Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Wolności obywatelskie

19.12.2023

Ekowandalizm - walka o ochronę klimatu czy walka z chrześcijaństwem? 

· Celem radykalnych działań aktywistów klimatycznych w Europie stają się nie tylko zabytki kultury świeckiej, ale także kościoły i odprawiane w nich Msze święte.

· Ataki na wartości chrześcijańskie to domena nie tylko ekowandali, lecz i przedstawicieli świata polskiej polityki, którzy swoim zachowaniem oraz wypowiedziami podsycają obawy części społeczeństwa przed wpływem religii na życie prywatne.

· Wyrażanie sprzeciwu stanowi element demokratycznego państwa prawa, natomiast zawsze powinno odbywać się z poszanowaniem prawa oraz dziedzictwa kulturowego i religijnego.

Szóstego grudnia 2023 r. aktywiści klimatyczni z ruchu „Last Generation” oblali błotem fasadę bazyliki św. Marka w Wenecji. Czyn ten wywołał oburzenie nie tylko władz miasta, ale i turystów oraz społeczności międzynarodowej. Kilka dni później w Rzymie, Mediolanie, Wenecji, Turynie i Bolonii doszło do kolejnych incydentów. Ekowandale z międzynarodowego ruchu „Extinction Rebellion” tym razem wlali do rzek i kanałów substancję, barwiąc wodę na zielono. Jak ogłosili czyn ten stanowi wyraz protestu „wobec braku konkretnych rezultatów konferencji klimatycznej COP28 w Dubaju”.

Sytuacja z bazyliką św. Marka nie była pierwszym przypadkiem niszczenia kościoła. Działalność ekowandali przybiera na sile. Celami ich ataków stają się coraz częściej kościoły. W październiku członkowie organizacji klimatycznych próbowali uszkodzić maszyny na placu budowy nowego kościoła w Saint-Pierre-de-Colombier. Do sieci wyciekł film, na którym jeden z ekowandali niszczący sprzęt budowlany został obezwładniony przez zakonnicę, która z siostrami ze zgromadzenia przybyła na plac budowy, aby bronić budowy kościoła.  Spory rozgłos przyniósł również czyn aktywistek z „Extinction Rebellion”, które w grudniu zakłóciły Mszę świętą w katedrze w Turynie.

2023 rokiem ekowandali we Włoszech

Grudniowe wydarzenia to kolejne z serii aktów wandalizmów z jakimi zmagają się włoskie władze. Wiosną 2023 r. ekowandale wlali czarny płyn do barokowej fontanny della Barcaccia na Placu Hiszpańskim w Rzymie. Następnie zdewastowano fasadę Palazzo Madama w Rzymie, w którym mieści się włoski Senat. Na liście zniszczonych przez aktywistów zabytków znalazł się również gmach Palazzo Vecchio we Florencji, pomnik Vittoria Emanuele na Piazza del Duomo w Mediolanie, a także gmach historycznego Palazzo Vecchio we Florencji. Wszystkie zabytki zostały oblane farbą. W maju grupa aktywistów klimatycznych weszła w do fontanny di Trevi w Rzymie i wrzuciła do niej czarny płyn z węglem drzewnym domagając się zmniejszenia wydobycia paliw kopalnianych.

Za większość działań w Europie odpowiada sieć A22, do której należą m.in. Last Generation, Declare Emergency, Just Stop Oil, Renovate Switzerland czy Dernière Rénovation. Podmioty te są finansowane z Funduszu Kryzysu Klimatycznego (Climate Emergency Fund). Swoje działania usprawiedliwiają troską o klimat domagając się, aby w tym celu został np. utworzony we Włoszech „stały fundusz prewencyjny w wysokości 20 mld euro, który byłby w pogotowiu w przypadku wystąpienia szkód spowodowanych klęskami żywiołowymi i ekstremalnymi zjawiskami klimatycznymi”. Ponadto aktywiści domagają się „wyeliminowania paliw kopalnych”. W obronie działalności aktywistów, którzy blokują ulice, zakłócają pracę rurociągów, a także dewastują dzieła sztuki oraz obiekty sakralne stanęli eksperci ONZ, Rady Europy i innych organizacji pozarządowych jak np. Amnesty International.

Reakcja władz włoskich

We Włoszech senat zatwierdził projekt aktu prawnego, na mocy którego ekowandale będą zobowiązani do uiszczenia kosztów renowacji zniszczonych zabytków. Procedowany projekt przewiduje kary w wysokości od 20 tys. do 60 tys. euro za „wszelkie działania niszczycielskie” oraz za wykorzystanie zabytków „niezgodne z ich charakterem historycznym bądź artystycznym”. Będzie to nowa sankcja, dodawana do już przewidzianej we włoskim Kodeksie karnym, czyli pozbawienia wolności od pół roku do trzech lat. Pieniądze ze środków uzyskanych z kar będą przeznaczane na remont zabytków.

Reakcja Trybunału w Watykanie i Stolicy Apostolskiej

Na karę dziewięciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat wymierzył Trybunał w Watykanie dwojgu aktywistom klimatycznym z ruchu „Last Generation” za przyklejenie dłoni do cokołu rzeźby Grupa Laokoona w Muzeach Watykańskich. Na aktywistów nałożono też karę grzywny w wysokości po 1500 euro za spowodowanie szkód. Ponadto grzywnę w wysokości 120 euro wymierzono też trzeciej kobiecie uczestniczącej w proteście, która filmowała akcję aktywistów.

Stolica Apostolska potępiła wszelkie akty przemocy ruchu Last Generation. Dykasteria ds. Ewangelizacji w przesłaniu na Światowy Dzień Turystyki obchodzony 27 września stwierdziła: „mając na uwadze dzieła sztuki, które od stuleci są dziedzictwem ludzkości i stają się powodem napływu turystów z całego świata, należy powtórzyć, że ich ochrona jest obowiązkiem wszystkich i dlatego trzeba potępić z przekonaniem wszelką formę przemocy wymierzoną w ich konserwację”. W dokumencie zaznaczono również, że „Kościół zawsze uznawał i wspierał wartość oraz znaczenie sztuki, kultury oraz stania na ich straży, bo pozwalają poznać Boga i zachować żywe korzenie chrześcijańskie”.

Odpowiedź państw na radykalizację ruchów klimatycznych

Z radykalnym postępowaniem ekologów zmagają się nie tylko władze Włoch, ale i innych państw. Przykładowo, działalność niemieckich aktywistów nie ogranicza się bowiem tylko do dewastacji zbytków, ale obejmuje również blokady dróg, manifestacje i niszczenie mienia. W samych tylko Niemczech od stycznia do czerwca 2023 r. wszczęto ponad 2200 dochodzeń w sprawie działań członków organizacji Last Generation i Extinction Rebellion. W konsekwencji, w sierpniu 2023 r. Sąd Okręgowy w Monachium uznał Last Generation za „związek przestępczy” w rozumieniu art. 129 Kodeksu karnego („Das Strafgesetzbuch”). Ponadto w Niemczech władze prowadzą podsłuchy i monitoring członków tej organizacji, a także stosowany jest areszt prewencyjny.

W Wielkiej Brytanii, która od głośnego oblania sosem pomidorowym obrazu Vincenta Van Gogha w National Gallery w Londynie w październiku 2022 r., przede wszystkim zmaga się z blokowaniem dróg, przyjęto ustawę o porządku publicznym penalizującą działania ekoaktywistów. Za ingerencję w działanie kluczowej dla kraju infrastruktury grozi kara do 12 miesięcy pozbawienia wolności.

Podobne stanowcze reakcje władz np. w Belgii, czy w Holandii stosowane są wobec aktywistów z „Extinction Rebellion”. W Austrii natomiast porównano działalność aktywistów klimatycznych do działań „ekstremistów”, gdyż działacze omawianych organizacji mają na swoim koncie nie tylko niszczenie zabytków czy blokady autostrad, ale i podburzanie do zamieszek. Natomiast w Hiszpanii Prokuratura Generalna w opublikowanym za 2023 r. raporcie w sprawie zagrożeń dla bezpieczeństwa publicznego uznała działania aktywistów klimatycznych z Futuro Vegetal oraz Extinction Rebellion za akty terroru.

Jak informuje „Politico”, Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. ochrony obrońców środowiska Michael Forst twierdzi, że Niemcy i Wielka Brytania „wyróżniają się” karaniem protestów klimatycznych ogromnymi karami np. w wysokości 10 tys. euro. Urzędnik ten sugeruje, że sytuacja europejskich aktywistów klimatycznych staje się „coraz trudniejsza” a działacze, na skutek działań poszczególnych państw, „czują się coraz bardziej zastraszeni”.

Niszczenie kościołów w Polsce… każdy pretekst jest dobry

Analizując ostatnie wydarzenia trudno nie odnieść wrażenia, że każdy pretekst jest dobry, aby uderzyć w wartości chrześcijańskie. W tym roku takim argumentem w niektórych państwach europejskich stała się ochrona klimatu. Natomiast w Polsce latach 2020-2021 niszczono kościoły w odpowiedzi na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. w sprawie dopuszczalności przerywania ciąży z powodu ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Z danych policji wynikało, że w okresie od 25 października 2020 r. do 2 marca 2021 r. odnotowano 152 ataki na kościoły. Jak podano, „z tej liczby 58 zdarzeń to były uszkodzenia mienia, 29 – niszczenie zabytków, a 13 spraw dotyczyło zakłóceń nabożeństw. 13 zdarzeń to były przypadki znieważenia pomnika lub obiektu (miejsca kultu), a aż 39 przypadków kwalifikowano jako obrazę uczuć religijnych”.

Za niechlubny przykład ataków polskich polityków na kościoły i wartości chrześcijańskie może posłużyć Joanna Scheuring-Wielgus, która zakłóciła w 2020 r. Mszę świętą czy Sławomir Nitras, który komentując tematy związane z Kościołem katolickim stwierdził: „jeśli nie da się normalnie, to trzeba opiłować. Trzeba to po prostu zrobić w sposób gwałtowny i zdecydowany”. Natomiast aktywistów pro-life szturchał i używał wobec nich wulgaryzmów. W ostatnich dniach głośno zrobiło się również o koszulce jaką miała na sobie minister rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podczas sesji zdjęciowej sprzed trzech lat dla „Wysokich Obcasów”. Na koszulce znajdował się obrazek kobiety (dziewczynki) chroniącej się pod czarną parasolką przed deszczem krzyży. Niechęć wobec obecności krzyża w Sejmie wyraził w ostatniej wypowiedzi dla Radia Zet także nowy minister nauki Dariusz Wieczorek.

Podsumowanie

Ataki na świątynie, przeszkadzanie w Mszy świętej, obrażanie katolików i wartości chrześcijańskich zdaje się wpisywać nie tylko w działalność aktywistów klimatycznych, ale i przedstawicieli świata polskiej polityki. Dochodzi bowiem do naruszania art. 25 ust. 2 Konstytucji poprzez faworyzowanie jednych religii kosztem innych (np. odrzucenie w dniu 12 grudnia 2023 r. przez Sejm uchwały o potępieniu zachowań antysemickich i antychrześcijańskich tylko z powodu dodania postulatu o obronie chrześcijaństwa). Obserwujemy też orzekanie kar rażąco niskich za czyny wymierzone w chrześcijan (przykład „Margot” czy wyrok uniewinniający ponad 30 oskarżonych od zarzutu złośliwego zakłócenia mszy świętej w katedrze w Poznaniu) przy jednoczesnym, wręcz radykalnym zawyżaniu odpowiedzialności karnej w innych sytuacjach, jak w przypadku sprawy Mariki, która została skazana na 3 lata więzienia za szarpanie torby w barwach logotyou tuchu LGBT. Do tego nasilają się ataki na symbole chrześcijańskie (np. patomarketing i przykład lokalu „Madonna”).

 

dr Kinga Szymańska – analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Ochrona życia

18.12.2023

Expose zapowiedzianej rewolucji

· W swoim expose Donald Tusk starał się budować pozory nowego konsensusu politycznego. Równocześnie zapowiedział ustrojową rewolucję w postaci „ustalenia na nowo tych fundamentów, które możemy uznać za wspólne”. Nic nie wskazuje, by premier miał zamiar uwzględnić poglądy wyborców opozycyjnych.

· „Ustalanie nowych fundamentów” po pierwszych dniach rządu Tuska przypomina wprowadzanie polskiej wersji „sprawiedliwości okresu przejściowego”. Ta koncepcja prawna w swej definicji oznacza reset ustrojowy państwa po okresie dyktatury i zawieszenie wcześniejszych reguł działania państwa.

· Donald Tusk w expose zapowiedział, że Polska ma stać się państwem modelowym w UE – odniósł to określenie do kwestii równowagi ekonomicznej, jednak analiza wystąpienia, a także decyzje personalne premiera wskazują, że to szersza koncepcja polityczna.

· Kwestia poszerzenia dostępności zabójstwa prenatalnego jest, według treści expose, priorytetowym celem rządu, w realizację którego będzie zaangażowanych kilka resortów, obsadzonych głównie przez lewicowych polityków o skrajnych poglądach.

· Z perspektywy ogłoszonego w expose celu proaborcyjnego i drugiego celu anarchizacji ustroju państwa oraz trzeciego: podporządkowania Polski Brukseli i Berlinowi, centralną postacią rządu – super-ministrem, komisarzem transformacji – wydaje się być Adam Bodnar.

· W zakamuflowany sposób, ale hermeneutycznie jasny, Tusk w expose, posługując się argumentami niemieckiej prasy i niemieckich ekologów, przedstawił plan porzucenia wielkich inwestycji infrastrukturalnych podjętych w Polsce w ostatnich latach.

· Donald Tusk powtórzył, że nie zamierza być premierem przez długi czas, co może oznaczać, że planowana przez niego, niszcząca ustrojowo Rzeczpospolitą w rewolucja w Warszawie, okaże się tylko odskocznią do lukratywnego stanowiska w Brukseli.

Opinia Krzysztofa Bosaka z Konfederacji, który w czasie swojego wystąpienia w Sejmie po expose Donalda Tuska ocenił, że przemówienie premiera zawierało głównie „ogólniki, patos i granie na emocjach”, zebrała sporo pozytywnych opinii w mediach społecznościowych. Jednak to expose było dużo lepsze niż mogłaby sobie tego życzyć opozycja. Szczególnie dotyczy to ustępujących z rządów polityków Prawa i Sprawiedliwości. Tusk zręcznie połączył koncyliacyjne wątki dotyczące konieczności odbudowy polskiego republikanizmu, posłużył się przy tym nawet słowami Jana Pawła II – „nigdy jeden przeciw drugiemu” - z punktowaniem rzeczywistych i propagandowo przypisanych rządom PiS błędów.

„Będę Was prosił, żebyście pomyśleli o tych republikańskich fundamentach, ramach, które pozwalają budować wspólnotę polityczną i wspólnotę narodową. Skoro jesteśmy tak różni, skoro mamy tak różne poglądy, różne korzenie, przywiązani jesteśmy czasem do różnych tradycji, wierzymy w Boga, gdzie indziej szukamy inspiracji do bycia dobrym… Przecież to jest to bogactwo, to jest nasz naród. Każdy jest wart szacunku i respektu, każdy jest wart swoich praw. To, co naprawdę buduje wspólnotę, to są rządy prawa, to jest konstytucja, to są zasady demokracji, to jest bezpieczna granica i bezpieczne terytorium” - mówił premier.

W pierwszej, metapolitycznej części wystąpienia, Donald Tusk ewidentnie skierował swój głos nie tylko do elektoratu nowej koalicji rządzącej, ale do tych wszystkich, którzy mogą być zmęczeni dynamiką poruszającą polską politykę w ostatnich latach. Można było odnieść wrażenie, że premier przede wszystkim chce pokazać, że na wyciągnięcie ręki jest nastanie politycznego pokoju. „Zgodziliśmy [jako Koalicja 15 października - przyp. red.] co do tych fundamentów, które są przecież do zaakceptowania przez Was wszystkich. [...] żyjemy w miejscu i czasie, który wymaga odbudowy politycznej wspólnoty i wspólnego działania” - mówił premier, zwracając się także do posłów opozycji.

Donald Tusk zwrócił również uwagę, że o Polsce, w której siły polityczne podważają konstytucję, w której naród jest podzielony na części, „niczym dwie nieprzystające połówki”, można powiedzieć, że jest „dwa razy mniejsza”. Paradoks polega na tym, że to nowy premier jest jednym z tych polityków, którzy w decydujący sposób przyczynili się do powstania dramatycznych podziałów politycznych w Polsce. Krzysztof Bosak, we wspomnianym na początku wystąpieniu, słusznie zauważył, że przynajmniej ta część expose Tuska, który została poświęcona jego „filozofii politycznej”, przeniknięta była mesjanizmem, nie gorszym od tego, który charakteryzuje myślenie liderów PiS. I Kaczyński i PO, jak zauważył Bosak, uważają, że muszą ratować republikę. Po ośmiu latach narracji środowiska Kaczyńskiego i Morawieckiego, teraz Tusk proponuje Polakom, że poprowadzi ich drogą wolną od napięć, jakie towarzyszą wewnętrznej polityce. Mówi to polityk, któremu nie wierzy około 50 proc. respondentów, w różnych badaniach z ostatnich lat. 

Choć Tusk wiele mówił o praworządności i konstytucji, to jednak za warunek konieczny obiecanego nowego otwarcia zdaje się uważać przeprowadzenie kolejnej rewolucji. I powiedział to właściwe wprost. „Rzeczą absolutnie kluczową jest ustalenie na nowo tych fundamentów, które możemy uznać za wspólne” - powiedział nowy premier. To zdanie trzeba uznać za kluczowe w całym wystąpieniu i, jak sądzę, należy je rozumieć w następujacy sposób - przywrócenie „praworządności” i „konstytucyjności” wymaga, by Polska, jako państwo, przeszła przez okres resetu ustrojowego po rządach „populistów”. Można by powiedzieć, że w słowach na temat „ustalenia na nowo fundamentów”, pobrzmiewa echo koncepcji “sprawiedliwości okresu przejściowego”. 

Nowy premier zdaje się uważać, że w naszym państwie musi dokonać się kolejna transformacja polegająca na odrzuceniu, może nie systemu autorytarnego, ale dziedzictwa odchodzącego rządu. Przy okazji można się spodziewać zamachu na system prawny, kulturę polityczną i ład społeczny jaki ukształtował się w naszym kraju po roku 1989. Przyglądając się obsadzie personalnej nowego rządu w kluczowych resortach, jak sprawiedliwość, kultura, edukacja, równouprawnienie, zdrowie, rząd Tuska ma dokonać w Polsce rewolucji instytucjonalnej, analogicznej do tej, jaka od kilkunastu lat trwa w Irlandii. Polska ma stać się „wzorcowym krajem” UE. Choć te słowa odnosiły się do spraw ekonomicznych, można sądzić, że znaczyły coś więcej. 

Sam Donald Tusk wcześniej zapowiadał, że potrzebuje czterystu dni na zmiany, by potem oddać władzę komuś o „łagodniejszych zamiarach”. Przez ten czas - już to widzimy w uruchomionych procesach politycznych, Polska ma się stać demoliberalnym prymusem w Unii Europejskiej. Państwem wzorowo implementującym interesy brukselsko-berlińskiego centrum. W rzeczywistości nowy premier nie obiecuje wcale ustanowienia „fundamentów, które możemy uznać za wspólne”, ale jako konsensus przedstawia ideologiczną zmianę otwierającą jemu samemu drogę do potencjalnej dalszej kariery w urzędach centralnych UE. Analogicznie trzeba rozumieć zdanie, w którym Tusk pozornie koncyliacyjnie zapowiedział, że TVP będzie służyć interesom Polski. Interes Polski będzie teraz wyznaczany przez trajektorię celów zapowiedzianej rewolucji. 

Ewidentnie dało się także zauważyć, że retoryka wystąpienia zmierzała do częściowego zakamuflowania przynajmniej niektorych postulatów i zamiarów z obszarów przyszłej polityki rządu, które mogą budzić kontrowersje społeczne. Szczególnie było to uderzające, jeśli chodzi o takie dziedziny, jak ład społeczny i edukacja, ale także rozwój infrastrukturalny kraju. Interesujące akcenty były słyszalne także w tych momentach, gdy Donald Tusk sygnalizował stanowisko swojego rządu w sprawach międzynarodowych i europejskich. 

Pewien ogólny przekaz, jaki można wyciągnąć z tego przemówienia, jest następujący - obszary, w których Prawo i Sprawiedliwości pozostawiło ślady nieprawidłowości działania, pozwoli nowej koalicji rządzącej przez lata ogłaszać sukcesy o charakterze naprawczym. Czy rzeczywiście tych śladów jest tak dużo, czy jest to tylko retoryka Tuska - czas pokaże. Jednocześnie jednak, jeśli o państwie pod rządami PiS można było usłyszeć, że jest to państwo „stanu wyjątkowego”, atmosfera i pierwsze działania niektórych ministrów wskazują, że ostatnie osiem lat był tylko prologiem do polityki uprawianej w anarchizującym kraj stylu. Dobrym przykładem takich działań jest zapowiedź minister ds. równouprawnienia Katarzyny Kotuli o podjęciu starań mających doprowadzić do unieważnienia - ostatecznych co do zasady - wyroków Trybunału Konstytucyjnego. 

Jednocześnie premier zasygnalizował po raz kolejny, przedstawiając ministra sportu Sławomira Nitrasa i mówiąc o projekcie igrzysk olimpijskich w Polsce, że jego rządy niekoniecznie będą długie. Zatem, być może paliwa politycznego w postaci procesów lustracyjnych wobec ekipy PiS i rewolucjonizowania państwa wystarczy dokładnie na tyle, by Donald Tusk utrzymał silną pozycję polityczną do momentu ewentualnej dobrowolnej dymisji za kilkanaście miesięcy. Tego rodzaju akcenty w wypowiedzi premiera wzmacniają poczucie, że analizy, które wskazywały w ostatnim czasie na ambicje Donalda Tuska sięgające nie premierostwa w Warszawie, ale wysokiego stanowiska w Brukseli - stolicy federalnej Europy, mogą okazać się prawdziwe.

 

*

 

Warto teraz wypunktować, to czego Donald Tusk nie powiedział w swoim expose wprost, co tylko zasygnalizował, tak by nie rezonowało zbyt mocno w mediach, a co zaszył w dalszych częściach swojego przemówienia, mając nadzieję, że nie zostanie już teraz podchwycone przez krytyków. 

Kwestia suwerenności

Po pierwsze, ogłoszona została zmiana w zakresie relacji Polski z UE, a zatem także z państwem niemieckim, które jest politycznym liderem europejskiego ciała politycznego. „Proszę wszystkich, abyśmy przestali udawać, że zagrożeniem dla Polski są nasi przyjaciele i sojusznicy z Paktu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. To jest naprawdę gra ryzykowna, żeby nie powiedzieć, szalona”. W zadaniu tym, jak się zdaje celowo, zostały pomieszane różne aspekty polityki zagranicznej, tak by żaden z elementów zawartej w nim wizji nie mógł być podważony. Na polskiej scenie politycznej istnieje konsensus, że państwa NATO i UE są sojusznikami Polski. Czy jednak są przyjaciółmi? Posługiwanie się kategorią przyjaźni w polityce międzynarodowej wydaje się albo nieodpowiedzialnością, albo kamuflażem innych intencji. Bardziej właściwym byłoby powiedzieć, że nasi sojusznicy w pewnych obszarach polityk są także naszymi rywalami. Ta zmiana akcentów może jednak w praktyce oznaczać powrót Polski do pozycji przedmiotu polityki niemieckiej. Sugestię taką można sformułować w połączeniu z innymi fragmentami expose.

Donald Tusk, by zawczasu zneutralizować tego rodzaju krytykę dotyczącą niemieckiej idei federalizacji Europy, zapewnił, że „żadne próby zmian unijnych traktatów nie wchodzą w rachubę. Mnie nikt nie ogra w UE”. Tymczasem jednak proces zmiany traktatów już ruszył, a zatem powstaje pytanie, w jaki sposób Donald Tusk, prowadząc politykę w zapowiedzianym koncyliacyjnym stylu, zamierza przeciwstawić się reformie? Pierwszym testem rzeczywistej suwerenności Polski pod rządami Donalda Tuska będą inne zjawiska. Na przykład to, czy nasz kraj w utrzyma orzeczoną przez TK zasadę wyższości konstytucji Rzeczpospolitej nad prawem unijnym i wyrokami europejskich trybunałów. Tymczasem dzień po expose minister sprawiedliwości Adam Bodnar - jak zauważył poseł Sebastian Kaleta - „skierował do polskich sędziów okólnik, w którym wywiera presję by ci ignorowali konstytucję i podobnie jak on uznawali zwierzchność nad polskim ustrojem politycznych trybunałów TSUE i ETPCz”. Poza tym, że jest to ingerencja w niezawisłość sędziów, mamy w tej sprawie do czynienia z deklaracją nowego rządu w zakresie suwerenności, a właściwie jej porzucenia.

Otwierane są też inne potencjały dalszego ograniczania polskiej suwerenności, a wzmacniania przyszłej federalizacji. Pierwszą decyzją wspomnianego powyżej ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, było podpisanie wniosku do premiera o przystąpienie Polski do Prokuratury Europejskiej, która, wedle proponowanych poprawek do traktatów UE, ma otrzymać nowe kompetencje ograniczające rolę prokuratur narodowych. Choć te wydarzenia wykraczają już poza treść samego expose Donalda Tuska stawiają je we właściwej perspektywie i tworzą hermeneutyczny punkt odniesienia, dzięki któremu możemy lepiej zrozumieć słowa premiera. W jaki sposób Polska ma być państwem modelowym UE, jeśli ostatecznie nie zaakceptuje reformy? Możemy się spodziewać zapewne symbolicznego sprzeciwu w niepierwszorzędnych kwestiach, którego celem będzie uspokojenie opinii publicznej. 

Warto zwrócić też uwagę na inne elementy przemówienia premiera Tuska, które mogą wskazywać, że nowe otwarcie w polityce europejskiej oznaczać będzie zatrzymanie istotnych projektów rozwojowych dla kraju. Fragment expose poświęcony krytyce sposobu, w jaki za rządu PiS uprawiana była gospodarka leśna stał się dla premiera pretekstem do szerszej uwagi. Tusk zapowiedział, że jednym z priorytetów dla nowego rządu będzie ochrona przyrody, w tym dbanie o rzeki, ograniczenie wycinki lasów i zmiany w Lasach Państwowych.  „Chcę, żeby polskie rodziny zobaczyły, jak wygląda prawdziwy las”, “To święty zasób narodowy” -  mówił premier. 

Jednak tego rodzaju deklaracje, w reakcje na które portal gazeta.pl napisał, że “Tusk brzmi jak aktywista ekologiczny”, zmuszają do postawienia pytania, czy premier nie brzmi raczej jak głos niemieckiego interesu ekonomicznego, który tak często reprezentuje w Polsce rozmaite fundacje, organizacje ekologiczne i czy niemieckie, ale polskojęzyczne portale w rodzaju dw.com. Czy ekologiczne deklaracje nie służą jako ideowa podbudowa dla decyzji zatrzymania rozbudowany Odry. Tak, by nie stała się ona konkurencyjnym w Europie szlakiem transportowym. Czy nie chodzi tu o wstrzymanie rozbudowy konkurencyjnego dla Hamburga nowego terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który oprotestowały niemieckie samorządy i niemieckie organizacje ekologiczne? Czy nie wróci zaraz pomysł zamknięcia kopalni w Turowie, który powiększyłby deficyt energetyczny Polski, a w konsekwencji zmusił kraj do kupowania energii od naszego zachodniego sąsiada?  Zbyt często za postulatami ekologów i naszych niemieckich sojuszników idą pomysły oznaczające nie modernizację, ale skansenizację Polski. Jedno jest pewne, radyklane postawienie na ekologię jest retorycznie zręcznym posunięciem, które może uzasadniać celowe spowalnianie rozwoju Polski.

W sprawie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, premier Tusk powiedział: „Przyszłość CPK rozstrzygnie się w sposób transparentny. Pan pełnomocnik ds. CPK w sposób otwarty, czytelny, bez dziwnych decyzji, na oczach wszystkich Polek i Polaków, zdecyduje, jaka jest przyszłość CPK i będą w tym uczestniczyli wybitni i bezstronni eksperci. Będzie to projekt, który będzie służył w sposób racjonalny Polsce, Polkom i Polakom, tak jak służą i będą polskie regionalne lotniska, które budowaliśmy tak intensywnie” – zaznaczył Donald Tusk. Jednocześnie na pełnomocnika ds. CPK wyznaczony został Maciej Lasek nieprzejednany, unikający jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji, przeciwnik projektu. Projektu, który został już wielokrotnie pozytywnie zaopiniowany przez ekspertów. Jest jasne, że Donald Tusk zostawia sobie tego rodzaju wypowiedziami wolną rękę odnośnie przyszłych decyzji, jednak pierwsze akty władzy nowego rządu, w połączeniu z poszczególnymi fragmentami expose pokazują, w jakim kluczu należy rozumieć niejasności czy też sprzeczności w wypowiedziach nowego premiera.

Być może zaskakujące dla części publiczności zdanie Tuska o podtrzymaniu polityki nietolerancji dla nielegalnej migracji, jest jedynie sygnałem, że nowy rząd będzie dostosowywał swoje działania do aktualnej linii politycznej państw-liderów UE. Kryzys na granicy polsko-białoruskiej z roku 2021, retoryka i zachowanie polityków ówczesnej opozycji wskazują jasno, że kwestia ta będzie traktowana całkowicie instrumentalnie w zależności od potrzeb taktyki politycznej premiera. 

Kwestia prawa do życia

W przeglądzie spraw podjętych przez Donalda Tuska w expose nie można pominąć tematu zabójstwa prenatalnego. Temat ten został nieco zaszyty podczas prezentacji kolejnych ministrów, ale jednocześnie Tusk wyłożył go wystarczająco jasno, by można było poświęcić mu osobną część analizy. Przedstawiając nową minister pracy, rodziny i polityki społecznej - poseł Lewicy, Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, Tusk odniósł się także do „spraw, które są na skrzyżowaniu kilku resortów”. Słowa te dotyczyły praw kobiet, czyli, co sam premier zaznaczył po chwili, po prostu kwestii aborcji. Premier podkreślił, że Sejm jeszcze czeka „uczciwa” debata, „jak przywrócić” aborcję. Dodał jednak, że „ministry będą współpracowały, by, niezależnie od tego co ustawowo będzie możliwe,” kobiety „odczuły natychmiast zasadniczą różnicę także w kwestii rozumienia macierzyństwa, także w kwestii rozumienia kobiet w ciąży, przyszłych matek i również tego bardzo bolesnego dzisiaj problemu w Polsce, jakim jest prawo do legalnej i bezpiecznej aborcji, w sytuacji, która tego wymaga”. Donald Tusk, gdy mówił o “ministrach” miał na myśli oprócz Agnieszki Dziemianowicz-Bąk prawdopodobnie także Katarzynę Kotulę, minister ds. równouprawnienia, być może także Izabelę Leszczynę, minister zdrowia, a zapewne również minister edukacji Barbarę Nowacką. Patrząc na ten wieloresortowy zespół, trzeba się spodziewać już niedługo szybko wdrażanego pozaustawowego przyzwolenia państwa na maksymalizację dostępności zabójstwa prenatalnego. Osobnym działaniem, które nie zostało wspomniane w expose, będą próby podważenia ważności orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, być może poprzez podważanie legalności wyboru niektórych sędziów. Ta sprawa jest wyraźnie rozwojowa.

Z dalszych słów Tuska wynikało też wyraźnie, że zarówno prokuratorzy, jak i lekarze, muszą się spodziewać nacisków ze strony czynników politycznych, by ignorowali w przypadku nienarodzonych dzieci prawo człowieka do życia oraz ustawę o ochronie życia poczętego. Zapewne od nauczycieli będzie się wymagało by promowali zabijanie dzieci, jako przynajmniej neutralne moralnie. Warto przyglądać się temu, jak sprofilowane zostanie pod tym względem ministerstwo edukacji. Jednym zdaniem można powiedzieć, że Tusk zapowiedział zainicjowanie procesów mających udrożnić drogi praktycznego omijania praw człowieka, konstytucji, orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego oraz ustawy o ochronie życia.

Słowa mówiące o „aborcji w sytuacji, która tego wymaga”, obecnie, gdy stan prawny w zakresie ochrony życia w Polsce jest wystarczająco precyzyjny i potrzebuje tylko lepszego wdrożenia, najprawdopodobniej kamuflują już podjętą w kręgu rządowym decyzję o przyzwoleniu na poszerzenie subiektywnie motywowanej dostępności aborcji. Być może także decyzje te dotyczą edukowania młodych pokoleń do ignorowania życia dzieci nienarodzonych jako wartościowego. W sensie etycznym, przy współczesnej świadomości nauki odnośnie specyfikacji rozwojowej nie tylko embrionu, ale i zarodka ludzkiego, oznacza to regres moralny narodu do czasów przednaukowej, a jednocześnie post-metafizycznej ignorancji. Niestety przedstawiać się nam będzie ten regres jako demokratyczny postęp.   

„My od pierwszego dnia przystąpimy do konkretnych precyzyjnych działań, czy to będzie prokuratura, czy to będzie szpital, czy to będzie szkoła, działań dzięki którym kobiety natychmiast odczują radykalną poprawę jeśli chodzi o ich prawa [...]” - powiedział premier Tusk. Trudno znaleźć publicystyczną wypowiedź, w której “prawa kobiet” nie sprowadzają się ostatecznie do aborcji, sprawa jest tu zatem dość jasna.

Ponieważ wspomniana została przez premiera Tuska w kontekście aborcji także prokuratura, można się spodziewać, że aborcyjną bezkarność ma zapewnić jeden z bohaterów tej analizy, nowy minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Tusk określił Adam Bodnara podczas expose mianem „niezależnego z natury”, tylko dlatego, że pozostaje on politykiem bezpartyjnym. To kolejny kamuflaż. W rzeczywistości można się spodziewać, że Bodnar będzie super-ministrem od rekonstrukcji praworządności, implementacji polskiej odmiany sprawiedliwości okresu przejściowego, głębokiego uzależnienia Polski od struktur UE zapewne w stopniu, na jaki nie pozwoli sobie nigdy żadne z chcących zachować samodzielność państw europejskich. Niewykluczone, że to właśnie Bodnar otrzyma, być może obok Władysława Kosiniaka-Kamysza - szefa ministerstwa obrony narodowej i wicepremiera, najwięcej sprawczej władzy politycznej w nowym rządzie, zaraz po premierze. Na dziś wydaje się, że został on postawiony w roli prawodawcy nowej liberalno-lewicowej Rzeczpospolitej.

Ten wybór na ministra sprawiedliwości nie jest przypadkiem. Adam Bodnar to prawdopodobnie najbardziej wpływowy obecnie ideolog lewicy w naszym kraju. Jego czyny mówią zresztą same za siebie. Przez lata, gdy pełnił funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich nigdy nie wstawił się za prawami osób nienarodzonych, choć powinno to być oczywiste w sytuacji niekonstytucyjności niektórych zapisów ustawy o ochronie życia. Nie wstawił się także nigdy za katolikami, gdy ich uczucia religijne były wielokrotnie obrażane czy gdy musieli patrzeć na znieważanie przedmiotów kultu religijnego. Zawsze przeciwko uczuciom wierzących chrześcijan stawał po stronie politycznego ruchu LGBT. 

Kończąc ten wątek, trzeba też dodać, że żadna z zasygnalizowanych przez Donalda Tuska w expose spraw nie została przedstawiona jako wymagająca tak spektakularnych działań i wysiłku, jak właśnie doprowadzenie do większej dostępności zabijania dzieci nienarodzonych. Tylko tu sformułowany został zarys programu, który wymaga wysiłku od wielu resortów. Można powiedzieć, że Tusk dokonał rzeczy niezwykłej. Uczynił z możliwości zabijania polskich dzieci swoją najważniejszą propozycję dla rodzin w naszym kraju. Jest zatem jasne, że liczba przypadków przemocy wobec dzieci, przemocy skutkującej śmiercią, w najbliższym czasie drastycznie wzrośnie. Trudno mieć co do tego jakiekolwiek wątpliwości.  

Kwestia rodzinna

Jeśli chodzi o problematykę dotyczącą szeroko rozumianego życia rodzinnego, Tusk potwierdził zachowanie redystrybucji środków w postaci programu 800+ czy wprowadzenie „babciowego”. To świadczenie wysokości 1500 złotych, które otrzymają podejmujące pracę zawodową matki po urlopie macierzyńskim albo jeszcze w jego trakcie. Jednak na dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że największy wysiłek ma być włożony w to, by w Polsce rodziło się mniej dzieci. Nie dziwne zatem, że kwestia dramatycznego stanu polskiej demografii w ogóle nie pojawiła się wystąpieniu premiera. Od Prezesa Rady Ministrów nie dowiedzieliśmy się też o tym, jak będzie wyglądała w Polsce edukacja, tego możemy się domyślać na podstawie poglądów i niedawnego wystąpienia nowej minister. Wymagałoby ono osobnej analizy. Nie usłyszeliśmy też nic o mieszkalnictwie, które jest jednym ważniejszych problemów, szczególnie dla młodych rodzin.

W expose nie pojawiły się również oczekiwane przez posłów Lewicy odniesienia do agendy politycznego ruchu LGBT. Nie było zapewnień ani o przyspieszeniu w tej sprawie, ani o kontynuowaniu zachowawczej polityki PiS. Należy się jednak spodziewać, że lewicowo-liberalny rząd Tuska będzie w tym obszarze działał w ciszy, np. realizując bez sprzeciwu wyroki europejskich trybunałów i wytyczne brukselskich czynników politycznych. Jak zostało powiedziane wcześniej, wyższość polskiego prawa konstytucyjnego nad unijnym już jest kwestionowana przez osoby decyzyjne. Niestety tak właśnie będzie odbywał się najniebezpieczniejszy dla Polski proces rozkładu jej suwerenności i ładu publicznego. Choć zapewne to dopiero pierwszy krok zapowiedzianej rewolucji.

 

 

Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.


 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

18.12.2023

System ISA – jeden z elementów masowej inwigilacji kierowców

· Inteligentny asystent prędkości (ISA) to narzędzie służące zapewnieniu bezpiecznej jazdy samochodem.

· Funkcjonowanie systemu ISA wiąże się z przekazywaniem koncernom samochodowym oraz organom udzielającym homologacji danych na temat funkcjonowania systemu, ale także stylu jazdy kierowcy.

· Obecne przepisy zawierają gwarancje mające chronić prywatność kierowców, nie wiadomo jednak na ile skutecznie to robią i czy kiedyś nie zostaną zmienione.

Inteligentny asystent kontroli prędkości

Szóstego lipca 2022 r. weszły w życie unijne przepisy[1], według których każdy nowy pojazd silnikowy musi być wyposażony w „zaawansowane układy pojazdów”[2], w tym inteligentny asystent kontroli prędkości (ang. Intelligent Speed Assistant - ISA). Obok systemu ISA, w samochodach montowane są również inne systemy zbierające dane na temat jazdy samochodem, takie jak rejestrator danych na temat zdarzeń, czy ogólnoeuropejski system szybkiego powiadamiania (system eCall). Pierwszy z nich jest swego rodzaju „czarną skrzynką” samochodu i zapisuje dane (np. prędkość pojazdu) w przypadku wykrycia zdarzenia drogowego (wypadku). System eCall ma za zadanie informować służby ratunkowe o zdarzeniu drogowym (wypadku) przesyłając im m.in. dane nt. położenia pojazdu wzywającego pomocy na podstawie sygnału GPS. W przypadku niespełnienia narzuconego obowiązku – instalacji systemu ISA, pojazd silnikowy nie może uzyskać homologacji na terenie całej Unii Europejskiej. Pozostałe nowopowstałe pojazdy, które uzyskały homologację przed wejściem w życie przepisów, mają czas do 1 lipca 2024 r. na wdrożenie tego systemu. Po tym terminie wszystkie sprzedawane nowe pojazdy na terenie Unii Europejskiej będą musiały posiadać inteligentnego asystenta prędkości.

Zgodnie z definicją podaną w rozporządzeniu o homologacji, „inteligentny asystent kontroli prędkości oznacza układ wspomagania kierowcy w zachowaniu prędkości odpowiedniej dla środowiska drogowego poprzez przekazywanie specjalnych odpowiednich informacji zwrotnych” (art. 3 pkt 3 rozporządzenia o homologacji). Innymi słowy, Inteligentny asystent kontroli prędkości ma za zadanie kontrolować prędkość z jaką porusza się pojazd i dostosowywać ją do panujących na drodze ograniczeń prędkości. Mechanizm działania ISA opiera się na skanowaniu i rozpoznawaniu znaków drogowych (przez wbudowane w tym celu kamery) lub system GPS, który na dane zawarte w zapisanych mapach nakłada prędkość z jaką porusza się samochód. Przy przekroczeniu dozwolonej prędkości system ISA będzie ostrzegał kierowcę poprzez odpowiednie sygnały wzrokowe, akustyczne lub haptyczne (drganie pedału gazu). Istnieje także dodatkowa funkcja inteligentnego asystenta prędkości – SCF, polegająca na kontrolowaniu mocy silnika, a także wpływaniu na układ hamulcowy, co skutkuje automatycznym dostosowaniem prędkości do tej dozwolonej.

Europejski prawodawca określił także minimalne wymogi jakie musi spełniać wgrany inteligentny asystent kontroli prędkości (art. 6 ust. 2 rozporządzenia o homologacji ). Są to:

a) możliwość uzyskania informacji, że mający zastosowanie limit prędkości został przekroczony;

b) możliwość wyłączenia systemu (system trzeba wyłączać każdorazowo, albowiem wymagane jest, aby przy każdym uruchomieniu silnika był on włączony);

c) informacje na temat ograniczeń prędkości uzyskiwane mają być poprzez obserwację znaków drogowych, dane z map elektronicznych lub połączenie obu tych sposobów;

d) system nie może wpływać na możliwość przekroczenia prędkości sugerowanej przez niego (w przypadku funkcji SCF jest możliwość jej tymczasowego wyłączenia np. poprzez silniejsze wciśnięcie pedału gazu);

e) docelowe parametry skuteczności działania mają być określone w celu uniknięcia lub zminimalizowania poziomu błędu przy rzeczywistych warunkach jazdy.

Przekaz informacji na temat stosowania systemów inteligentnego asystenta kontroli prędkości

Konkretny sposób działania oraz procedury badań i wymogi techniczne dotyczące inteligentnego asystenta prędkości zostały doprecyzowane w rozporządzeniu delegowanym Komisji Europejskiej[3], a dokładniej w jego załącznikach.

Według rozporządzenia delegowanego, producenci samochodów zobowiązani są gromadzić informacje na temat działania inteligentnego asystenta prędkości, a ponadto przekazywać je organom udzielającym homologacji. Na podstawie art. 4 ust. 1 rozporządzenia delegowanego, do wymaganych informacji należą:

  1. wskaźniki czasu jazdy lub przebytej odległości przy włączonych i wyłączonych systemach inteligentnego asystenta kontroli prędkości;
  2. wskaźniki czasu jazdy lub przebytej odległości odpowiednio przy przestrzeganych i omijanych postrzeganych ograniczeniach prędkości;
  3. średni czas, jaki upłynął między włączeniem i wyłączeniem systemu inteligentnego asystenta kontroli prędkości przez kierowcę.

Zgodnie z punktem (10) preambuły rozporządzenia delegowanego, pozyskiwane informacje na temat działania inteligentnego asystenta prędkości powinny być zbierane w sposób ogólny, nie dający się powiązać z jakimkolwiek pojazdem lub kierowcą, chyba, że ten wyrazi zgodę według zasad określonych przez rozporządzenie RODO[4].

Ten stan rzeczy uzasadniany jest potrzebą rozwijania inteligentnego asystenta prędkości. Producenci pojazdów są zobowiązani do utrzymywania niezawodności inteligentnego asystenta prędkości przez okres 14 lat od daty produkcji pojazdu (Punkt 3.4.2.5.5.1. załącznika I rozporządzenia delegowanego). Utrzymanie niezawodności odbywa się, przede wszystkim przez elektroniczne aktualizacje systemu (w tym map na podstawie których może być określona dopuszczalna prędkość), co ciekawe producenci samochodów są zobowiązani do zapewnienia bezpłatnych aktualizacji przez okres 7 lat od daty produkcji pojazdu. Natomiast po tym okresie producenci będą mogli żądać uiszczenia „uzasadnionej opłaty” za nowe aktualizacje (punkt 3.4.2.5.5.2. załącznika I rozporządzenia delegowanego).

Narzędzie inwigilacji kierowców?

Inteligentny asystent prędkości jest systemem, który może okazać się uciążliwy dla kierowców, dlatego europejski prawodawca przewidział szereg gwarancji co do sposobu jego działania z możliwością wyłączenia na czele. Niepokój budzić może jednak przekazywanie danych ograniczających się nie tylko do sposobu działania systemu, ale także stylu jazdy kierowcy. Podkreślić należy, że w świetle obecnego kształtu przepisów przekazywane dane, co do zasady, nie mogą doprowadzić do identyfikacji pojazdu lub kierowcy.

Czy systemu przekazywania informacji na temat działania inteligentnego asystenta prędkości nie należy się obawiać, skoro prawo gwarantuje ochronę przed indywidualną identyfikacją pojazdu lub kierowcy? Warto zauważyć, że prawo cały czas się zmienia i to, że obecnie zawiera pewne gwarancje, nie znaczy, że będzie je zawierało w przyszłości. System ISA wymaga ciągłego rozwoju i ulepszania, analizowana jest także jego skuteczność, stąd zapotrzebowanie na dane dotyczące jego działania. Niewykluczone, że kiedy zostanie na tyle dopracowany, że będzie on skutecznie i bezproblemowo realizować cele w jakich został opracowany, to wówczas zostanie nałożony obowiązek jego stosowania w celu zapewnienia bezpieczeństwa na drogach. Możliwe, że policja drogowa, nie będzie już musiała korzystać z fotoradarów lub innych podobnych urządzeń, a będzie pozyskiwała dane przekazane jej przez samochód.

Dane dotyczące pokonywanej trasy i stylu jazdy są łakomym kąskiem dla towarzystw ubezpieczeniowych, które z pewnością chętnie uzależniłyby stawki ubezpieczeń obowiązkowych dla kierowców od dodatkowego czynnika, bezpośrednio świadczącego o stylu jazdy, a zatem ryzyku odniesienia bądź spowodowania szkody. Także policja krajowa czy międzynarodowe organy ścigania mogą być zainteresowane pozyskiwaniem danych o stylu jazdy (mandaty wystawiane tylko na podstawie zarejestrowanych danych) czy miejscach pobytu konkretnej osoby. Nawet jeśli dane konkretyzujące pojazd będą niejawne i nie będą mogły być przetwarzane, to nie trudno sobie wyobrazić, że ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa publicznego, walki z terroryzmem czy prania brudnych pieniędzy będą jednak rejestrowane i przechowywane na potrzeby ewentualnego dochodzenia.

Masowe przekazywanie danych koncernom samochodowym również może wzbudzać wątpliwości. Obok systemu ISA istnieje wiele innych narzędzi pozyskiwania danych, można tu wymienić przykładowo rejestrator na temat zdarzeń (EDR), czy system eCall. Drugi z nich wymusza podpięcie samochodu pod nawigację satelitarną. Jak wskazują doniesienia medialne powołujące się na badania fundacji Mozilla, koncerny samochodowe masowo gromadzą różne dane na temat użytkowników samochodów, które później mogą być sprzedawane innym podmiotom, do czego przyznało się aż 19 koncernów (3/4 badanych), zaś 84 % udzielających odpowiedzi potwierdziło, że przekazuje dane bezpłatnie lub za opłatą. Co więcej, systemy rejestrujące dane (często korzystające np. z kamer – jak zazwyczaj system ISA) mogą być poddane atakowi cyberprzestępców, a także być wykorzystywane przez służby specjalne. Ponadto masowo gromadzone dane przez producentów samochodów mogą ulec niekontrolowanemu wyciekowi.

7 lat chudych, 7 lat tłustych

Opracowywanie systemu ISA, poddawanemu ciągłemu rozwojowi, wiąże się z kosztami. Przede wszystkim, koszt opracowania inteligentnego asystenta prędkości zwiększa cenę pojazdu jaką ponosi kupujący. Zgodnie z wyżej przytoczonym regulacjami, producenci samochodów zobowiązani są do zapewnienia bezpłatnych aktualizacji przez 7 lat od daty produkcji pojazdu, po tym okresie mogą pobierać już opłaty. Ogólne wsparcie systemu muszą zapewnić co najmniej przez 14 lat. Co będzie po tych okresach? Czy nieaktualny system ISA nie będzie zwykłym narzędziem przeszkadzającym kierowcy i zbierającym dane na jego temat?  Niewątpliwe, po upływie 7 lat będzie kierowcy będą ponosili opłaty, być może w formie stałego abonamentu. Producenci samochodów będą próbowali tak skonstruować koszty wsparcia systemu, że użytkownicy co prawda po czasie, ale poniosą koszty siedmiu lat „bezpłatnych” uprzednio aktualizacji. Zaś po 14 latach, gdy producent wycofa się ze wsparcia, użytkownik samochodu będzie zmuszony opierać się na nieaktualnych systemie (lub każdorazowo go wyłączać), co wiązałoby się z permanentną uciążliwością. Nie wiadomo też, czy gdyby w przyszłości nałożono obowiązek jazdy z systemem ISA, to jazda z nieaktualnym inteligentnym asystentem prędkości byłaby w ogóle legalna.

Z masowym przekazywaniem informacji dotyczących działania systemu ISA wiąże się wiele niebezpieczeństw dla prywatności użytkowników pojazdów. Choć obecne regulacje przewidują w pewnym zakresie ochronę prywatności, to nie jest jasne jaka będzie ich przyszłość, zaś samo zbieranie danych na temat działania systemu ISA, może stanowić jedno z wielu narzędzi pozyskujących dane na temat kierowców, które w przyszłości może mieć znaczenie również przy egzekwowaniu prawa, jednocześnie ograniczając przy tym prywatność użytkowników pojazdu.

 

Kamil Smulski – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

 
 
Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

18.12.2023

Wątpliwości wokół Zespołu do spraw przywracania praworządności

· Na mocy zarządzenia premiera powołano Międzyresortowy Zespół do spraw przywracania praworządności oraz porządku konstytucyjnego.

· Powołanie takiego gremium zapowiedział wcześniej nowy Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar.

· Zadania Zespołu obejmują m.in. koordynowanie działań rządu, prace analityczne i przedstawianie propozycji legislacyjnych w materii „przywracania praworządności” oraz monitorowanie tego procesu.

· Co istotne, organ ten podlega Prezesowi Rady Ministrów, a na jego czele stoi Minister Sprawiedliwości. Rodzi to pytania o niezależność Zespołu, gdyż obaj politycy są stronami tzw. sporu o praworządność.

Powołanie Zespołu ds. przywracania praworządności

13 grudnia nowy Minister Sprawiedliwości i były Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Adam Bodnar przedstawił informacje o najważniejszych planach i zadaniach swego urzędu na najbliższe dni. Wśród nich wymienił m.in. informacje o zarządzeniu premiera Donalda Tuska, na mocy którego powołano Międzyresortowy Zespół do spraw przywracania praworządności oraz porządku konstytucyjnego.

„Rolą tego Zespołu będzie koordynowanie różnych działań w zakresie funkcjonowania rządu. Proszę zauważyć, że te działania są istotne, ponieważ musimy mieć takie właśnie wspólne oddziaływanie i podejście, zwłaszcza do rekomendacji unijnych, do orzecznictwa Trybunału w Luksemburgu, Trybunału w Strasburgu i odpowiednio przedstawiać nasze stanowiska” - stwierdził nowo powołany Minister Sprawiedliwości.

Zadania i organizacja Zespołu

            Sam Zespół jest organem wewnętrznym Rady Ministrów, o charakterze pomocniczym, doradczym i opiniodawczym. Zgodnie z przepisami zarządzenia, zadania Zespołu obejmują:

  1. identyfikacje obszarów i analizę zagadnień związanych z przywracaniem praworządności oraz porządku konstytucyjnego;
  2. określenie propozycji działań, w tym działań legislacyjnych, związanych z przywracaniem praworządności oraz porządku konstytucyjnego;
  3. analizę propozycji działań, w tym działań legislacyjnych, związanych z przywracaniem praworządności oraz porządku konstytucyjnego jak i analizę proponowanych rozwiązań;
  4. opiniowanie projektów dokumentów rządowych dotyczących zagadnień związanych z przywracaniem praworządności oraz porządku konstytucyjnego;
  5. wykonywanie innych zadań zleconych przez Prezesa Rady Ministrów dotyczących zagadnień związanych z przywracaniem praworządności oraz porządku konstytucyjnego;

Na czele Zespołu stoi Minister Sprawiedliwości (albo wyznaczony przez niego sekretarz stanu lub podsekretarz stanu), będący jego przewodniczącym. Do jego obowiązków należy m.in. zwoływanie, przewodniczenie i określanie porządku obrad zespołu. W ramach jego kompetencji mieści się również reprezentowanie tego gremium na zewnątrz. Może on także zapraszać, na wniosek swój lub innego członka zespołu, ekspertów posiadających istotną wiedzę z punktu widzenia zadań organu.

W skład tego gremium wchodzą również przedstawiciele, w randze sekretarza lub podsekretarza stanu, trzech resortów - ministra właściwego do spraw członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej, ministra właściwego do spraw zagranicznych, oraz ministra właściwego do spraw rozwoju regionalnego. Ponadto członkami Zespołu są Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (lub jego przedstawiciel), Prezes Rządowego Centrum Legislacji (lub jego przedstawiciel) oraz Sekretarz Zespołu, pochodzący z Ministerstwa Sprawiedliwości i wyznaczany przez przewodniczącego. Zgodnie z przepisami zarządzenia, posiedzenia Zespołu powinny być zwoływane co najmniej raz w miesiącu a udział w pracach organu jest nieodpłatny.

Ponadto, na Przewodniczącego Zespołu nałożono obowiązek, w ramach którego dwukrotnie w ciągu roku (do 31 czerwca oraz 31 grudnia corocznie) musi on przedstawić Radzie Ministrów sprawozdanie dotyczące prac tego gremium, a obejmujące swym zakresem m.in. informacje o liczbie posiedzeń, zadaniach zrealizowanych i przewidzianych na następny okres sprawozdawczy oraz o wnioskach i rekomendacjach Zespołu. Zgodnie z przepisami zarządzenia, pierwszy taki dokument zostanie przedstawiony Radzie Ministrów w terminie trzech miesięcy od dnia utworzenia Zespołu, a więc w połowie marca.

Pytania o niezależność

Z prawnego punktu widzenia nie można kwestionować uprawnienia premiera do powołania organów pomocniczych, takich jak omawiane gremium, gdyż wynika to z jego wyraźnej kompetencji, wyrażonej w art. 12 ust. 1 pkt 3 i ust. 2 ustawy z dnia 8 sierpnia 1996 roku o Radzie Ministrów. Wartym odnotowania jest jednak fakt, iż decyzja o ustanowieniu Zespołu została podjęta w określonym kontekście polityczno-prawnym, co odnosi się zwłaszcza do szerokiej i budzącej kontrowersje debaty na temat stanu praworządności w Polsce. W tym miejscu należy przypomnieć, iż początkiem tego burzliwego sporu był wybór dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego „na zapas”, co miało miejsce w ostatnich dniach Sejmu zdominowanego przez koalicję PO-PSL. Ten stan rzeczy potwierdziły ustalenia Komisji Weneckiej, która w swym raporcie z marca 2016 roku wyraźnie stwierdziła: „jest oczywistym, iż obecny konflikt o skład Trybunału Konstytucyjnego ma swoje źródło w działaniach poprzedniej kadencji Sejmu”. Równie ważne jest, że omawiany organ podlega Prezesowi Rady Ministrów, a aktualny piastun tego stanowiska jest jedną ze stron sporu. W dodatku na czele Zespołu, zgodnie z przepisami zarządzenia stoi Minister Sprawiedliwości, również uczestniczący w omawianym konflikcie. Dlatego też mogą pojawić się różne wątpliwości co do obiektywności i celów działań zespołu. W związku z tym Instytut Ordo Iuris będzie monitorował prace nowo powołanego gremium.

 

Patryk Ignaszczak – analityk Instytutu Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

16.12.2023

Czy premier złamie przepisy ustawy o CBA?

Szanowny Panie Premierze,

 

zbanował mnie Pan na platformie X już jakiś czas temu z nieznanych mi przyczyn, choć nigdy nie odnosiłem się do Pana wypowiedzi na tym portalu. Załączam zatem do wiadomości aktualnego MSWiA, Pana Marcina Kierwińskiego, bowiem chciałem zapytać, czy prawdziwe są enuncjacje medialne jakoby chciał Pan odwołać Szefa CBA Andrzeja Stróżnego. Sprawdziłem sobie przepisy i poczytałem wypowiedzi mądrych profesorów prawa na ten temat i chciałem się dowiedzieć, jak chciałby Pan to zrobić nie łamiąc przepisów ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym i nie narażając się przy tym na odpowiedzialność karną z art. 231 KK i odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu?

 

Do rzeczy.

 

Prawdą jest, że Premier może dużo, jeśli chodzi o kształtowanie kierowniczych stanowisk służb w Rzeczypospolitej Polskiej (w szczególności służb specjalnych). Np. ustawa z 24 maja 2002 r. o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu, jak również ustawa z 9 czerwca 2006 r. o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego umożliwia Prezesowi Rady Ministrów odwoływanie szefów tych służb po zasięgnięciu opinii odpowiednich organów i komisji. Czasami wymagany jest wniosek (np. MON w przypadku szefów SKW i SWW).

 

Do tego nie można mieć zastrzeżeń.

 

Sęk w tym, że szefowie ww. służb nie są powoływani na określone kadencje, w przeciwieństwie do szefa CBA, który zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. o CBA jest powoływany na czteroletnią kadencję, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, po zasięgnięciu opinii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Kolegium do Spraw Służb Specjalnych oraz Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych.

 

To ważne, bowiem ustawodawca przewidział gwarancję pełnienia przez szefa CBA funkcji w całym okresie powołania (4 lata).

 

Oczywiście ma Pan prawo odwołać szefa CBA, ale pod szczególnymi warunkami.

 

W myśl art. 8 ustawy odwołanie Szefa CBA z zajmowanego stanowiska następuje w przypadku:

1) rezygnacji z zajmowanego stanowiska;

2) niespełniania któregokolwiek z warunków określonych w art. 7;

3) niewykonywania obowiązków z powodu choroby trwającej nieprzerwanie ponad 3 miesiące.

 

Jeśli brać pod uwagę pkt 2 art. 8, to chodzi tutaj o wymogi pełnienia funkcji szefa CBA (art. 7), tj.

1) posiadanie wyłącznie obywatelstwa polskiego;

2) korzystanie z pełni praw publicznych;

3) wykazywanie nieskazitelnej postawy moralnej, obywatelskiej i patriotycznej;

4) brak skazania za przestępstwo popełnione umyślnie ścigane z oskarżenia publicznego lub przestępstwo skarbowe;

5) spełnienie wymagania określone w przepisach o ochronie informacji niejawnych w zakresie dostępu do informacji niejawnych o klauzuli tajności "ściśle tajne";

6) posiadanie wyższego wykształcenia;

7) brak współpracy z organami bezpieczeństwa państwa, wymienionych w art. 5 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

 

Jeśli bierze Pan pod uwagę przesłankę dotyczącą nieskazitelnej postawy moralnej, obywatelskiej i patriotycznej, to nie mam dobrych wieści. Prof. Stanisław Hoc i prof. Przemysław Szustakiewicz piszą w komentarzu, że zasadniczo nie ma Pan dowolności przy interpretacji tej przesłanki. Po pierwsze muszą istnieć konkretne zarzuty wobec szefa CBA, po drugie musi to nastąpić „niezwłocznie” po wyjściu na jaw określonych faktów, a po trzecie, że Pana decyzja może być przedmiotem oceny m. in. przez Trybunał Stanu. Podrzucam fragment.

 

Kadencja Andrzeja Stróżnego upływa 21 maja 2024 r.

 

Adw. Bartosz Lewandowski – rektor Collegium Intermarium

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

16.12.2023

Przystąpienie do Prokuratury Europejskiej ograniczy suwerenność Polski

Czy nie zastanawiało Państwa, dlaczego pierwszą decyzją Pana Ministra Adama Bodnara było skierowanie wniosku do Premiera Donalda Tuska o pilne przystąpienie Polski do Prokuratury Europejskiej? Dlaczego jest to tak istotne, aby nastąpiło to przed szczytem Rady Europejskiej, który właśnie trwa i jakie to będzie miało konsekwencje dla Polaków? I przede wszystkim: czym jest owa Prokuratura Europejska, która tylko z pozoru wydaje się instytucją niekontrowersyjną, a czym ma się stać w proponowanych zmianach Traktatów unijnych?

 

Do rzeczy.  

 

Z pozoru wszystko wydaje się piękne i niekontrowersyjne. Traktat o funkcjonowaniu UE na podstawie mechanizmu „wzmocnionej współpracy” przewidywał utworzenie Prokuratury Europejskiej „w celu zwalczania przestępstw przeciwko interesom finansowym Unii” (art. 86 ust. 1). Zgodnie z ust. 2 „PE jest właściwa do spraw dochodzenia, ścigania i stawiania przed sądem, w stosownych przypadkach w powiązaniu z Europolem, sprawców i współsprawców przestępstw przeciwko interesom finansowym Unii, PE jest właściwa do wnoszenia przed właściwe sądy Państw Członkowskich publicznego oskarżenia w odniesieniu do tych przestępstw”.

 

Cel szczytny, idea wspaniała. Państwa członkowskie umawiają się, że przestępczość finansową będą ścigać z pomocą śledczych z jednej Prokuratury, którzy są wyspecjalizowani w tego typu przypadkach. Taka Prokuratura została powołana na mocy Rozporządzenia Rady (UE) 2017/1939 z dnia 12 października 2017 r. Aktualnie do PE przystąpiły 22 państwa. Ściganie przestępczości finansowej na szczeblu narodowym następuje natomiast w takich krajach jak Dania, Irlandia, Szwecja, Węgry. I Polska. Tutaj w głównej mierze przestępczość tego typu powierzono Prokuraturom Regionalnym i Okręgowym. Od 1.06.2021 r. PE kieruje rumuńska prokurator Laura Codruţa Kövesi.

 

Zwolennicy przystąpienia do PE twierdzą, że przecież nie ma w tej instytucji nic kontrowersyjnego, chodzi o kwestie finansowe (np. wyłudzenie dotacji), a poza tym jest po „europejsku”. Dodają przy tym oczywiście, że Prokuratura zajmie się „przekrętami poprzedniej władzy” itp. Niestety nie jest to prawda. Cały problem nie jest w istnieniu samej PE, ale tym czym się ona stanie po wejściu w życie traktatowych zmian, które kolanem dopychają największe państwa UE (głównie Niemcy), a które nie tylko federalizują UE, ale przede wszystkim ją centralizują i pozbawiają Polskę suwerenności w wielu obszarach (obronność, polityka zagraniczna i bezpieczeństwa).

 

Diabeł tkwi w szczegółach. Zmiany traktatowe proponowane przez Niemcy i Francję z PE robią nad-organ śledczy ze specjalnymi uprawnieniami, której kompetencje znacznie, ale to znacznie wykraczać będą poza tematykę ścigania „przestępstw finansowych”. Okazuje się bowiem, że zmieniony Traktat będzie umożliwiał PE i Radzie już w drodze „zwykłej procedury ustawodawczej” (sic!) rozszerzenie uprawnienia PE na „zwalczanie poważnej przestępczości” (art. 86 ust. 4). Pojęcie to jest niezwykle niejasne i daje pole do rozmaitych interpretacji co jest, a co nie jest „poważną przestępczością”. Autorzy zmian traktatowych dają nam jednak pewną odpowiedź czym stanie się PE. Otóż do „przestępstw unijnych” ma zostać dodana „przemoc ze względu na płeć (gender) oraz przestępstwa przeciwko środowisku”. Analiza wskazuje, że ścigana będzie m.in. „przemoc słowna” (np. krytyka środowisk LGBTQ określana mianem hate speech), „przemoc ekonomiczna”, jak również zbrodnia „przeciwko środowisku” (zbrodnia przeciwko klimatowi?) To ostatnie pojęcie jest szczególnie niejasne. Czy chodzi tutaj o palenie w kominku? Używanie piecyka gazowego? Jazdę starym samochodem, który emituje zbyt dużo spalin? Tak może się stać i już przestaje być zabawnie… Wiemy na pewno, że wyciągnięcie na szczebel europejski ścigania określonych przestępstw znacznie ogranicza możliwość podejmowania przez Polaków za pośrednictwem swoich przedstawicieli suwerennej decyzji co jest, a co nie jest w Polsce karane.

 

Adw. dr Bartosz Lewandowski – rektor Collegium Intermarium, współpracownik Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris

 

 

 

Czytaj Więcej