Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
· Polskie prawo od 2007 r. przewiduje, że członkowie najbliższej rodziny (małżonek, dzieci, rodzice) są zwolnieni z opłacenia podatku spadkowego po śmierci spadkodawcy – pod warunkiem, że w określonym terminie zgłoszą się do urzędu skarbowego.
· Jednak projekt ustawy ogłoszony w ubiegły czwartek przez Sławomira Mentzena – zamiast uwolnić małżeństwa i rodziny od tego uciążliwego warunku – pozbawiłby je istniejących korzyści, faworyzując w zamian konkubinaty i przekazywanie majątku poza rodzinę.
· W kuriozalnym uzasadnieniu projektu wprost wskazano, że jego celem było przeciwdziałanie „jawnej dyskryminacji wobec osób homoseksualnych”.
· Po szybkiej reakcji środowisk konserwatywnych, projekt, już po kilku godzinach, został wycofany z Sejmu, ale wciąż istnieje ryzyko prób powrotu do tego postulatu po kosmetycznych poprawkach.
· Tymczasem, zgodnie z art. 18 i 71 Konstytucji RP, państwo ma obowiązek preferować małżeństwa i rodziny również w aspekcie ekonomicznym – dotyczy to także zwolnienia od podatku spadkowego, który powinien zostać utrzymany, chyba że w tej samej ustawie zostałby zastąpiony porównywalną formą ekonomicznego uprzywilejowania.
W czwartek 3 października 2024 r. grupa posłów Konfederacji złożyła w Sejmie projekt ustawy „o zmianie ustawy o podatku od spadków i darowizn oraz niektórych innych ustaw” (projekt nr SH-020-225/24). Postulowana nowelizacja miała składać się z 23 artykułów, przy czym artykuły 2-23 miały charakter techniczny (zmiana nazwy „podatek od spadków i darowizn” na „podatek od darowizn”, przepisy międzyczasowe, termin wejścia w życie), a naprawdę istotny był tylko artykuł 1 – likwidujący całkowicie podatek spadkowy. Pod projektem podpisało się 17 posłów (wszyscy posłowie należący do klubu, z wyjątkiem Kariny Bosak), wskazując jako swojego reprezentanta Sławomira Mentzena, który tego samego dnia zaprezentował projekt na konferencji prasowej, nazywając podatek spadkowy niesprawiedliwym „podatkiem od wdów i sierot”, co miałoby jakoby uzasadniać jego likwidację. Już po kilku godzinach projekt został jednak wycofany z Sejmu, ponieważ co najmniej trzech parlamentarzystów Konfederacji zażądało usunięcia swoich podpisów z list poparcia, a zgodnie z art. 36 ust. 3 Regulaminu Sejmu projekt z poparciem mniej niż 15 posłów uważa się za wycofany. Co się stało? Sprawa potoczyła się tak szybko, że niejeden pilny obserwator polskiej sceny politycznej nie zdążył w ogóle zarejestrować faktu złożenia takiego projektu. Z kolei wielu komentatorom, w tym również licznym osobom deklarującym poglądy prorodzinne i konserwatywne, mogły umknąć szczegóły zawarte w tym projekcie, które decydowały o tym, że miał on niestety charakter nieprzyjazny małżeństwu i rodzinie.
Zniesienie „podatku od gejów” – niefortunna próba igrania z ogniem tęczowej ideologii
Już 12 grudnia 2022 r. w nagraniu na TikToku, które zebrało rekordowe 70 tysięcy polubień, Sławomir Mentzen – dopiero co wówczas wybrany na nowego prezesa partii Nowa Nadzieja – ogłosił swój nowy postulat polityczny: „wiecie, jaki jest najbardziej homofobiczny podatek w Polsce? Podatek od spadków i darowizn. Zwolnione z niego są tylko rodziny, a geje muszą go płacić. Dlatego ten podatek powinno się nazywać podatkiem od gejów. Domagam się jego zniesienia! Nie może być tak, że projektuje się podatek, który płacą tylko mniejszości. Zlikwidujmy podatek od gejów!”. Mentzen powtórzył następnie swój postulat we wrześniu 2023 r. w Białymstoku, podczas kampanii przed wyborami do Sejmu: „potrzebowałem dobrze wyglądającego chłopaka, który będzie twarzą w mojej walce o zlikwidowanie podatku od gejów”. Łatwo było zatem domyślić się, o co chodzi, gdy rok później, 3 października 2024 r., podczas konferencji prasowej Mentzen zadeklarował w bardzo oględnych słowach, że projekt ustawy jest odpowiedzią na „problem, że współcześnie coraz więcej osób nie formalizuje swoich związków z najróżniejszych przyczyn. W przypadku śmierci jednej z takich osób, państwo również domaga się podatku od spadków”. Zdaniem Mentzena „jest to wysoce niesprawiedliwe,”, gdyż „w tym momencie państwo oczywiście nie rozpoznaje różnego rodzaju takich związków, które nie są małżeństwami, natomiast nie ma żadnego powodu, żeby podatkowo dyskryminować osobę, która nie założyła w ciągu swojego życia rodziny, albo założyła taką rodzinę, ale ją utraciła”.
Po chwili na stronie Sejmu pojawił się projekt wraz z uzasadnieniem, w którym nie próbowano już silić się na eufemizmy i napisano wprost, że, zdaniem jego autorów, obecny system „stanowi jawną dyskryminację, np. wobec osób homoseksualnych. Dziedziczenie w związku homoseksualnym kwalifikuje bowiem do tzw. III grupy «innych nabywców», co skutkuje koniecznością zapłacenia najwyższych stawek podatkowych. Ponadto wyklucza taką osobę z całkowitego zwolnienia podatkowego dla osób najbliższych, mimo że niewątpliwie należy ona do grona najbliższych zmarłego. Przykładowo, małżonek heteroseksualny, który otrzyma spadek o wartości 10 milionów zł, będzie mógł skorzystać z całkowitego zwolnienia od podatku. Z kolei osoba homoseksualna, która otrzyma od swojego partnera spadek o tej samej wartości, będzie musiała zapłacić blisko 2 miliony podatku”. To właśnie ów skandaliczny fragment uzasadnienia stał się bezpośrednią przyczyną, dla której już w ciągu kilku godzin po ogłoszeniu projektu portal NCzas.info ogłosił, że posłowie Konfederacji Korony Polskiej „nie wiedzieli o takich zapisach i myśleli, że chodzi o obniżenie podatków”, a „po zapoznaniu się ze szczegółami projektu, wycofali swoje podpisy poparcia”. Potwierdził to również lider partii Grzegorz Braun, ogłaszając, że „posłowie Korony nie akceptują wprowadzania do obiegu prawnego sformułowań relatywizujących sens słownikowy i status prawny małżeństwa i rodziny”. Podkreślił też, że „bywa, że sądy w uzasadnieniach wyroków sięgają do uzasadnień i komentarzy do ustaw”, dlatego projekt w przedstawionym brzmieniu należy wycofać „z samej tylko ostrożności procesowej”.
Intuicję posła należy ocenić jako zdecydowanie trafną. Już w fundamentalnym dla ruchu „LGBT+” tekście z 1987 r. pt. „Jak przeorać heteroseksualną Amerykę?”, tęczowi aktywiści minionego pokolenia, Marshall Kirk oraz Erastes Pill apelowali do swoich współtowarzyszy: „doprowadźmy do tego, aby dali nam palec; przyjdzie czas, a weźmiemy całą rękę! […] Szczególnie ważne dla ruchu gejowskiego jest podpięcie swojej sprawy do akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości, ponieważ jego heteroseksualni zwolennicy muszą mieć na podorędziu przekonującą odpowiedź na moralne argumenty jego wrogów”. Niestety, przedstawianie – przez posłów partii nominalnie przecież konserwatywnej – projektu ustawy, który werbalnie normalizuje homoseksualne konkubinaty, stanowi idealny przykład działania opisanego przed czterdziestoma laty przez aktywistów ruchu „LGBT+”. To niefortunna próba igrania z ogniem ideologii – „dawanie palca”, po którym lobbyści tego ruchu nieuchronnie „wezmą całą rękę”, żądając instytucjonalizacji związków jednopłciowych, a następnie podniesienia ich do rangi małżeństwa. Podkreślić należy jednak, że nieprzyjazny małżeństwu i rodzinie charakter tego projektu bynajmniej nie ogranicza się do fragmentu uzasadnienia. Sposób argumentacji jest w gruncie rzeczy wtórny, gdyż negatywnie należy ocenić cały projekt jako sprowadzający się de facto do pozbawienia polskich rodzin przywilejów podatkowych, które posiadają już od 2007 roku. Nawet w przypadku ewentualnego zgłoszenia go ponownie, po usunięciu z uzasadnienia wzmianek nawiązujących do postulatów ruchu „LGBT+”, powinien on spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem osób o poglądach konserwatywnych.
Podatek spadkowy już od 17 lat nie jest „podatkiem od wdów i sierot”
Podatek od spadków i darowizn regulowany jest w Polsce obecnie przez przepisy ustawy z dnia 28 lipca 1983 r. Ustawa ta, w ciągu ponad 40 lat jej obowiązywania, była jednak już wielokrotnie nowelizowana. Na potrzeby niniejszego komentarza, najważniejszą wydaje się być nowelizacja z dnia 16 listopada 2006 r., która stanowiła efekt dwóch inicjatyw ustawodawczych – grupy posłów Platformy Obywatelskiej (druk nr 512) oraz projektu rządu Kazimierza Marcinkiewicza (druk nr 736). W uzasadnieniu projektu poselskiego wyraźnie wskazano, że nowelizacja „ma zapewnić możliwość przekazywania – nieuszczuplonego o kwotę podatku na rzecz państwa – majątku, będącego niejednokrotnie dorobkiem całego życia, między członkami najbliższej rodziny, co niewątpliwie przyczyni się do poprawy sytuacji majątkowej wielu rodzin”. Projekt rządowy uzasadniano natomiast koniecznością „szczególnej ochrony sytuacji majątkowej rodziny”, wskazując, że „szczególne powiązania osobiste i rodzinne między krewnymi w linii prostej oraz małżonkami uzasadniają całkowite zwolnienie od podatku nabycie rzeczy lub praw majątkowych przez małżonka, zstępnych, wstępnych, pasierba, ojczyma i macochę”. W konsekwencji, do ustawy dodano nowy artykuł 4a, wprowadzający tak zwaną „zerową grupę podatkową”, do której należą członkowie najbliższej rodziny (po nowelizacji z dnia 17 września 2020 r. dotyczy to także rodziców i dzieci z rodzin zastępczych). Od 1 stycznia 2007 r. są oni, bez żadnych limitów kwotowych, całkowicie zwolnieni od podatku od spadków i darowizn, o ile zgłoszą nabycie spadku lub darowizny w wyznaczonym terminie właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego.
Pierwotnie termin ten wynosił zaledwie jeden miesiąc – nowelizacją z dnia 10 października 2008 r. wydłużono go jednak do 6 miesięcy, mimo że projektodawcy tej nowelizacji – Komisja „Przyjazne Państwo” Janusza Palikota – wnosili pierwotnie o całkowite zniesienie warunku uzależniającego zwolnienie od jakichkolwiek zgłoszeń do urzędu (druk nr 609). Podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Ludwik Kotecki sprzeciwił się jednak znoszeniu tego obowiązku, podnosząc, że „formalności związane z obowiązkiem zgłoszenia majątku organowi podatkowemu są dużo mniej uciążliwe niż konsekwencje wynikające z braku możliwości udokumentowania tego nabycia w trakcie postępowania podatkowego. Obecnie podatnik jest obowiązany do zgłoszenia relatywnie prostego zgłoszenia, w którym wskazuje, jakie rzeczy lub prawa majątkowe nabył w drodze spadku oraz określa ich wartość według własnej oceny”, a w przypadku zniesienia obowiązku zgłaszania nabycia „może się okazać, że będzie potrzeba za każdym razem, kiedy pojawi się wątpliwość, wzywać podatnika i przeprowadzać postępowanie”.
W ciągu ostatnich 17 lat dokonał się jednak znaczący postęp technologiczny, a z drugiej strony udział podatku od spadków i darowizn w dochodach budżetu państwa znacznie zmalał, co razem czyni tę argumentację niezbyt aktualną. Stąd też – co ujawnił w styczniu 2022 r. portal Money.pl – w Ministerstwie Sprawiedliwości opracowano ponoć projekt zniesienia obowiązku zgłoszeniowego, który miał jednak spotkać się ze sprzeciwem innych resortów i nie był procedowany aż do końca ubiegłej kadencji Sejmu. Tak czy inaczej, co najmniej od 2007 r. podatek spadkowy nie jest już istotowo „podatkiem od wdów i sierot” i przytaczanie tego sloganu dzisiaj, po niemal dwóch dekadach, nie ma już wiele wspólnego z prawdą. Gdyby intencją posłów Konfederacji było faktycznie poprawienie losu wyłącznie „wdów i sierot”, powinni oni poprzestać na samym zniesieniu obowiązku zgłoszeniowego, czyli powrócić po prostu do projektu komisji „Przyjazne Państwo” z 2008 r., podkreślając, że w dużej mierze ustały już przyczyny stojące za ówczesnym sprzeciwem resortu finansów wobec tej propozycji.
Zamiast skrajności libertarianizmu i socjalizmu – podatek spadkowy jako instrument polityki prorodzinnej
W dyskusji na Twitterze po ogłoszeniu projektu Mentzena ujawniły się dwa skrajne stanowiska. Z jednej strony jednogłośnie poparli go liberałowie, tacy jak Mikołaj Pisarski, członek Rady Nadzorczej Instytutu Misesa, który który stwierdził, że projekt „likwiduje bezsensowne, okrutne i niedochodowe podatki”. Z drugiej strony swoją opinię wyraziły także osoby o poglądach egalitarystycznych, które są zdania, że podatek spadkowy dla członków najbliższej rodziny powinien zostać przywrócony powyżej jakiegoś arbitralnie określonego limitu – stwierdzili tak między innymi Michał Barcikowski czy Stanisław Żerko, który jest zdania, że „podatek powinien być od mienia np. powyżej 1 mln zł”. W dyskusji przypomniano, że podczas posiedzenia Komisji Finansów Publicznych 17 października 2006 r. wprowadzenie limitu o takiej właśnie wysokości postulował Marek Wikiński reprezentujący Sojusz Lewicy Demokratycznej, argumentując to chęcią „wprowadzenia choć w minimalnym zakresie zasady solidaryzmu społecznego”, ponieważ „99% społeczeństwa z powodzeniem przekaże swój majątek swoim spadkobiercom bez podatku, ponieważ zachowujemy prawo do przekazania, jako wyłączone z generalnej zasady, mieszkania, domu, gospodarstwa rolnego, zakładu rzemieślniczego. A jedynacy bardzo majętnych rodziców, multimiliarderów polskich, którzy czasami nie zhańbili się w swoim życiu jedną godziną pracy, mogą symboliczny podatek w wysokości 3% na pozostałą część społeczeństwa w ramach tej propozycji podatkowej przekazać”.
Perspektywa konserwatywna oraz prorodzinna powinna być jednak zupełnie inna, wymykając się przywołanym wyżej ekonomocentrycznym skrajnościom. Podatek spadkowy – niezależnie od intencji towarzyszących historycznym twórcom tej instytucji oraz innych funkcji, jakie pełni on lub pełnił w przeszłości, na czele z funkcją czysto fiskalną – w obecnym kształcie, uwzględniającym od 2007 r. całkowite zwolnienie od niego członków najbliższej rodziny, stał się istotnym, chociaż oczywiście nie najważniejszym, instrumentem polskiej polityki prorodzinnej. Zagwarantowanie obywatelom możliwości całkowitego uniknięcia konieczności opłacenia podatku spadkowego stanowi dzisiaj nie tylko przykład uwzględniania przez państwo dobra rodziny w swojej polityce społecznej i gospodarczej (art. 71 ust. 1 Konstytucji RP), ale także jedną z licznych systemowych zachęt do formalizowania wspólnego pożycia w postaci związku małżeńskiego – swoistych „premii” za wybieranie małżeństwa zamiast konkubinatu (art. 18 Konstytucji RP). Wychodząc z tego samego założenia, Instytut Ordo Iuris udzielił niedawno poparcia postulatowi wprowadzenia do polskiego porządku prawnego instytucji renty wdowiej – pomimo, że inicjatywa ta wyszła z szeregów Lewicy – środowiska formułującego pomysły co do zasady sprzeczne z tradycyjnymi postulatami konserwatywnymi. Te same motywy towarzyszyły Instytutowi Ordo Iuris, gdy doceniał Polskie Stronnictwo Ludowe za forsowanie w trakcie kampanii wyborczej rodzinnego ilorazu podatkowego. Obie te instytucje zasługują na aprobatę, ponieważ wyraźnie premiują obywateli nie tylko za posiadanie dzieci, ale także za pozostawanie w związku małżeńskim.
Podobnie, jak renta wdowia czy postulowany przez Ordo Iuris rodzinny iloraz podatkowy, także podatek spadkowy dla osób spoza rodziny jawi się obecnie jako element roztropnej polityki prorodzinnej, zgodnej ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z 18 maja 2005 r. (sygn. akt K 16/04) potwierdził, że „art. 18 jest wyrazem tej samej aksjologii, która inspirowała treść art. 71 Konstytucji” i „nakazuje podejmowanie przez państwo takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami”. Stanowisko to opiera się na założeniu, że państwo ma konstytucyjny obowiązek wspierania instytucji małżeństwa i rodziny, jednak obowiązek ten jest względny – nawet jeżeli dawniej podatek spadkowy nie należał bezpośrednio do prorodzinnego „arsenału” (a zwolnienie dla rodzin częściowo dubluje instytucję zachowku z art. 991 Kodeksu cywilnego), to w obecnej sytuacji, gdzie instytucje te są atakowane z niespotykaną dotąd intensywnością, obniżanie poziomu ich uprzywilejowania jest de facto odbieraniem istniejącego wsparcia. Z tej przyczyny, z perspektywy konserwatywnej i prorodzinnej postulat całkowitego zniesienia podatku spadkowego posiada fundamentalną wadę – usuwa z systemu jedną z istotnych zachęt do zawierania związku małżeńskiego, faworyzując w zamian jedynie konkubinaty i przekazywanie majątku poza rodzinę. Jak dotąd, ustawodawca słusznie wychodzi z założenia, że spadkodawca posiadający najbliższą rodzinę najprawdopodobniej gospodaruje swoim majątkiem wspólnie z członkami tej rodziny. Obciążanie tego majątku podatkiem po śmierci spadkodawcy faktycznie stanowiłoby zatem dla tych osób istotną stratę czegoś „własnego”, czym przez dekady współgospodarowali, a nierzadko nawet konieczność zbycia tego majątku, zwłaszcza nieruchomości, której wartość wzrosła przez lata, braku możliwości opłacenia ogromnego niekiedy podatku z własnych zasobów. Tymczasem dla osób spoza najbliższej rodziny majątek spadkodawcy zawsze stanowi w całości wartość dodaną, niezależnie od tego, czy otrzymają ten majątek w 100%, czy jedynie np. w 80% (powyżej pewnego progu). W dobie kryzysu rodziny, którego przejawem jest także największy kryzys demograficzny od czasów II wojny światowej, państwo nie ma interesu w tym, by uprzywilejowywać inne formy wspólnego pożycia niż rodzina i małżeństwo. Jeżeli, pomimo braku takiego uprzywilejowania, obywatele decydują się jednak na wspólne zamieszkiwanie przez lata i dekady w alternatywnej formie pożycia, to w swoim dobrze pojętym interesie powinni zadbać zawczasu, jeszcze za życia wszystkich uczestników takiego nietypowego układu, o takie uregulowanie statusu prawnego współgospodarowanego przez siebie mienia (np. poprzez umowę dożywocia w przypadku nieruchomości), by po śmierci któregoś z nich pełniło ono dalej funkcje zgodne ze wspólnymi intencjami uczestników.
Drobna modyfikacja nie zmienia istoty sprawy
W piątek 4 października, gdy opadł kurz po klęsce, jaką okazało się przedwczesne przedstawienie projektu poselskiego, poseł Nowej Nadziei Bronisław Foltyn Bronisław Foltyn zapowiedział między wierszami, że projekt zostanie złożony ponownie, a jedynie wzmianki o „osobach homoseksualnych” zostaną usunięte z tekstu uzasadnienia – stwierdzając, że zostanie to dokonane tylko ze względu na „dobre relacje w klubie”, gdyż „koledzy z KKP proszą o usunięcie tego przykładu”. Jak wskazano w niniejszym tekście, z perspektywy konserwatywnej i prorodzinnej, treść uzasadnienia jest problemem zupełnie wtórnym wobec prawdziwego sedna sprawy. W obecnej postaci, instytucja podatku spadkowego dla osób spoza rodziny, podobnie jak instytucja renty wdowiej, stanowi zgodną z art. 18 i art. 71 ust. 1 Konstytucji RP formę ochrony rodziny oraz „nagrody” dla tych spośród obywateli, którzy zdecydowali się na pozostanie w związku małżeńskim aż do śmierci drugiego z małżonków zamiast życia w konkubinacie. Dlatego względy prorodzinne muszą tutaj przeważyć nad czysto ekonomicznymi – podatek spadkowy dla osób spoza rodziny powinien zostać utrzymany, chyba że w tej samej ustawie zostałby on zastąpiony alternatywną, porównywalną formą ekonomicznego uprzywilejowania małżeństw i rodzin. W związku z tym, w razie ewentualnego zgłoszenia projektu ponownie, posłowie Konfederacji ani żadnej innej formacji odwołującej się do idei konserwatywnych i prorodzinnych, nie powinni udzielać swojego poparcia takiemu rozwiązaniu nawet w przypadku kosmetycznej zmiany treści uzasadnienia.
Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris
Sejmowa Komisja Petycji jednogłośnie (!) poparła złożony przez Ordo Iuris projekt ustawy zakazującej tranzycyjnego okaleczania dzieci i młodzieży. Ustawa została skierowana do dalszych prac we właściwych komisjach sejmowych. Nasz sukces wzbudził prawdziwą wściekłość lewicowych mediów.
Olimpiada zdominowana przez ideologię
Zanim opiszę nasz najnowszy sejmowy sukces, wspomnę zakończone Igrzyska Olimpijskie w Paryżu – w tym roku pełne ideologicznych prowokacji. Już ceremonia otwarcia przesiąknięta była bluźnierczymi odniesieniami. W kolejnych dniach wielkie emocje wywołali zawodnicy z Tajwanu i Algierii, którzy całkowicie zdominowali olimpijskie zmagania w boksie kobiet pomimo tego, że na krótko przed rozpoczęciem Igrzysk… obaj zostali zdyskwalifikowani przez Międzynarodową Federację Boksu, która uznała, że nie są kobietami. Nie miało to znaczenia dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Trzeba uczciwie przyznać, że w tych przypadkach nie mieliśmy co prawda do czynienia – jak to bywało już w innych dyscyplinach sportowych – z zawodnikami, którzy ponosząc porażki w męskim boksie, z dnia na dzień stwierdzili, że identyfikują się jako kobiety. Wedle dostępnej wiedzy obaj bokserzy mają męskie geny (XY) i męski poziom testosteronu, cierpiąc jednocześnie na zaburzenia w rozwoju płci, które nie pozwoliły na pełne rozwinięcie się męskich cech. Wciąż jednak dysponują ogromną przewagą fizyczną nad kobietami. Cała sprawa słusznie wywołała dyskusję i zwróciła uwagę na destrukcyjne dla kobiecego sportu dopuszczanie mężczyzn do rywalizacji z paniami.
Widać w tej sprawie pewne tendencje zmian. Niedawno amerykański Sąd Najwyższy unieważnił forsowaną przez prezydenta USA Joe Bidena i Kamalę Harris ustawę, która miała zezwolić na starty mężczyzn w kobiecych zawodach sportowych. Pod koniec lipca jeden z najważniejszych sądów w Wielkiej Brytanii uznał, że przepisy wprowadzające zakaz tranzycji nieletnich są zgodne z prawem. W efekcie, nowy (lewicowy!) brytyjski rząd przedłużył właśnie na kolejne trzy miesiące zakaz sprzedawania „blokerów dojrzewania” osobom małoletnim w Anglii, Walii i Szkocji. Akurat w tej sprawie warto, by polskie władze wzięły przykład z Brytyjczyków czy Amerykanów.
Pierwszy krok w stronę zakazu tranzycji dzieci w Polsce wykonany!
Tragedię dzieci i rodziców poddawanych tranzycji rozumiemy doskonale. Do prawników Ordo Iuris regularnie zgłaszają się zrozpaczeni rodzice nastolatków, którzy chcąc „zmienić płeć” przyjmują szkodliwe hormony, niszcząc swój organizm. Wprowadzenie zakazu „tranzycji” w Polsce to sprawa pilna, a jakakolwiek zwłoka będzie oznaczać dramat tysięcy młodych ludzi, zmanipulowanych przez genderystów.
Dziś mogę z wielką satysfakcją ogłosić nasz sukces na drodze do wprowadzenia takiego zakazu w Polsce.
Pod koniec lipca Sejmowa Komisja Petycji jednogłośnie (!) poparła złożony przez Ordo Iuris projekt ustawy zakazującej tranzycyjnego okaleczania dzieci i młodzieży. Ustawa została skierowana do dalszych prac we właściwych komisjach sejmowych. Nasz sukces wzbudził prawdziwą wściekłość lewicowych mediów.
Podczas debaty nad projektem wiceprzewodnicząca Komisji Petycji – Urszula Augustyn z Koalicji Obywatelskiej – wprost przyznała, że projekt „jest dopracowany, argumentacja jest bardzo rozbudowana, świetnie przygotowana, tutaj chapeau bas, naprawdę tych argumentów jest bardzo, bardzo wiele”. Stosunkowo pozytywna dla projektu ustawy o zakazie tranzycji nieletnich była także opinia Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu. Choć nie wyraża ona pełnej akceptacji projektu, to jednak uznaje, że „problem przedstawiony w petycji jest istotny społecznie” i że „brakuje regulacji, które w sposób kompleksowy regulowałaby omawiane zjawisko”.
Nie pozwolimy wejść do szkół tranzycyjnemu szaleństwu!
Szerokich echem w mediach odbił się też nasz poradnik dla nauczycieli „Gdy Kasia twierdzi, że jest Tomkiem”, w którym wspieramy nauczycieli przymuszanych do stosowania wobec uczniów z zaburzeniami tożsamości płciowej wymyślonych przez nich imion i zaimków, nie odpowiadających ich płci. Podajemy konkretne argumenty, na jakie może się powołać nauczyciel oraz wskazujemy, za pomocą jakich środków prawnych może się bronić przed naciskami i karami ze strony dyrekcji szkoły. Poradnik jest skierowany nie tylko do nauczycieli, ale również rodziców i uczniów – w szczególności starszych dzieci w szkołach średnich, których prawa też są naruszane poprzez zmuszanie ich do używania fałszywych imion lub zaprzeczania oczywistej prawdzie o płci innych uczniów.
Wskazujemy w nim, że nauczyciel, który dla dobra dziecka odmawia zwracania się do niego za pomocą imienia i zaimków niezgodnych z jego płcią, może powołać się między innymi na przepisy ustawy – Prawo o aktach stanu cywilnego, zgodnie z którymi to z aktu urodzenia wynika, jaką płeć, imię i nazwisko ma dana osoba. Przypominamy, że wbrew bezpodstawnym zarzutom aktywistów LGBT, odmowy afirmacji zaburzeń płci ucznia nie można uznać ani za naruszenie prawa do prywatności, ani za przejaw dyskryminacji.
Zwracanie się do wszystkich uczniów zgodnie z danymi poświadczonymi urzędowo jest wyrazem ich równego traktowania oraz troski o ich zdrowie. Afirmacja zaburzeń tożsamości płciowej dziecka może bowiem nie tylko przyczynić się do utrwalenia problemów tego dziecka, ale także wpłynąć na negatywnie na rozwój psychofizyczny jego kolegów i koleżanek z klasy. Inni uczniowie mogą bowiem zacząć zadawać sobie pytania o to, czy jeśli Jaś nie jest chłopcem tylko dziewczynką, to czy, aby na pewno ja jestem chłopcem/dziewczynką?
Treści poradnika są też przedmiotem spotkań i szkoleń. W tym tygodniu eksperci Instytutu Ordo Iuris – mec. Marek Puzio wraz z dyrektorem Centrum Życia i Rodziny Marcinem Perłowskim i Agnieszką Marianowicz-Szczygieł – odbywali takie spotkanie w Gnieźnie, a kolejne spotkania są planowane.
Obnażamy kłamstwa genderystów
Z kolei w moim niedawnym, zamieszczonym na naszej stronie artykule „Genderowy domek z kart. 5 mitów na temat zmiany płci” pisałem o tym, że zaburzenia tożsamości płciowej mają w większości przypadków charakter przejściowy i bez tranzycji same ustępują. Podanie dziecku blokerów hormonów go nie leczy, ale zaburza jego rozwój. Natomiast tranzycja chirurgiczna trwale okalecza dzieci. Brak jest przekonujących danych świadczących o tym, że poddanie się tranzycji zmniejsza ryzyko samobójstwa. Co więcej, istnieją badania, stwierdzające znacznie wyższy odsetek samobójstw wśród osób po tranzycji niż u reszty społeczeństwa.
Choć wielu Polaków nie zdaje sobie z tego sprawy, problem narzucania naszym dzieciom toksycznej ideologii jest już dawno obecny w Polsce. Proszę sobie wyobrazić, że niedawno otrzymaliśmy zgłoszenie z jednej ze szkół w województwie zachodniopomorskim, której władze – ze strachu przed utratą środków z UE - wpisały do szkolnego statutu, że obok uczniów i uczennic do szkoły uczęszczają także „osoby uczniowskie”. Podjęliśmy już interwencję w tej sprawie.
Jeśli skutecznie nie zatrzymamy radykalnych ideologów, aktywistów i polityków, to niedługo w Polsce nauczyciele mogą być wsadzani do więzień za to, że nazywają swoich uczniów zgodnie z ich płcią. Taki los spotkał już przecież irlandzkiego nauczyciela Enocha Burke’a. Spędził on w więzieniu łącznie ponad 400 dni za to, że nie chciał ulec genderowej nowomowie.
Polska jest w trakcie genderowej rewolucji. Tylko od nas zależy, na ile pozwolimy radykałom. Musimy twardo i zdecydowanie sprzeciwiać się krzywdzeniu dzieci – podawaniu im hormonów i okaleczaniu skalpelem. Czas powstrzymać strumień pieniędzy płynący do tranzycyjnego biznesu. Nasze publikacje, analizy, poradniki i projekt ustawy zmierzają wprost do tego celu.
Adw. Rafał Dorosiński – członek Zarządu Ordo Iuris
· Minister Edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała wprowadzenie do polskich szkół, od września 2025 r., nowego przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna.
· Trybunał w Strasburgu uwzględnił kolejne skargi par jednopłciowych przeciwko Polsce.
Stowarzyszenie Civitas Christiana Gniezno zaprasza na spotkanie pt. „Jak ochronić dziecko przed ideologią gender i «zmianą płci»? Aspekty psychologiczne i prawne". Spotkanie jest skierowanie do rodziców, nauczycieli, do wszystkich ludzi, którym leży na sercu niezakłócony rozwój psychoseksualny dzieci i poszanowanie pierwszeństwa wychowawczego rodziców. Dodatkowo zostanie poruszony temat skutków nadużywania smartfonów.
· Komisja Europejska skierowała do konsultacji publicznych cztery projekty rozporządzeń wykonawczych dotyczących Europejskich Portfeli Tożsamości Cyfrowej.