Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
11.03.2025
• W minioną sobotę aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu otworzyły w sąsiedztwie Sejmu „przychodnię aborcyjną” AboTak – miejsce, w którym jawnie łamane będzie polskie prawo.
• Zgłaszające się do „przychodni” kobiety mają otrzymywać pomoc w przeprowadzeniu nielegalnej w Polsce aborcji, co w myśl polskiego prawa stanowi przestępstwo z art. 152 § 2 Kodeksu karnego.
• Osoby zaangażowane w otwarcie „przychodni”, w tym skazana w pierwszej instancji za przestępstwo pomocy w aborcji Justyna Wydrzyńska, sugerują, że sprawcy pomocy w aborcji nie obawiają się sankcji za swoją nielegalną działalność, ponieważ premier Donald Tusk obiecał im bezkarność.
• Sam fakt powstania takiej „przychodni” to jawna kpina z polskiego prawa, będąca zachętą do łamania przepisów pod osłoną protektoratu politycznego.
Aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu (ADT), w tym skazana w pierwszej instancji za przestępstwo pomocy w nielegalnej aborcji Justyna Wydrzyńska (Sąd Apelacyjny przekazał sprawę do ponownego rozpoznania), już jakiś czas temu deklarowały udostępnienie miejsca, w którym kobiety będą dokonywały aborcji farmakologicznej. Owa „przychodnia” o nazwie AboTak została otwarta 8 marca w sąsiedztwie Sejmu RP. Jak deklarują aktywistki aborcyjne zaangażowane w otwarcie i działalność AboTak – będzie to miejsce, w którym będą pomagać kobietom w przeprowadzaniu aborcji przy użyciu tabletek poronnych. Warto więc zastanowić się, na jakiej podstawie taka działalność w Polsce w ogóle jest możliwa, biorąc pod uwagę przepisy Konstytucji RP, ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży („ustawa o planowaniu rodziny”), Kodeksu karnego, a nawet wydane w sierpniu ubiegłego roku wytyczne Prokuratora Generalnego dotyczące m.in. aborcji farmakologicznej.
Prawo się nie zmieniło
Jeżeli komukolwiek wydaje się, że żyje w tzw. państwie prawa, jest w głębokim błędzie. Dobrym przykładem szerzącego się bezprawia jest właśnie kwestia dostępu do aborcji, czy – patrząc na to z innej strony – dekryminalizacji aborcji. Projekt ustawy zmieniającej przepisy Kodeksu karnego przewidujące m.in. odpowiedzialność karną za aborcję niezgodną z przepisami ustawy czy przestępstwo pomocy w aborcji, w lipcu 2024 r. nie został przyjęty przez Sejm, ponieważ nie uzyskał wymaganej większości głosów posłów. Innymi słowy – w demokratyczny sposób przedstawiciele większości polskiego społeczeństwa zadecydowali, że aborcja i pomoc w aborcji mają pozostać nielegalne i karalne. Temat powinien być zamknięty. Ale tak się nie stało – po lipcowym nieudanym głosowaniu w Sejmie niektórzy politycy z koalicji rządzącej, współpracujący blisko z organizacjami aborcyjnymi, zapowiedzieli, że aborcję będą wprowadzać w Polsce inaczej – jak wkrótce się okazało – w drodze ministerialnych wytycznych mających wymusić na lekarzach przeprowadzanie aborcji w szpitalach pod groźbą sankcji finansowych czy nawet utraty kontraktów z NFZ. Wytyczne minister zdrowia oczywiście nie są powszechnie obowiązującym prawem i w państwie prawa nie mogą mieć wpływu na kształt chroniących życie ludzkie przepisów Konstytucji RP (art. 38), ustawy o planowaniu rodziny (art. 1) czy Kodeksu karnego (art. 152), a ponadto powinny być z tymi przepisami zgodne. Tak przynajmniej przewiduje konstytucyjna zasada praworządności, zgodnie z którą „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa” (art. 7 Konstytucji RP). W kwestii aborcji obowiązywanie tej zasady ma być jednak najwyraźniej zawieszone albo całkiem zniesione - tak przynajmniej wynika z dotychczasowych działań rządzących.
Jawna przestępcza działalność w AboTak
AboTak, miejsce, w którym aktywistki – jak deklarują – będą pomagały kobietom w przeprowadzeniu aborcji, nigdy nie powinno powstać. Pomoc w pozbawieniu życia nienarodzonego dziecka stanowi w Polsce przestępstwo ujęte w art. 152 § 2 Kodeksu karnego, zgodnie z którym karze pozbawienia wolności do lat 3 podlega każdy, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania. Przepis ten wciąż obowiązuje, a z orzecznictwa jasno wynika, że działalność, którą prowadzą aktywistki w „przychodni” AboTak nosi znamiona przestępstwa pomocy w aborcji. Na przykład w wyroku z 30 września 2008 w sprawie II AKa 231/08 Sąd Apelacyjny w Katowicach uznał, że „pomoc w przerwaniu ciąży może być zrealizowana w różny sposób np. poprzez dostarczenie narzędzi służących do tego celu, ale także rady lub informacji”. Stanowisko takie podtrzymał też Sąd Apelacyjny w Gdańsku w wyroku z 9 lutego 2017 r. w sprawie II AKa 294/16. Powinno być zatem jasne, że osoby, które udostępniają kobietom miejsce (lokal) i narzędzia (tabletki) do przeprowadzenia aborcji niezgodnej z przepisami prawa (ustawy o planowaniu rodziny) realizują znamiona przestępstwa przestępstwa z art. 152 § 2 Kodeksu karnego. Warto podkreślić, że wspomniany Sąd Apelacyjny w Katowicach uznał nawet, że samo dostarczenie kontaktu telefonicznego może stanowić przestępstwo z art. 152 § 2 Kodeksu karnego, jako że jest to „pomoc istotna, gdyż umożliwiała podjęcie dalszych działań zmierzających już bezpośrednio do usunięcia ciąży (…)”. Tym bardziej taki charakter ma udostępnianie kobietom tabletek poronnych, którą to działalnością od dawna już chwalą się aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu i która ma być teraz zupełnie jawnie prowadzona.
A bo tak powiedział Tusk
Nasuwa się więc oczywiste pytanie – na jakiej zasadzie aborcyjne aktywistki (z których jedna została już raz nieprawomocnie skazana za przestępstwo pomocy w nielegalnej aborcji) jawnie otwierają, a nawet szeroko reklamują lokal, w którym, zgodnie z ich deklaracjami, mają być popełniane przestępstwa? Czy równie dobrze inni obywatele łamiący prawo, np. złodzieje, mogliby działać jawnie, a dodatkowo – jak miało to miejsce w przypadku AboTak – liczyć na ochronę policji? Wydaje się, że nie (chociaż w obecnej sytuacji niczego nie można wykluczyć), a głównym powodem, dla którego aktywistki z ADT aktualnie czują się bezkarne, wydaje się być polityczny protektorat. Aktywistki zresztą nie kryją się z nim, stwierdzając w rozmowie z serwisem tvp.info, że „Donald Tusk obiecał, że osoby, które będą pomagać w dostępie do aborcji, nie będą ścigane. Nie interesuje nas prawo z 1993 roku, które i tak nie jest przestrzegane. W tym miejscu nie obowiązuje zakaz aborcji”. Widać zatem, że z niewyjaśnionych przyczyn obietnice szefa rządu mają obecnie priorytet przed przepisami ustawowymi, a nawet samą Konstytucją. W takich okolicznościach bez znaczenia wydaje się również fakt, że całkiem niedawno, bo w sierpniu 2024 r. Prokurator Generalny Adam Bodnar wydał wytyczne dla prokuratury „w zakresie prowadzenia postępowań przygotowawczych dotyczących (…) tzw. aborcji farmakologicznej”, w których napisał między innymi: „powszechne jednostki organizacyjne prokuratury zobowiązane są do prowadzenia lub nadzorowania postępowań dotyczących niezgodnego z przepisami przerwania ciąży, udzielenia pomocy lub nakłonienia do tego”.
Aktywistki pomagające w aborcjach farmakologicznych od dawna swoją działalnością kpią z polskiego prawa. Szczególnym jednak przejawem tego szantażu aborcyjnego jest publiczne udostępnienie lokalu przeznaczonego do prowadzenia w nim przestępczej działalności. A to wszystko w bliskim sąsiedztwie budynku Sejmu – miejsca, w którym zasiadają reprezentanci Narodu wprawdzie wybrani do stanowienia, ale przede wszystkim zobowiązani do przestrzegania prawa.
R.pr. Katarzyna Gęsiak – dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris
W ostatnich miesiącach nieustannie jeździmy po całej Polsce z konkretnym, pilnym zadaniem – pokazać Polakom, jak boleśnie rządowa reforma szkół uderzy w nasze dzieci, nasze rodziny, w wiarę i w narodową tożsamość. Seksualna deprawacja i depolonizacja programu nauczania łączone są z usuwaniem ze szkół religii i wychowania do życia w rodzinie. To od obecnej skali naszego zaangażowania będzie zależeć nasza przyszłość, za którą będzie wkrótce odpowiadać współczesna młodzież.
Ordo Iuris w trasie
W ubiegłym tygodniu przedstawiciele Instytutu Ordo Iuris oraz Centrum Życia i Rodziny wzięli udział w X Europejskim Kongresie Samorządów w Mikołajkach, na którym osobiście poprowadziłem panel dyskusyjny pt. „Szkoła przyjazna rodzinie – Samorząd w czasach seksedukacji”. Dzięki naszemu zaproszeniu, z samorządowcami spotkali się eksperci Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS) oraz… pewien inspirujący gość z USA. Przekonywaliśmy zgromadzonych samorządowców do zabrania głosu i stanowczego sprzeciwu wobec narzucania przez rząd ideologicznej indoktrynacji w prowadzonych przecież przez samorządy szkołach.
Prosto z Mikołajek wróciliśmy do Warszawy, gdzie zorganizowaliśmy duże spotkanie z naszym wyjątkowym gościem – Tiną Descovich – współzałożycielką amerykańskiej organizacji „Moms for Liberty” (Mamy dla Wolności). Ten dynamiczny ruch rodziców, zrzeszający już ponad 130 000 członków w 48 stanach USA broni praw rodziców. Mamy, które go założyły, w lokalnych wyborach przejęły wiele szkół oraz organów nadzorujących edukację – ku przerażeniu lewicowych biurokratów, odpowiedzialnych za szokującą deprawację dzieci. Wierzę, że „Mamy dla Wolności” mogą zainspirować polskich rodziców, którzy stoją dziś przed ważnym zadaniem obrony niewinności swoich dzieci.
W ubiegły czwartek nasi eksperci mówili o prawach rodziców i prezentowali film „To nic takiego” – ujawniający prawdę o wulgarnej edukacji seksualnej – na spotkaniu w sali kurialnej Diecezji Warszawsko-Praskiej. 12 marca będziemy w Pomiechówku, 20 marca w Polkowicach, a 26 marca w Zduńskiej Woli. A za nami już ponad 20 podobnych spotkań w całej Polsce!
Tak duża skala aktywności w terenie jest konieczna, bo niespotykane jest też zagrożenie dla naszych dzieci.
Nowacka wraca z kolejnym rozporządzeniem o „edukacji zdrowotnej”
Jeszcze nie znamy finalnej wersji podstawy programowej nowego przedmiotu, a już minister edukacji już podpisała rozporządzenia określające sposób nauczania „edukacji zdrowotnej”. Ta determinacja i pośpiech nie wróży nam nic dobrego.
Naszym wspólnym sukcesem jest to, że Barbara Nowacka została zmuszona (na razie) do wycofania się z obowiązkowego charakteru szkolnej seksedukacji. To niewątpliwie wielki sukces. Presja wywierana na polityków ma sens.
Szefowa resortu edukacji otwarcie przyznaje jednak, że „edukacja zdrowotna” powinna być obowiązkowa, a pierwszy rok jest rokiem weryfikacji. W zachwytach nad szkodliwym przedmiotem wtóruje jej promotorka aborcji – Minister Zdrowia Izabela Leszczyna.
To wszystko pozwala zrozumieć, dlaczego walkę o polską szkołę i sprzeciw wobec „edukacji zdrowotnej” uważamy za sprawy kluczowe dla przyszłości naszych dzieci i całej Polski.
Nie ustajemy w obronie dzieci
Dlatego też, gdy ministerstwo opublikowało pierwsze założenia podstawy programowej nowego przedmiotu, przygotowaliśmy obszerną – kompleksową i interdyscyplinarną – krytyczną analizę projektu. W jej przygotowanie włączyło się kilkunastu ekspertów – prawników, lekarzy, pedagogów, psychologów, psychiatrów i pediatrów, nauczycieli, dyrektorów szkół i autorów podręczników.
W ramach nagłaśniania sprawy, w ciągu kilku tygodniu odwiedziliśmy kilkanaście miast w całej Polsce, spotykając się z rodzicami i nauczycielami. Naszą petycję „Stop Seksualizacji Dzieci” podpisało ponad 45 000 osób. Zainwestowaliśmy ogrom czasu i środków w nagłaśnianie sprawy wszelkimi możliwym sposobami – w internecie, w prasie, radiu i telewizji.
Uruchomiliśmy niezwykle popularną petycję z apelem o dymisję Barbary Nowackiej. Była to bezpośrednia reakcja na skandaliczne słowa minister o „polskich nazistach”, którzy „zbudowali obozy” zagłady. Choć szefowa resortu edukacji tłumaczyła się „przejęzyczeniem”, to kłamstwo historyczne wpisuje się w całokształt działalności Barbary Nowackiej. To ona odpowiada przecież za ograniczanie oraz usuwanie z podstawy programowej nauczania o tragedii Polaków w czasie hitlerowskiej okupacji, to jej ministerstwo usuwało z nauczania postać św. Maksymiliana Marii Kolbe, wykreślał wzmianki o Żołnierzach Wyklętych i informacje o obozach zagłady w Treblince czy Sobiborze, gdzie łącznie zabito ponad milion osób! Pod petycją o dymisję minister Nowackiej podpisało się już prawie 70 000 Polaków.
Wraz z naszymi partnerami z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły zorganizowaliśmy 1 grudnia na Placu Zamkowym w Warszawie wielką manifestację tysięcy Polaków – rodziców, dziadków, nauczycieli, specjalistów od edukacji i wychowania, zaniepokojonych o przyszłość naszych dzieci. Naszą manifestację relacjonowały największe polskie media, a TV Trwam i Telewizja Republika transmitowały wydarzenie na żywo. Materiał na temat protestu wyemitowano w Faktach TVN, w Teleexpresie i głównych serwisach informacyjnych TVP. Dzięki temu udało nam się dotrzeć do milionów Polaków!
Podczas sejmowej Podczas sejmowej konferencji osobiście zapewniałem rodziców, że jeśli przedmiot zostanie wprowadzony jako obowiązkowy – adwokaci Ordo Iuris będą gotowi, by bronić przed polskimi urzędami i sądami rodziców, którzy odmówią wysyłania dzieci na lekcje wulgarnej edukacji seksualnej.
Aby wspomóc zaniepokojonych rodziców, przygotowaliśmy broszurę „Edukacja seksualna kontra prawa rodziców”, w której znalazły się informacje o prawach przysługujących rodzicom, o zagrożeniach związanych z wprowadzeniem do szkół nowego przedmiotu oraz konkretne wskazówki na temat tego, co można zrobić już dziś, by powstrzymać radykalne plany MEN. Broszura zawiera kody QR do wzorów pisemnych petycji do Prezesa Rady Ministrów, Rzecznika Praw Obywatelskich, wzoru sprzeciwu rodzicielskiego do złożenia u dyrektora szkoły, internetowej petycji „Stop Seksualizacji Dzieci”, artykułu przedstawiającego „w pigułce” projekt edukacji seksualnej MEN oraz obszernej analizy eksperckiej podstawy programowej „edukacji zdrowotnej”.
Nasze materiały przekazujemy Polakom na kolejnych spotkaniach z ekspertami Ordo Iuris, które organizujemy w całej Polsce. Od kilku miesięcy to właśnie temat ochrony naszych dzieci przed ideologiczną indoktrynacją jest głównym tematem takich spotkań. W ostatnich miesiącach spotykaliśmy się z między innymi z mieszkańcami Wrocławia, Gniezna, Rawicza, Wołowa, Bochni, Jastrzębia-Zdroju, Krakowa, Torunia, Orzesza, Rzeszowa, Mielca, Łukowej, Zakopanego, Tarnowa, Kościana, Bełchatowa, Limanowej, Dębicy, Sobótki i Legnicy.
Spotkania były często połączone z pokazami filmu dokumentalnego „To nic takiego”, wyprodukowanego przez Centrum Życia i Rodziny, ukazującego realne konsekwencje wprowadzania wulgarnej edukacji seksualnej w Europie Zachodniej. Nasi eksperci wygłaszają prelekcje na temat praw rodziców w szkole, ochrony dzieci przed ideologią gender oraz zagrożeń związanych z nadużywaniem smartfonów przez nastolatków. Uczestnicy spotkań mają też możliwość zapoznania się z naszymi materiałami i mogą osobiście porozmawiać z ekspertami Ordo Iuris i Centrum Życia i Rodziny.
Jeżdżąc po Polsce, rozmawiamy z przedstawicielami samorządów, którzy stanowczo sprzeciwiają się rządowemu planowi „deformy” polskiej edukacji, którą nasi eksperci podsumowali jako „depolonizację, dechrystianizację, dehumanizację, deprawację i degradację szkolnictwa”.
Widząc zainteresowanie samorządów, przygotowaliśmy wzory uchwał stanowiskowych, możliwych do podjęcia przez sejmiki wojewódzkie oraz rady gmin lub powiatów. To właśnie do zadań samorządów należy bowiem prowadzenie szkół publicznych.
Wspieramy Centrum Życia i Rodziny w rozwoju sieci Szkół Przyjaznych Rodzinie, czyli placówek, które nie boją się opowiedzieć po stronie życia i rodziny, a przeciwko genderowej indoktrynacji dzieci. Każdego miesiąca do programu dołączają kolejne szkoły i przedszkola. To już niemal 800 szkół w całym kraju!
Tak dla religii w szkole!
Nie ustajemy też w obronie katechezy w szkole, której obecność przeszkadza obecnemu rządowi.
W ubiegłym miesiącu Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie przewidujące ograniczenie liczby lekcji religii do jednej tygodniowo oraz narzucające dyrektorom szkół konieczność umieszczania zajęć z religii przed lub po zajęciach obowiązkowych danego dnia. Akt został podpisany pomimo braku porozumienia z kościołami i związkami wyznaniowymi, co jest oczywistym naruszeniem jasnych zasad ustawowych i konstytucyjnych.
Eksperci Ordo Iuris doręczyli resortowi negatywne opinie na temat rozporządzenia, gdy było ono jeszcze w fazie projektowania. Uruchomiliśmy wraz ze Stowarzyszeniem Katechetów Świeckich internetową petycję w obronie katechezy, pod którą podpisało się prawie 50 000 osób.
Nasi prawnicy przygotowali również projekt ustawy „Wartości dla przyszłości”, który utrwali pozycję katechezy w systemie edukacji. Projekt zakłada, że religia lub etyka będą przedmiotami obowiązkowymi, do indywidualnego wyboru oraz że minister edukacji nie będzie mógł w drodze rozporządzenia – czyli de facto jednoosobowej decyzji – destabilizować i ograniczać nauczania religii w polskich szkołach, jak dziś robi to Barbara Nowacka.
W internecie poparcia projektowi udzieliło już ponad 7 000 osób. Wkrótce rozpocznie się „papierowa” zbiórka podpisów pod projektem, aby móc skierować go do Sejmu.
Niedawno nasz przedstawiciel wziął udział w spotkaniu (które odbyło się w tej sprawie z inicjatywy Stowarzyszenia Katechetów Świeckich) z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski bp. Markiem Marczakiem, by rozmawiać o wsparciu Kościoła dla tej inicjatywy.
To od nas zależy los polskich dzieci
Wszystkie te działania są niezbędne dla ocalenia naszych dzieci i dla przetrwania polskiej szkoły. Walka o edukację całego pokolenia – a więc o przyszłość naszej Ojczyzny – toczy się właśnie teraz!
To od obecnej skali naszego zaangażowania będzie zależeć nasza przyszłość, za którą będzie wkrótce odpowiadać współczesna młodzież.
Wytrzymajmy w tej walce kilka lat. Powstrzymajmy najgorsze fale deprawacji i wynarodowienia polskiej szkoły.
Wierzę, że wkrótce nadejdzie zmiana, która – podobnie jak w USA – będzie sprzyjać definitywnemu zakończeniu genderowego i antypolskiego eksperymentu na naszych dzieciach.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Instytutu Ordo Iuris
• Znamy już ostateczną wersję rozporządzeń określających podstawę programową edukacji zdrowotnej, wprowadzające do szkół podstawowych i ponadpodstawowych nowy model edukacji seksualnej.
• W miejsce modelu osadzającego seksualność w kontekście małżeństwa, rodziny i prokreacji, obecnego w ramach zajęć wychowania do życia w rodzinie, wprowadza się model permisywny. Akcentuje on czerpanie przyjemności z seksualności oraz na równi z trwałymi, stabilnymi małżeństwami traktuje związki nieformalne, w tym jednopłciowe.
• Uczniowie już w szkołach podstawowych będą mieli się uczyć o różnych skłonnościach seksualnych, jako tak samo naturalnych, jak również o tym, że o ich płci nie musi przesądzać budowa biologiczna, bowiem są różne „tożsamości płciowe”.
• Ministerstwo zapowiada, że w ciągu najbliższego roku szkolnego przedmiot ma być dobrowolny. Pozbawia jednak rodziców gwarancji obecności w szkolnych programach nauczania treści afirmujących, małżeństwo, rodzicielstwo, w kontekście wychowania seksualnego, co pozostaje w opozycji do art. 18 Konstytucji RP.
• Ostateczny kształt rozporządzeń wprowadzających do podstawy programowej nowy model edukacji seksualnej i jednoczesne usuwający z niej treści dotyczące wartości rodziny oraz życia w fazie prenatalnej jest niezgodny również z przepisami ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, które nakazują obecność tego rodzaju treści w programach nauczania szkolnego.
Szkoły bez wychowania do życia w rodzinie
Wczoraj opublikowano ostateczne wersje rozporządzeń określających podstawę programową nowego przedmiotu edukacja zdrowotna, który ma zastąpić zajęcia wychowania do życia w rodzinie zarówno w szkołach podstawowych jak i w ponadpodstawowych. Edukacja zdrowotna wprowadza do szkół nowy model edukacji seksualnej, odmienny od zawartego w podstawie programowej wychowania do życia w rodzinie (WDŻ).
Do tej pory w polskich szkołach funkcjonował model, który osadzał seksualność w kontekście wyrażania miłości, trwałego i stabilnego małżeństwa, rodzicielstwa i prokreacji. Sprzyjał on panowaniu nad własnymi popędami, wskazując na liczne argumenty przemawiające za inicjacją seksualną w małżeństwie. Pozostawało to w zgodzie z art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie którym „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”, jak również z art. 4 ust. 3 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, który nakazuje, aby w programach nauczania szkolnego znalazły się m.in. treści o wartości życia w fazie prenatalnej.
Ideologiczna indoktrynacja w szkołach
Od takiego modelu edukacji seksualnej postanowiła odejść Minister Edukacji Barbara Nowacka. Program edukacji zdrowotnej nie zachęca już do zawierania trwałych, stabilnych małżeństw. Związki nieformalne, w tym jednopłciowe, decyzja o rozwodzie i wejściu w nowy związek czy „związki przejściowe” są traktowane tak samo jak trwały, stabilny i otwarty na życie (przyjęcie dzieci, również z niepełnosprawnością) związek małżeński. Nie ma też mowy o życiu ludzkim na prenatalnym etapie rozwoju, natomiast uczniowie w szkołach ponadpodstawowych mają być zaznajamiani z tematyką aborcji. Jakie jeszcze „nowości” czekają uczniów? Poniżej przykłady ostatecznych zapisów nowych rozporządzeń minister Nowackiej.
Uczniowie klas VII-VIII (12-14 lat) mają omawiać pojęcie i kierunki rozwoju „orientacji psychoseksualnej”. Usunięcie przykładów orientacji, w porównaniu do projektów rozporządzeń (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna), niewiele tutaj zmienia, a nawet poszerza możliwości omawiania innych jeszcze skrótów spod akronimu „LGBTQIAP+”.
W tym samym przedziale wiekowym uczniowie mają również wyjaśniać pojęcia związane z tożsamością płciową. Podobnie jak wyżej, usunięto przykłady „cispłciowość” i „transpłciowość”, co jednak w istocie niczego nie zmienia w porównaniu do pierwotnych propozycji MEN. Uczeń w dalszym ciągu będzie mógł, już w szkole podstawowej, otrzymać przekaz: o tym, czy jesteś chłopcem, czy dziewczynką, nie przesądza twoje ciało.
W zapisie dla uczniów klas IV-VI szkół podstawowych, spośród przykładów zmian dotyczących dojrzewania, należących do normy medycznej, usunięto „zachowania autoseksualne” (masturbacja, onanizm), pozostawiając jednak katalog otwarty tych przykładów. Oznacza, że uczniowie w dalszym ciągu będą mogli uczyć się o masturbacji jako o normie medycznej (jak wskazano wprost w projekcie podstawy programowej edukacji zdrowotnej dla szkół podstawowych), szczególnie jeśli zostanie ona wymieniona jako przykład w podręcznikach do nowego przedmiotu.
Uczniowie klas IV-VI szkół podstawowych będą opisywali zmiany mogące występować w rodzinach, takie jak separacja, rozwód, wejście rodziców w nowe związki oraz sposoby radzenia sobie w takich sytuacjach. Za eksponowaniem tych treści w podstawie programowej kryje się założenie, jakoby – niezależnie od tego, czy w rodzinie danego dziecka taka traumatyczna dla niego sytuacja, jak rozstanie rodziców, wystąpiła, czy nie – uczniowie powinni być na nią przygotowani. W praktyce niejeden uczeń po takich zajęciach, będąc świadkiem wymiany zdań w rodzinie, może się zastanawiać, czy jego rodzina także się rozpadnie, skoro – jak dowiedział się na edukacji zdrowotnej – rozwody to powszechne zjawisko. Ci sami uczniowie nie będą jednak uczyli się już o wartości dbania o trwałość i zgodność małżeństwa czy poświęcania własnych egoistycznych zachcianek dla dobra rodziny.
W szkołach średnich uczniowie nadal będą mogli omawiać „kwestie prawne i społeczne związane z przynależnością do grupy osób LGBTQ+”, omawiać różne formy aktywności seksualnej (a zatem np. seks oralny, analny, w grupie) czy opisywać tzw. stereotypy płciowe. Co ciekawe, nastoletni uczniowie mieliby się uczyć również o przebiegu porodu, w tym porodu zabiegowego, czyli porodu siłami natury, ale z wykorzystaniem próżniociągu lub kleszczy położniczych, którymi obejmuje się główkę rodzącego się dziecka. Wśród przykładów zaburzeń depresyjnych podawane są depresja w ciąży i depresja poporodowa. Ponadto proponowany jest temat, dotyczący formułowania z szacunkiem komunikatów innych osób dotyczących m.in. decyzji o bezdzietności. Wszystko to razem wzięte nie zachęca raczej nastoletnich dziewcząt u progu dorosłego życia do decyzji o macierzyństwie czy posiadaniu większej liczby dzieci, co w dalszej perspektywie może przyczynić się do pogłębienia zapaści demograficznej w Polsce. Być może natomiast oswajanie z bezdzietnością wynika z chęci dostosowania przekazu do tzw. celów zrównoważonego rozwoju, ponieważ – co wypada w tym kontekście zasygnalizować – edukacja zdrowotna wymienia również osobny dział tzw. zdrowia środowiskowego, w ramach którego uczeń ma omawiać m.in. kwestie związane ze zmianami klimatu i globalnym ociepleniem oraz zachęcany jest do podejmowania „działań proekologicznych”.
Przedmiot, który godzi w dobro społeczeństwa
Na koniec zaznaczyć należy, że wychowanie do życia w rodzinie, w odróżnieniu od modelu edukacji seksualnej zawartego w ramach edukacji zdrowotnej, przekazuje uczniom wszystkie, a nie tylko wybrane, treści przewidziane przez ustawodawcę w ustawie o planowaniu rodziny. Brak w programach nauczania tych treści spowodowałby uniemożliwienie rodzicom zapewnienia dzieciom w szkole takiego rodzaju nauczania w sferze seksualności, które promuje wartości prorodzinne oraz koresponduje z chrześcijańskim dziedzictwem Narodu – za które wdzięczność wyrażono w Preambule Konstytucji RP.
Tego rodzaju zmiana w programach nauczania godziłaby w dobro i prawa dzieci, rodziców i nauczycieli, pozostając wbrew żywotnym interesom lokalnych społeczności oraz całego narodu.
R.pr. Marek Puzio – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris
• Izba Cywilna Sądu Najwyższego ogłosiła uchwałę, zgodnie z którą osoby cierpiące na transseksualne zaburzenia tożsamości płciowej i chcące „zmienić płeć” – czyli dokonać zmiany oznaczenia swojej płci metrykalnej w akcie urodzenia – nie będą musiały odtąd „pozywać swoich rodziców”.
• Przedstawiciele ruchu LGBT zgodnie chwalą Sąd Najwyższy za wydanie tej uchwały, która usuwa rodziców z postępowania dotyczącego ich dzieci i może ułatwić procedurę tranzycji na masową skalę w porównaniu ze stanem dotychczasowym.
• Sędziowie zdecydowanie wyszli poza zakres zadanego im pytania, które nie kwestionowało zasadności drogi procesowej.
• Dziwi także fakt tak szerokiej akceptacji dla uchwały sędziów powołanych po 2017 r. ze strony osób, które dotąd odmawiały im uznania, nazywając ich „neosędziami”.
• Adam Bodnar oraz rządowa komisja kodyfikacyjna wielokrotnie zastrzegali, że nie będą uznawać uchwał „neosędziów”. Czy będą w tej kwestii konsekwentni także w sprawach „tranzycyjnych”?
Czy akt urodzenia może być zmieniony?
Wczoraj ogłoszona została uchwała pełnego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 6/24). Na pytanie prawne zadane 8 września 2022 r. przez ówczesnego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego: „czy w sprawie o ustalenie albo zmianę płci wytoczonej przez osobę transseksualną pozostającą w związku małżeńskim lub posiadającą dzieci, po stronie pozwanej muszą wystąpić obok żyjących rodziców, nierozwiedziony małżonek lub dzieci powoda, a ich współuczestnictwo ma charakter współuczestnictwa jednolitego (art. 73 § 2 k.p.c. w zw. z art. 72 § 2 k.p.c.)?” sędziowie odpowiedzieli, że „1. Żądanie zmiany oznaczenia płci w akcie urodzenia podlega rozpoznaniu przez sąd w postępowaniu nieprocesowym przy zastosowaniu w drodze analogii art. 36 ustawy z dnia 28 listopada 2014 r. – Prawo o aktach stanu cywilnego. 2. Zmiana oznaczenia płci w akcie urodzenia może nastąpić wyłącznie na wniosek osoby, której dotyczy ten akt. 3. Oprócz wnioskodawcy uczestnikiem postępowania może być tylko jego małżonek (art. 510 k.p.c.). 4. Postanowienie uwzględniające wniosek wywołuje skutki od chwili uprawomocnienia się”. Sędziowie zaznaczyli zarazem, że Sąd Najwyższy „odstępuje od zasady prawnej uchwalonej przez skład siedmiu sędziów Sądu Najwyższego 22 czerwca 1989 r., III CZP 37/89”.
Udzielona przez sędziów odpowiedź (obowiązek stosowania instytucji sprostowania aktu stanu cywilnego z art. 36 Prawa o aktach stanu cywilnego w postępowaniu nieprocesowym w miejsce dotychczasowej drogi procesowej) zdecydowanie nie pasuje do zadanego pytania. Prokurator Generalny pytał o to, kto może wystąpić po stronie pozwanej „obok” żyjących rodziców, traktując obowiązek formalnego „pozywania rodziców” jako oczywisty, wynikający z wspomnianej wyżej uchwały składu siedmiu sędziów SN z 22 czerwca 1989 r., mającej moc zasady prawnej. W uchwale tej SN logicznie wyjaśniał, że sprostować można tylko to, co było błędne od początku, czyli w dacie sporządzenia aktu (ex tunc), podczas gdy późniejsze zmiany poszczególnych elementów stanu cywilnego (ex nunc) rejestrowane są w aktach stanu cywilnego z reguły w formie wzmianek dodatkowych. Późniejsze stwierdzenie transseksualnych zaburzeń tożsamości płciowej nie oznacza zatem, że akt urodzenia osoby dotkniętej obecnie tą przypadłością, sporządzony z uwzględnieniem tych czynników, które mają znaczenie dla określenia płci dziecka zgodnej z biologiczną rzeczywistością, był (i jest) obarczony błędem lub nieścisłością wymagającą sprostowania. Tymczasem SN w uchwale z 4 marca zakwestionował samą istotę instytucji sprostowania, sugerując tym samym, jakoby jeden z najbardziej obiektywnych faktów biologicznych, jakim jest płeć w momencie urodzenia dziecka, mógł stanowić przedmiot manipulacji i zmian dokonywanych już po fakcie.
Lobby LGBT się nie zatrzyma
Swój entuzjazm wobec uchwały wyraziła już m. in. minister równości w rządzie Donalda Tuska Katarzyna Kotula, pisząc, że to „przełomowy wyrok” (w rzeczywistości: uchwała), a także stowarzyszenie „Miłość Nie Wyklucza” identyfikujące się z ruchem LGBT, pisząc, że „to jest gruba sprawa”. Ten drugi podmiot od razu zastrzega jednak, że uchwała SN, jakkolwiek zgodna z oczekiwaniami tęczowych lobbystów „nie odpowiada na potrzeby osób niebinarnych, nie zdejmuje z osób trans wymogu, by udowadniały przed lekarzami swojej transpłciowości, nie pozostawia im decyzji o swojej tożsamości, zamiast tego nadal uzależnia ją od sędziów. To rozwiązanie tymczasowe”. Rzeczywiście uchwałę SN pozornie można postrzegać jako odbierającą ruchowi LGBT jeden z głównych argumentów prowadzonej przez nich „walki o tranzycję”. W rzeczywistości jednak, o czym świadczy także przytoczona wypowiedź, uchwała ta ma potencjał do wzbudzenia dalszej eskalacji transseksualnych roszczeń. W fundamentalnym dla ruchu LGBT tekście z 1987 r. pt. „Jak przeorać heteroseksualną Amerykę?” tęczowi aktywiści minionego pokolenia, Marshall Kirk oraz Erastes Pill apelowali do swoich współtowarzyszy: „Doprowadźmy do tego, aby dali nam palec; przyjdzie czas, a weźmiemy całą rękę! […] Szczególnie ważne dla ruchu gejowskiego jest podpięcie swojej sprawy do akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości, ponieważ jego heteroseksualni zwolennicy muszą mieć na podorędziu przekonującą odpowiedź na moralne argumenty jego wrogów”. Uchwała SN jawi się w tej perspektywie właśnie jako „dawanie palca”, po którym lobby transseksualne nieuchronnie sięgnie po „całą rękę”, doprowadzając do dekonstrukcji pojęcia płci, a także dewastacji społecznej i prawnej pozycji małżeństwa.
Instytut Ordo Iuris już 10 lat temu, w toku dyskusji nad projektem ustawy „o uzgodnieniu płci” (zawetowanej ostatecznie przez prezydenta Andrzeja Dudę), przypominał, że „wyjątkowa łatwość zmiany płci metrykalnej grozi przede wszystkim nadużyciami w kontekście instytucji małżeństwa”. Również prezydent Duda w uzasadnieniu swojego weta podkreślał, że „tożsamość płciowa” oznacza wyłącznie „świadomość bycia kobietą lub mężczyzną”. Z kolei dopuszczenie rozwiązań ułatwiających tranzycję na życzenie „stanowić będzie pokusę obejścia przepisów przewidujących istnienie jedynie małżeństw dwupłciowych i naruszać będzie zasadę dychotomicznego podziału społeczeństwa na dwie płcie, tworząc swoistą trzecią płeć w postaci osób, których cechy fizyczne należą do jednej płci, zaś status prawny do płci przeciwnej”. Proponowane zmiany „realnie mogą prowadzić do destabilizacji norm społecznych poprzez zaprzeczenie istnienia dychotomicznego podziału ludzi na kobiety i mężczyzn”. Dotychczasowe rozwiązanie, zgodnie z którym procedura tranzycji była stosunkowo trudna i wymagająca przejścia przez względnie skomplikowaną ścieżkę postępowania procesowego, stanowiło zatem pewną, choć niedoskonałą, formę zabezpieczenia porządku prawnego przed nadużyciami. To właśnie na podstawie powszechnego przeświadczenia o zasadzie dychotomicznego podziału społeczeństwa na dwie płcie Naczelny Sąd Administracyjny konsekwentnie odmawia umieszczania w dowodzie osobistym dziecka „dwóch matek”, zamiast prawdziwych, biologicznych rodziców.
Cios w prawa rodziców
Uchwała SN otwiera drogę do rozszerzenia tranzycji również na osoby małoletnie lub młodociane, wbrew woli i wiedzy ich rodziców. Do tej pory obowiązkowy udział rodziców w sądowym etapie procedury tranzycji stanowił swoisty dodatkowy bezpiecznik przed bezrefleksyjnym uznaniem przez sąd pochopnej, nieprawidłowej czy wręcz fałszywej diagnozy transseksualizmu. Rodzice jako prawni opiekunowie małoletniego, często jako pierwsi byli w stanie skonfrontować stwierdzenia swojego dziecka (już po osiągnięciu pełnoletniości) z rzeczywistością i zakwestionować przedwczesne uznanie jego przypadłości za zaburzenia transseksualne. Jak dotąd, właśnie otrzymanie pozwu mogło stanowić pierwszą okazję do uświadomienia sobie przez rodziców (lub przynajmniej jednego z rodziców), jak ich dziecko postrzega swoje problemy, określając je jako transseksualizm. Uchwała SN usuwa z postępowania element obligatoryjnego udziału rodziców – odtąd będą oni mogli być powoływani wyłącznie jako świadkowie, wedle uznania sędziów. Jak zwróciła uwagę prawniczka związana z ruchem LGBT, „nie wiemy jeszcze co to oznacza dla spraw w toku”. Z pewnością jednak uchwała ta przyczyni się do dalszego skonfliktowania dzieci z rodzicami na polu zaburzeń transseksualnych. Tym pilniejszą staje się potrzeba niezwłocznego rozpatrzenia przez Sejm gotowego projektu ustawy o zakazie wykonywania tranzycji, czyli operacji „zmiany płci”, wobec osób małoletnich, ubezwłasnowolnionych oraz cierpiących na zaburzenia psychiczne uniemożliwiające świadome wyrażenie zgody, złożonego przez Instytut Ordo Iuris w dniu 12 lipca 2023 r. (nr petycji: BKSP-155-X-1/23), który 23 lipca 2024 r., po jednogłośnie pozytywnym rozpatrzeniu przez sejmową Komisję do spraw Petycji, został przekazany do sejmowych Komisji Zdrowia oraz Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i od tamtej pory czeka na ponowne podjęcie prac.
Interesującym aspektem sprawy jest fakt, że uchwała została podjęta na wniosek poprzedniego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry. Jego następca, Adam Bodnar, usiłował cofnąć ten wniosek, jednak SN postanowieniem z dnia 19 stycznia 2024 r. orzekł o niedopuszczalności takiego wycofania. 3 lutego 2025 r. Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, powołana rozporządzeniem rządu Donalda Tuska z 5 marca 2024 r., opublikowała projekt ustawy „o przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa”, którego artykuł 37 ustęp 1 stanowi, że uchwały Sądu Najwyższego podjęte z udziałem osób, uznawanych przez obóz rządzący za „neosędziów”, „nie mają mocy zasady prawnej i nie stosuje się do nich trybu określonego w art. 88 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym”. Adam Bodnar w komunikacie z 29 października 2024 r. dotyczącym tej sprawy informował, że „pismem z dnia 9 sierpnia 2024 r. wniósł o wyłączenie ze składu orzekającego sędziów Sądu Najwyższego powołanych na stanowisko na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r.” i ostrzegał, że jego zdaniem „kontynuowanie przez Sąd Najwyższy postępowania i ewentualne wydanie rozstrzygnięcia będzie obarczone wadą prawną”. Jeszcze w stanowisku z 3 marca 2025 r., Bodnar konsekwentnie podtrzymywał swój „pogląd o braku podstaw faktycznych i prawnych do zajęcia stanowiska w tej sprawie przez Sąd Najwyższy”. W związku z tym, niezależnie od entuzjazmu wyrażanego wobec uchwały z 4 marca przez ruch LGBT i środowiska radykalnej lewicy, jeżeli obóz Donalda Tuska, do którego należą zarówno Lewica, jak i Adam Bodnar, zdoła przeforsować swoje pomysły na usunięcie „neosędziów” z Sądu Najwyższego, uchwała ta zostanie uznana za nieposiadającą waloru zasady prawnej, i jako taka nie będzie stanowić punktu odniesienia dla sędziów orzekających w sprawach związanych z tranzycją.
Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej.
W Polsce obywatelski projekt Ustawy o ochronie małoletnich przed treściami pornograficznymi w Internecie oraz zmianie ustawy Prawo telekomunikacyjne ma być rozpatrywany przez Sejm już 6 marca. Podobnie jak przepisy wchodzące w życie w tym roku w Wielkiej Brytanii i we Francji, a także we Włoszech, polski projekt obywatelski, który został poparty przez ponad 200 tys. obywateli, przewiduje, iż odpowiedni urząd (UKE w tym przypadku) będzie oceniać, czy mechanizmy weryfikacji wieku są wystarczająco skuteczne i – jeśli stwierdzi, że nie – zażąda blokady takiego serwisu i odcięcia go od usług płatniczych przez polskich usługodawców.
Aby nakłonić posłów do głosowania za ochroną dzieci przed pornografią w Internecie, organizatorzy kampanii „Stop Narkotykowi Pornografii” uruchomili we wtorek 27 lutego akcję „Zadzwoń do posła!”. Udostępnili na stronie akcji numery telefonów i adresy mailowe biur poselskich oraz przykładową instrukcją postępowania.
Tymczasem podobne ustawy zostały już uchwalone w 2023 i 2024 w trzech duży krajach europejskich, i wejdą w życie w tym roku. Tego typu przepisy funkcjonują w tej chwili w kilkunastu stanach USA. W innych krajach świata, jak np. Australia czy Kanada, podobne prawo zostało uchwalone niedawno albo ma szansę zostać uchwalone niebawem. To, że dopiero teraz rządy i parlamenty poszczególnych krajów podejmują tę kwestię wynika z rozwoju technologii. Wcześniej wydawało się, że nie sposób pogodzić wymogu weryfikacji wieku z wymogiem ochrony prywatności użytkowników serwisów internetowych, zawierających treści pornograficzne. Dzięki zastosowaniu nowych technologii z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, jest to teraz technicznie możliwe.
Nowe prawo we Włoszech – pod rządami Giorgii Meloni
I tak, we Włoszech, w wytycznych opublikowanych we wrześniu ub.r., tamtejszy urząd nadzoru mediów Agcom podkreśla bardzo wyraźnie, iż operatorzy stron internetowych i dostawcy platform udostępniający treści dla dorosłych są zobowiązani wdrożyć mechanizmy i procedury zapewniające zarówno skuteczność weryfikacji wieku, jak i poszanowanie dla prywatności weryfikowanego użytkownika. Podmiot zarządzający stroną o charakterze pornograficznym i podmiot zarządzający mechanizmem weryfikacji wieku nie mogą mieć dostępu do danych osobowych użytkownika, którego wiek jest weryfikowany. Dane te nie mogą też zostać zapisane w systemach komputerowych tych podmiotów, a weryfikacja wieku musi odbywać się na nowo przy każdym wejściu na daną platformę.
Wyspecjalizowane firmy zaczęły już oferować swoje usługi w tym zakresie. Oto przykład takiej oferty, którą można znaleźć teraz we włoskim Internecie: “Zgodnie ze wskazaniami AGCOM, strony i platformy zobowiązane do weryfikacji wieku swoich użytkowników będą musiały polegać na podmiotach trzecich, które są certyfikowane i niezależne od nich. (…) W zakresie weryfikacji wieku użytkowników jesteśmy idealnym partnerem dla stron internetowych i platform z treściami dla dorosłych, dzięki naszemu rozwiązaniu, które umożliwia identyfikację online przy wsparciu wyspecjalizowanych operatorów, dzięki zastosowaniu sztucznej inteligencji i biometrii lub dzięki wykorzystaniu SPID.” SPID to włoski system tożsamości cyfrowej. Agcom wskazuje go wśród możliwych rozwiązań, ale nie nakazuje jego zastosowania, o ile uzna za skuteczną metodę weryfikacji wieku na danej stronie.
Wytyczne Agcom zostały wydane w oparciu o tzw. „Dekret Caivano” przyjęty przez włoski parlament jako ustawa 159/2023 pod koniec 2023 r. W ustawie tej wymieniony jest wymóg „skutecznej weryfikacji wieku” na „stronach pornograficznych”. Włoska ustawa, podobnie jak francuska czy brytyjska (czy też jak polski projekt obywatelski, nad którym Sejm pochyli się 6 marca), przerzuca ciężar dowodu. Chodzi o to, że choć udostępnianie pornografii dzieciom jest wszędzie od dawna zabronione, prawo to nie było egzekwowane w przestrzeni wirtualnej, a droga sądowa, kiedy właściciele i serwery stron internetowych znajdują się często za granicą, jest niezwykle skomplikowana. Odtąd natomiast, serwis internetowy, pokazujący materiały o charakterze pornograficznym bez właściwych mechanizmów weryfikacji wieku, zostanie zablokowany z urzędu. Do tego, w przypadku Francji i Wielkiej Brytanii, urząd (odpowiednio Arcom i Ofcom) będzie mógł nakładać na operatorów stron pornograficznych bardzo wysokie kary finansowe. Takich kar nie przewiduje polski projekt obywatelski (przewiduje natomiast odcięcie od usług płatniczych na terenie Polski, co w przypadku serwisów zagranicznych będzie łatwiejsze do egzekwowania) czy ustawa włoska. W każdym bądź razie, w nowej sytuacji prawnej to właściciel takiego serwisu będzie musiał wytoczyć sprawę przed sądami administracyjnymi, jeśli będzie uważał, że kara jest niesłuszna. A w międzyczasie serwis będzie już niedostępny z terenu danego kraju, co dla jego właściciela będzie oznaczało utratę znacznej części dochodów z Polski (nie każdy użytkownik płatny – dorosły – wie, jak taką blokadę omijać lub będzie chciał sobie zadać taki trud, w sytuacji, gdy inne strony tego typu będą nadal dostępne po weryfikacji wieku).
W przypadku włoskim, ustawa przewiduje, iż w przypadku braku odpowiednich mechanizmów weryfikacji wieku w danym serwisie, urząd nadzoru mediów Agcom wezwie go do wprowadzenia realnej weryfikacji wieku w przeciągu 20 dni. Po tym czasie, przy braku wdrożenia weryfikacji zgodnej z wytycznymi Agcom, włoscy dostawcy Internetu dostaną nakaz blokowania dostępu do tego serwisu.
Prawo unijne nie wystarcza
Jeśli porównać wspomniane powyżej przepisy krajowe do istniejącego prawa unijnego, te pierwsze są dużo bardzie precyzyjne. Prawo unijne, choć tematykę tę podejmuje w pewien sposób w akcie o usługach cyfrowych (ang. Digital Services Act), robi to w sposób ogólnikowy i w ograniczonym zakresie, co może być wynikiem działań pornolobby w Brukseli i stolicach państw członkowskich. W artykule 35 tego aktu (tj. rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/2065) – Zmniejszanie ryzyka, czytamy tylko, że: „Dostawcy bardzo dużych platform internetowych i bardzo dużych wyszukiwarek internetowych wprowadzają rozsądne, proporcjonalne i skuteczne środki zmniejszające ryzyko, dopasowane do konkretnego ryzyka systemowego zidentyfikowanego na podstawie art. 34, ze szczególnym uwzględnieniem wpływu takich środków na prawa podstawowe. W stosownych przypadkach takie środki mogą obejmować (…) podejmowanie ukierunkowanych działań w celu ochrony praw dziecka, w tym stosowanie narzędzi weryfikacji wieku i kontroli rodzicielskiej, narzędzi mających na celu pomaganie małoletnim sygnalizować niegodziwe traktowanie lub, w stosownych przypadkach, uzyskanie wsparcia.”
Należy jednak dodać, że wytyczne opublikowane przez włoski Agcom we wrześniu zostały wysłane do Komisji Europejskiej celem zatwierdzenia ich zgodności z prawem unijnym i że Włosi wciąż czekają na odpowiedź z Brukseli. Po zatwierdzeniu ich zgodności, właściciele stron z treściami pornograficznymi będą mieli jeszcze 60 dni na wprowadzenie odpowiednich mechanizmów weryfikacji wieku dla użytkowników łączących się z terenu Włoch.
W żadnym z wyżej wymienionych krajów prawo wprowadzające wymóg realnej weryfikacji wieku na stronach z pornografią nie zostało uchwalone w wyniku inicjatywy obywatelskiej. Wszędzie jednak nowe prawo cieszy się szerokim poparciem pomimo bardzo silnego lobbingu przemysłu pornografii, mówiącego o wolności słowa, o wolności „artystycznej” i o prawie do prywatności. Dobro dzieci jest przy tym całkowicie pomijane, a te mają niestety od wielu lat niczym nieskrępowany dostęp do coraz bardziej ostrej i wulgarnej pornografii.
Polska pierwszy krajem z podobną inicjatywą obywatelską
Polska ma więc szansę stać się pierwszym krajem, gdzie bardzo podobne prawo zostanie uchwalone w następstwie inicjatywy obywatelskiej – z bezpośrednim, aktywnym poparciem setek tysięcy obywateli. Istnieją jednak pewne obawy co do głosowania 6 marca w Sejmie, bowiem rząd Donalda Tuska przygotowuje własny projekt w tej materii. Pornolobby jest silne, co było już widać za poprzedniej kadencji Sejmu, kiedy projekt obiecany i przygotowany przez rząd premiera Mateusza Morawieckiego nawet nie dotarł do Sejmu. Tymczasem my znamy na razie tylko założenia projektu przygotowanego pod auspicjami wiceministra cyfryzacji Michała Gramatyki, opublikowane w połowie grudnia (projekt ustawy pojawił się na stronach rządowych w momencie pierwszej publikacji niniejszego tekstu w depeszach KAI, dzień przed jego publikacją na ekai.pl). Jest faktycznie o tyle bardziej umiarkowany, że nie przewiduje (co najmniej na etapie jego założeń) odcięcia serwisów pornograficznych bez weryfikacji wieku od usług płatniczych na terenie Polski (jest bardziej podobny do ustawy włoskiej, ale dalej mu do francuskiej i brytyjskiej). Projekt ten miałby również – o ile w końcu trafi do parlamentu – dużo szerszy zakres, ponieważ ma zablokować dzieciom dostęp ogólnie do „treści szkodliwych”, czego nie ma w podobnych ustawach uchwalonych w innych krajach i co tak naprawdę czyni go bardziej niebezpieczny dla wolności obywatelskich niż obywatelski projekt Ustawy o ochronie małoletnich przed treściami pornograficznymi w Internecie oraz o zmianie ustawy Prawo telekomunikacyjne.
Zadzwoń lub napisz do posła!
Dlatego też warto przed 6 marca dzwonić lub pisać do posłów, aby zachęcić ich do głosowania 6 marca za skierowaniem obywatelskiego projektu do dalszych prac w komisjach.
W przeciwnym wypadku, istnieje dużo ryzyko, że Polska nie dołączy do Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch przez jeszcze długi czas. Nie ma czasu do stracenia, kiedy wiemy z badań opublikowanych w 2022 r. przez NASK, że średnia wieku pierwszego kontaktu polskich dzieci z pornografią to niespełna 11 lat a jedna czwarta polskich nastolatków jest uzależnionych od oglądania pornografii i sięga codziennie po takie treści w Internecie.
• Viktor Orbán przedstawił swoje propozycje reform gospodarczych dla Węgier. W ich ramach ma zostać podjęty „największy w Europie program obniżek podatków”. Wpisuje się on w politykę prorodzinną Budapesztu.
• Jednym z elementów zakrojonej na szeroką skalę reformy podatkowej jest docelowo zwolnienie matek co najmniej dwójki dzieci z podatku dochodowego od przychodów z pracy. Planowane rozwiązania obejmą niemal 1 milion kobiet, a więc prawie 1/5 wszystkich mieszkanek Węgier.
• Rozwiązaniem o szczególnym charakterze w skali globalnej jest brak ograniczeń czasowych zwolnienia z opodatkowania. Oznacza ono, że po urodzeniu określonej liczby dzieci dana kobieta będzie do końca życia zwolniona z podatku dochodowego od dochodów z pracy.
• Zwolnione z opodatkowania zostaną także świadczenia społeczne, związane z opieką nad noworodkiem oraz opieką nad dzieckiem. Po przeszło 14 latach zwaloryzowana zostanie również kwota ulgi prorodzinnej. Jej wartość zostanie podwojona.
• Władze węgierskie przewidują zwiększenie wsparcia dla emerytów dotkniętych znacznym wzrostem cen towarów i usług. Będzie ono polegało na zwrocie podatku od towarów i usług, zapłaconego przy okazji zakupu wybranych rodzajów produktów spożywczych.
Ambitne cele Budapesztu
Premier Viktor Orbán podczas swojego sobotniego (22 lutego) przemówienia o stanie państwa, jako jeden z trzech filarów rozwoju gospodarczego Węgier wskazał zamiar podjęcia „największego w Europie programu obniżek podatków”. Planowane w jego ramach działania skierowane są przede wszystkim do rodzin. Mieszczą się one w ramach rozbudowywanej od kilku lat polityki prorodzinnej, zmierzającej do poprawy dzietności. Do wskazanego celu wykorzystywane są różnorodne środki, na czele z regulacjami prawa podatkowego. Jednym z najlepiej rozpoznawalnych sposobów jest wprowadzone od 1 stycznia 2022 r. zwolnienie z podatku dochodowego od osób fizycznych (węg. Személyi jövedelemadó), przychodów z pracy dla osób do 25 roku życia (w przypadku matek – do 30 roku życia). Odnotować przy tym warto, że, inaczej niż w Polsce, limit zwolnienia jest ruchomy i zależy od przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej w poprzednim roku podatkowym (w 2024 r. 7 292 400 forintów, a więc ok. 80 200 zł rocznie) a zwolnienie nie obejmuje przychodów z umów cywilnoprawnych. W przeszłości węgierskie władze korzystały także z innych form i środków wsparcia rodziny. Dla przykładu, od 1 stycznia 2023 r. kobiety które nie ukończyły 30 roku życia, mają prawo do umorzenia całości zaciągniętej pożyczki studenckiej, jeśli urodzą lub adoptują dziecko w ciągu podjętych studiów albo w ciągu dwóch lat od ich ukończenia. Działania zapowiedziane kilka dni temu przez Viktora Orbána zdają się jednak stanowić nową jakość w obszarze wsparcia rodziny.
Dożywotnie zwolnienie z podatku dochodowego dla matek trójki i dwójki dzieci
Od 1 stycznia 2022 r. na Węgrzech obowiązuje dożywotnie i nieograniczone kwotowo zwolnienie z opodatkowania dochodów z pracy uzyskanych przez matki, które urodziły co najmniej czwórkę dzieci. W praktyce z tego rozwiązania korzysta stosunkowo niewielka grupa kobiet – ok. 65-70 tys.
Podobna preferencja podatkowa została wprowadzona w Polsce od 2022 r. w ramach tzw. Polskiego Ładu (art. 21 ust. 1 pkt 153 ustawy z 26 lipca 19991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych). Przysługuje ona osobom, które wykonywały władzę rodzicielską, pełniły funkcję opiekuna prawnego, jeżeli dziecko z nim zamieszkiwało, lub sprawowały funkcję rodziny zastępczej na podstawie orzeczenia sądu albo umowy zawartej ze starostą, a w przypadku pełnoletnich uczących się dzieci – wykonywały ciążący na nim obowiązek alimentacyjny lub też sprawowały funkcję rodziny zastępczej. Polskie rozwiązanie jest jednak okresowe (w czasie sprawowania władzy rodzicielskiej nad co najmniej czwórką dzieci) oraz ograniczone kwotowo (do 85 528 zł przychodu rocznie ze stosunku pracy lub podobnych, umowy zlecenia, pozarolniczej działalności gospodarczej oraz z zasiłku macierzyńskiego). Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że Instytut Ordo Iuris od wielu lat nie tylko postuluje podjęcie bardziej ambitnych działań w kwestii ograniczenia obciążeń podatkowych rodzin, ale również proponuje w tym zakresie konkretne rozwiązania, takie jak np. iloraz rodzinny. W 2021 r., na etapie przygotowania Polskiego Ładu, Instytut zwracał uwagę, że należy rozważyć rozszerzenie proponowanej przez rząd ulgi 4+ na rodziny z mniejszą ilością dzieci.
Jak podczas swojego sobotniego wystąpienia podkreślił premier Węgier, „od dawna naszym marzeniem jest, aby rodzice wychowujący dzieci nie byli w gorszej sytuacji finansowej w porównaniu z tymi, którzy dzieci nie mają”. Sposobem realizacji tego celu będzie rozciągnięcie dożywotniego zwolnienia podatkowego także na matki trójki i dwójki dzieci. Pierwsza z wymienionych grup, obejmująca ok. 200-250 tys. kobiet, zostanie zwolniona z podatku dochodowego od października 2025 r. W przypadku matek dwójki dzieci (ok. 600-650 tys. kobiet) reforma, z uwagi na znaczne koszty dla budżetu państwa, będzie wprowadzana stopniowo:
Co prawda dotychczas nie opublikowano szczegółów projektu ustawy, ale w oparciu o dostępne informacje, w tym regulacje dotyczące zwolnienia z opodatkowania matek co najmniej czwórki dzieci, można zauważyć, że istotnym elementem węgierskiej ulgi będzie uwzględnienie dzieci z całego okresu życia matki, a nie tylko dzieci urodzonych po wejściu przepisów podatkowych w życie. Tym samym, warunkiem uzyskania ulgi będzie wychowywanie wymaganej liczby dzieci w dowolnym momencie życia matki. Oznacza to, że z ulgi będą mogły skorzystać zarówno młode matki, jak i kobiety zbliżające się do wieku emerytalnego, niezależnie od stanu cywilnego, mężatki jak i matki samotnie wychowujące dziecko, a także matki dzieci zmarłych bądź wychowanych w przeszłości, bez zróżnicowania na dzieci biologiczne i adoptowane.
Ulga nie ma jednak charakteru powszechnego. Przede wszystkim, nie są nią objęci ojcowie dzieci, bez względu na to, czy uczestniczyli w ich wychowywaniu. Ponadto, mimo braku ograniczeń okresowych oraz kwotowych, ulga dotyczy wyłącznie uzyskiwanych przez kobiety dochodów z pracy. Poza jej granicami pozostaną dochody z działalności gospodarczej, zbycia nieruchomości czy z zysków kapitałowych.
Po wprowadzeniu reformy z ulgi z tytułu urodzenia dzieci skorzysta łącznie ok. 850-900 tys. węgierskich kobiet. W kraju liczącym 9,6 mln mieszkańców, w tym ok. 4,9 mln kobiet, jest to znaczna wartość. Jednocześnie, przybliżone koszty realizacji zapowiadanej reformy szacuje się w granicach 800-900 mld forintów rocznie (ok. 8-9 mld zł), co stało się przedmiotem krytyki ze strony węgierskiej opozycji.
Zwolnienie świadczeń społecznych oraz rozszerzenie ulgi prorodzinnej
Z zapowiedzi Viktora Orbána wynika również, że już od 1 lipca 2025 r. zwolnione z podatku dochodowego od osób fizycznych zostaną świadczenia społeczne związane z urodzeniem dziecka. Pierwszym z nich jest CSED (węg. Csecsemőgondozási Díj), czyli świadczenie na opiekę nad niemowlęciem, przysługujące matce przez 24 tygodnie (168 dni) po porodzie w wysokości 100% średniego dziennego wynagrodzenia brutto z ostatniego roku. Drugim świadczeniem jest GYED (węg. Gyermekgondozási Díj), a więc świadczenie na opiekę nad dzieckiem, które przysługuje ojcu lub matce dziecka (w pewnych sytuacjach także dziadkom) po zakończeniu CSED. Może być wypłacane do ukończenia przez dziecko 2. roku życia, w wysokości 70% średniego wynagrodzenia brutto z ostatniego roku, ale nie więcej niż 70% dwukrotności minimalnego wynagrodzenia.
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, w ramach reformy podatkowej podwojeniu ma ulec ulga prorodzinna (węg. családi adókedvezmény). Podobnie jak w Polsce, ulga przysługuje na dzieci uznane za zależne (węg. eltartott), a więc małoletnie, uczące się do 25 roku życia oraz niepełnosprawne. Funkcjonuje ona na zasadzie odliczenia od dochodu, a więc inaczej niż w Polsce, gdzie polega na odliczenia od podatku. Wysokość ulgi, od momentu jej wprowadzenia w 2011 r. wynosi miesięcznie 10 000 forintów w przypadku posiadania jednego dziecka, po 20 000 forintów (czyli łącznie 40 tys.) w przypadku dwójki oraz po 33 000 forintów w przypadku trójki lub większej liczby dzieci. Od 1 lipca 2025 roku ulga ma wzrosnąć o 50%, a od 1 stycznia 2026 roku o kolejne 50% wartości wyjściowej. Po pełnym wdrożeniu reformy w 2026 roku kwoty ulgi prorodzinnej będą więc wynosić miesięcznie odpowiednio:
- 20 000 forintów na pierwsze dziecko,
- po 40 000 forintów w przypadku dwojga dzieci,
- po 66 000 forintów w przypadku trójki lub większej liczby dzieci (a więc w przypadku posiadania trójki dzieci jest to kwota 198 000 forintów, zaś np. piątki – 330 000 forintów).
Zwraca przy tym uwagę, że w przypadku pierwszego dziecka ulga prorodzinna może być przyznana już w okresie ciąży, od 91. dnia po poczęciu (ok. 3. miesiąca ciąży), na podstawie zaświadczenia lekarskiego potwierdzającego, że ciąża osiągnęła co najmniej wskazany dzień.
„Ilyen árak mellett a nyugdíjasoknak külön figyelem jár”
„Przy takich cenach emeryci zasługują na szczególną uwagę” –
Viktor Orbán w ramach planu wsparcia rodziny zwrócił uwagę również na sytuację ponad 2 mln emerytów. Wobec znacznego wzrostu cen, wynikającego m.in. z najwyższej w całej Unii Europejskiej inflacji, wsparcie dla tej grupy mieszkańców od drugiej połowy 2025 r. ma odbywać się poprzez zwrot części podatku ÁFA (węg. Általános Forgalmi Adó; jest to odpowiednik polskiego podatku od towarów i usług) do określonej kwoty co miesiąc przy zakupie wybranych rodzajów produktów mlecznych, warzyw i owoców. Jak wskazał minister gospodarki narodowej Márton Nagy, maksymalna kwota zwrotu będzie ustalana co miesiąc i może wynieść około 10–15 tys. forintów miesięcznie (ok. 100-150 zł).
Co warte podkreślenia, władze w Budapeszcie uznały, że niewłaściwym kierunkiem byłoby udzielenie pomocy poprzez obniżenie stawek podatku od towarów i usług, jak miało to miejsce w przeszłości np. w Polsce. Rozwiązanie takie uznano za prowadzące jedynie do zwiększenia zysków sieci handlowych i dostawców. Zamiast tego emerytom zostaną wydane karty rabatowe (w fazie ustaleń pozostaje, czy poza fizycznymi wydawane będą również karty elektroniczne), które będą mogły zostać użyte podczas transakcji w sklepach. Następnie, kwota zapłaconego podatku od towarów i usług zostanie zwrócona emerytowi poprzez jej doliczenie do wypłacanej co miesiąc emerytury.
Podsumowanie
Węgry są jedynym krajem nie tylko w Europie, ale również na świecie, który wprowadza tak szeroko zakrojone, dożywotnie zwolnienie z podatku dochodowego dla matek wychowujących co najmniej dwójkę dzieci. Istotnie wyróżnia to węgierską politykę prorodzinną na tle innych państw. Koszty zapowiadanych reform podatkowych będą dla budżetu ogromne, liczone w bilionach forintów. Niemniej, w realiach postępującego załamania demograficznego, taki kierunek działań należy uznać za godny rozważenia, jako wprowadzający nową jakość nie tylko w polityce prorodzinnej, ale również w polityce podatkowej względem osób fizycznych. Jednocześnie, jeżeli zapowiadane rozwiązania prawne pozostaną w przedstawionym kształcie, to nie powinny przysporzyć podatnikom istotnych problemów interpretacyjnych w stosowaniu. Interesującym, chociaż już nie rewolucyjnym rozwiązaniem, jest też zwrot części podatku od towarów i usług dla emerytów. Trzeba mieć jednak na uwadze, że będzie ono podatne na nadużycia, np. w przypadku dokonywania zakupów również dla osób nieobjętych preferencją. Ze zwrotu nie będzie też można skorzystać w przypadku zakupów dokonywanych od części drobnych przedsiębiorców, np. z branży mlecznej, zwolnionych podmiotowo z ÁFA.
Dr Tomasz Woźniak - analityk Centrum Analiz Ordo Iuris.