem skorzystania z tego zwolnienia jest zgłoszenie nabycie spadku lub darowizny w terminie 6 miesięcy właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego (art. 4a ust. 1 ustawy o podatku od spadków i darowizn). Obowiązek dokonania tego zgłoszenia stanowi niewątpliwie zbyteczne obciążenie o charakterze administracyjnym i jako taki powinien jak najszybciej zostać uchylony. W tym kontekście zniesienie podatku od spadków w ogóle, tym samym uchylające tenże obowiązek, trudno uznać za rozwiązanie niekorzystne dla rodzin. Powyższy obowiązek nie jest jednak jedynym problemem wynikającym z obecnego brzmienia ustawy o podatku od spadków i darowizn.
Ustawa ta bowiem zupełnie inaczej grupuje podmioty, których dotyczy obowiązek podatkowy (określane w ustawie jako „grupy podatkowe”), niż Kodeks Cywilny (KC), który wyznacza poszczególne grupy, jakich dotyczy kolejność dziedziczenia. Przede wszystkim, zwolnienie z podatku od spadków i darowizn nie dotyczy wszystkich osób, które mogą dziedziczyć spadek w drodze ustawy (czyli w sytuacji, gdy nie został sporządzony testament). Jak wskazano wyżej, całkowite zwolnienie z podatku od spadków dotyczy małżonków, zstępnych, wstępnych, pasierbów, rodzeństwa, ojczyma lub macochę. Natomiast zgodnie z art. 932 § 5. KC, dziedziczyć z mocy ustawy mogą również dzieci i dalsi zstępni rodzeństwa spadkodawcy (bratankowie, siostrzeńcy), a z kolei na podstawie art. 934 § 2. i § 21. KC, dziedziczyć może również rodzeństwo rodziców spadkodawcy (stryjowie, wujkowie, ciotki) i jego dzieci (bracia i siostry stryjeczne/cioteczne, czyli kuzynowie). Co więcej, zwolnienie z podatku przysługuje dziadkom czy zwłaszcza pasierbom, mimo iż, co do dziedziczenia, pierwszeństwo przed nimi należy się dzieciom rodzeństwa. Ojczym lub macocha nie znajdują się zaś w ogóle w kręgu osób, które mogą dziedziczyć z mocy ustawy. Przepisy ustawy o podatku od spadków i darowizn są więc w tym zakresie niespójne z przepisami art. 931-9341 KC. Wobec powyższego, minimalne zmiany w zakresie zwolnienia z podatku od spadków, jakie należy postulować, powinny nie tylko obejmować zniesienie obowiązku zgłoszenia nabycia spadku do naczelnika urzędu skarbowego, ale również poszerzenie zwolnienia z podatku na wszystkich krewnych, którzy mogą dziedziczyć z mocy ustawy.
Podatek od spadków a dziedziczenie testamentowe. Zachowek i rezerwa.
Wydaje się jednak, że brak jest również jakichkolwiek argumentów za tym, by podatek spadkowy dotykał dziedziców i zapisobiorców testamentowych. Prawo do dysponowania swoim majątkiem, w tym swoboda sporządzania testamentu, jest jednym z podstawowych praw naturalnych uznawanych w naszej cywilizacji, przynajmniej od czasów rzymskich. Jako takie nie może ono być traktowane jako łaskawa koncesja ze strony państwa. Prawo do dziedziczenia jest zresztą zagwarantowane w art. 21 Konstytucji. Oznacza to, że państwo powinno móc ingerować w nie tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Taką sytuacją jest oczywiście ochrona tych, którym spadek przysługuje z samej natury rzeczy, czyli rodziny spadkodawcy, przed pokrzywdzeniem. Rodzi się jednak pytanie, w jaki sposób utrzymywanie podatku spadkowego tylko dla osób spoza rodziny miałoby chronić jej prawa i interesy? Zabezpieczeniu praw rodziny dużo bardziej służy inna, funkcjonująca obecnie instytucja – zachowek.
Polega ona na tym, że jeśli nie zachodzą przesłanki niegodności spadkobiercy, określone w art. 928 KC lub spadkodawca nie wydziedziczył spadkobiercy ustawowego zgodnie z art. 1008 KC, to spadkobiorcy ustawowemu przysługuje roszczenie wobec osób uprawnionych do spadku (z tytułu testamentu) do udziału w wartości spadku. Udział ten wynosi, co do zasady, połowę tego, co przypadłoby mu w wypadku dziedziczenia ustawowego (2/3 w przypadku osób małoletnich). Przykładowo więc, jeśli spadkodawca zostawił po sobie współmałżonka i dwójkę małych dzieci, ale w testamencie wyznaczył jako spadkobiorcę kogoś innego, to każde z dzieci może domagać się 2/9 wartości spadku, natomiast współmałżonek – 1/6.
Oczywiście instytucja zachowku ma pewne wady. Przede wszystkim wymaga aktywnych działań ze strony spadkobierców ustawowych, na które zapewne nie każdy ma czas, siły, chęci, a nierzadko pewnie nawet i wiedzę o przysługującym prawie i tego, jak zeń skorzystać. Jeśli więc uznamy ją za zabezpieczającą prawa rodziny w sposób niewystarczający, to można postulować zastąpienie jej rezerwą.
Rezerwa polega na tym, że z mocy ustawy ogranicza się możliwość dysponowania spadkiem w formie testamentu tylko do pewnej części spadku – reszta musi przypaść spadkobiercom ustawowym. Jest ona więc niejako odwróceniem zachowku – to nie spadkobierca ustawowy musi domagać się od spadkobierców testamentowych należnej mu części, ale dziedziczy ją od razu w momencie śmierci spadkodawcy. Taki system funkcjonował na terenie byłego Królestwa Polskiego (tzw. kongresowego) czy w Polsce okresu międzywojennego. Obecnie jest on stosowany na przykład we Francji i Hiszpanii.
Testamenty wspólne
Innym rozwiązaniem, jakie można rozważyć w celu wzmocnienia pozycji małżeństwa i rodziny, jest wprowadzenie testamentów wspólnych na wzór niemiecki. Wydaje się zresztą, że takie rozwiązanie byłoby naturalną konsekwencją dominującego obecnie w Polsce małżeńskiego ustroju majątkowego, czyli modelu wspólności majątkowej. Testamenty wspólne (oczywiście dobrowolne) mogłyby znacznie ułatwić zachowanie spójności majątku wspólnego, tak po śmierci pierwszego, jak i drugiego z małżonków. Obecnie, w wypadku śmierci pierwszego z małżonków, majątek wspólny jest dzielony w dość osobliwy sposób – połowa przypada drugiemu z małżonków, a druga połowa jest dzielona w częściach równych między dzieci spadkodawcy i ponownie jego małżonka, co może prowadzić do skomplikowanych sytuacji własnościowych. Przykładowo, jeśli małżonkowie posiadają dwójkę dzieci, to po śmierci pierwszego z nich 2/3 majątku wspólnego przypada żyjącemu małżonkowi, a po 1/6 dzieciom. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy drugi z małżonków ma dzieci z wcześniejszego małżeństwa lub też rodzą mu się dzieci już po śmierci pierwszego z małżonków – wówczas majątek pierwszego z małżonków może ostatecznie częściowo przypaść dzieciom drugiego małżonka, które nie tylko nie są z nim spokrewnione, ale, co więcej, których istnienia nie mógł nawet przewidzieć. W praktyce rozwiązanie tegoż problemu stanowi ustanowienie testamentów wzajemnych przez małżonków. Niekiedy praktykuje się ustanowienie w owych testamentach zapisu windykacyjnego na rzecz dziecka, w postaci określonego składnika majątku (np. samochodu), którego wartość przewyższa wartość zachowku.
Wprowadzenie testamentów wspólnych mogłoby jednak pozwolić na to, by małżonkowie, przynajmniej w odniesieniu do majątku wspólnego, mogli zdecydować w uproszczony sposób, co się z nim stanie po śmierci tak pierwszego z nich (przykładowo – zostanie odziedziczony w całości przez drugiego), jak i drugiego (zostanie w całości przekazany ich wspólnym dzieciom).
Problem ogólnej zasady podziału spadku w częściach równych
Powyższe refleksje wskazują również na bardziej zasadniczy problem, związany ze współczesnym prawem spadkowym. Jedną z naczelnych zasad, jakimi się ono kieruje, jest przyznawanie spadkobiercom prawa da całości spadku, następnie dzielonego w częściach równych. Jakkolwiek rozwiązanie to na pierwszy rzut oka charakteryzuje pewna prostota, to jednak ma ono również daleko idące konsekwencje negatywne. O ile równego podziału łatwo jest dokonać wobec rzeczy oznaczonych co do gatunku, w tym zwłaszcza zgromadzonych wartości pieniężnych, o tyle w wypadku rzeczy oznaczonych co do tożsamości prowadzi ono albo do niepraktycznych współwłasności, w których z każdym pokoleniem pojawia się coraz większa liczba współwłaścicieli, wstępujących w miejsce swoich rodziców, albo wymusza sprzedaż danych dóbr. Dotyczy to zwłaszcza nieruchomości.
Na to, do jak negatywnych skutków społecznych może prowadzić taka sytuacja, chyba najlepiej wskazał ks. Henri Delassus, myśliciel społeczny z przełomu XIX i XX wieku, w swojej pracy „Duch rodzinny w domu, społeczeństwie i państwie”: „w krajach, w których prawo równego podziału zmusza dzieci do sprzedania wszystkiego, co im może przypominać ojców, nie ma rodziny. […] nie ma właściwie społeczeństwa, ponieważ w każdym pokoleniu społeczeństwo kończy się i ponownie zaczyna”.
Historycznie wiele społeczeństw zdawało sobie sprawę z tak społecznych, jak i ekonomicznych negatywnych skutków równego dzielenia majątku w ramach dziedziczenia. W Polsce przeciwdziałaniu takim tendencjom miało służyć chociażby ordynacje rodowe. Tendencje w tym zakresie szczególnie silne były jednak w Hiszpanii, gdzie w XVI wieku szczególnie upowszechniła się forma zwana mayorazago, która umożliwiała przekazywanie całości majątku najstarszemu synowi lub innemu najbliższemu krewnemu.
Rozwiązaniem, które zdecydowanie uporządkowałoby obrót prawny, właściwie eliminując problem współwłasności spadkowych o wciąż przyrastającej liczbie współwłaścicieli, byłoby przyjęcie, że w chwili spadku tylko jeden spadkobierca (na przykład najstarszy z członków danej grupy spadkowej) zyskuje prawa rzeczowe do spadku, pozostali natomiast zyskiwaliby jedynie roszczenie do wartości określonej części spadku. Pierwszy spadkobierca mógłby spełnić to ich roszczenie w naturze lub w inny sposób, w tym poprzez zapłatę określonej sumy pieniężnej. Oczywiście w wypadku, gdyby ci pozostali spadkobiercy nie byliby zainteresowani dochodzeniem swoich praw, ich roszczenia przedawniałyby się po stosownym okresie, na zasadach podobnych, jak dziś przedawniają się zapisy zwykłe. Rozwiązanie takie nie naruszałoby więc z jednej strony prawa do dziedziczenia wszystkich uprawnionych, a z drugiej mogłoby w większym stopniu zagwarantować zachowanie majątku w rodzinie, jak również usprawnić obrót gospodarczy poprzez uniknięcie skomplikowanych struktur współwłasności.
Być może mniej daleko idącym rozwiązaniem mogłoby też być uelastycznienie możliwości dokonywania umownego działu spadku. Obecnie taki dział powinien w zasadzie ściśle uwzględniać udziały w spadku, jakie z mocy ustawy lub testamentu przypadły poszczególnym spadkobiercom. Wprowadzenie zamiast tego umowy, w ramach której spadkobiercy mogliby dość swobodnie postanowić o podziale przypadającego im majątku, bez konieczności odrzucania spadku lub zbywania całości udziału w spadku w ramach osobnej czynności prawnej, mogłyby znacznie usprawnić porządkowanie spraw spadkowych. Taka umowa, zawarta oczywiście w określonym terminie, nie powinna być traktowana jak darowizna i tym samym nie powinna podlegać podatkowi od darowizn.
Innym wreszcie rozwiązaniem mogłoby być ułatwienie dokonywania takich rozrządzeń, w ramach których spadkodawca zapisuje konkretnie określone części majątku osobom, które i tak dziedziczyłyby po nim z mocy ustawy. Obecnie najprostszym sposobem na dokonanie takiego rozrządzenia jest zapis windykacyjny, o którym mowa w art. 9811 i następnych KC. Zapis taki może jednak być dokonany wyłącznie w testamencie notarialnym. O ile ograniczenie takie może być uzasadnione, gdy zapisobiorcą jest osoba obca, o tyle brak jest podstaw ku temu, by obowiązywało ono również w odniesieniu do zapisów na rzecz spadkobierców ustawowych. Osoby takie powinny nabywać przedmiot zapisu z chwilą otwarcia spadku również na podstawie testamentu własnoręcznego.
Podatek do likwidacji
O ile fakt, że projekt Konfederacji dotyczący zniesienia podatku od spadków został wycofany, należy ocenić pozytywnie, to sama idea zniesienia podatku od spadków nie powinna być określana jako naruszająca Konstytucyjne gwarancje wsparcia małżeństwa i rodziny.
W szczególności należy zgodzić się z podniesionymi w uzasadnieniu projektu argumentami ekonomicznymi, wskazującymi z jednej strony na pomijalny udział podatku od spadku we wpływach do budżetu państwa, a z drugiej na to, że stanowi on de facto dwukrotne, trzykrotne czy wręcz czterokrotne opodatkowanie tych samych środków. Spadkodawca musiał wszak wpierw zapłacić podatek dochodowy od środków, za które nabył przedmioty wchodzące w skład spadku, a następnie musiał zapłacić podatek pośredni (VAT lub podatek od czynności cywilnoprawnych) w momencie nabycia tych przedmiotów. W międzyczasie płacił też podatek od nieruchomości, który będzie zresztą w dalszym ciągu płacony przez spadkobierców.
Przywileje dla rodzin nie powinny raczej polegać na nakładaniu jawnej niesprawiedliwości wobec innych osób. Konstruowanie ich w taki sposób może wręcz prowadzić do skutków sprzecznych z zamierzonymi – wywoływania w społeczeństwie niechęci do prawnego wspierania rodzin. Mając zresztą na uwadze to, że podatek od spadków wciąż wiąże się z pewnymi obciążeniami nawet dla najbliższej rodziny (konieczność zgłoszenia nabycia spadku do naczelnika urzędu skarbowego), a z drugiej nadal nie jest z niego zwolniona istotna część spadkobierców ustawowych (wujowie, ciotki, bratankowie, siostrzeńcy, kuzyni), to jego zniesienie będzie wywoływać pozytywne, a nie negatywne skutki dla rodzin. Jest to zresztą rozwiązanie prostsze pod względem legislacyjnym niż dalsze komplikowanie ustawy o podatku od spadków i darowizn poprzez dodawanie do niej kolejnych wyłączeń.
Lepszym natomiast pomysłem na dodatkowe przywileje dla małżeństw niż utrzymanie podatku spadkowego w wypadku dziedziczenia osób spoza rodziny, byłoby wprowadzenie możliwości sporządzania przez małżonków testamentów wspólnych. Wzmocnieniu praw i interesów osób najbliższych może również służyć zastąpienie zachowku rezerwą spadkową.
Należy również zaznaczyć, że jeśli chodzi o społeczny wymiar dyskusji nad projektem Konfederacji, to nazywanie podatku spadkowego „podatkiem od konkubinatów”, niezależnie od tego, czy w ramach poparcia, czy krytyki projektu, jest sporym nadużyciem. Zapisywanie majątku w testamencie innym osobom nie jest wszak ograniczone w żaden sposób do osób, z którymi spadkodawcę łączą kontakty seksualne. Dyspozycja testamentowa może być po prostu wyrazem przyjaźni – szczególnie istotnej wartości społecznej, która dziś, w dobie powszechnej seksualizacji, zasługuje na wyraźne podkreślenie. Pamiętamy wszyscy, jakie jakie oburzenie wzbudziło doszukiwanie się swego czasu przez jedną z badaczek homoseksualnych podtekstów w relacji Rudego i Zośki z „Kamieni na szaniec". Redukowanie dyskusji na temat podatku do spadków do kwestii konkubinatów, niezależnie czy zwykłych, czy tzw. homoseksualnych, wydaje się być przejawem podobnego sposobu myślenia. Niesprawiedliwy, a przy tym niezbyt efektywny mechanizm podatku od spadków i darowizn nie jest właściwym narzędziem do ochrony interesów rodziny. Funkcję tę powinien pełnić zachowek, a jeśli uznamy, że nie pełni jej należycie, można rozważyć zastąpienie go rezerwą, jak wskazano wyżej.
Na marginesie należy podkreślić, że sama idea podatku spadkowego, w tym zwłaszcza wysokiego, stanowi przejaw ideologii radykalnie egalitarystycznych, w tym zwłaszcza takich jak komunizm lub anarchokomunizm (na przykład w myśli tzw. „saint-simonistów”), podważających naturalny i przedpaństwowy charakter więzi rodzinnych oraz prawo do dysponowania własnym majątkiem.
Jędrzej Jabłoński – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris