Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej iod@ordoiuris.pl
24.05.2024
· Sąd Okręgowy w Gdańsku uwzględnił odwołanie od decyzji prezydent Sopotu o rozwiązaniu zgromadzenia Fundacji Pro – Prawo do Życia
· W ocenie Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim, manifestacja miała naruszać art. 141 Kodeksu wykroczeń, który zakazuje prezentowania treści nieprzyzwoitych.
· Sąd uznał, że pojęcie nieprzyzwoitości jest obecnie terminem nieprecyzyjnym, który historycznie dotyczył kwestii seksualności. Natomiast prezentowane podczas demonstracji materiały nie odnosiły się do tej sfery.
· W ocenie sądu, choć pokazywane tam treści można uznać za drastyczne, to jednak stanowią one rzeczywisty opis aborcji, a ich prezentowanie nie narusza wolności innych osób.
· Organizatora manifestacji reprezentowali prawnicy Instytutu Ordo Iuris.
Prezydent rozwiązuje demonstrację
Sprawa dotyczyła zgromadzenia odbywającego się regularnie na Placu Przyjaciół Sopotu. Urzędnik działający w imieniu prezydenta Sopotu Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim, poinformował organizatora o rozwiązaniu manifestacji, a jako podstawę decyzji wskazał nieprzyzwoitość prezentowanych treści. Nie sprecyzowano jednak w jakikolwiek sposób, na czym ta rzekoma nieprzyzwoitość ma polegać. Co istotne – częstotliwość rozwiązywania legalnych zgromadzeń obrońców życia w Sopocie drastycznie wzrosła po zmianach personalnych na stanowisku prezydenta miasta Sopotu, podczas gdy ani stan prawny, ani żadna inna okoliczność w stosunku do odbywających się od 9 lat manifestacji nie uległy jakimkolwiek zmianom.
Po dwóch intensywnych rozprawach odwołanie od decyzji prezydenta zostało uwzględnione przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, co potwierdza brak podstaw do rozwiązania zgromadzenia. Sąd kompleksowo rozważył sprawę, analizując szereg zgłaszanych dowodów, jak i uwzględniając dotychczasowe orzecznictwo, w szczególności pięć wyroków Sądu Najwyższego dotyczących legalności materiałów prezentowanych podczas zgromadzeń wolontariuszy Fundacji Pro – Prawo do życia. SN orzekł w nich, że prezentowanie tego typu materiałów nie stanowi wykroczenia z art. 141 k.w. lub art. 51 k.w., penalizującego wywoływanie publicznego zgorszenia.
Jak wskazywał pełnomocnik działacza pro-life w toku postępowania - do dnia dzisiejszego zapadło już pięć wyroków Sądu Najwyższego uniewinniających obrońców życia. Procesy te dotyczyły kampanii mających na celu zwiększenie ochrony życia poczętego, w tym przez prezentowanie billboardów czy plakatów pokazujących skutki aborcji. Cały czas jednoznacznie dominują orzeczenia, w których sądy nie stwierdzają nieprzyzwoitości tego typu treści oraz uznają, że osoby je prezentujące korzystają z wolności wypowiedzi. Zgodnie z przeważającą linią orzeczniczą, zarówno sądów powszechnych, jak i Sądu Najwyższego, takie demonstracje nie wypełniają znamion czynu zabronionego.
Czym jest nieprzyzwoitość?
Według uchwały Sądu Najwyższego z 13 kwietnia 1977 r. (sygn. akt VII KZP 30/76), obyczajność jest definiowana przez wskazanie na podstawowe moralne zasady współżycia społecznego w zakresie przeżyć, kontaktów i związków seksualnych. Wobec tego, nieobyczajność i nieprzyzwoitość odnoszą się do ugruntowanych w danym społeczeństwie norm i obyczajów, ze szczególnym uwzględnieniem sfery ludzkiej fizjologii i seksualności. Z tym nie mieliśmy w rozpatrywanej sprawie do czynienia. Biorąc to pod uwagę, należy uznać, że prezentowanie fotografii przedstawiających skutki aborcji w celu zdyskredytowania praktyk aborcyjnych, nie może wiązać się z lekceważeniem panujących w społeczeństwie obyczajów, a w szczególności nie jest czynem „nieprzyzwoitym”. Sąd Okręgowy w Gdańsku, podając ustne motywy postanowienia, trafnie zatem zwrócił uwagę, że tradycyjnie to pojęcie wiązano z kwestiami dotyczącymi seksualności, natomiast w obecnych czasach ma ono dość niedookreślony charakter – co oznacza, że musi być w kontekście stosowania środków karnych i ograniczeń interpretowane ściśle a nie rozszerzająco.
W styczniu 2023 r. Sąd Najwyższy (sygn. akt I KK 419/22), uchylając wyroki sądów pierwszej i drugiej instancji, uniewinnił obwinionego, stwierdzając jednoznacznie w uzasadnieniu: „Sąd Okręgowy zaakceptował bowiem błędny pogląd sądu I instancji w postaci błędnej wykładni znamion wykroczenia w art. 141 k.w., dokonując rażąco wadliwej kontroli wyroku a quo. Obraza ta miała oczywisty wpływ na treść wyroku”. Żadnych wątpliwości nie miały również w tym roku liczne sądy powszechne, takie jak Sąd Rejonowy dla Warszawy – Śródmieścia, który uniewinnił innego działacza pro life reprezentowanego przez prawników Ordo Iuris. Sąd stwierdził, że istnieje utarta linia orzecznicza, potwierdzona wyrokami Sądu Najwyższego, zgodnie z którą tego typu treści nie mogą zostać uznane za nieprzyzwoite, a jednocześnie, że osoby je prezentujące korzystają z ochrony jaką daje wolność wypowiedzi – gwarantowana zarówno na poziomie Konstytucji RP, jak i norm prawa międzynarodowego.
Rozumowanie Sądu Okręgowego w Gdańsku zasługuje na aprobatę. Sąd wskazał, że nie mamy do czynienia w Polsce z prawem precedensowym, ale jednocześnie nie pominął dotychczasowego orzecznictwa. Jest to już drugie orzeczenie w tego rodzaju sprawie przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, stwierdzające, że prawo do zgromadzeń stanowi jeden z istotnych elementów współczesnego standardu państwa demokratycznego w sferze podstawowych praw i wolności obywatelskich, podobnie jak prawo do swobody wypowiedzi. Przepis art. 57 Konstytucji RP stwierdza, że każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich, z tym zastrzeżeniem, że ograniczenie tej wolności może określać ustawa. Wolność zgromadzeń została także uregulowana w art. 11 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności z 4 listopada 1950 r. oraz w art. 21 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 19 grudnia 1966 r. Dalej Sąd wskazał, że w demokratycznym państwie obywatele mają pełne prawo wyrażania poglądów, w tym także na kwestie budzące poważne kontrowersje. Po drugie – nader kontrowersyjna jest kwestia dopuszczalności rozwiązania zgromadzenia publicznego i wskazywanie, że podstawę rozwiązania stanowiło domniemane naruszenie przepisów karnych (art. 141 k.w.). Organizator bowiem (a tym bardziej sąd) miał świadomość bogatego orzecznictwa stwierdzającego, że tego rodzaju treści nie mogą być uznane za nieprzyzwoite, a zatem ich prezentowanie nie stanowi czynu zabronionego. Podkreślić należy, że przeciwko organizatorowi manifestacji nie zapadał w związku z przeprowadzanymi przez niego zgromadzeniami publicznymi w Sopocie jakikolwiek wyrok skazujący, wręcz przeciwnie, był już prawomocnie uniewinniony za analogiczną sprawę przez Sąd Rejonowy w Sopocie. Także Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał (w orzeczeniu rozpatrującym zażalenie w sprawie dotyczącej zgromadzenia w Gdańsku), że nie było podstaw do kontynuowania postępowania przeciwko organizatorowi zgromadzenia.
Prawnicy Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris wskazywali, że mimo, iż decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia jest z natury dynamiczna i właściwy organ nie musi czekać na prawomocny wyrok sądu w sprawie o wykroczenie czy przestępstwo – to nie można z drugiej strony zupełnie ignorować miarodajnego orzecznictwa, zwłaszcza w analogicznych sprawach wobec tej samej osoby. Prowadziłoby to do absurdu polegającego na pełnej dowolności organu, który arbitralnie rozwiązywałby dane zgromadzenie pod zarzutem naruszenia jakiegoś przepisu karnego. W praktyce byłaby to cenzura, prowadząca do tego, że gdy lokalne władze nie zgadzają się z prezentowanymi treściami to mogą je dowolnie rozwiązywać, pod pretekstem tego, że decyzja musi zapaść szybko i nie można oczekiwać na rozstrzygnięcie wydziału karnego właściwego sądu. W rozpatrywanej przed Sądem Okręgowym sprawie, wobec organizatora w jedynych prawomocnych wyrokach zapadłych do tej pory obwiniony został uniewinniony lub podtrzymano postanowienie o umorzeniu postępowania z uwagi na niewypełnienie znamion wykroczenia.
Kontrowersyjne treści nie są zabronione
Postanowienie to można zatem ocenić tylko jednoznacznie pozytywnie. W sprawie widać było, jak sąd po kolei analizował wszystkie istotne okoliczności, wyciągając na ich podstawie trafne wnioski. Jest to potwierdzenie podobnego postanowienia tego samego sądu sprzed około czterech lat, przy czym w rozpatrywanej obecnie sprawie rozważania sądu były jeszcze obszerniejsze. Sąd w ustnych motywach rozpoczął od stwierdzenia, że, w ocenie prezydenta Sopotu, prezentowane były nieprzyzwoite treści. Przy czym sam zarzucany czyn niedozwolony z art. 141 Kodeksu wykroczeń posługuje się może dość archaicznym pojęciem „nieprzyzwoity”, które historycznie dotyczyło kwestii seksualnych - natomiast obecnie jest to termin nieostry. W ocenie sądu, niewątpliwie istnieje kompromis pozwalający na pokazywanie treści drastycznych – każdy ma dostęp do takich treści. Sąd podkreślił, że zdjęcie pokazuje autentyczne treści i nie było edytowane, nie była nasilana ich drastyczność. Co istotne, sąd uchwycił istniejący w Polsce spór społeczny co do tego, kiedy zaczyna się życie i jak należy traktować dziecko w łonie matki. „Istnieje rozbieżność od stanowiska, że jest to człowiek, po poglądy, że jest to intruz, którego można się pozbyć. Tak jak powiedział pan wnioskodawca – że zabieg aborcji porównywany jest do wyrwania zęba”- wskazał sąd. Równie trafnie sąd odniósł się do odosobnionego stanowiska, jakoby tego rodzaju zdjęcia stanowiły treści nieprzyzwoite z uwagi na rzekomą sprzeczność z wewnętrznymi instrukcjami zakładów pogrzebowych: „tego nie tyczy się w ogóle kwestia procedur pogrzebowych i kultu zmarłych – to jest zarezerwowane tradycyjnie do osób zmarłych, osób które żyły chociaż krótko po porodzie” – usłyszeliśmy w uzasadnieniu orzeczenia.
Reasumując, pojęcie nieprzyzwoitości jest tak nieostre i tak różnie rozumiane, że nie można w oparciu o taki element rozstrzygać, czy ma ono ograniczać prawa człowieka i wolności oraz nie można na jego podstawie rozgraniczać, czy dana treść mieści się w ramach wolności wypowiedzi. Warto podkreślić, iż sąd wskazał, że tego rodzaju działania prezydent Sopotu stanowią de facto próbę cenzury: „jest podnoszony argument – a oni [obrońcy życia – przypis autora] mogą to robić bardziej subtelnie. Ale mamy w tym momencie próbę narzucenia cenzury – że taki sposób właściwy, a taki niewłaściwy”.
Podobnie sąd zwrócił uwagę na to, że naturalnym i oczywistym jest, iż zgromadzenie publiczne planowane było w miejscu powszechnie uczęszczanym przez przechodniów, przy czym prowadzone było w sposób nienachalny i umożliwiający swobodne ominięcie. Jak stwierdził sąd, „nie było blokowane przejście, nie było nagabywania, nie było zaczepiania – byle tylko zmusić do obejrzenia. Przechodnie mieli swobodę – czy iść dalej czy stać”. Sąd uznał, że przyjmuje metodę prowolnościową - dopuszczalne jest wszystko, dopóki ewidentnie nie narusza to wolności innych osób czy przepisów karnych.
Wyrok zgodny z linią orzeczniczą
Jednolitość orzecznictwa stanowi ważną społecznie wartość, wzmacnia pewność stosowania prawa i zaufanie obywateli do państwa. Decyzja sądu jest wyrazem otwartości na podnoszone przez nas argumenty oraz ich oceny, zgodnie z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. Sąd wytknął, iż zastanawiające jest zachowanie Straży Miejskiej, które było nader aktywne w stosunku do pozyskiwania danych świadków. W naszej ocenie, działanie w postaci wysyłania wcześniej delegowanego urzędnika w asyście Straży Miejskiej, w sytuacji w której na miejscu już jest Policja (i może adekwatnie reagować w razie potrzeb), świadczy o braku zaufania sopockiego magistratu do funkcjonariuszy Policji, którzy to funkcjonariusze niejednokrotnie sami informowali przechodniów, że zgromadzenie jest legalne i nie ma podstaw do jego rozwiązania.
Należy podkreślić, że drastyczne środki wyrazu są zjawiskiem spotykanym w toku debat społecznych prowadzonych w Polsce czy na obszarze innych państw podlegających jurysdykcji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Używają ich przede wszystkim organizacje pozarządowe, których działacze nie godzą się na dotychczasową sytuację w kwestiach wzbudzających społeczne emocje. Jako przykład mogą służyć przede wszystkim podmioty walczące z tzw. niehumanitarnym traktowaniem zwierząt, które również protestowały na słynnym sopockim deptaku Monte Cassino w sposób, które lokalne media nazwały „przerażającymi scenami”, ale to nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją władz. Również instytucje publiczne decydują się na używanie mocnych środków wyrazu, by ostrzec obywateli przed szkodliwością różnych działań powodujących znaczne moralne czy zdrowotne szkody. Należały do nich instytucje polskie, w tym Policja, które w organizowanych przez siebie kampaniach informacyjnych, związanych przede wszystkim z walką z nadmierną prędkością kierowców na drogach, takich jak: „10 mniej. Zwolnij!”, „Piłeś? Nie jedź!” oraz „Użyj wyobraźni” w sposób naturalistyczny, szczegółowy, również w zwolnionym tempie, przedstawiały przebieg wypadków drogowych, w tym ich skutki w postaci okaleczonych zwłok i ciał osób, które miały przeżyć wypadek. Kampania „10 mniej. Zwolnij” była prezentowana przez całą dobę w głównych kanałach telewizyjnych. Podobnego typu kampanie dotyczyły przykładowo także uchodźców w basenie Morza Śródziemnego czy ukraińskich ofiar trwającego za wschodnią granicą Polski konfliktu.
Warto również zwrócić uwagę, że metodę o analogicznym charakterze zastosowały również instytucje Unii Europejskiej. Chcąc sugestywnie i przekonująco ukazać konsumentom negatywne skutki palenia tytoniu, nałożyły na producentów wyrobów tytoniowych obowiązek umieszczania wywołujących obrzydzenie zdjęć pokazujących fragmenty ludzkiego ciała, zniszczonych przez toksyczne substancje smoliste zawarte w tychże wyrobach. Prezentowane są też ludzkie zwłoki, a także zewnętrzne objawy wciągania dymu papierosowego oraz jego społeczne następstwa. Ponadto, w dyrektywie wprowadzającej ten obowiązek (Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/40/UE z dnia 3 kwietnia 2014 r. w sprawie zbliżenia przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych i powiązanych wyrobów oraz uchylająca dyrektywę 2001/37/WE), w art. 8 pkt 3, władze UE nakazały, by ostrzeżenia zdrowotne na opakowaniu jednostkowym i na opakowaniu zbiorczym były nadrukowane w sposób nieusuwalny, były trwałe i w pełni widoczne, w tym by nie były one częściowo lub całkowicie ukryte albo zasłonięte. Zatem celem było pokazywanie drastycznych zdjęć ku przestrodze i dla osiągnięcia szczególnie uzasadnionego celu.
Także w tym wypadku Sąd Okręgowy w Gdańsku prawidłowo ocenił fakt przeprowadzania tego rodzaju kampanii w szeroko rozumianej przestrzeni publicznej, co jednocześnie potwierdza dopuszczalność mocniejszych środków wyrazu w sprawach o istotnym społecznie znaczeniu.
R.pr. Wawrzyniec Knoblauch - Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris
21.05.2024
Znaczna część opinii publicznej, którą można dla pewnego uproszczenia nazwać liberalną, przyjmuje decyzję prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, mającą na celu usunięcie symboliki religijnej z warszawskich urzędów, jako niekontrowersyjną. W licznych komentarzach na ten temat można przeczytać, że przecież żyjemy w świeckim i neutralnym światopoglądowo państwie, więc sprawa jest oczywista. Każdy ma prawo do swoich przekonań, tyle że akurat to przekonanie pozostaje w niezgodzie z obowiązującym w Polsce porządkiem prawnym.
Autor: Tomasz Rowiński
Niewykluczone, że powyżej zarysowana opinia w znacznej mierze wynika z fałszywej świadomości na temat ładu konstytucyjnego obowiązującego w Rzeczypospolitej. Świadczyć o tym może choćby łatwość, z jaką przełknięty został cytat z komunistycznej ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, podany w mediach społecznościowych przez prezydenta Trzaskowskiego po tym, jak jego rozporządzenie skrytykowano. Prawdopodobnie prezydent Warszawy liczył na niewiedzę swoich odbiorców, a jednocześnie chciał wzmocnienia autorytetu własnego – antyreligijnego – stanowiska. Niewykluczone, że wielu, mniej rozeznanych w sytuacji czytelników potraktowało cytat jako fragment z obowiązującej Konstytucji, z którą jest on faktycznie sprzeczny.
Wspomniana ustawa mówi, że “Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań”. Tymczasem w Konstytucji, która od samego początku pozytywnie odnosi się do chrześcijańskiego dziedzictwa, jako aksjologicznego punktu odniesienia, czytamy, że “władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.” Różnica w użytych słowach ma tu znaczenie, “bezstronność” jest czymś innym niż “neutralność” i “świeckość”.
Przykładem publicystycznym powyżej zarysowanej dezorientacji, którą wprowadza opinia laicyzacyjna, może być artykuł Tomasza Sawczuka z “Kultury Liberalnej” zatytułowany Trzaskowski wprowadza państwo świeckie? “Decyzja Rafała Trzaskowskiego o usunięciu symboli religijnych z urzędów publicznych w Warszawie jest zupełnie niekontrowersyjna. Jest to zwykły rozdział Kościoła i państwa, który nie jest wrogi wobec religii” - pisze Tomasz Sawczuk.
Tomasz Sawczuk nie wyjaśnia jednak czym jego zdaniem jest “zwykły rozdział Kościoła i państwa”. Tymczasem nasze państwo od roku 1989 wypracowało własny sposób ustalania relacji Kościoła, państwa i religii, który publicysta Kultury Liberalnej zdaje się pomijać. Zarówno polska Konstytucja, jak i odpowiednie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, a także sądu określiły na czym polega w Rzeczpospolitej rozdział Kościoła od państwa i odwrotnie. Co więcej, z Konstytucji Rzeczpospolitej wynika, że nie można zbyt prosto, co robi Tomasz Sawczuk, utożsamiać ekspresji religijnej obywateli ze społeczną rolą i miejscem Kościoła i innych związków wyznaniowych w życiu państwa.
Polska Konstytucja w cytowanym już ustępie 2 artykułu 25 mówi o zasadzie “bezstronności” w odniesieniu do religii, a nie Kościoła. W ustępie 3 artykułu 25 określającym relacje państwa i Kościoła czytamy zaś o “współdziałaniu dla dobra człowieka i dobra wspólnego”. Słowo “bezstronność” nie zostało użyte w Konstytucji przypadkowo, ale celowo. Właśnie po to, by odróżnić stosunek polskiego państwa do religii, od ateistycznych postaw, jakie wiążą się z hasłami neutralności i świeckości. Twierdzenia, że obecność krzyża w urzędzie państwowym, znaku ponad miliarda chrześcijan wielu denominacji, stanowi próbę ingerencji władzy kościelnej w prerogatywy świeckie, nie da się utrzymać. Krzyż powieszony na ścianie urzędu przez obywateli, to przede wszystkim wyraz chronionej prawnie wolności religijnej, także w sferze publicznej. Obecność krzyża w urzędach wpisuje się także w konstytucyjną formułę wdzięczności “za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach” (Konstytucja RP, Preambuła).
W 2010 roku Sąd Apelacyjny w Szczecinie uznał konstytucyjne pojęcie “bezstronności”, jako „życzliwe zainteresowanie” i „życzliwe podejście” do religijności. Z tego wynika, że obowiązkiem władz publicznych jest przyjęcie roli gwaranta możliwości ekspresji religijnej w przestrzeni publicznej, a osoby niechętne obecności krzyża w budynku publicznym nie mają prawa wymagać od swoich podwładnych zaniechania korzystania z tego symbolu. Nie mają prawa arbitralnie ograniczać wolności religijnej i wolności sumienia.
Gdy Tomasz Sawczuk pisze, że “dla niektórych osób [...] decyzja [Rafała Trzaskowskiego] była przykra i niezrozumiała, ponieważ popierają one obecność religii w administracji publicznej”, ale nie potrafią “przedstawić w tej sprawie sensownego uzasadnienia natury państwowej, a jedynie wynikające z powodów osobistych”, odwraca racjonalność działającą w polskim porządku prawnym. Ekspresja religijna w miejscu publicznym nie wymaga dodatkowego uzasadnienia, ale jest obywatelskim uprawnieniem. To przeciwnicy krzyża nie potrafią – bez lekceważenia obowiązującego porządku prawnego – dobrze uzasadnić, dlaczego przemoc administracyjna stosowana w celu jego usunięcia jest czymś właściwym. Dlatego uciekają się do podawania “powodów natury osobistej”, czyli argumentów z wyznawanej ideologii w oderwaniu od rzeczywistości państwa.
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2 grudnia 2009 potwierdziło, że zasada bezstronności nakłada na władze obowiązek zachowania postawy życzliwego obserwatora życia religijnego. Oznacza to, że Konstytucja chroni nas przed ingerowaniem w strukturę religijną, a także siłowym ograniczaniem ekspresji religijnej, do której obywatele mają prawo także w miejscu pracy. Nawet, jeśli jest to urząd. Usuwanie krzyży nie jest niczym innym jak aktem wrogości wobec religijnych obywateli, ale także chrześcijańskiego dziedzictwa Rzeczypospolitej. Imperatyw usuwania krzyży z perspektywy ciągłości i powagi państwa ma charakter abstrakcyjny i czysto uznaniowy, czyli ideologiczny. Podobnie jak traktowanie zasady rozdziału państwa od Kościoła, jako zasady separacji życia państwowego i ludzkiej religijności.
Gdy zatem Tomasz Sawczuk pisze, że “w Polsce istnieje rozdział między Kościołem a państwem”, a zatem “brak symboli religijnych w urzędach publicznych nie wymaga szerszego uzasadnienia”, daje jedynie świadectwo braku poważnych argumentów. Można by w odpowiedzi użyć słów własnych publicysty. “Jest wręcz przeciwnie – nie sposób podać żadnego dobrego powodu, żeby symbole religijne [nie - dopisek TR] były eksponowane w urzędach”. Bez nieuzasadnionego ograniczania praw obywatelskich. Należy także dodać, że dopuszczane przez Konstytucję ograniczenia wolności ekspresji religijnej nie mogą dokonywać za pomocą rozporządzeń władzy samorządowej. W określonych okolicznościach może się to stać tylko poprzez ustawę, a zatem na szczeblu parlamentu. W końcu mamy tu do czynienia z prawami konstytucyjnymi.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież większość ludzi tak uważa jak Tomasz Sawczuk. Cóż, można odpowiedzieć na to tylko tyle – nawet gdyby to była prawda, po to są między innymi konstytucje i prawa, by chronić mniejszość przed przemocą większości.
Na koniec trzeba dodać, że komentarz Tomasza Sawczuka zawiera sformułowanie brzmiące jak fałszywe uspokajanie czytelnika. Publicysta pisze, że rozporządzenie Trzaskowskiego dotyczy “wiszących w urzędach krzyży”, a “nie dotyczy posiadanych przez pracownika urzędu przedmiotów czy znaków o znaczeniu religijnym”. Nie informuje jednak, że nie będzie można nawet takich przedmiotów trzymać na biurku, przy którym się pracuje. Przestrzeń ta, ważna dla każdego pracownika, bardzo często podlega swego rodzaju “udomowieniu”, pojawiają się tam zdjęcia najbliższych, drobne dzieła rzemiosła artystycznego, a także przedmioty religijne. Tego rodzaju przedmioty stanowią niejednokrotnie element wsparcia dla ludzi zmagających się z trudnymi obowiązkami zawodowymi. Przymus rezygnacji z tego rodzaju wsparcia jest kolejnym przykładem naruszania praw obywateli.
Tomasz Rowiński - senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.
20.05.2024
Rafał Trzaskowski dał sygnał do usunięcia krzyża, wizerunków świętych patronów i Najświętszej Maryi Panny z urzędów w całej stolicy. To tylko kwestia czasu, by bezprawne zarządzenie rozlało się na urzędy, szkoły i szpitale pod kontrolą lewicowych samorządów w całej Polsce. Dlatego podjęliśmy wielopoziomowe działania. O naruszeniu prawa powiadomiliśmy prokuraturę, przygotowaliśmy się do zaskarżenia skandalicznych zarządzeń Prezydenta Warszawy, zaoferowaliśmy pomoc wszystkim zmuszanym do usuwania krzyży, uruchomiliśmy ogólnopolską petycję oraz dotarliśmy do wszystkich niemal katolickich mediów w Polsce. Kiedyś doprowadziliśmy do zamrożenia „Deklaracji LGBT+”. Dzisiaj też nie możemy się poddać. Musimy stanąć w obronie krzyża i wolności obywatelskich.
To nie neutralność. To agresywna ateizacja państwa!
8 maja Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał zarządzenie, które nakazuje usunięcie krzyży, obrazów świętych, wizerunków patronów i innych symboli religijnych – nie tylko ze ścian, ale też z biurek pracowników warszawskich urzędów. Symbole religijne mają zniknąć z każdej przestrzeni publicznej w warszawskich urzędach, a wszelkie wydarzenia organizowane przez urzędy stolicy będą miały „charakter świecki, tzn. nie zawierają elementów religijnych, np. modlitwy, nabożeństwa, święcenia”. Co ciekawe, podobne ograniczenia nie dotyczą tęczowych flag i obrzędów ku czci „dumy LGBT”.
To nie tylko rugowanie chrześcijańskiej tożsamości Polski i złamanie wielowiekowej tradycji pokojowego szacunku dla wierzących, ale też uderzenie w prawa zwykłych pracowników warszawskich urzędów – w gwarantowaną im konstytucyjnie wolność sumienia i religii.
Rafał Trzaskowski swoją decyzję o usunięciu krzyży z miejskiej przestrzeni publicznej motywuje rzekomą troską o neutralność światopoglądową państwa oraz uczucia osób niewierzących. W rzeczywistości nie mamy do czynienia z żadną walką o neutralność a zwykłą, fanatyczną ateizacją państwa.
Konstytucja RP nie przewiduje neutralności światopoglądowej państwa ani „świeckości”, lecz jego bezstronność. Różnica jest o tyle istotna, że użycie tego drugiego pojęcia w tekście Konstytucji było celowe i zamierzone i miało za zadanie wykluczyć postawy władz publicznych wrogie religijności. Nakaz zachowania bezstronności światopoglądowej nakłada na władze – także na Prezydenta Warszawy – obowiązek zachowania postawy życzliwego obserwatora życia religijnego. Innymi słowy – przepis konstytucyjny chroni nas przed inżynierią społeczną i siłowym przeprowadzaniem zmian w strukturze wyznaniowej, czyli dokładnie przed tym, co próbuje robić prezydent Trzaskowski.
Dodatkowo, prawo do umieszczania symboli religijnych w budynkach publicznych wynika z konstytucyjnej swobody wyrażania poglądów religijnych. To prawo przysługuje także urzędnikom w Warszawie, a zarządzenie Rafała Trzaskowskiego im je odbiera.
Kto wcześniej bronił krzyża? Sąd Najwyższy, Trybunał w Strasburgu i... Platforma Obywatelska.
Krzyż na ścianach urzędów nie jest tylko symbolem religijnym. Chrześcijaństwo jest elementem polskiego dziedzictwa narodowego, o czym możemy przeczytać już w preambule Konstytucji RP.
Na ten temat wypowiadał się już kilkukrotnie Sąd Najwyższy, o czym przypominamy w naszej petycji.
W wyroku z dnia 20 września 2013 roku Sąd Najwyższy orzekł, że „osoba, która deklaruje się jako niewierząca, nie może oczekiwać, że nie będzie miała kontaktu z osobami wierzącymi, ich praktykami i symbolami religijnymi, bo w życiu społecznym byłoby to równoznaczne z ograniczeniem swobody sumienia osób wierzących”. W tym samym orzeczeniu SN stwierdził też, że „uniemożliwienie lub utrudnienie komuś wyrażania jego przekonań religijnych” jest naruszeniem „swobody wyznania” jako dobra osobistego.
Z kolei 15 lipca 2010 roku Sąd Najwyższy wypowiedział się na temat obecności krzyży w lokalach wyborczych, stwierdzając wprost, że „pozostawienie krzyża w lokalu wyborczym, na który pomieszczenie udostępniła szkoła podstawowa, nie może być odczytane jako dyskryminacja innych wyznań”.
Co więcej, jeszcze przed uchwaleniem aktualnie obowiązującej Konstytucji – 6 września 1990 roku – Sąd Najwyższy orzekał w sprawie nakazu usunięcia krzyża. Sprawa dotyczyła pracowniczki warszawskiej przychodni, która jeszcze w okresie PRL-u otrzymała od swojego przełożonego polecenie zdjęcia krzyży we wszystkich pomieszczeniach zakładu pracy. Kobieta odmówiła, powołując się na swoje przekonania religijne, za co została zwolniona. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który uznał, że zwolnienie kobiety było bezprawne. SN stwierdził wprost, że symbolika Krzyża jest „pozytywna dla kultury nie tylko chrześcijańskiej, lecz wręcz ogólnoludzkiej”.
O tym, że Krzyż jest czymś więcej niż tylko symbolem religijnym możemy też przeczytać w uchwale Senatu z 4 lutego 2010 roku, przegłosowanej... za poprzednich rządów Donalda Tuska. W uchwale „w sprawie poszanowania Krzyża” senatorowie podkreślili wówczas, że „Krzyż, będący znakiem chrześcijaństwa, na trwałe stał się dla wszystkich Polaków, bez względu na wyznanie, symbolem powszechnie akceptowanych wartości uniwersalnych, a także dążenia do prawdy, sprawiedliwości i wolności naszej Ojczyzny”, w związku z czym „wszelkie próby zakazania umieszczania Krzyża w szkołach, szpitalach, urzędach i przestrzeni publicznej w Polsce muszą być poczytane za godzące w naszą tradycję, pamięć i dumę narodową”.
Na temat obecności krzyża w przestrzeni publicznej wypowiedział się nawet Europejski Trybunał Praw Człowieka, który w sprawie Lautsi przeciwko Włochom stwierdził, że nawet obowiązkowe (!) eksponowanie krzyża we włoskich szkołach nie narusza praw osób niewierzących. Zdaniem Trybunału, obecność krzyży w przestrzeni publicznej nie łamie przepisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Warszawski urząd pod dyktatem genderowej ideologii
Ale decyzja Rafała Trzaskowskiego to nie tylko bezprecedensowy atak na krzyż i wolność wyznania pracowników warszawskich urzędów. Kolejne postanowienia Zarządzenia Prezydenta Warszawy wynikają wprost z założeń antynaukowej teorii gender, głoszącej płynny charakter ludzkiej płciowości i nieograniczoną liczbę płci.
W dokumencie pojawiają się między innymi zobowiązania pracowników warszawskiego ratusza do udziału w szkoleniach z zakresu zasad równego traktowania – w których mają uczestniczyć nie tylko obecni pracownicy urzędu, ale także osoby aplikujące na stanowiska urzędnicze – oraz konkretne zalecenia dotyczące obsługiwania osób „transpłciowych” lub „niebinarnych”.
„W przypadku osoby transpłciowej, której wygląd zewnętrzny może odbiegać od stereotypowych wyobrażeń związanych z płcią zapisaną w oficjalnych dokumentach, zwracaj się do niej taką formą imienia czy zaimków określających płeć, jakie sama zasygnalizuje. Jeśli nie jesteś pewny_a, jak się do niej zwracać, najlepiej wprost grzecznie zapytaj o to na początku rozmowy” – czytamy w tekście zarządzenia.
Przy tej okazji autorzy dokumentu przywołują konkretne przykłady i radzą, by używać form takich jak „przyszłom”, a na piśmie „przyszłxm”.
Wśród tysięcy urzędników warszawskiego ratusza i poszczególnych dzielnic wielu poczuje się zmuszanych do uczestnictwa w ideologicznych dziwactwach, oderwanych od biologicznej prawdy i normalności. Im wszystkim musimy udzielić wsparcia, by podważyć zarządzenie o usuwaniu krzyży i wprowadzaniu zaimków.
Podjęliśmy pierwsze kroki prawne
Nasi prawnicy w ekspresowym tempie przygotowali zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 231 kodeksu karnego – nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Zarządzenie Trzaskowskiego jest oczywistym nadużyciem kompetencji prezydenta miasta oraz prowadzi do naruszenia przepisów Konstytucji RP, która w art. 53 zapewnia każdemu wolność sumienia i religii, obejmującej także prawo do publicznego uzewnętrzniania własnej religii w różnych formach.
Konstytucja stanowi jednoznacznie, że wszelkie ograniczenia prawa do uzewnętrzniania własnej religii mogą być wprowadzane „jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne (…)”. Zarządzenie Rafała Trzaskowskiego nie jest ustawą i nie spełnia konstytucyjnych warunków ograniczania wolności wyznania.
Dokument narusza także przepisy pracownicze. Dlatego nasi prawnicy udzielą bezpłatnego wsparcia prawnego pracownikom warszawskich urzędów, których konstytucyjnie chronione prawa zostały pogwałcone. Jeśli jakikolwiek pracownik zostanie zmuszony do zdjęcia ze swojego biurka krzyża lub świętego obrazka, będzie mógł zgłosić się do Instytutu Ordo Iuris, który udzieli mu wszelkiej niezbędnej pomocy prawnej. Nie wykluczamy, że z pomocą niepokornych urzędników już niebawem będziemy mogli zaskarżyć całe zarządzenie.
Dołącz do ruchu sprzeciwu!
Ale zareagować na bezprawne zarządzenie Trzaskowskiego mogą nie tylko prawnicy i urzędnicy, których prawa zostały naruszone. W tę walkę może włączyć się każdy z nas!
Aby zmusić Rafała Trzaskowskiego do wycofania się ze swojej bezprawnej decyzji, chcemy zalać warszawski urząd tysiącami skarg, na które miasto ma prawny obowiązek odpowiedzieć. W tym celu nasi eksperci przygotowali już wzór takiej skargi, który udostępniliśmy na naszej stronie internetowej.
Niezależnie od tego, uruchomiliśmy także petycję do Rafała Trzaskowskiego, w której wzywamy prezydenta stolicy do poszanowania polskiej konstytucji i wycofania się z bezprawnego zarządzenia ograniczającego wolność sumienia i wyznania warszawskich urzędników.
W petycji przytaczamy nie tylko przepisy polskiej konstytucji, gwarantujące każdemu Polakowi wolność religii, ale także szereg orzeczeń Sądu Najwyższego, który już kilkukrotnie odrzucał argument, jakoby obecność krzyża w przestrzeni publicznej miała dyskryminować niewierzących.
Nasza presja ma sens!
Gdy 5 lat temu Rafał Trzaskowski próbował rozpalić ideologicznie całą Polskę przyjęciem niesławnej „Deklaracji LGBT+”, masowe protesty rodziców doprowadziły do tego, że prezydent Warszawy został zmuszony do wycofania się ze swoich planów.
Dzisiaj musimy powtórzyć tamtą mobilizację. Od jej skali może zależeć bardzo wiele. Jeśli pozostaniemy bierni, to możemy być pewni, że już wkrótce za przykładem Warszawy pójdą kolejne polskie miasta, a ostatecznie wolność wyznania zostanie ograniczona w całym kraju.
Wiele naszych dotychczasowych kampanii przynosiło pozytywny skutek. Dlatego wierzę, że także i tym razem – pomimo głębokiego ideologicznego zacietrzewienia aktualnych władz Warszawy – uda nam się zmusić Rafała Trzaskowskiego do wycofania się z tego bezprawnego pomysłu.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
W grudniu nowy rząd zapowiedział rewolucyjne zmiany w polskim systemie edukacji i podstawie programowej nauczania. Dzięki współpracy z licznymi ekspertami organizacji zrzeszających polskich nauczycieli, rodziców i pedagogów, zainterweniowaliśmy, zalewając ministerstwo i autorów reformy krytycznymi uwagami, których łącznie ministerstwo otrzymało… ponad 50 tysięcy. Silny głos społecznego sprzeciwu zmusił minister Barbarę Nowacką do wycofania się z niektórych szkodliwych pomysłów. Tygodnik „Newsweek” pisał, że „Ordo Iuris podstępem wzięło Nowacką”, alarmując, że „uwagi Ordo Iuris zdecydowały o kształcie podstawy programowej z języka polskiego”. Z kolei „Gazeta Wyborcza” ze złością konstatowała, że „Ordo Iuris umeblowało nam szkołę”.
Ministerstwo Edukacji Narodowej ugina się pod presją społeczną
Silny głos społecznego sprzeciwu zmusił minister Barbarę Nowacką do wycofania się z niektórych szkodliwych pomysłów. Do podstawy programowej wróciły utwory Norwida, Sienkiewicza, czy „Reduta Ordona” Adama Mickiewicza. W szkole podstawowej przywrócono pieśni patriotyczne. W liceach wśród lektur uzupełniających pozostały fragmenty „Pamięci i tożsamości” Jana Pawła II.
Wciąż cenzorski zapis obejmuje jednak nauczanie o konfederacji barskiej, wykreślono wzmianki o św. Maksymilianie Marii Kolbe, o zachodniej kolaboracji z niemiecką III Rzeszą, o stalinowskim prześladowaniu Kościoła. Wobec ideologicznego fanatyzmu resortu edukacji nie dziwi także upór w wykreśleniu z podstawy programowej historii „żołnierzy niezłomnych”.
Jak widać, na razie nasz sukces jest tylko częściowy. To już jednak wystarczyło, by przeprowadzono na Ordo Iuris frontalny atak lewicowych mediów. Tygodnik „Newsweek” pisał, że „Ordo Iuris podstępem wzięło Nowacką”, alarmując, że „uwagi Ordo Iuris zdecydowały o kształcie podstawy programowej z języka polskiego”. Z kolei „Gazeta Wyborcza” ze złością konstatowała, że „Ordo Iuris umeblowało nam szkołę”.
Lewicowe media, zaskoczone masowością protestu rodziców i nauczycieli, przekonywały swoich czytelników, że spór o polską szkołę toczy się pomiędzy rządem a… Ordo Iuris. Ani słowa o powszechności oburzenia wobec skandalicznych zmian, ani słowa o rosnącej w siłę „Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły”, którą wspierają nasi prawnicy. Co więcej, politycy promują (rzekomo oddolną) petycję do samych siebie, w której wzywają do odrzucenia naszych poprawek i radykalizacji zmian programowych.
My natomiast kontynuujemy to, w czym jesteśmy najlepsi. Nasi eksperci przygotowali dodatkowe uwagi dotyczące projektów rozporządzeń w sprawie zmian w podstawach programowych oraz wspierają szeroką Koalicję na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. To już niemal 70 organizacji oświatowych, nauczycielskich, rodzicielskich, prorodzinnych a nawet kombatanckich i polonijnych!
Wulgarna edukacja seksualna podstępem wejdzie do szkół?
W ostatnich tygodniach uczestniczyliśmy w konferencji prasowej, podczas której Koalicja apelowała do Prezydenta RP Andrzeja Dudy o pilne zaangażowanie głowy państwa w obronę polskiej szkoły. W tym o wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie czy przymusowa likwidacja obowiązkowych prac domowych jest zgodna z ustawą zasadniczą. Wcześniej, w analizie opublikowanej na stronie Ordo Iuris, wskazaliśmy argumenty świadczące o naruszeniu konstytucji.
Powstanie Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, zrzeszającej ekspertów doświadczonych w zarządzaniu edukacją oraz rodziców, nauczycieli i prawników ma dzisiaj jeszcze jeden, niezwykle ważny cel. Musimy powstrzymać nadchodzącą falę wulgarnej edukacji seksualnej.
Minister Barbara Nowacka chce bowiem od września 2025 r. podstępem wprowadzić do szkół obowiązkową edukację seksualną w ramach przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna. Jej inicjatywa spotkała się z aplauzem lewicowych mediów. Newsweek pisał wprost, że „Nowacka sprytnie połączyła edukację seksualną z tematami, o których trudno powiedzieć, że mogą podlegać jakiejś ideologii (…). Łatwiej będzie Nowackiej odpierać ataki ze strony kościoła i konserwatywnej części społeczeństwa, gdy na swojej tarczy wypisała przede wszystkim walkę o poprawę zdrowia psychicznego oraz kondycję fizyczną dzieci”. My oczywiście nie ulegniemy temu szantażowi i będziemy głośno mówić o tym, że wprowadzany przedmiot może wprowadzić do polskich szkół wulgarną edukację seksualną, która od lat przynosi na zachodzie Europy opłakane skutki. Pisaliśmy o tym szerzej w cyklu esejów „O czym nie powiedzą edukatorzy seksualni”, w którym ujawniliśmy prawdziwe cele i efekty zajęć z edukacji seksualnej.
Cały czas wspieramy rodziców i nauczycieli, którzy bronią dzieci przed demoralizacją. Udzielamy porad prawnych oraz przeprowadzamy szkolenia. To w odpowiedzi na ich prośby opublikowaliśmy niedawno komentarz, w którym radzimy, jak zachować się w sytuacji, gdy w publicznych szkołach eksponowane są symbole i treści propagujące agendę ruchu LGBT.
Najwyższy czas zacząć chronić dzieci przed pornografią!
Drugim (obok wulgarnej edukacji seksualnej) zagrożeniem dla naszych dzieci jest nieograniczony dostęp do pornografii w internecie. Psychologowie dziecięcy nieustannie przestrzegają, że uzależnienie od pornografii dotyka już... siedmiolatków! W niektórych szkołach większość przesyłu danych na łączach Wi-Fi to… pornograficzne filmy oglądane na przerwach i pokazywane sobie przez uczniów.
W trosce o bezpieczną przyszłość polskich dzieci stworzyliśmy portal „Narkotyk XXI wieku”, poświęcony informowaniu o skutkach pornografii dla psychiki dzieci i młodzieży. Na zachodzie świadomość związanych z tym zagrożeń jest coraz większa. Kolejne stany USA wprowadzają rozwiązania prawne, które zmuszają strony pornograficzne do wdrażania skutecznego mechanizmu weryfikacji wieku ich użytkowników. Takie same prace legislacyjne prowadzone są także we Francji. Najwyższy czas, by także w Polsce rozpoczęła się wreszcie poważna debata na temat ograniczenia dostępu do pornografii dla nieletnich.
Usuwanie z programu szkolnego kanonu literatury patriotycznej i pięknych przykładów heroizmu, przymusowa edukacja seksualna od podstawówki oraz tolerancja dla narastającej fali uzależnienia od pornografii wśród nastolatków – to trzy czynniki, z których każdy samodzielnie stanowiłby zagrożenie dla prawidłowego wychowania naszych dzieci. W rzeczywistości 2024 roku musimy stawić czoła im wszystkim. I musimy zwyciężyć! W przeciwnym razie planowa demoralizacja zagrażać będzie setkom tysięcy młodych Polaków – całemu pokoleniu, od którego zależy przyszłość naszej Ojczyzny.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
13.05.2024
· Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza ograniczyć liczbę godzin zajęć z religii i etyki w szkole.
· Zmiany w zasadach organizacji tych lekcji doprowadzą do dyskryminacji uczniów chcących uczestniczyć w zajęciach.
· Wprowadzenie modyfikacji poskutkuje również falą zwolnień wśród katechetów.
· Projektowane zmiany naruszają art. 53 ust. 1 oraz 53 ust. 4 Konstytucji RP.
· Działania Ministerstwa mają na celu zniechęcenie młodzieży do uczestniczenia w lekcjach religii.
Projektowane zmiany w organizacji lekcji religii
Po zapowiedziach Minister Edukacji Barbary Nowackiej[1], dotyczących ograniczenia finansowania lekcji religii z budżetu państwa, resort edukacji zamierza wprowadzić kolejne zmiany, które mogą skutkować zmniejszeniem liczby godzin lekcji religii i etyki w szkołach. 30 kwietnia na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt rozporządzenia Ministra Edukacji zmieniającego rozporządzenie w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach[2]. Zmiany dotyczą możliwości łączenia uczniów uczęszczających na lekcje religii lub etyki w jedne grupy międzyoddziałowe (obejmujące uczniów na tym samym etapie nauczania) lub międzyklasowe (zrzeszające uczniów z różnych etapów kształcenia) Do tej pory taka możliwość łączenia uczniów miała miejsce dopiero w sytuacji, w której liczba uczniów w danej klasie lub oddziale była mniejsza niż 7[3]. Zgodnie z nowymi regulacjami, placówki miałyby mieć możliwość łączenia w grupy również takie klasy lub oddziały, w których zgłosiło się na lekcje religii albo etyki 7 lub więcej uczniów[4]. Łączone grupy mogłyby przy tym liczyć maksymalnie:
· 25 wychowanków/uczniów w przedszkolach i klasach I-III szkoły podstawowej,
· 30 uczniów klasach IV-VIII szkoły podstawowej,
· bez limitu - w szkołach ponadpodstawowych[5].
Szczegółowe regulacje przewidziano dla grup z wychowankami lub uczniami, którzy posiadają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego[6].
Dyskryminacja uczniów uczęszczających na katechezę
W projekcie rozporządzenia przewidziano także, że w szkołach podstawowych łączone grupy międzyklasowe mogłyby obejmować wyłącznie uczniów klas I–III albo IV–VIII[7]. Wobec tego może dochodzić do sytuacji, w której różnica wieku pomiędzy uczniami grupy międzyklasowej, złożonej z uczniów klasy IV i VIII, może wynosić nawet 5 lat. Jak wynika bowiem z art. 36 ust. 1 ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. – Prawo oświatowe[8], naukę w I klasie szkoły podstawowej może rozpocząć dziecko, które w danym roku kalendarzowym kończy 6 lat. Takie dziecko, uczęszczając do klasy IV szkoły podstawowej, miałoby rocznikowo 9 lat. W sytuacji natomiast, w której uczeń zaczyna naukę w klasie I szkoły podstawowej mając lat 7, to będąc w klasie VIII szkoły podstawowej, rocznikowo będzie miał 14 lat.
4-letnia lub 5-letnia różnica wieku pomiędzy uczniami w łączonej grupie międzyklasowej może rodzić realne trudności w odpowiednim dostosowaniu treści nauczania do uczniów w różnym wieku. Dopuszczając tak dużą różnice wieku, Ministerstwo de facto uniemożliwi prowadzenie zajęć we właściwy sposób, co doprowadzi do radykalnego spadku i tak już kontestowanego poziomu jakości zajęć. Brak przewidzianej dopuszczalnej różnicy wieku pomiędzy uczniami w grupie międzyklasowej na niewielkim poziomie, np. w postaci łączenia w grupy międzyklasowe uczniów wyłącznie z klas sąsiednich rocznikowo, czyli np. IV-V, V-VI, VII-VIII etc., stanowi potwierdzenie ideologicznego ataku na wolę rodziców i uczniów oczekujących organizacji lekcji religii w szkole w zgodzie z konstytucyjnymi gwarancjami (Art. 53 ust. 4 Konstytucji RP[9]).
Projektowane zmiany mają na celu umożliwienie szkołom takiej organizacji lekcji religii, by nie tworzyć tzw. okienek osobom, które nie życzą sobie edukacji w zakresie wartości wyznawanych przez większość społeczeństwa. Ponadto zmiany doprowadzą do umiejscawiania lekcji religii na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, co, w zestawieniu z nieograniczoną możliwością łączenia klas, doprowadzi do dyskryminacji uczniów ambitniejszych, którzy chcą brać udział w lekcjach religii. Zajęcia te bowiem nie będą już dostosowane do planu lekcji konkretnej klasy, lecz odbywać się będą wcześnie rano lub późnym popołudniem – niezależnie od godzin rozpoczęcia i zakończenia zajęć poszczególnych klas. W efekcie doprowadzi to do konieczności oczekiwania po lekcji religii na rozpoczęcie innych zajęć lub pozostawania po zakończeniu zajęć, w oczekiwaniu na katechezę. Nierzadko może to trwać przez więcej niż jedną godzinę lekcyjną. Zrodzi to także negatywne skutki ekonomiczne dla szkół, bowiem szkoła ma obowiązek zapewnić opiekę uczniom, którzy oczekują na rozpoczęcie lekcji religii, a przez to także pokryć koszty tego obowiązku, w tym np. wynagrodzeń pracowników szkoły.
Usunięcie katechetów ze szkół
Należy zaznaczyć, że zmiany mające z założenia na celu poszerzenie możliwości organizacji pracy szkół i przedszkoli w zakresie dysponowania kadrą pedagogiczną, mogą uderzyć w nauczycieli religii i etyki, zmniejszając ich wymiar zatrudnienia. W ocenie skutków regulacji (OSR) projektowanych zmian wprost wskazano, że zmiany te mogą „spowodować zmniejszenie wymiaru zatrudnienia nauczycieli religii (i etyki), a co za tym idzie konieczność poszukiwania przez nich innej pracy w przedszkolu, szkole lub poza przedszkolem lub szkołą".
Propozycja organizacji lekcji religii jako całkowicie oderwanych od planu zajęć danej klasy i modyfikacja ich charakteru w kierunku, zajęć dodatkowych jest fundamentalnie sprzeczna z konstytucyjnymi gwarancjami i stanowi dyskryminację uczniów. Ma na celu usunięcie ze szkół znacznej części katechetów i osób duchownych, którzy – jak pokazuje historia zgłoszeń do Instytutu Ordo Iuris – nieraz są jedynymi członkami grona nauczycielskiego, którzy kontestują inicjatywy szkolne niezgodne z programem nauczania i programem wychowawczym.
Konsekwencje społeczne zmian
Organizacja lekcji religii jako zajęć międzyklasowych czy wręcz ogólnoszkolnych/międzyszkolnych, w dodatku na pierwszej lub ostatniej lekcji, w oderwaniu od planu zajęć poszczególnych klas, doprowadzi do powstania wśród uczniów wrażenia, że edukacja w zakresie norm moralnych i etycznych karana jest dodatkowym czasem spędzonym w szkole, a rezygnacja z niej nagradzana jest czasem wolnym i w takim sensie jest promowana. W ten sposób dochodzi do swoistej dyskryminacji uczniów, którzy wybrali edukację zamiast czasu wolnego i premiowania tych, którzy świadomie pomijają edukację w wybranych obszarach. Takie rozwiązanie może zostać uznane za dyskryminujące osoby, które korzystają z wolności sumienia i religii uczestnicząc w lekcjach religii, która może być przedmiotem nauczania w szkole[10].
Budowa systemu zniechęcającego do uczestniczenia w zajęciach z religii albo etyki negatywnie wpłynie na socjalizację młodzieży oraz poczucie narodowej i europejskiej tożsamości. Treści zajęć religii i etyki opierają się bezpośrednio na fundamentach tożsamości kulturowej Europy i Polski, obejmujących nauczanie moralne i społeczne Kościoła, cywilizacyjnotwórczą rolę religii chrześcijańskiej czy wagę rozpoznania obiektywnych nakazów i norm etycznych w filozofii greckiej i chrześcijańskiej. Braki wiedzy w tych dziedzinach prowadzą do niezrozumienia świata, który w literaturze, sztuce, filmie, reklamie czy nawet rozrywce wykorzystuje toposy, aluzje, skojarzenia i motywy wywodzące się z religii i filozofii oraz kieruje się wartościami zakorzenionymi we wszystkich trzech filarach cywilizacji europejskiej – filozofii greckiej, prawie rzymskim i religii chrześcijańskiej[11]. Młodzież, która wskutek niedostatecznej inkulturacji nie odnajduje się w takim świecie i pozostaje poza optymalnym obszarem oddziaływania kultury, jest bardziej narażona na ryzykowne zachowania, w tym autodestrukcyjne i przestępcze[12].
Ponadto, wiedza religijna i etyczna ma funkcję kulturotwórczą, pomaga rozumieć i twórczo rozwijać trendy kulturowe oparte na ładzie społecznym i moralnym oraz szacunku w relacjach międzyludzkich. Z tego względu model, w którym uczniowie są zniechęcani do udziału w zajęciach z religii albo etyki jest czynnikiem wspierającym „wychowanie” pokolenia nihilistów, czyli osób nieuznających pewnych ani absolutnych, niewychodzących poza abstrakcję, wartości moralnych, w tym wartości chrześcijańskich i uniwersalnych wartości etycznych, ściśle powiązanych z godnością osoby ludzkiej i prawami człowieka – wspólnych dla polskiego społeczeństwa i społeczności międzynarodowej. Zjawisko przemocy szkolnej, obniżenia autorytetu nauczycielskiego wśród młodzieży oraz narastające przejawy demoralizacji młodzieży[13] powinny zostać uznane za istotny sygnał niedowartościowania elementów wychowawczych w przestrzeni szkolnej[14].
Obecnie trwa etap konsultacji publicznych i opiniowania projektu rozporządzenia, który zakończy się w okolicach końca maja. Ministerstwo chciałoby, aby projektowane zmiany weszły w życie od 1 września 2024 r.
Dr Łukasz Bernaciński – członek zarządu Instytutu Ordo Iuris
Radca prawny Marek Puzio – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Instytutu Ordo Iuris
10.05.2024
Pierwszego maja obchodziliśmy okrągłą, dwudziestą rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej. Coraz częściej dochodzimy jednak do wniosku, że Unia z roku 2024 zupełnie nie odpowiada temu, co obiecywano nam dwadzieścia lat temu. Głosując w referendum akcesyjnym w 2003 roku, decydowaliśmy o przystąpieniu do wspólnoty suwerennych państw narodowych – do „Europy Ojczyzn”. Gdy dzisiaj obserwujemy sposób funkcjonowania Unii Europejskiej, nie sposób rozpoznać w niej tamtej romantycznej wizji. Bruksela z czasem stała się hamulcem rozwoju gospodarczego, zagrożeniem dla przedsiębiorców i rolników, sprawcą ideologicznej kolonizacji rodzin i źródłem nieustannego ataku na polską tożsamość narodową i chrześcijańskie dziedzictwo Europy.
Rozpoczęto realizacje planu zniszczenia Europy Ojczyzn
W listopadzie 2023 roku w większościowym głosowaniu eurodeputowani uchwalili, że celem nowego etapu unijnej integracji jest realizacja planu Altiero Spinellego. Imię tego włoskiego komunisty nosi już budynek Parlamentu Europejskiego. Teraz jego „Manifest z Ventotene” ogłoszono w rezolucji inspiracją zmian traktatowych. Trzeba wiedzieć, że Manifest wprost nawołuje do likwidacji narodów, usunięcia granic, zniesienia własności, nacjonalizacji przemysłu i… zastąpienia demokracji dyktaturą partii europejskiej. Co ciekawe, w zarządzie Grupy Spinellego zasiadali znani polscy europosłowie – Danuta Hübner i Radosław Sikorski, który jako minister spraw zagranicznych… ma stać na straży polskiego interesu narodowego.
Instytut Ordo Iuris przestrzegał przed tym momentem już od lat.
Manifest Spinellego przetłumaczyliśmy pięć lat temu. W 2021 roku sporządziliśmy pierwszy raport o szczegółach budowy „Europejskiego Superpaństwa”. Dzisiaj o konieczności stanowczego oporu przekonujemy skutecznie najważniejsze siły społeczne i polityczne Ojczyzny oraz zagranicznych sojuszników.
Ale czasu jest coraz mniej.
Szokująca rezolucja Parlamentu Europejskiego miała bowiem o wiele głębsze, prawne znaczenie. Po raz pierwszy od czasu Traktatu z Lizbony wszczęto formalną procedurę zmiany europejskich traktatów. Polityczne elity UE przystępują do ostatecznego etapu transformacji całej Unii w jednolite, zcentralizowane państwo. Polska ma zostać pozbawiona prawa weta i wpływu na dziesięć najważniejszych obszarów suwerenności. Pełna kontrola nad naszym prawem i losem całego narodu ma zostać oddana w ręce Komisji Europejskiej – przejmującej rolę europejskiego rządu centralnego.
Nadchodzi wielka, antyniepodległościowa akcja propagandowa
Na szczęście nie wszystko stracone. Te rewolucyjne zmiany będą musiały zostać zaakceptowana przez 2/3 polskiego Sejmu (co w obecnym układzie sił jest raczej niemożliwe) lub przez obywateli w wiążącym referendum.
To oznacza, że przed nami dwa lata bezprecedensowej propagandy i zastraszenia, które będą miały przekonać Polaków do rezygnacji z suwerenności w „referendum rozbiorowym”. Tak też trzeba odczytywać niedawne tajemnicze słowa Donalda Tuska, które nie dotyczyły wyłącznie sytuacji na ukraińskim froncie.
– Żyjemy w najbardziej krytycznym momencie od czasów zakończenia drugiej wojny światowej. Następne dwa lata zadecydują o wszystkim – mówił premier Tusk w wywiadzie udzielonym jednocześnie Gazecie Wyborczej, hiszpańskiej "El Pais", włoskiej "La Repubblica", niemieckiej "Die Welt", belgijskiej "Le Soir" i szwajcarskiej "Tribune de Geneve".
Jest jeden sposób, by obronić naszą niepodległość – musimy ujawnić Polakom plany zwolenników „Imperium Europa” i uprzedzić nadchodzącą, wielką akcję propagandową. Dlatego Instytut Ordo Iuris od samego początku nagłaśnia tę kluczową sprawę.
Stawiamy im czoła!
Już w przemówieniu kończącym ubiegłoroczny Marsz Niepodległości ostrzegałem, że proponowane zmiany w unijnych traktatach są likwidacją polskiej niepodległości. W listopadzie powołaliśmy do życia gromadzące ekspertów i liderów społecznych Kolegium Suwerenności. Uruchomiliśmy też internetową petycję do europosłów, nagłaśnialiśmy zagrożenia w mediach społecznościowych i tradycyjnych. To były dziesiątki wywiadów, debat i konferencji. Pisaliśmy o nich w naszych newsletterach, które trafiają do setek tysięcy odbiorców w Polsce i nie tylko – bo nasze wiadomości tłumaczymy regularnie na 15 języków i wysyłamy raz na miesiąc do dziesiątek tysięcy Europejczyków.
Szczegółowe omówienie dziesięciu obszarów traconej suwerenności przedstawiliśmy w raporcie "Po co nam suwerenność” opublikowanym w styczniu tego roku. Raport w wersji w wersji angielskiej, opatrzony precyzyjnym skrótem i infografikami, dotarł do polityków i ośrodków analitycznych wszystkich ruchów konserwatywnych w Europie i USA.
Ze względu na skalę zagrożenia, postanowiliśmy wyjść dalece poza naszą standardową pracę prawno-analityczno-komunikacyjną. W ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy spotkałem się osobiście z mieszkańcami 17 polskich miast – Częstochowy, Białegostoku, Mielca, Suwałk, Lublina, Nowego Targu, Dąbrowy Górniczej, Jasła, Warszawy, Rzeszowa, Zamościa, Gdańska, Koszalina, Ciechanowa, Olsztyna, Nowego Sącza i Krakowa. Na spotkaniach nieraz gromadziło się nawet 200 czy 300 osób, które dowiedziały się o tym, co szykują nam brukselskie elity we współpracy z polskim rządem.
Wspólnie możemy docierać do milionów Polaków!
Efektem tych wszystkich działań jest wielki sukces komunikacyjny. Dziś można śmiało powiedzieć, że o zagrożeniu utraty niepodległości usłyszało dzięki nam już miliony Polaków i Europejczyków!
W ubiegłym tygodniu odbyła się wielka, całodniowa konferencja suwerennościowa Prawa i Sprawiedliwości „Biało-czerwoni. Wolni Polacy wobec zmian traktatowych Unii Europejskiej”. Eksperci Instytutu Ordo Iuris brali czynny udział nie tylko w samej konferencji, ale także w przygotowywaniu jej programu. Osobiście zabrałem głos w trakcie jednego z głównych paneli dyskusyjnych. Instytut Ordo Iuris reprezentował także adw. Rafał Dorosiński z Zarządu Ordo Iuris oraz dr Jarosław Lindenberg – były dyplomata i wiceszef polskiego MSZ, współpracownik i przyjaciel Ordo Iuris. W trakcie wydarzenia rozdaliśmy ponad tysiąc plakatów, pokazujących w prostej formie graficznej, jakie będą skutki reformy traktatów UE oraz egzemplarze naszego raportu. Infografika, prezentująca 10 obszarów utraty suwerenności na rzecz UE, którą jeszcze kilka miesięcy wysyłaliśmy w jednym z naszych newsletterów, pojawiła się także w tle jednej z konferencji Prawa i Sprawiedliwości.
Jednocześnie jesteśmy otwarci na współpracę ze wszystkimi środowiskami politycznymi i wszelkimi organizacjami społecznymi, które będą chciały włączyć się w walkę o polską suwerenność. Już w przyszłym tygodniu zorganizujemy – wraz z redaktorem Witoldem Gadowskim – konferencję na ten temat, w której udział wezmą politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji. Swój udział potwierdził już wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. Cztery dni później prowadzimy międzynarodowy panel poświęcony centralizacji Unii Europejskiej podczas konferencji organizowanej przez Media Narodowe. Byliśmy też jednym z partnerów zorganizowanego przez środowiska narodowe Marszu Suwerenności, który odbył się 1 Maja – w rocznicę akcesji Polski do UE.
O zagrożeniu musi się dowiedzieć cała Europa
Silna reprezentacja Ordo Iuris uczestniczyła w CPAC Hungary – największej w Europie, dorocznej konferencji środowisk konserwatywnych, na której przemawiał w tym roku między innymi Premier Węgier Viktor Orban, były polski premier Mateusz Morawiecki, lider hiszpańskiej partii VOX Santiago Abascal czy Rick Santorum – były kandydat w prawyborach Partii Republikańskiej na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nagranie video do uczestników przekazał Donald Trump. Osobiście wziąłem udział w debacie poświęconej zagrożeniu rodziny przez ideologię gender, a Instytut Ordo Iuris miał swoje stanowisko, na którym prezentowaliśmy anglojęzyczne publikacje i materiały przygotowane przez ekspertów Instytutu – w tym głównie te, dotyczące reformy unijnych traktatów.
Dzięki obecności na CPAC, nasz raport suwerennościowy zostanie wkrótce przetłumaczony na język węgierski i szeroko rozpowszechniony na Węgrzech przez naszych partnerów z Centrum Praw Podstawowych.
O zagrożeniach związanych z reformą traktatową mówiłem także w trakcie debaty na temat reformy Unii Europejskiej zorganizowanej w Brukseli przez Mathias Corvinus Collegium oraz na III konferencji Collegium Intermarium zorganizowanej z okazji Święta Chrztu Polski.
Policja przerywa konferencję w Brukseli! Radykałowie chcą zamknąć nam usta
Nasz ekspert mec. Nikodem Bernaciak wziął udział w kwietniowej konferencji NatCon (National Conservatism) w Brukseli. Choć w konferencji brali udział znani europejscy prawicowi politycy – tacy jak Viktor Orban, Mateusz Morawiecki, Eric Zemmour czy Nigel Farage – lewicowy burmistrz wydał nakaz jej natychmiastowego zamknięcia, a policja wtargnęła do budynku.
Argumentując swoją decyzję, brukselski urzędnik stwierdził, że konferencja NatCon „jest nie tylko etycznie konserwatywna (np. wrogość wobec legalizacji aborcji, związków osób tej samej płci itp.), ale także koncentruje się na obronie suwerenności narodowej, co oznacza, między innymi, postawę eurosceptyczną”.
Tak! W Brukseli mówi się wprost, że „konserwatywna etyka”, sprzeciw wobec aborcji oraz obrona suwerenności to poglądy zakazane!
Musimy się zjednoczyć w walce o suwerenność
Przed nami ogrom pracy na wielu polach. Skala zagrożenia dla polskiej niepodległości jest bezprecedensowa, a nasza praca staje się coraz bardziej potrzebna i coraz bardziej owocna.
Walka z budową „Imperium Europa”, w którym Polska będzie pełniła jedynie rolę eurolandu wykonującego polecenia Brukseli, jest dla nas kluczowa. Potrzeba przy tym zjednoczenia wielu sił i środowisk – ponad wszelkimi bieżącymi podziałami i sporami – jak w czasie wielkich, zwycięskich zrywów w narodowej historii. W tym momencie szczególnej próby jedności polskiego narodu, musimy zapomnieć o bieżących podziałach i partykularnych interesach.
Dlatego jako Instytut Ordo Iuris jesteśmy gotowi do współpracy ze wszystkimi, którzy chcą włączyć się w walkę o polską niepodległość. Choć rząd Prawa i Sprawiedliwości popełniał błędy a premier Morawiecki kilkukrotnie ulegał presji unijnych decydentów, podpisując dokumenty istotnie ograniczające polską suwerenność – dziś z radością przyjmiemy prosuwerennościowy zwrot w narracji i decyzjach każdej formacji politycznej. Walka o polską suwerenność nie może się ograniczać do żadnej partii czy środowiska. Instytut Ordo Iuris będzie wspierał i służył swoimi ekspertyzami i niezbędną pomocą wszystkim siłom, które dołączą do tej walki. Wierzę, że właśnie to zjednoczenie da nam ostateczne zwycięstwo.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris