Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej iod@ordoiuris.pl
16.08.2023
· Instytut Ordo Iuris złożył do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od wyroku w sprawie z powództwa prof. Wojciecha Popiołka.
· Proces dotyczył opublikowanych przez Ordo Iuris materiałów medialnych, które, zdaniem rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Śląskiego, naruszyły jego godność osobistą i dobre imię.
· Instytut opisywał w dwóch artykułach i nagraniu video nieprawidłowości jakie pojawiły się w prowadzonym przez prof. Popiołka postępowaniu wyjaśniającym, dotyczącym prof. Ewy Budzyńskiej.
· Sąd Okręgowy w Katowicach nakazał Instytutowi przeproszenie rzecznika dyscyplinarnego i wpłatę 25 tys. zł na cel społeczny, co podtrzymał Sąd Apelacyjny.
· W skardze kasacyjnej, Ordo Iuris zarzuca, że prezentowana przez niego krytyka prof. Popiołka nie była bezprawna.
· Brak bezprawności krytyki dotyczy – według Instytutu – również tych fragmentów publikacji, które sąd uznał za zawierające informacje nieprawdziwe, a nie tylko ich pozostałej części, którą sąd uznał za dopuszczalną. Tak sąd ocenił np. twierdzenia o oczywistych uchybieniach lub rażących nieprawidłowościach.
· Zdaniem Ordo Iuris, sąd niewłaściwe nakazał przeprosiny w ogólnopolskich mediach, w których Instytut niczego nie publikował na temat działań prof. Popiołka. W tych mediach miały pojawiać się artykuły i programy na temat prof. Popiołka, m.in. w TVN24 i „Gazecie Wyborczej”. Sąd z nimi nie miał jednak możliwości się zapoznać, bo rzecznik dyscyplinarny w toku procesu nie wnioskował o przeprowadzenie dowodów z treści tych publikacji.
Historia sporu
Zaskarżony wyrok Sądu Apelacyjnego został wydany po tym jak prof. Wojciech Popiołek pozwał Instytut Ordo Iuris. Powództwo dotyczyło dwóch artykułów opublikowanych na stronach internetowych Instytutu i jednego filmu na jego kanale w serwisie YouTube. Prof. Wojciech Popiołek twierdził, że jego dobra osobiste – godność osobista i dobre imię – zostały naruszone tymi publikacjami. Opisywały one kontrowersje wokół postępowania dyscyplinarnego, które toczyło się na Uniwersytecie Śląskim przeciwko prof. Ewie Budzyńskiej. Prof. Wojciech Popiołek jest na tej uczelni rzecznikiem dyscyplinarnym ds. nauczycieli akademickich.
Grupa studentów złożyła skargę na prof. Ewę Budzyńską, zarzucając jej przekazywanie w czasie zajęć informacji niezgodnych ze aktualnym stanem wiedzy naukowej oraz narzucanie studentom własnego światopoglądu, brak tolerancji, homofobię, dyskryminację wyznaniową, krytykę wyborów życiowych kobiet dotyczących aborcji. Prof. Ewa Budzyńska zarzutom zaprzeczyła, twierdząc m.in., że nie przekazywała na zajęciach zarzucanych jej treści.
Prawnicy Instytutu, którzy reprezentowali w tym postępowaniu profesor jako obwinioną, mieli wiele zastrzeżeń odnośnie do tego w jaki sposób rzecznik dyscyplinarny, prof. Wojciech Popiołek, prowadzi to postępowanie. Instytut przekazywał w publikowanych materiałach informacje i komentarze na temat całej sprawy prof. Ewy Budzyńskiej oraz przebiegu postępowania dyscyplinarnego.
Prof. Wojciech Popiołek uznał, że trzy wspomniane publikacje Instytutu naruszają jego godność osobistą i dobre imię, w związku z czym wystąpił z pozwem. Sąd Okręgowy w Katowicach częściowo uwzględnił powództwo. Od wyroku apelację złożył tylko Instytut Ordo Iuris. Sąd Apelacyjny w Katowicach apelację jednak oddalił.
Do czego sąd zobowiązał Instytut?
Instytutowi Ordo Iuris nakazane zostało, aby przeprosił prof. Wojciecha Popiołka oraz aby zapłacił 25 tys. zł na wskazany przez niego cel społeczny. Przeprosiny mają być opublikowane nie tylko we własnym kanale informacyjnym Instytutu (na jego stronie internetowej), ale też w różnych mediach ogólnopolskich: w ogólnopolskim wydaniu „Gazety Wyborczej”, w wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”, w telewizjach TVN24, TVP1, Polsat i Telewizja Republika oraz na stronie internetowej Uniwersytetu Śląskiego.
Co w wypowiedziach Instytutu, według sądu, naruszyło dobra osobiste prof. Popiołka?
Co ważne, oba orzekające w sprawie sądy stwierdziły, że pozwany Instytut, nie naruszył dóbr osobistych prof. Wojciecha Popiołka w całych swoich wypowiedziach, krytycznych i zarzucających mu oczywiste uchybienia czy rażące nieprawidłowości przy prowadzeniu postępowania.
Zdaniem Sądu Okręgowego, zaaprobowanym w pełni przez Sąd Apelacyjny, „pozwana niewątpliwie dopuściła się krytyki, krytyki bardzo ostrej być może niesprawiedliwej, krzywdzącej i z pewnością bardzo dotkliwej i przykrej dla powoda. Tego typu krytyki nie można jednak uznać za bezprawną i naruszającą dobra osobiste powoda. Krytyka miała związek z rolą i czynnościami powoda w prowadzonym postępowaniu jako Rzecznika Dyscyplinarnego, dotyczyła podejmowanych czynności i nie jest rzeczą Sądu w tym postępowaniu mierzyć w jakim stopniu ewentualny błąd uznać za rażący lub nie”.
Naruszające dobra osobiste miały więc być tylko fragmenty, w który sąd doszukał się informacji, które uznał za twierdzenia faktyczne (a nie oceny) i zweryfikował je pod kątem prawdziwości. Te informacje – negatywnie zweryfikowane przez sąd co do prawdziwości – dotyczą dwóch kwestii.
W pierwszej, jak stwierdził Sąd Apelacyjny „chodzi o liczbę mnogą użytą w tych informacjach podczas gdy zostało ustalone, że do sytuacji zapoznania z zeznaniami doszło tylko raz i dotyczyło to studentki Z. K.. Uzurpowano sobie w ten sposób prawo do wyartykułowania za Rzecznika celu jaki mu przyświecał przy tych czynnościach”. Druga kwestia dotyczy tego, że w czasie, gdy doszło do publikacji, które stały się dla prof. Wojciecha Popiołka przyczyną pozwu, nie toczyło się (jeszcze) postępowanie karne w sprawie jego działań jako rzecznika dyscyplinarnego.
Te szczegółowe informacje zostały przez oba orzekające sądy uznane za nieprawdziwe i bezprawnie naruszające dobra osobiste prof. Wojciecha Popiołka.
Czy dopuszczalna była krytyka prof. Popiołka?
Jak zostało powiedziane, pozostałą krytykę działań prof. Wojciecha Popiołka, którą prezentował Instytut, sądy w obu instancjach uznały za dopuszczalną. Zarzuty będące podstawą tej krytyki – zdaniem Instytutu – pozostają aktualne i mają dostateczną podstawę faktyczną. Zatem nie tylko całe wypowiedzi, w związku z którymi Instytut został pozwany, ale też te fragmenty, które (według zapadłych orzeczeń) dobra osobiste prof. Popiołka naruszyły, powinny zostać uznać uznane za nienaruszające bezprawnie dóbr osobistych prof. Wojciecha Popiołka. Dlatego Instytut zdecydował się złożyć skargę kasacyjną od wyroku Sądu Apelacyjnego.
Ta dostateczna podstawa faktyczna opiera się na następujących ustaleniach, które zostały w procesie poczynione przez Sąd Okręgowy, a które Sąd Apelacyjny przyjął za własne:
Wyłania się z tego bardzo nieciekawy obraz tego, jak wyglądało postępowanie mające na celu ustalenie, czy prof. Ewa Budzyńska wypowiadała się na wykładach w taki sposób, jak zarzucali jej skarżący się na nią studenci. Zostali oni przesłuchani w sposób sugerujący im treść odpowiedzi, mając przed oczami protokół zeznań innej osoby lub notatkę zawierającą tożsame treści. Większość tych studentów, którzy podpisali skargę, nie została przesłuchana, a jedynie zostali poproszeni o oświadczenie, czy potwierdzają to co podpisali. Nie zostali też w ogóle przesłuchani inni uczestnicy zajęć – ci którzy nie zgłaszali zastrzeżeń wobec sposobu ich prowadzenia przez prof. Budzyńską. Ich zeznania bez wątpienia byłyby użyteczne i pozwoliłby rozstrzygnąć rozbieżności między jednolitymi zeznaniami czterech przesłuchanych przez rzecznika studentów a wyjaśnieniami obwinionej prof. Ewy Budzyńskiej.
Jakie zarzuty stawia skarga kasacyjna Instytutu?
Ordo Iuris w złożonej skardze kasacyjnej zarzuca – między innymi – że Sąd Apelacyjny niewłaściwie zastosował przepisy, ponieważ dokonał oceny bezprawności wybranych przez fragmentów wypowiedzi Instytutu, abstrahując przy tym od całości tych wypowiedzi, kontekstu w jakim padły, ich istotności z punktu widzenia debaty publicznej oraz bez uwzględnienia tego, że istnieje dostateczna podstawa faktyczna uzasadniająca zaprezentowaną krytykę.
Niezależnie od tego, Instytut zarzuca w skardze kasacyjnej także to, że nałożenie na niego obowiązku usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych poprzez opublikowanie przeprosin w ogólnopolskich mediach („Gazecie Wyborczej”, „Do Rzeczy”, TVN24, TVP1, Polsat i Telewizja Republika) jest środkiem nieadekwatnym i nieproporcjonalnym. Wynika to choćby z tego, że sąd w ogóle nie miał możliwości zapoznać się z tym, czy i co w tych mediach było mówione na temat sprawy prof. Budzyńskiej i wiążących się z nią działań prof. Popiołka jako uczelnianego rzecznika dyscyplinarnego. W procesie w ogóle treść tych publikacji nie była przedmiotem żadnego dowodu. Sąd poprzestał jedynie na wyjaśnieniach samego prof. Popiołka, który podał nazwy mediów, które się z nim kontaktowały. Przy czym sam przed sądem przyznał, że „nie studiował” publikacji, które się pojawiały na jego temat.
Zatem nakazane zostały przeprosiny w mediach, które być może wcale nie przekazywały krytycznych informacji na temat prof. Popiołka albo podały tylko, te które sąd uznał za dopuszczalne (np. krytykę za rażące nieprawidłowości).
Jeśli chodzi o zasądzoną sumę pieniężna (na cel społeczny), to Instytut zarzuca, że niezbędną przesłanką uwzględnienia takiego żądania – co jest bezsporne w orzecznictwie i w doktrynie prawa cywilnego – jest stwierdzenie winy sprawcy naruszenia. Tymczasem ewentualna wina Instytutu w ogóle nie była przedmiotem zainteresowania sądu. Sąd w tym zakresie nie poczynił żadnych ustaleń faktycznych. Do tego zresztą przyczynił się sam powód, bo nie przedstawił żadnego twierdzenia ani dowodu na to, że Instytut w sposób zawiniony naruszył jego dobra osobiste.
Te i inne względy sprawiły, że Instytut zdecydował się złożyć skargę kasacyjną. Jednocześnie wystąpił też z wnioskiem na podstawie art. 388 Kodeksu cywilnego. o wstrzymanie wykonania wyroku w zakresie nałożenia obowiązku przeprosin. Jeśli chodzi zasądzone świadczenie pieniężne, to zostało ono spełnione, przy czym Instytut wniósł też o orzeczenie o jego zwrocie na podstawie art. 415 Kodeksu postępowania cywilnego.
14.08.2023
W ostatnim czasie informowaliśmy o zaskakującej próbie usunięcia Ordo Iuris z historycznego budynku PAST-y. Przeciwności losu oraz plany nieprzyjaciół życia, rodziny i wolności w niczym jednak nie ograniczają skuteczności działań Instytutu. Co więcej, właśnie w minionych tygodniach o naszych osiągnięciach jest głośno zarówno w kraju, jak i za granicą. Nie tylko pomogliśmy w głośnej sprawie Mariki, ale obserwujemy z satysfakcją dynamiczny postęp naszych długofalowych projektów – zakazu tranzycyjnego okaleczenia dzieci, ograniczenia dostępu dzieci do pornografii czy ochrony dzieci przed wulgarną seksedukacją. Każdy z tych sukcesów dokłada cegiełkę do budowy lepszego prawa i sprawiedliwszej Polski.
Marika na wolności
W lipcu doprowadziliśmy do tymczasowego uwolnienia z więzienia 24-letniej Mariki, która została skazana na trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności za nieudaną próbę wyszarpnięcia lnianej torby w barwach flagi LGBT o wartości zaledwie 15 zł.
Po naszej interwencji, wniosek o ułaskawienie pozytywnie zaopiniowała ta sama sędzia, która skazała Marikę. Prokurator Generalny pozytywnie rozpatrzył wniosek o zwolnienie młodej dziewczyny z zakładu karnego do czasu rozpatrzenia przez Prezydenta RP prośby o jej ułaskawienie. Informacje o wyjątkowo surowym i niewspółmiernym do winy wyroku obiegły całą Polskę. O naszych pierwszych sukcesach w tej sprawie informowały także media z Chorwacji, Czech, Francji, Hiszpanii, Niemiec, Słowacji, Węgier, Wielkiej Brytanii i Włoch.
Instytut Ordo Iuris z każdym takim zwycięstwem odgrywa coraz większą rolę w Polsce, ale staje się także znakiem nadziei na zmiany dla konserwatywnych środowisk w Europie. Dlatego zostałem poproszony o udzielenie wywiadu anglojęzycznemu kwartalnikowi „The European Conservative”, w którym mówiłem o roli Ordo Iuris w europejskiej odnowie konserwatywnej, której celem jest wprowadzenie do dyskursu publicznego tradycyjnego modelu polityki, rozumianej jako dążenie do sprawiedliwego prawa i dobra wspólnego.
Radykałowie, widząc sukcesy Ordo Iuris i dostrzegając własną bezradność, uciekają się do kłamstw i manipulacji. Tak było w sprawie Mariki, gdzie sędziowie ze stowarzyszenia Iustitia oraz nierzetelne media i politycy radykalnej lewicy usiłowali przekonywać opinię publiczną, że sąd nie mógł wydać innego wyroku.
Prawnicy Instytutu cierpliwie prostowali te fake newsy, wskazując, że dziewczyna wcale nie musiała trafić do więzienia. Sąd nie musiał przyjmować zaproponowanej przez prokuratora, błędnej kwalifikacji czynu Mariki jako rozboju. Przyznała to nawet sędzia i była minister sprawiedliwości w rządzie SLD Barbara Piwnik, która – komentując sprawę Mariki w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” – stwierdziła, że sąd nie musi słuchać prokuratora i może „zmienić kwalifikację prawną zarzucanego czynu albo zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary”. Z kolei Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek stwierdził, że kara, jaka została wymierzona Marice za jej zachowanie, jest „nieadekwatna, nieproporcjonalna do tego czynu”.
Nic też dziwnego, że Prokurator Generalny odwołał Zastępcę Prokuratora Rejonowego Poznań-Stare Miasto, która z racji pełnionej funkcji była zobowiązana czuwać nad prawidłowym biegiem postępowania w sprawie Mariki. Analiza akt szeregu spraw w poznańskiej prokuraturze, wykazała, że było wiele przypadków orzeczeń, które potwierdzają niesprawiedliwość wyroku ws. Mariki.
Konsekwentna praca prawników Ordo Iuris przynosi rezultaty
Sprawa Mariki to jednak nie jedyny przykład z ostatnich tygodni, gdy jesteśmy atakowani za to, że stoimy po stronie sprawiedliwości, przepisów prawa oraz zdrowego rozsądku i poglądu większości racjonalnie myślących Polaków. Podobnie było w przypadku naszej walki z przerażającym procederem nieodwracalnego okaleczania dzieci w ramach tzw. zmiany płci.
Gdy w maju tego roku zapowiedzieliśmy rozpoczęcie prac nad ustawą zakazującą przeprowadzania „tranzycji” u nieletnich, spotkaliśmy się z krytyką na pierwszej stronie gazety „Rzeczpospolita”, która straszyła, że chcemy zamykać lekarzy do więzienia. Ale te ataki nie podcięły nam skrzydeł. Pokazaliśmy, że podobny zakaz wprowadzają kolejne amerykańskie stany, a państwa Europy Zachodniej ograniczają tranzycyjne okaleczanie nieletnich, dostrzegając tragedie spowodowane nieodwracalnym usuwaniem dzieciom całkowicie zdrowych organów, chemiczną kastracją, amputowaniem piersi czy uzależnianiem od hormonów.
Bez względu na krytykę części mediów, przeprowadziliśmy szerokie konsultacje eksperckie nad projektem, który ostatecznie zaprezentowaliśmy w lipcu. Od początku wiedzieliśmy, że – nawet jeśli dziś część Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest tranzycja i z jakimi potężnymi dramatami się wiąże – musimy wziąć na siebie rolę inicjatora debaty publicznej na ten temat i zakończyć ten zbrodniczy proceder w Polsce. Dziś widać wyraźnie, że nasza konsekwencja i odwaga przynoszą owoce.
Z sondażu przeprowadzonego przez pracownię Social Changes dla portalu wPolityce, wynika, że wprowadzenie postulowanego przez Ordo Iuris zakazu tranzycji nieletnich popiera blisko 70% Polaków. Zdecydowanymi zwolennikami tranzycji nieletnich jest… 4% ankietowanych. Tymczasem genderowe lobby próbuje nas zakrzyczeć i wmówić społeczeństwu, że to właśnie zwolennicy tranzycji stanowią zdecydowaną większość, a my jesteśmy radykałami…
Również nasze starania o ochronę dzieci przed pornografią napotykały na ostrą reakcję mediów, które nie wierzyły, że można to zrobić. Pierwszy raport na temat legislacyjnych rozwiązań ograniczających dostęp dzieci do pornografii wydaliśmy w 2018 roku. Konsekwentna i sumienna praca naszych ekspertów wpłynęła na zmianę społecznego postrzegania problemu. W tym roku nawet rząd dostrzegł ogromne zagrożenie pornografią dla psychiki dojrzewającej młodzieży. W Sejmie znalazły się aż dwa projekty ustawy „o ochronie małoletnich przed dostępem do treści nieodpowiednich w internecie”. Co prawda nie są doskonałe, ale nie ustaniemy w dalszej pracy nad wdrożeniem skutecznego prawa.
Pozytywne rezultaty przyniosła także nasze aktywność w sferze ochrony dzieci przed wulgarną edukacją seksualną. Kilka lat temu zorganizowaliśmy akcję „Chrońmy dzieci”, w ramach której odpowiedzieliśmy na prośby rodziców z całej Polski, kontrolując ponad 800 szkół. W ten sposób uchroniliśmy tysiące dzieci przed demoralizacją ze strony genderowych aktywistów. W tym roku obywatelski komitet zgłosił projekt ustawy „Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców”, który uzyskał wsparcie rządzących.
Sukcesy Ordo Iuris są solą w oku radykałów
Dlatego nie dziwi mnie już to, że rosnąca skuteczność naszych działań doprowadza radykałów do wściekłości i jest wprost proporcjonalna do liczby kolejnych kłamliwych ataków, które mają zniszczyć naszą wiarygodność i zniechęcić Polaków do wspierania Instytutu Ordo Iuris.
Część z ataków możemy puścić mimo uszu. Niektóre jednak dokonywane są przez osoby cieszące się pewnym społecznym posłuchem oraz rozpoznawalnością, które wzmacniają wiarygodność manipulacji. Wtedy nasza prawna reakcja jest niezbędna. Z tego względu za rozpowszechnianie kłamstw na temat naszego Instytutu pozwaliśmy eurodeputowanego PO Radosława Sikorskiego, liderki samozwańczego „Strajku kobiet” Martę Lempart i Klementynę Suchanow, byłego wiceprezydenta Warszawy Pawła Rabieja czy dziennikarza Jarosława Kuźniara.
Jednocześnie kierujemy pisma przedprocesowe do mediów, które nierzetelnie relacjonują naszą działalność, wzywając do publikacji sprostowań. W tym roku skierowaliśmy już 27 wniosków o sprostowanie do mediów takich jak portale Interia, Polityka, naTemat, Onet czy TOKFM.
Jeśli oszczercy zatryumfują i zniszczą wypracowywaną przez lata renomę Ordo Iuris, nie będziemy mogli działać tak skutecznie jak obecnie. W rezultacie aktywiści LGBT i aborcjoniści będą mogli z dużo większą łatwością realizować swoje antycywilizacyjne postulaty.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
10.08.2023
Europa staje w obliczu kolejnego kryzysu imigracyjnego. Komisja Europejska przedstawiła projekty nowych przepisów, które mają zaradzić kryzysowej sytuacji (tzw. pakt o migracji i azylu). Choć wśród propozycji Komisji znalazły się pozytywne regulacje, to nie rozwiązują najistotniejszego problemu, jakim jest rozmycie granicy między uchodźcami a imigrantami ekonomicznymi. Projektowane przepisy zakładają bowiem co do zasady obowiązek wpuszczenia na terytorium państwa członkowskiego każdego imigranta – także nielegalnego, jeśli złoży wniosek o azyl. Wątpliwości może budzić tzw. mechanizm solidarnościowy, czyli konieczność wsparcia krajów, które zdecydowały się na przyjęcie imigrantów.
Uwagi wprowadzające
Po II wojnie światowej Europa, jako kontynent kojarzony ze stabilizacją i dobrobytem, od lat uchodzi za jeden z najatrakcyjniejszych punktów docelowych dla ludzi z całego świata. Większość przybyszów zawsze stanowili imigranci ekonomiczni, czyli osoby szukające w Europie pracy, godnej płacy i dobrych warunków rozwoju dla siebie i rodziny. Mniejszą grupę stanowili uchodźcy, czyli osoby zmuszone do emigracji ze swoich ojczyzn, w których ich życiu i zdrowiu zagraża niebezpieczeństwo, uciekające przed wojnami czy prześladowaniami politycznymi, etnicznymi i religijnymi. Wielu z przybyszów wniosło pozytywny wkład w rozwój goszczących ich państw, uczciwie pracując, służąc swoją wiedzą, umiejętnościami i doświadczeniem oraz integrując się ze społeczeństwem.
W efekcie wiele państw konsekwentnie luzowało politykę imigracyjną, wychodząc z założenia, że przybysze spowolnią, a może nawet powstrzymają proces wymierania europejskich społeczeństw. Takie podejście kontynuowano w 2015 roku, kiedy to do Europy przybyło ponad 1,3 miliona imigrantów, głównie z państw afrykańskich i azjatyckich. Najwięcej trafiło do Włoch i Grecji, a stamtąd wielu emigrowało do Niemiec i Szwecji, powszechnie kojarzonych z socjalnym dobrobytem. Wtedy padły pamiętne słowa kanclerz Angeli Merkel „Damy radę” (Wir schaffen das), zapowiadające, że Niemcy będą w stanie wchłonąć dowolną liczbę imigrantów, i to z korzyścią dla wszystkich. Imigrantów było jednak zbyt wielu, urzędników zbyt mało, a gospodarka i społeczeństwo nie były gotowe na przyjęcie tak wielkiej liczby osób, w większości nieznających języka i nieprzystosowanych do lokalnego rynku pracy. Wtedy okazało się, że wielu z przybyszy nie docenia udzielonej gościny, wykazuje postawę roszczeniową, odmawia nauczenia się lokalnego języka oraz uszanowania praw i obyczajów gospodarzy. Dopiero wówczas wielu europejskich polityków dostrzegło zagrożenia związane z polityką „otwartych drzwi”.
Dzisiaj, w obliczu kolejnego kryzysu imigracyjnego, nikt poważnie w Europie nie mówi o bezwzględnym otwarciu granic dla wszystkich przybyszów. Tylko w 2022 r. blisko milion cudzoziemców złożyło wnioski o azyl w państwach europejskich (nie licząc Ukraińców), a ponad 300 000 usiłowało nielegalnie przekroczyć granicę. Liczba nielegalnych imigrantów, którym to się udało, jest nieznana.
Unia Europejska intensywnie pracuje nad przepisami, które mają na celu opanowanie sytuacji. Komisja Europejska przedstawiła pakt o migracji i azylu, który ma poprawić koordynację polityk imigracyjnych między państwami członkowskimi i zwiększyć efektywność weryfikacji osób ubiegających się o prawo pobytu. Niektóre z proponowanych rozwiązań rzeczywiście mogą pomóc. Mowa np. o stworzeniu systemu wczesnego ostrzegania o niepokojących ruchach migracyjnych, wzmocnieniu kontroli tożsamości imigrantów na granicy czy nowych przyspieszonych procedurach rozpatrywania wniosków azylowych. Inne rozwiązania budzą kontrowersje – jak wprowadzenie tzw. mechanizmu solidarnościowego, czyli przymusowej „zrzutki” państw członkowskich na te państwa, które przyjmują najwięcej imigrantów.
Najistotniejszy problem pozostaje nierozwiązany
W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że pakt o migracji i azylu nie rozwiązuje najistotniejszego problemu, jakim jest rozmycie granicy między uchodźcami a imigrantami ekonomicznymi. Tymczasem jest to jedna z fundamentalnych przyczyn kryzysu imigracyjnego. Zarówno w 2015 r., jak i teraz, fale przybyszów nie starają się o legalizację swojego pobytu na standardowych zasadach (uzyskanie wizy, zezwolenia na pobyt i na pracę), ale w uprzywilejowanym trybie przewidzianym dla uchodźców. Dlaczego? Bo uzyskanie prawa pobytu w Europie jest o wiele łatwiejsze dla uchodźcy niż dla zwykłego imigranta. O ile przyjęcie zwykłego imigranta jest uzależnione od dobrej woli państwa, które może uzależnić zgodę spełnienia pewnych warunków (np. od nauczenia się lokalnego języka oraz podjęcia pracy), o tyle przyjęcie cudzoziemca zagrożonego prześladowaniami jest jego obowiązkiem, od którego może uchylić się jedynie w wyjątkowych przypadkach (jeśli np. władze krajowe posiadają dowody, że cudzoziemiec należy do organizacji terrorystycznej).
Tymczasem regulacje zaprezentowane przez Komisję Europejską potwierdzają dotychczasową praktykę, zgodnie z którą wszystkich przybyszy należy traktować jako potencjalnych uchodźców, nawet jeśli przybywają z krajów, w których nie toczy się żadna wojna, ani nie ma żadnych prześladowań przeciw określonej grupie społecznej. Mało tego, przewidziane w pakcie o azylu i migracji rozwiązania co do zasady wymagają wpuszczenia na terytorium państwa członkowskiego każdego imigranta, jeśli tylko złoży wniosek o tzw. ochronę międzynarodową (czyli azyl). Co więcej, dotyczy to także osób, które przekroczyły granicę nielegalnie. Rodzi to ryzyko nadużyć w postaci kaskadowego składania wniosków o azyl przez imigrantów ekonomicznych tylko po to, aby zostać wpuszczonym na terytorium.
Czy jednak, jeśli państwo uzna, że cudzoziemcowi nie grozi żadne niebezpieczeństwo, to może negatywnie rozpatrzeć jego wniosek o azyl i po prostu odesłać go z powrotem? Teoretycznie może, ale w praktyce państwa kiepsko sobie radzą z egzekwowaniem decyzji o deportacji – w 2020 r. na blisko 0,5 miliona imigrantów, których postanowiono deportować, zaledwie 29% opuściło granice państwa goszczącego (dane Europejskiego Trybunału Obrachunkowego), a w 2022 r. ten odsetek spadł do 24% (dane Eurostatu).
Nielegalni imigranci mile widziani
Innym kluczowym problemem związanym z kryzysem imigracyjnym są setki tysięcy przybyszów, którzy zamiast złożyć wniosek o azyl na przejściu granicznym lub w konsulacie, forsują granice państw nielegalnie, podstępem lub siłą. Osoby, które tak otwarcie okazują lekceważenie dla prawa państwa goszczącego, powinny być po ujęciu natychmiast z niego wydalane. Tymczasem przygotowany przez Komisję pakt przewiduje wymóg merytorycznego rozpoznawania wniosków o azyl złożonych przez osoby nielegalnie przekraczające granice, choćby zrobiły to już po zatrzymaniu przez służby państwa. Tym sposobem cudzoziemcy działający ewidentnie w złej wierze, w żaden sposób niezagrożeni, składający wniosek o azyl dopiero po przyłapaniu na gorącym uczynku, są traktowani tak samo jak uczciwi wnioskodawcy, którzy postępowali zgodnie z procedurą.
Wymuszona solidarność – od relokacji po datki na imigrantów
Spośród proponowanych przez Komisję rozwiązań największe wątpliwości budzi ustanowienie tzw. mechanizmu solidarnościowego, czyli procedury, w ramach której państwa przyjmujące najwięcej imigrantów będą otrzymywały wsparcie ze strony pozostałych. Przewidywane wsparcie ma mieć formę przymusowej relokacji imigrantów (minimum 30 tys. osób każdego roku), pomocy finansowej (minimum 600 mln euro każdego roku) lub pomocy operacyjnej (np. w formie wysłania dodatkowych strażników granicznych z jednego państwa do drugiego). O wysokości obowiązkowych wkładów, jakie będzie musiało wnieść każde państwo, zdecyduje Rada UE kwalifikowaną większością głosów, więc takie państwa jak Węgry czy Polska – z zasady przeciwne takiemu przymusowi – nie będą miały wiele do powiedzenia.
Mechanizm solidarnościowy budzi wątpliwości z uwagi na brak dostatecznych podstaw w traktatach unijnych. Te przewidują możliwość tworzenia tego rodzaju mechanizmów na wypadek kryzysu imigracyjnego, ale jedynie jako „środki tymczasowe” (art. 78 ust. 3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej). Pakt o migracji i azylu ustanawia zaś jako permanentny mechanizm, który powinien mieć charakter tymczasowy i stanowić remedium na doraźne kryzysy imigracyjne.
Co prawda pakt przyznaje państwom opcję opt-out z mechanizmu solidarnościowego, ale skorzystanie z niej zostało uzależnione od zgody Rady. Fakt przyjęcia przez Polskę ponad miliona uchodźców z Ukrainy nie gwarantuje jej więc zwolnienia z obowiązku łożenia na imigrantów przyjętych przez takie państwa jak Niemcy czy Włochy.
System wczesnego ostrzegania o ruchach migracyjnych
Na pozytywną ocenę zasługuje natomiast wprowadzenie mechanizmu wczesnego ostrzegania, który może umożliwić lepszą koordynację polityk imigracyjnych państw członkowskich, szybsze wykrywanie potencjalnych ognisk kryzysu imigracyjnego, a co za tym idzie – także umożliwić zapobieganie takim kryzysom.
Mechanizm zakłada prowadzenie stałego monitoringu sytuacji na granicach i w poszczególnych państwach przez Komisję Europejską przy pomocy Agencji ds. Azylu oraz Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej. Wyniki monitoringu mają być przedstawiane w publikowanych sprawozdaniach, które następnie mają być omawiane przez przedstawicieli państw członkowskich, którzy z kolei wypracowują szczegółowe rozwiązania problemu w ramach forum wysokiego szczebla ds. migracji oraz forum szczebla technicznego ds. migracji.
Zbieranie informacji na temat imigrantów w celu lepszej weryfikacji
Dobrym pomysłem jest też wprowadzenie instytucji tzw. kontroli przesiewowej, w ramach której gromadzone będą szczegółowe informacje na temat tożsamości imigrantów ubiegających się o prawo pobytu. Tak pozyskane informacje ułatwią służbom identyfikację imigrantów, ocenę wiarygodności podawanych przez nich informacji i motywacji na potrzeby wniosku o ochronę międzynarodową, a także weryfikację pod kątem zagrożenia dla zdrowia publicznego i bezpieczeństwa narodowego.
Uelastycznienie procedur azylowych
Krokiem we właściwym kierunku jest też wprowadzenie nowych procedur azylowych, umożliwiających szybsze rozpoznanie wniosku, a także odrzucanie wniosków oczywiście bezzasadnych.
Uwagi końcowe
Pakt o migracji i azylu zawiera kilka pożytecznych rozwiązań, ale nie gwarantują one opanowania kryzysu imigracyjnego ani zapobiegania kolejnym. Dopóki imigranci ekonomiczni będą traktowani tak samo jak uchodźcy, będą oni przybywać do Europy w nadziei, że prześlizgną się niepostrzeżenie przez granicę nielegalnie, a w najgorszym razie poddadzą się procedurze azylowej, w której samo złożenie wniosku gwarantuje prawo wstępu na terytorium państwa. Prawnie kontrowersyjny mechanizm solidarnościowy umożliwi jedynie bardziej równomierne rozłożenie grup imigrantów pomiędzy poszczególne państwa członkowskie, natomiast nie powstrzyma kolejnych fal przybyszy ani teraz, ani w przyszłości.
Aby zaradzić kryzysowi imigracyjnemu, konieczne jest wyraźne rozgraniczenie między imigrantami ekonomicznymi a uchodźcami. Dlatego należy wprowadzić przepisy pozwalające na odrzucanie jako niedopuszczalne wnioski składane przez cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę i znieść automatyzm wpuszczania na terytorium każdego wnioskodawcy jeszcze przed rozpatrzeniem wniosku. Oprócz tego należy istotnie zmodyfikować mechanizm solidarnościowy, przez zapewnienie państwom większej swobody w wyborze form pomocy udzielanej państwom poddanym najsilniejszej presji migracyjnej. Wskazane byłoby także wprowadzenie przepisu szczególnego ustanawiającego wyraźną opcję opt-out z mechanizmu solidarnościowego dla Polski, znajdującej się w szczególnej sytuacji jako państwo członkowskie, które przyjęło najwięcej uchodźców z Ukrainy w całej Unii Europejskiej. Zwolnienie Polski z mechanizmu solidarnościowego nie powinno być uzależnione od zgody Rady.
Weronika Przebierała – dyrektor Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
10.08.2023
W najbliższą sobotę w Częstochowie odbędzie się tzw. marsz równości. Prowokatorzy spod znaku LGBT zdecydowali, że choć za „Miesiąc Dumy LGBT+” uznają czerwiec i to właśnie w tym miesiącu ma swoje apogeum fala genderowej propagandy, łącznie z wulgarnymi manifestacjami, to w Częstochowie najlepszą datą na zorganizowanie swoich prowokacyjnych demonstracji będzie połowa sierpnia – czyli absolutny szczyt sezonu pielgrzymkowego.
Tylko w ten weekend na Jasna Górę dotrze kilkadziesiąt pielgrzymek, a to oznacza, że przez Częstochowę przewinie się w tym czasie kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów, którzy przebywają setki kilometrów, by złożyć hołd Matce Bożej Królowej Polski. Na miejscu spotkają się jednak nie tylko z Panią Jasnogórską, ale także… z wulgarnymi prowokatorami, którzy będą zapewne – jak co roku – obrażać uczucia religijne katolików, bo to właśnie ataki na chrześcijańskie świętości są często istotnym elementem tych demonstracji.
Nie mam wątpliwości, że termin organizacji przemarszu aktywistów LGBT nie jest przypadkowy. To prowokacja wymierzona wprost w katolików. W poprzednich latach aktywiści LGBT organizowali pod jasnogórskim klasztorem wyjątkowo wulgarne i agresywne manifestacje, podczas których obrażano uczucia religijne chrześcijan, niosąc sprofanowany wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, który wpisano w barwy ruchu LGBT. Jest więcej niż prawdopodobne, że w tym roku będziemy świadkami podobnych prowokacji. Uczestnicy manifestacji już obiecują, że będą chcieli udać się do kaplicy Cudownego Obrazu…
Dlatego nie dziwi mnie, że organizacje katolickie – w obawie przed agresją środowisk LGBT – wzywają do obrony narodowego sanktuarium. Takie wezwanie do katolików skierował między innymi prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej, dr Artur Dąbrowski, który w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” powiedział, że „obowiązkiem katolika jest stać na błoniach Jasnej Góry i bronić Królowej Polski”.
Wierni chcący bronić Matki Bożej Częstochowskiej zbierają się w sobotę 12 sierpnia o godzinie 12.00 na błoniach Jasnej Góry pod pomnikiem Najświętszej Maryi Panny. Organizatorzy „obrony” proszą o zabranie ze sobą różańców, aby móc modlić się na różańcu pod przewodnictwem kapłanów. Akcja będzie przeprowadzona tak, aby w żaden sposób nie zakłócać porządku pielgrzymkowego i liturgicznego. Nad jej sprawnym przebiegiem będą czuwać służby porządkowe.
Do wszystkich, którzy stawią się tego dnia pod Jasną Górą, apelujemy o czujność i zachowanie spokoju. Akcja obrony świętości musi być zgodna z przepisami polskiego prawa, nie można dać się sprowokować. Lewicowi aktywiści tylko czekają na to, by któremuś z chrześcijan puściły nerwy, by móc się przedstawiać jako ofiary dyskryminacji katolickiej większości.
W zapewnienie spokojnego i bezpiecznego przebiegu wydarzenia zaangażuje się także nasz Instytut. Aby wesprzeć Polaków w obronie narodowego sanktuarium, 12 sierpnia prawnik Ordo Iuris będzie na miejscu monitorować przebieg demonstracji, sprawdzając, czy aktywiści LGBT nie naruszają prawa.
Jednocześnie gorąco zachęcam do zapoznania się z przygotowanym przez naszych ekspertów „Vademecum Katolika”, które składa się z szeregu publikacji Ordo Iuris omawiających prawa ludzi wierzących w różnych obszarach życia. Zgromadzone materiały dostępne są do pobrania za darmo ze strony internetowej, za pomocą której każdy zainteresowany może także zgłosić prawnikom Instytutu przypadki naruszenia jego uczuć religijnych.
Polecam też nasz poradnik dotyczący wulgarnych manifestacji lobby LGBT, w którym krok po kroku tłumaczymy, jak należy się zachować w przypadku zaobserwowania czynu zabronionego dokonanego podczas takiego wydarzenia, jak go udokumentować oraz jak od razu, na miejscu zgłosić odpowiednim służbom. Mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał skorzystać z tej wiedzy w praktyce, ale doświadczenie poprzednich lat uczy, że niestety musimy być na to gotowi.
Adw. Magdalena Majkowska – członek Zarządu Ordo Iuris
03.08.2023
Fundacja Polskiego Państwa Podziemnego odpowiedziała na setki listów i telefonów w sprawie wystosowanego przez nią nakazu opuszczenia budynku PAST-y przez Instytut Ordo Iuris. Odpowiedź jest chaotyczna i potwierdza, że działania Fundacji mają charakter bezprawny.
Fundacja Polskiego Państwa Podziemnego odpisuje naszym sympatykom, stwierdzając, że „Ordo Iuris wynajęła lokal na czas określony, tj. do listopada 2028 r. z możliwością przedłużenia o kolejne 5 lat, zatem wcześniej nie jest zasadniczo możliwe wypowiedzenie tej umowy”. To stwierdzenie – skądinąd oczywiste w świetle wiążącego strony stosunku prawnego – poczytujemy za sukces i bezpośredni efekt nacisku opinii publicznej na właściciela budynku oraz na Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, który samodzielnie wybiera władze Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego. Mamy nadzieję, że stanowisko Fundacji, zapowiadające w tym fragmencie poszanowanie zawartych umów, nie dotyczy jedynie Instytutu Ordo Iuris, ale wszystkich organizacji patriotycznych wynajmujących pomieszczenia w PAST.
Jednak udzielane mailowo odpowiedzi Fundacja Polskiego Państwa Podziemnego zawierają także inny, zaskakujący fragment stanowiska Fundacji: „umowa najmu nie została wypowiedziana, a Fundacja PPP jedynie wezwała, by zniesławiający ją najemca opuścił budynek PAST-y”. W świetle obowiązującego prawa oraz zdrowego rozsądku, nie jest możliwe jednoczesne utrzymanie w mocy umowy najmu (czyli oddania lokalu w używanie) oraz żądanie opuszczenia lokalu przez najemcę. Równie bezprawne jest usiłowanie dowolnego podwyższania czynszu najmu, skoro strony umowy najmu zgodnie ustaliły w aneksie z 1 grudnia 2022 roku konkretną kwotę podwyżki czynszu najmu w roku 2023 oraz szczegółowe zasady waloryzacji tej kwoty w latach kolejnych. Wybór nowego zarządu Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego, czy jasno wyrażona niechęć do Instytutu Ordo Iuris nie stanowią w świetle prawa i zasady przestrzegania umów przesłanki zmiany warunków wieloletniego najmu.
Skoro Fundacja utrzymuje swoje bezprawne żądanie opuszczenia lokalu przez Instytut Ordo Iuris, w mocy pozostaje nasza prośba o kontynuowanie nacisków oraz prowadzenia dalszej korespondencji z Fundacją lub o kontakt ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej.
Warto jednocześnie podkreślić, że audycja radiowa wyemitowana przez Polskie Radio 24, przywołana jako „zniesławiająca” przez Fundacją Polskiego Państwa Podziemnego była reakcją na wcześniejsze bezprawne działania Fundacji. W toku audycji mec. Jerzy Kwaśniewski oraz historyk Tadeusz Płużański omawiali trudności, przed jakimi stanęły organizacje wynajmujące dotąd powierzchnię biurową w budynku PAST-y. Audycję można odsłuchać pod tym linkiem. Niezależnie od tego, ocena wypowiedzi najemcy nie uprawnia wynajmującego do wypowiedzenia umowy najmu, a tym bardziej do bezprawnego żądania natychmiastowego opuszczenia wynajmowanych pomieszczeń.
Podsumowując, niepokoi nas podtrzymanie stanowiska Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego, która ponawia żądanie opuszczenia wynajmowanego przez nas lokalu w budynku PAST. W świetle jednoczesnego potwierdzenia przez Fundację, że wiąże nas umowa obowiązująca do 2033 roku, żądanie to nabiera w pełni absurdalnych, a zarazem groźnych, znamion bezprawia.
„Gazeta Wyborcza” w jednym z artykułów pisze, że „Ordo Iuris wezwało we środę, 2 sierpnia swoich zwolenników do bombardowania mailami i telefonami fundacji i ŚZŻAK. Było ich tak dużo, że w fundacji trzeba było wyłączyć telefony. Fundacja szykuje się teraz na sądową walkę z Ordo Iuris”. Jak widać, Fundacja wciąż ma poważny problem z otwartością na krytykę i gotowością do dialogu. Oby to uległo zmianie.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
Najbliższe tygodnie mogą zdecydować o tym, czy Polska nadal będzie krajem zapewniającym choćby minimalną ochronę życia dzieciom nienarodzonym. Poza światłem reflektorów, z pominięciem Sejmu, minister zdrowia podjął próbę wprowadzenia w Polsce nowego „wyjątku” od zakazu aborcji. Podczas konferencji prasowej, szef resortu zdrowia stwierdził, że można dokonać aborcji nie tylko – jak dotąd – w przypadku zagrożenia zdrowia fizycznego, ale także w przypadku zagrożenia „zdrowia psychicznego” matki. To furtka do całkowicie dowolnego wykonywania aborcji na podstawie powierzchownych i subiektywnych deklaracji lub odczuć. W efekcie – to „aborcja na życzenie”.
Kolejne szpitale będę dokonywać nielegalnych aborcji?
Nasza reakcja musi być natychmiastowa. Przygotowujemy poszerzone analizy o bezprawności nowego „wyjątku aborcyjnego”. Wysyłamy specjalne memoranda do wszystkich szpitali oraz żądamy od nich statystyk aborcyjnych. Rozważamy wreszcie, czy minister dowolnie uchylający prawo do życia – bez oglądania się na Konstytucję i Sejm – nie powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.
Tym bardziej, że minister Adam Niedzielski nie reaguje na pisma, a wszelkie prośby o spotkanie spotykają się z głuchym milczeniem Ministerstwa Zdrowia. Minister ignoruje także zaniepokojone głosy działaczy pro-life, wyrażone w liście otwartym naszego przyjaciela Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji PRO. Pod ostrzałem krytyki znajduje jednak czas, by potwierdzić zgodę na poszerzenie aborcyjnych przesłanek w liście do Rzecznika Praw Obywatelskich. Tymczasem jego konferencja prasowa już zbiera w Polsce krwawe żniwo.
Po konferencji ministra Niedzielskiego niektóre szpitale otwarcie przyznają się do dokonywania aborcji ze względu na zagrożenie dla dobrostanu psychicznego matki. Na portalu „Gazety Wyborczej” ukazał się wywiad z wicedyrektor Powiatowego Zespołu Szpitali w Oleśnicy, która przyznała się do omijania zakazu poddawania aborcji dzieci z zespołem Downa. Obecnie w dolnośląskim szpitalu dokonuje się znacznie większej ilości aborcji niż przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Kobieta przyznała też, że większość z nich to aborcje dokonywane w drugim lub trzecim trymestrze ciąży. Dzieci są zabijane właśnie z powodu zagrożenia dla zdrowia psychicznego ich matek.
Nie możemy milczeć
Na początek, powołanemu przez ministra zespołowi przedstawimy naszą analizę prawną. Wykażemy w niej, że na podstawie polskiego prawa, zagrożenie dla stanu psychicznego matki nie jest pretekstem dla zabicia dziecka, a wyłącznie dla uruchomienia wszelkiej pomocy dla mamy i całej rodziny. Wyjaśniamy, że zgodnie z zasadami prawa, wyjątek od zakazu aborcji musi być interpretowany zawężająco. Tym bardziej, że jest wyjątkiem od najważniejszego z praw – ochrony życia ludzkiego. Jak pisała niechętna zakazowi aborcji prof. Eleonora Zielińska: „zagrożenia dla zdrowia” należy interpretować wąsko jako istnienie choroby, która pogłębi się w przypadku kontynuacji ciąży, a nie tylko jako zagrożenie dobrostanu kobiety ciężarnej, czy wystąpienie dolegliwości towarzyszących normalnie stanowi ciąży.
Nie poprzestaniemy na tym. Nasze specjalne memorandum wyjaśniające bezprawność stanowiska Ministerstwa Zdrowia trafi niebawem do polskich szpitali. Lekarze powinni mieć świadomość odpowiedzialności grożącej im w przypadku zabicia dziecka na podstawie pozaprawnych konferencji ministra. Do szpitali wyślemy również pisma w trybie dostępu do informacji publicznej z pytaniami o liczbę dokonywanych aborcji z powodu zagrożenia zdrowia matki.
Aby wzmocnić działania analityczne, uruchomiliśmy internetową petycję do ministra Niedzielskiego i premiera Morawieckiego, w której sprzeciwiamy się wprowadzaniu społeczeństwa w błąd przez szefa resortu zdrowia. W najbliższych dniach spotkam się z Rzecznikiem Praw Pacjenta.
Analizujemy także możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności konstytucyjnej polityków. Czy możemy się czuć bezpiecznie, gdy konferencja ministra może odebrać człowiekowi prawo do życia lub wolności? I nie mówię tu o sytuacji nadzwyczajnej, wojnie lub realnie niebezpiecznej epidemii. Z dnia na dzień setki tysięcy nienarodzonych dzieci mogą zostać pozbawione prawnej ochrony życia – nie wskutek ustawy lub wyroku TK – ale przez wytyczne ogłoszone na konferencji prasowej ministra Niedzielskiego. Urzędnik, który z taką pogardą traktuje prawo do życia i chroniącą je Konstytucję jest zagrożeniem dla nas wszystkich. Nasze milczenie wobec tego precedensu to akceptacja końca wolności i demokracji. Dlatego minister ogłaszający prawo z pominięciem Sejmu powinien być świadomy ryzyka pociągnięcia go do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu…
Konsekwentnie walczymy z falą kłamstw
Skandalicznej i wyjątkowo groźnej wypowiedzi ministra Niedzielskiego nie byłoby zapewne, gdyby nie potężna presja, wywierana na rządzących przez proaborcyjne media, które powielają kłamstwa i manipulacje na temat obowiązującego w Polsce prawa.
Nie ma miesiąca, by przypadek tragedii spowodowanej błędem medycznym lub zwykłą prowokacją aktywistów aborcyjnych nie został bezwzględnie wykorzystany przez radykalnych polityków i media do promocji aborcji. Za każdym razem konsekwentnie odkłamywaliśmy manipulacje aborcjonistów.
Po pojawieniu się pierwszych informacji na temat śmierci Pani Doroty, przygotowaliśmy komentarz prawny, w którym przypomnieliśmy, że polskie prawo dopuszcza przerwanie ciąży w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Kilka dni później opublikowaliśmy szerszą analizę, prostującą pojawiające się w przestrzeni publicznej kłamstwa i manipulacje.
Po tragicznej śmierci Pani Izabeli z Pszczyny, opracowaliśmy list otwarty, pod którym podpisało się prawie czterdziestu prawników, lekarzy i naukowców, stanowczo sprzeciwiających się wykorzystywaniu tamtej tragedii do dezinformowania opinii publicznej.
Szczegółowo przeanalizowaliśmy też bardzo podobny przypadek śmierci Pani Savity Halappanavar, która została w Irlandii skutecznie wykorzystana do popartej w ogólnokrajowym referendum zmiany prawa, zawężającej zakres ochrony życia dzieci nienarodzonych. W ramach premiery raportu, zorganizowaliśmy debatę z udziałem polskich i irlandzkich lekarzy oraz naukowców.
Aby dostarczyć obrońcom życia sprawdzonych i cennych informacji, przygotowaliśmy „Encyklopedię pro-life” – kompleksową, ponad sześciuset stronnicową, interdyscyplinarną monografię naukową na temat społecznych, medycznych i prawnych aspektów aborcji. To prawdziwe kompendium rzetelnej wiedzy naukowej dla całego ruchu pro-life w Polsce.
Kobiety potrzebują pomocy, a nie ideologicznej propagandy
Sprawą absolutnie kluczową jest także dotarcie bezpośrednio do kobiet rozważających aborcję, bo ostatecznie to od ich decyzji zależy los nienarodzonych dzieci. Nawet jeśli całkowicie uszczelnimy polski system prawny i doprowadzimy do pełnego egzekwowania przepisów, kobiety – w poczuciu braku pomocy – wciąż będą podejmowały próby zabijania swoich dzieci poza granicami kraju.
Dlatego już wkrótce opublikujemy przystępny poradnik dla wszystkich kobiet w nieplanowej ciąży, noszących pod sercem dziecko z podejrzeniem choroby lub niepełnosprawności oraz kobiet, które po prostu boją się, że nie podołają wychowaniu dziecka, a zewsząd słyszą, że aborcja jest rozwiązaniem ich problemu.
Dzięki naszej publikacji, chcemy wytłumaczyć takim kobietom, że decyzja o aborcji jest najgorszą z możliwych, bo nie rozwiąże, lecz w dalszej perspektywie pogłębi ich problemy. Wiele kobiet do końca życia zmaga się poaborcyjną traumą. Rozpadają się ich związki, cierpią na głęboką depresję, popadają w alkoholizm…
W poradniku przypomnimy o istnieniu i zakresie działalności hospicjów perinatalnych oraz przytoczymy świadectwa kobiet, które mówią o tym, jak wielkim wsparciem było dla nich skorzystanie z pomocy takich ośrodków. W publikacji zamieścimy także adresy i dane kontaktowe każdego z 22 polskich hospicjów perinatalnych.
Opiszemy działalność domów dla matek z małoletnimi dziećmi i kobiet w ciąży, zapewniającym bezpłatnie schronienie dla samotnych matek oraz kobiet w ciąży, którym grozi przemoc albo zostały odrzucone przez najbliższych. W takim domu kobieta otrzyma schronienie, w którym może przebywać nawet 18 miesięcy, pomoc psychologiczną, prawną, socjalną, konsultacje wychowawcze, pomoc w zdobyciu pracy, wsparcie w załatwieniu spraw urzędowych, w uzyskaniu dostępu do lokalu mieszkalnego lub innego stałego miejsca schronienia po opuszczeniu domu.
Jeśli jednak kobieta nie jest gotowa na wychowanie swojego dziecka, w poradniku przypomnimy, że może skorzystać ze wsparcia ośrodków adopcyjnych, które świadczą pomoc kobietom w ciąży oraz pacjentkom oddziałów ginekologiczno-położniczych, które sygnalizują zamiar pozostawienia dziecka bezpośrednio po urodzeniu. Wreszcie, przypomnimy o istnieniu tzw. Okien życia, w których zdesperowane matki mogą pozostawić niemowlę całkowicie anonimowo. Dziecko znalezione w Oknie życia natychmiast otaczane jest niezbędną opieką, a na dalszym etapie – w wyniku przeprowadzenia procedury adopcyjnej – ma szansę trafić do nowej, kochającej rodziny.
Mam ogromną nadzieję, że w przyszłości aborcja zostanie powszechnie uznana za przerażające barbarzyństwo, a kolejne pokolenia ze wstydem będę wspominały o tym, że ich przodkowie brali w tym udział i nie sprzeciwiali się mordowaniu milionów najsłabszych. Dlatego musimy dziś zachować się „jak trzeba” i zrobić wszystko, co w naszej mocy, by zakończyć jak najszybciej to mordowanie najbardziej niewinnych i bezbronnych.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris